[Szczyt Wieży] Wieża i Mag.
: Czw Mar 10, 2011 7:34 pm
- Tak?
Wyraźnie zaakcentowała dziewczyna, unosząc głowę wysoko niczym łabędzica. Reakcja była nietypowa, mag nic sobie nie zrobił z próby zamachu na jego życie. Czeladnicy popełnili karygodny błąd w sztuce celując w krtań, atak, który dla normalnej istoty humanoidalnej był śmiertelny, dla wypaczeńca bawiącego się magią był aż i zaledwie bolesną raną. Będzie z tego nauczka, następnym razem od razu w głowę celować - roztrzaskać łeb - tego żadne ciało nie zdoła wytrzymać. Póki mag był świadom swojego ciała, stanowił zagrożenie, by zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo trzeba było sprowadzić maga do stanu nieprzytomności. Błękitnooka naciągnęła ponownie cięciwę, jednak nie strzeliła. Sytuacja lekko się wymknęła z pod kontroli. Wydarzyło się to tak szybko. Leucaspis został trafiony przez osobowtóra, a następnie razem zostali wyniesieni do góry. Tamten mag, również został objęty mocą zaklęcia. Właśnie... Coś jej w nim nie pasowało. Starzec nie wykazywał chęci walki przynajmniej w jej sprawie. Ten czarownik nie był znajomym Arathaina. W takim razie po co przybył pod tą wieżę? Jeśli byłby jego przyjacielem, z pewnością wiedziałby, że dziewczyna jest intruzem na terytorium czarodzieja. Może był przypadkowym wędrowcem? Małe prawdopodobieństwo, magowie to nie jacyś bezdomni pchlarze wałęsający się to tu to tam bez żadnego celu. Przeważnie podróżują w celu zdobycia wiedzy z której czerpią moc. Ta czysto egoistyczna pobudka sprawia, że osoby parającą się magią nie mają żadnych oporów przed tym by wydrzeć innemu magowi jego tajemnice. Wrogiem? Ta możliwość najbardziej pasowała dziewczynie. Starzec mógł być kimś kto chce okraść Arathaina z jego zasobów albo pragnie wyrównać z nim rachunki.
- Czego tu szukasz?- warknęła dziewczyna, gdy tuż obok niej leciał Leucaspis, jednak nie podjął żadnego gwałtownego ruchu. Po prostu nie zdążył. Przysunęła białowłosego chłopaka do siebie.
Cechował ją spokój. Popatrzyła na czarownika i zwrócił się w stronę maga, jak po chwili także w pewnym stopniu Anzhela. Jednak nowy przybysz mógł zobaczyć tylko smukłe nogi dziewczyny i połę płaszcza. Resztę przesłaniał opierający się na jej ramieniu Anzheli Leucapsis. Podobnie dziewczyna - widziała tylko jego nogi, jednak twarz była nieznana, ale miała pewność że to ten którego miała zlikwidować wraz ze swoim towarzyszem. Jednak nic jeszcze nie powiedziała - żadnych wyjaśnień. Jeszcze raz nacisnęła na czarownika, którego jako pierwszego spotkała.
- No czego?
Jej wzrok agresywnie przeleciał od oblicza tego któremu zadała pytanie do celu jaki miała pozbawić życia.
Wyraźnie zaakcentowała dziewczyna, unosząc głowę wysoko niczym łabędzica. Reakcja była nietypowa, mag nic sobie nie zrobił z próby zamachu na jego życie. Czeladnicy popełnili karygodny błąd w sztuce celując w krtań, atak, który dla normalnej istoty humanoidalnej był śmiertelny, dla wypaczeńca bawiącego się magią był aż i zaledwie bolesną raną. Będzie z tego nauczka, następnym razem od razu w głowę celować - roztrzaskać łeb - tego żadne ciało nie zdoła wytrzymać. Póki mag był świadom swojego ciała, stanowił zagrożenie, by zapewnić sobie i innym bezpieczeństwo trzeba było sprowadzić maga do stanu nieprzytomności. Błękitnooka naciągnęła ponownie cięciwę, jednak nie strzeliła. Sytuacja lekko się wymknęła z pod kontroli. Wydarzyło się to tak szybko. Leucaspis został trafiony przez osobowtóra, a następnie razem zostali wyniesieni do góry. Tamten mag, również został objęty mocą zaklęcia. Właśnie... Coś jej w nim nie pasowało. Starzec nie wykazywał chęci walki przynajmniej w jej sprawie. Ten czarownik nie był znajomym Arathaina. W takim razie po co przybył pod tą wieżę? Jeśli byłby jego przyjacielem, z pewnością wiedziałby, że dziewczyna jest intruzem na terytorium czarodzieja. Może był przypadkowym wędrowcem? Małe prawdopodobieństwo, magowie to nie jacyś bezdomni pchlarze wałęsający się to tu to tam bez żadnego celu. Przeważnie podróżują w celu zdobycia wiedzy z której czerpią moc. Ta czysto egoistyczna pobudka sprawia, że osoby parającą się magią nie mają żadnych oporów przed tym by wydrzeć innemu magowi jego tajemnice. Wrogiem? Ta możliwość najbardziej pasowała dziewczynie. Starzec mógł być kimś kto chce okraść Arathaina z jego zasobów albo pragnie wyrównać z nim rachunki.
- Czego tu szukasz?- warknęła dziewczyna, gdy tuż obok niej leciał Leucaspis, jednak nie podjął żadnego gwałtownego ruchu. Po prostu nie zdążył. Przysunęła białowłosego chłopaka do siebie.
Cechował ją spokój. Popatrzyła na czarownika i zwrócił się w stronę maga, jak po chwili także w pewnym stopniu Anzhela. Jednak nowy przybysz mógł zobaczyć tylko smukłe nogi dziewczyny i połę płaszcza. Resztę przesłaniał opierający się na jej ramieniu Anzheli Leucapsis. Podobnie dziewczyna - widziała tylko jego nogi, jednak twarz była nieznana, ale miała pewność że to ten którego miała zlikwidować wraz ze swoim towarzyszem. Jednak nic jeszcze nie powiedziała - żadnych wyjaśnień. Jeszcze raz nacisnęła na czarownika, którego jako pierwszego spotkała.
- No czego?
Jej wzrok agresywnie przeleciał od oblicza tego któremu zadała pytanie do celu jaki miała pozbawić życia.