Strona 1 z 1

List gończy

: Sob Wrz 03, 2011 2:05 pm
autor: Mesmer
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Mesmer, energicznie stawiając krok za krokiem i rozglądając się dookoła. Valladon. Dynamiczne miasto wielkich możliwości, gdzie każdy ma szansę rozwinąć skrzydła albo… mieć je przycięte. Na dwoje babka wróżyła. Kiedy tylko strudzeni wędrowcy wyszli na rozległy plac, wyłożony kolorowymi kramami i straganami, upiór zatrzymał się.
- Stąd pójdę już sam, Lori – zwrócił się do syreny. – Muszę udać się do głównej siedziby straży miejskiej, a tam lepiej, żeby cię nie widzieli w moim towarzystwie. Wcześniej nie byłem z tobą do końca szczery. Wystawiono za mną list gończy, jestem podejrzany o popełnienie kilku poważnych przestępstw w Trytonii. Przybyłem tu, żeby się oczyścić z oskarżeń. A przynajmniej spróbować. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się. - Tak czy inaczej, do zobaczenia. Życzę powodzenia w twoich poszukiwaniach. Jeśli się dobrze rozejrzysz, znajdziesz tu dużo miejsc, gdzie będziesz mogła zdobyć wiedzę magiczną. Szkoły magii, prywatni trenerzy, sklepy z zaklętymi księgami i przedmiotami. Masz w czym przebierać.
Wyciągnął rękę na pożegnanie.

Re: List gończy

: Sob Wrz 03, 2011 10:08 pm
autor: Lori
        Uścisnęła wyciągniętą rękę - zdążyła już poznać ten zwyczaj - po czym oddaliła się ulicą. Wahała się. Nie wiedziała, gdzie powinna iść. W końcu zdecydowała się na bibliotekę, gdzie nie potrzeba było do nauki kontaktu z ludźmi. Choć z drugiej strony wiedziała, że nie da się nauczyć wszystkiego z książek, od tego postanowiła zacząć. Idąc, pomachała jeszcze Mesmerowi, po czym zniknęła w budynku. Ciężkie drzwi szybko się za nią zatrzasnęły.

Ciąg dalszy: Lori

Re: List gończy

: Nie Wrz 25, 2011 8:43 pm
autor: Mesmer
Karczma, kilka godzin później

        Za dziesięć minut miała wybić północ. Powietrze w karczmie było gęste i zawiesiste od dymu fajkowego. Co jakiś czas dochodził do pomieszczenia powiew świeższego powietrza za sprawą nowych gości, którzy wchodząc do środka na kilka chwil uchylali drzwi.
Mesmer siedział przy barze, leniwie sącząc zawartość szklanki. Głośniejszy niż zwykle trzask zamykanych drzwi sprawił, że odruchowo podskoczył na krześle. A może sprawiła to treść zwoju, który leżał przed nim na kontuarze? W szczególności zaś liczba zer w liczbie, która widniała pod jego imieniem?
Strażniczka, z którą skontaktowała go Helena, nie miała dla niego zbyt wielu wesołych wieści. W tydzień po opuszczeniu Trytonii nagroda za jego schwytanie wzrosła dwukrotnie.
- Nie tracą czasu. – Podrapał się po karku.
Upiór złożył na cztery części swój własny list gończy, po czym włożył go do kieszeni płaszcza. Zabełtał kilkakrotnie mętnym trunkiem, podniósł szklankę do góry i przyjrzał się jej pod światło. Chrząknął, widząc białawy, wirujący osad niewiadomego pochodzenia. Wylał całą zawartość do gardła.
Na szczęście przed odejściem strażniczka przedstawiła mu też szansę na poprawę jego sytuacji. Małą. Niepewną. Niezwykle ryzykowną. Zawsze to jednak lepsze niż trwająca bez końca ucieczka przed siepaczami Alyssy czy łowcami nagród. Rzucił na podniszczony, odrapany kontuar odliczoną garść monet i skierował się do wyjścia.

Ciąg dalszy