Góry Dasso ⇒ [W podziemnej komnacie]Uwięzieni
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
[W podziemnej komnacie]Uwięzieni
[Poprzednia część]
Ledwie Sunniva przeciągnęła skrzypka za próg, drzwi z hukiem zatrzasnęły się, choć nawet ich nie dotknęła. Przestraszona Maie na próżno próbowała je otworzyć. Magii nie dało się użyć. Zrezygnowana dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli.
Komnata była niewielka, całkowicie pusta, o kamiennej posadzce, z tegoż materiału wykonanych ścianach wyrzeźbionych w motywy, jakim każda rozsądna istota wolała bliżej się nie przyglądać, oraz sklepieniu ginącym w mroku. Żadnych drzwi, poza tymi, którymi dostali się tutaj. Całe światło pochodziło z umieszczonej wysoko pochodni, osadzonej w żelaznym uchwycie, w powietrzu unosiła się obca, nietypowa, drażniąca nozdrza woń; wydawało się, iż słyszać ciche szepty, lecz gdy tylko próbowało się na nich skoncentrować, milkły. Miało się wrażenie, że coś czai się za plecami i tylko czeka na chwilę nieuwagi... Na podłogę kapnęła kropelka czarnej wody.
Nie było źle.
Było gorzej, niż fatalnie.
A co z przyczyną całego kłopotu? Chłopak wciąż nie odzyskał przytomności. Leżał bez ruchu tam, gdzie go Naturianka zostawiła, nie mając jeszcze pojęcia o rozmiarze kłopotów, w jakich się znalazł.
Ledwie Sunniva przeciągnęła skrzypka za próg, drzwi z hukiem zatrzasnęły się, choć nawet ich nie dotknęła. Przestraszona Maie na próżno próbowała je otworzyć. Magii nie dało się użyć. Zrezygnowana dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli.
Komnata była niewielka, całkowicie pusta, o kamiennej posadzce, z tegoż materiału wykonanych ścianach wyrzeźbionych w motywy, jakim każda rozsądna istota wolała bliżej się nie przyglądać, oraz sklepieniu ginącym w mroku. Żadnych drzwi, poza tymi, którymi dostali się tutaj. Całe światło pochodziło z umieszczonej wysoko pochodni, osadzonej w żelaznym uchwycie, w powietrzu unosiła się obca, nietypowa, drażniąca nozdrza woń; wydawało się, iż słyszać ciche szepty, lecz gdy tylko próbowało się na nich skoncentrować, milkły. Miało się wrażenie, że coś czai się za plecami i tylko czeka na chwilę nieuwagi... Na podłogę kapnęła kropelka czarnej wody.
Nie było źle.
Było gorzej, niż fatalnie.
A co z przyczyną całego kłopotu? Chłopak wciąż nie odzyskał przytomności. Leżał bez ruchu tam, gdzie go Naturianka zostawiła, nie mając jeszcze pojęcia o rozmiarze kłopotów, w jakich się znalazł.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Sunniva z niepokojem wsłuchiwała się w myśli i uczucia chłopaka. Gdy przez chwilę jej uwaga rozproszyła się, bo skoncentrowała się na dwóch mężczyznach, chłopak zniknął. Rozglądała się, a widząc otwór w podłodze bez namysłu zanurkowała w niego i dostrzegła leżącą na dole sylwetkę. Na podłodze była krew. Maie zmarszczyła brwi, nie powinno być jej aż tak dużo. Przecież nie wyczuła większych skaleczeń.
Usiadła przy nim na chwilę i przyjrzała się jego twarzy, na której drgały nikłe światła wiszących na ścianie pochodni. Rozluźniła się i zaczęła wodzić po jego ciele rękoma, głównie koncentrując się na złamaniach. Nie znalazła jednak takowych, a najwięcej mocy zdawały się "pochłaniać" plecy chłopaka. Sunn zastanawiała się przez chwilę. Wreszcie przewróciła go na plecy. Delikatnym, wprawnym ruchem zsunęła z jego pleców luźną szatę, wdychając głęboko powietrze. Jej oczom ukazał się widok dość nie przyjemny. Na jego plecach, które były niesamowicie spuchnięte widniało kilkanaście dużych ran, z których dość obficie skapywała krew. Sunn przejechała dłońmi nad jego plecami. Krwawienie ustało, choć dwie rany nie zniknęły. No tak, przecież straciłam dużo mocy... - przemknęło jej przez myśl. Szybko nasunęła na niego ubranie i znów przewróciła na plecy, które już nie powinny być obolałe.
Rozejrzała się uważnie. Już na początku oceniła, że nie zdoła unieść chłopaka. W końcu była niemalże małą dziewczynką, a przemienić się w coś większego nie dałaby rady. Oczywiście brakowało jej mocy, zwłaszcza, że przed chwilą zajmowała się jego plecami. Nagle dojrzała drewniane drzwi. Bez namysłu podfrunęła do chłopaka i podlatując przeciągnęła go przez drzwi, które okazały się otwarte. Gdy była już w drugim pomieszczeniu drzwi zamknęły się same z siebie. Sunn aż podskoczyła. Podleciała szybko do drewnianego prostokąta i zaczęła go badać. Niestety drzwi były teraz zamknięte. Na dodatek żadna Magia na nie nie działała. Oczywiście, że mogłaby przelecieć przez nie w postaci niematerialnej, na to nie ma żadnych tarcz. Teraz jednak, po pierwsze, nie miała mocy, a po drugie nigdy by nie zostawiła tego chłopaka samego!
