ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
ODPOWIEDZ
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

„Droga Escrim”. Zamiast skupić się na sensie wypowiedzi Gavina, La Tranchte skoncentrowała się tylko i wyłącznie na tych dwóch słowach, którymi tytułował ją medyk. Kapitan nie miała pojęcia czy ów zwrot służył czarodziejowi jedynie na potrzeby przedstawienia jakie odgrywali przed dowódcą okrętu, czy też niósł za sobą coś znacznie głębszego. Nie potrafiła też przypomnieć sobie tego wszystkiego co było przed „drogą Escrim”.
- Zaraz, wytłumaczcie mi wreszcie kim jest ten nasz człowiek i dlaczego mielibyśmy przejmować się faktem że znalazł się on w rękach marynarzy? – Zakłopotana gwardzistka musiała grać na zwłokę i zmusić mężczyzn do powtórzenia całej dyskusji.
- Tylko tym razem nie próbuj wcisnąć nam jakiegoś gnijącego śledzia, w postaci obietnicy kilku miejscówek na jednej z twoich szalup. – Wtrącił się Arcan. –Skoro mamy współpracować potrzebujemy mocniejszych deklaracji. A jeśli uznam że nadal zamierzasz knuć coś na boku, następną rzeczą jaka wystrzelę przez to okno wcale nie będzie raca, a twój spasiony tyłek.
- Współpracować?. - „Droga Escrim” teraz już zupełnie się pogubiła. Wprawdzie sama podejrzewała Gavina iż ten spróbuje zaoferować handlarzowi jakiś układ ale przyjęcie do wiadomości faktu iż medyk rzeczywiście to zrobił, okazało się niezwykle trudne. Jeśli La Tranchte czegoś była pewna, to faktu iż nigdy w życiu nie pójdzie na układ z przestępcami. Ba, nawet nie będzie w stanie udawać w tej sprawie.
- Jestem bogatym człowiekiem. Na pewno znajdzie się jakiś sposób byśmy doszli do porozumienia. – Zaproponował kupiec.
- Żagiel na horyzoncie! – Krzyknął ktoś na pokładzie wywołując poruszenie wśród załogi. Bosman natychmiast zaczął wrzeszczeć na swoich podkomendnych by ci wzięli się do roboty. Z wydawanych komend łatwo było zorientować się iż zbliżający się statek ani trochę nie jest na rękę załodze „Słonej Damy”. Marynarze usiłowali zrobić wszystko by uciec przed ewentualną konfrontacją.
- Twoje bogactwo wkrótce może się bardzo skurczyć. – Zauważył Landin.
- To szybka łajba, nie cieszcie się tak prędko. – Podsumował kupiec, chociaż wyraźnie nie był w stanie ukryć swojego zdenerwowania. – Poza tym mówiłem powaznie. Jestem gotowy przyjąć twoje warunku. – Mężczyzna zwrócił się do Gavina, widząc w proponowanym mu układzie jedyną nadzieję na ocalenie.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Nie, nie, nie! Znowu poszło nie tak, jak to zaplanował, a granie na zwłokę i improwizowanie było o tyle kłopotliwe, o ile nie mógł w żaden sposób poinformować Escrim o swoich planach. Właśnie teraz ukazując ich sytuację, niewiedzę i agresję w stosunku do handlarza, utracili przewagę. Teraz rozmawiają jak równy z równym. Gavin westchnął, chcąc najpierw w miarę cicho i - w miarę możliwości, na osobności - pomówić z kapitan gwardii, kiedy...

Peu wcale nie chciał okazać się kimś słabszym, a przede wszystkim nie mógł zawieść Gavina i kapitan. Miał być bohaterem, a nie kimś, przez kogo cała misja miała spełznąć na niczym. Trzeba było działać!
Kiedy jeden z załogi krzyknął, że widzi żagiel na horyzoncie, opuściło go kilku ludzi. Teraz dwaj krzepcy mężczyźni trzymali go za ramiona, żeby nie uciekł, nasłuchując pod drzwiami, co dzieje się w kabinie kapitana. Dzięki temu Peu też miał szansę usłyszeć te pertraktacje.
- Słyszycie? Możecie mnie puścić, mamy układ...
- Ciiicho, gnojku, jeszcze żadnego układu nie ma! - jeden z bosmanów zaglądał przez dziurkę od klucza. - Ale sir Harrold nie wygląda na związanego, ani skrępowanego...
- Przesuń się, Whickham, też chcę się przyjrzeć tej sytuacji... - majtek ze "Słonej Damy" zaczął się ze swoim towarzyszem przepychać.
Teraz jest moja szansa! - stwierdził w duchu Peu, zaczynając się wierzgać jak młody wieprz w błocie.
- Ej, uważaj gówniarzu, uderzyłbyś mnie łokciem! - wycedził przez zęby Whickham, próbując skrępować jego dłonie.
- Aaa, nie poddam się! - wrzasnął hardo mały gwardzista. Przechylił się do przodu tak, że trzymający go majtek fiknął z nim koziołka. Jednak jemu się nie poszczęściło tak, jak gwardziście, który dość gładko wylądował na ziemi, kucając. Otóż uderzył on dłową o ściany korytarzu.
Teraz jego towarzysz próbował podejść Peu. Ten prędko wstał, chcąc przygotować się do konfrontacji, jednak pośliznął się na mokrej podłodze i kopnął go boleśnie w szczękę. Siła impetu była tak duża, że powaliła majtka na drugą ścianę korytarza.
- Oh, nawet nie wiedziałem, że tak potrafię... - z satysfakcją strzepał niewidoczny pyłek z ramion i uśmiechnął się cynicznie. - Łyso wam teraz, co? - rzucił za nimi, podchodząc do zamka i siłując się z nim.

- Escrim, proszę, zaufaj mi, najważniejsze teraz jest twoje bezpieczeństwo - szepnął czarodziej, zanim w ogóle zaczął wyjaśniać sytuację. - Jesteś ranna, a ja nie jestem w stanie teraz używać potężnych czarów...

Peu po kilku minutach walki z zamkiem, do której użył znalezionego w nieprzytomnym ciele Whickhama scyzoryka, nareszcie dostał się do środka.
- PODDAJ SIĘ, ZOSTAJESZ BEZ POPLECZNIKÓW, TO TWÓJ KONIEC! - wrzasnął, wcelowując palec w kapitana "Słonej Damy". Następnie jakimś cudem uniknął ciosu zamrożoną szynką.
- A to właśnie jest nasz człowiek... - powiedział, ponownie wzdychając. Ten dzień się zapowiadał na jeszcze dłuższy, niż dwa poprzednie...
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Kapitan nie mogła zdecydować się co dziwi ja bardziej. Sama obecność Peu w takim miejscu, to że największy niedojda w jej drużynie nagle dokonuje bohaterskich czynów, sposób w jaki medyk był w stanie wpłynąć na przemianę gwardzisty, czy może sam fakt że Gavin zdecydował się zabrać Frissona na tak niebezpieczną misję? Escrim bezradnie wodziła wzrokiem pomiędzy Peu, czarodziejem a kupcem, nie mając pojęcia co powinna uczynić.
Na szczęście Arcan zachował dużo więcej przytomności umysłu. Nadzorca natychmiast zablokował otworzone przez młodego drzwi. Swoją drogą do listy własnych wątpliwości La Tranchte musiała dodać niespodziewane umiejętności Peu w kwestii otwierania zamków, którymi gwardzista był w stanie zawstydzić całą załogę Słonej Damy.
- To nasi. Zbliżają się. – Wyjaśnił Landin wyglądający przez okno w kajucie, przy czym określenie „nasi” mogło dotyczyć tylko i wyłącznie jednego okrętu. Statki handlowe zbudowane były tak by mieć jak największa ładowność, kosztem zwrotności i rozwijanej prędkości. Bez względu na to jak bardzo sir Harrold zachwalał swoją załogę, jego łajba nie była w stanie umknąć żadnemu okrętowi królewskiej floty. A zwłaszcza nie temu z którym przyszło mu się aktualnie zmierzyć. Wszystko wskazywało na to iż kapitan Blunt lada chwila miał postawić swoją nogę na pokładzie galery kupieckiej, a to praktycznie ucinało wszelkie możliwości negocjacji z handlarzem.
