Danae ⇒ [Poza murami] Polana u granic miasta
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
[Poza murami] Polana u granic miasta
- Swoją drogą, nie wiem czy to dobry pomysł. Co będzie, jak znów spróbują je magicznie relokować? Wtedy nie zdążymy zareagować na czas a trop najprawdopodobniej się urwie... - mruknął cicho ni to do siebie ni to do towarzyszy zamyślony Nemorianin rozglądając się po okolicy.
Stali w trójkę na małej leśnej polance, dookoła rozciągał się bardzo stary i dość gęsty las. Teren wznosił się ku zachodowi, skąd pomiędzy drzewami prześwitywały wysokie biało-złote mury Danae. Niewidoczny z polany trakt biegł ledwie kilkadziesiąt metrów na południe od nich lekkimi zawijasami, zahaczając o rzekę i dobiegając do jednej z bram elfiego miasta.
Sama polana była zacisznym miejscem, słychać było śpiew niezliczonych gatunków ptaków a lekki wiaterek z nad jeziora, choć osłabiony ścianą lasu, nadal tutaj docierał przynosząc ochłodę w południowym upale. Niebo było bezchmurne, a czas w tym miejscu zdawał się zamierać.
Choć było to wrażenie złudnie powierzchowne, w rzeczywistości bowiem czas tutaj płynął odrobinkę szybciej niż na otaczających terenach, na czego wyczucie pozwoliły Rennkarowi jego umiejętności i wrodzona czułość na tego typu zmiany.
- Co sądzicie? - zapytał, wyraźnie nawiązując do tego co wcześniej powiedział, tym razem wyraźnie zwracając się do swoich towarzyszy. - Może powinniśmy wejść do miasta i zmniejszyć dystans?
Jakby w formie zaprzeczenia własnym słowom wbił kostur w ziemię i siadł na niej tuż obok niego, spoglądając na nie tak odległe mury miasta.
Stali w trójkę na małej leśnej polance, dookoła rozciągał się bardzo stary i dość gęsty las. Teren wznosił się ku zachodowi, skąd pomiędzy drzewami prześwitywały wysokie biało-złote mury Danae. Niewidoczny z polany trakt biegł ledwie kilkadziesiąt metrów na południe od nich lekkimi zawijasami, zahaczając o rzekę i dobiegając do jednej z bram elfiego miasta.
Sama polana była zacisznym miejscem, słychać było śpiew niezliczonych gatunków ptaków a lekki wiaterek z nad jeziora, choć osłabiony ścianą lasu, nadal tutaj docierał przynosząc ochłodę w południowym upale. Niebo było bezchmurne, a czas w tym miejscu zdawał się zamierać.
Choć było to wrażenie złudnie powierzchowne, w rzeczywistości bowiem czas tutaj płynął odrobinkę szybciej niż na otaczających terenach, na czego wyczucie pozwoliły Rennkarowi jego umiejętności i wrodzona czułość na tego typu zmiany.
- Co sądzicie? - zapytał, wyraźnie nawiązując do tego co wcześniej powiedział, tym razem wyraźnie zwracając się do swoich towarzyszy. - Może powinniśmy wejść do miasta i zmniejszyć dystans?
Jakby w formie zaprzeczenia własnym słowom wbił kostur w ziemię i siadł na niej tuż obok niego, spoglądając na nie tak odległe mury miasta.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Trenaas
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 112
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Ta podróż była raczej letnią przechadzką, niż jakąś poważniejszą wyprawą. Przez całą drogę rozmawiali na różne tematy... Ogólnie, był to miło spędzony czas. Na miejsce dotarli następnego dnia około południa. Trenaas od razu wyczuł, że to miejsce jest dziwne, a zarazem intrygujące. Wyglądało na to, że tu czas płynął szybciej... choć to mogą być pozory. Ta różnica była tak delikatna i subtelna, że mag czasami gubił się, czy może tutaj czas płynie poprawnie, a w innych miejscach za wolno?
Szarowłosy czarodziej zwrócił się do Rennkara, jednocześnie się lekko uśmiechając:
- Ty chyba mnie trochę nie doceniasz... Nie musimy tam być, by wiedzieć co się z nimi dzieje, dajcie mi tylko chwilę. - Wydawało się, że jego oczy lekko zabłyszczały. A jego oczy miały dość niespotykany kolor... kolor bursztynu, a niektórzy mogliby powiedzieć, że nawet złota. Właśnie one dodawały Trenaasowi godności, majestatyczności. Inni ludzie mogliby sądzić, że ktoś o tak pięknych i niepospolitych oczach musi być stworzony do wyższych rzeczy.
Czarodziej uklęknął na jedno kolano, zamknął oczy i przyłożył ręce do skroni. Zapadł w jakąś medytację, a pozostali magowie mogli wyczuć, że staje się źródłem jakichś dziwnych impulsów. Nagle otworzył oczy. Tęczówka stała się biała, a źrenicy nie było widać, jakby zanikła lub przybrała ten sam kolor. Trenaas, ciągle trzymając się za głowę, zaczął się rozglądać swoimi niewidzącymi oczyma po otoczeniu, lecz zarówno Rennkar, jaki i Varnaell byli pewni, że ich towarzysz widzi rzeczy, które na pewno tu się nie znajdują.
***
Wielki dom, była to chyba elficka konstrukcja. Porośnięty bluszczem. Do wejścia prowadziła droga, obok której po obu stronach rosły krzewy lilii. Tą drogą kroczyły dwie elfki. Tak to one: Arayo i Aruviel. Nad wejściem do tego wspaniałego budynku wisiał szyld. Zapisany chyba po elficku, lecz Trenaas teraz korzystał z wiedzy Ardiego i dzięki temu był wstanie go odczytać... "Biała lilia" - to głosił właśnie ten napis.
***
Mag ocknął się, jego oczy przybrały normalny wygląd. Przez chwilę został w pozycji klęczącej, masując skronie. Kosztowało go to trochę energii, lecz nadal czuł się dobrze.
- Wygląda na to, że nasze elfki kierują się w tym momencie do budynku, który prawdopodobnie jest karczmą. - Trenaas uśmiechnął się, dumny ze swojego wyczynu. - Biała lilia - powiedział, wiedząc, że te dwa słowa wyjaśnią wszystko.
Szarowłosy czarodziej zwrócił się do Rennkara, jednocześnie się lekko uśmiechając:
- Ty chyba mnie trochę nie doceniasz... Nie musimy tam być, by wiedzieć co się z nimi dzieje, dajcie mi tylko chwilę. - Wydawało się, że jego oczy lekko zabłyszczały. A jego oczy miały dość niespotykany kolor... kolor bursztynu, a niektórzy mogliby powiedzieć, że nawet złota. Właśnie one dodawały Trenaasowi godności, majestatyczności. Inni ludzie mogliby sądzić, że ktoś o tak pięknych i niepospolitych oczach musi być stworzony do wyższych rzeczy.
Czarodziej uklęknął na jedno kolano, zamknął oczy i przyłożył ręce do skroni. Zapadł w jakąś medytację, a pozostali magowie mogli wyczuć, że staje się źródłem jakichś dziwnych impulsów. Nagle otworzył oczy. Tęczówka stała się biała, a źrenicy nie było widać, jakby zanikła lub przybrała ten sam kolor. Trenaas, ciągle trzymając się za głowę, zaczął się rozglądać swoimi niewidzącymi oczyma po otoczeniu, lecz zarówno Rennkar, jaki i Varnaell byli pewni, że ich towarzysz widzi rzeczy, które na pewno tu się nie znajdują.
Wielki dom, była to chyba elficka konstrukcja. Porośnięty bluszczem. Do wejścia prowadziła droga, obok której po obu stronach rosły krzewy lilii. Tą drogą kroczyły dwie elfki. Tak to one: Arayo i Aruviel. Nad wejściem do tego wspaniałego budynku wisiał szyld. Zapisany chyba po elficku, lecz Trenaas teraz korzystał z wiedzy Ardiego i dzięki temu był wstanie go odczytać... "Biała lilia" - to głosił właśnie ten napis.
Mag ocknął się, jego oczy przybrały normalny wygląd. Przez chwilę został w pozycji klęczącej, masując skronie. Kosztowało go to trochę energii, lecz nadal czuł się dobrze.
- Wygląda na to, że nasze elfki kierują się w tym momencie do budynku, który prawdopodobnie jest karczmą. - Trenaas uśmiechnął się, dumny ze swojego wyczynu. - Biała lilia - powiedział, wiedząc, że te dwa słowa wyjaśnią wszystko.
- Varnaell
- Szukający drogi
- Posty: 43
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
Przez całą podróż nie odezwał się ani słowem. Ciągle zastanawiał się nad tym, kto chce zrobić coś tym elfkom, a w trakcie podróży pojawił się u niego nowy temat do rozmyślań, a mianowicie czemu elfki zareagowały tak agresywnie na chęć pomocy mężczyzn. Kiedy zatrzymali się, to on ciągle starał się nic nie mówić, ale coś mu się przypomniało.
- Mogę wykorzystać swoje kontakty w tym mieście. Tylko powiedzcie mi jak - powiedział w tym samym momencie, co Trenaas zapadł w trans.
Po tym co zrobił mag zadziwił się jeszcze bardziej i dopiero teraz uświadomił sobie to, jak on jest potężny.
- Zaprawdę ciekawy jest ten rodzaj magii, którą władasz Trenaasie - stwierdził. - Nie spotkałem się z tym jeszcze w żadnej księdze - dodał ciszej.
- Mogę wykorzystać swoje kontakty w tym mieście. Tylko powiedzcie mi jak - powiedział w tym samym momencie, co Trenaas zapadł w trans.
Po tym co zrobił mag zadziwił się jeszcze bardziej i dopiero teraz uświadomił sobie to, jak on jest potężny.
- Zaprawdę ciekawy jest ten rodzaj magii, którą władasz Trenaasie - stwierdził. - Nie spotkałem się z tym jeszcze w żadnej księdze - dodał ciszej.
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
Nemorianin wykonał nieokreślony gest i lekko zmarszczył brwi spoglądając na Trenaasa.
- W twoje sposoby obserwacji nie wątpię... Domyślałem się mentalnego kontaktu między tobą a duszą. Chodzi mi o to, że jeżeli zagrożenie pojawi się nagle i od razu dojdzie do ich magicznego przeniesienia, to nie zdołamy na nie zareagować będąc tutaj... Prawda? - Nemorianin przymknął oczy i zaczął badać siły działające na tej polance.
Było w niej jeszcze coś oprócz przyspieszonego upływu czasu. Coś mniej uchwytnego i o wiele... Mniej zwyczajnego.
- Varnaellu, jaki jest skuteczny zasięg twojej iluzji? Byłbyś w stanie ukryć nią elfki, aby te o tym nie wiedziały? A odnośnie kontaktów... Do obserwacji potrzebujemy tylko przyjaciela Trenaasa... A z resztą sobie sami poradzimy - dodał cicho monotonnym tonem, po czym zaczął wykonywać powolne ćwiczenia oddechowe.
- W twoje sposoby obserwacji nie wątpię... Domyślałem się mentalnego kontaktu między tobą a duszą. Chodzi mi o to, że jeżeli zagrożenie pojawi się nagle i od razu dojdzie do ich magicznego przeniesienia, to nie zdołamy na nie zareagować będąc tutaj... Prawda? - Nemorianin przymknął oczy i zaczął badać siły działające na tej polance.
Było w niej jeszcze coś oprócz przyspieszonego upływu czasu. Coś mniej uchwytnego i o wiele... Mniej zwyczajnego.
- Varnaellu, jaki jest skuteczny zasięg twojej iluzji? Byłbyś w stanie ukryć nią elfki, aby te o tym nie wiedziały? A odnośnie kontaktów... Do obserwacji potrzebujemy tylko przyjaciela Trenaasa... A z resztą sobie sami poradzimy - dodał cicho monotonnym tonem, po czym zaczął wykonywać powolne ćwiczenia oddechowe.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Trenaas
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 112
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Arderian, jest bardziej wyczulony na magię, niż myślisz. Potrafiłby trafić do źródła tego zaklęcia, a my podążylibyśmy za nim - odrzekł Rennkarowi.
- Nie dziwię się tobie, Varnaellu, niewiele istot posiada tę umiejętność, a jeszcze mniej poznało tajemnicę jej działania. - Uśmiechnął się tajemniczo.
"Na razie nie wyczuwam żadnych znaków sugerujących, że coś jest nie tak" - otrzymał komunikat od Ardiego.
"Doskonale... dalej je obserwuj i gdyby coś się działo, natychmiast mnie powiadom" - poinstruował ducha.
"Oczywiście" - odpowiedział Arderian.
- Na razie nic nie przemawia za tym, by naszym paniom mogło się coś stać - zwrócił się do pozostałych magów.
- Nie dziwię się tobie, Varnaellu, niewiele istot posiada tę umiejętność, a jeszcze mniej poznało tajemnicę jej działania. - Uśmiechnął się tajemniczo.
"Na razie nie wyczuwam żadnych znaków sugerujących, że coś jest nie tak" - otrzymał komunikat od Ardiego.
"Doskonale... dalej je obserwuj i gdyby coś się działo, natychmiast mnie powiadom" - poinstruował ducha.
"Oczywiście" - odpowiedział Arderian.
- Na razie nic nie przemawia za tym, by naszym paniom mogło się coś stać - zwrócił się do pozostałych magów.
Ostatnio edytowane przez Trenaas 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Varnaell
- Szukający drogi
- Posty: 43
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
- Iluzją mógłbym przykryć całe miasto, ale tutaj się ona na nic nie zda - powiedział w stronę nemorianina. - Choć mam pewien pomysł, ale żeby to zrobić potrzebuje kilku rzeczy z mojej wieży - powiedział do towarzyszy, a po skończeniu zdania zniknął i zaraz się pojawił, a w jego ręce znajdowała się duża księga, nóż i kilka świeczek.
- Mój mistrz nauczył mnie kilku rytuałów nieprzypisanych do żadnej z dziedzin - wytłumaczył, otwierając ogromną księgę na konkretnej stronie. Księgę położył na ziemi, a przed nią zaczął rysować pięcioramienna gwiazdę z własnej krwi, wcześniej przy pomocy noża wydobytej z własnej ręki. Na czterech ramionach gwiazdy położył świece, które zapaliły się same z siebie, a na piątym ramieniu leżała księga.
- Teraz potrzebuje tylko coś, co zawiera ślad duchowy chociaż jednej elfki, ale lepiej jakby było od dwóch. Może to być na przykład włos - dodał siadając przed księgą w siadzie skrzyżnym.
- Mój mistrz nauczył mnie kilku rytuałów nieprzypisanych do żadnej z dziedzin - wytłumaczył, otwierając ogromną księgę na konkretnej stronie. Księgę położył na ziemi, a przed nią zaczął rysować pięcioramienna gwiazdę z własnej krwi, wcześniej przy pomocy noża wydobytej z własnej ręki. Na czterech ramionach gwiazdy położył świece, które zapaliły się same z siebie, a na piątym ramieniu leżała księga.
- Teraz potrzebuje tylko coś, co zawiera ślad duchowy chociaż jednej elfki, ale lepiej jakby było od dwóch. Może to być na przykład włos - dodał siadając przed księgą w siadzie skrzyżnym.
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Mhm... - mruknął tylko całkowicie rozluźniony.
Tak. Tutaj, na tej polance, tuż pod jej powierzchnią, coś się kryło. Coś uśpionego, coś niezwykle... dziwnego.
Nie było to nic, o czym kiedykolwiek wcześniej Rennkar by słyszał czy czytał. Specyficzna aura nieczytelna na poziomie zwykłego jej odczuwania zdawała się delikatnie pulsować.
Każdy oddech niósł go głębiej w otchłanie własnego umysłu. Gdy tylko wydawało mu się, że już rozumie naturę tego co jest przed nim, ukryte zrozumienie natychmiast znikało, pozostawiając po sobie pustkę. To było doprawdy dziwaczne uczucie, jak próba złapania końca sznurka, który ktoś z drugiej strony pociąga za każdym razem, gdy już prawie go mamy.
W końcu Rennkar otworzył oczy, które nie widziały już normalnego świata. Doszedł do stadium, w którym postrzegał wszystko na poziomie kwantowym.
Wtedy zrozumiał, czym była tamta tajemnicza siła. Potężnym zakamuflowanym źródłem energii, potężnym na tyle, że sama jego obecność odciskała się w rzeczywistości z taką siłą, iż praktycznie się od niej oderwała. W normalnych warunkach nie dałoby się do niej dotrzeć, a tym bardziej jej spostrzec - czego szczerze mówiąc nadal do końca nie dało się zrobić, można było patrzeć tylko na pośrednie efekty wywoływane przez źródło, nie na samo ono.
Trzech magów, trzy... pełna liczba. Trzy istoty obarczone mocą musiały tutaj wkroczyć naraz, nie wiedząc o istnieniu potencjału tego miejsca. Tyle potrzeba było, aby przebić się przez samoczynne ekranowanie odpychające wszystkie inteligentne istoty i zarazem do tego, aby nie zaburzyć stanów kwantowych. Obserwator wpływa przecież na wynik eksperymentu.
A teraz, skoro ja to wiem... - przebiegło przez myśli Rennkara akurat w momencie, gdy źródło ujawniło swą bezpośrednią obecność na ułamek sekundy, wysyłając do przygotowanego miejsca rytuału ogromny ładunek energii.
Nemorianin wybudził się z transu akurat aby usłyszeć ostatnie słowa Varnaella i zobaczyć, jak wewnątrz narysowanego pentagramu pęcznieje kula niebieskiej mocy, której energia już przytłaczała wszystkich obecnych, a cały czas rosła wykładniczo.
Nie było czasu na słowa, miejsce rytuału nie było przystosowane do przyjęcia takich ilości energii i już zatracało spójność.
Rennkar w ułamku sekundy uaktywnił moc, która drzemała w jego umyśle i siłą przeniósł obu magów w przestrzeń na styku ich trzech woli. Czas płynie tutaj wolniej, będą mieli chwilkę aby przemyśleć, co w tej sytuacji zrobić.
- Pod nami znajduje się najpotężniejsze źródło energii, jakie kiedykolwiek widziałem. Jego stan kwa... Emm... Sama nasza obecność wywołała przepływ energii, która skumulowała się w ognisku stworzonym na potrzeby rytuału. Jeśli tego nie powstrzymamy, energia która zostanie wyzwolona będzie ogromna. Na pewno co najmniej wystarczająca aby nas zabić... - powiedział z trudem Rennkar, całkowicie skoncentrowany na utrzymaniu swojej mocy bez współpracy obu magów. - Wpuście mnie do swoich umysłów! - wycharczał do zaskoczonych towarzyszy, którzy automatycznie próbowali go zwalczyć.
Tak. Tutaj, na tej polance, tuż pod jej powierzchnią, coś się kryło. Coś uśpionego, coś niezwykle... dziwnego.
Nie było to nic, o czym kiedykolwiek wcześniej Rennkar by słyszał czy czytał. Specyficzna aura nieczytelna na poziomie zwykłego jej odczuwania zdawała się delikatnie pulsować.
Każdy oddech niósł go głębiej w otchłanie własnego umysłu. Gdy tylko wydawało mu się, że już rozumie naturę tego co jest przed nim, ukryte zrozumienie natychmiast znikało, pozostawiając po sobie pustkę. To było doprawdy dziwaczne uczucie, jak próba złapania końca sznurka, który ktoś z drugiej strony pociąga za każdym razem, gdy już prawie go mamy.
W końcu Rennkar otworzył oczy, które nie widziały już normalnego świata. Doszedł do stadium, w którym postrzegał wszystko na poziomie kwantowym.
Wtedy zrozumiał, czym była tamta tajemnicza siła. Potężnym zakamuflowanym źródłem energii, potężnym na tyle, że sama jego obecność odciskała się w rzeczywistości z taką siłą, iż praktycznie się od niej oderwała. W normalnych warunkach nie dałoby się do niej dotrzeć, a tym bardziej jej spostrzec - czego szczerze mówiąc nadal do końca nie dało się zrobić, można było patrzeć tylko na pośrednie efekty wywoływane przez źródło, nie na samo ono.
Trzech magów, trzy... pełna liczba. Trzy istoty obarczone mocą musiały tutaj wkroczyć naraz, nie wiedząc o istnieniu potencjału tego miejsca. Tyle potrzeba było, aby przebić się przez samoczynne ekranowanie odpychające wszystkie inteligentne istoty i zarazem do tego, aby nie zaburzyć stanów kwantowych. Obserwator wpływa przecież na wynik eksperymentu.
A teraz, skoro ja to wiem... - przebiegło przez myśli Rennkara akurat w momencie, gdy źródło ujawniło swą bezpośrednią obecność na ułamek sekundy, wysyłając do przygotowanego miejsca rytuału ogromny ładunek energii.
Nemorianin wybudził się z transu akurat aby usłyszeć ostatnie słowa Varnaella i zobaczyć, jak wewnątrz narysowanego pentagramu pęcznieje kula niebieskiej mocy, której energia już przytłaczała wszystkich obecnych, a cały czas rosła wykładniczo.
Nie było czasu na słowa, miejsce rytuału nie było przystosowane do przyjęcia takich ilości energii i już zatracało spójność.
Rennkar w ułamku sekundy uaktywnił moc, która drzemała w jego umyśle i siłą przeniósł obu magów w przestrzeń na styku ich trzech woli. Czas płynie tutaj wolniej, będą mieli chwilkę aby przemyśleć, co w tej sytuacji zrobić.
- Pod nami znajduje się najpotężniejsze źródło energii, jakie kiedykolwiek widziałem. Jego stan kwa... Emm... Sama nasza obecność wywołała przepływ energii, która skumulowała się w ognisku stworzonym na potrzeby rytuału. Jeśli tego nie powstrzymamy, energia która zostanie wyzwolona będzie ogromna. Na pewno co najmniej wystarczająca aby nas zabić... - powiedział z trudem Rennkar, całkowicie skoncentrowany na utrzymaniu swojej mocy bez współpracy obu magów. - Wpuście mnie do swoich umysłów! - wycharczał do zaskoczonych towarzyszy, którzy automatycznie próbowali go zwalczyć.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Trenaas
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 112
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Cholera jasna! - krzyknął Trenaas, odskakując z miejsca, w którym zogniskowała się energia. Teraz, gdy poczuł manifest mocy, zrozumiał gdzie się znajdują. To miejsce było jakimś źródłem energii. To dzięki niej czasoprzestrzeń na tej polanie ulegała zakrzywieniu. Jednak wszystko wymykało się spod kontroli. Przez tunel magiczny, jaki został otworzony w czasie przygotowań do rytuału, wydostawały się ogromne pokłady energii. Były one chyba kumulowane w tym miejscu przez tysiące lat. Robiło się bardzo niebezpiecznie... Ta energia... mogła nas wypalić od środka.
Nagle Trenaas znalazł się w jakimś miejscu... miejscu, które było już mu znane. To tutaj dzielił się wiedzą z Rennkarem... Choć nie był pewny. Teraz wydawało mu się, że jest tu obecny duchem i ciałem... lecz mogły być to tylko pozory.
Mag zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i nie miał zbyt dużych oporów.
- Dobrze... jednak, nie pozwalaj sobie za dużo, gdy wkroczysz do naszych umysłów - powiedział czarodziej nieco żartobliwie. Był pewien, że tego nie zrobi... skończyłoby się to dla niego bardzo nieprzyjemnie.
Trenaas otworzył przed nim wrota swojego umysłu.
Nagle Trenaas znalazł się w jakimś miejscu... miejscu, które było już mu znane. To tutaj dzielił się wiedzą z Rennkarem... Choć nie był pewny. Teraz wydawało mu się, że jest tu obecny duchem i ciałem... lecz mogły być to tylko pozory.
Mag zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji i nie miał zbyt dużych oporów.
- Dobrze... jednak, nie pozwalaj sobie za dużo, gdy wkroczysz do naszych umysłów - powiedział czarodziej nieco żartobliwie. Był pewien, że tego nie zrobi... skończyłoby się to dla niego bardzo nieprzyjemnie.
Trenaas otworzył przed nim wrota swojego umysłu.
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Doskonale, ustalmy co trzeba, Trenaasie - mówi odrobinkę normalnie Rennkar, po czym wraz z Magiem Krwi przenoszą się w czarną przestrzeń znaną im z poprzedniego kontaktu. Nemorianin ograniczył napór na Varnaella do takiego stopnia, że ten na wpół tylko znajduje się na płaszczyźnie styku ich umysłów, tak aby ten mógł do nich dołączyć, gdy tylko wykaże taką wolę.
Następnie rozpoczął transfer obserwacji, które zebrał badając źródło magii, bezpośrednio do umysłu kolegi po fachu, dodając do tego wiedzę niezbędną aby zrozumieć znaczenie tego wszystkiego.
- Pentagram nie był przygotowany na przyjęcie podobnych ilości energii, więc najprawdopodobniej zaraz straci integralność na tyle, aby wyzwolić całą energię w postaci wybuchu. Na bazie ekstrapolacji zgromadzonych informacji podejrzewam, że nie da się tej energii bezpiecznie uziemić i trzeba ją jakoś zogniskować. Masz jakieś pomysły? - pyta Rennkar bezpośrednio w umyśle Trenaasa.
Następnie rozpoczął transfer obserwacji, które zebrał badając źródło magii, bezpośrednio do umysłu kolegi po fachu, dodając do tego wiedzę niezbędną aby zrozumieć znaczenie tego wszystkiego.
- Pentagram nie był przygotowany na przyjęcie podobnych ilości energii, więc najprawdopodobniej zaraz straci integralność na tyle, aby wyzwolić całą energię w postaci wybuchu. Na bazie ekstrapolacji zgromadzonych informacji podejrzewam, że nie da się tej energii bezpiecznie uziemić i trzeba ją jakoś zogniskować. Masz jakieś pomysły? - pyta Rennkar bezpośrednio w umyśle Trenaasa.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Varnaell
- Szukający drogi
- Posty: 43
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
- Widziałem już kiedy podobne ilości energii... w dzieciństwie - powiedział przechodząc w stan, w którym będzie mógł porozumiewać się z magami bez problemu. - Mój mistrz używał podobnych ilości energii magicznej by ożywiać golemy i to mi podsunęło pewien pomysł... - powiedział po czym zrobił krótką przerwę - Ja w wieży posiadam już stworzonego golema, ale nie posiada dosyć energii by go uruchomić, a teraz mam okazje. Mógłbym przeprowadzić odpowiedni rytuał z mojej księgi do ożywienia stalowego kolosa, ale w trakcie tego mogą pojawić się pewne komplikacje... - dopowiedział jednak znowu nie dokończył swej wypowiedzi gdyż to nie chciało przejść mu przez gardło.
- Trenaas
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 112
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Tyle że nie mamy nic, w co moglibyśmy zaogniskować tę magię. - odparł krótko. Gdy usłyszał plan Varnaella, zmierzył go sceptycznym wzrokiem.
- Po pierwsze, jak daleko jest ta twoja wieża ? Po drugie, jakim cudem zdołamy ogarnąć tak dużą ilość energii ? Moglibyśmy otworzyć jakiś tunel magiczny, by ją przetransportować, aczkolwiek jestem pewny, że struktura tego zaklęcia nie przetrzymałaby takich ilości magii. I ostatnia kwestia, proszę oświeć mnie, jak z tego miejsca zdołasz napełnić golema magią... - Ostatnie słowa wypowiedział z wyczuwalną kpiną w głosie. Ten plan, według niego, nie miał prawa zaistnieć. Nawet, gdyby udało im się przetransportować jakoś tam energię, to jedyne co udałoby im się osiągnąć, to olbrzymi fajerwerk, jakim stałaby się jego wieża.
- Rennkarze - zwrócił się do demona. - A gdybyśmy tak udzielili ci swojej energii, byłbyś w stanie nagiąć przestrzeń i w pewnym stopniu czas, by przenieść gdziekolwiek to miejsce, z którego wydostaje się energia, lub samą magię ? - spytał. Już ten plan, który i tak był dość niedorzeczny, miał większe na powodzenie. Wiedział, że nemorianin byłby w stanie coś takiego zrobić, ale byłoby to dość enegochłonne zadanie.
- Po pierwsze, jak daleko jest ta twoja wieża ? Po drugie, jakim cudem zdołamy ogarnąć tak dużą ilość energii ? Moglibyśmy otworzyć jakiś tunel magiczny, by ją przetransportować, aczkolwiek jestem pewny, że struktura tego zaklęcia nie przetrzymałaby takich ilości magii. I ostatnia kwestia, proszę oświeć mnie, jak z tego miejsca zdołasz napełnić golema magią... - Ostatnie słowa wypowiedział z wyczuwalną kpiną w głosie. Ten plan, według niego, nie miał prawa zaistnieć. Nawet, gdyby udało im się przetransportować jakoś tam energię, to jedyne co udałoby im się osiągnąć, to olbrzymi fajerwerk, jakim stałaby się jego wieża.
- Rennkarze - zwrócił się do demona. - A gdybyśmy tak udzielili ci swojej energii, byłbyś w stanie nagiąć przestrzeń i w pewnym stopniu czas, by przenieść gdziekolwiek to miejsce, z którego wydostaje się energia, lub samą magię ? - spytał. Już ten plan, który i tak był dość niedorzeczny, miał większe na powodzenie. Wiedział, że nemorianin byłby w stanie coś takiego zrobić, ale byłoby to dość enegochłonne zadanie.
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
- Mamy coś koło jednej coma pięć sekundy do rozerwania spójności punktu zbiorczego i tym samym coś koło jeden coma pięć zero zero zero zero ośmiem sekundy do wyzwolenia się całości energii w postaci niekontrolowanej, kulistej eksplozji. Która to sądząc z moich szacunków unicestwi w bezpośrednim kontakcie pewną część miasta a reszty dokona fala uderzeniowa. Zarówno magiczna jak i fizyczna. Magiczna powinna mieć zasięg śmiertelny około ośmiu mil dla niechronionych jej użytkowników. Fizyczna obiegnie łuskę trzykrotnie zanim wygaśnie poza rejestrowalną skalę. Będzie to katastrofa nieporównywalna co prawda skalą do rozerwania czasu jednakże najgorsza po niej w znanej historii. Mamy za mało czasu na rytuał czy inkantację. To musi być moc albo wola. W sferze kontaktu mamy jeszcze około dziesięciu minut to upływu pięciu dziesiątych sekundy. Maksymalnie spowolniłem bieg czasu czego efektem ubocznym niewątpliwie będzie silna migrena. -Dobiegł magów fachowy podany bezosobowym tonem przekaz.
Tymczasem w umyśle Rennkar'a rozgrywało się istne pandemonium. Do tej pory względnie spokojne i milczące od czasu wydobycia się z pseudoplanu jaźnie rozpoczęły kłótnie nawzajem mentalnie się przekrzykując. Samo centralne, odizolowane i skoncentrowane Ja Nemorianina znajdowało się w strefie ciszy, niczym w oku cyklonu. Analizował sytuację nie zwracając uwagi na istne piekło które rozgorzało wewnątrz jego istoty do momentu gdy dwie wyjątkowo potężne świadomości nie postanowiły zetrzeć się zakłócając jego procesy myślowe. Tego Rennkar znosić nie zamierzał, szczególnie w chwili takiej jak ta.
Uderzył całą swoją wolą starając się zmiażdżyć zbędnych natrętów lecz wówczas stało się coś co do tej pory nie miało precedensu. Inne jaźnie zjednoczyły się i wspólnie stawiły mu czoła. Demon bardziej poczuł niż zobaczył jedną istotę odpowiedzialną za zjednoczenie wszystkich innych.
Taanedaer'Shemenelisea'Deteonemonos był jedną z potężnych istot której motywów Rennkar nigdy do końca nie był pewien. Teraz jednak je w czasie tego mentalnego starcia zrozumiał je aż zbyt dobrze. Taan sam z siebie nie był bytem cielesnym lecz czymś żyjącym na granicy światów, poza czasem. Przypadkiem przeniknął w pseudowymiar a tam wchłonął go Nemorianin na swej drodze do oświecenia. A Shemen od dawna pragnął posiąść formę fizyczną... Ukrył to pragnienie głęboko i czekał na odpowiedni moment. Który nastał teraz. Rennkar czuł jak jego przeciwnik napina swoją wolę aby przejąć kontrolę nad jego mocą teleportacji. To był błąd bezcielesnego bytu.
W szczelinę w jego powłoce z precyzją chirurga i siłą wodnego kafara.
Reszta świadomości poddała się przerażona perspektywą banicji lecz Deteon świadom losu jaki zamierzał zgotować mu Nemorianin ani myślał się poddać. Runął do połączonego z Rennkarem umysłu Trenaas'a nieświadomego całego zajścia.
W czasie tego starcia w umyśle demona pojawiła się pewna ogólna idea, jednak był zbyt zajęty aby w pełni ją sformować. Zaraz za dawnym bezcielesnym posłał do umysłu Maga Krwi oskarżenie wraz z streszczeniem całej swojej Historii czego wcześniej nie zamierzał robić. Teraz jednak skoro ten został w to mimo woli wplątany, nie miał wyboru.
Tymczasem w umyśle Rennkar'a rozgrywało się istne pandemonium. Do tej pory względnie spokojne i milczące od czasu wydobycia się z pseudoplanu jaźnie rozpoczęły kłótnie nawzajem mentalnie się przekrzykując. Samo centralne, odizolowane i skoncentrowane Ja Nemorianina znajdowało się w strefie ciszy, niczym w oku cyklonu. Analizował sytuację nie zwracając uwagi na istne piekło które rozgorzało wewnątrz jego istoty do momentu gdy dwie wyjątkowo potężne świadomości nie postanowiły zetrzeć się zakłócając jego procesy myślowe. Tego Rennkar znosić nie zamierzał, szczególnie w chwili takiej jak ta.
Uderzył całą swoją wolą starając się zmiażdżyć zbędnych natrętów lecz wówczas stało się coś co do tej pory nie miało precedensu. Inne jaźnie zjednoczyły się i wspólnie stawiły mu czoła. Demon bardziej poczuł niż zobaczył jedną istotę odpowiedzialną za zjednoczenie wszystkich innych.
Taanedaer'Shemenelisea'Deteonemonos był jedną z potężnych istot której motywów Rennkar nigdy do końca nie był pewien. Teraz jednak je w czasie tego mentalnego starcia zrozumiał je aż zbyt dobrze. Taan sam z siebie nie był bytem cielesnym lecz czymś żyjącym na granicy światów, poza czasem. Przypadkiem przeniknął w pseudowymiar a tam wchłonął go Nemorianin na swej drodze do oświecenia. A Shemen od dawna pragnął posiąść formę fizyczną... Ukrył to pragnienie głęboko i czekał na odpowiedni moment. Który nastał teraz. Rennkar czuł jak jego przeciwnik napina swoją wolę aby przejąć kontrolę nad jego mocą teleportacji. To był błąd bezcielesnego bytu.
W szczelinę w jego powłoce z precyzją chirurga i siłą wodnego kafara.
Reszta świadomości poddała się przerażona perspektywą banicji lecz Deteon świadom losu jaki zamierzał zgotować mu Nemorianin ani myślał się poddać. Runął do połączonego z Rennkarem umysłu Trenaas'a nieświadomego całego zajścia.
W czasie tego starcia w umyśle demona pojawiła się pewna ogólna idea, jednak był zbyt zajęty aby w pełni ją sformować. Zaraz za dawnym bezcielesnym posłał do umysłu Maga Krwi oskarżenie wraz z streszczeniem całej swojej Historii czego wcześniej nie zamierzał robić. Teraz jednak skoro ten został w to mimo woli wplątany, nie miał wyboru.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Trenaas
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 112
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Najpierw nie wiedział, co się dzieje. Wyczuł, że Rennkar walczy z jakimś potężniejszym bytem... A był pewien, że tu są bezpieczni. To było dość dziwne... w jednym momencie zorientował się, że demon ma w sobie wiele jaźni. Trenaas zaniepokoił się.
"Czyżby on polował na jakieś istoty, i pochłaniał ich umysły." - wiele myśli przeszło mu przez głowę. Gdy nemorianin wyczuł obecność maga, przekazał mu w skrócie wszystko to, by mógł zrozumieć, co się dzieje.
"A wiec o to chodzi." - Mag krwi zrozumiał, jak demon posiadł tak wielką ilość wiedzy, choć ten sposób nie podobał mu się za bardzo. Mogło dojść do sytuacji takiej na ta, w której jeden z bytów chciał przejąć kontrole... A każdy ma swoje słabości i kiedyś próba opętania mogła się zakończyć sukcesem, co nie było dla niego pozytywną perspektywą.
Nastąpił atak. Temu czemuś z Rennkarem się nie udało, więc rzucił się na najbliższą ofiarę, jednak nie wiedział z kim ma do czynienia. Kto jak kto, ale on znał się na opętaniach bardzo dobrze... Na początku jednak był na straconej pozycji... atak bardzo go zaskoczył, lecz mimo tego dość szybko dochodził do siebie i zaczął uzyskiwać pewną przewagę. Bój toczony w umyśle Trenaasa był bardzo zaciekły. Żadna ze stron nie chciała oddać kontroli. To mogłoby się skończyć śmiercią przegranego, albo nawet czymś gorszym od śmierci. Popaść w niebyt... ta myśl przerażała czarodzieja, dając mu siły do bardziej wytężonej walki. To nie była pierwsza taka sytuacja, w której znalazł się mag, ale na ogól walczył z duchami i już na starcie miał nad nimi pewną kontrolę, tutaj jednak było inaczej... musiał polegać tylko na własnych siłach.
Odparł natarcie, jednak ta istota została w nim. Był bardzo wyczerpany i nie miał już siły, by wygnać ją ze swojego umysłu. Jego serce opanowała trwoga.
"A co jeśli on zostanie wie mnie na zawsze..." - Ta myśl go dobijała... wiedział, że wcześniej czy później ugnie się i jeśli on nad nią nie zapanuje, to ona zapanuje nad nim. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Może jeszcze raz odwoła się do tej starożytnej istoty ? Już raz mu się udało i chyba jej jakoś zależało na jego losie, więc czemu miałby nie spróbować ?
- Erenalos ! - Z jego gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Nie był to komunikat myślowy i w powszechnej ciszy było to trochę nienaturalne. Varnaell wiedział, co się może wydarzyć, ponieważ widział już raz Trenaasa w podobnej sytuacji, natomiast Rennkar, z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom maga. Skąd znał to słowo ? Było to jedno z imion starożytnej istoty, zaś słowo które użył w Strasznym Dworze, jej pochwaleniem. Starzec miał nadzieję, że i tym razem ten demon, bóstwo, czy czymkolwiek by było, odpowie na jego wezwanie. Wszak wiedział jak kapryśne mogą być te istoty i co może wyniknąć z ich chwilowego nastroju. Zaklęcie takie mogłoby być zbyt silne i roznieść nas wszystkich, zbyt słabe i przy wielkim wysiłku oraz zużyciu energii dać marny efekt, lub zadziałać inaczej niż by tego chciał, jak to się stało poprzednim razem.
Całe to miejsce wypełnił przeraźliwy wrzask. Wszystkie byty jakie się tu znajdowały zostały otumanione... prócz Trenaasa. A mag wykorzystał tę sytuację i pozbył się z łatwością niechcianego lokatora. Pozostali magowie odzyskali trzeźwość umysłu, lecz ich wzrok nadal był nieco błędny.
- Rennkarze, jest jeszcze coś, o czym powinniśmy wiedzieć ? - spytał z wyższością.
"Czyżby on polował na jakieś istoty, i pochłaniał ich umysły." - wiele myśli przeszło mu przez głowę. Gdy nemorianin wyczuł obecność maga, przekazał mu w skrócie wszystko to, by mógł zrozumieć, co się dzieje.
"A wiec o to chodzi." - Mag krwi zrozumiał, jak demon posiadł tak wielką ilość wiedzy, choć ten sposób nie podobał mu się za bardzo. Mogło dojść do sytuacji takiej na ta, w której jeden z bytów chciał przejąć kontrole... A każdy ma swoje słabości i kiedyś próba opętania mogła się zakończyć sukcesem, co nie było dla niego pozytywną perspektywą.
Nastąpił atak. Temu czemuś z Rennkarem się nie udało, więc rzucił się na najbliższą ofiarę, jednak nie wiedział z kim ma do czynienia. Kto jak kto, ale on znał się na opętaniach bardzo dobrze... Na początku jednak był na straconej pozycji... atak bardzo go zaskoczył, lecz mimo tego dość szybko dochodził do siebie i zaczął uzyskiwać pewną przewagę. Bój toczony w umyśle Trenaasa był bardzo zaciekły. Żadna ze stron nie chciała oddać kontroli. To mogłoby się skończyć śmiercią przegranego, albo nawet czymś gorszym od śmierci. Popaść w niebyt... ta myśl przerażała czarodzieja, dając mu siły do bardziej wytężonej walki. To nie była pierwsza taka sytuacja, w której znalazł się mag, ale na ogól walczył z duchami i już na starcie miał nad nimi pewną kontrolę, tutaj jednak było inaczej... musiał polegać tylko na własnych siłach.
Odparł natarcie, jednak ta istota została w nim. Był bardzo wyczerpany i nie miał już siły, by wygnać ją ze swojego umysłu. Jego serce opanowała trwoga.
"A co jeśli on zostanie wie mnie na zawsze..." - Ta myśl go dobijała... wiedział, że wcześniej czy później ugnie się i jeśli on nad nią nie zapanuje, to ona zapanuje nad nim. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Może jeszcze raz odwoła się do tej starożytnej istoty ? Już raz mu się udało i chyba jej jakoś zależało na jego losie, więc czemu miałby nie spróbować ?
- Erenalos ! - Z jego gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Nie był to komunikat myślowy i w powszechnej ciszy było to trochę nienaturalne. Varnaell wiedział, co się może wydarzyć, ponieważ widział już raz Trenaasa w podobnej sytuacji, natomiast Rennkar, z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom maga. Skąd znał to słowo ? Było to jedno z imion starożytnej istoty, zaś słowo które użył w Strasznym Dworze, jej pochwaleniem. Starzec miał nadzieję, że i tym razem ten demon, bóstwo, czy czymkolwiek by było, odpowie na jego wezwanie. Wszak wiedział jak kapryśne mogą być te istoty i co może wyniknąć z ich chwilowego nastroju. Zaklęcie takie mogłoby być zbyt silne i roznieść nas wszystkich, zbyt słabe i przy wielkim wysiłku oraz zużyciu energii dać marny efekt, lub zadziałać inaczej niż by tego chciał, jak to się stało poprzednim razem.
Całe to miejsce wypełnił przeraźliwy wrzask. Wszystkie byty jakie się tu znajdowały zostały otumanione... prócz Trenaasa. A mag wykorzystał tę sytuację i pozbył się z łatwością niechcianego lokatora. Pozostali magowie odzyskali trzeźwość umysłu, lecz ich wzrok nadal był nieco błędny.
- Rennkarze, jest jeszcze coś, o czym powinniśmy wiedzieć ? - spytał z wyższością.
Ostatnio edytowane przez Trenaas 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
- Nehlon
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 59
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Smokołak
- Profesje:
- Kontakt:
Nehlon nie wiedział, co mu strzeliło do głowy, by iść do Danae. Nigdy tam nie był i tak naprawdę nie za bardzo chciał tam iść. Poznał kilkoro elfich magów, którzy udowodnili mu, że daleko mu jeszcze do prawdziwych magów. Od tego czasu do każdego elfa podchodził z dystansem. Jednak kilka dni wcześniej coś go natchnęło podczas snu. Widział swojego dawnego mistrza... i wielu innych nieznanych mu osób, które otaczały dziwną, zakapturzoną postać. Nagle tuż pod stopami tej tajemniczej postaci pojawiło się dziwne światło, które pochłoneło zakapturzonego i pozostałych magów. W ostatniej sekundzie Macruel spojrzał na Nehlona i powiedział: Danae. Tak więc przyszedł, chcoiarz jeszcze nie wszedł do miasta. Instynktownie unikał patrole po drodzę, przez co zszedł z trasy, którą wczesniej obrał.
I nagle coś poczuł, jakby ogromna ilość nieznanej mu magii skumulowała się w jednym miejscu, pod powierzchnią ziemi. Potem wyczuł drugą energię, gdzies niedaleko i tym razem nad powierzchnią, jednak ta była niczy w porównaniu do tej pierwszej. Jakby tego było mało, swoimi telepatycznymi zdolnościami wyczuł, jak ktoś urzywa coś na podobieństwo kontaktu telepatycznego. I właśnie wtedy poczu też znajomą aurę. Macruel! W ciągu sekundy znalazł odpowiednią kryjówkę z krzakach, usiadł po turecku i urzywając jednej ze swych zdolności telepatycznych, podłączył się do stworzonej przez(chyba) swojego mistrza, sieci umysłów.
Wpadł do jakiegoś dziwnego wymiaru, w którym nie czuł się swojo. Tak jak się spodziewał, w tym wimiarze miał swój normalny wygląd. I wtedy zauwarzył trzech dziwnych magów (a który mag jest normalny?), jednak rzaden z nich nie przypominał jego mistrza. Wyczuwał jednak jego aurę, chociarz była stłumiona. I nie tylko jego aurę wyczuł, cos mu mówiło, że jest tutaj o wiele więcej osób... skondensowanych w jednym miejscu? Instynktownie chwycił za miecz, choc nie wiedział, czy jego oręż moze coś komuś zrobić w tym wymiarze.
I nagle coś poczuł, jakby ogromna ilość nieznanej mu magii skumulowała się w jednym miejscu, pod powierzchnią ziemi. Potem wyczuł drugą energię, gdzies niedaleko i tym razem nad powierzchnią, jednak ta była niczy w porównaniu do tej pierwszej. Jakby tego było mało, swoimi telepatycznymi zdolnościami wyczuł, jak ktoś urzywa coś na podobieństwo kontaktu telepatycznego. I właśnie wtedy poczu też znajomą aurę. Macruel! W ciągu sekundy znalazł odpowiednią kryjówkę z krzakach, usiadł po turecku i urzywając jednej ze swych zdolności telepatycznych, podłączył się do stworzonej przez(chyba) swojego mistrza, sieci umysłów.
Wpadł do jakiegoś dziwnego wymiaru, w którym nie czuł się swojo. Tak jak się spodziewał, w tym wimiarze miał swój normalny wygląd. I wtedy zauwarzył trzech dziwnych magów (a który mag jest normalny?), jednak rzaden z nich nie przypominał jego mistrza. Wyczuwał jednak jego aurę, chociarz była stłumiona. I nie tylko jego aurę wyczuł, cos mu mówiło, że jest tutaj o wiele więcej osób... skondensowanych w jednym miejscu? Instynktownie chwycił za miecz, choc nie wiedział, czy jego oręż moze coś komuś zrobić w tym wymiarze.
- Rennkar
- Szukający drogi
- Posty: 38
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje:
- Kontakt:
-Ty cholerny głupcze - Ryknął na Trenaasa gdy tylko przeraźliwa quasi-obecność tej... tej... Istoty zanikła pozostawiając w jego umyśle szalejące piekło. Musiał skupić całą swoją wolę aby wypowiedzieć te proste słowa.
Tak jak na samym początku nie rozpoznał tego imienia, tak gdy zrozumiał co uczynił Mag Krwi całe jego mentalne ciało przeszył dreszcz, na ułamek sekundy przed Interwencją.
To co jego kolega po fachu mylnie brał za pomoc tak naprawdę było tylko efektem ubocznym potężnego i prastarego zaklęcia ochronnego mającego uniemożliwić TEJ istocie powrót do multiwersum. Cała ta straszliwa energia wiążąca się z nieprzewidywalnymi efektami magicznymi była jedynie cieniem cienia wielokrotnie osłabionego i tłumionego ciosu mającego przerwać zasłonę oddzielający TAMTEN świat od tego. Za każdym razem gdy ktoś stąd wzywał imię jednego z NICH zasłona słabła...
-Nawet śmierć wszystkich nas nie była by za wysoką ceną za niedopuszczenie do tego co właśnie uczyniłeś! - Warknął a w jego oczach wrzała wściekłość, jego odzwierciedlenie ruszyło ku Trenaasowi gdy nagle pojawiły się kolejne komplikacje.
Osłabiony Rennkar nie był w stanie zablokować nagłego wtargnięcia. Pojawił się nowy umysł a przez całą płaszczyznę na której się znajdowali przebiegło drżenie gdy ten dopasował się do innych. Tuż obok pojawiło się odzwierciedlenie czerwonowłosej, wysokiej postaci o gadzich oczach sięgającej po miecz i mierzącej resztę obecnych spojrzeniem swoich smoczych oczu. Był to bez wątpienia smokołak.
Nemorianin odwrócił się w jego kierunku sondując intencję przybysza w jego umyśle, gdy nagle jedna z jego przed chwilą stłamszonych, wewnętrznych osobowości odezwała się ponownie w jego jaźni.
Stary Mag Marcuel który jako jeden z ostatnich poddał się woli poprzedniego agresora i jako pierwszy wspomógł Demonowi go zwalczyć wiedział kim jest przybysz. Był jego uczniem. Prosił teraz o przysługę, chciał z nim porozmawiać w zamian oferował przekazanie rozwiązania obecnego problemu na które wpadł przypadkiem.
Rennkar zgodził się na to wysyłając do swoich wcześniejszych towarzyszy uspokajający impuls myślowy jednocześnie dodając do tego skierowanego ku Trenaasowi szczątkowe informacje jakie posiadł o bycie który ten nieświadom konsekwencji usiłował wezwać.
Tymczasem jego odzwierciedlenie zrzuciło kaptur i spojrzało na młodego intruza oczami starego woźnicy o pooranej zmartwieniami i upływem czasu twarzy.
-Nie sądziłem, że jeszcze ciebie ujrzę Nehlonie! - Zwrócił się do niego a na starych ustach zagościł znajomy, ciepły, mentorski uśmiech. Jego spojrzenie było łagodne pełne zaskoczenia i radości - Szkoda tylko, że nie spotykamy się w przyjemniejszych okolicznościach... - Jeden kącik jego ust uniósł się delikatnie do góry - Coś tutaj zaraz nieźle pierdolnie a aby to powstrzymać Ci tutaj zebrani trzej magowie będą potrzebowali Twojej pomocy mój Uczniu kochany. - Zakończył ruszając w jego kierunku.
Nehlon mógł wyczuć teraz o wiele wyraźniejszą Aurę swojego Mistrza niemal dokładnie taką jak zapamiętał. Jednakże nie była ona dominująca w ciele z którego do niego przemawiał.
Tak jak na samym początku nie rozpoznał tego imienia, tak gdy zrozumiał co uczynił Mag Krwi całe jego mentalne ciało przeszył dreszcz, na ułamek sekundy przed Interwencją.
To co jego kolega po fachu mylnie brał za pomoc tak naprawdę było tylko efektem ubocznym potężnego i prastarego zaklęcia ochronnego mającego uniemożliwić TEJ istocie powrót do multiwersum. Cała ta straszliwa energia wiążąca się z nieprzewidywalnymi efektami magicznymi była jedynie cieniem cienia wielokrotnie osłabionego i tłumionego ciosu mającego przerwać zasłonę oddzielający TAMTEN świat od tego. Za każdym razem gdy ktoś stąd wzywał imię jednego z NICH zasłona słabła...
-Nawet śmierć wszystkich nas nie była by za wysoką ceną za niedopuszczenie do tego co właśnie uczyniłeś! - Warknął a w jego oczach wrzała wściekłość, jego odzwierciedlenie ruszyło ku Trenaasowi gdy nagle pojawiły się kolejne komplikacje.
Osłabiony Rennkar nie był w stanie zablokować nagłego wtargnięcia. Pojawił się nowy umysł a przez całą płaszczyznę na której się znajdowali przebiegło drżenie gdy ten dopasował się do innych. Tuż obok pojawiło się odzwierciedlenie czerwonowłosej, wysokiej postaci o gadzich oczach sięgającej po miecz i mierzącej resztę obecnych spojrzeniem swoich smoczych oczu. Był to bez wątpienia smokołak.
Nemorianin odwrócił się w jego kierunku sondując intencję przybysza w jego umyśle, gdy nagle jedna z jego przed chwilą stłamszonych, wewnętrznych osobowości odezwała się ponownie w jego jaźni.
Stary Mag Marcuel który jako jeden z ostatnich poddał się woli poprzedniego agresora i jako pierwszy wspomógł Demonowi go zwalczyć wiedział kim jest przybysz. Był jego uczniem. Prosił teraz o przysługę, chciał z nim porozmawiać w zamian oferował przekazanie rozwiązania obecnego problemu na które wpadł przypadkiem.
Rennkar zgodził się na to wysyłając do swoich wcześniejszych towarzyszy uspokajający impuls myślowy jednocześnie dodając do tego skierowanego ku Trenaasowi szczątkowe informacje jakie posiadł o bycie który ten nieświadom konsekwencji usiłował wezwać.
Tymczasem jego odzwierciedlenie zrzuciło kaptur i spojrzało na młodego intruza oczami starego woźnicy o pooranej zmartwieniami i upływem czasu twarzy.
-Nie sądziłem, że jeszcze ciebie ujrzę Nehlonie! - Zwrócił się do niego a na starych ustach zagościł znajomy, ciepły, mentorski uśmiech. Jego spojrzenie było łagodne pełne zaskoczenia i radości - Szkoda tylko, że nie spotykamy się w przyjemniejszych okolicznościach... - Jeden kącik jego ust uniósł się delikatnie do góry - Coś tutaj zaraz nieźle pierdolnie a aby to powstrzymać Ci tutaj zebrani trzej magowie będą potrzebowali Twojej pomocy mój Uczniu kochany. - Zakończył ruszając w jego kierunku.
Nehlon mógł wyczuć teraz o wiele wyraźniejszą Aurę swojego Mistrza niemal dokładnie taką jak zapamiętał. Jednakże nie była ona dominująca w ciele z którego do niego przemawiał.
Nie można zrozumieć procesu przez zatrzymanie go. Zrozumienie musi podążać z biegiem procesu, musi przyłączyć się i płynąć razem z nim.
- Varnaell
- Szukający drogi
- Posty: 43
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje:
- Kontakt:
- Trenaasie nie kpij ze mnie bo ja wiem o mówię. Moja wieża znajduje się nieopodal Fargoth, ale to nie ma nic do rzeczy bo golema mogę przenieść tutaj w ułamku sekundy. - powiedział w stronę maga - A poza tym golem jest tak skonstruowany, że sam skupi w sobie ogromne pokłady energii, blokując je w swoim wnętrzu. Dlatego właśnie często używano w eksperymentach nad golemami dusze potężnych magów... - dodał już do obydwu magów - Co do rytuału to kiedy już energia zostałaby zamknięta miałbym dosyć czasu na rytuał - dokończył.
- Zapytam jeszcze raz... - chciał jeszcze coś powiedzieć, kiedy to właśnie Trenaas zaczął robić to samo co w Starym Dworze, albo coś podobnego. Czarodziej przeraził się tego i jedyne co zrobił to wytworzył przed sobą tarczę wysyłającą cokolwiek w nią wleci do Pustki mając na celu ochronę siebie przed niespodziewanymi konsekwencjami czynów maga.
Przy przybyciu nowej osoby momentalnie drgnął ładując ponownie swoją rękę ładunkiem elektrycznym jednak po chwili zneutralizował zaklęcie bo nowo przybyły okazał się przyjazny.
- Zapytam jeszcze raz... - chciał jeszcze coś powiedzieć, kiedy to właśnie Trenaas zaczął robić to samo co w Starym Dworze, albo coś podobnego. Czarodziej przeraził się tego i jedyne co zrobił to wytworzył przed sobą tarczę wysyłającą cokolwiek w nią wleci do Pustki mając na celu ochronę siebie przed niespodziewanymi konsekwencjami czynów maga.
Przy przybyciu nowej osoby momentalnie drgnął ładując ponownie swoją rękę ładunkiem elektrycznym jednak po chwili zneutralizował zaklęcie bo nowo przybyły okazał się przyjazny.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość