[Gdzieś w Dolinie] Podróż ku przeznaczeniu
: Śro Lip 13, 2011 8:02 pm
W przebłysku oślepiającego blasku pojawiła się kara klacz, wraz z jeźdźcem. Swą czuprynę nakrył srebrzystym kapturem i naciągnął go prawie że na oczy. Z wolna ruszył w sobie tylko znanym kierunku, nucąc coś pod nosem.
"Wiele się tu zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Czego mogę oczekiwać? Dotrę w jednym kawałku? Może nie powinienem tam iść?" - każdy w podobnej sytuacji zadawałby sobie podobne pytania.
- Och, więc jednak zdecydowałeś się przybyć ze mną? - zapytał obracając głowę lekko za siebie. Nikogo jednak w pobliżu nie było. Tak mogłoby się się zdawać...
- Jestem po to, by cię chronić. To priorytet dyktujący wszystkie moje działania - odpowiedział głos znikąd.
- Dobrze o tym wiem. Nie widzę, by udało ci się pozyskać kogokolwiek na Pustyni - odpowiedziało mu jednak tylko i wyłącznie milczenie. Pytający miał już świadomość, że odpowiedź nie będzie taka, jaką pragnął usłyszeć. A może to i lepiej? Po co wciągać w bagno więcej osób, coby się potopiły. - Demencjo, nie sądzę...
- Wybacz, że się wtrącę. Sądzę, że została podjęta słuszna decyzja.
- Doprawdy? Rzecz w tym, że ja nie mam takiej pewności. Powinieneś z nią zostać, pilnować jej, gdy mnie nie będzie.
- To nie należy do moich obowiązków.
- Zapominasz się! Powinieneś robić to, co ci każę!
- Najmocniej przepraszam, ja... zapomniałem się. To się więcej nie powtórzy.
- Nie, to ja przepraszam. Ostatnio bywam rozdrażniony. Nie wiń się. To niestety niczego nie zmienia. Mogła zaniechać podróży. A jeśli nigdy nie zobaczę Kamienia?
- Zawsze pozostaje plan awaryjny.
- Nie! Ty będziesz żył, bez względu na okoliczności. Dałem słowo i zamierzam go dotrzymać - po ostatnich słowach Maga, w Dolinie na długo zaległa cisza. Arathain wraz z Sobowtórem podróżowali na południe.
"Wiele się tu zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Czego mogę oczekiwać? Dotrę w jednym kawałku? Może nie powinienem tam iść?" - każdy w podobnej sytuacji zadawałby sobie podobne pytania.
- Och, więc jednak zdecydowałeś się przybyć ze mną? - zapytał obracając głowę lekko za siebie. Nikogo jednak w pobliżu nie było. Tak mogłoby się się zdawać...
- Jestem po to, by cię chronić. To priorytet dyktujący wszystkie moje działania - odpowiedział głos znikąd.
- Dobrze o tym wiem. Nie widzę, by udało ci się pozyskać kogokolwiek na Pustyni - odpowiedziało mu jednak tylko i wyłącznie milczenie. Pytający miał już świadomość, że odpowiedź nie będzie taka, jaką pragnął usłyszeć. A może to i lepiej? Po co wciągać w bagno więcej osób, coby się potopiły. - Demencjo, nie sądzę...
- Wybacz, że się wtrącę. Sądzę, że została podjęta słuszna decyzja.
- Doprawdy? Rzecz w tym, że ja nie mam takiej pewności. Powinieneś z nią zostać, pilnować jej, gdy mnie nie będzie.
- To nie należy do moich obowiązków.
- Zapominasz się! Powinieneś robić to, co ci każę!
- Najmocniej przepraszam, ja... zapomniałem się. To się więcej nie powtórzy.
- Nie, to ja przepraszam. Ostatnio bywam rozdrażniony. Nie wiń się. To niestety niczego nie zmienia. Mogła zaniechać podróży. A jeśli nigdy nie zobaczę Kamienia?
- Zawsze pozostaje plan awaryjny.
- Nie! Ty będziesz żył, bez względu na okoliczności. Dałem słowo i zamierzam go dotrzymać - po ostatnich słowach Maga, w Dolinie na długo zaległa cisza. Arathain wraz z Sobowtórem podróżowali na południe.