Tunel
: Pią Lip 24, 2009 1:00 pm
Dobra odważę się to zrobić xD ale dostaniecie tylko kawałeczek. xD
Dalej zastanawiam się czy to był sen, czy naprawdę tam byłem i to wszystko przeżyłem.
Przeżyłem, zabawne. Jak można nazwać to życiem skoro już umarłeś? Ale przecież dalej jesteś, chodzisz, mówisz, czujesz, więc jak możesz być nieżywym? Sen, wyobraźnia, iluzja. Wiem tylko, że zbyt dokładnie to pamiętam jak na sen.
Każdy obraz, szczegół, wszystkich ludzi. Pamiętam tamten dzień...
1
Dzień pierwszy: Życie.
- Cholerna pogoda! - Ogromne, szare chmury pokryły całe niebo a deszcz lał, jakby chciał zmyć wszystkie brudy świata, w tym mnie. Nigdy nie byłem typem dobrego i sprawiedliwego obywatela, który segreguje śmieci i kosi trawniki. "Nigdy nie byłeś wystarczająco dobry" słowa mojego ojca zawsze mnie prześladowały nawet rok po jego śmierci. Nienawidziłem go za to. Za to, że zawsze porównywał mnie z moim bratem. Sean zgnij gdzieś z tą prostytutką którą wziąłeś za żonę. Złość i zazdrość zrobiły ze mnie jeszcze gorszego niż byłem. Nie sposób wyliczyć wszystkich moich grzechów za które będę smażył się w czeluściach piekła.
Wracałem właśnie z pracy gdzie jak zwykle dobito mnie do dna kolejnymi pretensjami i skargami. Pod domem powolnym krokiem pokonałem schody na ganek.
- Wróciłem! - Zdjąłem przemoknięty płaszcz i skierowałem się do kuchni.
- Obiad masz w lodówce, ja wychodzę - rzuciła szybko po czym trzasnęły drzwi. Mozolnie usiadłem z posiłkiem przy stole. I ta cisza, kojąca a zarazem drażniąca cisza pustego domu.
- Znów tu był. - Naprzeciw mnie leżał niedopalony papieros. Nikt prócz mnie nie pali w tym domu. Nie wiem czemu dalej kocham tę kobietę. Może dlatego, że gotuje mi obiady, pierze i prasuje ubrania, zawsze leży przy mnie gdy śpimy. Jest jak darmowa pokojówka. Masz świadomość, że jest ale nie odczuwasz jej obecności. Umyka moim oczom, które i tak maja już dość jej widoku. Ale dziś miało być inaczej. Dzień dłużył się niemiłosiernie i nawet piwo przy telewizorze nie poprawiało humoru. Około 8:00 wieczorem usłyszałem cichy odgłos frontowych drzwi. Z wielkim spokojem usiadła koło mnie i jakby nigdy nic położyła dłoń na moim kolanie. Ja zaś wiedziałem, że coś się wydarzyło.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Spokój jej głosu był wyjątkowo nienaturalny.
- Jesteśmy tyle lat razem, wiem, że zauważyłeś obecność kogoś innego w naszym życiu. A teraz ja... ja jestem.. z nim w ciąży. - Ostatnie słowo brzmiało w mojej głowie jakby je wciąż i wciąż powtarzała. Nie wiem czemu nagle zrobiło mi się gorąco, czułem jakby coś we mnie pękło. Nigdy nie chciała mieć ze mną dzieci, a tu nagle z tym... z tym... Poniosły mnie nerwy i uderzyłem ją w twarz. Wybiegłem z domu chwytając za kluczyki. Jak deszcz na dworze, gniew i gorycz wylała się ze mnie z ogromna siłą. W takich momentach człowiek nigdy nie myśli racjonalnie, nie widzi, że jedzie za szybko i nagle stało się. Dziewczynka na jezdni. Stała tak spokojnie jakby czekała na mnie. Potem tylko pisk opon, głuchy huk uderzenia w mur i śmiech, dziecięcy śmiech.
Dalej zastanawiam się czy to był sen, czy naprawdę tam byłem i to wszystko przeżyłem.
Przeżyłem, zabawne. Jak można nazwać to życiem skoro już umarłeś? Ale przecież dalej jesteś, chodzisz, mówisz, czujesz, więc jak możesz być nieżywym? Sen, wyobraźnia, iluzja. Wiem tylko, że zbyt dokładnie to pamiętam jak na sen.
Każdy obraz, szczegół, wszystkich ludzi. Pamiętam tamten dzień...
1
Dzień pierwszy: Życie.
- Cholerna pogoda! - Ogromne, szare chmury pokryły całe niebo a deszcz lał, jakby chciał zmyć wszystkie brudy świata, w tym mnie. Nigdy nie byłem typem dobrego i sprawiedliwego obywatela, który segreguje śmieci i kosi trawniki. "Nigdy nie byłeś wystarczająco dobry" słowa mojego ojca zawsze mnie prześladowały nawet rok po jego śmierci. Nienawidziłem go za to. Za to, że zawsze porównywał mnie z moim bratem. Sean zgnij gdzieś z tą prostytutką którą wziąłeś za żonę. Złość i zazdrość zrobiły ze mnie jeszcze gorszego niż byłem. Nie sposób wyliczyć wszystkich moich grzechów za które będę smażył się w czeluściach piekła.
Wracałem właśnie z pracy gdzie jak zwykle dobito mnie do dna kolejnymi pretensjami i skargami. Pod domem powolnym krokiem pokonałem schody na ganek.
- Wróciłem! - Zdjąłem przemoknięty płaszcz i skierowałem się do kuchni.
- Obiad masz w lodówce, ja wychodzę - rzuciła szybko po czym trzasnęły drzwi. Mozolnie usiadłem z posiłkiem przy stole. I ta cisza, kojąca a zarazem drażniąca cisza pustego domu.
- Znów tu był. - Naprzeciw mnie leżał niedopalony papieros. Nikt prócz mnie nie pali w tym domu. Nie wiem czemu dalej kocham tę kobietę. Może dlatego, że gotuje mi obiady, pierze i prasuje ubrania, zawsze leży przy mnie gdy śpimy. Jest jak darmowa pokojówka. Masz świadomość, że jest ale nie odczuwasz jej obecności. Umyka moim oczom, które i tak maja już dość jej widoku. Ale dziś miało być inaczej. Dzień dłużył się niemiłosiernie i nawet piwo przy telewizorze nie poprawiało humoru. Około 8:00 wieczorem usłyszałem cichy odgłos frontowych drzwi. Z wielkim spokojem usiadła koło mnie i jakby nigdy nic położyła dłoń na moim kolanie. Ja zaś wiedziałem, że coś się wydarzyło.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Spokój jej głosu był wyjątkowo nienaturalny.
- Jesteśmy tyle lat razem, wiem, że zauważyłeś obecność kogoś innego w naszym życiu. A teraz ja... ja jestem.. z nim w ciąży. - Ostatnie słowo brzmiało w mojej głowie jakby je wciąż i wciąż powtarzała. Nie wiem czemu nagle zrobiło mi się gorąco, czułem jakby coś we mnie pękło. Nigdy nie chciała mieć ze mną dzieci, a tu nagle z tym... z tym... Poniosły mnie nerwy i uderzyłem ją w twarz. Wybiegłem z domu chwytając za kluczyki. Jak deszcz na dworze, gniew i gorycz wylała się ze mnie z ogromna siłą. W takich momentach człowiek nigdy nie myśli racjonalnie, nie widzi, że jedzie za szybko i nagle stało się. Dziewczynka na jezdni. Stała tak spokojnie jakby czekała na mnie. Potem tylko pisk opon, głuchy huk uderzenia w mur i śmiech, dziecięcy śmiech.