Astron-Oris[Astron - oris] Turniej

Stolica państwa Lirien, należy najprawdopodobniej do największych grodów całych stepów wschodnich. Zbudowana za czasów Trójkorony. Łączy ze sobą szyk , nowoczesną architekturę, dumę mieszkańców i ich proste aż surowe życie. Przez każdego z władców, miasto zostało zmienne i dobudowywane. Końcowy efekt jest imponujący. Miasto składa się z wielu dzielnic na siebie nachodzących, wysokich kamienic z charakterystycznymi głowami zwierząt, pałaców arystokratycznych rodów otoczonych ogrodami, oraz prostych drewnianych dworów wojowników.
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Astron - oris] Turniej

Post autor: Eohaid »

Tego dnia Astron-oris było bardziej zapchane niż zwykle, panował niezwykły ruch, kolorowe tłumy przesuwały się wąskimi uliczkami miasta. Kuglarze, połykacze ognia, tancerki, trubadurzy, wszyscy oni tłumnie napływali by zabawiać zebranych panów i damy oraz zarobić duże sumy. Nawet nocami miasto nie szło spać, rozświetlone światłami trwającej wielkiej uczty w Pałacu Dziewięciu Wież oraz hucznymi zabawami w tawernach i gospodach, w takim miejscu i czasie nikt nie czuł się samotny. Szczególnie nie po tym jak całe centrum miasta wygospodarowano dla kolorowych straganów, targowiska, blokującego prawie całkowicie przepływ ludzi.

Większość gości wysokiego rodu zaproszono do pałacu oraz okolicznych szlacheckich dworków. Szlachtę zbrojną oraz ziemna, ulokowano w centrum miasta wśród wysokich kamienic, domów kupieckich, pomniejszych dworków, najmniej zacnych zaś w gospodach. Najbardziej biedni wojownicy, wraz z cudzoziemskimi wojownikami, najemnikami i wszystkimi bohaterami chcącymi sprawdzić się w walce, ulokowani zostali po za murami miasta gdzie rozlokowano ich w okrągłych jurtach.

Na wschodniej stronie murów miasta zbudowano wysokie trybuny, z których wysoko urodzeni mogli oglądać turniej. Poniżej widniała ogrodzona ze wszystkich stron prostokątna arena gdzie miały odbyć się walki młodych wojowników dzisiejszego dnia. Oczywiście już teraz tłum kmieci, startujących wojowników, nowo przybyłych oblegali arenę rozmawiając głośno, opowiadając o liście startujących, ich możliwościach i umiejętnościach. Spory kawał z nimi stał stół gdzie siedzący za nim spisywali wojowników startujących i rozdawali kamienie z namalowanymi zwierzętami.

Dziś jednak to nie cały tłum wojowników przygotowujących się do pierwszych walk interesował tak bardzo mieszkańców Lirien, jak zobaczenie po raz pierwszy oficjalnie ich nowej pani - Arcyksiężnej Calisi an Valdegard. Z tego też tytułu wszyscy zbierali się, przepychając się byle tylko widzieć dobrze trybuny. Szczególnie, że na tych samych trybunach miała pojawić się cesarzowa Brawen. Pierwszym co ujrzeli to czerwony orszak, idący ku trybunom. Czerwone proporce ze złotym smokiem trzepotały na ostrym zimnym wietrze. Pogoda była typowa jak dla turniejów o tej porze, wietrzna, pochmurna, do tego słońce schowało się i nie wyglądało by miało się przejaśnić. Kolumna czerwieni przesunęła się aż do trybun i zatrzymała, z jej jakby wnętrza wyszły pojedyncze postacie wchodząc na schody. Pierwszą osobą, która pojawiła się na podwyższeniu i została zapowiedziana przez kolorowo ubranego herolda był Eohaid.

- Arcyksiążę Lirien, namiestnik w Nowo Brawen, pan na Lutien, Eohaid an Valdegard.
Kolejne słowa człowieka w kolorowym ubraniu rozbrzmiewały wśród zebranych:
- Arcyksiężna Calisi an Valdegard,
- Księżna Amelia an Valdegard,
- Księżniczka Triana Dalia Andriala,
- Lady Tantris an Anarloth,
- Lady Evanlyn an Eainstayn,
- Namiestnik Warthestar Orian an Varden,
- Książe Rouhan Elsigar an Anarloth wraz z żoną Storaddą.

Kolejne nazwiska padały powoli i dostojnie wyczytywane przez herolda, byli to przede wszystkim władcy dziewięciu marchii Lirien, przedstawiciele państw sojuszniczych oraz najbardziej znane nazwiska arystokratów. W końcu wszystkie ważne osobistości weszły już na długie trybuny. Cesarzowa Brawen weszła jako ostatnia, ubrana w tradycyjny strój ze swojego kraju. Jej suknia niezwykle wydekoltowana, lekka i opinająca skórę, oraz łaciate futro opinające się dookoła jej ramion, wyglądało dosyć dziwnie. Z drugiej strony krótkość jej stroju, ilość wycięć i prześwitów nie pozwalała wojownikom nie wpatrywać się w jej osobę. Poza nią, na trybuny weszło kilka dwórek oraz zbrojnych.

Na środek placu, weszli zbrojni i konnica stanowiące odziały Eohaida, zatrzymując się na środku i kłaniając panu. Przewodniczył im na czarnym potężnym koniu ubranym w zdobną, paradną uprząż Ellestill. Dziś prezentował się wyjątkowo, w długiej nowej kolczudze, zdobnym płaszczu, oraz odświętnej tunice. Przednie włosy miał spięte z tyłu i zaplecione w drobny warkocz, zaś z jego postawy zdawała się emanować pewność siebie i duma.

- Witajcie wszyscy zebrani! Moi goście, poddani, wojownicy, książęta - Eohaid wstał ze swojego miejsca podchodząc do szerokiej balustrady by wygłosić kilka słów do zebranych.
- Cieszy mnie widok tak licznego tłumu, mimo odległości, dawnych kłótni raduję się, że widzę was wszystkich tutaj. Nim zaczniemy jednak turniej, chciałbym powiedzieć ważną rzecz dla całego Lirien. Dzięki szczęściu danym od bogów, moja żona Calisi spodziewać się będzie dziecka. Następcy mojego tronu, tronu Lirien! - ostatnie słowa wykrzyknął i słusznie bo z dołu poderwały się głośne, chrapliwe okrzyki wojowników, część uderzała mieczami o tarcze, inni kołysali włócznie dzwoniąc i hałasując, jeszcze inni poderwali miecze do góry by wykrzyknąć imię władczyni. Kobiety klaskały, śmiały się, cały tłum oszalał, Eohaid odwrócił się zaś do swojej żony uśmiechając lekko dla zachęty.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Calisi była bardziej zdenerwowana niż na ślubie. Miała wrażenie, że na turniej zjechało chyba całe państwo. O dodatkowe nerwy przyprawiał ją jeszcze fakt iż Eohaid miał ogłosić na forum publicznym jej stan. W ciągu ostatnich trzech tygodni Calisi zaokrągliła się już na tyle, że nie dało się tego ukryć. Cały pałac już wiedział, w zasadzie więc słowa Eohaida miały tylko potwierdzić plotki. Mimo to arcyksiężna naprawdę się denerwowała. Nadal nie znała jeszcze lirieńskiego, w trzy tygodnie Evanlyn nie zdążyła nauczyć jej wiele. W dodatku przez ostatnie dni źle się czuła i Calisi w ogóle odłożyła lekcje z nią na bok. Nie znając więc ich języka wiedziała, że nie będzie w stanie nic powiedzieć, tak jak na ślubie. Nie czuła się z tym najlepiej, ale jak na razie nic nie mogła z tym zrobić. Mogła być i pokazać się poddanym, co niestety, mimo ambicji, musiało jej wystarczyć.

Kiedy tłum zaczął wiwatować, a Eohaid odwrócił się do niej uśmiechając, młoda arcyksiężna wstała. Jak zwykle dumna i spokojna podeszła do swojego męża by pokazać się tłumowi. Ubrana była w ciemnoczerwony płaszcz z białym futrem zamiast kołnierza oraz długą jasno czerwoną suknię ze złotymi zdobieniami. Jej śnieżnobiałe włosy splecione były po bokach w dwa warkocze połączone z tyłu w jeden gruby splot i ozdobione złotym diademem. Płaszcz Calisi targany przez wiatr odsłaniał jej zdobną suknię, która mimo luźniejszego związania rzemykami i tak opinała się na jej, już widocznym, brzuchu. Nikt więc nie mógł mieć już wątpliwości, że wkrótce na świat przyjdzie upragniony potomek rodu Valdegard. Calisi uśmiechnęła się i pomachała do wiwatującego tłumu. Po raz pierwszy poczuła, że to właśnie jest jej życie, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki całe zdenerwowanie zniknęło. Przechyliła się w stronę Eohaida by ten mógł ją objąć.
Awatar użytkownika
Amelia
Szukający Snów
Posty: 150
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amelia »

Amelia spokojna, dumna i opanowana pojawiła się na turnieju, jak przystało na siostrę arcyksięcia. W ciągu ostatnich trzech tygodni miała mnóstwo pracy. Udało jej się jednak w tym czasie ściągnąć do pałacu córki. Młodsza wyzdrowiała już całkiem, więc nie było powodu by dłużej z tym zwlekać. Amelia usiadła po lewej stronie od arcyksięcia. Ubrana była w ciemnofioletową suknię z białymi i srebrnymi zdobieniami. Jej płaszcz zaś był tradycyjnie koloru ciemnej czerwieni, tylko futro wokół kołnierza było srebrno-szare. Ciemne, długie włosy ze względu na wietrzną pogodę upięła w kok, tylko kilka bardzo długich loków zostało rozpuszczone i spływało jej na plecy. Jak przystało na księżną we włosy miała też w pięty wysoki, srebrny diadem.

Takie dni jak ten nie przyprawiały jej o szczególne zdenerwowanie - ot zwykły, a może niezwykły, ze względu na obecność młodej arcyksiężnej, turniej. Tak, czy inaczej Amelia nie miała powodów by odczuwać jakiś szczególny dyskomfort. Przynajmniej tak jej się zdawało. Aż do momentu w którym wyczytano nazwisko "an Varden"... Nikt jej nie powiedział, nikt nawet nie wspomniał. Nawet Eohaid, który znał ich historię. Nie dotarła do niej nawet najmniejsza plotka... A ona sama zupełnie nie pomyślała i była na siebie o to zła, że przecież musi się tu zjawić. Musi, w końcu był teraz przedstawicielem władzy. Spojrzała na niego kiedy wchodził na trybuny i uśmiechnęła się łagodnie, nie wiedziała, czy ją dostrzega, czy też nie, to było nieistotne. Miała wrażenie, że nic się nie zmienił, że ciągle jest tym samym młodym chłopakiem, którego znała. Mimo upływu lata, ogromu doświadczeń, całego dystansu do świata Amelia ciągle coś do niego czuła. Nigdy potem się już nie zakochała. Jej mąż był dobrym człowiekiem, wiernym małżonkiem i lojalnym wojownikiem, ale mimo to, nie kochała go, nie umiała. On z resztą też jej nie kochał. Byli udanym małżeństwem, nawet bardzo udanym, ale brakowało im uczucia. Tego uczucia, którym Amelia nadal darzyła Oriana.

Ciąg Dalszy: Amelia
Ostatnio edytowane przez Amelia 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Triana
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Triana »

To było nowe życie dla Triany, zupełnie nowe. O dziwo jednak szybko przyzwyczaiła się do niego, w dodatku było dla niej czymś miłym i fascynującym. Po długim czasie przebywania w lochu i ciągnącej się podróży odkąd znalazła się pod opieką siostry i niani świat znów nabrał dla niej kolorów. Traina w końcu stała się młodą, wesołą dziewczyną, ciekawą świata i chętną do nauki. Kiedy opowiedziała Calisi dokładniej o tym dlaczego ojciec zamknął ją w lochu arcyksiężna od razu wiedziała do kogo odesłać dziewczynę. Tym sposobem Triana trafiła w ręce Tantris, która została jej mistrzynią i nauczycielką. Takiego obrotu spraw Triana na pewno się nie spodziewała, ale było to chyba najlepsze co ją spotkało, w końcu miała kogoś, kto mógł nauczyć ją panowania nad swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami. Lekcje z Tantris były dla niej cudownym doświadczeniem, mimo, że nauczycielka bywała bardzo wymagająca. Triana bardzo polubiła Tantris, nigdy nie miała kogoś takiego, kogoś do kogo mogłaby przyjść, kogoś, komu mogłaby zaufać i opowiedzieć, że znów słyszy głosy, kogoś komu mogłaby powiedzieć, że się boi.

Turniej był dla niej ogromnym przeżyciem. Nigdy nie brała udziału w czymś takim, mimo to wyglądała na zadowoloną i przede wszystkim zaciekawioną wydarzeniami tego dnia. Ubrano ją w zwiewną, białą suknię, którą ozdobiono maleńkimi perełkami. Co było oczywistym wpływem Tantris. Ze względu na pogodę Triana miała na sobie również płaszcz w kolorze szarym, rzecz jasna z kołnierzem zrobionym ze srebrnego futra. Włosy spleciono jej po bokach w cztery drobne warkoczyki i spięto razem z tyłu głowy, resztę jasnych kosmyków zostawiono rozpuszczone. Oprócz tego jej włosy ozdobiono jeszcze wąskim, srebrnym diademem.

Ciąg Dalszy:Triana
Awatar użytkownika
Evanlyn
Kroczący w Snach
Posty: 226
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanlyn »

Evanlyn nie wiedziała, czy ma być zdenerwowana, czy szczęśliwa. Od trzech tygodni przebywała w pałacu i dotrzymywała towarzystwa Calisi. Z Elestilem widywała się bardzo rzadko. Ona miała swoje zajęcia, on musiał zająć się turniejem. Rozmowy z arcyksiężną i lekcje dawały jej poczucie, że jest potrzebna. O dziwo udało się jej nawet dojść do porozumienia z Tantris. Nie były wielkimi przyjaciółkami, ale też nie dochodziło między nimi do konfliktów i potrafiły ze sobą normalnie rozmawiać. Co uspokajało Evanlyn, która początkowo obawiała się zachowania młodej wiedźmy. W ostatnim czasie Evanlyn zdołała też załatwić jeszcze jedną sprawę. Pojechała bowiem do swojego dworu by szczerze porozmawiać z ojcem. Na szczęście, stary już wojownik nie zamierzał jej niczego bronić, ani popadać z kimkolwiek w konflikty, a zwłaszcza z córką, czy arcyksiążęcym namiestnikiem. Uznał, że to jej wybór i jej życie. Uprzedził ją tylko, że powinna na siebie uważać. Evanlyn była zadowolona z takiego obrotu spraw. Wszystko układało się dobrze i Iv czuła, że nie musi się niczego obawiać, ani o nic martwić. Do czasu... Od tygodnia bowiem Evanlyn czuła się nie najlepiej. Często robiło jej się słabo, wymiotowała, ciągle czuła się obolała i senna. Poprosiła nawet arcyksiężną by odłożyły na jakiś czas lekcje języka. Im dłużej trwały jej dolegliwości tym bardziej przekonywała się, że nie są one spowodowane żadną chorobą, a wręcz przeciwnie. Teraz była właściwie pewna, że jej samopoczucie wynika jednoznacznie z faktu, że jest w ciąży. Nie miała jednak jeszcze okazji powiedzieć o tym Elestilowi. W ostatnim tygodniu Iv nie widziała go ani razu, a nie zamierzała mówić mu o tym w liście.

Turniej był okazją by powiedzieć mu prawdę. Evanlyn czuła się nieco zagubiona wśród etykiety i tłumu, poza tym była zamyślona. Trudno jej było przecież nie rozmyślać na temat tego co zamierza powiedzieć Elestilowi, albo raczej jak zamierza mu to powiedzieć. Tego dnia Evanlyn mimo swojego dojrzałego wieku wyglądała niezwykle uroczo. Miała na sobie suknie, której kolor przypominał barwę złotych pereł. Całość zdobiły liczne, białe koronki i wstążki. Włosy kobiety po bokach zostały zebrane i zaplecione w osiem bardzo drobnych warkoczyków spiętych z tyłu głowy i zaplecionych dalej w jeden długi warkocz. Każdy drobny, boczny warkoczyk zdobiły natomiast malutkie, białe kwiaty. Reszta włosów Iv pozostała rozpuszczona, długie, złote fale opadały jej na plecy, a i w nich dostrzec można było wplecione, białe kwiaty. Całość dopełniał jasnobeżowy, długi płaszcz z szerokim kapturem, spięty dużą, złotą klamrą w kształcie róży. W dekolt Evanlyn spływał natomiast swobodnie klejnoty, który dostała od Elestila, a jeden z jej nadgarstków zdobiła bransoleta, którą również otrzymała od niego.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tantris ostatnie tygodnie spędziła na nauce i zapoznawaniu się z młodą Trianą. Po rozmowie z Amelią jej problemy zeszły nie co na dalszy plan. Choć faktycznie wieczorami często przychodziła do siostry arcyksięcia by rozmawiając z nią o mało ważnych sprawach haftować czy siedzieć głaskając Dzikule. Polubiła księżna, a w zasadzie bardziej utwierdziła się w przekonaniu dlaczego lubi tę niezwykła kobietę.Jej wpływ w zasadzie był widoczny, Tantris znów zaczęła cieszyć się życiem, żartować, śmiać się i ubierać na inne kolory niż szary. Zaskoczyło ją iż z nową damą Ellestilla, znalazła nawet wspólny język. Nie mogła powiedzieć żeby uwielbiała tą kobietę, ale jej wrodzona życzliwość i łagodność bardzo przypadła jej do gustu. Kolejnym zaskoczeniem był fakt że polubiła się z nową władczynią Lirien, troskliwie zajmując się jej zdrowiem.
Trochę jednak niecierpliwiła się na przyszły turniej, nie wiedziała dokładnie dlaczego, ale czuł że będzie wyjątkowy. W zasadzie była nie wiele razy, na takich ucztach i turniejach w swoim życiu. Kiedy jednak weszła dziś na trybuny uśmiechnęła się z radości, to było coś niezwykłego, usiadła na wyznaczonym jej miejscu, uśmiechając się ciepło do młodej Triany. Spojrzała dumnie na strój dziewczyny do którego wyglądu dołożyła wiele starań. I w zasiadła dumnie na niskim rzeźbionym krześle. Dziś był ubrana jak dawniej, w dopasowaną ciemno niebieską suknie, ozdobioną w kolorowe hafty, z dopasowanymi rękawami oraz dosyć szerokim dekoltem. W czarne włosy upięte w finezyjną fryzurę z tyłu głowy wpięte miała błękitne niezapominajki, oraz mały srebrny diadem na czole. Dodatkiem były zamiast rzemieni u rękawa i po bokach sukni, wplecenie również niebieskich wstążek. Na jasnej szyi wisiał prosty wisiorek, biały kamyk otoczony srebrem. W zasadzie cieszyła się z tego że tu jest.
Orian
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Orian »

Orian ostatnie dni pamiętał jako długą i żmudną podróż. Uwielbiał końskie przejażdżki, kilkudniowe wyjazdy, jednak ostatnie lata spędził głownie w jednym miejscu. Stolicy marchii Warthestar, którą zarządzał. Ta spora zmiana wiele wniosła do jego życia, zapomniał w zasadzie prawie zupełnie o swojej miłości, do Amelii przynajmniej tak mu się zdawało. Wyjazd do Astron - oris miał być odmianą w ciągłym ślęczeniu nad dokumentami i rozwiązywaniem sporów wysokich rodów arystokratycznych.
Jeszcze kiedy szedł ruszył za orszakiem arcyksięcia by dotrzeć do trybun, jego myśli oddawały się głównie zastanawianiem nad tym kto tym razem wygra turniej, jakie będą nagrody, czy arcyksiążę również wystąpi. Wtedy jednak padło imię " księżna Amelia" a on poczuł jak jego serce uderza mocniej, zaś krew odpływa mu z twarzy. Głośno wziął oddech i spojrzał właśnie w stronę trybun. Zobaczył jej uśmiechniętą twarz i poczuł ogromną radość i ekscytacje. Również się do niej uśmiechnął nie umiał by tego nie zrobić, a nawet lekko pokłonił głowę z szacunkiem. Zasiadł jednak na swoje miejsce, a koło nieco bogato ubrany książę marchii północnej z jasnowłosą żoną. Jeszcze raz spojrzał na kobietę, lekko wychylając się. Uśmiechnął się jeszcze raz była piękna jak zawsze o ile nie bardziej niż zwykle.. To będzie wspaniały turniej pomyślał, sam nie zdając sobie sprawy jak trafnie to określił.

Ciąg Dalszy: Orian
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Oszalałeś Tristan - rzekł z przejęciem przyjaciel mężczyzny.
- Może i oszalałem, ale czekałem pięć lat i teraz jest moja jedyna szansa, nie zamierzam tego zaprzepaścić - odpowiedział Tristan.
- Naprawdę oszalałeś! Zastanów się, masz jeszcze czas. Jesteś kasztelanem, nie wojownikiem. Chcesz zrobić z siebie pośmiewisko? Bo jeśli tak, to uwierz mi, na pewno Ci się uda. A co jeśli cię odrzuci? W ogóle o tym pomyślałeś?
- A co jeśli tego nie zrobi? Co jeśli to naprawdę jest moja jedyna szansa? Co jeśli tego nie zrobię i do końca życia będę żałować? Już wystarczająco długi czas siedziałem zamknięty i udawałem, że nic się nie dzieje i co mi z tego przyszło? Wyszła za mąż. Drugi raz nie zamierzam czekać i udawać, że nic nie czuję.
- Ty naprawdę myślisz, że ona Cię przyjmie? Była żona wojownika? Skrybę? Jesteś głupcem.

Tristan nie odpowiedział już ani słowem. Nie zamierzał się z nim kłócić, nie dzisiaj. Podjął już decyzję i nie brał nawet pod uwagę możliwości wycofania się z turnieju. Fakt, był skrybą, kasztelanem, w dodatku arcyksiążęcym, większość życia spędził w pałacu, ale umiał walczyć. Na pewno nie tak dobrze jak prawdziwi wojownicy, ale na tyle by iść, stanąć przed Tantris i poprosić ją o możliwość walki za nią w turnieju.

Na główny plac turniejowy wjechali wszyscy wojownicy, którzy mieli wystąpić tego dnia, by się zaprezentować. Młody kasztelan na swoim rumaku wjechał razem z resztą na plac, ubrany w niebieskie barwy - barwy Tris. Rzecz jasna, właśnie jako kasztelan łatwo mógł się dowiedzieć, jak będzie tego dnia ubrana dama jego serca. Jedyne czego się bał w tej chwili, to tego, że Tantris go odrzuci. Gdyby w tej chwili myślał i nie zaślepiała go miłość do niej z pewnością by się wycofał. Sam nie wiedział, czy kieruje nim odwaga, czy głupota. Pewien był jednak, że musi to zrobić, nawet jeśli miałby się stać pośmiewiskiem całego Lirien.

Głos herolda odbił się w jego głowie dziwnym echem, kiedy usłyszał, że właśnie zostało wyczytane jego nazwisko. Miał walczyć pierwszy. Miał walczyć pierwszy? Poczuł się jakby ktoś uderzył go młotem kowalskim w głowę. I oto nadszedł moment, który miał zaważyć o jego losach. Były tylko dwie możliwości, albo wieki sukces, albo koszmarna porażka, która zamknie go upokorzonego w murach pałacu na wiele lat.

Teraz nie było już odwrotu. Tristan spiął konia i bez zbędnego wahania i czekanie podjechał do trybun, do miejsca w którym siedziała Tantris. Skłonił się w stronę pary arcyksiążęcej. Miał wrażenie, że jego żołądek skulił się i stał w tej chwili tak mały jak to tylko możliwe. Poczuł, że krew odpływa mu z dłoni, które w jednej chwili stały się lodowate.

- Lady Tantris - skłonił się w stronę kobiety - czy pozwolisz, abym walczył o Ciebie, w Twoich barwach?
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Pierwszym co rozerwało absolutną ciszę ,która zapadła na trybunach i całym placu był koszmarny prześmiewczy śmiech który wydobywał się z gardeł starych weteranów. Dołączyły do nich kolejne, arcyksiążę nawet lekko odchylił się w stronę żony próbując zdławić śmiech. Cała trybuna trzęsła się ze śmiechu, jedyny osobami wciąż poważnymi była kobiety oraz namiestnik Warthestar. Tantris zbladła, jeśli cokolwiek mogło się wydarzyć to na pewno nie to. Przecież to był kasztelan ! Znała go, zwykle witali się ze sobą i odchodzili i to od wielu lat. Do jej uszu jakby z daleka doszły głosy śmiechu, rozejrzała się nie pewnie, przestraszona i zupełnie zdezorientowana. Być może właśnie ten śmiech i niewyraźna mina mężczyzny, bądź co bądź bardziej odważnego niż sam Ellestill kiedykolwiek w życiu, zmobilizowały ją do podjęcia decyzji.
Wstała prostując się dumnie i odwiązując największą z wstążek z włosów, podeszła do brzegu trybuny. Spojrzała w oczy mężczyzny uśmiechając się ciepło. Nachyliła się ku niemu, tak naprawdę zrobiło jej się go żal, nie miał szans i dobrze o tym wiedziała. Kilka czarnych loków, uwolnionych przez wstążkę tańczyło teraz na wietrze.
- Panie - jej głos uwiązł jej w krtani
- Nie musisz walczyć, okazałeś dziś swoją wyjątkową odwagę - szepnęła cicho, nadal jednak trzymała wstążkę w dłoni. - Ci ludzie i tak niedocenianą tego coś uczynił. Jednak dla mnie już teraz wygrałeś ten turniej.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan miał wrażenie, że zaraz spadnie z konia, albo zrobi coś o wiele gorszego. Wszędzie wokół było słychać śmiech, okropny śmiech, którego przecież się spodziewał, ale mimo to sprawiał, że czuł się jakby przeszywały go dziesiątki włóczni. Czas stanął w miejscu, jakby oprócz śmiechu i jego na placu nie było już nic. Wtem ku zdziwieniu wszystkich, włącznie z Tristanem zobaczono jak Tantris wstaje i podchodzi do kasztelana, tudzież wojownika, odwiązując wstążkę z włosów. Tristan nie mógł uwierzyć własnym oczom, po prostu nie wierzył, słysząc śmiech był pewien, że i Tris go wyśmieje, obrzuci takim samym spojrzeniem, jak wszyscy, w głębi duszy jednak wierzył, że będzie inaczej. Mimo to, kiedy zobaczył podchodzącą Tantris poczuł, że serce mu się zatrzymuje, a kiedy odezwała się do niego nie nadal nie wiedział, czy też się zgodzi, czy zawaha i odejdzie.

- Nie Pani, będę walczył, jeśli tylko mi pozwolisz - odrzekł krótko, stając bokiem i unosząc ramię, by Tantris mogła zawiązać na nim wstążkę.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Kobieta jeszcze raz spojrzała na niego, po czym głośno, nie patrząc na innych, rzekła:
- Panie Tristan - z trudem przypomniała sobie imię - Zezwalam abyś walczył w moich barwach
Mówiła to spokojnie i uroczyście. Na jej drobnej twarzy, pojawił się nieśmiały uśmiech, policzki lekko się zaczerwieniły. Czuła że zrobiło jej się teraz niezwykle gorąco i słabo. Pocałowała wstążkę po czym przywiązała ją mu do ramienia.
- Jedź i wygraj.
Wraz z jej słowami wszyscy zamilkli, zupełnie zastygając z głupimi minami na twarzach. Jakoś nikt nie dowierzał że Lady Tantris, dwórka arcyksiężnej, zechce przyjąć owego gryzipiórka za wojownika swojego serca.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Naprawdę myślał, że spadnie z konia. Nie wiedział czy z radości, czy ze zdziwienia, że tak się stało. Mało go obchodziło w tej chwili, czy zrobiło to z litości, czy z jakiś innych względów. Wiedział, że nie wygra, ale nie zamierzał się poddać. Nie teraz. Śmiech, który jeszcze przed chwilą rozbrzmiewał dookoła umilkł. Najwyraźniej nikt nie spodziewał się, że Tantris pozwoli mu walczyć. Nawet jego przyjaciel nie sądził, że tak się stanie. Cała sytuacja zaszokowała wszystkich. Tristan skłonił się jeszcze damie, po czym odjechał, wracając na plac, który miał stanowić pole walki.

Ku zdziwieniu wszystkich Tristan, z trudnościami, ale wygrał pierwszą walkę. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Do świadomości zebranych ledwo docierało, że ów kasztelan porwał się na taki monstrualny pomysł, a gdzie tu dopiero mówić o tym, by dotarło do nich, że wygrał. Sam z resztą był zdziwiony. Po pierwszej walce, kiedy to inny już wojownicy zajęli arenę, Tristan stał gdzieś z boku, pielęgnując swojego rumaka. Czuł, że w końcu zrobił coś, z czego będzie dumny, czego nie będzie żałował, nawet jeśli w następnej walce miałby przegrać. Zauważyła go, zauważyła to, że istnieje, pozwoliła mu za siebie walczyć, teraz miał nadzieję, ze wszystko będzie inaczej, że nie pozwoli jej już odejść.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tantris z coraz większą radością obserwowała pole walki, kiedy wygrał jej wojownik zaklaskała w dłonie wstając z krzesła. Jednak jej plan był teraz inny, zamierzała dowiedzieć się co zaroiło się w głowie kasztelana by walczyć o nią. W czasie przeryw między kolejnymi walkami młodych wojowników, przechyliła się w stronę Triany.
- Zaraz wrócę. - szepnęła
Wstała z krzesła i chwytając suknie w dłoń zeszła z trybuny. Towarzyszyły temu zdarzeniu zaciekawione spojrzenia obecnych ludzi. Przeszła z tyłu, wyszukując Tristana wśród tłumu. Zajmował się swoim koniem, czyszcząc go. Podeszła nie śmiało ku niemu.
- Czy...czy mogę wiedzieć skąd pomysł że chcesz walczyć za mnie panie ? - rzekła cicho, bez gniewu w głosie. Opuszczając prawie natychmiast głowę uciekając przed jego wzrokiem.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Zaskoczony Trista odwrócił się gwałtownie na głos Tantris prawie waląc głową w tarczę przytroczoną do siodła. Nie spodziewał się jej, nie miała pojęcia, że przyjdzie. Nie taki był plan, miał po prostu walczyć, miała go zauważyć, ale co potem? Tego sam nie wiedział, nie miał pomysłu co dalej. Przecież liczył się z tym, że się nie zgodzi. Ukłonił się przed nią oddają jej szacunek.

- Pani - rzekł pewnie, aż sam zaskoczony był tonem własnego głosu.
- Jesteś damą mojego serca, jakże mógłby za Ciebie nie walczyć - odpowiedział.
- Wiem, że jestem tylko kasztelanem, ale jak inaczej miałby pokazać Ci pani moje uczucia. Od pięciu lat miłuję Cię Pani, to moja jedyna szansa by pokazać Ci co czuję.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Kobieta podniosła wzrok, rozwarła szeroko oczy ze zdumienia, zabłysły na fiołkowo. Zbladła, po czym nabrała kolorów. Cofnęła się kilka kroków do tyłu, kładąc sobie prawą dłoń na piersi.
- Ale...ale... ja... - zabrakło jej słów, ledwo zdążyła z siebie wycisnął.
- Wybacz na chwilę - wyrzekła cicho odchodząc na bok. Przeszła szybkim krokiem nie wielką odległość. Świat wirował jej dookoła, serce łomotało w persi a ona nie mogła wycisnąć z siebie ni słowa. Przecież tego chciała, miłości, tego by nie czuć się samotnym, by ktoś ją pokochał. Ale... zawsze było jakieś ale. Próbowała się uspokoić, z nerwów zaciskała drobne dłonie na płaszczu. Pięć lat ! Pięć lat, znaczyło że kochał ją kiedy była z Ellestillem. Teraz w jej pamięci pojawiły się obrazy sprzed tamtego czasu, faktycznie było tak, był dla niej miły, troskliwy, starał się. Głośno wzięła oddech, raz kozie śmierć. Może odrzucić go i zostać sama lub pozwolić mu i pokazać że jest jej wart. Ostra, gorąca krew odezwała się w niej, nie wiele myśląc odwróciła się, ruszyła ku niemu. Szła spokojnym krokiem ku niemu, choć w jej głowie rodził się już plan.
- To wyjątkowe panie że ... tam mocno mnie kochasz. Chciałam ci podziękować za wygraną walkę, jeśli pozwolisz.
Mówiła ciepło, ba lekko finezyjnie. Przybliżyła się ku niemu i pocałowała nieśmiało w usta.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan oniemiał, chciał do niej podejść, objąć ją. Widział przecież, że jest jej słabo. Nie zdążył jednak.Tantris po krótkiej chwili wróciła. Bał się, że zaraz odejdzie, że uderzy go w twarz za jego śmiałość. Bał się, że właśnie zaprzepaścił swoją szansę będąc szczerym. Ale cóż innego miał powiedzieć? Musiał wyznać jej w końcu swoje uczucia, musiał. Zbyt długo to trwało, zbyt długo. Teraz miał jedyną ku temu okazję. Przyszła do niego, z własnej woli. Przyszła, zapytała go czemu to zrobił, musiał więc jej odpowiedzieć. Nie zamierzał kłamać. Tego co stało się dalej nie spodziewał się jeszcze bardziej niż całej reszty. Nie mógł uwierzyć, że go pocałowała. Po tylu latach tęsknoty za nią, po czasie, kiedy pewien był iż nic już nie pozwoli mu jej tknąć, kiedy w końcu zdobył się na odwagę otrzymał nagrodę jakiej się nie spodziewał. Oddał jej delikatny pocałunek, jego dłonie nawet objęły ją w pasie. Nie przyciągnął jej jednak do siebie, jakby była się, że ucieknie, że się przestraszy.

- Pani - rzekł, kiedy ich usta odsunęły się od siebie - dla Ciebie stanę do walki nawet z samym arcyksięciem. To ja powinienem Ci podziękować pani, że pozwoliłaś mi walczyć za ciebie - nie mógł się powstrzymać, stała zbyt blisko niego, widział teraz dokładnie blask jej turkusowych oczu, mógł dostrzec każdą rysę jej twarzy. Położył jej delikatnie dłonie na policzkach.
- Jesteś Pani najpiękniejszą istotą na ziemi, spełnię wszystkie Twoje pragnienia. Kiedyś nie miałem odwagi wyznać Ci swoich uczuć, dziś jeśli tylko los zechce stanę za Ciebie do walki nawet z namiestnikiem, by udowodnić, że jestem Ciebie godzien.
Zablokowany

Wróć do „Astron-Oris”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość