[Letnia posiadłość Turillich] Błękit w kielichu
: Pon Lis 08, 2021 5:01 pm
Dobrze trafił – w czuły punkt, prosto z źrenicę. Francis mógł udawać, że jest w porządku, że się trzyma, ale nie był w tym wcale dobry i Klaus już zauważył, że wytrącił go z równowagi swoimi uwagami i pytaniami. I właśnie w tym tkwiło sedno problemu – gdyby ten butny młodzieniec miał trochę inny charakter, posłuchałby, zastanowił się i wyciągnął odpowiednie wnioski zamiast niepotrzebnie unosić się dumą. Z pewnością żałuje, że dał generałowi przyzwolenie na zadawanie pytań, lecz niech nie liczy, że generał sam z siebie się wycofa. Postawił jasne warunki – ustąpi tylko, jeśli zostanie o to poproszony. Poza tym: przecież był ze straży, przesłuchiwał podejrzanych, nie był więc osobą, która pokornie ustępowałaby pola w rozmowie. Biedny Francis, sam wlazł do leża lwa.
Nikolaus już był przekonany, że chłopak nie zapanuje nad sobą, ale udało mu się to – z ledwością, ale jednak. To spojrzenie mogło zabić, gdyby nie było spojrzeniem wściekłego szczeniaka patrzącego na ogara.
Ładna riposta – odpowiedź pytaniem na pytanie, całkiem celnie. W oczach Klausa pojawiła się odrobina uznania. Późniejsza tyrada zmazała jednak dobre wrażenie, jakie udało mu się zbudować. Wampir westchnął z dezaprobatą – co za ograniczone horyzonty. Powtarzał stereotypy i co gorsza, jeszcze rzucał zawoalowane obelgi pod jego adresem, gnojek. Turilli zmrużył ostrzegawczo zdrowe oko.
Dobrze, spokojnie. Nauczy tego dzieciaka pokory.
- Zupełnie nic nie rozumiesz – oświadczył, śmiało wchodząc mu na ambicję. Czuł się jakby rozmawiał z własnym synem. Ciekawe do którego z nich podobny będzie panicz de Brie. Do Alexandra czy do tej czarnej owcy, Dirka? Na razie… na razie niestety więcej wspólnego miał z pierworodnym, który okrył hańbą rodzinę.
- Świat nie jest czarno-biały i nie zawsze ta sama poza sprawdza się w każdej sytuacji. Naucz się odróżniać swoich wrogów i przyjaciół, bo ci drudzy mogą łatwo przemienić się w tych pierwszych, jeśli i jednych i drugich będziesz traktował tak samo. To nie jest groźba – zastrzegł spokojnym tonem, bo już widział jak ta myśl kiełkuje w głowie Francisa. – To tylko przestroga. Nauka na przyszłość. Ja nie jestem twoim przyjacielem, jedynie sprzymierzeńcem.
Jasno postawiona granica: nie wyobrażaj sobie za wiele. Na przyjaźń Turillich trzeba było sobie zasłużyć. Klaus i tak był względem niego wyjątkowo szczodry lecz to przez to, że czegoś oczekiwał. Na ten moment jednak atmosfera się ochłodziła – dobry nastrój do rozmów rozwiał się, a generał doszedł do wniosku, że najlepsze co może teraz zrobić to dać Francisowi czas na przemyślenia. Nie powiedział tego jednak na głos, bo to nie był siedmiolatek, którego trzeba było prowadzić za rękę. Po prostu wyprostował się na swoim miejscu i obrócił wzrok do okna, by dać chłopakowi pozory prywatności i spokoju. Jak tego nie wykorzysta… jak tego nie wykorzysta to naprawdę jest beznadziejnym przypadkiem.
Nikolaus już był przekonany, że chłopak nie zapanuje nad sobą, ale udało mu się to – z ledwością, ale jednak. To spojrzenie mogło zabić, gdyby nie było spojrzeniem wściekłego szczeniaka patrzącego na ogara.
Ładna riposta – odpowiedź pytaniem na pytanie, całkiem celnie. W oczach Klausa pojawiła się odrobina uznania. Późniejsza tyrada zmazała jednak dobre wrażenie, jakie udało mu się zbudować. Wampir westchnął z dezaprobatą – co za ograniczone horyzonty. Powtarzał stereotypy i co gorsza, jeszcze rzucał zawoalowane obelgi pod jego adresem, gnojek. Turilli zmrużył ostrzegawczo zdrowe oko.
Dobrze, spokojnie. Nauczy tego dzieciaka pokory.
- Zupełnie nic nie rozumiesz – oświadczył, śmiało wchodząc mu na ambicję. Czuł się jakby rozmawiał z własnym synem. Ciekawe do którego z nich podobny będzie panicz de Brie. Do Alexandra czy do tej czarnej owcy, Dirka? Na razie… na razie niestety więcej wspólnego miał z pierworodnym, który okrył hańbą rodzinę.
- Świat nie jest czarno-biały i nie zawsze ta sama poza sprawdza się w każdej sytuacji. Naucz się odróżniać swoich wrogów i przyjaciół, bo ci drudzy mogą łatwo przemienić się w tych pierwszych, jeśli i jednych i drugich będziesz traktował tak samo. To nie jest groźba – zastrzegł spokojnym tonem, bo już widział jak ta myśl kiełkuje w głowie Francisa. – To tylko przestroga. Nauka na przyszłość. Ja nie jestem twoim przyjacielem, jedynie sprzymierzeńcem.
Jasno postawiona granica: nie wyobrażaj sobie za wiele. Na przyjaźń Turillich trzeba było sobie zasłużyć. Klaus i tak był względem niego wyjątkowo szczodry lecz to przez to, że czegoś oczekiwał. Na ten moment jednak atmosfera się ochłodziła – dobry nastrój do rozmów rozwiał się, a generał doszedł do wniosku, że najlepsze co może teraz zrobić to dać Francisowi czas na przemyślenia. Nie powiedział tego jednak na głos, bo to nie był siedmiolatek, którego trzeba było prowadzić za rękę. Po prostu wyprostował się na swoim miejscu i obrócił wzrok do okna, by dać chłopakowi pozory prywatności i spokoju. Jak tego nie wykorzysta… jak tego nie wykorzysta to naprawdę jest beznadziejnym przypadkiem.