Bezwzględność dowódcy „Ponurego Wdowca” była powszechnie znana, toteż podopieczni sir Harrolda jeden po drugim dochodzili do wniosku że lepiej będzie im poddać się bez oporu i zrzucić wszelka winę na swojego pracodawcę. Bunt na pokładzie sprawiał że dystans pomiędzy oboma okrętami zmniejszał się jeszcze szybciej.
- Dopadłem ich wszystkich pani kapitan. A teraz rozprawię się z tym największym z łotrów. – Przechwalał się Peu, a ostrze trzymanej przez niego klingi drgało na wszystkie strony, tak że Escrim uznała iż bezpieczniej dla niej samej będzie stanąć za swoim człowiekiem. – Koniec gierek. Łapy w górę niegodziwcze! – Triumfował Frisson.
Zdesperowany sir Harrold zwrócił się do Gavina widząc w czarodzieju swoją ostatnią deskę ratunku.
- Jestem bogatym człowiekiem. Mogę zaoferować wam za pomoc po kilka tysięcy złotych smoków. Albo wykorzystać swoje znajomości by ustawić was wszystkich do końca życia. Zwłaszcza ciebie magiku. Jeśli zechcesz uczynię cię swoim wspólnikiem. – Proponował handlarz.
- W tych okolicznościach twoje propozycje warte są starego śledzia. – Ocenił Arcan.
Escrim spojrzała na Gavina po czym nieznacznym gruchem głowy wskazała mu handlarza. La Tranchte chciała w ten sposób dać do zrozumienia medykowi iż zamierza obezwłądnić sir Harrold. W tej chwili kupiec nie był dla nich stroną do rozmów, a w negocjacjach z Bluntem najlepsze wrażenie zrobią rzucając mu do nóg przestępcę związanego niczym prosiaka. Im dłużej pozostawali w tej kajucie tym rosło prawdopodobieństwo że kapitan „Ponurego Wdowca” mógłby pomyśleć o nich jak o współwinnych układania się z zatrzymanym. Z drugiej strony sir Harrold był zdesperowany i nieprzewidywalny. Gdy Gavin mu odmówi, nie będzie miał już nic co oddzielało by go od nieunijnego stryczka, a to z kolei oznaczało iż mógł zareagować nieprzewidywalnie.
Escrim miała też inne wątpliwości.
„Na sztychy i pchnięcia, to ja tu jestem królewskim strażnikiem. Nie mogę wyręczać się poddanymi i prosić kogoś by dokonał za mnie aresztowania. Urzędnikami tez nie. Ani gapowatym Peu. Co z tego że oni są mężczyznami. Liczy się to kto nosi na sobie mundur. Ale Gavin tez go nosi, no i obiecałam mu ze nie będę się nadwyrężać, no i … i nie mogę dać mu się zabić zaraz po tym jak zostałam „drogą Escrim”.
- Brać go! – Zdecydowała w końcu kapitan, tuż przed tym jak w dłoni handlarza błysnęło ostrze noża.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Tak, na szczęście wszystko rozwiązało się tak szybko, że nie było potrzeby zbędnej improwizacji i przedłużania zbędnych dyskusji. W końcu pojawił się pewien moment, w którym Gavin nie był pewien, co robić, kiedy Peu wparował do kabiny. Przyznał, że nie spodziewał się po nim tak gwałtownych i mężnych czynów, dlatego miał wrażenie, że musi grać na zwłokę, dopóki nie osiągną przewagi i będą mogli posłużyć się oszustwem. Czarodziej nie lubił takich rozwiązań, jednak wydało mu się, że będzie ono najbezpieczniejsze w tej sytuacji. Jednak nagle wszystko obróciło się o 180 stopni.
Odzyskał zdolność racjonalnego myślenia w chwili, w której Arcan zaryglował drzwi na powrót. Nie był jednak pewien, co zamierza zrobić kapitan - wyglądało na to, że surowo wzbrania się przed jakimkolwiek układem z handlarzem. Dobrze w takim razie się stało, że posiłki królewskiej floty w tak szybkim tempie przybyły, aby pomóc pani kapitan. W końcu ktoś zauważył, że brakuje wśród bałaganu na nadbrzeżu najważniejszych urzędników. Gavin podejrzewał, że Ponury Wdowiec był już od dawna gotowy ruszyć z odsieczą.
Zerknął na Escrim, czekając, co postanowi. Nie chciał odbierać jej władzy, sądząc, że to ona powinna zadecydować, w jaki sposób rozprawią się z załogą sir Harrolda - pokojowy, czy z użyciem siły? Spojrzał w oczy handlarzowi, on również był gotów rozpaczliwie się bronić. Jednak Gavin myślał, że odda się w ich ręce zupełnie dobrowolnie, skoro czarodziej zaprezentował już swoje umiejętności.
Escrim wygłosiła nakaz aresztowania, a w dłoni handlarza błysnęło ostrze. Hmm, czyli jednak sir Harrold okazał się głupszy, niż myślałem - przemknęło przez głowę mężczyźnie.
- Pani kapitan, zostań z boku i pilnuj drzwi z Arcanem. Ja się z nim rozprawię - powiedział, rzucając krótkie, nieco zatroskane spojrzenie na Escrim. Nie chciał, żeby właśnie teraz coś jej się stało - zwłaszcza, że sir Harrold mógł być człowiekiem niesamowicie zdesperowanym. Przez to miałby możliwość skrzywdzenia rannej. Gavin nie mógł do tego dopuścić.
- Sądzisz, że masz jakiekolwiek szanse? - rzucił kpiąco w kierunku handlarza, rzucając go siłą wiatru na ścianę, aż zatrzęsło kajutą. Cóż, miał dość pokaźną tuszę, więc skutki jego powalenia były widoczne w kołyszącym się jeszcze pokładzie. Pewnie i mylnie sądził, że Gavin jest bardziej bezbronny, ponieważ posługuje się magią ognia, a nie chciałby przecież spalić okrętu, na którym sam się znajduje - jednak czarodziej miał jeszcze więcej asów w rękawie.
Skarcił się w duchu za wcześniejsze niedocenianie Peu - był zdania, że inni również dzięki tej akcji zmienią o nim zdanie. Młody gwardzista sięgnął po kawał zamrożonej szynki, która nie trafiając w niego leżała na podłodze, i zamachnął się nią w stronę leżącego przy ścianie handlarza. Nabił mu niezłego siniaka pod okiem. Wyglądał komicznie, uderzając go tym kawałek wieprzowiny w głowę i brzuch. Medyk zaśmiał się pod nosem, zwracając się w stronę Peu:
- Już nigdy więcej w ciebie nie zwątpię!
Po tym wyznaniu uniósł umęczonego handlarza w górę, czując, że z powodu jego kilogramów marnuje zbyt dużo energii magicznej, i rzucił do niego surowym, rozkazującym tonem:
- Rzuć ostrze!
Sir Harrold śmiesznie zamajtał nogami w powietrzu, jakby myślał, że wijąc się zdoła spaść z powrotem na ziemię.
- Powiedziałem, rzuć ostrze! - niemalże krzyknął Gavin. Za drzwiami kajuty zaś było słychać już kroki załogi królewskiej.
Handlarz w końcu pozornie się poddał. Wyglądał, jakby chciał upuścić nóż, jednak ułamek sekundy później zerknął na Escrim i rzucił go w jej stronę.
- NIE! - krzyknął Gavin. Wkurzony rzucił ciałem sir Harrolda w bok, tak, że rozbił szybę, wyleciał przez okno i za burtę. Jednak jego tonące ciało w ogóle go nie obchodziło. Czarodziej natychmiast obrócił się, żeby sprawdzić, co stało się z kapitan.
Jego rozpaczliwy wzrok szybko zastąpiło westchnięcie ulgi, a on sam - niemalże mimowolnie - podszedł do niej, przytulając ją.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest, jak dobrze... - mówił, głaszcząc jej włosy.
To niesamowite, jak bardzo Peu okazał się bohaterem - pomyślał Gavin, choć zapewne myśleli tak wszyscy. Rzucił (a tak naprawdę to poślizgnął się, biegnąc w stronę kapitan, i przy okazji upuścił) kawał szynki, w który wbił się nóż i ominął Escrim. Arcan otworzył drzwi dla załogi królewskiej.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Wszystko wydarzyło się tak szybko. Escrim potrzebowała czasu by ogarnąć myślami wydarzenia od chwili w której dostrzegła nóź w rękach handlarza, do momentu gdy znalazła się w ramionach Gavina. Kapitan odwzajemniła uścisk, wtulając się w ciało medyka, po czym, tuż przed wyjściem z kajuty, szepnęła mu do ucha „zostań przy mnie”. Przez cały czas La Tranchte starała się nie myśleć o okropności tego co spotkało kupca. Musiała być opanowana i odporna na barbarzyństwo. Zwłaszcza w obliczu konfrontacji z kapitanem Bluntem.
Arcan otworzył drzwi, a Escrim wyszła zaraz za nim. Widok na pokładzie był mniej więcej tym czego spodziewała się zastać. Załogę „słonej damy”, ustawiono w rzędzie, oddzielając zawczasu dowódców od zwykłych marynarzy. Tych pierwszych czekał podobny los co Sir Harrolda, którego obecnie starano się wciągnąć na statek. Wszystkim mężczyznom nakazano opuścić spodnie do kostek i wyciągnąć przed siebie prawą dłoń. Jak mawiał dowódca „Ponurego wdowca”, nic tak nie przeszkadza w ucieczce jak spadające gacie. Z ładowni statku kupieckiego konfiskowano wszelkie znalezione towary. Escrim nie miała wątpliwości iż znaczna część z nich zasili prywatne konto kapitana.
Jedynym zaskoczeniem jakie odnotowała La Tranchte był fakt iż członkom królewskiej floty nie dowodził sam Blunt, lecz jego córka. Rudowłosa Cilia, o smukłej sylwetce i pełnych kształtach podkreślanych przez obcisłe skórzane odzienie, bawiła się doskonale, racząc swoich więźniów szerokim uśmiechem.
- Jak zapewne wiecie, mój tatko ma słabą pamięć do twarzy. – Przemawiała dziewczyna wymachując przed zebranymi nożem o krótkim wygiętym ku górze ostrzu. – Jest to pewna niedogodność, zważywszy na wykonywany przez niego fach, ale na szczęście kapitan Blunt znalazł na to rozwiązanie. Przyznam otwarcie, że nie jest ci on zbyt bystry ale z liczeniem do pięciu jakoś tam sobie radzi. A więc tak, każdego, kogo raz przyłapał na łamaniu prawa, obcina mały palec prawej dłoni, natomiast recydywistów po prostu się wiesza. Proszę zatem o współpracę. Panów z kompletem paluszków zapraszam na prawo, a reszta niech dołączy do bosmana i jego kompanii. Ale najpierw chciałabym przekazać podziękowania temu, który nas tu zaprosił.
Załoga zaczęła protestować, jednak wszelki opór uniknął gdy pierwszemu marynarzowi, który wyłamał się z szeregu przebito brzuch długim harpunem, pozostawiając jegomościa na śmierć w męczarniach. Przekonana, że wszystko jest pod kontrolą, Cilia dopiero wówczas zwróciła się w kierunku Escrim i Gavina.
- Na morskie węże, Buziaczek, co ty tu robisz? Zostałaś przemytnikiem? – Zdziwiła się Cylia na widok La Tranchte.
- Prowadzę dochodzenie, no i szukam twojego ojca. - Krótko odpowiedziała kapitan starając się ignorować nieznośny nawyk młodej do zdrobniania imion swoich rozmówców. – A w kwestii obiecanej nagrody winna ją jesteś Arcanowi.
- A niech mnie fala pochłonie, Łobuziak i Słodziak. Jak to się dzieje, że ty zawsze otaczasz się przystojniakami, w czasie gdy u mnie służą tylko szkarady o powykrzywianych gębach? – Zastanawiała się dziewczyna z uśmiechem spoglądając na Landina i Peu. Następnie wzrok Cili zatrzymał się na Gavinie.
- Jak się masz Kochasiu? Może zechciałbyś udzielić mi prywatnych lekcji w posługiwaniu się twoją szpadą? – Dwuznacznie zaproponowała bosman.
- Posłuchaj Cilio, bardzo zależy nam na czasie. Czy mogłabyś zaprowadzić nas od ojca? – Natychmiast wtrąciła się Escrim.
- Nic nie wiesz Buziaczku? Nie ma go tu. On cię szuka. Po tym, jak przyszedł ten głupi rozkaz, dowódca od razu kazał go posłańcowi zeżreć. Nie tylko nikt nie chciał nam nic wytłumaczyć, ale co więcej, lądowym szczurom wydawało się, że mogą na naszym statku posadzić tymczasowego admirała. Tośmy się wzięli za baty i pogonili jegomościa nago po porcie. Tyle, że w tym przeklętym mieście każdy, kto coś znaczy musi mieć znajomości. Blunt kazał mi wypłynąć, by przypadkiem nie spróbowali zarekwirować okrętu. – Wyjaśniła dziewczyna cały czas lubieżnym wzrokiem przyglądając się Gavinowi.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Wychodząc z kajuty, Gavin położył dłoń na ramieniu Escrim i pogłaskał ją, mówiąc:
- Nie zostawię cię. Mamy jeszcze sporo do zrobienia, prawda?
Jego uścisk był ciepły i silny, chciał nim dodać kapitan otuchy. Jednak po tym krótkim wyrazie czułości odsunął się od niej, chcąc, by oboje mieli pełne pole do działania. Trzymał się jednak na tyle blisko, by mogła czuć jego wsparcie. Sam jednak starał się skoncentrować lepiej na działaniach, jakie będą teraz podejmować. Nie patrzył więc w jej kierunku, udając się z resztą załogi na pokład.
Zaskoczyło go to, że wokół chaos został tak szybko ujarzmiony. Szukał wzrokiem osoby, która w takim krótkim czasie zdołała ujarzmić drużynę "słonej damy", już w duchu doceniając jego pracę. Spodziewał się poznać wreszcie kapitana "ponurego wdowca", który, jak miał nadzieję Gavin, gotów był pomóc im z odbiciem księżniczki. Jednak zdziwił go fakt, że to nie żaden mężczyzna przewodził oddziałami.
Zmierzył wzrokiem kobietę od stóp do głów. Faktycznie, to bardzo... rzucająca się w oczy, charakterystyczna osoba. Jej aż zbyt dobrze podkreślona figura, rude włosy i postawa idealnie pasowały do osobowości. Wydała mu się bardzo pewną siebie, w dodatku bezwzględną panią bosman. Wiedział to już za nim odezwała się w ich stronę.
Te zdrobnienia nieco denerwowały czarodzieja, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Chociaż to w pewnym sensie miało swój urok... W szczególności jednak, jej sposób wyrażania się, który bardzo zwracał na siebie uwagę sprawiał, że Gavin nie odrywał od niej wzroku, dopóki mówiła. Jednak nie uśmiechał się, a wzrok miał dość surowy i krytyczny. Dziwił go fakt, jak ktoś o takim wizerunku jak ona może być w służbie prawa. Rzeczywiście, dar przewodnictwa miała, jednak pasowała bardziej do chaotycznej załogi pirackiej niż na członka królewskiej floty. Może było to spowodowane jej młodym wiekiem, buntem, czy po prostu chęcią zwrócenia na siebie uwagi.
W chwili, w której odezwała się dwuznacznie, Gavin uśmiechnął się pobłażliwie i stłumił pogardliwy chichot. Wygląda na to, że i młody wiek i chęć zwrócenia na siebie uwagi kierują rudowłosą.
Wytrzymał jej spojrzenie, odwzajemniając je. Z ust nie schodził mu cyniczny półuśmiech. Kiedy wreszcie skończyła mówić o swoim ojcu, Gavin zapragnął dowiedzieć się więcej. Nie był pewien w jakiej sytuacji się znajdują, ani co powinni teraz robić. Nie znalazł czasu, żeby na osobności ustalić z Escrim plan działania, zresztą nie wiedział, czy w ogóle mają jakiś plan. Improwizowali? Nie miał sposobności zapytać o to kapitan gwardii.
- Kim jesteś? Czy wiesz, w jakim miejscu twój ojciec postanowił szukać kapitan?
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Rozmowie prowadzonej na pokładzie towarzyszyły jęki związane w wykonywanymi egzekucjami. Escrim nie pochwalała takiego działania. Straż królewska nie powinna samodzielnie forować wyroków, a tym bardziej brać się za ich wykonywanie. Jednak w żadnym wypadku kapitan nie zamierzała dać po sobie poznać że jej zależy i że czymkolwiek się przejmuje. Pokazanie Cilii słabości byłoby niejako zachętą do dalszego drązenia przez tamtą tematu. Podobnie zresztą miała się sprawa z tym w jaki sposób młoda dowódczyni „ponurego wdowca” patrzyła na Gavina. La Tranchte musiała udawać że jest jej to obojętne. W przeciwnym razie Cilia rozochociłaby się tylko w swoich zapędach i nie przestała do chwili w której Escrim przyznałaby się do własnych uczuć, nie tylko przed nią ale i całą załogą. Dlatego też kapitan postanowiła udawać oziębłość bez względu na to jak daleko posunie się Cilia. O ile w ogóle można było posunąć się jeszcze dalej niż obecnie. Na szczęście tylko kilka osób okazało się posiadać feralną dla nich liczbę palców więc tortury nie zapowiadały się na długie.
- Przemytnicy? – Zainteresował się Landin.- Sądząc po tym ile przenieśliście, muszą się tu znajdować towary skradzione w ostatnich kilku miesięcach. Mógłbym na nie zerknąć okiem?
- Nie interesuj się za bardzo Łobuzie, ciekawość to niebezpieczna cecha. – Pani bosman pogroziła figlarnie Arcanowi, - A ty Kochasiu nie powinieneś być taki sztywny. Co z tobą? Odpręż się. Od ciągłego napinania mięśni można dostać krwotoku. – Śmiała się dziewczyna. – Chcesz wiedzieć kim jestem? Jestem kochanką całej tej trzódki i jeszcze kilku przedstawicieli naszej wspaniałej Gwardii.
Cilia wskazała na Escrim i jej towarzyszy.
- Co? Wcale nie! – Protestowała La Tranchte mając nadzieję ze jej uszy nie czerwienią się przy tym nazbyt.
- Jak to nie? Peu, Słodziutki, powiedz Kochasiowi ile razy z mną ległeś? - Czerwony niczym krew tryskająca z rany, Frisson poczuł nagle pilną potrzebę zainteresowania się swoim obuwiem.
- Daruj to sobie Cilio. Mamy obecnie poważniejsze sprawy. Jesteśmy na tropie piratów, a ja miałam nadzieję że dowiem się czegoś od kapitana tej łajby.
- Właściwie to on nas porwał. – Głupio wtrącił Arcan.
- Nieważne. Liczy się to byś na chwilę zaprzestała swoich sadystycznych zapędów i pozwoliła mi przesłuchać tego człowieka. – Szybko dokończyła Escrim.
- A więc nie tylko przemytnik i konspirator ale również porywacz. To zmienia nieco przewidywany repertuar kar. Oczywiście chętnie ci pomogę Buziaczku. Zawsze ci pomagam, prawda? Sprawię że zacznie śpiewać niczym Skowronek w czasie godów. Ale pod warunkiem że twój Kochaś pomoże mi w śledztwie. – Oświadczyła Cilia uważnie obserwując reakcje La Tranchte. Na szczęście kapitan udało się powstrzymać od głośnych protestów, chociaż nie zdołała ukryć gniewnego spojrzenia i zaciśniętej pięści.
- Jak chcesz. – Odpowiedziała wreszcie Escrim.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

No pięknie, ta lalunia nawet nie przejęła się moim pytaniem - pomyślał Gavin, marszcząc nieznacznie brwi. Odwrócił wzrok od tej paniusi i od torturowanej przez nią załogi, przypatrując się falom oceanu. Mimo iż pochodził z nadmorskiej wioski, nie znał się na przypływach, odpływach, ani na okrętach - generalnie na czymkolwiek, co wiązałoby się z żeglugą. Jego spojrzenie powędrowało dalej, na bezchmurne niebo i żagle. Były białe, a odbijając światło słoneczne, raziły w oczy.
Czarodziej próbował zastanowić się, jakie kroki będą podjęte dalej. Chciał jak najszybciej móc zająć się czymś, co przybliżyłoby ich do ocalenia księżniczki. Cały ten czas dłużył mu się niemiłosiernie, zwłaszcza, kiedy musiał działać sam, bez towarzystwa Escrim. Ledwo co cieszył się na myśl, że udało mu się ją ocalić, zanim cokolwiek jej się stało (chociaż mogłaby dać radę sama, ma szwy, więc na pewno była zagrożona!), teraz musiał znowu skupić się na obowiązkach. Nie miał bladego pojęcia jak to się stało, że został zamieszany w tę odsiecz. Jak nie dostanie po tym wszystkim buziaka od pani kapitan, to już nigdy więcej nie zgodzi się na udział w ratowaniu świata, o nie!
Oderwał się od myśli, kiedy rudowłosa znowu odezwała się do niego. Niestety, nie była to, jak miał nadzieję, odpowiedź na jego pytanie, a jedynie kolejna głupia uwaga. Ale trudno, chociaż działała mu na nerwy, trzeba było to znieść, skoro miała być sojusznikiem.
Wspaniale, zamiast normalnych informacji, pochwaliła się, że jest latawicą.
Gavin zaśmiał się pogardliwie, a potem spojrzał ukradkiem na Escrim. Słodko się zarumieniła. Czarodziej znów przypatrywał się więc Cilii, nadal z cynicznym uśmiechem na twarzy.
Świetnie, wyglądało na to, że nareszcie mają dalsze pole do działania - skoro będą mogli przesłuchać sir Harrolda. Nareszcie opuści towarzystwo rudowłosej. Jego ulga jednak nie potrwała długo - chciała mu jeszcze poprzeszkadzać, wkręcając go w śledztwo. Z nią.

Gavin nie wierzył w to, że ma jakiekolwiek zdolności telekinezy, ale co mu szkodziło spróbować? Chciał dostać się do umysłu Escrim i zażądać od niej odmowy. Chciał być przy przesłuchiwaniu handlarza. Powtarzał więc w kółko w głowie: nie, odmów jej, odmów, mam być z tobą, nie potrzebuje mnie w śledztwie, powiedz nie!
- Jak chcesz - zapadł na niego wyrok. Niemalże niedosłyszalnie westchnął, ciężej niż zwykle wypuszczając przez nos powietrze i podszedł do Cilii.
- Streszczajmy się, mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż jacyś oszuści w szczęśliwej zatoczce - powiedział zniecierpliwionym głosem, rzucając jej nieco gniewne spojrzenie.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

To co miało się teraz wydarzyć było łatwe do przewidzenia. Cilia uwielbiała rywalizację i hazard, a tym co najbardziej kręciło ją w tego rodzaju zakładach było wygrywanie. Zresztą niezmiernie rzadko zdarzało się by proponowana przez nią konfrontacja zakończyła się inaczej niż zwycięstwem samej pomysłodawczyni, o czym doskonale wiedzieli członkowie gwardii podlegający Escrim. Kapitan rozpaczliwie usiłowała wymyślić coś, czym będzie w stanie odwieść bosman „Ponurego wdowca” od wciągnięcia Gavine w jej chore gierki. Oczywiście medyk mógł odmówić. Najpewniej obraziłby Cilię, pogrzebał szansę na przyszłą współpracę, a ostatecznie i tak La Tranchte lub Arcan musieli by zająć jego miejsce. Kapitan uznała że przegrała z Cilią wystarczającą ilość razy by zrozumieć jak działa ten mechanizm, natomiast nieświadomy niczego Gavin był niemal skazany na klęskę. W związku z powyższym gwardzistka zdecydowała że najlepiej zrobi jeśli od razu zaproponuje siebie, zamiast czarodzieja.
Zanim jednak Cilia wyjawiła swoje zamiary, wyznaczyła wśród pozostałych przy życiu marynarzy „Słonej damy” nowego kapitana, dając mu jednocześnie kilka godzin na powrót do portu. Okaleczony mężczyzna, mimo kipiącej w nim złości i chęci odwetu, szybko zrozumiał iż najlepiej zrobi dostosowując się do przekazanego mu rozkazu. Wraz z niechcianym „awansem” ów człowiek wziął na siebie nie tylko nowe obowiązki ale również ewentualny gniew pani bosman. Natomiast Gavin, Escrim i pozostali zostali poproszeni o przejście na pokład „Ponurego wdowca”.
- Jestem szlachcicem! Nie możecie traktować mnie jak zwykłą łachudrę! – Protestował sir Harrold – Król dowie się o wszystkim!
- Zamknij się kanalio! Jesteś już trupem który jedyne o czym może to zdecydować do o tym w jak marny sposób pożegna się z tym światem. – Wyjaśnił handlarzowi jeden z marynarzy.
Niewzruszona protestami kupca, Cilia kontynuowała drażnienie Escrim i Gavina.
- No dobrze Kochaneczku. Czas zobaczyć ile warte są królewskie metody przesłuchiwania przestępców. Proponuję mały zakład. Ten z nas kto pierwszy wyciągnie z wrzeszczącej świni zwanej też sir Harroldem potrzebne nam informację, będzie miał prawo do jednego życzenia które w nagrodę spełni mu strona przegrana. Oczywiście ponieważ służysz u mojej ulubionej pani kapitan, daję ci prawo jako pierwszemu zadać pytanie. W dowolny sposób. – Zaproponowała CIlia lubieżnym wzrokiem pożerając medyka. Dość łatwo było domyślić się o jakiej to nagrodzie myśli dziewczyna.
- Szczęściarz z ciebie chłopie, jesteś zwycięzcą bez względu na to jak rozstrzygnie się ów zakład. – Wtrącił Landin. – Czego nie można powiedzieć o panu przemytniku.
- Dlaczego dręczysz Gavina? Ja mogłabym z tobą zagrać. – Nie wytrzymała Escrim.
- Buziaczku, skarbie. Czyżbyś zapomniała że ty zawsze przegrywasz? A ja naprawdę chciałabym dać wam szansę. Poza tym potrzebuję wyzwania.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin zerknął uważnie na Cilię. Jej wzrok był odważny, kobiecy, skojarzył mu się z pokusami. Jednak niemożliwym było, żeby dziewczyna była demonem. Chociaż to okrucieństwo i lubieżność mogło na to wskazywać... Czarodziej ważył w umyśle jej propozycję, wiedząc, że nie może się na nią nie zgodzić; jednak nie do końca pojmował, czemu tracą czas na głupie gry, zamiast od razu przejść do działania. Podrapał się po brodzie. Ta dziewczyna widocznie szukała rozrywki. W zasadzie medyk nie czerpał przyjemności z okrucieństwa, nie pojmował, czemu Cilia mogła traktować to jako dobrą zabawę. Taka okrutna rywalizacja. Chociaż często się z tym spotykał, nigdy nie brał w tym udziału. Przeniósł spojrzenie na Escrim. Z wyrazu jej twarzy można było łatwo wywnioskować, że jest zawzięta, nie podda się łatwo. Chciałaby wygrać z Cilią. Och tak, to chyba dałoby jej dużo satysfakcji.
Więc trzeba przyjąć wyzwanie i stawić się jej. W takich momentach jak te czarodziej żałował, że jest magiem żywiołów i nie ma talentów to magii umysłu czy iluzji. Dzięki temu mógłby z łatwością dobrać się do myśli sir Harrolda. Teraz musiał zastanowić się jednak na tym, w jaki sposób może wykorzystać swoje umiejętności do wygranej w tym dziwnym "konkursie". Najlepiej będzie, jeśli poprzeszkadza trochę tej rudowłosej, kiedy ona się weźmie za odpytywanie handlarza.
Położył dłoń na ramieniu Escrim, jakby chciał jej przekazać, żeby się nie niepokoiła. Gavin nie był stuprocentowo pewny, że poradzi sobie z wyzwaniem, ale na pewno przynajmniej trochę utrze nosa Cilii.
Uśmiechnął się pod nosem i podszedł w stronę sir Harrolda, nachylając się nad nim i szepcząc do niego, tak, żeby tylko ich było słychać.
- Idź w zaparte i nie waż się nic powiedzieć tej rudej wiedźmie, a oszczędzę ci bólu. Zobaczysz, potrafię ją powstrzymać od obcinania ci palców, ale ona nie powstrzyma mnie przed zafundowaniem ci oparzeń trzeciego stopnia. Współpracuj - zakończył pewnym głosem, prostując się i widząc, jak świńskie oczy handlarza świdrują medyka. Gavin był przekonany, że zdołał pozyskać sobie jego wierność.
Wyjął z kieszeni marynarki pierścień, który znalazł w kajucie kapitana.
- To dzieło elfów, prawda? Plądrujecie starożytne ruiny i sprzedajecie skarby na ciemnej stronie rynku? Od jak dawna?
- Hmfp... - mruknął sir, lecz pod wpływem groźnego spojrzenia medyka westchnął i podjął rozmowę - To znaleźliśmy, przysięgam... Zupełnie przypad--
W dłoni Gavina zaświecił płomień.
- No już, błagam, już mówię! To było w sarkofagu w ruinach, nieopodal gór Dasso... Wybraliśmy się tam eskapadą...
- Jakich ludzi masz pod sobą, że organizujecie takie niebezpieczne wypady?
- Tylko tych, co na pokładzie... Zresztą, to nie tylko my... Ja jestem tylko członkiem, nie bardzo wartościowym członkiem organizacji... Ups - powiedział, przeklinając się za to, że powiedział zbyt dużo. Gavin miał błysk w oku. Jeśli ta organizacja kradła wartościowe artefakty, może było jakieś powiązanie między nim a piratami, którzy chcieli wykraść Łzę...
Gavin zachował pokerową twarz, choć w środku aż kipiał z ekscytacji. To miałoby sens, zwłaszcza, że nie każdy okręt kupiecki zamyka kapitan gwardii z powodu uchybień - takie rzeczy można rozwiązywać bezpieczniej i mniej inwazyjnie. No tak, tak, tak, to dobry trop!
Ustąpił teraz pytanie Cilii, zamierzając rzucić na nią niewinny czar, żeby nie udało jej się - wedle umowy z sir Harroldem - pozbawić go palców, lub czegokolwiek innego. Zwłaszcza, że myślał, że w tym momencie, kiedy powiedział nieco za dużo, będzie siłował się z tym, żeby nie powiedzieć jeszcze więcej.
Niewinny wiaterek w jakiś dziwny sposób odpychał Cilię, kiedy chciała podejść zbyt blisko do handlarza. Och, co za dziwny zbieg okoliczności, że nagle na pokładzie zerwała się taka "mała wichura"...
