Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek słyszała szamotaninę za swoimi plecami i mocno walczyła ze sobą, by nie spojrzeć za siebie. Gdyby się jednak rozproszyła, jej czar by prysł, spojrzenie kobry przestałoby działać. Oczywiście nie było w tym magii, czysta psychika, zwierzęce instynkty, do których najłatwiej się odwołać, gdy nie zna się słabych stron przeciwnika albo jest się świadomym jego niespecjalnie zachwycającej lotności umysłowej. Czy jednak słowa Sjansa pomogły wzmocnić efekt czy też obróciły wszystko w niwecz, trudno było stwierdzić. Zdawało się, że Chrumole po prostu chciały komuś skopać dupę, a że przeciwnik by w ich mniemaniu słabszy i znacznie mniej liczny, nie mogli sobie odpuścić. Z pogardą wypowiadali słowo "baby", nieświadomi, że Skowronek i Gyneid mają o wiele większe jaja niż większość z nich. Na tą bandę sierot wystarczyłby sam Botan...
        - To moja kwestia - powiedziała elfka, prostując się, gdy jakiś przypadkowy Chrumol zaczął grozić i ją wyzywać. Obelga nie poruszyła w Skowronku ani jednego nerwu, była prozaiczna i z pewnością wypowiedziana właśnie po to, by ją sprowokować.
        Nagle za plecami elfki rozległ się wrzask. Tego Przyjaciółka nie mogła już zignorować, musiała się obrócić. Przytrzymując przywódcę Chrumoli boleśnie za włosy zerknęła przez ramię, by zobaczyć szarżującego Botana. Chwilę potem słuchać było plaskanie błota pod stopami, głośne przekleństwa i łomot upadających ciał - wojownicy-przebierańcy dosłownie pogubili nogi w trakcie ucieczki i aktualnie większość z nich topiła się w błocie. Żadni przeciwnicy. "Może nawet Botan nie byłby potrzebny, ja bym wystarczyła...", uznała. Elfka już prawie straciła zainteresowanie otoczeniem i ponownie skupiła się nad klęczącym przed nią Chrumolem, gdy dotarło do niej, że nadal słyszy za sobą wzburzony głos Sjansa i rumor. Wtedy też drwal ją zawołał i nie było to wcale przyjacielskie "Hej, Skowronku, daruj sobie tego leszcza i chodźmy dalej" tylko głośne wezwanie podszyte nerwami - "Uważaj". Przyjaciółka już podświadomie wiedziała, co zobaczy za sobą. W mgnieniu oka obróciła się, trzymanego za włosy Chrumola pociągając w bok - mężczyzna przewrócił się na bok, z tej pozycji nie mógł zaatakować jej pleców, Skowronek mogła się skupić na tym, co działo się przed nią. I musiała przyznać, że widok szarżującego Niedźwiedzia był naprawdę przerażający, aż poczuła szybsze bicie serca. Botan był ogromny, a wściekły zdawał się być jeszcze większy, na dodatek miało się świadomość tego, że gdy taka masa się rozpędzi, nie da się jej tak łatwo zatrzymać. Tak, ksywa "Niedźwiedź" zdecydowanie do niego pasowała.
        Elfki nie sparaliżowało ze strachu, chociaż trudno było też nazwać jej zachowanie logicznym, bo nie odskoczyła, gdy miała na to czas. Już obracając się szerzej rozstawiła nogi i wyciągnęła przed siebie ręce jak treser próbujący obłaskawić groźną bestię. Nic to, że w jednej dłoni trzymała nóż, ostrze nie było skierowane w syna Thara.
        - Botan, stój! - zawołała do niego. - Zatrzymaj się!
        Więcej nie zdążyła powiedzieć, nim uskoczyła sprzed rozpędzonego chłopaka, mijając go o włos. Coś czuła, że zdąży, że właśnie tak będzie wyglądało uciekanie sprzed jego szarży. Wypuściła z ręki nóż i złapała go za ubranie, chociaż nie miała szans go w ten sposób zatrzymać, mogła go jednak spowolnić, może szarpnięciem wyrwać go z transu. W razie czego mogła nawet wskoczyć mu na plecy, chociaż byłoby to upokarzające i pewnie pozostali na nogach Chrumole padliby w tym momencie ze śmiechu, czego się jednak nie robi, by ograniczyć straty. "Trzeba go było od razu wziąć na smycz", przemknęło jej przez myśl, gdy przypomniała sobie, jak do tej pory biernie przyjmowała uwielbienie Botana, uznając, że chłopak dzięki temu stanie na rzęsach by się jej przypodobać i wtedy będzie cały jej. No to teraz się popisał. Oby dało się jeszcze zapobiec nieszczęściu, bo w tym momencie Chrumole to był najmniejszy problem.
        - Stój!
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Drwal biegł ile sił w nogach, a mimo to nie był w stanie zmniejszyć dystansu dzielącego go od niedźwiedzia. Botan pędził niczym w transie. Nic nie robiło na nim wrażenia. Ani krzyki Sjansa ani desperacki skok elfki, która uczepiła się koszuli chłopaka. Młody Thar sprawiał wrażenie, iż ze Skowronkiem biegnie mu się równie lekko co bez dodatkowego balastu. Egzekucja wykonana na chrumolach zdawała się być nieunikniona. Drwal nawoływał do Skowronka by ta zamiast atakować plecy, spróbowała podciąć nogi biegnącego niedźwiedzia. Ten sposób wydawał mu się jedyną szansą na przewrócenie takiej masy. Nieoczekiwanie dla wszystkich Botan nagle zatrzymał się. Przez chwilę z zainteresowaniem przyglądał się leżącym na ziemi wojownikom, próbując zrozumieć dlaczego ci ostatni nawet nie spróbowali podjąć walki.
Zachowanie Botana było tak zdumiewające, że ścigający go Sjans, zamiast wykorzystać szansę i dopaść niedźwiedzia, również stanął w miejscu. Przyglądając się całej sytuacji. Botan jedną ręką podniósł pierwszego z „poległych”, popatrzył mu w twarz, po czym odrzucił na kilka metrów. To samo uczynił z kolejnym z chrumoli. W jakiś tajemniczy sposób udało mu się opanować swój gniew. Przynajmniej na chwilę, gdyż Sjans szybko zrozumiał, że niedźwiedź szukał tego, który obraził wcześniej elfkę. W rzeczy samej Skowronek potrafiła manipulować ludźmi, chociaż końcowe efekty chyba nie zawsze były takie jakich by oczekiwała.
Gdy tylko Botan dopadł zuchwałego krzykacza, który tak niepochlebnie wyrażał się o Skowronku, chwycił mężczyznę za nogę, następnie z delikatnością, jakby miał do czynienia z workiem ziemniaków, zaciągnął go do najbliższego drzewa, po czym wykorzystując źle założony napierśnik, powiesił chrumola na jednaj z grubych gałęzi. Wszystko to było dopiero wstępem do szykowanego przez niedźwiedzia przedstawienia. Gdy tylko przestraszony mężczyzna zawisł bezwładnie na drzewie, Botan zaczął ściągać mu buty i spodnie.
- Nie! Błagam! Zostawcie mnie! Pomocy! – wrzeszczał chrumol.
Drwal uznał, że to najwłaściwszy czas by spróbować zainterweniować.
- Mógłbyś nam zdradzić co takiego planujesz? – zapytał Sjans.
- Niedźwiedź pamięta, że drwal nie kazał zabijać te ścierwa – z dumą oznajmił Botan. – Ale tej świni, która obraziła elfkę, obetnie jaja i wsadzi mu je do gardła.
Sjansowi zabrakło słów. Nie miał czasu ani ochoty pouczać młodego na temat tego co słuszne i jak powinien postępować. Zresztą jego krótki wywód i tak nie miałby szans z kilkunastoletnimi naukami moralności jakie Thar wbijał swoim synom do głowy. On nie miał szans, ale Skowronek mogła tu sprawić cuda.
- A może to elfka powinna sama dojść swoich praw? – zaproponował chcąc skupić uwagę Botana na Skowronku. Następnie odsunął się od młodych chcąc dać dziewczynie czas na ewentualną rozmowę. Jemu pozostało jeszcze zmobilizować do działania Ily’ego i Ważkę.
- W porządku. Nie mamy za wiele czasu. Chrumole może i nie należą do najbystrzejszych, ale w końcu zdołają się zorganizować i wrócą tu w większej liczbie. Ruszajmy do wozów. Weźmiemy co potrzeba i znikamy stąd nim ktokolwiek się zorientuje.
Wisielec zaczął wrzeszczeć na widok topora Botana.
- Ja cię proszę. Zrób coś z tym. – Błagalnym wzrokiem Sjans zwrócił się do Skorwronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek nie podejrzewała co prawda, że jej skromna osoba powali Botana na ziemię, ale nie myślała też, że niedźwiedź aż tak się nią nie przejmie. Gdyby wbiegł w pajęczynę to by się chociaż ogonił, a na nią nie zareagował w ogóle. Jedyny sposób na zatrzymanie takiej masy, jaki przychodził elfce do głowy, było wsadzenie mu palców do oczu, ale to groziłoby pozbawieniem Botana wzroku, a to był jednak zbyt drastyczne nawet jak na jej standardy. Pomysł Sjansa był za to…
        - To nie jest takie proste! - krzyknęła do niego. Nie, by sama wcześniej nad tym nie myślała, ale gdyby spróbowała podstawić nogę niedźwiedziowi, skończyłaby z połamanymi piszczelami i pewnie nadal by go nie zatrzymała. Mimo to spróbowała kopnąć go pod kolano, ale za pierwszym razem nie trafiła, a drugiego razu nie było - Botan mimo swej masy zatrzymał się prawie w miejscu, gdy tylko dotarł do przeciwników. Zaskoczona elfka chwilę jeszcze na nim wisiała, wyglądając znad jego ramienia na umykających rakiem Chrumoli. Zeszła na ziemię dopiero, gdy niedźwiedź odrzucił pierwszego mężczyznę, który nie przeszedł selekcji. Szybko domyśliła się, że syn Thara szuka cwaniaka, który nazwał ją suką i nie krępowała się spojrzeć w odpowiednim kierunku. Botan i tak w końcu dopadłby swoją zdobycz. Gdy to już jednak nastąpiło, Skowronek wyraźnie się spięła - co też on planował? Zareagowałaby, gdyby uniósł topór do ciosu, ale on odciągnął swoją ofiarę gdzieś na bok, powiesił ją w bardzo upokarzający sposób na gałęzi i zaczął rozbierać. Pytanie, które pojawiło się w jej głowie, w znacznie bardziej elegancki sposób zadał Sjans, a odpowiedź była tak powalająca, że elfka gwałtownym gestem zasłoniła usta, by nie przekląć na głos albo się nie roześmiać, a gdyby ktoś jej nie znał, mógłby pomyśleć, że wizja kastracji żywcem wywołała u niej mdłości. Takiego komplementu jeszcze żaden jej nie powiedział - ucięcie innemu mężczyźnie jaj za nazwanie jej suką było na swój szalony sposób ujmujące. Nie zamierzała się wtrącać, drwal jednak pokrzyżował jej plany. Skowronek westchnęła w myślach i podeszła bliżej, bo w końcu zaraz miała być potrzebna.
        - Spróbuję - odpowiedziała cicho Sjansowi.
        Minęła się z drwalem i podeszła do Botana. Niedźwiedź patrzył na nią jak sroka w gnat, na moment chyba nawet stracił zainteresowanie swoją ofiarą. Elfka uśmiechnęła się do niego niewinnie i zbliżyła się na odległość mniejszą niż wyciągnięcie ręki. Cały czas uważnie go obserwowała, by przypadkiem czegoś nie wywinął, nie rozmyślił się na przykład i nie odciął Chrumolowi łba zamiast męskości.
        - To miłe, że tak o mnie dbasz - zapewniła elfka z uśmiechem. By móc spojrzeć na oblicze młodego Blewoga musiała stanąć na palcach i zadrzeć głowę. Deszcz padał jej do oczu i przez to często mrugała, zupełnie jakby trzepotała rzęsami.
        - Ale szkoda czasu na takiego typa - kontynuowała. - Nie obraził mnie zresztą aż tak bardzo, to tylko pies, który głośno szczeka, takich spotkamy na swojej drodze jeszcze bardzo wielu i szkoda się nimi przejmować, bo sami nie wiedzą co mówią, a pamiętaj, że mamy misję do wykonania i lepiej, byśmy nie zawiedli przez jakiś matołów po drodze. Tym tutaj sama się zajmę, tylko zdejmij go dla mnie, proszę. Później dołączymy do reszty, dobrze?
        Skowronek spojrzała na Botana proszącym wzrokiem, któremu nie można było odmówić. Oczywiście niedźwiedź pewnie od tej pory będzie sobie wyobrażał jeszcze więcej niż dotychczas, ale co tam, przecież najważniejsze by słuchał. A to, że ona będzie musiała się z nim miziać, było niewielką ceną.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Wysiłki Sjansa mające na celu trzymanie drużyny w ryzach nie przynosiły żadnych efektów. Wszystko wskazywało na to, że towarzysze drwala bardziej niż na Styfingu, koncentrują się na miłosnych podbojach Botana. Ily i Gyneid wpatrywali się w Skowronka jak zaklęci, czekając na to jak elfka zakończy sprawę z chrumolem. Drwalowi ciężko było ich winić. Doświadczenie z własnymi dziećmi nauczyło go, że młodzież potrzebuje atrakcji i potrafi znaleźć je niemal wszędzie. Rozumiał, że na część rzeczy będzie musiał im pozwolić, co nie oznacza, że wyrazi zgodę by poprzez te głupie zabawy narażać na szwank całą misję.
Przez chwilę pożałował, że sam nie spytał Skowronka o to co tak bardzo gnębiło Ważkę. Niby znali wiek elfki, ale na podstawie tego nie byli w stanie nic powiedzieć o dojrzałości swojej towarzyszki. Sjans postanowił iż sam zapyta o ten fakt gdy tylko nadarzy mu się ku temu okazja. Nie potrafił zrozumieć intencji jakimi kierowała się Skowronek. Wabienie niedźwiedzia być może było dla niej zabawą, tylko że jemu taka zabawa wydawała się zbyt niebezpieczna, a nadto była czymś co znacznie łatwiej jest kontynuować w nieskończoność niż zakończyć.
- Dobrze. Koniec przedstawienia! – zakomunikował, samemu ściągając chrumola z drzewa po czym wymierzając mężczyźnie solidnego kopniaka, wypędził go do lasu. Wisielec nawet nie zadał sobie trudu by odzyskać dolną część swojej garderoby. Gdy tylko zwietrzył szansę na ratunek, pognał co sił do lasu. – Ily, sprawdź broń, którą porzucili nasi napastnicy. Jeśli są na niej jakieś ślady, że należała ona do Styfinga, to być może przyda nam się w Ekradonie. Ruszamy do wozów.
Poskutkowało. Wprawdzie Botan, Ważka i Ily patrzyli na niego jak na sztywniaka bez poczucia humoru, ale w końcu zabrali się do pracy. Całe to zajście miało przynajmniej jeden pozytywny wydźwięk. Młodzi giermkowie Guly’ego Ulki uznali, że Skowronek jest „swoją babą”. Zarówno łucznik jak i Ważka nie odstępowali elfki ani na krok chcąc dowiedzieć się od niej wszystkiego na temat tego co zamierzała uczynić nim drwal przerwał tak dobrą zabawę, oraz tego jak bardzo poważnie traktuje zaloty największego romantyka na Mglistych Bagnach. Największego w sensie bardzo dosłownym. Sjans udawał, że nie interesuje go ta rozmowa.
Wkrótce dotarli do traktu zwanego „Drogą Spóźnialskich”. Widok jaki zastali przerastał wyobrażenia Sjansa. Trakty był w znacznie gorszym stanie niż drwal się spodziewał. Podmokły i grząski teren sprawiał, że człowiek zapadał się tu niemal po kolana, a o konnej przejażdżce można było zapomnieć. Z porzuconych wozów plądrowano co tylko się dało. Nie tylko samą zawartość, ale także fragmenty ich konstrukcji, jak koła i deski. Rzeczy, które chrumole uznali za zbędne walały się po całym lesie.
- Jak wrócimy przypomnijcie mi by zebrać oddział, wrócić tu i przetrzepać skóry tym łachudrom – wściekał się drwal. – Szukajcie wszystkiego co może nam się przydać – rozkazał.
- A konkretnie? – pytał Ily.
- Ubrań. Jakichkolwiek, które nie wyglądają jak te, które mamy na sobie. Wszystkiego co nie jest grubym wełnianym kocem w kraciaste wzory.
- Po co ktoś maiłby handlować tu czymś takim?
- Na szczęście dla nas, mój wspaniały braciszek, a wasz wódz, lubował się w modzie, a nadto miał pieniądze dzięki którym znajdywali się głupcy sprowadzający tu len i jedwab – wytłumaczył drwal.
- Tam są! – Ważka wskazała na jeden z wozów, który w odróżnieniu od całej reszty wyglądał na nietknięty.
- Hmm, jeśli nie dobrali się do zawartości tego zaprzęgu, to albo jest w nim mydło, albo ubrania których potrzebujemy – uznał Sjans. - Warto sprawdzić. Skowronku, chyba zdamy się na twój gust. Jeśli zaczniemy stroić się sami, końcowy elekt będzie dokładnie przeciwny do tego, który chcemy osiągnąć. A już na pewno nie pozwoli nam on wtopić się w otoczenie.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek z pewnym zaskoczeniem spostrzegła, że drużyna zamiast ruszyć we wspomnianym wcześniej kierunku, stała i patrzyła na to, co też ona wyprawiała z Botanem i wisielcem bez gaci. "Naprawdę nie macie innej rozrywki?", westchnęła w myślach z dezaprobatą, po czym uznała, że widownia nie robi jej różnicy, a Ily i Ważka pewnie chcieli zobaczyć, jak rozwija się "niedźwiedzi romans", który tak bardzo zaprzątał im myśli.
        Okrzyk Sjansa sprowadził wszystkich na ziemię. Elfka z niejaką ulgą przyjęła to, że drwal zajął się wisielcem i pogonił go w las, bo chociaż zaoferowała się, że sama załatwi kwestię swojej niby urażonej dumy, wcale nie chciało jej się tego robić. Powiedziała tak tylko po to, by Botan jednak nie uparł się przy kastrowaniu Chrumola, ona sama pewnie złamałaby mu ze dwa palce (kciuki, najchętniej kciuki) i również kazałaby mu iść w diabły, na odchodnym rzucając tylko, że każde następne dziecko, które uda mu się spłodzić, będzie zawdzięczał Ulce - a niech mu nigdy więcej nie stanie ze wstydu i zawiści...
        Ily i Ważka podeszli do Skowronka jak do koleżanki. Elfka nie wiedziała skąd wzięła się u nich taka zmiana i przez to z początku spojrzała na nich podejrzliwie, później jednak trochę się rozluźniła. Z odpowiedzią zwlekała, najpierw odnalazła nóż, który wypuściła z ręki by nie zranić Botana, później zapięła kurtkę i znowu nałożyła kaptur na głowę, włosy odgarniając na jedno ramię i nie chowając ich pod ubranie, bo i tak były już całe mokre. Na jej wargach błąkał się słaby uśmiech pewnej siebie osoby.
        - Nie miałam konkretnego planu - przyznała. Mówiła dość monotonnym głosem, jakby to nie było nic wielkiego, bo w istocie dla niej byłaby to dość normalna sytuacja. - Chociaż najprędzej połamałabym mu palce, kciuki tak konkretniej, tak dla pokazu. Na to nie traci się wiele czasu, boli jak cholera, a przy tym strata niewielka, zrosną się w końcu prędzej czy później... A jaj już by sobie z powrotem nie przyszył.
        Pytań o romantyczną relacje jej i Botana elfka bynajmniej nie zbywała, ale też gdyby się tak nad tym zastanowić, niczego nie powiedziała wprost. Musiałaby na głowę upaść, by przez gardło przeszło jej wyznanie, że niedźwiedź ją pociąga, a też nie chciała rozwiewać jego nadziei, skoro taki był w nią ślepo wpatrzony. Niestety, nie zwracała nigdy uwagi na to, czy przypadkiem swoim zachowaniem nie łamie komuś serca. Uczucia były dla mięczaków.
        - O kur... - wyrwało jej się, gdy zobaczyła stan "Drogi Spóźnialskich". Przez myśl nie przeszłoby jej, by nazywać to miejsce traktem, bo na dobrą sprawę niewiele się ono różniło od pobliskich bagien. Na dodatek śmierdziało tu najgorzej jak się dało, mieszaniną pleśni, wilgoci, rozkładu i szczyn. Elfka przez moment stała w miejscu i wyraźnie się wahała, po czym zdecydowała się zdjąć buty - uznała, że lepiej brodzić na bosaka, bo później wystarczy, że wytrze stopy i założy swoje trepy z powrotem, a gdyby zassało je błoto, już by ich w życiu nie odzyskała. Szkoda dobrego obuwia.
        - Jasne - odpowiedziała Sjansowi, gdy ten powierzył w jej ręce dobór ubrań dla drużyny. Na moment utkwiła uważne spojrzenie w łuczniku. - Ily, ty mówiłeś, że znasz się na modzie, chodź, przejrzymy razem co jest na tym wozie.
        Elfka nie czekała na odpowiedź najlepszego krawca w Kamiennym Targu i od razu poszła w kierunku nietkniętej przez Chrumoli paki. Ciągnące za nogi błoto nie pozwoli jej wskoczyć między skrzynie z taką łatwością, jak by sobie tego życzyła, ale wdrapała się na wóz bez większego kłopotu. Przykucnęła przy pierwszym pakunku i spojrzała na resztę grupy, lekko mrużąc oczy. Nie wiedziała jeszcze co znajdzie między rzeczami, ale już wstępnie zastanawiała się co komu mogłaby przypasować.
        - Gyneid, co powiesz na sukienkę? - zapytała, zaczynając grzebać w ubraniach. - Wiesz, sukienka to doskonała zasłona dymna, łagodzi wizerunek i usypia czujność strażników... Hej, Botan, coś taki markotny? Znajdę ci coś, byś był najprzystojniejszym chłopakiem w całym Ekradonie, spokojnie. A swoim pledem się nie przejmuj, odzyskasz go przecież jak skończymy misję. To tylko na chwilę, byśmy mogli zaskoczyć Styfinga, hm?
        Elfka mówiąc przeglądała ubrania na wozie niczym rasowa handlara - przerzucała je szybko ze sterty na stertę i tylko pojedyncze rzeczy podnosiła na wysokość oczu. Ważce zaproponowała wcześniej sukienkę, gdyż sama zamierzała coś takiego założyć - spódnica, do tego cnotliwy warkocz i mogłaby kroczyć ulicami Ekradonu skąpana we krwi i z nożem w ręce, a nikt by nie pomyślał, że kogoś zabiła, prędzej zostałaby uznana za ofiarę. Znalezienie ubrań dla Ily'ego i Sjansa było banalnie proste - obaj mieli dość typowe sylwetki, a by udawać kupców nie trzeba było się wcale stroić. Pytanie tylko, czy z Botanem nie czekają ich dłuższe negocjacje - gdy po raz pierwszy pomysł maskarady ujrzał światło dzienne, niedźwiedź nie wyglądał na zadowolonego.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans rozsiadł się wygodnie na dyszlu przeszukiwanego przez nich wozu kupieckiego. Mógł sobie pozwolić na chwilę wypoczynku, dając okazję działać tym, którzy znali się na rzeczy. Skowronek wyglądała na pełną energii i pomysłów. Niemal natychmiast znalazła odpowiednie kreację dla większości członków drużyny, chociaż drwalowi zdawało się, że póki co nie udało jej się zadowolić nikogo poza Ważką. Dziewczyna z błyskiem w oku przyglądała się ofiarowanej jej sukni.
- Panie i panowie, przed wami lady Gyneid Acit z Ponurego Stawu. Patrzcie i podziwiajcie – mówiła do siebie.
Tymczasem Ily zabrał się do pracy z dużo większą dozą krytycyzmu. Większość ubrań, które chwycił w ręce natychmiast odrzucał z pogardliwym komentarzem lub głośnym „pfff”. Najwyraźniej szukał czegoś konkretnego. Mimo powagi i skupienia, łucznik nie mógł darować sobie tego by od czasu do czasu nie spróbować podrażnić Botana. Sposób w jaki Ily i Ważka testowali cierpliwość wielkoluda przypominał nie tyle szturchanie śpiącego niedźwiedzia co wręcz okładanie go kijem prosto w łeb. Młodzi aż prosili by narazić się na gniew olbrzyma. Krawiec najpierw zaproponował Botanowi mnisi habit by po chwili znaleźć lepszą perełkę w postaci sukni niezwykle postawnej kobiety. Sam niedźwiedź trzymał się z dala od wozu z buntownicza postawą mająca jasno dać do zrozumienia ze cokolwiek nie wymyśla, nie zdołają wcisnąć na niego niczego z zawartości tego wozu.
- To byłoby najlepsze. Tylko kto będzie odganiał tłumy amantów cisnących się do naszej piękności? – spytał retorycznie Ily.
Drwal zastanawiał się w jaki sposób mogliby zmienić ich pierwotny plan. Pomysł z udawaniem kupców był dobry, ale gdy tylko Sjans ujrzał stan „Drogi Spóźnialskich” od razu zrozumiał, że nie będą w stanie wyciągnąć stąd wozu, nie zdobędą też koni ani tym bardziej czegoś czym rzekomo mogliby handlować. Poza tym było ich zbyt wielu jak na zwykłą karawanę kupiecką. Mieli też z sobą za wiele broni na taką okazję, a z tą ostatnią nie mogli się rozstać. Kupiec z tak silną eskortą siłą rzeczy przyciągał uwagę. Jeśli elfka zamierzała trzymać się tej konkretnej przykrywki, to czekało ją nie lada wyzwanie by wytłumaczyć ich przed żołnierzami Styfinga.
- No wreszcie. Tu są! – uradował się łucznik. – Większość tych ciuchów to szmaty. Kimkolwiek był nasz handlarz, naiwnie liczył, że uda mu się wcisnąć wieśniakom towar, z jakim w Ekradonie wstyd byłoby się pokazać. Poza tym te ubrania nie nadają się dla kupców, za których chcecie nas przystroić. Pomijam, że mają za mało kieszeni i ukrytych schowków. Przede wszystkim są mało solidne. Podrą się po sezonie. Najwyżej dwóch. Tymczasem dobry handlarz nosi latami te same ciuchy ponieważ ich wymiana stanowi niepotrzebną inwestycję. Nie pozwala tez sobie by w oczach ludzi wyglądać jak błazen. Ale my możemy to wykorzystać.
- Łap! To też. I to. I jeszcze to. – Ily rzucał wybrane przez siebie stroje w kierunku Gyneid. – A przede wszystkim instrumenty. Sjans ma już lutnię więc nie dostanie nic. Lira dla Ważki, a flet dla mnie. – Dziewczyna chwyciła rzucony w jej stronę instrument i dla potwierdzenia, iż nie jest on jej obcy zagrała kilka akordów. - A teraz konkretnie. Skoro nie możemy udawać kupców, to pozostaje nam grupa aktorska. Muzycy, śpiewacy, tancerze, co kto tam sobie pomyśli. Taka wędrowna trupa zmierzająca do wielkiego miasta w poszukiwaniu zarobku. Dzięki temu możemy wystroić się groteskowo, w co komu przyjdzie na myśl, a i tak nie będziemy budzić podejrzeń. Ba, możemy nawet przebrać naszego niedźwiedzia za niedźwiedzia lub innego barbarzyńcę. Wszystko na potrzeby granego przedstawienia. No i mamy ku temu wiele stosownych metalowych rekwizytów. Co ważne Styfing nie para się sztuką, a wszelkiej maści bardowie interesują go tyle co nadmorska pogoda. Umiesz śpiewać Skowronku? – spytał Ily na koniec swojego przemówienia. – Czy to stąd masz to imię?
Sjans popatrzył w stronę elfki z miną mówiącą „a nie mówiłem że oni mogą się przydać”. Gdzieś w oddali dało się słyszeć dźwięk rogów. Chrumole zaczęli się organizować.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka robiła dobrą minę do złej gry, ale sama również widziała, że cudów na tym wozie nie było. Zdawało jej się jednak, że jakoś dadzą radę, gdyż to tylko kwestia dojechania do samego Ekradonu. Byle tylko się nie wychylać, a gdy już dojdzie co do czego, byle szybko załatwić sprawę, zakręcić podejrzliwym strażnikiem tak, by sam zgłupiał co się przed chwilą stało... Botan jednak wyraźnie się boczył i nie chciał brać udziału w maskaradzie, czemu trudno się dziwić, zważywszy na dziwne ubrania, które wybierał dla niego Ily. Chociaż ta suknia... Elfka wyobraziła sobie Niedźwiedzia w takiej kreacji i nagle o wiele intensywniej zaczęła grzebać w worach z rzeczami, byle tylko nie było widać, jak z trudem powstrzymuje śmiech. Długo nie umiała wygonić sprzed oczu tak osobliwego widoku, dopiero gdy Ily jasno postawił sprawę nazywając rzeczy po imieniu - szmatami - zdołała się opanować. Fakt, nie było co się łudzić, że to zadziała. Ona sama jeszcze dałaby radę, ale im więcej osób, tym było to bardziej podejrzane. Z rezygnacją odrzuciła trzymaną w ręce sztukę odzieży i obróciła się w stronę łucznika, z kamiennym wyrazem twarzy słuchała, co też ma on do powiedzenia, bo najwyraźniej coś planował. Odpowiedź nadeszła niespodziewanie szybko - najwyraźniej Ily od samego początku miał jakiś koncept w głowie i teraz tylko pozwolił mu dojrzeć. Skowronek słuchała jego pomysłów i argumentacji z lekko uniesionymi brwiami, co jednak świadczył ten grymas, ciężko było stwierdzić, gdyż jej oczy były zupełnie bez wyrazu, matowe - mogła być zarówno pod wrażenie, jak i okazywać swoje powątpiewanie. W głębi ducha jednak gratulowała Ily'emu - dobrze poradził sobie z tym, co dał mu los. Sjans, Ważka, łucznik - cała trójka miała najwyraźniej uzdolnienia artystyczne, przychylny los wsunął im również pod rękę potrzebne rekwizyty. Plan jednak nabierał rumieńców, a elfka już wiedziała, co będzie problemem. Niby tracąc zainteresowanie, znowu zaczęła grzebać w ubraniach, jakby nadal szukała przebrania. Pokiwała głową, gdy łucznik wspomniał o tym, że Styfing nie przejawia ciągot do zostania mecenasem. Nie obróciła się, gdy Ily zapytał ją o uzdolnienia muzyczne, znowu jednak pokiwała głową, krzywiąc usta w grymasie niezadowolenia - czyli jednak musiała się ośmieszyć. Chwilę zwlekała z odpowiedzią, odrzuciła po raz kolejny trzymane w rękach ubranie i dopiero wtedy zwróciła twarz w kierunku łucznika. Westchnęła.
        - Nie - powiedziała po prostu. - Na oba pytania: nie. To imię nic nie oznacza, nadano mi je, bo na "ej, ty!" zbyt wiele osób się odwracało. Nie mam talentów artystycznych... Ale nie będę stawała okoniem twojej wizji. Przypuśćmy, że umiałam śpiewać, ale przez ten deszcz zachorowałam i straciłam głos. Zapalenie gardła łatwo jest udawać. To chyba najprostsza opcja, skoro nie gram, nie śpiewam i nie tańczę. Co najwyżej szpagat mogę zrobić, ale to chyba na niezbyt wiele się przyda.
        Elfka usiadła na stercie zdemolowanego kupieckiego dobytku - wyłożyła karty na stół, niech więc teraz oni robią, co chcą. Czuła się parszywie ze świadomością, że nagle z mocnej karty stała się tą najsłabszą, do której trzeba było naginać plan. Co jednak mogła poradzić na to, że nie była przygotowywana na działanie na świeczniku? Chcieliby dobrego aktora, krasomówcę i człowieka o setce twarzy, to powinni zwrócić się do Lisa z Ekradonu, nie do niej. Ona była praktycznym narzędziem.
        Uchwyciła spojrzenie Sjansa, a na jej wargach pojawił się krzywy uśmiech - tak, miał rację, musiała przyznać się do błędu. Ily i Ważka okazali się przydatni właśnie ze względu na swój niekonwencjonalny sposób działania, zupełnie inny od tego, który ona reprezentowała. Niech jeszcze tylko ją odpowiednio zagospodarują i wpiszą w swoją wizję i naprawdę odszczeka wszystko, co do tej pory o nich powiedziała. Jednocześnie jednak nie umiała powstrzymać się od myśli, że ta misja jest jedną z najbardziej upierdliwych, w jakich kiedykolwiek brała udział - musiała zapamiętać, by nie pakować się nigdy więcej w pracę zbiorową.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Prawdopodobnie Skowronek nie zdawała sobie sprawy jak wielkie wrażenie wywarła jej deklaracja o braku uzdolnień artystycznych. Równie dobrze mogła powiedzieć, że nie potrafi oddychać. W wyobraźni mieszkańców Mglistych Bagien istoty takie jak elfy były idealizowane, a ich związek z poezją, muzyką i ogólnie pojętą sztuką traktowany był jako rzecz oczywista. Elfka mogłaby być tu traktowana niczym bogini, a tymczasem Skowronek robiła wszystko by podważyć swoją wysoką pozycję. Drwalowi trudno było stwierdzić czy kieruje nią skromność, niska samoocena czy też mierzy swoje możliwości według kryteriów własnej rasy. Z umiejętnościami jest jak z urodą. Nawet jeśli wśród elfów nie uchodzi się za postać szczególnie wybitną, to w odniesieniu do ludzi, w dalszym ciągu można wieść prym w danej dziedzinie.
- Jestem przekonany, że Skowronek potrafi wczuć się w rolę i bezbłędnie odegrać postać o dowolnym charakterze – wyjaśnił Sjans widząc niedowierzanie malujące się na twarzy swoich towarzyszy. Bri z Kamiennego Targu była najlepszym przykładem na potwierdzenie tezy drwala. – A czy nie na tym polega aktorstwo?
- I pasuje – krótko podsumował Ily. - Czas zatem na przydział kostiumów.
Mając wyjaśnioną sprawę elfki, krawiec ochoczo przydzielał kreacje dla poszczególnych członków drużyny. Niespodziewanie dla siebie, Sjans okazał się jedną z bardziej niezadowolonych osób z przydzielonego mu stroju. Wszystko co podrzucał mu Ily, było jaskrawe, świecące i niezwykle śliskie w dotyku. Drwal nawet nie próbował zgadywać jak nazywa się ten rodzaj materiału. Wiedział jedno. Czegoś takiego nie da się nosić. Odruchowo przytrzymywał założone spodnie, będąc przekonanym że te za chwile spadną mu do kostek. W tym stanie droga do Ekradonu zapowiadała się jako niezwykła udręka.
Co ciekawe innym w losowaniu ubiorów poszczęściło się dużo bardziej. Nawet Botan był zadowolony. Niedźwiedziowi trafiła się skórzana zbroja obszyta gęstym futrem i olbrzymi hełm w kształcie smoczej głowy. Ily dla siebie wybrał strój przypominający błazna. Brakowało mu tylko dzwoneczków na bufoniastym nakryciu głowy. Najwyraźniej chłopak czuł się w owej roli bardzo dobrze, chociaż Sjans, gdyby miał się z nim zamienić, zapewne spaliłby się ze wstydu.
Na całej tej farsie najlepiej wyszły dziewczyny. Przystrojone w suknie wyglądały uroczo. Drwal nigdy nie był w stanie zrozumieć dlaczego młode kobiety wybierają spodnie i za wszelką cenę starają się dorównać mężczyznom, podczas gdy największe wrażenie potrafią wywrzeć właśnie w takim stroju.
- Mam tu kreację dla chłopki-parobki i dla księżniczki – zaproponował Ily.
- Biorę wieśniaczkę! – Natychmiast zdecydowała Gyneid nie dając Skowronkowi szans na zmianę tej decyzji. Być może w swoim wyborze kierowała się mizernym wyglądem Sjansa udającego arystokratę.
- Teraz co do samego przedstawienia, które mamy zamiar grać. Lepiej, żeby to nie było nic kojarzącego się z Mglistymi Bagnami. Nie podejrzewam, abyśmy po drodze natknęli się na znawców sztuki, ale po co prowokować los. Dlatego proponuję … - Ily zamierzał właśnie wyjawić dalszą część swojego planu, gdy nieoczekiwanie dotarły do nich kolejne dźwięki rogów i nawoływania zbliżających się ludzi.
I to ludzi będących bardzo blisko.
- Tą dyskusję będziemy musieli przełożyć. Punkt dla naszych Chrumoli. Wygląda na to, że już tu są. I jak ich znam, tym razem w liczbie kilkudziesięciu. Czas się zbierać i pokazać jak dobrymi jesteście biegaczami. Oni raczej nie zapuszczą się dalej niż do granicy – rozkazał Sjans.
- Biegać?! W tym stroju? I w błocie? – protestowała Ważka. – Nienawidzę Chrumoli!
- Prowadź, Ily. Będziemy z Botanem z tyłu na wypadek, gdyby któryś z tych gnojków okazał się nazbyt szybki.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek uchwyciła wlepione w nią spojrzenia i momentalnie poczuła irytację - ”Psia krew, o co im znowu chodzi?!”, pomyślała. Zastanawiała się jeszcze, dlaczego każde jej zachowanie i każde wypowiedziane zdanie było tu przyjmowane, jakby była gadającą małpą. Całe szczęście sytuację jak zawsze uratował Sjans, a ona po prostu taktycznie trzymała język za zębami. Jego retoryka i tym razem zachwycała, chociaż gdyby Skowronek miała się ustosunkować do jego oceny, stwierdziłaby, że przesadza. Umiała grać tylko tyle, ile było jej niezbędne, zakładać proste maski, a do deklamowania wierszyków przed publicznością się nie nadawała. Ale niech im będzie. Bez słowa, a jedynie z pojedynczym skinieniem głową przyjęła zakończenie rozmowy i przejście do wyszukiwania kostiumów. Tę część zostawiła Ily’emu i już sama nie grzebała w stertach ubrań, gdyż najwyraźniej łucznik miał jakąś bardzo konkretną wizję tego, kto kim powinien zostać. Elfka czekając na swój przydział zdjęła kurtkę i dorzuciła ją do reszty zawartości wozu - jej ubranie, chociaż znoszone i brudne, odznaczało się wśród reszty naprawdę wysoką jakością typową dla ubrań roboczych. ”Mieli rację zmieniając front”, uznała, po czym usiadła na swojej stercie, skrzyżowała nogi i dłońmi objęła brudne, bose stopy. Teraz, gdy już nie miała na sobie kurtki, pod mokrym i klejącym się do skóry materiałem jej tuniki dało się dostrzec kabury na noże, które przez cały dzień bez przerwy wyciągała i chowała, ani razu nikogo nie raniąc, ewentualnie tylko grożąc. Kabury nie były cudem krasnoludzkiej myśli inżynierskiej, były bardzo proste i tak naprawdę dość nietrwałe, gdyż języczki, które służyły wyciągnięciu broni bez angażowania do tego obu rąk, z pewnością szybko się przecierały. Ale jej na te kilka tygodni miały spokojnie wystarczyć.
        Ily dał Gyneid i elfce dwa kostiumy do podziału, diametralnie różne pod względem tego, kogo można by w nich odgrywać. Podczas gdy elfka krytycznie przyglądała się obu kreacjom, szacując, która lepiej prezentowałaby się na każdej z nich, Ważka szybko zadecydowała za nie obie. I chyba nawet dobrze wybrała, Skowronek w każdym razie nie zamierzała dyskutować. Wzruszyła ramionami i odebrała od łucznika barwną sukienkę.
        Postronny obserwator przyznałby w tym momencie rację Sjansowi - zdawało się, że samo założenie kostiumu wystarczyło Przyjaciółce, by przeobrazić się w graną postać. W kurtce i spodniach, jeszcze z tymi bosymi stopami, wyglądała jak chłopczyca i to taka z najniższych warstw społecznych. Cały czas trzymała ręce w kieszeniach i zadzierała nosa. W sukience prezentowała się zupełnie inaczej, ładniej, delikatniej, jak prawdziwa kobieta. Skrupulatnie pozaciągała wszystkie tasiemki i podopinała haftki, by jak najlepiej dopasować suknię do swojej figury, chociaż i tak nie oszukałaby kogoś z dworu. Teraz jednak gracja jej ruchów stała się zauważalna, ponadto z jej twarzy zniknęło drapieżne zacięcie, rysy złagodniały, chociaż może wyglądała tak tylko przez to, że właśnie skupiała się na wiązaniu ładnej kokardki. Gdy była już ubrana i przygładzała dłońmi zagarnięte na jedno ramię włosy, nie sposób było zgadnąć, że w rękawach nadal chowa noże, którymi potrafi posługiwać się bynajmniej nie jak dama. Dla dopełnienia całokształtu brakowało jej tylko jakiegoś diademu albo chociaż wianka na głowie.
        - Jeszcze zacznę mówić z elfickim akcentem i możecie zacząć nazywać mnie Aladriel Cirin - oświadczyła, mówiąc w zapowiedziany sposób, świergoląc jak osoba, dla której mowa wspólna była dopiero drugim, wyuczonym językiem, a to język długouchych mieszkańców lasu był tym rodzimym. To chyba kwestia predyspozycji rasowych, skoro nawet tak miejski egzemplarz elfa jak ona to potrafił.
        - Nosz kurwa - zaklęła za to zupełnie nie jak Aladriel Cirin, gdy w okolicy znów pojawiły się Chrumole. Bez ociągania wciągnęła na nogi swoje podróżne kamasze (tak bardzo niepasujące do sukni) i zeskoczyła na zaniedbany trakt. Podkasała kieckę wysoko nad kolana i zwiewała razem z resztą. Boleśnie kuła ją myśl, że w tych pstrokatych ubraniach są teraz celem łatwym jak drzwi od stodoły. Z drugiej strony, Chrumole i w to pewnie mieliby problem trafić...
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Uciekali. Sjans nie potrafił wyjaśnić zawiłych praw jakimi rządziły się pograniczne zatargi. Teoretycznie nie istniał żaden sensowny argument, na podstawie którego miejscowi powinni ścigać ich z taką zaciekłością. Drużyna Sjansa nie miała przy sobie żadnych kosztowności, rzeczy które zabrali z wozów i tak uznane były przez chrumoli jako nieprzydatne, a drobna sprzeczka przed kilku godzin na pewno nie była warta tego by za nią umierać. Jednak wieloletnie niechęci i nagromadzone z czasem urazy potrafiły zrobić swoje. Niekiedy wystarczył drobny gest, by czara goryczy się przelała a wówczas nie było już odwrotu.
Najbardziej zabawnym aspektem całej tej sytuacji był fakt, że schronienia szukali na ziemiach Styfinga. Od bezpiecznej granicy dzieliło ich kilka mil. Dystans spory, jednak nie aż tak straszny, aby stanowił wyzwanie dla drużyny Sjansa. Przynajmniej nie dla większości z nich. Ily przewodził całej stawce i jako jedyny wydawał się poruszać swobodnie i z gracją. Szybko wysforował się na czoło grupy i gdyby nie systematyczne nawoływanie drwala wkrótce pozostała czwórka straciłaby łucznika z oczu.
Skowronkowi i Ważce nawet w długich kieckach szło lepiej niż Sjansowi, który z każdym krokiem przeklinał swoją arystokratyczną kreację. Mimo wszystko, nawet potykający się i raz za razem podciągający spodnie Ulka, wyglądał znacznie lepiej niż biegnący na samym końcu Botan. Postura niedźwiedzia w żaden sposób nie predysponowała go do wysiłku w takiej formie. Olbrzym był ciężki i powolny, a do tego za nic nie chciał rozstać się z chociażby najmniejszym fragmentem swojego dawnego ekwipunku. Również światopogląd Botana działał przeciw niemu. Mimo starań, Sjans nie był w stanie motywować młodzieńca do zwiększenia wysiłku, bo przecież „niedźwiedź nie powinien uciekać przed sforą zapchlonych kundli”.
Ulka musiał podjąć ważną decyzję. Członkowie jego drużyny oddalali się od siebie, a w pojedynkę żaden z nich nie miał szans w starciu z Chrumolami. W rzeczywistości drwal nie był przekonany czy nawet w pełnym składzie dadzą radę licznym przeciwnikom. Mimo wszystko on sam nie mógł pozostawić Botana. Thar był jego najbliższym sąsiadem, przez co młody niedźwiedź był kimś, za kogo drwal odpowiadał w sposób szczególny.
Donośnym gwizdnięciem Sjans zwrócił na sobie uwagę biegnących przodem, po czym wskazał im Botana, który zatrzymał się dysząc z wysiłku.
- Idę po niego – oznajmił pozostawiając łucznikowi i dziewczynom decyzję jak oni sami planują postąpić.
- Niech cię licho porwie, włochata bestio! – wściekała się Ważka. – Jeśli cię uratuję lub co gorsza zginę próbując, będziesz się przeze to wstydził na wieki. A w każdym razie ja zamierzam ci wypominać po wsze czasy jak to dziewczyna wyciągała z opresji niezdarnego niedźwiedzia!
Przez chwilę drwal łudził się, iż jest w stanie wykrzesać z chłopaka jeszcze trochę energii, jednak widząc jego nieprzejednaną minę, od razu zrozumiał, że nie ma sensu liczyć na to, iż Botan zrobi chociaż jeden krok w kierunku granicy. Pozostawała im walka.
- W rzyci mam to bieganie! – poskarżył się olbrzym. – Nie dam rady. Zostanę tu, a wy idźcie. Śmierdziele pożałują, iż targnęły się na niedźwiedzia!
- Nie ma mowy, abym przegapił takie widowisko. Chodź. Tam pod skałą. Lepiej abyśmy nie dali się okrążyć – zdecydował Sjans.
Przez chwilę oboje stali w milczeniu. Gyneid, Skowronek i Ily najwyraźniej wciąż się wahali lub podjęli słuszną decyzję by nie angażować się w nadchodzącą potyczkę. Wkrótce Sjans ujrzał przed sobą pierwszych z ścigających ich osobników. Skrycie liczył na to, że chrumole, którzy podobnie jak jego ludzie, rozciągnęli swoje szeregi, będą na tyle naiwni by atakować ich pojedynczo.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Co by nie mówić, najłatwiej jednak ucieka się w spodniach i solidnych, porządnie zasznurowanych butach. Sukienka i byle jak wsunięte na nogi trepy, cóż, nie były najtrafniejszym wyborem. Zawsze jednak mogło być gorzej, bo mogła nie zabrać ze sobą butów z wozu albo dostać jakieś mniej wygodne ubrania. "Gdyby jednak Chrumole przyszły tu na samym początku, byłabym w spodniach i tyle by mnie widzieli!", podsumowała na koniec elfka, wpatrując się w plecy biegnącego na przedzie Ily'ego, który najlepiej wyszedł na tych całych przebierankach. Do tyłu się nie oglądała, Sjans swoimi okrzykami co chwilę "relacjonował" sytuację. Strategicznie rzecz ujmując, nie było dobrze: rozciągali się i powoli ogon stawał się łatwym łupem dla pościgu.
        Ostry gwizd drwala osadził elfkę w miejscu, jakby była dobrze wyszkolonym psem. Obróciła się i wróciła te kilka kroków, by nie wrzeszczeć do siebie wzdłuż drogi, lecz ledwo odrobinę zmniejszy dystans, już spodziewała się, co usłyszy - widziała to w wyrazie twarzy Sjansa i Botana. Mimo to długo się nie odzywała, stała i milczała, ostentacyjnie się skrzywiła, gdy Ważka zaczęła drzeć się jej nad uchem. "Ciekawe ile czasu zajęłaby im nauka migania i czy w ogóle chcieliby się tego uczyć", zastanawiała się. Nie planowała zdradzać jednego z głównych atutów Przyjaciół, ale musiała przyznać, że w tej sytuacji bardzo by się im to przydało - Chrumole nie słyszeliby tego, jak jedni do drugich drą się przez pół traktu, wszystko można by przekazać na odległość, kilkoma ruchami rąk.
        Elfka powoli otworzyła usta, widać było, jak nabiera wdechu, by się odezwać, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Po raz kolejny chciała wykorzystać to, jak młody Blewog słucha jej jak świnia grzmotu, ale wystarczyło jej zobaczyć to spojrzenie, by sobie odpuścić. Chyba nie była w stanie go odwieść od stanięcia do walki teraz, gdy był tak zdeterminowany, nawet gdyby powiedziała "nie zostawiaj mnie" jak w ckliwej romantycznej balladzie. Z drugiej strony... "Nie zostawiaj mnie tu... Sama nigdy nie słyszałam takich wezwań. Jeśli nie zostawiałam za sobą żadnej kluczowej osoby, nie słuchałam. I sama bym nikogo nie poprosiła o pomoc. Najsłabsi po prostu giną". Nie chodziło jednak tylko o młodego niedźwiedzia, bo wraz z nim zdecydował się zostać Sjans. A to sporo komplikowało. Ulka był zbyt ważny, by móc zignorować jego poświęcenie, był filarem tej drużyny, miał do odegrania swoją rolę w Ekradonie i pewnie nieraz w trakcie drogi jego ingerencja mogłaby być kluczowa. Skowronek wiedziała, że sama z Ilym i Ważką daleko nie zajdą, nieważne jak błyskotliwi byli przyboczni młodszego brata Sjansa, a ona nadal nie miała dość informacji, by działać na własną rękę. Po prostu w niektórych miejscach niezbędny był innego rodzaju autorytet. Elfka wahała się tylko chwilę.
        - Kurwa, co za dzień - warknęła pod nosem, po czym obróciła się do łucznika i jego dziewczyny. - Bez Sjansa cała ta misja idzie w drzazgi. Ja zostaję.
        Przyjaciółka nie czekała na ich decyzję, szybko zaczęła zwijać spódnicę, przez moment rozważając, czy nie szybciej i praktyczniej byłoby się zwyczajnie rozebrać, bo materiał był zbyt pstrokaty i utrudniał skradanie, uznała jednak, że byłaby to stanowcza przesada. Gdy już podwinęła sukienkę, pokazując prawie całe nogi, zawiązała ją w supeł na biodrze, co z pewnością nie było piękne i mogło zniszczyć materiał, ale przynajmniej zapewniało jej swobodę ruchów.
        - Wodzu! - zawołała drwala. - Będę waszym cieniem.
        Tym razem elfka miała chwilę, by móc wkroczyć do walki po swojemu. Wyciągnęła noże z rękawów i zeszła na sam brzeg drogi. Kluczyła między resztkami wozów, drzewami, skałami. Schowała się za jedną ze zniszczonych fur, dokładnie wybierając miejsce, by Chrumole atakujący Botana i Sjansa jej nie dostrzegli i dodatkowo by byli ustawieni do niej plecami - w końcu skrytobójcy nie słyną raczej z frontalnych ataków. Teraz musiała tylko czekać na odpowiedni moment.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans nigdy nie czuł zapału do takiego sposobu rozwiązywania konfliktów. W walce nie widział nic więcej niż okazję do szybkiego zakończenia swojego żywota i świadectwa porażki wszystkich innych dostępnych rozwiązań. Jak do tej pory nie słyszał o jakiejkolwiek bitwie, która byłaby w stanie załagodzić prowadzący do niej konflikt. Co najwyżej strona pokonana odnosiła takie straty, iż przez jakiś czas nie była w stanie prowadzić sporów, jednak ostatecznie problem zawsze wracał gdy tylko przeciwnik wylizał rany.
Nie oznaczało to wcale, iż drwal nie był gotowy stanąć do walki. Wiele lat ciężkich treningów i pojedynków stoczonych z Cryfem potrafiło zahartować umiejętności Sjansa. Starszy z braci Ulka widział w walce okazję do zyskania sławy i pozycji, a także udowodnienia własnej wartości, jednak drwal śmiało mógł pochwalić się faktem, iż wygrywał ponad połowę starć z wojowniczym Cryfem. Sjans nie miał też zahamowań by rozłupać człowiekowi czaszkę na kilka części. Jeśli od tego zależałoby życie Kliri lub Wibarta, Ulka był gotów wyrżnąć w pień całe plemię chrumoli i osobiście dopilnować, by już nikt nigdy nie usłyszał ten nazwy.
Z wewnętrznych rozmyślań wyrwał go wojenny krzyk. Nie był to jednak okrzyk chrumoli, chociaż ci również darli się na pół lasu, a bitewne "arrrgggh" w wykonaniu Botana. Niedźwiedź zagrzewał się do walki. Raz za razem poprawiał trzymany w rękach topór, nie mogąc doczekać się chwili, w której pierwszy z przeciwników stanie w zasięgu jego drzewca. Miał dziś zły dzień i musiał kogoś zabić.
Początkowo mieszkańcy Miski szarżowali na nich pojedynczo, dokładnie tak jak Sjans by sobie tego życzył. Pierwszy z nich zbliżył się na dziesięć kroków od gotujących się do walki drwala i Botana, gdy nagle Sjans usłyszał świst przelatującej strzały, a stojący przed nimi chrumol padł martwy na ziemię. W ślad za pierwszą strzałą poleciały następne, kosząc kolejnych nadciągających przeciwników. Ily wprawdzie wciąż był daleko od centrum zamieszania, jednak jego łuk miał wystarczający zasięg by krawiec już teraz mógł wtrącić się do walki.
- Zostaw coś dla niedźwiedzia! - darł się niezadowolony Botan.
- Ani myślę! - padła odpowiedź.
Dopiero z szóstym zabitym napastnicy zrozumieli konieczność zmiany strategii. Zaczęli wykorzystywać drzewa do ochrony przed salwą jaką raził ich Ily. Doszli też do jakże słusznego wniosku, iż warto zaczekać na swoich kompanów, a nade wszystko spróbowali otoczyć niewielką drużynę Sjansa. Prawdziwa bitwa miała się dopiero rozpocząć. Ku swojemu zdziwieniu Sjans musiał stwierdzić, że ktokolwiek zaczął wreszcie dowodzić bandą chrumoli, najwyraźniej znał się na rzeczy. A przynajmniej potrafił ogarnąć podstawowe zagadnienia taktyki.
Drwal obserwował jak ich przeciwnicy zaczynają się organizować. Mężczyzn posiadających tarcze ustawiono w szereg, który powoli, krok po kroku, zbliżał się do Ulki i niedźwiedzia. Gorzej uzbrojeni wojownicy ruszyli skrzydłami z zamiarem okrążenia rywali i odcięcia drogi mieszkańcom Kamiennego Targu.
- Ily! Zajmij się tymi po lewej! Nie pozwól im zamknąć kręgu! - wydał rozkaz Sjans. A łucznik od razu zajął stosowną pozycję. - Ważka! Przydałoby się cokolwiek by rozbić tą chrumolową ścianę tarcz. Kwas, ogień, dawaj co tam masz!
- Jeszcze chwila i będzie gotowe - oznajmiła Gyneid.
- Dobrze! Botan. Gdy tylko ich szyk się załamie, uderzamy naprzód. Musimy działać nim na nowo się zorganizują! - poinstruował młodzieńca drwal, na co ten w odpowiedzi skinął ze zrozumieniem, wydając z siebie zadowolone "hyhy".
- Cholera! Przecież oni wlezą wprost na Skowronka - zauważył Ulka koncentrując się na chwilę na przenikających między drzewami zwiadowcach chrumoli. Początkowo uznał pomysł elfki za bardzo dobry. Zresztą nie chciał narzucać Skowronkowi innego sposobu walki niż ten, w którym czuła się najlepiej. Jednak obecnie "bycie cieniem" sprawiło, iż to elfka jako pierwsza znalazła się w zasięgu ostrzy napastników.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka nie miała zbyt dobrego widoku na to, co robili napastnicy, zamiast tego obserwowała więc zachowanie drwala i Botana, by na tej podstawie ocenić, gdzie są Chrumole i co wyprawiają. Gdyby ktoś na nią spojrzał w tym momencie, mógłby odnieść wrażenie, że Skowronek się nudzi. Siedziała z podkulonymi nogami, wciśnięta między bardzo stare resztki jakiegoś wozu i pień drzewa, o który opierała plecy. Ręce trzymała zwieszone po obu bokach, głowę trzymała nieruchomo i tylko lekko zmrużone, złote oczy poruszały się, rejestrując wszystko, co ruszało się wkoło. Dwóch Chrumoli przebiegło na wyciągnięcie ręki od niej, byli jednak tak skupieni na Sjansie i Botanie, że jej zauważyli. Jeden mógł ją może dostrzec, gdy padał na ziemię rażony celnym strzałem z łuku Ily'ego, gdyż wtedy na moment obrócił wzrok na elfkę, pytanie jednak brzmiało, czy był jeszcze wtedy żywy. Alarmu w każdym razie nie podniósł.
        Jeden, drugi, trzeci - krawiec nie rozdrabniał się, strzelał do każdego Chrumola, który tylko pojawił się w zasięgu jego wzroku, Botan jeszcze ani razu nie podniósł topora do ciosu i niesamowicie go to irytowało. A elfka nie mogła powstrzymać wesołości - oni zachowywali się, jakby nie działo się nic wielkiego, jakby dosłownie strzelali do kaczek. Chwilę później nastąpiła jednak zmiana, Chrumole przestali nacierać, między Skowronkiem a ludźmi z Kamiennego Targu zrobiło się cicho. Przyjaciółka nie widziała, co działo się za nią, ale ze spojrzeń towarzyszy wnioskowała, że napastnicy wyprawiają coś co najmniej nietypowego. Przymknęła oczy i obróciła lekko głowę - nasłuchiwała. Usłyszała zmianę w krokach, nagromadzenie większej ilości osób na małej przestrzeni - dotarło do niej, że Chrumole zaczęli się zbierać, by uderzyć razem. I nie trzeba było być specjalnie lotnym umysłowo, by wiedzieć, że sytuacja mocno się skomplikowała. Elfka otworzyła oczy i nieznacznie się wychyliła, by naocznie przekonać się, jak wygląda sytuacja. Momentalnie się cofnęła, mocniej przywarła plecami do drzewa i widać było, jak nerwowo oddycha. "Psia krew", zaklęła sobie w myślach, bo nie mogła na głos. Jej położenie nie prezentowało się zbyt ciekawie, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby się poddać. Jeszcze raz spojrzała na zbliżających się Chrumoli, by zapamiętać który gdzie był. Na swoją korzyść policzyła to, że stała na drodze tej grupy, która nie miała tarcz, ci szli luźniej i można było próbować różnych sztuczek. Wiedziała oczywiście, ze i tak nie zniknie im z oczu, ale im dłużej zostanie niezauważona, tym lepiej, może akurat kupi sobie dość czasu. Podniosła jeszcze na moment wzrok na grupę Sjansa pod skałą. Nawet gdyby w tym momencie się zerwała i puściła biegiem, nie miała szans do nich dotrzeć, gdyż wściekli miejscowi byli jednak za blisko. Nawet do głowy jej nie przyszło, by jakoś na migi poprosić towarzystwo o wsparcie, myślenie "umiesz liczyć, licz na siebie" było w niej zbyt głęboko zakorzenione. Przeklęła tylko w duchu na samo wspomnienie, że mogli uniknąć tej walki.
        Skowronek uspokoiła oddech, jeden z noży schowała z powrotem do rękawa i lekko się podniosła. Z przechyloną w bok głową nasłuchiwała, nieustannie obracając coś w palcach nieuzbrojonej ręki. W końcu wstrzymała oddech i bez wychylania się rzuciła tym, co trzymała w dłoni - był to zwykły kamyk, lekko tylko oczyszczony z błota. Stuknął on o deski jednego z pozostawionych w rowie wozów, zwracając uwagę dwóch Chrumoli, którzy właśnie mieli minąć kryjówkę elfki. Jej jednak już tam nie było - gdy tylko mężczyźni odwrócili wzrok, ona prawie bezszelestnie wyprostowała się i przeskoczyła nad resztkami fury, za którą się kryła. Poruszała się płynnie i cicho jak kot, gdy tylko znalazła się po drugiej stronie zasłony, pochyliła się nisko nad ziemią. Sjans i jego ekipa nie mogli jej już dostrzec, nie mogła jednak pozostać w miejscu, gdyż Chrumole ciągle się przemieszczali i w końcu któryś by ją zauważył. Prawie szurając brzuchem po ziemi przesunęła się za swoją osłoną kawałek w kierunku napastników, a gdy usłyszała kroki stanowczo zbyt blisko, wcisnęła się między przegniłe, rozbebeszone pakunki. Chwilę później jej prowizoryczną kryjówkę minął niczego nieświadomy mężczyzna. Elfka zareagowała impulsywnie - wychynęła tuż za nim spomiędzy worków, przewróciła go i nim zdążył krzyknąć, wbiła mu nóż w bok, jego twarz dociskając do ziemi, by zdusić ewentualny jęk. Śmierć była błyskawiczna, a dla większości postronnych osób wyglądało to, jakby Chrumol najzwyczajniej w świecie sam się przewrócił, bo tego, co działo się w parterze, nikt już nie widział. Skowronka po chwili nie było na miejscu zbrodni - dalej manewrowała między resztkami wozów, by jak najdłużej umykać z zasięgu wzroku żądnych krwi tubylców i przy okazji może trochę przerzedzić ich szeregi.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans bardzo szybko przyznał przed sobą, że pole bitwy okrutnie obnażyło jego braki w kwestii umiejętności dowodzenia. Naprędce wymyślony przez drwala plan w żaden sposób nie był w stanie zapewnić im sukcesu. Na chwilę obecną nie pozostawało im nic więcej jak liczyć na swoje zdolności do improwizacji oraz na to, że zdobyta przez miejscowych broń i ekwipunek nie uczynią z nich od razu zorganizowanej armii. Alchemiczny talent Ważki również okazał się mało przydatny. Dziewczyna nie była wstanie zrobić nic więcej niż przeklinać wilgoć i deszcz, przez który nie miała szansy wykrzesać choćby iskry. Na szczęście dla drużyny Sjansa, im bliżej bezpośredniego starcia tym trudniej było napastnikom utrzymać dyscyplinę i zwarty szyk. Co bardziej zapalczywi sami wyrywali się do ataku.
Jednak nawet najbardziej porywczy z chrumoli nie był w stanie dorównać zajadłości Botana. Sjans nawet nie zorientował się, kiedy niedźwiedź ruszył do przodu ścierając się z przeciwnikiem. Wobec powyższego jemu samemu nie pozostawało nic więcej niż ruszyć za swoim towarzyszem.
Tak jak się tego drwal spodziewał, ekwipunek w postaci tarczy i ciężkiej zbroi bardziej przeszkadzał niż pomagał uzbrojonemu w ten sposób chrumolowi. Mężczyzna poruszał się powoli i ociężale, a jednocześnie nie potrafił wykorzystać atutów jakie dawało mu posiadane wyposażenie. Sjans bez trudu sparował wyprowadzany przez napastnika cios, po czym wykorzystując drugi ze swoich toporów ciął przeciwnika w szyję. Kolejny z rywali drwala walczył równie nieudolnie, a przy tym niezwykle bojaźliwie - ten padł na ziemię po ciosie otrzymanym w hełm. Widząc iż ma przed sobą młodzieńca, któremu szybko przeszła ochota do walki, Ulka przeskoczył nad nim koncentrując się na kolejnym z przeciwników. Miał ich przez sobą wystarczająco wielu, by w końcu zetrzeć się z kimś na tyle mocnym, iż nie da mu rady. Jedyne co mógł zrobić to starać się z wszystkich sił odwlekać tą chwilę.
Nagle w powietrzu rozległ się donośny dźwięk rogu. Walczący na chwilę zamarli, wpatrując się w wzgórze, z którego dochodził bitewny sygnał. Z jego zbocza powolnym i dostojnym krokiem posuwał się jeździec dosiadający najbardziej osobliwego rumaka, jakiego Sjans w życiu widział. Koń był olbrzymi, o gęstej czarnej sierści i masywnych mięśniach. Z całą pewnością nie był to wierzchowiec zdolny do szybkiego galopu jednak stworzony do długiego marszu w trudnych warunkach, takich jak błotniste tereny Mglistych Bagien. Rumak dźwigał na sobie nie tylko potężnego człowieka, ale również olbrzymią tarczę umocowaną do swojego boku. Jego właściciel również prezentował się imponująco. W posrebrzanej zbroi, długim płaszczu i ze sztandarem trzymanym w jednej ręce paradował jakby właśnie brał udział w defiladzie. Z tej odległości ciężko było dojrzeć insygnia wymalowane na ekwipunku i chorągwi jeźdźca, jednak Sjansowi nie potrzebny był bystry wzrok by dostrzec na nich motyla, który był symbolem jego rodu.
Chrumole również rozpoznali jeźdźca i momentalnie większość z nich rzuciła się do ucieczki. Jak to często bywa w takich sytuacjach, znalazł się głupiec, który w zbliżającym się osobniku dostrzegł okazję do szybkiego zwycięstwa i łatwego łupu. Napastnik z wrzaskiem ruszył w kierunku jeźdźca, na co ten ostatni opuścił chorągiew i wykorzystując jej drzewce jako włócznię cisnął taką bronią w stronę chrumola, przebijając nieszczęśnika na wylot. Nietypowy oszczep wbił się w ciało mężczyzny niemal do połowy swojej długości.
- Jeden człowiek? A gdzie jest armia? – dziwił się Botan spoglądając na uciekających chrumoli.
- To właśnie jest armia. Jednoosobowa armia, w postaci Cryfa Ulki - wyjaśnił Sjans nie wykazując przy tym specjalnego entuzjazmu. Niespodziewana, chociaż gdzieś w głębi duszy drwal podejrzewał, iż starszy Ulka zainteresuję się całością wydarzeń, wizyta brata wprawdzie uratowała im teraz skórę ale jednocześnie strasznie komplikowała dalsze działania.
- A niech mnie baba przetrąci! – zawołał rubasznie Cryf zdejmując hełm i prezentując zebranym swoją gęstą brodę. - Grajek wylazł z swej nory i ugania się za prosiętami. Hahaha! A właśnie mówiłem sobie, że nic tu się nie zmienia. Wciąż tylko brud, muł i ponure gęby. W tym błocku człek nawet drogi do własnej chałupy nie jest w stanie odnaleźć. Zaczęliście ubierać się po ludzku?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek nie zawracała sobie głowy tym co działo się gdzieś tam, daleko za nią - słyszała złorzeczenia Ważki, okrzyki bojowe Botana, czasami odezwał się głos Sjansa czy Ily’ego. To znaczyło, że cała grupa jeszcze żyje i jakoś sobie radzi, więc pilnowanie ich mijało się z celem, elfka mogła spokojnie zająć się swoimi sprawami. Po tym jak pozbawiła życia pierwsze Chrumola, schowała się na moment między skałami, by pozwolić przejść większej grupie, której żadnym sposobem nie mogłaby zaatakować bez ryzykowania własnej skóry. Jej ruchy były tak pewne, jakby odtwarzała pantomimę, a nie reagowała spontanicznie na zastaną sytuację, można było nawet podejrzewać ją o to, że liczy sobie w myślach uderzenia serca, by wiedzieć kiedy wykonać dany ruch. Tak jak w tym momencie - ledwo grupa Chrumoli minęła jej kryjówkę, ona podniosła wzrok. Mężczyzna najbardziej z brzegu szedł o krok za resztą, pewnie przez źle dopasowane buty. Elfka zaraz podniosła się i była za jego plecami. Jedną dłonią zasłoniła mu usta by nie krzyczał, a drugą ręką wykonała oszczędny zamach - ostrze noża wbiło się głęboko w jego szyję, przecinając trakty witalne jak nitki. Martwe ciało zostało przez Przyjaciółkę przytrzymane i odłożone na ziemię tak cicho, że reszta nie zauważyła braku jednego towarzysza. Elfka zaraz próbowała podkraść się do kolejnego Chrumola, gdy kątem oka dostrzegła ruch w miejscu, w którym nie powinna nic takiego widzieć. Jakimś cudem przeoczyła jednego z napastników, który teraz stał i gapił się na nią jak cielę w malowane wrota - pewnie zastanawiał się, skąd ta mała w pstrokatej kiecce wzięła się w tym miejscu, skoro jeszcze przed chwilą jej tam nie było. Skowronek uśmiechnęła się do niego i zaraz schowała się za drzewa. Nóż trzymała w pogotowiu, gdyż była pewna, że zaraz będzie miała towarzystwo. I nie pomyliła się, chwilę później Chrumol wychynął zza pnia. Elfka złapała go za twarz i głęboko chlasnęła go w szyję. Krew z rozciętych tętnic trysnęła na dekolt i suknię Przyjaciółki. Ciało mężczyzny oparło się o pień drzewa i zsunęło po nim, czyniąc niewiele hałasu. To było jednak ostatnie ciche zabójstwo, jakie udało się Skowronkowi - jej gra w końcu się wydała, Chrumole dostrzegli brak kilku swoich kompanów, a dojrzenie pstrokato odzianej elfki było tylko kwestią czasu, bez względu na to jak dobrze potrafiła się ona skradać. Przyjaciółka spostrzegła trzech przeciwników, którzy ją sobie upatrzyli. Skrzywiła się lekko, jakby zastanawiała się którego z nich wybrać. Sięgnęła w końcu po drugi nóż i ruszyła naprzeciw jednemu z nich. Uchyliła się przed mało subtelnym ciosem topora i wbiła swoje krótkie ostrze w pachę Chrumola - mężczyzna zwinął się z bólu jak obwarzanek i miał się nie pozbierać do końca walki, dlatego też Skowronek straciła nim zainteresowanie. W ostatniej chwili uskoczyła przed ciosem następnego wściekłego tubylca. I kolejnym - ten przeciwnik był naprawdę szybki, to elfka musiała mu przyznać. Ale i tak trochę mu brakowało, bo gdy nadeszła kolej Przyjaciółki, ona zdołała wybić mu broń z ręki, ciosu jednak nie zadała - Chrumol wziął nogi za pas, ciągnąc swojego rannego kolegę. Gdzieś z tyłu odezwał się dźwięk bojowego rogu i to on pognał tubylców do ucieczki. Elfka obróciła się w tamtą stronę i dostrzegła jeźdźca na koniu, który faktycznie wzbudzał respekt swoją posturą i postawą. Jegomość musiał cieszyć się wątpliwą lokalną sławą, skoro sama jego obecność wystarczyła, by Chrumole wzięli nogi za pas. Co warte odnotowania, Sjans również nie wyglądał na uradowanego tą nagłą odsieczą.
        - O żesz! - wyrwało się elfce, gdy rycerz nabił głupiego napastnika na proporzec niczym zabawkę ze słomy. Chwilę stała w miejscu i po prostu patrzyła, obracając w palcach zakrwawiony nóż, po czym w końcu ruszyła z powrotem pod skałę, przed którą zebrała się gromadka z Kamiennego Targu. Dotarła do nich już po wstępnej prezentacji, ale usłyszała słowa “Cryf Ulka”, które kazały jej dokładniej przyjrzeć się potężnemu rycerzowi. Chwilę nachalnie się na niego gapiła, skinęła mu na odczepnego głową o ile na nią spojrzał, po czym obróciła wzrok na resztę. ”Cali”, podsumowała w myślach, więc nie zadawała już tego pytania na głos. Noże schowała do rękawów, oparła się przedramieniem o najbliższe drzewo i skrzyżowała nogi.
        - Możemy się stąd zabierać? - zwróciła się do Sjansa, dość nieładnie ignorując obecność Cryfa. - Mam już dość Chrumoli na dzisiejszy dzień.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Cryf nie zamierzał się spieszyć. Paradnym kłusem podążał w kierunku drużyny Sjansa, obserwując miejsce niedawno rozegranej bitwy. Drwal również spoglądał na swoich podopiecznych. Botan krwawił od stóp do głowy. Sjansowi trudno było oszacować czy jest to krew niedźwiedzia czy też jego ofiar, jednak sądząc po uśmiechu na twarzy młodzieńca, wszystko było z nim w porządku. Poza tym w obecności Cryfa syn Thara nie dałby po sobie poznać bólu, nawet gdyby stracił całą kończynę. Wśród młodych, najstarszy z braci Ulka był prawdziwą legendą, a wieści o jego czynach znacznie wyolbrzymiano. Jeśli wierzyć opowieściom Cryf samotnie wygrywał bitwy, łamał zastępy wrogów, zdobywał zamki, walczył z smokami i wszelkimi piekielnymi stworami, ratując przy tym biednych i uciśnionych. Większość chłopaków takich jak Botan w swoich dziecięcych zabawach zwykła naśladować bohatera z Kamiennego Targu, a obecnie niedźwiedź dostąpił zaszczytu spojrzenia w twarz swojemu ideałowi.
Skowronek również nie próżnowała w czasie bitwy, a jej żniwo okazało się niemal tak samo krwawe co Botana. Elfka wpatrywała się w przybysza z intensywnością podobną do młodego niedźwiedzia, chociaż w jej oczach nie było śladu uwielbienia. Dla odmiany Ily i Ważka jak tylko mogli unikali wzroku władcy Mglistych Bagien, udając zaciekawienie stanem swojego obuwia.
- Co to ma znaczyć łajzy? – wściekł się Ulka gdy tylko podjechał do zgromadzonych. – Na bagienne demony! Myślicie, że wolno wam bezkarnie mordować moich poddanych?
- Racz wybaczyć wyrozumiały władco. Doszły nas wieści o twojej niespodziewanej wizycie, w związku z czym chcieliśmy w ten sposób uatrakcyjnić lordowi pobyt na prowincji. – Skłonił się Sjans, starając się wpasować w ton brata.
- Doszły was wieści? Chcesz powiedzieć, że szpiegujecie swojego władcę? Moja podróż tutaj jest anonimowa i utrzymywana w ścisłym sekrecie! - oburzył się Cryf.
Sjan spojrzał na proporzec konia i insygnia na zbroi i płaszczu Ulki.
- Najwyraźniej, mój panie, znamy dwa różne znaczenia słowa „tajemnica” - odpowiedział wreszcie Sjans, na co Cryf zaczął się śmiać, zeskoczył z konia, po czym objął drwala na powitanie.
- Cholera! Gdybym wiedział, że widok twojej krzywej mordy sprawi mi tyle radości, przybyłbym tu znacznie wcześniej – oznajmił lord Mglistych Bagien.
- Gdybym wiedział, że życie w pałacowych murach tak cię utuczy, sam wybrałby się po ciebie już dawno - odciął się Sjans.
Śmiejąc się donośnie, Cryf uważnie zlustrował pozostałych członków drużyny. Od razu dało się zauważyć, że to Botan przypadł mu najbardziej do gustu.
- A niech mnie baba przetrąci! Daj mi więcej takich chłopisków, a zwojujemy świat. To twoje dzieło? – spytał niedźwiedzia wskazując na krąg poległych. – A może zechciałbyś wygrać dla mnie turniej giermków w Ekradonie? – zaproponował Cryf, na co pod Botanem ugięły się nogi, a trema sparaliżowała język chłopaka tak, iż nie był w stanie odpowiedzieć inaczej niż twierdzącym skinięciem głowy.
- Nie rozumiem tylko na co ci Grajku te pałacowe duszki? Ich kompania nigdy nie kojarzyła mi się z niczym dobrym – stwierdził najstarszy Ulka przyglądając się Gyneid i Ily'emu. – Jeśli dobrze pamiętam, ostatnio przefarbowano mi brodę, wrzucono garść ognistych mrówek za pancerz i niemal wrobiono mnie w małżeństwo z kozą. Gotowym pomyśleć, że macie coś wspólnego z tym wszystkim, a wówczas bardzo bym się rozgniewał.
- Zapewniam panie, że to tylko zwykły zbieg okoliczności – odpowiedział Ily nerwowo zaciskając dłonie. Na szczęście dla niego i Ważki, Skowronek włączyła się do dyskusji, odwracając tym samym uwagę Cryfa od młodych psotników. Widok elfki, nawet w nieco przybrudzonym i podniszczonym stroju arystokratki, musiał zrobić na Ulce właściwe wrażenie. Właściwe, a jednocześnie niezwykle mylące.
- W mordę! Gdzie moje maniery! Ukrywacie przede mną taką piękność i siedzicie cicho? Teraz rozumiem co Grajek miał na myśli mówiąc o szerokich horyzontach i otwarciu na świat – zaśmiał się Cryf. – Moja pani, mam nadzieję, że towarzystwo nudziarzy z Kamiennego Targu nie naprzykrzyło ci się za bardzo i nie wyrobiło złej opinii o moim radosnym ludzie. Niestety nie mogę obecnie stosownie cię ugościć, jako iż sprowadzają mnie tu ponure wieści, a obecność na granicy mojego brata zdaje się je potwierdzać.
- Panujemy nad wszystkim – zaprzeczył Sjans na co brat od razu mu przerwał.
- Przyjdzie nam o tym porozmawiać – wtrącił Cryf. - A potem być może trzeba będzie chwycić kogoś za jaja i naciągnąć je w pętelkę.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości