Re: [Gdzieś na Równinach] Poszukiwanie Księstwa
: Czw Lut 19, 2015 7:49 pm
Pomimo wszelkich starań Horus nie potrafił odczytać umieszczonej na ulotce daty. Samo przeczytanie czytelnego krótkiego tekstu sprawiało mu wiele kłopotów, a data na plakacie była wyblakła, co stanowiło dodatkowe utrudnienie. Tam skąd pochodził mało kto dbał o edukację. Ludzie uczyli się głównie zawodu, bądź wskazówek mających ułatwić przetrwanie w tym pełnym niebezpieczeństw świecie. Wilkołak jeszcze przez chwilę przyglądał się ulotce, po czym ze smutkiem w oczach przecząco pokręcił głową.
Chwilę później wędrowcy opuścili wioskę i ruszyli ku Karnsteinie. Wędrówka nie przeszkadzała Horusowi, zdążył przyzwyczaić się do całych dni marszu. Jednak tym razem miał towarzyszkę. Czyjaś obecność sprawiała, że młodzieniec nieustannie czuł się nieco zagrożony. Od kiedy opuścił swój dom nigdy nie spotkał osoby, której jedynym celem nie byłoby wbicie noża w plecy wilkołaka przy pierwszej lepszej okazji.
Pogoda sprzyjała wędrówce. Temperatura była niezwykle przyjemna, ani za wysoka, ani za niska. Wysoko na niebie świeciło słońce w swej całej okazałości, nie było przysłonięte przez żadną chmurę. Wiatr nie utrudniał podróży, jego delikatny orzeźwiający powiew jedynie umilał wędrówkę. Horus na zewnątrz czuł się znacznie lepiej niż w wiosce, dziesiątki wpatrujących się w niego ludzkich ślepi zniknęło. Ich miejsce zastąpiło łono natury.
Wędrowcy zatrzymali się po długim marszu. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a leśne zwierzęta uciekały do swych kryjówek udając się na spoczynek. Wilkołak zerwał kilka niewielkich owoców przypominających poziomki i usiadł opierając się o drzewo. Gdy delektował się owocami usłyszał kilka pytań od kotołaczki. Młodzieniec do tej pory jeszcze nigdy nie podzielił się z nikim swoją przeszłością, i nie widział potrzeby, aby tym razem zrobić wyjątek. Jednakże po chwili wahania postanowił choć w pewnym stopniu się przełamać.
- Co zrobię później... Dobre pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź. Nigdy nie patrzę przyszłość, wolę skupić się na tym co mam teraz. Jednak chciałbym... chciałbym jakoś poukładać swoje życie. Znaleźć swoje miejsce na świecie... Chcę poczuć się komuś potrzebny, dotychczas jedynie wszystkim zawadzam.
Horus zamilkł na jakiś czas. Potrzebował kilku chwil na pozbieranie myśli.
- Od dwóch, lub trzech lat po prostu podróżuję. Nim się spotkaliśmy robiłem to co zwykle - starałem się przetrwać kolejny dzień. Nie mam dokąd wracać, zazwyczaj błąkam się po lesie. Bory, knieje, puszcze, zagajniki... w nich czuję się najbezpieczniej. Z dala od większych skupisk ludzi, czy elfów... Ponoć osoby mieszkające w miastach wiodą beztroskie życie i dzięki straży nie muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo. Łgarstwo. Wolę samotnie pozostać tu, w lesie, niż mieszkać w pozornie bezpiecznym miejscu otoczony przez osoby, które dla własnych korzyści przy pierwszej lepszej okazji wbiją mi nóż w plecy. W społeczeństwie brat obraca się przeciwko bratu, rodziciele sprzedają swe bękarty, a wielce szczodrobliwi i łaskawi władcy powoli wyzyskują swych poddanych.
Wilkołak ponownie na chwilę zamilkł. Był bardzo zdenerwowany.
- Kiedyś miałem dom, rodzinę, przyjaciół. Życie wydawało się takie kolorowe, świetlana przyszłość, brak problemów... Jednak to już przeszłość. Straciłem wszystko co miałem, nie chcę wracać do wspomnień, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Horus z całych sił zacisnął pięści. Po jego poliku spłynęła niewielka łza.
Chwilę później wędrowcy opuścili wioskę i ruszyli ku Karnsteinie. Wędrówka nie przeszkadzała Horusowi, zdążył przyzwyczaić się do całych dni marszu. Jednak tym razem miał towarzyszkę. Czyjaś obecność sprawiała, że młodzieniec nieustannie czuł się nieco zagrożony. Od kiedy opuścił swój dom nigdy nie spotkał osoby, której jedynym celem nie byłoby wbicie noża w plecy wilkołaka przy pierwszej lepszej okazji.
Pogoda sprzyjała wędrówce. Temperatura była niezwykle przyjemna, ani za wysoka, ani za niska. Wysoko na niebie świeciło słońce w swej całej okazałości, nie było przysłonięte przez żadną chmurę. Wiatr nie utrudniał podróży, jego delikatny orzeźwiający powiew jedynie umilał wędrówkę. Horus na zewnątrz czuł się znacznie lepiej niż w wiosce, dziesiątki wpatrujących się w niego ludzkich ślepi zniknęło. Ich miejsce zastąpiło łono natury.
Wędrowcy zatrzymali się po długim marszu. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a leśne zwierzęta uciekały do swych kryjówek udając się na spoczynek. Wilkołak zerwał kilka niewielkich owoców przypominających poziomki i usiadł opierając się o drzewo. Gdy delektował się owocami usłyszał kilka pytań od kotołaczki. Młodzieniec do tej pory jeszcze nigdy nie podzielił się z nikim swoją przeszłością, i nie widział potrzeby, aby tym razem zrobić wyjątek. Jednakże po chwili wahania postanowił choć w pewnym stopniu się przełamać.
- Co zrobię później... Dobre pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź. Nigdy nie patrzę przyszłość, wolę skupić się na tym co mam teraz. Jednak chciałbym... chciałbym jakoś poukładać swoje życie. Znaleźć swoje miejsce na świecie... Chcę poczuć się komuś potrzebny, dotychczas jedynie wszystkim zawadzam.
Horus zamilkł na jakiś czas. Potrzebował kilku chwil na pozbieranie myśli.
- Od dwóch, lub trzech lat po prostu podróżuję. Nim się spotkaliśmy robiłem to co zwykle - starałem się przetrwać kolejny dzień. Nie mam dokąd wracać, zazwyczaj błąkam się po lesie. Bory, knieje, puszcze, zagajniki... w nich czuję się najbezpieczniej. Z dala od większych skupisk ludzi, czy elfów... Ponoć osoby mieszkające w miastach wiodą beztroskie życie i dzięki straży nie muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo. Łgarstwo. Wolę samotnie pozostać tu, w lesie, niż mieszkać w pozornie bezpiecznym miejscu otoczony przez osoby, które dla własnych korzyści przy pierwszej lepszej okazji wbiją mi nóż w plecy. W społeczeństwie brat obraca się przeciwko bratu, rodziciele sprzedają swe bękarty, a wielce szczodrobliwi i łaskawi władcy powoli wyzyskują swych poddanych.
Wilkołak ponownie na chwilę zamilkł. Był bardzo zdenerwowany.
- Kiedyś miałem dom, rodzinę, przyjaciół. Życie wydawało się takie kolorowe, świetlana przyszłość, brak problemów... Jednak to już przeszłość. Straciłem wszystko co miałem, nie chcę wracać do wspomnień, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Horus z całych sił zacisnął pięści. Po jego poliku spłynęła niewielka łza.