Podfrunęła do Paula, który najwyraźniej odzyskiwał przytomność. Zacisnęła zęby i najzwyczajniej w świecie uderzyła go z całej siły - nie było to zbyt mocno - w twarz. Usiadła na podłodze w kucki i spojrzała w górę. Nagle z jej oczu trysnęły łzy, a ona zaczęła nierówno oddychać. Z narastającą irytacją starała się to zignorować. Gdy maie płakała, najczęściej powodem tego był gniew, choć chyba jeszcze nikt się tego nie domyślił. Teraz jednak oddziaływała na to jej nieporadność. Spojrzała bezradnym wzrokiem na chłopaka, który już zdążył się podnieść. Z jej oczu wciąż kapały łzy.
Usiadła przy nim na chwilę i przyjrzała się jego twarzy, na której drgały nikłe światła wiszących na ścianie pochodni. Rozluźniła się i zaczęła wodzić po jego ciele rękoma, głównie koncentrując się na złamaniach. Nie znalazła jednak takowych, a najwięcej mocy zdawały się "pochłaniać" plecy chłopaka. Sunn zastanawiała się przez chwilę. Wreszcie przewróciła go na plecy. Delikatnym, wprawnym ruchem zsunęła z jego pleców luźną szatę, wdychając głęboko powietrze. Jej oczom ukazał się widok dość nie przyjemny. Na jego plecach, które były niesamowicie spuchnięte widniało kilkanaście dużych ran, z których dość obficie skapywała krew. Sunn przejechała dłońmi nad jego plecami. Krwawienie ustało, choć dwie rany nie zniknęły. No tak, przecież straciłam dużo mocy... - przemknęło jej przez myśl. Szybko nasunęła na niego ubranie i znów przewróciła na plecy, które już nie powinny być obolałe.
Rozejrzała się uważnie. Już na początku oceniła, że nie zdoła unieść chłopaka. W końcu była niemalże małą dziewczynką, a przemienić się w coś większego nie dałaby rady. Oczywiście brakowało jej mocy, zwłaszcza, że przed chwilą zajmowała się jego plecami. Nagle dojrzała drewniane drzwi. Bez namysłu podfrunęła do chłopaka i podlatując przeciągnęła go przez drzwi, które okazały się otwarte. Gdy była już w drugim pomieszczeniu drzwi zamknęły się same z siebie. Sunn aż podskoczyła. Podleciała szybko do drewnianego prostokąta i zaczęła go badać. Niestety drzwi były teraz zamknięte. Na dodatek żadna Magia na nie nie działała. Oczywiście, że mogłaby przelecieć przez nie w postaci niematerialnej, na to nie ma żadnych tarcz. Teraz jednak, po pierwsze, nie miała mocy, a po drugie nigdy by nie zostawiła tego chłopaka samego!
Podfrunęła do Paula, który najwyraźniej odzyskiwał przytomność. Zacisnęła zęby i najzwyczajniej w świecie uderzyła go z całej siły - nie było to zbyt mocno - w twarz. Usiadła na podłodze w kucki i spojrzała w górę. Nagle z jej oczu trysnęły łzy, a ona zaczęła nierówno oddychać. Z narastającą irytacją starała się to zignorować. Gdy maie płakała, najczęściej powodem tego był gniew, choć chyba jeszcze nikt się tego nie domyślił. Teraz jednak oddziaływała na to jej nieporadność. Spojrzała bezradnym wzrokiem na chłopaka, który już zdążył się podnieść. Z jej oczu wciąż kapały łzy.
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Nie miał pojęcia, co się działo. Dopiero otworzył oczy, a już poczuł uderzenie w twarz.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? - warknął od razu, podnosząc się do pozycji siedzącej. Coś było nie tak. Rozejrzał się. Na jego twarzy odmalowało się szczere zdumienie.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? Cóżeś ty zrobiła?
Dopiero po chwili przypomniał sobie, iż spadł po cofnięciu się. Dziewczyna pewnie polecieła za nim; nie powinien na nią krzyczeć, sam zawinił.
- Wybacz - powiedział, dotykając palcami skroni. Nie mógł trzeźwo myśleć; znaleźć powodu, racjonalnego wyjaśnienia dla silnego przeczucia, iż coś dzieje się zupełnie nie tak jak powinno. Zwyczajowa oschłość i arogancja Paula chwilowo stopniała, gdy chłopak zastanawiał się nad sytuacją, w której się znaleźli. A ku jego zdziwieniu... maie zaczęła płakać.
- Nie płacz - rzucił cicho - Z tego nam teraz nic nie przyjdzie. Dziękuję, że za mną poleciałaś, ale teraz musimy myśleć, jak się stąd wydostać.
Skrzypce. Skoro miał je przy sobie, co było nie w porządku? Myślał...
- Co zrobiłaś? - zapytał nagle, zrywając się na nogi. Głos drżał mu ze złości.
- Jakbyś się czuła, gdybym zdarł z ciebie ubranie? Nie masz poszanowania dla cudzej prywatności? Kto ci w ogóle kazał za mną leźć, do kurwy nędzy?! - stracił panowanie nad sobą. Dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że ona chciała tylko wyleczyć ranę, którą uznała za spowodowaną przez upadek. Ale za późno. Nie cofnie wypowiedzianych słów, a jego wściekłość wcale nie zniknęła. Prychnął tylko i odszedł w przeciwny koniec komnaty, czując szczerą chęć zamordowania najbliższej osoby, jaka podejdzie mu pod rękę. Nie zareagowałby tak, nie, nigdy, gdyby tylko nie chodziło o TO. Tę upokarzającą, poniżającą sprawę, rany wyraźnie będące pozostałością od uderzeń bata.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? - warknął od razu, podnosząc się do pozycji siedzącej. Coś było nie tak. Rozejrzał się. Na jego twarzy odmalowało się szczere zdumienie.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? Cóżeś ty zrobiła?
Dopiero po chwili przypomniał sobie, iż spadł po cofnięciu się. Dziewczyna pewnie polecieła za nim; nie powinien na nią krzyczeć, sam zawinił.
- Wybacz - powiedział, dotykając palcami skroni. Nie mógł trzeźwo myśleć; znaleźć powodu, racjonalnego wyjaśnienia dla silnego przeczucia, iż coś dzieje się zupełnie nie tak jak powinno. Zwyczajowa oschłość i arogancja Paula chwilowo stopniała, gdy chłopak zastanawiał się nad sytuacją, w której się znaleźli. A ku jego zdziwieniu... maie zaczęła płakać.
- Nie płacz - rzucił cicho - Z tego nam teraz nic nie przyjdzie. Dziękuję, że za mną poleciałaś, ale teraz musimy myśleć, jak się stąd wydostać.
Skrzypce. Skoro miał je przy sobie, co było nie w porządku? Myślał...
- Co zrobiłaś? - zapytał nagle, zrywając się na nogi. Głos drżał mu ze złości.
- Jakbyś się czuła, gdybym zdarł z ciebie ubranie? Nie masz poszanowania dla cudzej prywatności? Kto ci w ogóle kazał za mną leźć, do kurwy nędzy?! - stracił panowanie nad sobą. Dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że ona chciała tylko wyleczyć ranę, którą uznała za spowodowaną przez upadek. Ale za późno. Nie cofnie wypowiedzianych słów, a jego wściekłość wcale nie zniknęła. Prychnął tylko i odszedł w przeciwny koniec komnaty, czując szczerą chęć zamordowania najbliższej osoby, jaka podejdzie mu pod rękę. Nie zareagowałby tak, nie, nigdy, gdyby tylko nie chodziło o TO. Tę upokarzającą, poniżającą sprawę, rany wyraźnie będące pozostałością od uderzeń bata.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Sunniva nie odpowiedziała na żadne jego pytania, czy stwierdzenia. Przysłuchiwała mu się tylko spokojnie. Wreszcie z jej oczu przestały płynąć łzy, a ona sama podniosła się. Ignorując chłopaka obeszła komnatę dookoła. Sunęła przez mroczne pomieszczenie przyglądając się znakom i malowidłom na ścianach. Gdy jednak chłopak wykrzyczał jej z wyrzutem, nie używając przy tym zbyt delikatnych słów wreszcie zwróciła na niego uwagę.
Jej oczy straciły zwykły wyraz. Nie było w nich już takiego optymizmu i empatii do całego otoczenia. Napięła mięśnie całego ciała i starała się nie wrzasnąć, ale sprawiało jej to niemal fizyczny ból. Wiedziała, że to jeden z jej wybuchów. Wiedziała także, że prawdopodobnie chłopak na tym ucierpi. Cóż, to jego wina. Podeszła do niego.
- Jeszcze na mnie krzyczysz, tak? - spojrzała na niego, jakby był czymś obrzydliwym. - Gdybym za tobą nie przyleciała, gniłbyś sobie w tej śmierdzącej dziurze, a twoje kości zostałyby tu na wieki. Beze mnie nie jesteś w stanie zrobić nic, rozumiesz? - Przez cały czas mówiła cicho, słychać było ton pogardy. - Jesteś słabą, nędzną ludzką kreaturą. Jesteś bezczelny i arogancki. Nie ma w tobie ani trochę pokory? Żadnej wdzięczności? - spytała - To jest właśnie upokarzające. Nie twój wygląd. - powiedziała. Zacisnęła mocno dłonie tak, że zbielały jej knykcie. I nagle słychać było jakby ciche pęknięcia. Sunniva cofnęła uzdrawiające czary rzucone na ciało chłopaka, a także nieświadomie wzmogła krwawienie. Zdawała sobie sprawę z tego, jak makabryczny ból musi teraz odczuwać, ale nic nie zrobiła. Na kimś musiała się wyładować, a skoro trafiło na niego...
- Odwołaj to, co powiedziałeś. - powiedziała cicho.
Jej oczy straciły zwykły wyraz. Nie było w nich już takiego optymizmu i empatii do całego otoczenia. Napięła mięśnie całego ciała i starała się nie wrzasnąć, ale sprawiało jej to niemal fizyczny ból. Wiedziała, że to jeden z jej wybuchów. Wiedziała także, że prawdopodobnie chłopak na tym ucierpi. Cóż, to jego wina. Podeszła do niego.
- Jeszcze na mnie krzyczysz, tak? - spojrzała na niego, jakby był czymś obrzydliwym. - Gdybym za tobą nie przyleciała, gniłbyś sobie w tej śmierdzącej dziurze, a twoje kości zostałyby tu na wieki. Beze mnie nie jesteś w stanie zrobić nic, rozumiesz? - Przez cały czas mówiła cicho, słychać było ton pogardy. - Jesteś słabą, nędzną ludzką kreaturą. Jesteś bezczelny i arogancki. Nie ma w tobie ani trochę pokory? Żadnej wdzięczności? - spytała - To jest właśnie upokarzające. Nie twój wygląd. - powiedziała. Zacisnęła mocno dłonie tak, że zbielały jej knykcie. I nagle słychać było jakby ciche pęknięcia. Sunniva cofnęła uzdrawiające czary rzucone na ciało chłopaka, a także nieświadomie wzmogła krwawienie. Zdawała sobie sprawę z tego, jak makabryczny ból musi teraz odczuwać, ale nic nie zrobiła. Na kimś musiała się wyładować, a skoro trafiło na niego...
- Odwołaj to, co powiedziałeś. - powiedziała cicho.
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Oparł czoło o chłodną, wilgotną ścianę. Słyszał słowa dziewczyny i choć wydawał się nie reagować na nie w żaden sposób, w rzeczywistości każde z nich dotykało go bardzo mocno. A najbardziej bolało to, że ona miała rację. Bez niej nie mógł teraz zrobić nic. Zawdzięczał jej życie. Był nikim, nikim więcej niż żałosną, słabą istotą. Wiedział o tym od dawna. I tak bardzo starał się przed sobą udawać, że nie wie.
Po prostu milczał, bo tak naprawdę przecież wcale nie był pewny siebie, doświadczony, lepszy od innych...
Ból przeszył go tak niespodziewanie; Paul całą siłą woli powstrzymał się od krzyku. Tego cierpienia nie dało się opisać słowami. Nie, pomyślał, najbardziej upokarzające jest to, że muszę teraz błagać cię o litość. Nawet nie pamiętał, kiedy upadł na podłogę. Zaciskał tylko zęby, powtarzając sobie w duchu, iż nie da jej tej satysfakcji, nie da jej usłyszeć swojego jęku. Tym trudniej było ścierpieć te regularnie powtarzające się uderzenia bólu, że wiedział, jak łatwo może je powstrzymać. Wystarczyło jedno, jedyne słowo... Jedno słowo, by stracić resztki godności. Godność? Czy w ogóle posiadał coś takiego? Leżąc przed nią na podłodze, z bólu skulony jak dziecko?
Walka na samym początku została skazana na porażkę. I po kilkunastu minutach maie mogła usłyszeć cichy, chrapliwy szept.
Chłopak odwołał swoje słowa.
Po prostu milczał, bo tak naprawdę przecież wcale nie był pewny siebie, doświadczony, lepszy od innych...
Ból przeszył go tak niespodziewanie; Paul całą siłą woli powstrzymał się od krzyku. Tego cierpienia nie dało się opisać słowami. Nie, pomyślał, najbardziej upokarzające jest to, że muszę teraz błagać cię o litość. Nawet nie pamiętał, kiedy upadł na podłogę. Zaciskał tylko zęby, powtarzając sobie w duchu, iż nie da jej tej satysfakcji, nie da jej usłyszeć swojego jęku. Tym trudniej było ścierpieć te regularnie powtarzające się uderzenia bólu, że wiedział, jak łatwo może je powstrzymać. Wystarczyło jedno, jedyne słowo... Jedno słowo, by stracić resztki godności. Godność? Czy w ogóle posiadał coś takiego? Leżąc przed nią na podłodze, z bólu skulony jak dziecko?
Walka na samym początku została skazana na porażkę. I po kilkunastu minutach maie mogła usłyszeć cichy, chrapliwy szept.
Chłopak odwołał swoje słowa.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Sunniva przyglądała się wijącemu się na podłodze chłopakowi z nieprzeniknionej twarzy.
- Taak... - przeciągała słowo - To rzeczywiście jest upokarzające... - powiedziała to cicho. Nie była do końca pewna czy Paul ją usłyszał. Czekała cierpliwie, aż wreszcie chłopak ją przeprosi, a gdy to nastąpiło, uśmiechnęła się do siebie. Uniosła rękę i przesunęła nią w powietrzu, a ciałem chłopaka przestały przemykać dreszcze. Ujście krwi leżącej na podłodze zostało zamknięte.
Maie przeciągnęła się.
-Wybacz, że to zrobiłam, ale ktoś musiał cię tego nauczyć. - powiedziała cicho. Podeszła do niego i usiadła obok na podłodze na klęczki. Oparła się ręką i spojrzała na jego twarz. - Podziwiam cię za to, że udało ci się udawać samym przed sobą taką pewność siebie. - powiedziała z ironią, po czym spojrzała gdzieś w górę. - Dalej cię boli? - uniosła brwi i spojrzała nań pytająco.
- Taak... - przeciągała słowo - To rzeczywiście jest upokarzające... - powiedziała to cicho. Nie była do końca pewna czy Paul ją usłyszał. Czekała cierpliwie, aż wreszcie chłopak ją przeprosi, a gdy to nastąpiło, uśmiechnęła się do siebie. Uniosła rękę i przesunęła nią w powietrzu, a ciałem chłopaka przestały przemykać dreszcze. Ujście krwi leżącej na podłodze zostało zamknięte.
Maie przeciągnęła się.
-Wybacz, że to zrobiłam, ale ktoś musiał cię tego nauczyć. - powiedziała cicho. Podeszła do niego i usiadła obok na podłodze na klęczki. Oparła się ręką i spojrzała na jego twarz. - Podziwiam cię za to, że udało ci się udawać samym przed sobą taką pewność siebie. - powiedziała z ironią, po czym spojrzała gdzieś w górę. - Dalej cię boli? - uniosła brwi i spojrzała nań pytająco.
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Ból ustał. Chłopak zamknął oczy i przez kilka chwil jego dusza wydawała się być zawieszona gdzieś daleko, w przestrzeni między światami. Powrót do rzeczywistości oznaczał konieczność stawienia jej czoła, a na to teraz Paul nie był gotowy. Czekał tylko, aż dziewczyna ponapawa się swoim zwycięstwem i zostawi go w spokoju. Czuł się dziwnie; miał ochotę, by ta chwila przeciągnęła się w nieskończoność, by nie musiał już nigdy otwierać oczu.
- Nie. Już nie boli. Ani trochę - powiedział cicho, po czym powoli, jakby oszołomiony wstał. Jego twarz nie wyrażała dokładnie niczego, choćby śladu jakichkolwiek emocji. Jak we śnie postąpił kilka kroków, podniósł swój instrument, po czym usiadł, opierając się o ścianę. Błękitne oczy wpatrzone w przestrzeń były puste i pozbawione wyrazu. Trzymał skrzypce blisko siebie, błądząc palcami po futerale. Nie chciał słyszeć własnych myśli. Nie chciał, by maie coś do niego powiedziała. Tylko upokorzenie i poniżenie pozostało dla niego odczuwalne.
- Nie. Już nie boli. Ani trochę - powiedział cicho, po czym powoli, jakby oszołomiony wstał. Jego twarz nie wyrażała dokładnie niczego, choćby śladu jakichkolwiek emocji. Jak we śnie postąpił kilka kroków, podniósł swój instrument, po czym usiadł, opierając się o ścianę. Błękitne oczy wpatrzone w przestrzeń były puste i pozbawione wyrazu. Trzymał skrzypce blisko siebie, błądząc palcami po futerale. Nie chciał słyszeć własnych myśli. Nie chciał, by maie coś do niego powiedziała. Tylko upokorzenie i poniżenie pozostało dla niego odczuwalne.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Uniosła brwi.
- No już nie rozwódź się tak nad sobą. - powiedziała wodząc wzrokiem za jego sylwetką - Zawsze jest lepsze jutro, które nie pamięta wczoraj! - powiedziała z uśmiechem, po czym wyciągnęła rękę w stronę jego skrzypiec, a po chwili coś chrupnęło. - Nie martw się, nie zepsułam ich, tylko naprawiłam. Były pęknięte.- powiedziała uspokajająco i podniosła się lekko. Podeszła do chłopaka, ale nie objęła go ramieniem. I tak wiedziała, że by ją odepchnął. Westchnęła.
Gdy usiadł tylko się w niego wpatrywała.
- I uwierz mi, ja nie jestem z tych, co napawają się swoim zwycięstwem nad drugą istotą. Nie mierz mnie swoją miarką... - powiedziała cicho.
- No już nie rozwódź się tak nad sobą. - powiedziała wodząc wzrokiem za jego sylwetką - Zawsze jest lepsze jutro, które nie pamięta wczoraj! - powiedziała z uśmiechem, po czym wyciągnęła rękę w stronę jego skrzypiec, a po chwili coś chrupnęło. - Nie martw się, nie zepsułam ich, tylko naprawiłam. Były pęknięte.- powiedziała uspokajająco i podniosła się lekko. Podeszła do chłopaka, ale nie objęła go ramieniem. I tak wiedziała, że by ją odepchnął. Westchnęła.
Gdy usiadł tylko się w niego wpatrywała.
- I uwierz mi, ja nie jestem z tych, co napawają się swoim zwycięstwem nad drugą istotą. Nie mierz mnie swoją miarką... - powiedziała cicho.
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zmienna kobieta, pomyślał z ironią, gdy chwilę po zadaniu mu niewyobrażalnego bólu, maie starała się go pocieszyć. Cóż, miała dobre chęci...
Pęknięte?! Zapominając o całej sprawie, chłopak błyskawicznie otworzył futerał, wyjął skrzypce i z chorobliwą dokładnością zbadał je, szukając ewentualnych uszkodzeń. Był to piękny, smukły instrument z ciemnego drewna o nietypowym, szkarłatnym połysku. Jakby na przekór opłakanemu wyglądowi Paula i jego wielokrotnie za dużemu ubiorowi, niezwykle zadbany; ni rysy, ni najmniejszego uszczerbku nie dało się na nim zobaczyć. Młodzieniec, choć zadowolony z wyniku inspekcji, nie rzekł nic i schował swoją własność z powrotem.
Nie słuchał teraz słów dziewczyny, nie dopuszczał do siebie własnych emocji. Rozsądniejsza część jego jaźni słusznie mówiła, iż jeśli zagłębi się teraz w to wszystko, chłopak znów zacznie zadręczać się najrozmaitszymi rzeczami; dla przykładu urojoną otyłością czy wyrzutami sumienia spowodowanymi swoim niegdysiejszym postępowaniem. Milczał więc dłuższą chwilę.
- Panna raczy mi wybaczyć moje niegodne względem jej zachowanie i haniebne słownictwo - odezwał się po chwili swym dawnym, oschłym tonem. Wręcz fascynujące stawało się obserwowanie, jak po raz kolejny wznosi dookoła siebie szklane mury, chcąc odgrodzić się od zajść sprzed chwili; wierząc, że jeśli będzie zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało, sam o tym zapomni...
- Gdzie jesteśmy i jak się tu znaleźliśmy? - zapytał w niedługi czas potem, pragnąc upewnić się odnośnie sytuacji.
Pęknięte?! Zapominając o całej sprawie, chłopak błyskawicznie otworzył futerał, wyjął skrzypce i z chorobliwą dokładnością zbadał je, szukając ewentualnych uszkodzeń. Był to piękny, smukły instrument z ciemnego drewna o nietypowym, szkarłatnym połysku. Jakby na przekór opłakanemu wyglądowi Paula i jego wielokrotnie za dużemu ubiorowi, niezwykle zadbany; ni rysy, ni najmniejszego uszczerbku nie dało się na nim zobaczyć. Młodzieniec, choć zadowolony z wyniku inspekcji, nie rzekł nic i schował swoją własność z powrotem.
Nie słuchał teraz słów dziewczyny, nie dopuszczał do siebie własnych emocji. Rozsądniejsza część jego jaźni słusznie mówiła, iż jeśli zagłębi się teraz w to wszystko, chłopak znów zacznie zadręczać się najrozmaitszymi rzeczami; dla przykładu urojoną otyłością czy wyrzutami sumienia spowodowanymi swoim niegdysiejszym postępowaniem. Milczał więc dłuższą chwilę.
- Panna raczy mi wybaczyć moje niegodne względem jej zachowanie i haniebne słownictwo - odezwał się po chwili swym dawnym, oschłym tonem. Wręcz fascynujące stawało się obserwowanie, jak po raz kolejny wznosi dookoła siebie szklane mury, chcąc odgrodzić się od zajść sprzed chwili; wierząc, że jeśli będzie zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało, sam o tym zapomni...
- Gdzie jesteśmy i jak się tu znaleźliśmy? - zapytał w niedługi czas potem, pragnąc upewnić się odnośnie sytuacji.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Parsknęła mimowolnie śmiechem słysząc jego wypowiedź. Wiedziała, że może go to urazić, ale nie mogła się powstrzymać. Czy ten głupi człowieczek naprawdę jest niewyuczalny?
- Hmmm, wiesz, odkupiłeś już swoją winę. Nie sądzisz? - uniosła brwi i teatralnie położyła ręce na piersiach. Doprawdy! Zabawne istoty z tych ludzi, a ona zawsze myślała, że są tacy mądrzy. Gdy padło pytanie rozłożyła ręce.
- Jak się tu dostaliśmy? Przez moją głupotę oczywiście. - powiedziała z szerokim uśmiechem - Na drugie pytanie będzie mi odpowiedzieć trudniej. Jedyne co mogę powiedzieć o tym miejscu to że jest... brudne? Może cuchnące, straszne, niebezpieczne, nie dasz rady z niego wyjść. Yyy, mam wymieniać dalej? - starała się podtrzymywać optymistyczny nastrój, ale z tym facetem było to naprawdę trudne. Jeszcze do tego te myśli... Czemu on się nad sobą tak użala? No tak, przecież mogłaby zerwać wieź, ale ciekawiej jest dowiadywać się o jego odczuciach, o jego stosunku do niej i tym podobne.
Maie westchnęła i poderwała się do lotu. Kilkakrotnie okrążyła komnatę w poszukiwaniu jakichś wyjść. Zaczęła obmacywać ściany cal po calu... i wtem ściana się otworzyła. Sunn odsunęła się odruchowo. Ciekawe, czy polepszyła, czy pogorszyła ich sytuację? Za kamiennym otworem znajdowało się podziemne jezioro, które połyskiwało na czarno. Woda wydawała się być w nim... gęstsza?
- Hmmm, wiesz, odkupiłeś już swoją winę. Nie sądzisz? - uniosła brwi i teatralnie położyła ręce na piersiach. Doprawdy! Zabawne istoty z tych ludzi, a ona zawsze myślała, że są tacy mądrzy. Gdy padło pytanie rozłożyła ręce.
- Jak się tu dostaliśmy? Przez moją głupotę oczywiście. - powiedziała z szerokim uśmiechem - Na drugie pytanie będzie mi odpowiedzieć trudniej. Jedyne co mogę powiedzieć o tym miejscu to że jest... brudne? Może cuchnące, straszne, niebezpieczne, nie dasz rady z niego wyjść. Yyy, mam wymieniać dalej? - starała się podtrzymywać optymistyczny nastrój, ale z tym facetem było to naprawdę trudne. Jeszcze do tego te myśli... Czemu on się nad sobą tak użala? No tak, przecież mogłaby zerwać wieź, ale ciekawiej jest dowiadywać się o jego odczuciach, o jego stosunku do niej i tym podobne.
Maie westchnęła i poderwała się do lotu. Kilkakrotnie okrążyła komnatę w poszukiwaniu jakichś wyjść. Zaczęła obmacywać ściany cal po calu... i wtem ściana się otworzyła. Sunn odsunęła się odruchowo. Ciekawe, czy polepszyła, czy pogorszyła ich sytuację? Za kamiennym otworem znajdowało się podziemne jezioro, które połyskiwało na czarno. Woda wydawała się być w nim... gęstsza?
- Pani Losu
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 649
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Wtem czarną powierzchnię jeziora zalała fala blasku. W nagłej eksplozji płomieni zjawiła się postać - rosły mężczyzna w zbroi. Woda zgęstniała na tyle, że przez chwilę utrzymywała jego ciężar, pozwalając mu zrobić kilka kroków, jednak po paru sekundach ogień zniknął bez śladu, a smolista ciecz powróciła do swojej pierwotnej konsystencji, pochłaniając sanginera.
Cengreth został przeniesiony przez chaotyczne wyładowanie magii, którą to magią najwyraźniej zbytnio się przesyciło ognisko rozpalone w stworzonej przez Lentira jaskini. Teraz znalazł się na środku czarnego, podziemnego jeziora. Mężczyzna z pewnością nie mógł się tego spodziewać, a zaskoczenie to nie działało obecnie na jego korzyść. Podobnie jak zbroja, którą miał na sobie. Krótko mówiąc - tonął.
Cengreth został przeniesiony przez chaotyczne wyładowanie magii, którą to magią najwyraźniej zbytnio się przesyciło ognisko rozpalone w stworzonej przez Lentira jaskini. Teraz znalazł się na środku czarnego, podziemnego jeziora. Mężczyzna z pewnością nie mógł się tego spodziewać, a zaskoczenie to nie działało obecnie na jego korzyść. Podobnie jak zbroja, którą miał na sobie. Krótko mówiąc - tonął.
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Maie patrzyła z szeroko otwartymi oczami na to, co działo się przed nią. Kto u licha wrzucił tu tego człowieka? Te płomienie, a może jakieś wyładowanie magi... Chwilę trwała w otępieniu, gdy nagle uświadomiła sobie, że istota, która przed chwilą wylądowała w wodzie teraz się topi. Wzdrygnęła się i szybko poleciała w tamtą stronę. Niestety człowiek już zniknął pod powierzchnią wody. Przygryzła wargę i wskoczyła w ciemną toń. Pod wodą się zmieniła. Teraz zamiast nóg miała mocny, syreni ogon, a skrzydła zniknęły. Otworzyła oczy, które przesłaniała teraz cienka błona. Wreszcie dojrzała opadającego powoli na dno człowieka. Podpłynęła do niego i złapała go za ramiona. Do diabła! Czemuż on jest taki ciężki? Nie ma to jak zbroja... Kilka razy mocniej machnęła ogonem i zaraz potem znaleźli się na powierzchni. Szybko podpłynęła z nim do brzegu.
Krzyknęła w bezsilności.
- Nie mogę się teraz przemienić! Nie mam zamiaru tracić mojej mocy i kończyć istnienia...- powiedziała cicho. Wciągnęła się kawałek na brzeg tak, by ogon dotykał jednak wody. Co robić, co robić... On nie oddycha! Przymknęła na chwile oczy i usiłowała się uspokoić. Spróbuj użyć mózgu!
- No dobrze, do tego nie potrzebna mi moja moc...- powiedziała do siebie cicho i pstryknęła palcami znów uruchamiając drogi oddechowe mężczyzny, który nagle zaczął kaszleć, wypluwając czarną wodę.
-Hmmm... No dobrze. Zastanawiam się tylko jak długo będę musiała czekać, by znowu powrócić do normalnej formy. - wskazała brodą na swój ogon uśmiechając się krzywo
Krzyknęła w bezsilności.
- Nie mogę się teraz przemienić! Nie mam zamiaru tracić mojej mocy i kończyć istnienia...- powiedziała cicho. Wciągnęła się kawałek na brzeg tak, by ogon dotykał jednak wody. Co robić, co robić... On nie oddycha! Przymknęła na chwile oczy i usiłowała się uspokoić. Spróbuj użyć mózgu!
- No dobrze, do tego nie potrzebna mi moja moc...- powiedziała do siebie cicho i pstryknęła palcami znów uruchamiając drogi oddechowe mężczyzny, który nagle zaczął kaszleć, wypluwając czarną wodę.
-Hmmm... No dobrze. Zastanawiam się tylko jak długo będę musiała czekać, by znowu powrócić do normalnej formy. - wskazała brodą na swój ogon uśmiechając się krzywo
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Zignorował dalsze słowa dziewczyny. Zachowywała się wobec niego tak... poufale. Jakby się znali, a przecież było zupełnie przeciwnie.
Sam czuł się zmęczony i przez całą sprawę również zły. Nie miał nic w ustach od dwóch dni, a pić chciało mu się coraz bardziej - co nie zmieniło faktu, że za nic w świecie nie tknąłby wody z jeziora, które właśnie odkryła dziewczyna. Charakterystyczna, lekko gryząca woń płynąca od strony toni całkowicie utwierdziła Paula w przekonaniu, że ciecz ma silne właściwości toksyczne. Tym bardziej zdziwił się, kiedy dziewczyna w nią zanurkowała, tylko dlatego, że jakiś idiota okazał się na tyle nieostrożny, by tam wpaść. Co prawda sam Vollar również nie tak dawno wykazał się nieostrożnością, ale... cóż. On to on, czyż nie?
Sceptycznie przyglądał się maie, gdy wypłynęła na brzeg pod zgoła inną postacią.
- Nie chciałbym panny martwić - mruknął cicho - Ale jeśli tym oddychała, może mieć poważne kłopoty w bardzo prędkim czasie.
Faktycznie, zasychająca ciecz stawała się dziwnie... kleista. Oj, jeśli zaschnie w drogach oddechowych tej dwójki, mogą mieć nielichy problem.
Sam czuł się zmęczony i przez całą sprawę również zły. Nie miał nic w ustach od dwóch dni, a pić chciało mu się coraz bardziej - co nie zmieniło faktu, że za nic w świecie nie tknąłby wody z jeziora, które właśnie odkryła dziewczyna. Charakterystyczna, lekko gryząca woń płynąca od strony toni całkowicie utwierdziła Paula w przekonaniu, że ciecz ma silne właściwości toksyczne. Tym bardziej zdziwił się, kiedy dziewczyna w nią zanurkowała, tylko dlatego, że jakiś idiota okazał się na tyle nieostrożny, by tam wpaść. Co prawda sam Vollar również nie tak dawno wykazał się nieostrożnością, ale... cóż. On to on, czyż nie?
Sceptycznie przyglądał się maie, gdy wypłynęła na brzeg pod zgoła inną postacią.
- Nie chciałbym panny martwić - mruknął cicho - Ale jeśli tym oddychała, może mieć poważne kłopoty w bardzo prędkim czasie.
Faktycznie, zasychająca ciecz stawała się dziwnie... kleista. Oj, jeśli zaschnie w drogach oddechowych tej dwójki, mogą mieć nielichy problem.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
- Cengreth
- Szukający drogi
- Posty: 28
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Pradawny - Sanginer
- Profesje:
Kaszlnął kilka razy i gwałtownie przekręcił się na bok, wypluł to co pozostało mu jeszcze w ustach w postaci tej ohydnej, czarnej wody. Nie słyszał co mężczyzna mówił, bo on wtedy zagłuszył go swoim kaszlem. Kaszlnął jeszcze kilka razy, i popatrzył na dziewczynę obok, ona miała ogon? Nigdy czegoś takiego nie widział, a więc to ona musiała go uratować.
- Dziekuję - Wysapał i rzucił przelotne spojrzenie człowiekowi. Cengreth, po chwili wstał, rozejrzał się i popatrzył na siebie. Jego zbroja była na nim. Miecz, na plecach. Zdziwił się że dziewczyna zdołała go wyciągnąć, jak on razem z całym tym opancerzeniem, musiał być dość ciężki... W jednym momencie zaczął kaszleć, poczuł jakiś dziwny ucisk w gardle. I chociaż nie słyszał, co chłopak mówił, zgadywał, że była to wina tej wody. To wyglądało jakby się zakrztusił, ale mogło to być bardziej niebezpieczne. Osunął się na kolana dalej kaszląc...
- Dziekuję - Wysapał i rzucił przelotne spojrzenie człowiekowi. Cengreth, po chwili wstał, rozejrzał się i popatrzył na siebie. Jego zbroja była na nim. Miecz, na plecach. Zdziwił się że dziewczyna zdołała go wyciągnąć, jak on razem z całym tym opancerzeniem, musiał być dość ciężki... W jednym momencie zaczął kaszleć, poczuł jakiś dziwny ucisk w gardle. I chociaż nie słyszał, co chłopak mówił, zgadywał, że była to wina tej wody. To wyglądało jakby się zakrztusił, ale mogło to być bardziej niebezpieczne. Osunął się na kolana dalej kaszląc...
- Sunniva
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 82
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Mai lasu
- Profesje:
- Kontakt:
Sunn także zauważyła lepkość tej substancji. Mimo że starała się nie otwierać ust pod wodą, substancja dostała się do jej układu oddechowego. Zakaszlała i chrząknęła. To uczucie nie należało do najprzyjemniejszych. Lepka maź zatykała jej krtań, powoli zaczynało jej brakować tlenu. Spojrzała na mężczyznę, któremu dopiero co pomogła i wyciągnęła ku niemu rękę. W ten sposób udrożniła jego system oddechowy. Teraz jednak ją samą złapał okropny kaszel i samej sobie nie była w stanie pomóc.
- Paul...- powiedziała cicho. Nie przejmowała się teraz tym, że chłopak nie zdradzał jej głośno swojego imienia - Użyj do diabła magii. Woda to to do końca nie jest, ale to zadziała... - mówiła coraz słabiej. Złapała się za gardło, starając się zaczerpnąć powietrza. Gorączkowo myślała tylko Zachowaj przytomność. Nie mdlej teraz! Nie teraz! Musisz się... zamknęła oczy i osunęła się na ziemie. Teraz jej los był w rękach chłopaka.
- Paul...- powiedziała cicho. Nie przejmowała się teraz tym, że chłopak nie zdradzał jej głośno swojego imienia - Użyj do diabła magii. Woda to to do końca nie jest, ale to zadziała... - mówiła coraz słabiej. Złapała się za gardło, starając się zaczerpnąć powietrza. Gorączkowo myślała tylko Zachowaj przytomność. Nie mdlej teraz! Nie teraz! Musisz się... zamknęła oczy i osunęła się na ziemie. Teraz jej los był w rękach chłopaka.
- Paul
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Stał i przyglądał się dwójce chłodno. Oj, bardzo chłodno. Cóż za altruizm, pomyślał z ironią, przypatrując się, jak dziewczyna uzdrawia całkowicie obcego mężczyznę kosztem własnego dobra. Aż trudno było uwierzyć w okrucieństwo, któym tak niedawno się wykazała.
- Słucham? - ton miał chłopak nadzwyczaj ostry - Skąd znasz moje imię i dziedziny magii, jakimi się posługuję?
Nie dane mu było jednak usłyszeć odpowiedzi, bowiem maie zemdlała. Paul nie ruszył jej od razu na pomoc; przypatrywał się ze ściągniętymi brwiami. Gdyby nie to, że naprawiła jego skrzypce, najprawdopodobniej by ją teraz porzucił; ze swą spaczoną moralnością niekiedy stawiał instrument ponad ważniejsze sprawy.
Przyszła mu do głowy pewna myśl. Czyżby nieudacznicy, z których grona odszedł, ciągle nie dawali sobie spokoju? Znał tam kobiety potrafiące zmieniać postać i skrywające brutalność pod pogodną maską. Czyżby miał przed sobą którąś z tamtych demonic?
Czego mogą jeszcze ode mnie chcieć? Nie widział żadnego celu dla takiego postępowania, ale... ostrożność nie zawadzi.
Skoncentrował się; skupił myśli na zasychającej, czarnej cieczy w gardle dziewczyny. Magią przyciągnął zawartą w niej wodę ku sobie. Wypłynęła ona powoli z ust nieprzytomnej. W jej krtani pozostał jeszcze wywołujący podrażnienie czarny pył; należało się go szybko pozbyć, ale do tego trzeba już było maie obudzić. Paul szarpnął ją za ramiona w mało delikatny sposób, choć jego znikoma siła znacznie złagodziła efekt.
- Słucham? - ton miał chłopak nadzwyczaj ostry - Skąd znasz moje imię i dziedziny magii, jakimi się posługuję?
Nie dane mu było jednak usłyszeć odpowiedzi, bowiem maie zemdlała. Paul nie ruszył jej od razu na pomoc; przypatrywał się ze ściągniętymi brwiami. Gdyby nie to, że naprawiła jego skrzypce, najprawdopodobniej by ją teraz porzucił; ze swą spaczoną moralnością niekiedy stawiał instrument ponad ważniejsze sprawy.
Przyszła mu do głowy pewna myśl. Czyżby nieudacznicy, z których grona odszedł, ciągle nie dawali sobie spokoju? Znał tam kobiety potrafiące zmieniać postać i skrywające brutalność pod pogodną maską. Czyżby miał przed sobą którąś z tamtych demonic?
Czego mogą jeszcze ode mnie chcieć? Nie widział żadnego celu dla takiego postępowania, ale... ostrożność nie zawadzi.
Skoncentrował się; skupił myśli na zasychającej, czarnej cieczy w gardle dziewczyny. Magią przyciągnął zawartą w niej wodę ku sobie. Wypłynęła ona powoli z ust nieprzytomnej. W jej krtani pozostał jeszcze wywołujący podrażnienie czarny pył; należało się go szybko pozbyć, ale do tego trzeba już było maie obudzić. Paul szarpnął ją za ramiona w mało delikatny sposób, choć jego znikoma siła znacznie złagodziła efekt.
poczekaj, poczekaj no
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
już ja cię urządzę
powtarzasz to
to wszystko co robię
już mam cię dość
tych oczu pustych
poczekaj zaraz zbiję lustro
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość