[Zagajnik przy Wieży] Podróż
: Czw Lut 24, 2011 7:17 pm
Podróż przebiegała bez zbytnich utrudnień. Większość "zaprawionych" poszukiwaczy przygód nazwałoby ją zapewne nudną, ale ni Aileen ni Bzurze brak dodatkowych wrażeń zbytnio nie przeszkadzał. Rozkoszowały się wonnym leśnym powietrzem, śpiewem ptaków i noclegami pod gołym niebem.
Aileen zaplanowała przebyć Szepczący Las i odwiedzić Kryształowe Królestwo (wciąż nie mogła się sobie nadziwić, że będąc w Zamku Czarodziejek, nigdy się tam nie wybrała), a następnie opuścić Las i ominąć od wschodu Góry Dasso.
Chwilowo zdarzyło jej się podróżować wraz z czterema kupcami gościńcem do Adrion, którzy opowiedzieli jej ciekawą historię. Ponoć w Szepczącym Lesie pewien ekscentryczny czarownik wybudował sobie wieżę i zamknął się w niej studiując magię i przeprowadzając rozliczne eksperymenty. Cała postać czarodzieja osnuta została gęstą siecią rozmaitych plotek i pogłosek, tak że w końcu Aileen opuściła kreatywnych towarzyszy, mając dosyć słuchania o porywanych ludzkich dzieciach i odwiedzających czarodzieja demonach z Otchłani. Sama mogła przysiąc, że trzy czwarte tych "pogłosek" było wyssane z palca, a ów mityczny "czarodziej" był w rzeczywistości zwykłym starcem zmęczonym życiem. Niemniej jednak, mimo stanowczych sprzeciwów Bzury postanowiła poszukać tej wieży. Zasięgnąwszy informacji w Adrion, wyruszyła w drogę.
Po kilku dniach poszukiwań, przynajmniej w jednym mogła się zgodzić z opowieściami - wieża, którą dostrzegła wspinając się na drzewo, rzeczywiście zapierała dech w piersiach. W pobliżu budowli las wydawał się młodszy i jakby bardziej jasny. Powietrze było przesycone wilgocią i niesamowicie pachniało. Od pewnego czasu podróżowały wyłącznie ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta, gdyż do wieży nie prowadził żaden większy gościniec. "Czyżby nie życzył sobie gości?" pytała się sama siebie Aileen. W niedługim czasie spomiędzy drzew zaczęła słabo prześwitywać srebrna biel. Wiedziona ciekawością Aileen miała wielką ochotę podejść jeszcze bliżej, jednak Bzura, przejmując rolę "głosu rozsądku" nie chciała ruszyć się z miejsca.
~ Nie sądzisz, że ktoś kto celowo kryje się w lesie nie potrzebuje gości?
~ Najlepszym sposobem by się o tym przekonać, jest zapukanie do drzwi. W najgorszym przypadku każe nam iść w diabły - odparła rozbawiona reakcją konia elfka
Bzura parsknęła, co Aileen odebrała jako "Rób co chcesz". Jednak w tym momencie zastygła bez ruchu. Usłyszała dziwny dźwięk, a po chwili drugi, podobny. Zerknęła w splątany gąszcz krzaków, skąd dochodziły odgłosy. Ktoś lub coś szło ciężkim krokiem w ich stronę. Bzura położyła uszy po sobie i nerwowo machnęła głową.
~ Pamiętaj, zbierasz się do ucieczki dopiero jak ci powiem, że masz to zrobić - elfka starała się ją uspokoić. Łomot rozległ się znowu. Aileen wyciągnęła jeden ze sztyletów i przygotowywała się do wysłania leżącego opodal kamienia w stronę ewentualnego wroga. Przypomniała sobie o rzekomych strażnikach wieży i wzdrygnęła się. Co jeśli i to było prawdą?
Kępa zarośli poruszyła się i powoli wylazło z niej coś, co sprawiło że Aileen zrobiło się zimno. Niewątpliwie był to golem - co oznaczało że sztylety i magia ziemi nie zrobią na nim wielkiego wrażenia. Bzura zarżała przestraszona i niewiele brakowało, a rzuciłaby się do panicznej ucieczki. Tymczasem golem, nie zwracając najmniejszej uwagi na "gości" szedł dalej w ich kierunku, patrząc się tępo w dal.
~ Stój spokojnie i bądź cicho - powiedziała klaczy, patrząc jak olbrzym czyniąc niemiłosierny hałas zbliża się do nich i... mija nie zaszczycając nawet spojrzeniem.
Gdyby kamień spadający z serca elfki wydał odgłos proporcjonalny do jego ciężaru, nawet ten golem uznałby że coś się jednak stało. Niebawem dotarły obie do bram wieży, widząc po drodze kolejnego strażnika, patrzącego się z niedowierzaniem w drzewo, które stanęło mu na drodze.
Aileen zeskoczyła z grzbietu konia i spojrzała z dołu na monumentalną budowlę. Jej ogrom niesamowicie przytłaczał. Wielkie, ciężkie wrota nie wyglądały szczególnie zapraszająco, a może było to tylko złudzenie? Strzegły ich dwa kamienne posągi, które wydzielały lekką, prawie niewidoczną magiczną aurę (zresztą jak i cały budynek) Aileen nadal była poddenerwowana, ale nie mogła powstrzymać się przed wyrażeniem podziwu dla budowli i jej architekta. Sama atmosfera tego miejsca, była wbrew pozorom, wyjątkowo "sielankowa", zwłaszcza, że Bzura najspokojniej w świecie poczęła gryźć trawę, zupełnie już ignorując golema, który uznał, że drzewo można jednak ominąć.
Aileen spojrzała na wielkie drzwi, zastanawiając się, czy może tak zwyczajnie zapukać. Nie znalazłszy innego pomysłu podeszła powoli do drzwi.
W chwili gdy zbliżyła rękę do powierzchni drzwi, jej oko zanotowało niewielki ruch. Odskoczyła od drzwi, gdy uświadomiła sobie, że posągi poruszyły pustymi oczami patrząc teraz dokładnie na nią. Aura magiczna wokół nich szybko urosła - jakby kamień budził się do życia. Elfka cofnęła się od bramy, dając znak klaczy, że będą się stąd zabierać. Miała nadzieję, że dotąd neutralne golemy nie przybiegną tu rozsiec je obie na miazgę.
Aileen zaplanowała przebyć Szepczący Las i odwiedzić Kryształowe Królestwo (wciąż nie mogła się sobie nadziwić, że będąc w Zamku Czarodziejek, nigdy się tam nie wybrała), a następnie opuścić Las i ominąć od wschodu Góry Dasso.
Chwilowo zdarzyło jej się podróżować wraz z czterema kupcami gościńcem do Adrion, którzy opowiedzieli jej ciekawą historię. Ponoć w Szepczącym Lesie pewien ekscentryczny czarownik wybudował sobie wieżę i zamknął się w niej studiując magię i przeprowadzając rozliczne eksperymenty. Cała postać czarodzieja osnuta została gęstą siecią rozmaitych plotek i pogłosek, tak że w końcu Aileen opuściła kreatywnych towarzyszy, mając dosyć słuchania o porywanych ludzkich dzieciach i odwiedzających czarodzieja demonach z Otchłani. Sama mogła przysiąc, że trzy czwarte tych "pogłosek" było wyssane z palca, a ów mityczny "czarodziej" był w rzeczywistości zwykłym starcem zmęczonym życiem. Niemniej jednak, mimo stanowczych sprzeciwów Bzury postanowiła poszukać tej wieży. Zasięgnąwszy informacji w Adrion, wyruszyła w drogę.
Po kilku dniach poszukiwań, przynajmniej w jednym mogła się zgodzić z opowieściami - wieża, którą dostrzegła wspinając się na drzewo, rzeczywiście zapierała dech w piersiach. W pobliżu budowli las wydawał się młodszy i jakby bardziej jasny. Powietrze było przesycone wilgocią i niesamowicie pachniało. Od pewnego czasu podróżowały wyłącznie ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta, gdyż do wieży nie prowadził żaden większy gościniec. "Czyżby nie życzył sobie gości?" pytała się sama siebie Aileen. W niedługim czasie spomiędzy drzew zaczęła słabo prześwitywać srebrna biel. Wiedziona ciekawością Aileen miała wielką ochotę podejść jeszcze bliżej, jednak Bzura, przejmując rolę "głosu rozsądku" nie chciała ruszyć się z miejsca.
~ Nie sądzisz, że ktoś kto celowo kryje się w lesie nie potrzebuje gości?
~ Najlepszym sposobem by się o tym przekonać, jest zapukanie do drzwi. W najgorszym przypadku każe nam iść w diabły - odparła rozbawiona reakcją konia elfka
Bzura parsknęła, co Aileen odebrała jako "Rób co chcesz". Jednak w tym momencie zastygła bez ruchu. Usłyszała dziwny dźwięk, a po chwili drugi, podobny. Zerknęła w splątany gąszcz krzaków, skąd dochodziły odgłosy. Ktoś lub coś szło ciężkim krokiem w ich stronę. Bzura położyła uszy po sobie i nerwowo machnęła głową.
~ Pamiętaj, zbierasz się do ucieczki dopiero jak ci powiem, że masz to zrobić - elfka starała się ją uspokoić. Łomot rozległ się znowu. Aileen wyciągnęła jeden ze sztyletów i przygotowywała się do wysłania leżącego opodal kamienia w stronę ewentualnego wroga. Przypomniała sobie o rzekomych strażnikach wieży i wzdrygnęła się. Co jeśli i to było prawdą?
Kępa zarośli poruszyła się i powoli wylazło z niej coś, co sprawiło że Aileen zrobiło się zimno. Niewątpliwie był to golem - co oznaczało że sztylety i magia ziemi nie zrobią na nim wielkiego wrażenia. Bzura zarżała przestraszona i niewiele brakowało, a rzuciłaby się do panicznej ucieczki. Tymczasem golem, nie zwracając najmniejszej uwagi na "gości" szedł dalej w ich kierunku, patrząc się tępo w dal.
~ Stój spokojnie i bądź cicho - powiedziała klaczy, patrząc jak olbrzym czyniąc niemiłosierny hałas zbliża się do nich i... mija nie zaszczycając nawet spojrzeniem.
Gdyby kamień spadający z serca elfki wydał odgłos proporcjonalny do jego ciężaru, nawet ten golem uznałby że coś się jednak stało. Niebawem dotarły obie do bram wieży, widząc po drodze kolejnego strażnika, patrzącego się z niedowierzaniem w drzewo, które stanęło mu na drodze.
Aileen zeskoczyła z grzbietu konia i spojrzała z dołu na monumentalną budowlę. Jej ogrom niesamowicie przytłaczał. Wielkie, ciężkie wrota nie wyglądały szczególnie zapraszająco, a może było to tylko złudzenie? Strzegły ich dwa kamienne posągi, które wydzielały lekką, prawie niewidoczną magiczną aurę (zresztą jak i cały budynek) Aileen nadal była poddenerwowana, ale nie mogła powstrzymać się przed wyrażeniem podziwu dla budowli i jej architekta. Sama atmosfera tego miejsca, była wbrew pozorom, wyjątkowo "sielankowa", zwłaszcza, że Bzura najspokojniej w świecie poczęła gryźć trawę, zupełnie już ignorując golema, który uznał, że drzewo można jednak ominąć.
Aileen spojrzała na wielkie drzwi, zastanawiając się, czy może tak zwyczajnie zapukać. Nie znalazłszy innego pomysłu podeszła powoli do drzwi.
W chwili gdy zbliżyła rękę do powierzchni drzwi, jej oko zanotowało niewielki ruch. Odskoczyła od drzwi, gdy uświadomiła sobie, że posągi poruszyły pustymi oczami patrząc teraz dokładnie na nią. Aura magiczna wokół nich szybko urosła - jakby kamień budził się do życia. Elfka cofnęła się od bramy, dając znak klaczy, że będą się stąd zabierać. Miała nadzieję, że dotąd neutralne golemy nie przybiegną tu rozsiec je obie na miazgę.