Księstwo KarnsteinPrzystań w Varhelu - czas Nefalimów

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Po odpowiedzi dziewczyny Felippe przestał się gapić, chociaż dziwne uczucie go nie opuszczało. Najwyraźniej nie chciała z nim rozmawiać, a wykrycie jej aury było blokowane. Mai nie miał możliwości dowiedzenia się o niej czegokolwiek. Kiedy odeszła w stronę drzwi westchnął i rozejrzał się. Pomieszczenie przypominało teraz bardziej rzeźnię niż miejsce, w którym można zażyć kąpieli i odpoczynku. Nagle chłopakowi przestało się tam podobać. Podszedł do półeczki ze swoimi rzeczami, założył buty, biżuterię i przypiął w odpowiednich miejscach sztylety. Koszulę zostawił. Kąpiel w morzu nie przywróciła jej świeżości, jak to się stało w przypadku skórzanych spodni i butów. Jeszcze raz ogarnął wzrokiem pomieszczenie. Mimo wszystko czerwień prezentowała się dość elegancko na białych ścianach. O flakach już nie można było powiedzieć tego samego. Mai podjął decyzję. Chyba i tak więcej drani nie mogło przyjść w to miejsce - to byłoby co najmniej podejrzane, jakby ktoś podsyłał debili do zarżnięcia. Chociaż z drugiej strony, kto wie? Mało na tym świecie szaleńców..?

- Poczekam na zewnątrz - rzucił do towarzyszy kierując się w stronę głównego wejścia. W tym zaparowanym pomieszczeniu zdecydowanie brakowało podmuchów powietrza. Idąc przez korytarz Felippe zaczesał palcami mokre włosy do tyłu i związał je w luźny kucyk. W końcu dotarł do drzwi. Kiedy je uchylił, zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Poczuł, jak rześkie powietrze wypełnia jego płuca i od razu poczuł się lepiej. Przez zamknięte powieki zauważył zmianę w natężeniu światła. Otworzył oczy. Już wiedział, co zasłoniło mu promienie słońca. Przed wejściem stał czarny wielbłąd i wpatrywał się w maia. Felippe nie był pewien, czy to był wierzchowiec Medarda, czy może jakiś inny. Kto wie, może czarne wielbłądy były teraz modne w Karnsteinie? Tak czy inaczej spojrzenie zwierzaka było raczej pogardliwe. Chłopak dostał nauczkę, więc wolał nie irytować wielbłąda. Ominął go szerokim łukiem i usiadł na murku na przeciwko drzwi. Sierściuch nie drgnął nawet. Stał przy wejściu tak jak wcześniej żując coś obojętnie. Czekając na pozostałych, mai nie spuszczał go z oczu.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Naoki stał przy ladzie i niezbyt przychylnym okiem spoglądał na stojącego przed nim wąsatego złotnika. Nie rozumiał tego niskiego ludzika w średnim wieku. Nie dość że wszystkie wystawione rzeczy pochował do gablot to jeszcze miał jakieś problemy i nie chciał z nim handlować.
- Przyznaj się lepiej skąd żeś to ukradł! - Tyle tylko zrozumiał kotołak z wypluwanych przez złotnika słów. Potem jeszcze wyłowił jakieś obelgi i że zawoła strażników. Chłopiec zgarnął swoje skarby z lady i odsunął się gdy wąsacz chciał go złapać.
- Nie ukradłem tego.
- Ukradłeś! Wy zawsze kradniecie! Koty! Wszystkie jesteście takie same! Oddawaj to! - Mężczyźnie skończyła się ślina w ustach i teraz Nao rozumiał już większość jego słów. Od tych wrzasków zaczynała go boleć głowa. Oto był minus zbyt dobrego słuchu.
- Pchi, i kto tu jest złodziejem? To pan chce mi zabrać rzeczy. Do widzenia. - Chłopiec pośpiesznie opuścił lokal bo wąsacz już wyłaził zza lady. Nim człowiek zdołał dotrzeć do drzwi on był już na innej ulicy. Ba, po drodze zdążył jeszcze zabrać komuś bułkę. Wcinając pieczywo szedł spokojnym krokiem przez ulice Kupensztajnu.
To że zabrał komuś bułkę nie było oczywiście jego winą. Było to winą złotnika. Gdyby kupił od niego te złote cacka, to Nao miałby pieniądze i sam kupiłby sobie jedzenie. A tak...
Nie rozumiał z czym wąsaty miał problem. On sprzedawał, tamten kupował. I co w tym trudnego? Poza tym nie rozumiał także o co wszystkim chodziło z tym złodziejstwem. Przecież on nie kradł. Co było złego w zabraniu złotej bransoletki damie która go pogłaskała? Nic. Równowarta wymiana.
Tak sobie szedł i szedł... kątem oka dostrzegł znajomy błysk. Błysk odbijającego się w biżuterii słońca. Zmrużył oczy i ruszył wprost ku osobie która miała(jeszcze) ty błyskotki na sobie. Gdy był tuż-tuż za siedzącą na murku zatrzymał się. Postać wydawała się znajoma. Jednym skokiem znalazł się obok Felippe i i pochylił się tak, że miał przed sobą odwróconą do góry nogami twarz maia`.
- Miau? - Spytał ze zdziwieniem po czym zeskoczył z murku i stanął przed nim. Jego ogon zaczął kołysać się na boki gdy zastanawiał się, czy już kiedyś tego ktosia spotkał. Chyba tak. A może jednak nie?

(wiem że tak nie wolno ale nie będę do każdego wysyłał PW)

Nao jest w ludzkiej postaci
Ostatnio edytowane przez Naoki 12 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Karwel
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Karwel »

Karwel usiadł na ławie. Zastanawiał się ile bólu musiał czuć człek. Ale jego wina.
- No cóż. Kastracja.- zaśmiał się krasnal po czym wstał i odpalił fajkę.
http://img691.imageshack.us/img691/3197/karrrrrr.jpg Karwel bez hełmu.
http://fc02.deviantart.net/fs51/f/2009/311/a/e/ae56c118faa4dd4b40633e6c69ced1e0.jpg "Lekki" Strój Karwela( ten w stroju to nie on)
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Yasmerin nie zniosła morskiej podróży zbyt dobrze, odchorowując na pokładzie wszystkie trudy i stresy, których początek był w Brezenie, a końca nawet jeszcze do końca nie widziała. Nie była nawet w stanie określić, jak długo spędziła na statku. Doszła do siebie, kiedy jakieś szorstkie dłonie zaczęły nią gwałtownie potrząsać, a do uszu dobiegł irytujący głos niezadowolonego życiem człowieka - podróż się skończyła, czas zejść na brzeg. Wciąż nieco nieprzytomna zebrała swoje rzeczy i zeszła z nimi do portu, tam przyłączyła się do niej Lisiczka, prychając z urazą na opóźnienie. Yaśka wyszczerzyła do zwierzątka zęby.
- Też za tobą tęskniłam, paskudo.
Łasiczka fuknęła na nią i zanurkowała w wąskie uliczki. Havvok natomiast oddała komuś w porcie swoje manele i zajęła się kwestią Nefalimów, których w końcu należało wysłać na stepy. Następnie przyszło jej jeszcze rozmówić się z władzami portowymi w sprawie zwrócenia statków Ekradronowi, na czym zeszło jej znów nieco więcej czasu, niż by sobie tego mogła życzyć. Należało też spotkać się z paroma kontaktami i wysłuchać najświeższych informacji... Kiedy więc wreszcie zatrzymała się przed łaźnią przy Mamucie księcia Karnsteinu, zdołała już przejść przez tuzin rozmaitych rozmów i transakcji. Nie wydawała się jednak zmęczona, przeciwnie - praca jakby ją ożywiła. Nie zwróciła jednak większej uwagi na osoby znajdujące się pod wejściem do łaźni, choć jedna z tych osób wyraźnie była jej znajoma. Więc jednak Naoki także wybrał się na ziemie Karnsteinu, no proszę... Skinęła mu głową i obdarzyła lekkim uśmiechem, przechodząc obok, i zaraz zniknęła w drzwiach łaźni.
Powiedzmy, że spodziewała się zastanego widoku. Powiedzmy też, że nie wywarł na niej wielkiego wrażenia. Łasica wtargnęła tu chwilę wcześniej i opisała jej wcale dokładnie, jak ktoś zdołał uślicznić miejskie termy przed jej przybyciem. Nadal jednak faktem było, że Yas źle znosiła widok trupów, a wysokie prawdopodobieństwo poślizgnięcia się na czyichś flakach wcale nie poprawiało jej humoru. Omiotła spojrzeniem po kolei wszystkich wciąż żyjących, po czym zatrzymała je na Medardzie.
- Wszystko pod kontrolą? - krótkie pytanie by dowiedzieć się, czy nie będzie potrzebna jej interwencja.
Chwilowo zignorowała resztę towarzystwa, bo też i nie miała pojęcia, jakie jest ich nastawienie do wampira. Jeśli uzna to za stosowne, sam ją przedstawi. Zawsze był dobry w etykiecie, ona zaś specjalnie za tym nie przepadała. Łasica zręcznie wdrapała się po jej ubraniu na ramię, zaplatając cienki ogonek wokół szyi dziewczyny.
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Liwian obserwował, co działo się w łaźni. Zasadniczo kąpiel w krwi nieco go już znudziła. Owszem, może kiedyś jeszcze to powtórzy, ale póki co musi zatroszczyć się o nieco inne rzeczy. Mianowicie ubranie. Jedyny komplet, jaki posiadał był mokry i brudny. W takim wypadku należałoby pójść do sklepu i zakupić coś, co można wciągnąć na grzbiet. Czarodziej zaczął się zbierać do wyjścia z pomieszczenia.
- Oczywiście, jeżeli będę w stanie jakoś pomóc, chętnie podzielę się moją wiedzą - powiedział do Jen i ruszył w kierunku drzwi.
- Wybaczcie państwo, ale muszę szybko podejść do jakiegoś sklepu po suche ubrania - uśmiechnął się do zgromadzonych i wyszedł z łaźni. Przed budynkiem zobaczył Felippe, który siedział na murku. O nogi mężczyzny ocierał się kot, u którego Liwian wyczuwał aurę. Czarnowłosy doznał tego dnia wystarczająco nieprzyjemnych rzeczy, więc czarodziej w swoim dobrodziejstwie postanowił go ostrzec przed kotołakiem.
- Mój drogi przyjacielu - zaczął przedrzeźniając Felippe - na twoim miejscu uważałbym na tego kota, gdyż koty z aurą zazwyczaj nie wróżą nic dobrego. Następnie Liwian skierował się do sklepu, w którym zakupił nowe ubranie i wrócił pod budynek łaźni. Nie wszedł ponownie do środka, bo w suchych rzeczach było mu zbyt wygodnie. Siadł więc koło Felippe i czekał aż reszta towarzystwa również skończy zażywać kąpieli.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Gersen, dla którego podróż barką ze względu na natłok pracy była najbardziej męcząca, zupełnie rozpłynął się w powietrzu tuż po zejściu z łodzi. Nowe tereny były dla pirata słodkim wyzwaniem. W każdym mieście istniał człowiek, lub ich kilku, którzy prowadzili interesy poza prawem. Spotkania w ciemnych uliczkach, przemyt ludzi i towarów okraszony kwiatowym zapachem miejskich ścieków i koperty przekazywane pod stołem. Choć sam książę Karnsteinu idealnie nadawał się na osobnika godnego bycia baronem lokalnego półświatka, z pewnością miastom jego ziem nie brakowało ambitnych ludzi marzących o namiastce władzy. Tak też długie godziny spędzone w spelunach Varhelu, niemała fortuna stracona w grach karcianych opłaciły się na tyle, by mieć pojęcie do kogo należy się zgłosić z ewentualnymi propozycjami. Do samej łaźni pirat zawitał zaledwie chwilę po pannie Havok. Odchylił drzwi, bystrze używając ich jako podparcia dla niezbyt pewnego kroku mężczyzny. Varhelski wieczorek zapoznawczy oczywiście musiał mieć swoje efekty uboczne. Baczne spojrzenie Gersena, które nie mogło pozostawić żadnego szczegółu bez odpowiedniej adnotacji w pamięci, spoczywało kolejno na każdym z zebranych. Wszystkie wnioski zebrane z uważnej obserwacji utonęły gdzieś w morzu alkoholu wlanego w żołądek pirata, gdy wreszcie dojrzał przepiękny wystrój łaźni. Zupełnie nie mógł się wyzbyć śmiechu brzmiącego niczym odgłosy hien z południowych stepów. Zaryzykował krok wgłąb sali, lecz odgłos łamanych kości nieco go zdeprymował. Podnosząc lewą nogę, ujrzał ludzką dłoń, pozbawioną jednak zwyczajowej reszty ciała. Sygnet na serdecznym palcu wspomnianej ręki zdecydowanie nie mógł być więcej potrzebny poprzedniemu właścicielowi. Nie bez trudu ściągnął go więc z tłustego palca, odrzucając gdzieś niepotrzebne resztki. Złoty suwenir wylądował w wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Wesoło się tu zabawiasz, krwiopijco!
Tym oto niewątpliwie niepozbawionym klasy pozdrowieniem, przywitał księcia i pośrednio resztę zebranych. Pirat miał już okazję widzieć zachowanie wampira w sytuacjach, gdy ktoś sprzeciwia się jego woli. Ostatecznie jednak miał wrażenie, że władca powinien być obdarzony nieco mniej gwałtownym charakterem. Uwagę tę, jak i wiele innych postanowił zachować dla siebie.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Naya
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maia Podmuchu
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Naya »

Kiedy zauważyła słabą zmianę nastroju chłopaka, który jako pierwszy się do niej odezwał, zaraz powiedziała:
-Wybacz, nie mam nic przeciwko tobie, jeśli pomyślałeś, że nie chcę z tobą rozmawiać, jesteś w błędzie. Jestem Nayela Surrehunter, Maia Podmuchu, ale możesz mi mówić po prostu Naya.
W tym czasie do łaźni przyszły jeszcze dwie osoby. Pierwsza była chyba jakąś alchemiczką, bo wyraźnie można było odczuć chemikalia. Druga miała trochę dziwną aurę, ale Naya nie specjalnie odczytywała aury tych dwóch osób, zatem nie przeszkadzało jej to w zupełności. Nagle poczuła dosyć słabą aurę od czarnego kota, który zaczął się łasić do jej rozmówcy.
-Witaj kotołaku-powiedziała z uśmiechem.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard przeciągnął się, poziewał chwilę, po czym podszedł do zbiegowiska przy urojonym właścicielu dziewczyny, która przedstawiła się jako Naya. Kolejny duch - jakby tego pechowca Felippe było mało, ale cóż. W pobliżu nieszczęśnika, który na własne życzenie wybrał taki los, kręciło się kilkoro istot. Karwel - niedawno poznany krasnolud, będący całkowitym zaprzeczeniem swoich skretyniałych ziomków, ochoczo wymachiwał toporem runicznym i wykonywał ruchy, jakie zwykle obserwuje się podczas czynności krasania prosiaków. Bladysyn niewolnictwo sobie wymyślił, a dzięki Khazadowi to już nawet nie może o sobie mówić per mężczyzna. Męderały walały się gdzieś wśród krwi, wątpi i flaków, którymi upstrzony był cały gmach miejskich łaźni w Varhelu. Medard przytaknął krasnoludowi i powiedział:
- Dobrze czynisz. Temu baranowi należała się nauczka. Może teraz nabierze rozumu w nowym wcieleniu eunucha! Brawo! Nie uważacie, że czas najwyższy opuścić ten przybytek pełen syfu, brudu i resztek ubitych sukinsynów? Chwila - pięć, a nalezie się robactwa, gryzoni, hien, a może i ghul jakowyś się przypałęta. Mało to tego na pobliskich cmentarzyskach słoni?!
W tak zwanym międzyczasie do łaźni zawitała Yasmerin, a tuż za nią pirat Gersen. Po wejściu obojga do tego, co jeszcze kilka ładnych chwil temu można było od biedy określić terminem "budynek użyteczności publicznej", Medard przedstawił nowo przybyłych zebranemu w środku gremium i odpowiedział:
- W jak najlepszym porządku - właśnie przed chwilą odbyło się pokazowe tworzenie eunucha. Varhel nie przestaje mnie zaskakiwać. Yas, czy to nie Naoki przebiegł przed chwilką koło wielbłąda pasącego się na zewnątrz? Zabawą bym tego nie nazwał, szkodniki należy tępić. Nawet tutaj aż roi się od skurwysynów i pospolitych idiotów, do których nie dociera nic poza kijem. Może taka właśnie jest kolej wszechrzeczy? Ciekawy sygnet, Gers. Czyżby nowy nabytek po zejściu na pokład?
Czas opuścić ten szemrany lokal i udać się w bardziej przystępne miejsce - co powiecie na Wyleniałego Kuroliszka? Mają tam najlepsze miody w Karnsteinie, a stamtąd tylko rzut kapturem do rezydencji rodowej - teraz już wiem, czemu dziadek nie sprzedał tego gmaszyska, gdy nadarzyła się po temu okazja...
Czas płynął w tempie iście godnym ślimaka, nawet dzikie osły ospale pasły się w pobliskim zagajniku. Jednak w krzaczorach czaiło się zło. Jeden z kłapouchów nieostrożnie podszedł sprawdzić, co też takiego chowa się po zaroślach...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Kiedy patrzyła za wychodzącym Liwianem zauważyła, jak do Felippe dołącza jakiś młody chłopak. Chwilę potem do łaźni wkroczyła jakaś dziewczyna, która najwyraźniej już znała się z Medardem, a zaraz po niej pojawił się umięśniony mężczyzna, pozdrawiając księcia dość oryginalnym przywitaniem. A więc wampir... No, no - pomyślała. Że też tak nad sobą panuje. Musiała przyznać, że była pod wrażeniem, iż pomimo kąpieli w krwi i przebywaniu w dość krwawo wystrojonym pomieszczeniu, spokojnie stoi i rozmawia z ludźmi o wciąż bijącym pulsie. Gratuluję samodyscypliny - skwitował Azazel.
Natychmiast przystała na propozycję Medarda. Dopóki nie wspomniał o karczmie nawet nie była świadoma faktu, że od wielu godzin nic nie jadła. Bez zbędnych słów wyszła z łaźni, gdzie czekali już Felippe i Liwian. Wilk leniwym krokiem podążył za nią, ewidentnie nieco znudzony całą tą sytuacją.
- Nasz umiłowany władca zaproponował, abyśmy wybrali się wszyscy do oberży o jakże zacnej nazwie: Wyleniały Kuroliszek - poinformowała ich z uśmiechem. - I nie wiem jak wy, ale ja bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia.
Przyjrzała się chłopcu, który również dołączył do ich dużego grona. Szczupły, niewysoki, wydawał się dość delikatny. I to, w sumie sama nie wiedziała dlaczego, wzmogło jej czujność. Jakoś ciężko było jej zaufać słodkim buziom.
Po chwili krótkiego zastanowienia postanowiła udać się do najbliższego maga, którego sklepu szyld widziała świetnie z miejsca, w którym stała. Kazała wilkowi na siebie poczekać i, w razie potrzeby, zawołać ją. A tymczasem sama zajęła się sprzedażą obroży.
W sumie nie zajęło jej to długo. Mag był dość młody, miał może dziewiętnaście lat (podejrzewała, iż ojciec zostawił mu sklep na głowie, myśląc, że nie będzie miał problemów z klientami), zupełnie do tego nieprzygotowany na starcie z nieugiętą w kwestii pieniędzy Jen. Po dwóch minutach wyszła ze sklepu pogwizdując i ciesząc się dopiero co zarobionymi sześciuset pięćdziesięcioma ruenami. Czasami życie jest piękne.
Wróciła pod drzwi łaźni w momencie, kiedy wszyscy już wychodzili. Uśmiechała się zadowolona. Teoretycznie pieniądze szczęścia nie dają, ale za pieniądze można kupić obiad i dobre wino, a wtedy do szczęścia już niedaleko.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Tajemnica się rozwiała, to, co Felippe wyczuwał od dziewczyny, to była aura jego własnego gatunku. Dawno takiej nie spotkał, bardzo dawno... Zamyślony nawet nie usłyszał, jak zbliżył się do niego amator błyskotek. Twarz kociaka odwrócona do góry nogami zaskoczyła go. Po chwili jednak jego własne oblicze ozdobione głupawą miną zdziwienia zmieniło wyraz na bardziej nadający się do spotkania kogoś znajomego.
- Cześć, ogoniasty - rzucił mai na powitanie uśmiechając się. Za nic nie mógł sobie przypomnieć jego imienia, ale rozpoznanie kotołaka przyszło mu z łatwością. Poza tym, że dobrze zapamiętywał twarze (a przynajmniej te, które chciał zapamiętać), to nie spotykał zbyt często ludzi z kocimi uszami.
- Nie przejmuj się, szlachetny panie, znam tego futrzaka - odgryzł się Liwianowi, kiedy ten wyszedł z łaźni ze swoim przesłaniem. Uwadze Felippe nie umknęły dwie osoby wchodzące do budynku. Przyjrzał im się uważnie i zanotował odpowiednie spostrzeżenia w pamięci. Wytypował kilka powodów, które mogły przyciągnąć tę dwójkę w to miejsce, ale nie chciał się zagłębiać w nie swoje interesy. Tymczasem wrócił czarodziej w nowym ubraniu i jakby lepszym nastroju. Po chwili na krótki moment dołączyła do nich również Jen. Felippe skinął głową na znak, że zrozumiał i przyjmuje ofertę. Nie miał jednak zamiaru marnować swojej uwagi na konsumowanie, które i tak do niczego nie było mu potrzebne. Z chęcią za to posłuchałby, co to za osoby dane mu było spotkać tego dnia. Tak, jak Liwian, tak i Jen przyszła bardziej rozradowana niż wcześniej. Zaciekawiło to maia. Czyżby w mieście można było dostać coś, co każdemu poprawia nastrój? Nie znając Varhelu Felippe postanowił pójść tam, gdzie pójdzie reszta, kiedy już wszyscy wytoczą się z łaźni. Jeśli książę Karnsteinu stawiał, zapowiadał się ciekawy wieczór.

A wieczór był zaiste piękny. Nad lekko falującym morzem słońce wędrowało coraz niżej, raz po raz zatapiając się w postrzępionych chmurach. Coraz mniej intensywne światło odbijało się w wilgotnym bruku uliczek, prawie już pustych. Tylko gdzieniegdzie przechadzał się jakiś spóźniony przechodzeń lub też kramarz zwijał dobra, które znów miał próbować sprzedać następnego dnia. Na połaciach trawy i innej roślinności pasły się jeszcze zwierzęta. Nagle z jednego z zagajników dało się usłyszeć przerażony kwik dzikiego osła. Wysoki dźwięk wywoływał dreszcze i dzwonił w uszach długo po jego ucichnięciu. Felippe zwrócił swój wzrok w tamtą stronę próbując dostrzec, co było przyczyną zamieszania wśród kłapouchów.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Naoki odwracał głowę za każdą przechodzącą obok istotą, a takich istotek przechodziło tutaj dużo, więc szybko stracił zainteresowanie Maiem. Uznał, że skoro nie pamięta jego imienia to go nie zna. A jak zna to potem mu się przypomni. Wracając do tych przechodni... Na Gersena, którego nazywał Zbójecką Mordą, nie zwrócił specjalnej uwagi. Do Yasmerin machnął łapką. Przypomniał sobie o kobiecie-wężu który też z nimi płynął. Nie widział jej już od jakiegoś czasu... miał nadzieję że coś ją zeżarło. Największą uwagę zwrócił na jakieś coś co gadało o aurach. Zmrużył oczka i wbił w to coś wzrok, a jego oczy nie przepowiadały nic dobrego. Gdy czarodziej się oddalił chłopiec pokazał jego plecom język i parę innych nieprzyjemnych gestów. I już po chwili został zaczepiony przez kolejną osobę. Było ich tu tyle co mrówek w mrowisku. Odwrócił się do dziewczyny i zmierzył ją swoim nieprzyjemnym spojrzeniem od stóp do głów. Nie wyglądała podejrzanie, nie robiła nic złego i przede wszystkim - była kobietą. Czyli była dobra. Spojrzenie kotołaka momentalnie zmieniło się na niezwykle przyjazne.
- Cześć. - Odpowiedział Nayi ale nie kontynuował rozmowy. Nie dlatego że nie chciał. Tylko był w tym momencie zbyt rozkojarzony na rozmowy. Zwłaszcza że To Coś wróciło dość szybko i humor kotka znów się popsuł. Zaczął się denerwować. To było za dużo. Z jednej strony znany-nieznany mu półnagi mai, z drugiej bardzo zły czarodziej a z trzeciej jakaś kobita. Do każdego żywił inne emocje i z każdym chciał porozmawiać o czymś innym, a ci się tłoczyli i mieszali mu w głowie. Uratował go odgłos zarzynanego z zaskoczenia osła. Bez zastanowienia wystrzelił w stronę, z której dochodził dźwięk. Od razu zapomniał o wcześniejszym problemie i skupił się na nowym zjawisku. Osły pouciekały z miejsca zdarzenia, dzięki czemu bez trudu wypatrzył leżące na ziemi zwłoki. Podszedł do nich i po krótkich oględzinach wystawił opinię - z ciała została wyssana calutka krew. Do ostatniej kropelki. Sądząc po śladach, raczej nie zrobił tego wampir ani żadne wampiro-podobne coś. Kotołak od razu napalił się na szukanie tego czegoś. Tylko po to, albo aż po to, żeby wiedzieć co to.
- Przydałby się pies tropiący. - Mruknął do samego siebie. Co prawda on sam dość wyraźnie czuł smród pozostawiony przez krwiopijcę, ale zapach rozchodził się i chłopak nie miał bladego pojęcia w którą stronę iść.
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

Kelly zbliżyła się do łaźni słysząc stłumione odgłosy. Dowiedziała się, że grupka podróżników zamierza ruszyć do niejakiego Wyleniałego Kuroliszka. Dziewczyna nie znała miasta i nie miała pojęcia dokąd mogłaby się udać. Przypłynęła tu najbliższym statkiem, aby spotkać swego bliskiego przyjaciela, który tu zamieszkuje, ale w drodze do jego domu, zgubiła się i zupełnie przypadkiem znalazła się obok łaźni.
Varhel - jakie piękne miasto. - mówiła do siebie w myślach, nie wiedząc co uczynić. Zamierzała spytać się nieznajomych o drogę, ale nie wiedziała jak zareagują na wampirzycę. Bała się ich reakcji, tak samo jak bała się, że zrobią jej krzywdę. Kątem oka spostrzegła, że jest z nimi kotołak, który też mógł być groźny. Na szczęście chwilę później gdzieś pobiegł.
- Kto nie ryzykuje, ten nie ma! - postanowiła i ruszyła w stronę łaźni, cały czas czujna. Gdy nieznajomi spostrzegli, że ktoś się do nich zbliża, Kelly uniosła rękę na znak pokoju. Chciała dać im do zrozumienia, że jest przyjacielem, a nie wrogiem.
- Varhel, to takie duże miasto. Potrzebuję mapy tego miejsca. Czy nie moglibyście mi pomóc? Zupełnie straciłam orientację. - powiedziała w ich stronę. Nagle wpadła na genialny pomysł i szybko dodała:
- Muszę też dostać się do niejakiego Wyleniałego Kuroliszka. Podobno podają tam cudowny miód, a jestem bardzo głodna, nie wiecie gdzie to jest?
Miała nadzieję, że jej plan się powiedzie i nieznajomi zaufają wampirzycy. Zlustrowała z zewnątrz budynek, gdy wtem, jej wzrok padł na mężczyznę. Wiedziała, że był wampirem, czuła to. Biła od niego taka tajemnicza aura, której nie sposób opisać. Jej oczy wyszły z orbit, spotkała swojego "brata". Stała naprzeciw jego towarzyszy, czekając na ich reakcję.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

- Sygnet wspaniały, krwiopijco. Poznałem kilku szanowanych obywateli twego księstwa, którzy bardzo chętnie zaoferują mi zań małą fortunę.
Szybko skwitował zaczepkę Medarda, z pewną dozą podejrzliwości. Nie ma mowy, by teraz zwrócił pierścień. Zachęcony niemało wartym łupem z dłoni truposza, pirat rozglądał się chciwie po pomieszczeniu w poszukiwaniu kolejnych błyszczących rzeczy. Zupełnie nie przejmował się faktem, iż ktoś żerowanie na stygnących wciąż ciałach może uznać za obrzydliwe. W zasadzie sądził, że ludzie, którzy w taki sposób spędzają popołudnie w łaźni, sami nie są posądzeni o moralność pierwszej próby. Porzucając wreszcie gorączkę złota, wydobył zza pasa drewnianą, mocno już przypaloną fajkę i nabił ją tytoniem pachnącym miętą. Jego chęć delektowania się miło pachnącym dymem została szybko zweryfikowana przez brak jakiegokolwiek źródła do odpalenia fajki. Niestety, pirat i tę przyjemność będzie zmuszony odłożyć na później. Gdzieś w międzyczasie, słuch Gersena, wyczulony na wszelkie nazwy sugerujące wyszynk, lub gospodę wyłapał z bełkotu pozostałych, nazwę "Wyleniały Kuroliszek".
- Zatem kuroliszek. Dzban miodu dla każdego na mój koszt! Karnstein okazuje się być wspaniałym miejscem dla ludzi o takich talentach jak moich, więc i ja pozwolę sobie wspomóc tutejszych, wydając nieco złotych monet.
Obracając się na prawej nodze, pirat przypomniał sobie o stanie względnej nietrzeźwości dzięki ścianie, którą zataczając się, minął o zaledwie kilka centymetrów. Wyprostowując się, wziął głęboki oddech i zmierzył wspomnianą ścianę ostrzegawczym spojrzeniem. Ciągle lustrując fasadę budynku, pozwolił sobie ponaglić towarzyszy.
- Ktokolwiek zna drogę do kuroliszka, niech prowadzi czym prędzej.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Na zewnątrz było o wiele lepiej. W specyficznym mikroklimacie łaźni rozwleczone po budynku szczątki krasnoludów oraz nieszczęsnego kastrata, który wykitował z powodu szoku i wykrwawienia, rozpoczęły proces rozkładu. Niemal natychmiast powstały pod wpływem mikrobów smród uderzył w nozdrza wszystkich zebranych, zmuszając pozostałych jeszcze w środku do szybkiego udania się gdzie indziej.
Pirat, jaki jest, każdy widzi. Jednak nie zawsze sprawdzają się tego typu osądy - ludzka pazerność na złoto i drogocenne kamienie nie ma sobie równych i chyba tylko krasnoludy bywają większymi pasjonatami tego szlachetnego kruszcu. Gersen z dumą prezentował trofiejny sygnet, zapewne ściągnięty ze zmurszałego palca jakiegoś wielmoży, który zadarł z mocniejszymi od siebie, chociaż ubić go mogli także właśni chłopi, albowiem nec Hercules contra plures, co w Karnsteinie przekuto na kiedy ludu kupa i Herkules dupa. Widać było, że rośnie nam kolejny bonza wietrzący udanych interesów w kupieckim Varhelu, a miał pirat do tego łeb. Medard odpowiedział niezwłocznie:
- Chcesz się go pozbyć? Przecież to najwyższej klasy wyrób, porównywalny z arcydziełami wykonywanymi przez smoczych kreomagów czy elfich złotników. Miejscowi naciągacze zaoferują ci o wiele mniej niż pierścień jest wart. Lepiej zachować sygnet, gdyż w miastach takich jak Varhel, pozycja, choćby i udawana, budzi największy respekt. Tak już jest na tym skundlonym świecie - duży może o wiele więcej niż przeciętny zjadacz chleba. Do Kuroliszka droga jest całkiem prosta, szynk znajduje się bowiem dwie przecznice dalej od tego jakże przystępnego miejsca - czas się tam udać. Nic tak nie ukoi nerwów, jak coś mocniejszego po dobrej walce, choćby przeciwnikami była zgraja chędożonych sukinsynów, co dzisiaj miało miejsce. Zatem ruszamy! Komu w drogę, temu strzemiennego!
Niestety, trasę przestąpiła dziewczyna, której nikt wcześniej nie widział w Varhelu. Strój i sposób bycia znacznie różniły się od tego, co na co dzień obserwowano w karnsteińskich miastach. Ciekawe, co taka osoba robiła w republice kupieckiej, bo na kupca nie wyglądała. Sprawa wyjaśniła się niedługo, gdyż nieznajoma stwierdziła, że w zajeździe, do którego udała się świta Medarda, dają najlepszy miód. Nie było to niezgodne ze stanem faktycznym. Takiego napitku próżno szukać po zagranicznych oberżach. Książę odpowiedział przybyszce, od której biła znajoma aura o lekkim zapachu krwi:
- Tak się dziwnie składa, że sami tam się udajemy. Możesz się przyłączyć, jeśli nie masz nic przeciwko. Co cię sprowadza do tego miasta, bo wydaje mi się, że nie chodzi tylko o miód?
Miałkość aury nieznajomej dała wąpierzowi dużo do zastanowienia - dziewczyna mogła być obudzona nawet przed miesiącem i nie bardzo orientować się w zawiłości wampirycznych technik łowieckich jak również skomplikowanego społeczeństwa krwiopijców. Z drugiej jednak strony Medard miałby przed sobą jednego z niewielu mischlingów, istot półkrwi, co znakomicie tłumaczyłoby nikłość aury. Jednak poza Karnsteinem takie coś też potrafi się zdarzyć. Kto by pomyślał...
Kot z pewnością zauważył małego osobnika o kartoflanym kinolu, który umykał przed fororakiem nadciągający od strony stada kłapouchów. Zapewne to ptaszysko było przyczyna śmierci osła, lecz nic nie tłumaczyło wykrwawienia. Do czasu. Właściciel kinola wybałuszał swe kaprawe oczka, gapiąc się to tu, to tam, to znów na dziwaczny pistolec z przytwierdzoną do kolby bańką pełną czegoś, co wyglądało jak krew i wydzielało podobny zapach. Pokurcz, którego fizjonomia wskazywała na przynależność do starożytnej rasy gnomów, w dzikim, pełnym euforycznego entuzjazmu śmiechu mamrotał:
- Ekssangwinator bulbulacyjny wreszcie zadziałał! Te nadęte bubki z uniwersytetu w Nass'Ehr'Fitt wreszcie będą musiały przyznać mi rację! Jobel murowany!
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Naya
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maia Podmuchu
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Naya »

Nagle, jakby sobie coś przypomniała, wstała szybko i przeszła z powrotem przez próg łaźni. Odór lekko rozkładających się już resztek ludzkich ciał, uderzył ją w nozdrza. Ledwo się powstrzymała od szybkiego wyjścia z pomieszczenia. Najgorsze, było to, że musiała chodzić po flakach, a że nie zwykła nosić butów, mlaśnięcia odlepiających się od podłoża stóp były dwa razy bardziej obrzydliwsze. Kilka razy o mało nie przewróciła się, za sprawą poślizgnięcia na wnętrznościach. Dodatkowo z sufitu od czasu do czasu odlepiał się co większy kawałek ciała, lub kapała krew. Z pod ściany rozległ się cichy skrzek, a po chwili koło Nayeli latał mały pseudosmok o barwie łusek zbliżonej do brązu pomieszanego z czerwienią. Niedługo potem, istotka zmieniła barwę łusek na białoniebieski. Kiedy Maia znalazła swojego towarzysza, szybko wyszła z budynku, a świeże powietrze nadało jej szybko blasku w oczach. Simei schował się w jej torbie i wystawił tylko pyszczek, żeby oglądać otoczenie.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
Awatar użytkownika
Kelly
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Ranga: Buntowniczka
Kontakt:

Post autor: Kelly »

- Nie chciałabym zdradzać prawdziwego celu, mojego przybycia do Varhel. W końcu prawie was nie znam. Ale, jeśli pozwolicie, to chętnie wybiorę się z wami do tego lokalu, o którym krążą takie niestworzone historie. Bardzo chciałabym spróbować tego miodu. Mam nadzieję, że nie jesteście żadnymi rozbójnikami i można wam ufać? Jestem Kelly. - powiedziała jednym tchem dziewczyna, uważnie badając otocznie. Jedynie wampir zauważył jej obecność i zwrócił się do niej bezpośrednio. Reszta nie zwracała na nią uwagi.
- Może to i dobrze? - zastanowiła się na spokojnie. Nieznajomi nie odpowiedzieli nawet na jej prośbę o mapę.
- Cóż za arogancja! - dodała w myślach, nie wymawiając tego na głos. Miała na sobie jedynie cienką, zwiewną sukienkę, a na dworze zaczęło robić się zimno, zaczął wiać porywisty wiatr i Kelly zaczęła się trząść.
- Może już chodźmy, jeżeli ktoś zna drogę. Robi się zimno, a ja nie mam żadnego cieplejszego ubrania. W Kuroliszku na pewno będzie dużo cieplej. - dodała, patrząc na wampira, bowiem wydawało się jej, że to on był "przywódcą" tej grupy.
- Nie mogłam lepiej trafić... - pomyślała sarkastycznie.
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości