Re: [Gospoda]Spotkanie w gospodzie
: Pon Lis 21, 2011 5:49 pm
Kesay jechała samotnie przez ciemne ulice miasteczka. W czarnym płaszczu, na czarnym koniu była prawie niewidoczna. Obok kopyt konia sunął cicho jak cień, jej czarny wilk Ven. Półelfka zamierzała zatrzymać się w jednej z pobliskich gospód.
Wtem z mroku ulicy wyłonił się podniszczony szyld: "Pod Sumem i Sumakiem". Tam przenocuję, pomyślała Kesay. Lecz najpierw kolacja. Głodna była jak wilk. Dziewczyna zachichotała cicho, myśląc o Venie.
Wprowadziła konia do małej stajni, w której stał już jeden gniady koń. Cień chyba ucieszył się z towarzystwa. To dobrze, pomyślała Kesay.
Z Venem u boku otworzyła drzwi gospody. Na chwilę oślepiona światłem, poczuła najpierw zapach świeżo parzonej kawy i dym z licznych fajek. Mimo to lokal wydał jej się czysty i zadbany na swój sposób. Podeszła do gospodarza i zamówiła coś do jedzenia oraz kawę. Poprosiła też kawał tłustego mięsa dla Vena, w którego stronę gospodarz co chwilę patrzył z lękiem.
- Nie ma się czego bać, proszę pana. - powiedziała z uśmiechem, którego mężczyzna nie mógł zauważyć pod głębokim kapturem. Facet spojrzał na nią ze zdziwieniem. Pewnie myślał, że jestem mężczyzną, pomyślała Kesay, jak zwykle.
Czekając na kolacje Półelfka zaczęła rozglądać za wolnym miejscem. Lecz w zatłoczonym lokalu nie mogła takiego dostrzec. Wtem zauważyła jedno krzesło w kącie sali. Niestety, stolik był zajęty. Trudno, pomyślała Kesay i ruszyła w tamtą stronę.
Wtem z mroku ulicy wyłonił się podniszczony szyld: "Pod Sumem i Sumakiem". Tam przenocuję, pomyślała Kesay. Lecz najpierw kolacja. Głodna była jak wilk. Dziewczyna zachichotała cicho, myśląc o Venie.
Wprowadziła konia do małej stajni, w której stał już jeden gniady koń. Cień chyba ucieszył się z towarzystwa. To dobrze, pomyślała Kesay.
Z Venem u boku otworzyła drzwi gospody. Na chwilę oślepiona światłem, poczuła najpierw zapach świeżo parzonej kawy i dym z licznych fajek. Mimo to lokal wydał jej się czysty i zadbany na swój sposób. Podeszła do gospodarza i zamówiła coś do jedzenia oraz kawę. Poprosiła też kawał tłustego mięsa dla Vena, w którego stronę gospodarz co chwilę patrzył z lękiem.
- Nie ma się czego bać, proszę pana. - powiedziała z uśmiechem, którego mężczyzna nie mógł zauważyć pod głębokim kapturem. Facet spojrzał na nią ze zdziwieniem. Pewnie myślał, że jestem mężczyzną, pomyślała Kesay, jak zwykle.
Czekając na kolacje Półelfka zaczęła rozglądać za wolnym miejscem. Lecz w zatłoczonym lokalu nie mogła takiego dostrzec. Wtem zauważyła jedno krzesło w kącie sali. Niestety, stolik był zajęty. Trudno, pomyślała Kesay i ruszyła w tamtą stronę.