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim nerwowo przebierała nogami przysłuchując się rywalizacji Gavina I Cilii. Cała ta farsa związana z dręczeniem sir Harrolda i tak trwała już wystarczająco długo, a wiele wskazywało że bosman „ponurego wdowca” ma chęć ciągnąc ją w nieskończoność. La Tranchte coraz częściej rozważała alternatywne rozwiązanie. Jak by nie patrzeć byli na okręcie należącym do jej ojca, co dawało gwardzistce znaczą władzę na tej jednostce. Escrim była pewna że podwładni Cilii dobrze wiedzą komu tak naprawdę służą, co z kolei dawało jej cień szansy że pójdą za rozkazem kogoś noszącego właściwie nazwisko. Ostatecznie mogła spróbować rozkazać wyrzucić Cilie za burtę, a załodze wykonywać jej polecenia. Z drugiej strony jeśli ci ludzie mieli być przy niej w czasie walki z piratami, La Tranchte wolałaby aby był to ich własny wybór, a nie postawa podyktowana obowiązkiem czy strachem. Poza tym jej ojciec właśnie dlatego cieszył się szacunkiem wśród podwładnych iż dokładnie wiedział kiedy może naciskać, a kiedy powinien pozostawić ludziom odrobinę swobody.
Pozostawał jeszcze fakt że miedzy Escrim a Cilią istniało jeszcze coś co w dość swobodnej interpretacji dało się nazwać przyjaźnią. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby zwycięstwo Gavina w prowadzonej przez niego grze, a w ramach oczekiwanej nagrody nakłonienie Cilii do współpracy. Jednak do takiego finału wciąż było daleko.
- Przegrałaś Cilio. Zakład szedł o to by zmusić handlarza do mówienia, a Gavinowi to właśnie się udało. – Spróbowała La Tranchte, na co czarnowłosa piękność zareagowała śmiechem.
- Nie wtrącaj się tu Buziaczku, jeśli nie chcesz stać się częścią mojej nagrody. A tak dla twojej informacji, wygrywa ten kto pierwszy zdobędzie informację o związkach tego gnojka z piratami. Jeśli twój kochaś zamierza wypytać pana Harrolda o cały życiorys, to jego sprawa. Przypominam tylko iż jedna runda to jedno pytanie. – Podsumowała Cilia podchodząc do Gavina i klepiąc go w pośladki.
- Bardzo sprytnie Kochaneczku. Nic tak nie sprawdza się w torturach jak danie komuś fałszywej nadziei, chociaż z moją reputacją wychodzi to słabo. Ale spróbuję. – Szepnęła medykowi na ucho, po czym zwróciła się do przesłuchiwanego.
- A teraz posłuchaj śmierdzielu. Nie spałam z żądnym mężczyzną od blisko tygodnia, co powoduje u mnie straszną frustrację i niską samoocenę własnej osoby. A przez to staję się nadzwyczaj agresywna i brutalna. Nie musze chyba nadmieniać jak bardzo zmiana tego stanu leży w twoim interesie. A że mam straszną chcicę na tego przystojniaka, radziłabym zważać na to co mówisz. Jeśli z twojego powodu nie wygram dzisiaj tego czego pragnę, w następnej rundzie moi ludzi utną ci jaja. – Zagroziła Cilia. Bosman miała ochotę podejść do więźnia chcąc dodać coś jeszcze, jednak z jakiegoś powodu zrezygnowała z swoich zamiarów. Zamiast tego dodała tylko. – A na moim pokładzie zawsze znajdzie się miejsce dla zaradnych ludzi wiedzących jak pomnażać raz zdobyte dobra. Jeśli poprawisz mi nastrój, to kto wie.
- Tak pani. – Sir Harrold natychmiast usiłował skorzystać z danej mu szansy. – Mógłbym się przydać. Z moją pomocą, znajomościami i talentem wkrótce stałabyś się najbogatszą kapitan po tej stronie wybrzeża.
- Zamknij się szczurze! Nie mówiłam nic o forsie. Interesuje mnie coś zupełnie innego. Twoja kolej kochaneczku. – Czarnowłosa uśmiechnęła się do medyka.
- Nawet nie zadałaś pytania. – Oburzyła się Escrim, widząc że Cilia jawnie łamie reguły proponowanej przez siebie gry.
- A właśnie pytanie. Czy uważasz panie Harrold że jestem ładna? – Figlarnie spytała Cilia.
- Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką dane mi było oglądać.
- Zadowolona? – Bosmam spytała La Tranchte, przekazując jeńca w ręce Gavina.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin poczuł jej oddech, ciepły i rozchodzący się po jego szyi, kiedy szeptała. Nie był też pierwszej świeżości, a nawet względnie mógłby oszacować, że jadła jakąś rybę. Flądrę czy szprota? Czarodziej nie znał się zbytnio na kulinariach. W każdym razie mimowolnie zmarszczył nos i brwi, odwracając od niej wzrok i przyglądając się na powrót sir Harroldowi. Nie podobało mu się to, że ten łasy zboczeniec tak łatwo dał się zwieść tej rudej cycatej babie. Ale on już sobie poukładał wszystkie elementy, jak puzzle, więc zwycięstwo było w jego rękach. Zastanawiał się tylko, czemu Cilia nie zadała temu mężczyźnie żadnego pytania. Może liczyła na to, że handlarz wszystko co tylko wie powie jej, licząc na coś więcej. Śliniący się, gruby, obrzydliwy typ jakich wielu na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krąży.
- Dla ciebie mogą to być nieznaczące pytania, jednak ja widzę w nich głębszy sens. Wystarczy pomyśleć. I nie - spojrzał na bosman, podrzucił do góry pierścień i złapał go w locie - nie muszę już o nic więcej pytać. Ja wiem, kim jest ten człowiek.
Zaczął przechadzać się po pokładzie miedzy nimi, próbując przekazać wszystkim swój tok rozumowania i wnioski, jakie wyciągnął.
- Ten mężczyzna i jego banda to nikt inny, jak kolejni łowcy nagród. Takich drużyn jest bardzo dużo, krążą po całej Alarnii, zapuszczając się w pewne podejrzane miejsca i handlując starożytnymi artefaktami i pomniejszymi łupami, znalezionymi w świątyniach czy starożytnych elfickich osadach. Okradają nie tylko historyczne ruiny, ale także skarbce królewskie. Duma Arturonu też miała zostać skradziona, prawda?
Gavin przypomniał sobie o paru informacjach, które - idąc do portu - usłyszał od swoich łączników.
- Oczywiście, nie tylko przez ludzi pod piracką banderą. Ten naszyjnik to tylko ostatni element wielkiego przemytu, który ma się dokonać dzisiaj wieczorem. Ostatni, ale i najważniejszy element. Do tego chytry plan rozkochania w sobie księżniczki. Wy mieliście odpłynąć stąd z klejnotem jak gdyby nigdy nic, oficer Sirack miał zatuszować całą sprawę i dopilnować, żeby nic się nie wydało, a piracka bandera zniknie stąd jakby jej nigdy nie było. Gdyby ktoś gonił tamten okręt, nie znalazłby Łzy Oceanu, ona byłaby tutaj. Nie wiem, dokąd miałaby zostać skradziona, pewnie popłynęlibyście na południe? W każdym razie, zaginięcie księżniczki byłoby upozorowaniem wielkiego wypadku, a oskarżona zostałaby o to Gwardia Królewska. Pięknie to wszystko wymyśliliście.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Wywody Gavina wprawiły zgromadzonych na pokładzie „Ponurego wdowca” w niebywałą konsternację. Po słowach medyka przez chwilę zapanowała cisza, a słuchający czarodzieja spoglądali po sobie nie kryjąc zakłopotania. Wynikało to po pierwsze z faktu że poza Escrim i Peu nikt z zebranych nie miał pojęcia o zaginięciu Łzy Oceanów, czy roli jaką w całej historii odgrywała księżniczka, a po drugie nawet sama La Tranchte nie była w stanie nadążyć nad zawiłością rozumowania Gavina. Kapitan straży zakładała wprawdzie że paser pokroju sir Harrolda może coś wiedzieć na temat piratów, ale prawdopodobieństwo takiego rozwiązania wydawało się niewielkie. Oczywiście klejnot tego rodzaju nie jest łatwo sprzedać. Pomijając wszelkie trudności jakie należało pokonać by wejść w posiadanie Łzy, dla śmiałka który podjąłby się takiego wyzwania ewentualny zysk byłby niewielki. Bez odpowiednich kontaktów, powiązań i znajomości, upłynnienie zdobyczy w postaci najbardziej znanego diamentu w królestwie, byłoby nadzwyczaj niebezpieczne. W samym Arturonie praktycznie niemożliwe. Między innymi dlatego korsarze dużo częściej za swój łup obierali rzeczy powszechne i łatwo zbywalne. Konieczność angażowania pośredników straszliwie komplikowało sprawę.
Tymczasem według rozumowania Gavina, o ile Escrim dobrze je odczytywała, piraci przetrzymujący Katrennę byli tylko narzędziem w rękach kogoś innego. Kogoś kto dobrze znał wartość Łzy Oceanów i wiedział jak z takiego interesu wyciągnąć maksymalne zyski. Przerażenie malujące się na twarzy sir Harrolda mogło być odebrane jako przyznanie się do zarzucanych mu czynów, chociaż równie dobrze mogła być to reakcja na wszelkie groźby z strony przesłuchujących go osób.
- Czy jest coś co powinnam wiedzieć, Buziaczku? – Spytała wreszcie Cilia, spoglądając to na Gavina i La Tranchte.
- Powiedziałam ci to co najważniejsze. Musimy się spieszyć. Wszelkie szczegóły możemy omówić w czasie rejsu, natomiast w tej chwili powinnyśmy darować sobie te dziecinne gierki i zrobić coś w sprawie problemu który nas tu zgromadził. – Wyjaśniła Escrim.
- Gierki? Jakbyś nie wiedziała wciąż nie mamy wytyczonego kursu, ponieważ twój kochaś zamiast spytać wprost gdzie znajduje się wrogi okręt, wywala tu jakieś niedorzeczne argumentacje. – Oburzyła się Cilia – W ten sposób nie wygrasz milutki. Bierz się wreszcie do pracy albo miej odwagę się poddać i pozwól mi wyciągnąć z naszego gościa potrzebne informację.
- Panie Harrold, proszę mi powiedzieć gdzie znajdują się korsarze i ich łup. – Spytała wprost La Tranchte. – Jeśli zdradzisz mi tą informację, Cilia nie … nie zrobi tego co zapowiedziała i w ogóle będziemy mogli przerwać to przesłuchanie bez wskazywania strony zwycięskiej. W zamian mogę zagwarantować panu uczciwy proces i obiecać że nikt nie targnie się na pana życie dopóki nie zapadnie wyrok.
- Miałem się spotkać z klientem w Zatoce Gnijącego Śledzia. – Szybko odpowiedział jeniec.
- Nie ma czegoś takiego.
- Oczywiście że jest Buziaczku. Tylko trzeba mieć odpowiednie mapy. Na pewno nie te które zdobią pałacowe archiwa. – Odpowiedziała Cilia. – Słyszeliście załogo! Mamy kurs! Ruszać dupska i do roboty! A i dajcie tu sędziego. Buziaczek chciała procesu to będzie go mieć. A ty Peu Słodziaku, pójdziesz ze mną. Właśnie awansowałeś na mojej liście życzeń, co musimy omówić na osobności.
Śmiertelnie blady sir Harrold z przerażeniem wpatrywał się w sylwetkę Chudego Yora, pełniącego na „ponurym wdowcu” funkcje sędziego. Niepozorny marynarz rzeczywiście posiadał wszelkie świadectwa by wydawać prawomocne wyroki, a że w większości było one nad wyraz stronnicze, prowadzone przez niego sprawy nie trwały długo.
- Sir Daw Harrold, kupiec Trytoński, kapitan „Słonej damy”, przemytnik, lichwiarz i zdrajca… - rozpoczął swój odczyt Chudy Yor starannie przeglądający przyniesione przez siebie dokumenty. Handlarz od razu zaczął protestować.
- To ma być uczciwy proces!? To jakaś farsa! Nie będę odpowiadał przed kimś takim łachudrą. Żądam prawdziwego sądu! W Arturonie!
- Za obrazę majestatu sędziego zostaje pan ukarany grzywna w wysokości dwustu sztuk srebra, płatną w tym co aktualnie posiadasz. – Odpowiedział niewzruszony Chudy Yor, a pomagający mu marynarze natychmiast pozbawili kupca resztek kosztowności, pozostawiając sir Harrolda w samych kalesonach.
- Jest pan oskarżony o porwanie i przetrzymywanie wbrew woli, członków gwardii królewskiej. Czy przyznajesz się do winy?
- Co? Nie. Oczywiście że nie. Tylko im pomagałem. Nie zamierzałem zresztą….
- W takim razie powołamy na świadka Arcana Landina
Escrim nie chciała przysłuchiwać się dłużej temu sądowi. Wykorzystując okazję iż została sama z medykiem, odciągnęła Gavina z dala od towarzystwa marynarzy, idąc z nim w kierunku rufy.
- Przepraszam. – Powiedziała La Tranchte, będąc pewna iż nikt jej nie usłyszy. – Za nią. Chciałabym móc powiedzieć że Cilia naprawdę taka nie jest , ale chyba nie byłoby to zgodne z prawdą. W każdym razie, te rzeczy które mówiła o nas… o sobie i o królewskiej gwardii.... chciałabym żebyś nie myślał…. znaczy się… to była głupia rywalizacja. Nic więcej. – Dodała Escrim czerwona na twarzy.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin niezauważalnie cicho westchnął, z ulgi, kiedy handlarz odpowiadając na pytanie La Tranchte zdradził, że rozumowanie czarodzieja jest słuszne. Jego towarzysze nie wiedzieli o wszystkich informacjach, jakie otrzymał od znajomych mu osób, więc na pewno byli zdziwieni tym, że nagle wyskoczył z taką teorią. Jednak wkurzała go ta ruda małpa, a i czasu było coraz mniej na rozwiązanie tego zadania. To wszystko toczyło się jak na gust Gavina zbyt długo, a zwłaszcza denerwował go fakt, że nie dostał od Escrim żadnej nagrody za uratowanie jej z opresji. Cóż, tak silne kobiety jak ona poradziłyby sobie i bez niego, zapewne, jednak właśnie od takich jak ona buziak w policzek smakowałby najlepiej.
- Nie doceniasz mnie, Ślicznotko - zwrócił się do Cilii. - Dla ciebie moje pytania mogły wydawać się mało istotne, a oskarżenia bezpodstawne, ale ja wiem dużo więcej niż ty. Stąd mogłem wywnioskować więcej. Jestem przekonany, że teraz oboje mamy na głowie dużo do zrobienia, a przyjemności sobie zostawmy po odbiciu księżniczki i Łzy - powiedział przekornie, uśmiechając się w odpowiedni dla siebie, cyniczny sposób.

Patrzył nieco surowym i znudzonym wzrokiem na "sąd", jaki odbywał się na sir Harroldzie. Takich ludzi jak on widywał w swojej karierze. To zadziwiające, jak przez długi czas swojego życia był na takie rzeczy kompletnie obojętny. Dla niego nie liczyło się zbytnio to, czy człowiek ma dobre, czy złe zamiary. Nie potrafił oceniać innych w kategoriach "zła" i "dobra". Miał wrażenie, że ludzie lubią określać sobie ideały ludzi świętych i grzesznych, sprowadzając to do jakichś cech charakteru, słów, jakie wypowiadają, czy nawet do myśli. Dla Gavina liczyły się wyłącznie czyny. Nie lubił oceniać, ani być sędzią czyjegoś zachowania. Ale zawsze pilnował, żeby to, co on robi, było zgodne z jego sumieniem. Tylko to się dla niego liczyło. Dzięki temu nigdy nie miał kaca moralnego, lub niczego nie żałował. Mimo iż powierzchownie mógł wydawać się kimś egoistycznym, w rzeczywistości to jest spowodowane tym, że jest zamknięty w sobie. Nigdy nie upominał innych za ich działanie, nawet jeśli szkodzili jemu; jakoś się potrafił dostosowywać do każdej sytuacji. Jedyne, co przeszkadzało mu w jego własnej osobie była samotność, na którą sam się skazywał. Nie lubił dopuszczać blisko siebie wielu ludzi, jego przyjaciel znajduje się daleko stąd, a on wobec kobiet... jest wybredny.

Obserwował, jak delikatnie odciąga go od tego rozgardiaszu i patrzy mu w oczy, próbując się tłumaczyć. Na jej słowa medyk uśmiechnął się serdecznie i położył jej dłoń na ramieniu.
- Nie przejmuj się tym. Najważniejsze, że wiemy, dokąd się udać i co robić dalej. Przed nami trudne zadanie, prawda? Nie wątpię, że dasz sobie radę - to mówiąc, uśmiechnął się jeszcze raz i poszedł z powrotem na główną część pokładu, gdzie było najwięcej zadań do wykonania. Nie chciał zbyt długo przebywać sam na sam z Escrim, wiedząc, że zbyt łatwo zajmie się myślami o niej i zamiast jak najlepiej potrafi wywiązywać się z obowiązków, będzie szukał chwil, w których będą razem.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim zaskoczyło to jak szybko Gavin odsunął się od niej, pozostając chłodnym i obojętnym na sytuację. La Tranchte rozpaczliwie szukała okazji by pobyć z medykiem sam na sam, a tymczasem czarodziej wydawał się całkowicie skupiony na czekającej ich misji, bez możliwości oderwania go choćby na chwilę od czekającego zadania. Dziesiątki różnych myśli kotłowało się w głowie pani kapitan, walcząc o zdobycie uwagi swojej właścicielki. Jak powiedzieć Cilii o tym co spotkała Katrennę, by nie zniechęcić bosman do udzielenie jej pomocy. W jaki sposób uratować księżniczkę? Sam szturm i zajęcie wrogiego okrętu nie był najlepszym rozwiązaniem, jako że na widok ”Ponurego wdowca” piraci mogą spróbować uczynić z niej tarczę lub po prostu podciąć dziewczynie gardło. Co zrobić z Łzą i jak doprowadzić to tego by klejnot wrócił na swoje miejsce bez wywołania dodatkowych komplikacji? I jak wytłumaczyć przed komandorem wszystkie niesubordynację i nagięcia przepisów, jakich dopuściła się do tej pory i jakie zamierzała złamać w najbliższej przyszłości. Najważniejszym zaś problemem dla Escrim było to co stanie się z nią i Gavinem gdy już będzie po wszystkim, a łączące ich dotychczas relację zostaną rozerwane? Czy da się na nowo zbudować wspólne więzi? La Tranchte chciała wypytać medyka o to wszystko, a zamiast tego mogła jedynie odprowadzić go wzrokiem. Oczywiście rozsadek podpowiadał by nie zdradzać się z uczuciami przed kimś takim jak Cilia, jednak ostatnimi czasy umysł coraz częściej przegrywał z porywami serca. Ecrim przez jakiś czas wpatrywała się w otaczający ją ogrom oceanu, wsłuchując się w szum fal, wrzaski męczonego sir Harrolda i okrzyki miłosnego uniesienia Cilii, która uparła się zakomunikować całej załodze jak to jej dobrze.
- Wygląda na to iż nasz Peu ponownie został bohaterem. – Zażartował Arcan ale widząc pogrążoną w zadumie kapitan, zdecydował się nie kontynuować tego wątku. Wreszcie po dłużących się miłosiernie minutach, cała trójka została poproszona do kajuty bosman.
- A zatem kochani, czas byście powiedzieli mi co sprawia że moi ludzie powinni umierać za waszą sprawę? – Otwarcie spytała Cilia, ostentacyjnie rozpinając kilka guzików przy swojej skąpej bluzce.
- Oni pojmali Katrennę. Zamącili jej w głowie, obiecując władze i zaszczyty jakich nigdy nie dostąpi u boku brata. – Odpowiedziała Escrim, będąc przekonana że samo to wystarczy Cilii za motywację.
- I co z tego? Nasza księżniczka nie jest pierwszą dziewczyną która na widok przystojnego faceta postradała zmysł. Ba. Kto wie. Może bawi się teraz doskonale. Na jej miejscu zabiłabym herszta tej parszywej bandy i zrealizowała własne ambicje przy pomocy owej szajki szczurów. Równie dobrze może też brać teraz udział w jednej z pirackich orgii, spełniając tym samym jedno z swoich najskrytszych pragnień.
- Żartujesz prawda? – Nie dowierzała La Tranchte – Ich plan z Łzą nie wypalił. Okup za księżniczkę to wątpliwa sprawa. Chyba oczywistą jest że będą chcieli zminimalizować swoje straty nie licząc się przy tym z Katrenną. Sprzedadzą ją gdziekolwiek by tylko na tym zarobić.
- Jako osobisty ochroniarz powinnaś być teraz z nią.
- Nie mogę bronić jej przed samym sobą. Poza tym jestem przekonana iż w pełni zrozumiała swoje błędy.
- No dobrze. Zrobimy tak. Twój Kochaś zarekrutuje się na piracki okręt, upewni się która z nas ma rację, zapewni naszej małej bezpieczeństwo, po czym da nam znak do ataku. A wówczas ja i moi chłopcy urządzimy taką masakrę, że kilka pokoleń ryb będzie ucztować na szczątkach tych drabów. Oczywiście to pod warunkiem że twoje teorie są słuszne. Jeśli natomiast ja wygram zakład, Kochaś będzie należał do mnie. Zastąpi Peu, a ty będziesz na to patrzyła. – Oświadczyła Cilia z uśmiechem na ustach. – Podejmujesz wyzwanie przystojniaku?
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin nigdy nie pokazywał po sobie zdenerwowania, a także był bardzo opanowanym człowiekiem. Ludzie, którzy mieli okazję widzieć go rozwścieczonym nigdy nie wychodzili na tym dobrze. Teraz czarodziej, dla dobra sprawy i dla swojego dobra, starał się nie okazywać słabości i w miarę pokojowo rozegrać tę sprawę. Nie chciał, żeby było po nim widoczne to, jak bardzo irytują go uwagi obu dziewczyn. Głupia rywalizacja i niezgodność charakterów, kłócą się niby małe dzieci i tylko szkodzą. Zamiast wspólnie zatroszczyć się o dobro księżniczki, próbują robić jakieś układy i dyskutować na temat tego, co piraci zrobią, a czego nie.
Zanim Gavin odpowiedział na zaczepkę Cilii, westchnął, przymykając oczy i powoli zaciskał i rozluźniał pięści.
- Czy moglibyśmy zająć się czymś innym, niż zakłady i domniemania? Obawiam się, że zostanę przez piratów rozpoznany jako ten, który zabił część z ich towarzyszy. Nie mam też zamiaru zastępować Peu, chyba nie myślisz, że ktokolwiek dałby radę sobie mnie tak po prostu wziąć, ślicznotko - powiedział z nutką pogardy. - Ta gra nie jest taka prosta, jak ci się wydaje. Jeśli pomożesz nam stworzyć dobry plan i uratować Katrennę, nie ważne, czy tego chce czy nie, to zastanowię się nad tym, czy zasługujesz na cokolwiek z mojej strony. Jeśli nie, La Tranchte ma również swój okręt, a i powinna się znaleźć lojalna wobec Króla załoga.
Jego głos był spokojny i opanowany, a równocześnie surowy. Tak samo, jak jego wzrok.
- Moim zdaniem rekrutowanie się na piracki okręt nie będzie dobrym pomysłem, jeśli ktokolwiek z nas to zrobi. Cilio, może ty masz ochotę zostać kapitanem na ichnim statku? Nadajesz się na to tak samo jak ja, albo Słodziaczek - powiedział, naśladując nieco ton głosu Rudowłosej.
Po chwili zaczął mówić znowu, przenosząc wzrok z jednej dziewczyny na drugą.
- Pogódźcie się przynajmniej dla dobra tej sprawy. A ty, kochana - zwrócił się do Cilii - jeśli potrzebujesz motywacji do pomocy flocie królewskiej, niech nie będzie to żaden bzdurny zakład. Wymyśl coś lepszego. - powiedział, nonszalancko opierając się o burtę statku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości