[Oberża "Szary Łoś"]
: Sob Lip 23, 2011 12:54 pm
Usiadła tyłem do baru i zarzuciła ręce na jego brzegi. Karczma o tej porze była prawie zupełnie wyludniona. Jeszcze tylko trzy inne miejsca były zajęte przez pojedyncze osoby. Rutyna. Dopiero w godzinach wieczornych lokal zapełniał się gośćmi i zaczynał tętnić życiem. Maie oparła się wygodnie i przeniosła spojrzenie na wiszący nad kominkiem wypchany łeb łosia. Bardzo lubiła wracać do „Szarego”, i to nie tylko dlatego, że od niedawna była jego współwłaścicielką. Po prostu dobrze było mieć miejsce do którego można było wrócić. Nawet jeśli to oberża. Zabębniła palcami melodię, którą grano tu poprzedniego wieczoru.
Parę sekund później usłyszała śpieszne miękkie kroki, których rytm urwał się tuż przed barem. Gruby oberżysta powoli podniósł w górę kanciastą butelkę z przeźroczystego szkła. Trzymając ją w dłoniach ostrożnie, niczym zakorkowanego demona, podszedł do miejsca gdzie siedziała Gardenia i zawiesił naczynie w powietrzu na wprost jej twarzy. Usłyszała jak jasnoniebieski, zawiesisty płyn wydaje ze środka radosne pluski. Al wpatrywał się w nią z napięciem godnym serii strzałów karnych w Finale Mistrzostw Łucznictwa.
- To jest to. Ten likier zagwarantuje „Szaremu” pozycję w tym mieście. Produkowany jest wyłącznie przez nereidy z Wyspy Syren. Jest tak nowy, że nikt jeszcze nie wie o jego istnieniu. W całej Alaranii, na dzień dzisiejszy, jest tylko pięć takich butelek. Nazywa się „Błękitna Perła” i jest prawie równie drogi. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, będziemy mieć na niego wyłączność na całym obszarze Trytonii.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, Al? - Maie trąciła szkło palcem. - Wygląda jak jakaś mętna nalewka z rybich ogonów.
Oberżysta pokiwał z wyrzutem głową. - Nie wiem z czego nereidy to robią… - Podsunął jej w jednej trzeciej wypełniony kieliszek. –…ale na pewno nie z ryb. Spróbuj. Potem zdecydujesz.
Nieufnie pociągnęła z naczynia przez malutką szczelinę w wargach, wpuszczając do ust kilka kropel. Po języku i podniebieniu błyskawicznie rozlała się treść wypełniona aromatem dojrzewających w słońcu owoców, ścierających się ze sobą fal spienionego szkwału i czegoś jeszcze, może uśmiechu Stwórcy, może zapachu powietrza po burzy, trudno określić. Czymkolwiek by to było, zalało ją oszołomienie i szczęście o magicznym wręcz charakterze. Była jednak pewna, że trunek nie nosił śladu zaklęć. Spróbowała jeszcze kilka kropel i sytuacja powtórzyła się. Jak gdyby odtwarzała w kółko piękny obraz śmierci i narodzin feniksa.
- Obrzydliwie doskonały. – Wlała do ust resztę likieru w kolorze nieba, przeżyła jeszcze jedną ucztę smakowo-zapachową, po czym wstała z miejsca. Nagle nabrała ogromnej ochoty wzbić się w powietrze.
- Ha! Mówiłem ci! – oberżysta energicznie stuknął w kontuar. Butelka z „Błękitną Perłą” zachybotała się niebezpiecznie. – To będzie przebój. Mówiłem ci! Musisz tylko teraz wybrać się na Wyspy Syren, wynegocjować dla nas bardziej przystępne ceny i będzie dobrze. Jakkolwiek nie można odmówić im talentu, to ceny jakie sobie życzą od butelki to rozbój w biały dzień.
- Zaraz, zaraz… Ja mam negocjować?
- To ważny interes, Gardenio, nie powierzę go byle komu. – Al, wciąż trzymając swój kieliszek nietknięty, zmarszczył brwi. – Nereidy nie wpuszczają na Wyspę Syren każdego, a ty masz bardziej przyjaźnie wyglądającą gębę niż ja. Obrócenie tam i z powrotem również zajmie ci krócej niż podróż konno, a czas to jest to, na czym nam teraz zależy, prawda? Poza tym ktoś musi zostać w „Łosiu” i obsługiwać bar. No chyba, że chcesz, żebym postawił na moim miejscu Sznycla? – ruchem brody wskazał drzwi do pomieszczenia kuchennego.
Zamruczała przecząco i roześmiała się.
- W porządku, rzeczywiście, tak chyba będzie najlepiej. W tym tygodniu będę zajęta ale najpóźniej do końca przyszłego odwiedzę Wyspy i wytarguję dla „Szarego” tyle skrzynek ile się da.
- Nie mówiłaś jeszcze, jak było na pustyni.
Słysząc pytanie odruchowo zacisnęła zęby. Naprawdę wolałaby, żeby nie pytał, ale cóż, stało się.
- Opowiem ci innym razem, Al – odpowiedziała wymijająco i przygotowała się do otwarcia portalu. – Teraz mam do odebrania ważną przesyłkę, a potem od razu lecę do Maurii. To mała sprawa, ale dość zajmująca. Wrócę za parę dni. Zachowaj dla mnie trochę tego niebieskiego cuda. dobrze?
- Oczywiście, kwiatuszku. Tylko nie siedź tam za długo, bo skwaśnieje.
Przejście zamknęło się za maginią, podrywając w powietrze niewielki obłoczek kurzu.
Uśmiech zszedł z twarzy grubego oberżysty, zastępując go dość strapioną miną. Mężczyzna podniósł swój kieliszek na wysokość nosa i powoli wciągnął bogaty aromat.
– Aż tak źle?
Jednym, krótkim ruchem wychylił do dna całą zawartość naczynia i zaraz potem przełknął. Prawdopodobnie nie zdążył nawet poczuć co wlewa do gardła.
Ciąg Dalszy.
Parę sekund później usłyszała śpieszne miękkie kroki, których rytm urwał się tuż przed barem. Gruby oberżysta powoli podniósł w górę kanciastą butelkę z przeźroczystego szkła. Trzymając ją w dłoniach ostrożnie, niczym zakorkowanego demona, podszedł do miejsca gdzie siedziała Gardenia i zawiesił naczynie w powietrzu na wprost jej twarzy. Usłyszała jak jasnoniebieski, zawiesisty płyn wydaje ze środka radosne pluski. Al wpatrywał się w nią z napięciem godnym serii strzałów karnych w Finale Mistrzostw Łucznictwa.
- To jest to. Ten likier zagwarantuje „Szaremu” pozycję w tym mieście. Produkowany jest wyłącznie przez nereidy z Wyspy Syren. Jest tak nowy, że nikt jeszcze nie wie o jego istnieniu. W całej Alaranii, na dzień dzisiejszy, jest tylko pięć takich butelek. Nazywa się „Błękitna Perła” i jest prawie równie drogi. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, będziemy mieć na niego wyłączność na całym obszarze Trytonii.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, Al? - Maie trąciła szkło palcem. - Wygląda jak jakaś mętna nalewka z rybich ogonów.
Oberżysta pokiwał z wyrzutem głową. - Nie wiem z czego nereidy to robią… - Podsunął jej w jednej trzeciej wypełniony kieliszek. –…ale na pewno nie z ryb. Spróbuj. Potem zdecydujesz.
Nieufnie pociągnęła z naczynia przez malutką szczelinę w wargach, wpuszczając do ust kilka kropel. Po języku i podniebieniu błyskawicznie rozlała się treść wypełniona aromatem dojrzewających w słońcu owoców, ścierających się ze sobą fal spienionego szkwału i czegoś jeszcze, może uśmiechu Stwórcy, może zapachu powietrza po burzy, trudno określić. Czymkolwiek by to było, zalało ją oszołomienie i szczęście o magicznym wręcz charakterze. Była jednak pewna, że trunek nie nosił śladu zaklęć. Spróbowała jeszcze kilka kropel i sytuacja powtórzyła się. Jak gdyby odtwarzała w kółko piękny obraz śmierci i narodzin feniksa.
- Obrzydliwie doskonały. – Wlała do ust resztę likieru w kolorze nieba, przeżyła jeszcze jedną ucztę smakowo-zapachową, po czym wstała z miejsca. Nagle nabrała ogromnej ochoty wzbić się w powietrze.
- Ha! Mówiłem ci! – oberżysta energicznie stuknął w kontuar. Butelka z „Błękitną Perłą” zachybotała się niebezpiecznie. – To będzie przebój. Mówiłem ci! Musisz tylko teraz wybrać się na Wyspy Syren, wynegocjować dla nas bardziej przystępne ceny i będzie dobrze. Jakkolwiek nie można odmówić im talentu, to ceny jakie sobie życzą od butelki to rozbój w biały dzień.
- Zaraz, zaraz… Ja mam negocjować?
- To ważny interes, Gardenio, nie powierzę go byle komu. – Al, wciąż trzymając swój kieliszek nietknięty, zmarszczył brwi. – Nereidy nie wpuszczają na Wyspę Syren każdego, a ty masz bardziej przyjaźnie wyglądającą gębę niż ja. Obrócenie tam i z powrotem również zajmie ci krócej niż podróż konno, a czas to jest to, na czym nam teraz zależy, prawda? Poza tym ktoś musi zostać w „Łosiu” i obsługiwać bar. No chyba, że chcesz, żebym postawił na moim miejscu Sznycla? – ruchem brody wskazał drzwi do pomieszczenia kuchennego.
Zamruczała przecząco i roześmiała się.
- W porządku, rzeczywiście, tak chyba będzie najlepiej. W tym tygodniu będę zajęta ale najpóźniej do końca przyszłego odwiedzę Wyspy i wytarguję dla „Szarego” tyle skrzynek ile się da.
- Nie mówiłaś jeszcze, jak było na pustyni.
Słysząc pytanie odruchowo zacisnęła zęby. Naprawdę wolałaby, żeby nie pytał, ale cóż, stało się.
- Opowiem ci innym razem, Al – odpowiedziała wymijająco i przygotowała się do otwarcia portalu. – Teraz mam do odebrania ważną przesyłkę, a potem od razu lecę do Maurii. To mała sprawa, ale dość zajmująca. Wrócę za parę dni. Zachowaj dla mnie trochę tego niebieskiego cuda. dobrze?
- Oczywiście, kwiatuszku. Tylko nie siedź tam za długo, bo skwaśnieje.
Przejście zamknęło się za maginią, podrywając w powietrze niewielki obłoczek kurzu.
Uśmiech zszedł z twarzy grubego oberżysty, zastępując go dość strapioną miną. Mężczyzna podniósł swój kieliszek na wysokość nosa i powoli wciągnął bogaty aromat.
– Aż tak źle?
Jednym, krótkim ruchem wychylił do dna całą zawartość naczynia i zaraz potem przełknął. Prawdopodobnie nie zdążył nawet poczuć co wlewa do gardła.
Ciąg Dalszy.