[Główny rynek] Początek przygody
: Wto Cze 21, 2011 11:43 am
Do Meot dotarli mniej więcej godzinę po świcie. Poranek był chłodny, ale słońce hojnie ogrzewało okolicę i suszyło krople rosy na liściach. Arathain wylądował gdzieś na uboczu, by nie robić niepotrzebnych sensacji związanych z ich przybyciem. Wjechali do miasta wraz z tłumkiem podróżnych, kupców i innych ludzi próbujących się dostać do miasta. Na Czarodzieja i elfkę nikt nie zwracał uwagi, poza dziećmi, pokazujących sobie palcami wszystkich "nieludziów" jakich zobaczą. Zatrzymali się w pierwszej napotkanej karczmie, która prezentowała się w miarę schludnie.
Gdy elfka wreszcie zgodziła się na omawianie jakichkolwiek planów, minęło już południe. Arathain zdawał się być dużo odporniejszy na trudy podróży od niej, pomimo jego wieku. Co nie zmieniało faktu, że mimo zrzędzenia na "wymysły" elfki, rad był z chwili wytchnienia. Pozostawało tylko znaleźć jakieś w miarę spokojne, wolne od wścibskich uszu miejsce. I choć trochę mniej zadymione od wnętrza gospody.
Meot było miastem dosyć urodziwym. Oczywiście, jak na ludzkie siedziby, bo według Aileen nie umywało się do elfich siedzib. Barwnie poubierani mieszczanie, wystrojone kobiety (niektóre aż za bardzo), a także handlujący rozmaitymi towarami kupcy kręcili się po uliczkach lub podążali na rynek. Było dość hałaśliwie, przez ogólny miejski zgiełk przebijały się od czasu do czasu krzyki kłócących się, targujących się, handlarzy wrzeszczących na kradnących owoce młodzików i innych młodzików wrzeszczących na sobie podobnych kolegów. Normalna, miejska atmosfera.
Spokojnego miejsca nie było, a boczne uliczki mogły dostarczyć wielu przykrych doświadczeń, nie były więc odpowiednie. Na rynku kręciło się wiele osób, ale dużego tłumu nie było. Mniej więcej pośrodku wyrastała duża, marmurowa fontanna. Tam nie było nikogo i tam też się zatrzymali. Mało kto przejmował się podróżnymi, było tu wiele innych, ciekawszych osobistości. Aileen siedziała na cembrowinie fontanny, gryząc spokojnie jabłko. Tuż obok stały konie i rozglądały się po okolicy. Elfka wyglądała znacznie lepiej niż rano, choć cienie pod oczami zdradzały nieprzespaną noc.
- Opowiesz mi teraz o naszej wyprawie? - zapytała Aileen. Bzura podeszła bliżej i korzystając z okazji, wyciągnęła jej z ręki resztę jabłka. Elfka nie zwróciła na to uwagi i wyjęła z torby kolejne. Arathain westchnął i siadł obok na cembrowinie.
Gdy elfka wreszcie zgodziła się na omawianie jakichkolwiek planów, minęło już południe. Arathain zdawał się być dużo odporniejszy na trudy podróży od niej, pomimo jego wieku. Co nie zmieniało faktu, że mimo zrzędzenia na "wymysły" elfki, rad był z chwili wytchnienia. Pozostawało tylko znaleźć jakieś w miarę spokojne, wolne od wścibskich uszu miejsce. I choć trochę mniej zadymione od wnętrza gospody.
Meot było miastem dosyć urodziwym. Oczywiście, jak na ludzkie siedziby, bo według Aileen nie umywało się do elfich siedzib. Barwnie poubierani mieszczanie, wystrojone kobiety (niektóre aż za bardzo), a także handlujący rozmaitymi towarami kupcy kręcili się po uliczkach lub podążali na rynek. Było dość hałaśliwie, przez ogólny miejski zgiełk przebijały się od czasu do czasu krzyki kłócących się, targujących się, handlarzy wrzeszczących na kradnących owoce młodzików i innych młodzików wrzeszczących na sobie podobnych kolegów. Normalna, miejska atmosfera.
Spokojnego miejsca nie było, a boczne uliczki mogły dostarczyć wielu przykrych doświadczeń, nie były więc odpowiednie. Na rynku kręciło się wiele osób, ale dużego tłumu nie było. Mniej więcej pośrodku wyrastała duża, marmurowa fontanna. Tam nie było nikogo i tam też się zatrzymali. Mało kto przejmował się podróżnymi, było tu wiele innych, ciekawszych osobistości. Aileen siedziała na cembrowinie fontanny, gryząc spokojnie jabłko. Tuż obok stały konie i rozglądały się po okolicy. Elfka wyglądała znacznie lepiej niż rano, choć cienie pod oczami zdradzały nieprzespaną noc.
- Opowiesz mi teraz o naszej wyprawie? - zapytała Aileen. Bzura podeszła bliżej i korzystając z okazji, wyciągnęła jej z ręki resztę jabłka. Elfka nie zwróciła na to uwagi i wyjęła z torby kolejne. Arathain westchnął i siadł obok na cembrowinie.