TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Wywód dziewczyny był na tyle trafny, że maie zawahał się na milisekundę. Czyżby go rozgryzła? Byłaby pierwszą śmiertelniczką, która w tak krótkim czasie rozwikłała jego naturę. Może rzeczywiście powinien ją zabić wtedy, kiedy miał na to okazje. W sumie... Jeszcze nic straconego. Pozbawi ją przytomności i zada jeden, miażdżący cios. Zawsze obchodził się tak z niewygodnymi świadkami. No, chyba że dokonywał tego po cichu, a śmierć miałaby wyglądać naturalnie. Jednak tutaj, w środku puszczy najnaturalniej wyglądałyby rozgryzione i poszarpane zwłoki. Nikt by się również nie zdziwił, gdyby brakowało kilku organów.
I właśnie, gdy kumulował moc, by powalić bezbronną dziewczynę i tak już zmrożoną przerażeniem, Winka wypowiedziała zaskakujące słowa:
- Więc jeśli zrobiłeś to bo czujesz się tu samotny i nie masz do kogo otworzyć gęby to ja się zgadzam by z tobą tu zostać.
Omal nie potknął się o własna łapę. Jakim sposobem można było połączyć owe fakty w TAKI wniosek?! Zbiło to kompletnie Darshesa z tropu, skutecznie rozpraszając skumulowaną magię. Czół się jak dopiero co zapalona pochodnia, wrzucona do beczki pełnej wody. Czyżby próbowała zrobić z niego głupca? Czy czuje się na tyle pewnie, by ośmieszać maie lasu? Odpowiedź jednak padła natychmiast, gdy tylko spojrzał na jej przerażoną twarz i zaciśnięte w przerażeniu powieki. To ludzkie szczenie było po prostu tak naiwne, że uwierzyło w wymyślona przez siebie historyjkę.
Dopiero po chwili doszła do niego ironia wcześniejszej sytuacji i parsknął, nie mogąc powstrzymać rozbawienia.
- Poddaje się. - odparł z nieskrywanym już teraz rozbawieniem. - Ciągnięcie tego dalej, groziłoby zadławieniem. Umrzeć z rozbawienia... Doprawdyż, śmiercionośna to broń.
Wypowiadając ostatnie słowa, zszedł do najniższych warstw swojej egzystencji. Bycie maie dawało dostęp do schematów życiowych większości żywych istot. Im lepiej się znało dane stworzenie, jego anatomie, sposób poruszania się czy zachowania, tym łatwiej było przyodziać się w jego fizyczną powłokę, a wysiłek w to włożony, zdawał się być niewielki. Dlatego też większość zwierząt, które Darshes posiadał w tak zwanej matrycy, była istotami polarnymi, przyzwyczajonymi do mroźnych klimatów północy. Teraz jednak, swą niematerialną ręką uchwycił humanoidalną postać i zanurzył się w niej, materializując ciało zgodnie z podanymi wytycznymi.
Polarny niedźwiedź rozprysł się na tysiące kawałków tak, jak gdyby nigdy nie istniał, Jakoby zaledwie iluzja, fantom czy zjawa, masywne cielsko rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając po sobie deszcz drobinek. Nie opadły one jednak na ziemie, zaczęły natomiast wirować w powietrzu i znów skupiać się w jednym miejscu, tworząc nową materię. Z tornada barachitu i szmaragdu wyłoniła się zupełnie nowa postać o smukłej sylwetce, nagim ciele i zaokrąglanych uszach. Ostre rysy twarzy przypominać mogły drapieżnika i czasem mylono je z elfią krwią, lecz żaden prawdziwy elf nie posiadał równie dzikiego wyrazu na twarzy. Końcowy efekt dopełniały oczy: jaskrawa zieleń skrywająca dwa złociste samorodki wciąż błyszczała, gdy ostatnie drobinki układały się na swoim miejscu, kończąc przemianę.
Darshes odetchnął pełną piersią, czując w nozdrzach łagodny zapach listowia i porannej rosy, poprzetykany silnym aromatem leśnych ziół i kwiatów. Choć wciąż było duszno, skwar ten był odświeżający i nie dusił go tak, jak w formie niedźwiedziej. Delikatne promienie światła, przebijające się przez zielonkawe liście, łagodnie muskały jego nagą, lekko brązowawą skórę. I choć znajdował się zaledwie parę cali od Winki, jeszcze przez dłuższą chwilę nie zwracał na nią uwagi, z radością obserwując słoneczne refleksy, tańczące po okolicy.
- Nie bój się, nie zjem cię Winko, zarządczyni biblioteki miejskiej w Turmali. - odparł w końcu, tytułując ją tak, jak sama raczyła się przedstawić. Ton miał lekki, dość niefrasobliwy. - Choć za twój ostatni wyczyn i nazwanie mnie bestią, z miłą chęcią odgryzłbym ci głowę.
Jego dłoń łagodnie spoczęła na jej aksamitnym policzku, a złoto-zielone oczy, z siłą wodospadu, wpatrywały się w jej twarz. Wyczół, jak delikatnie drgnęła pod jego dotykiem. Czyżby wciąż się go obawiała?
- A teraz zagadka: do jakiej rasy należę?
Pochylił się nieco i obniżając głos, wyszeptał do jej ludzkiego ucha:
- Jeśli ci się uda, być może pomyślimy o jakiejś hmm... przyjemnej nagrodzie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Znajoma barwa głosu i dotyk który z całą pewnością nie mógł należeć do niedźwiedzia, przekonały Winkę że warto otworzyć oczy i zorientować się w sytuacji. Skryba nie widziała przemiany Darshesa, a pojawienie się mężczyzny było dla niej tyleż szokujące co tajemnicze.
- Ty? Ale skąd…? I gdzie jest … - Bibliotekarka chwytając maie lasu za ramiona odsunęła go sobie z drogi chcąc sprawdzić co kryje się za postacią człowieka. Przez jakiś czas nerwowo rozglądała się po okolicy, nasłuchując odgłosów dobiegających z lasu. Koniecznie musiała wyjaśnić wydarzenia jakie rozgrywały się wokół niej, a zdradzająca rozbawienie twarz mężczyzny wyraźnie jej w tym nie pomagała. Winka czuła się jak ofiara niezbyt wyszukanego żartu który bawi tylko i wyłącznie jego autora, a ją samą wprowadza w irytujące zakłopotanie.
Bez względu na okoliczności, skryba nie zamierzała tracić casu i z kilkoma syknięciami bólu i głośnymi „auć” pokuśtykała by odzyskać swoje buty oraz resztę dobytku.
- Nie wiem o co tu chodzi i przyznaję ze nie specjalnie mnie to interesuje – skłamała dziewczyna, zbierając porozrzucane po ziemi przedmioty którymi ciskała wcześniej w bestię. Wiedziała że będzie potrzebowała pomocy mężczyzny, a ciężko będzie prosić go o nią jeśli zawczasu urządzi tu awanturę. Istniały dziesiątki wytłumaczeń jakimi mogła posłużyć się Winka aby wyjaśnić niespotykane pojawienie się niedźwiedzia jak również jego nagłe zniknięcie. Bez względu na to jak dziwacznie brzmiały niektóre z nich, najważniejszy był fakt że dzięki temu mogła mieć pewność iż ona sama nie traci zmysłów.
– Przestraszyłeś tego stwora, umiesz tworzyć iluzję albo naszpikowałeś mnie jakimiś ziołami po których miałam zwidy – Mimo wszystko usiłowała zgadywać, czujnie obserwując reakcję człowieka. Miała nadzieję ze Darshes w jakiś sposób zdradzi się gdy ona sama odgadnie jego zamiary – Albo co byłoby najbardziej niedorzeczne umiesz zmienić się w niedźwiedzia. Czytałam kiedyś o kotołakach. Brzmi to absurdalnie i chyba nie chciałabym tego oglądać, ale hipotetycznie jest możliwe. – Niby od niechcenia kontynuowała swój wywód.
Gdy tylko skryba odzyskała swoje przedmioty i w miarę możliwości zapanowała także nad własnym wyglądem z zakłopotaniem spojrzała na swojego towarzysza. Znów był nagi i w niczym mu to nie przeszkadzało. Ona sama oddałaby teraz wszystko za nową suknie i możliwość wzięcia kąpieli, ale najwyraźniej w tej kwestii nie dojdą do porozumienia. Przynajmniej posiadanie butów na chwilę wyraźnie podniosło morale i pewność siebie bibliotekarki.
- Mam zgadywać z jakiej jesteś rasy? Nie mam na to nazwy ale myślę że z rasy nieokrzesanych, aspołecznych i pozbawionych manier dzikusów. W mieście na widok kogoś takiego zapewne od razu woła się straż albo przegania niczym włóczęgę, ale rozumiem też że tu w lesie jesteś u siebie i masz prawo do ustanawiania własnych reguł . To ja nie pasuję do świata przyrody i nigdy nie będę jego częścią. – Uświadomienie sobie bolesnej prawdy na powrót podcięło Wince skrzydła. Mężczyzna nawet nagi wyglądał jak władca otaczającej ich dziczy, a ona sama co najwyżej mogą uchodzić za niechcianego gościa nie potrafiącego dostosować się do obowiązujących tu reguł - I penie zakłócam twój spokój będąc irytująca niczym stado dzików w bibliotece, ale uwierz mi proszę iż nie wyruszyłam w tą podróż z własnej woli i niczego nie pożądam w tej chwili bardziej niż znalezienie się na powrót w swoim środowisku. – Przez jakiś czas Winka opierała się jeszcze starając się zachować resztki dumy, ale ostatecznie nagromadzone w dziewczynie emocje musiały znaleźć upust. Zaczęła dygotać, z jej oczu niczym z rynien w czasie deszczu popłynęły łzy , zupełnie nieświadomie wykonała te klika kroków dzielących ją teraz od mężczyzny, uwieszając mi się na szyi.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Mężczyzna w pierwszej chwili zesztywniał, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. Radził sobie z rozwścieczonymi minotaurami, uwodzicielskimi driadami czy szarżującymi centaurami. Ale widok płaczącej, ludzkiej kobiety pozostawił go całkowicie nieprzygotowanym. Z jednej strony było to niezwykle irytujące i maie miał wielką ochotę rozszarpać jej gardło. Z drugiej jednak, nie potrafił się zmusić do wyrządzenia jakiejkolwiek krzywdy tej bezbronnej istocie.
Lewa ręka objęła jej talię, podczas gdy prawa spoczęła na rudych kędziorach, głaszcząc je delikatnie. Jego twarz wyrażała pewne zakłopotanie, mimo to jednak przytulił ją do swojej piersi, nucąc kołysankę driad. Nie pamiętał słów - może to i dobrze, bo jego talenty wokalne nigdy do najlepszych nie należały - mimo wszystko melodia miała właściwe brzmienie.
"Czemu jestem przy niej taki miękki? Czemu czuję, że powinienem ją raczej chronić niżeli zjadać?" Darshes nie mógł znaleźć odpowiedzi na te pytania, nie ważne jak długo by ich nie szukał.
Nogi pod dziewczyną delikatnie się ugięły i jej ciężar pociągnął oboje w dół. Wylądowali na ściółce leśnej, na kolanach, a ciche łkanie Winki przebijało się przez uspakajające nuty melodii. Czuł na swej piersi zarówno ciepło jej ciała, jak i wilgoć słonych łez. Było to całkiem przyjemne i choć nie dawało tyle satysfakcji, co dominacja nad głupim stworzeniami pokroju ludzi, to z całą pewnością druid czuł się spełniony. Może to jego natura protektora życia się odzywała, a może wyuczony instynkt, zdobyty podczas lat opieki nad młodzikami. Cokolwiek to było, działało kojąco na jego mroczną naturę.
Poczuł nawet chęć uspokojenia driady.
- Nikt nie pasuje lepiej czy gorzej do natury. - odparł spokojnie, gdy zakończył ostatnie strofy melodii. Winka już się uspokoiła, tylko jeszcze od czasu do czasu wstrząsały nią dreszcze. - W jej oczach, moja i twoja rasa nie różnią się tak wiele od siebie. Oboje, niczym trzciny na wietrze, kołyszemy się na falach jej kaprysów, walcząc nieustannie o przetrwanie.
Była to prawda, jednak ze szczerości serca, musiał Wince zakreślić miedzy nimi różnicę.
- My jednak potrafimy współgrać z nią i czerpać z jej darów pełnymi garściami. - zaprzestał głaskania i spojrzał na jej drobne ciało z góry. - Jeśli chcesz, nauczę cię tego. W przeciwnym razie zabiorę cie do najbliższej ludzkiej osady, byś mogła zapomnieć o prawdziwym świecie.
Uśmiechnął się delikatnie. Prawdziwy świat? Do niedawna sam żył sobie w takiej fałszywej rzeczywistości, odgrodzony od świata murami iluzji. Czy chroniony przez bardziej dojrzałe istoty maie, miał prawo kogokolwiek pouczać? Choć z drugiej strony, kto jak nie właśnie on, ma nauczyć tą zagubiona istotę, czym jest dzicz? Nie zrobi jednak tego, jeśli dziewczyna wybierze swoją bezpieczną przystań znanych niebezpieczeństw.
- Wybór należy do ciebie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Skryba dopiero po kilku chwilach uświadomiła sobie konsekwencje własnych działań. Nie dość że wygłupiła się przed nieznajomym swoich wybuchem płaczu, to teraz leży w trawie tuląc się do nagiego mężczyzny, uśmiechając się przy tym serdecznie. Apatia i przygnębienie jakie dopadło Winkę ustąpiło miejsca ogólnej wesołości. Normalnie dała by komuś takiemu w pysk i uciekła z wrzaskiem przy okazji rzucając w napastnika czym tylko się da. Bibliotekarka zastanawiała się kiedy to zgubiła rozum i zaczęła kierować się wyłącznie emocjami. Na szczęście dla siebie w porę dostrzegła skutki tej przemiany oraz fakt w jakie popadła przez nią tarapaty. Propozycja Darshesa brzmiała kusząco, a skryba miała ochotę niemal natychmiast na nią przystać. Przeżyła dziś więcej szalonych rzeczy niż zwykle w ciągu roku, więcej niż kiedykolwiek mogłaby przypuszczać, ale dzwon alarmowy w jej głowie odezwał się właśnie teraz.
Spoglądając na unoszące się nad nimi korony drzew odezwała się do mężczyzny.
- Mam takie wrażenie że one mnie tu nie chcą, cały czas traktując jak intruza. Zresztą w ten sposób właśnie się czuję. Jak mała polna myszka która by przetrwać chłodne miesiące szuka schronienia w ludzkich siedzibach. Musi się przystosować do nowych warunków lub zginąć, cierpiąc głód, kończąc w zastawionej na nią pułapce lub w pazurach kota. Dla takiej myszki musi to być bolesny proces adaptacji ale najważniejsze jest to iż poświęca się by ostatecznie móc wrócić na swoja polanę. – Odpowiedziała Winka chcąc wyjawić targające nią obawy. Jeśli w propozycji Darshesa było coś co napawało ja lekiem, to fakt iż brzmiała ona jak kres jej dotychczasowego żywota. Przecież nie zostawi wszystkiego i nie zamieszka w lesie stając się jego częścią. – A ja … ja nie potrafię porzucić książek. Może wyda ci się to głupie ale uwielbiam ta pracę. Kocham spokój, ciszę, ciemności i pył biblioteczny. Do tego zawarte w księgach treści są dla mnie równie fascynujące co przygody przeżywane tutaj. Mam swoje obowiązki i zamierzam je wykonywać nawet jeśli będzie to oznaczało konieczność odbycia kilkunastu takich podróży. Nie ukrywam że chciałabym uczyć się od ciebie, ale jeśli miałabym to robić, to nie dlatego by uciec od czekających na mnie powinności, ale właśnie dlatego by te piętrzące się obowiązki móc wypełniać. Nie wiem czy to wciąż wchodzi w zakres twojej oferty ale może mógłbyś… może na początek mógłbyś mi pokazać co robić aby nie stać się ofiarą agresji ich wszystkich – Skryba wskazała na otaczający ją las. Przez chwile siedziała w milczeniu rozważając swoje położenie i wsłuchując się w oddech towarzysza. Dręczyła ja jeszcze jedna sprawa która musiała się z nim podzielić.
- Nie ukrywam ze męczy mnie tez los tych biednych dzieciaków. – Dodała przypominając sobie wóz z jeńcami. – Jak na to nie spojrzeć nadal jestem miejskim urzędnikiem i powinnam coś w tej sprawie zrobić. Tym bardziej że podejrzewam dokąd ta grupa się udaje. W mieście nie mają czego szukać poza stryczkiem, ale Turmalia mimo iż nie jest już potęgą morską, wciąż ma kilka niewielkich czynnych portów. Mój ojciec co roku przybija do jednego z nich. Jeśli ci handlarze chcą wywieźć stąd swój łup to najłatwiej zrobią to droga morską. Myślałam by zawiadomić o nich straż. Nie wiem tylko gdzie znajdziemy najbliższy posterunek, czy ktokolwiek w nim uwierzy w tak niedorzeczną historie jak handel niewolnikami i czy żołnierze zachcą coś w tej sprawie zrobić, ale przynajmniej uspokoję sumienie wiedząc iż ja sama zrobiłam wszystko co w mojej możliwości.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Turmalia... - zadumał się maie. - Może masz racje, jednak to trochę daleko.
Wciąż klęcząc, kciukiem prawej ręki wskazał za siebie.
- Niedawno przebyliśmy Rzekę Motyli, a to oznacza, że od Rubidii dzieli nas nie więcej jak parę mil. - odparł spokojnie, puszczając bibliotekarkę. - Oni też próbowali się przedostać przez rzekę, co oznacza, że przynajmniej częściowo zmierzamy w tym samym kierunku, przynajmniej do kilku godzin wstecz...
Westchnięcie.
- Mógłbym...
"Stop, stop, STOP! Nie wiesz kim ona jest! Nie paplaj wszystkiego, co ci ślina na język przyniesie!" Choć wydawała się niezainteresowaną sprawami wielkiego świata, Darshes spotkał już ludzi, którzy lubowali się w ukrywaniu swej prawdziwej natury. W Maurii już raz się nabrał, tu nie zamierza. Jeśli jednak nawet to, co mówi jest prawdą... Cóż, była zbyt praworządna. Nikt przecież nie mógł mu zagwarantować, że nie wyda go w ręce władz. Zwłaszcza, jeśli skojarzy go z pewnymi wydarzeniami...
- Istnieje sposób, by dowiedzieć się dokąd zmierzają... Jeśli ta sprawa naprawdę cię gnębi, to z chęcią ci pomogę. Jeśli jednak zamierzasz polegać na ludz... - ugryzł się w język. Przecież sama była człowiekiem. - Jeśli masz zamiar polegać na strażnikach miejskich, nasze ścieżki rozejdą się po dotarciu do... bezpiecznego miejsca.
Właściwie jego definicja bezpiecznego miejsca całkowicie różniła się od tej bibliotekarki, a wspomniane wcześniej stado dzików było dla maie czymś zupełnie normalnym. Jednakże ich światy wyglądały zupełnie inaczej i Winka miała się dopiero przekonać, że jej poglądy o naturze rzeczy i braku niewolnictwa, to nic innego jak piękne litery na szaroburym papierze. Ale wszystko małymi kroczkami.
Wstając, uśmiechnął się w stronę rudowłosej. Wyciągnął dłoń, by i jej pomóc podnieść się z ziemi.
- Na początek jednak... Musimy coś zrobić z tą twoją strachliwą naturą. Bojąc się, pokazujesz nam... - I znowu ugryzł się w język. Jak duże będzie musiał przed nią ukrywać? - Pokazujesz zwierzętom swoja bezbronność. A jeśli ktoś cię nauczył, że Prawo Silniejszego rządzi dziczą, to lepiej się tego szybko oducz.
Rozszerzając swój magiczny skan, rozpoczął poszukiwania dzikiej zwierzyny. Stado, na jakie natrafił w pobliskiej grocie, sprawiło mu miłą niespodziankę. Teraz musiał się tylko skontaktować z samcem alfa i poprosić o drobną przysługę. Nie był to wielki problem - zwierzęta głównie podążają za swoim instynktem i jeśli wyczują przyjazną duszę, zwykle chętne są do pomocy. Oczywiście, znacznie trudniej byłoby odciągnąć wilka od posiłku, niźli na przykład taką wiewiórkę od gonienia po gałęziach.
W odpowiedzi na jego wezwanie, po lesie rozległo się mrożące krew w żyłach, wilcze wycie. Darshes uśmiechnął się zadowolony i zachichotał, widząc reakcję dziewczyny.
- No, to skoro mamy chwile czasu przed jego przybyciem... Czas na trochę teorii. Powiedz mi, co wiesz o faunie i florze?
Mówił lekko, jakby nie słyszał odzewu krwiożerczego predatora, bądź się nim zupełnie nie przejmował.
- W miarę możliwości, postaram się uzupełnić twoją wiedzę.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- O nie. Chcesz powiedzieć że one tak po prostu tu przyjdą? – Winka sama nie mogła uwierzyć w to co mówi. W głowie jej się nie mieściło że ktoś potrafi na zawołanie przywoływać dzikie zwierzęta. Chociaż czytała kiedyś o druidach czy pustelnikach spędzających całe życie w głębokich odstępach leśnych, ale ujrzeć coś takiego na własne oczy było czymś zupełnie niesamowitym. Na odgłosy wycia dobiegające z lasu skryba miała ochotę wskoczyć na ramiona i szyję Darshesa. Ostatecznie ograniczyła się do tego by stanąć możliwie blisko mężczyzny, ocierając się o jego ramiona. Uznała ze jego raczej nie zjedzą, więc póki są razem ona sama powinna być bezpieczna. – Dlaczego mi to robisz? - Spytała, uświadamiając sobie jednocześnie ze sama o to prosiła. Wszystkie nerwy jej ciała krzyczały że powinna uciekać, a tymczasem Darshes nakazał jej recytować swoją wiedzę przyrodniczą.
- Naprawdę myślę że powinniśmy… - Skryba próbowała pociągnąć mężczyznę, sugerując w ten sposób konieczność najszybszego opuszczenia polany. Widząc nieustępliwą minę towarzysza, ostatecznie dała za wygraną. – Dobra, już dobrze, mówię co wiem. – Winka podskakiwała nerwowo drepcząc w miejscu, tym szybciej im wyraźniejsze były odgłosy zbliżającej się watahy.
- Znam setki nazw roślin, ich wygląd i właściwości. Wiem które są jadalne, które służą do sporządzania trucizn, jakie drzewo można wykorzystać w budownictwie jakie w przemyśle. A jakie nadaje się tylko na opał. O zwierzętach wiem tyle samo, ale chyba nie to cię interesuje. – Gdyby Darshes chciał sprawdzić jej wiedze książkową musieliby spędzić tu kilka dni. Jeśli Winaka mogła być z czegoś dumna to właśnie z umiejętności zapamiętywania przeczytanych tekstów. Bibliotekarka założyła że jej przewodnikowi chodzi nie tyle o wiedzę naukową co o jej przemyślenia na temat omawianego zagadnienia. Postanowiła zatem podzielić się z nim własną interpretacją. I tak już gorzej być nie mogło. Najwyżej znów zostanie wyśmiana. Ponowie starała się mówić jak najszybciej by móc czym prędzej wrócić do bardziej naglącej dla nie kwestii to znaczy ucieczki przed zbliżającym się stadem.
- Uważam że rośliny są bardziej podobne do ludzi niż zwierzęta. –Zaczęła – To one kolonizują niedostępne tereny i kształtują krajobraz wokół siebie. Cały czas coś tworzą. Nawet jeśli pierwotnie środowisko było dla nich skrajnie niekorzystne to potrafią zmienić je nadając mu zupełnie inny charakter. Do tego walczą między sobą o byt. Najwyższe drzewa nie dopuszczają do światła innych mogących odciąć ich od życiodajnych składników. Myślę ze przypomina to trochę ludzi walczących o swoje domostwo i przez to zapewne te drzewa nie przepadają za zwierzętami czy ludźmi. Przynajmniej gdybym ja była taką roślinka to nie lubiłabym podżerających mnie saren czy innych rozpychających się krzaczków.
Natomiast zwierzęta mam za szkodniki. Niczego nie wytwarzają, o nic nie musze się troszczyć gdyż łatwo mogą zmienić swoje miejsce bytowania. Tylko niszczą mając w głowie jedynie potrzebę nasycenia żołądka i rozmnażania się. Proszę. Czy moglibyśmy już iść?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Maie zachichotał.
- Nie, nie możemy. Czekamy na przewodnika.
Wilki były jeszcze dość daleko. Pokonanie tej samej trasy w lesie czy w pustej przestrzeni sprawiało diametralną różnice. Zresztą nawet wilcza sfora posiadała przeciwników, równie groźnych co oni i co najmniej dwa razy bardziej zabójczych. Musieli być ostrożni, gdzie stawiają łapy.
- Ciekawe przemyślenia, jednak... - zawahał się na moment, by nie obrazić współrozmówczyni. - Twój punkt widzenia jest całkowicie ludzki. To, że dla was nie ma korzyści działalności dzikich zwierząt, nie znaczy że nie ma ich w ogóle. - Westchnął i wzruszył ramionami. - Już sam fakt, że wilki rozszarpią jakiegoś drwala jest korzyścią, choć twoja rasa nazwała by to tragedią bądź okrutnością dziczy. - Uśmiechnął się krzywo, znając ludzkie zdanie na ten temat. Wszak wychował się wśród ludzi i driad, a w swoim ojczystym lesie, parę razy rozmawiał z drwalami i słyszał ich uwagi. - Nie wspominając o całej masie określeń, używanych zazwyczaj przez prostych ludzi...
Potrząsną głową, widząc zaniepokojone spojrzenie Winki. Straszenie było raczej marnym sposobem na pokazanie jej cudów dziczy. Pod wpływem strachu, umysł ludzki zwykł się zamykać na jakiekolwiek informację, a ciało działało pod wpływem impulsu. Nie zawsze logicznego. Z tego też powodu, szkolenie ludzkich druidów zajmowało tyle czasu i tak wielu kandydatów odpadało już podczas próby.
- Nie mam zamiaru przekonywać cię jednak do moich racji. Z jednego prostego powodu. - Uśmiechnął się niewinnie i przepraszająco. Była to gra, bo i w cale nie czół skruchy, nie kierowały nim jednak żadne złe intencję. Czasami ciężej mu było okazywać emocje ludzkie, zwłaszcza te najprostsze, kiedy w głębi umysłu czaiły się dokonane przez nich horrory. Miał jednak nadzieje, że dzięki próbie okazania ludzkich emocji, stanie się w oczach dziewczyny bardziej... ludzki. - Nie jestem w tym dobry.
Wzruszył ramionami i podszedł do krzaka dzikiej róży, całkowicie ignorując zachowanie bibliotekarki. Czasem naprawdę potrafił być uparty i jeśli dziewczyna chciała uciec, to droga wolna. Nie znaczyło to jednak, że była całkowicie bezpieczna. Och, z pewnością nie była.
- Dlatego zaczniemy od roślin. Są prostsze, a twoje zdanie o nich jest przynajmniej neutralne.
Maie zanucił cicho melodie, a wyciągnięta ręka zajaśniała magicznym światłem. Jak gdyby w odpowiedzi, zielono-żółte paki otwarły się, ukazując kwiaty o białym wnętrzu i różowym zabarwieniu na końcach. Kwiecie rosło pojedynczo lub skupiało się w olbrzymie kwiatostany, a wraz z upływem czasu i minut niezręcznej ciszy, płatki przybierały coraz bardziej intensywniejsze kolory. Wkrótce coś zaczęło się z jego wnętrza wynurzać. Czerwona bulwa. Maie zgiął palce, jakby coś spróbował uchwycić i nie przerywając melodii, powoli przekręcił dłoń.
Płatki przybrały niezdrowy kolor: wpierw ciemnego różu, a następnie całkowicie zbrązowiały i opadły na ziemię drobnym gradem. Teraz, na zakończeniu większości łodyg znajdowały się czerwone, bulwiaste owoce, wypełniony dziesiątkami nasionek. Darshes uśmiechnął się, a zmarszczki skupienia na jego czole całkowicie się wygładziły. Przerwał dźwięczną melodię i machnął delikatnie ręką. Jedno po drugim, potomstwo dzikiej róży zaczęło opadać na ziemię, a towarzyszył temu cichy syk bólu, którego Winka nie mogła usłyszeć.
- Masz rację. - zaczął i podniósł jeden z owoców. - Rośliny pod wieloma względami przypominają ludzi.
Obracając w palcach nasionko, przyjrzał się jak delikatne promienie słońca odbijają się od jego napiętej skórki. Owoc był twardy, co znaczyło że całkowicie dojrzał. Zafascynowany druid gestem przywołał dziewczynę, by i ona przyjrzała się temu cudowi natury.
- Rodzicie się, żyjecie, konkurujecie o zasoby. Kolonizujecie nowe tereny, zmieniacie środowisko, a czasem nawet przystosowujecie się do niego. - Uniósł nasiono do góry i spojrzał pod słońca. - Jedni są wyżsi, inni niżsi. Jedni zajmują więcej przestrzeni inni mniej, a jednak wszyscy czerpią z tego samego źródła... Łap.
Rzucił dziewczynie czerwony owoc po czym wziął następny.
- Rodzicie w końcu potomstwo, które wraz z czasem dojrzewa i was opuszcza. Czasem wasze dzieci padną na dobry grunt i rozkwitną jako samodzielna jednostka. Czasem zdusi je rywalizacja i trwają w swojej nędznej egzystencji, dopóki osłabiony organizm nie powie dość. Umierają wtedy równie żałośnie jak żyli. - Odwrócił się do niej, wciąż klęcząc, a jego zielonkawo-złote oczy przybrały dziwnie niebezpieczny wyraz. - Niesamowite podobieństwo, nieprawdaż?
Ciche westchnięcie. W oczach druida pojawił się smutek, a może i odległy ból.
- Może to dla ciebie tak nie wyglądać, ale ich nie interesuje rywalizacja. - Wolną ręką rozgarnął ziemię, wsadził do nowo utworzonego dołka czerwony owoc, a następnie zasypał go na powrót wilgotną glebą. - Uczucia roślin są jednocześnie podobne do ludzkich i całkowicie inne. Konkurują, jednak nie rywalizują. Nie ma w tym samolubnej wściekłości czy zawiści. Nie ma chciwości czy żądzy. Istnieje tylko wzrost.
- Wzrost nie polega na niszczeniu innych pod sobą, a na jak najlepszym wykorzystaniu dostępnych składników - Przyklepał nowo utworzoną mogiłę i uśmiechnął się. Tym razem szczerze, choć nieco smutno. - Nie zrozum mnie źle. Stanie się lepszym i silniejszym jest rzeczą naturalną i siedzi głęboko w każdym z nas. To jednak chorobą istot samoświadomych jest samolubność, chciwość i zawiść. To my się porównujemy i wzrastamy, nie dlatego by zdobyć więcej słońca, ale żeby rosnąć. Żeby być najwyższym, ale kiedy to osiągamy, my wzrastamy dalej, nie ciesząc się tym co już uzyskaliśmy. A kiedy osiągamy już szczyt naszych możliwości, niszczymy tych pod sobą by nigdy nie stali się lepsi od nas. U roślin konkurencja jest wynikiem wzrostu, a nie ich świadomym działaniem. Więc choć używamy podobnej drogi, jako istoty rozumne skupiamy się na rywalizacji i prestiżu, bo my możemy się porównać. Bo nasza ambicja nie pozwala nam być gorszym. Nie jest to złe, ale z pewnością wyjątkowo niebezpieczne. Wcześniej czy później, zapominamy że wzrastaliśmy by żyć jak najlepiej i jedyne co nam zostaje, to obsesja własnej ambicji i bycia najlepszym.
Spojrzał na twarz dziewczyny i zobaczył uczucia malujące się na niej. Czego się spodziewał? Że przyjmie ze spokojem krytykę własnej rasy? Przecież sam niedawno zabiłby drowa za takie słowa.
- Nim przejdziemy dalej, zadam ci parę pytań. Nie wymagam byś się zgadzała z moimi przekonaniami. Przekażę ci tylko wiedzę, co ty z nią zrobisz... - Machnął niedbale ręką, jakby niewiele go to obchodziło. - Twoja sprawa. Tak więc, czy spotkałaś już osoby pragnące zniszczyć innych, którzy pracują pod nimi? Utrudniające innym życie w obawie, że ktoś może stać się lepszy i zająć ich pozycje? Osoby działające z czystej zawiści lub strachu o siebie i własną dobro? - Uniósł brew i nie dając jeszcze Wince dojść do słowa kontynuował. - Jeśli zarówno ludzie i rośliny wzrastają, to potrzebują do tego "słońca i energii". Jak sądzisz, czym jest to "słońce i energia" u ludzi? Czy zdobywają siłę by być większym dzięki pożywieniu i pracy, czy korzystają z innych, nie koniecznie własnych zasobów? Co jest u nich wyznacznikiem siły? Pieniądz? Pozycja? Sława? A na koniec jeszcze, jeśli celem roślin jest wzrost rozwijanie się i wydanie swojego potomstwa, co jest celem ludzi? Do czego oni dążą?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Pokaz magii zrobił na Wince duże wrażenie. Jak urzeczona wpatrywała się w dłonie Darshesa podziwiając jego umiejętności. Obserwowanie przemian jakie zachodziły w drobnej roślince całkowicie pochłonęło skrybę. Przez moment dziewczyna odsunęła od siebie wszystkie zmartwienia i obawy. Liczył się tylko druid i kwiat dzikiej róży. Przestała mieć znaczenie zbliżająca się do nich wataha wilków, potrzeba uratowania więzionych dzieci, czy wypełnienie przeznaczonej jej misji bibliotecznej. Dopiero po krótkiej chwili Winka zdała sobie sprawę iż mężczyzna coś do niej mówi i oczekuje odpowiedzi.
- Nie bardzo rozumiem to co chcesz mi przekazać – zaczęła dyplomatycznie nie chcąc się przyznać iż odpłynęła myślami i niezbyt uważnie słuchała wykładu – czy próbujesz mi powiedzieć że rośliny nie mogą być złe? Chwasty duszące rośliny uprawne nie są złe gdyż pragną tylko rosnąć. Jemioła niszcząca korony drzew i grzyb pasożytujący na jego pniu również postępują właściwie ponieważ mają prawo do życia? Być może w tym świecie nie wygrywa najsilniejszy, ale z całą pewnością wygrywa ten najlepiej przystosowanym, a sukces oznacza iż bierze się co chce a reszta może co najwyżej walczyć o ochłapy. Ale z twojego wykładu rozumiem iż jest to proces naturalny i nie podlega ocenie. – Dziwnym zbiegiem okoliczności jaj towarzysz im dłużej mówił tym bardziej zdawał się opowiadać za światem roślin oskarżając jednocześnie ludzi o wszystkie okropności. Jej natomiast miała przypaść rola obrończyni dla całej ludzkości? Przecież jak większość bibliotekarek Winka była aspołeczna i mało dostosowana do panujących reguł. Niewiele ją interesowały miejskie intrygi, sojusze czy spiski. Jeśli już miałaby się do czegoś porównywać to do lichej roślinki która znalazła sobie miejsce do życia i spokojnej egzystencji tam gdzie żadna inna nie chciała rosnąć.
- Myślę… przynajmniej wydawało mi się to podobne… - Skryba nie wiedziała jak zacząć. Dziwne. Setki przeczytanych książek powinny przygotować ja do odpowiedzi na każdy zadany temat a tymczasem przy druidzie zachowywała się niczym uczennica. – Sam wzrost nie może być wartością, za to ochrona własnego gatunku i chęć przetrwania już tak. A nie różni się ona niczym niż ludzkie dążenie do zapewnienia bezpieczeństwa rodzinie i troski o najbliższe otoczenie. To prawda ze ludźmi kierują uczucia, ale nie powiedziałabym że najważniejszym z nich jest ambicja i dążenie do zaspokajania własnych pragnień. Jeśli miałabym już wybierać to twierdze że człowiekiem kieruje strach. Cały czas istnieje cos czego się boimy i robimy wszystko by nie dopuścić do sytuacji gdy nasze lęki się ziszczą. Z obawy przed głodem gromadzimy żywność, budujemy domy by zapewnić sobie schronienie, dla bezpieczeństwa łączymy się w większe skupiska, a następnie ustanawiamy prawo i normy moralne by nasze struktury działały tak jak powinny. A gdy już coś mamy to najbardziej boimy się to stracić więc podejmujemy działania mające zagwarantować nam stabilność. Czasem odwołujemy się do brutalnych metod w czym niczym nie różnimy się od niektórych roślin, ale czemu to strach nie może być tak samo dobrym usprawiedliwieniem wszystkiego jak chęć wzrostu?
- Bibliotekarki spotykają w swojej pracy niewiele osób. Ledwie z kilkoma z nich udaje mi się zamienić chociaż słowo, a jeszcze mniej mogłabym zaliczyć do grona swoich przyjaciół. Dlatego fakt iż tu jestem jest dla mnie czymś niesamowitym na co w ogóle nie jestem przygotowana i dlatego tez nie mogę odpowiedzieć na zadane przez ciebie pytania. Być może na ludziach znam się mniej od ciebie, chociaż zawsze wydawało mi się ze wiem o nich wszystko. Przynajmniej wszystko to co oni sami zachcieli o sobie napisać, a nie wierzę by tysiące ksiąg powstały tylko po to by stworzyć jedno wielkie kłamstwo i ułudę. – Winka może i posługiwała się wyłącznie terminologią książkową ale była gotowa bronić tego co jest księgach za wszelką cenę. W przeciwnym wypadku jej praca nie miałaby sensu. – Moje doświadczenia pokazują raczej coś innego. W świecie roślin wszystko jest proste i nie ma w nim miejsca dla tak słabych jak ja. Lepszy rośnie a gorszy umiera. To wśród ludzi istnieje szansa że ten silniejszy zatroszczy się o słabszego. – Skrybie nagle zaświtała pewna myśl. Darshes nagle wydał jej się dużo bliższy niż wcześniej. Wprawdzie nie miała pojęcia dlaczego to robił ale w jakiś sposób był odizolowany od ludzkości podobnie jak ona. Tyle że znalazł zupełnie odmienny azyl w którym czuje się najswobodniej. Azyl w którym ona był potrzebna niczym okulary w ciemnej jaskini.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Silniejszy zatroszczy się o słabszego? - Odparł zimno. Gdyby władał magią lodu, z pewnością okolica zrobiłaby się nieco chłodniejsza. Krąg trawy wokół jego stóp usechł, a świeżo opadłe liście i zielone mchy zbrązowiały, zmarszczyły się i uschły całkowicie. Krzak dzikiej róży zaśpiewał agonalną pieśń, gdy kontrolowana przez wściekłość magia druida obielą go delikatnym całunem. Gałęzie skręcały się, listowie usychało, a kolce zaczęły nabierać nienaturalnie ogromnych rozmiarów. - Ustalacie prawo i normy? Czy ty kiedykolwiek wyszłaś poza obręb tego, co nazywasz swoją biblioteką?
Owoce dzikiej róży już całkowicie uległy degradacji, a w powietrzu rozległ się smród gnijących resztek. Magia nie była jeszcze na tyle silna, by wpływać na istoty myślące, ale z całą pewnością niewiele jej brakowało. Na razie mistyczna energia kumulowała się w niewidzialnej chmurze wokół postaci maie.
- Twoje normy i prawa odjeżdżają właśnie na wozie, zniewalając ludzkie szczenięta dla zysku. - Drżącą ręką wskazał bliżej nieokreślony kierunek. - Gwałcą one wieśniaczki, bija mężczyzn i rabują wioskowe zapasy!
Gdyby Winka zechciał spojrzeć w rozżarzone oczy druida, nie uznałaby ich za ludzkie. Złote źrenice zdawały się przebijać przez szmaragdowy ocean, który zalał całkowicie białko, pochłaniając nawet zieleń tęczówek. Szklista, błyszcząca powierzchnia emanowała dziwnym blaskiem, rzucającym delikatne cienie, a żądzę mordu można było spijać strumieniami.
- Ludzie posiadający olbrzymią moc, zdolna pomóc tak wielu, używają ją do mordowania i niszczenia. Wasze elity są waszą najgorszą plagą, a mimo to wciąż w nie wierzycie. - Głos cichy jak szelest wiatru bądź szum liści na wietrze, wypowiadał słowa, które choć rozumiane, brzmiały obco i nieprzyjemnie. - A może ich też usprawiedliwisz strachem? - Źrenice powoli rozszerzały się w wściekłości. - Powiedz, czy przerażeni szlachtują bezbronnych żelastwem lub spalają ich żywcem? Przychodzą do ich domu, rozkazują im się wynosić, a gdy ci ich nie słuchają, zamieniają niewinne osoby w płonące pochodnie?
Wypowiadając te słowa ruszył z miejsca z szybkością i gracją, niedostępną dla zwykłego człowieka. Każdy krok przynosił koniec kolejnym roślinom i pozostawiał za nim suchą, martwą ścieżkę. Zatrzymał swoją twarz zaledwie parę cali od twarzy dziewczyny, a oświetlający jej rysy barachitowy blask, nieprzyjemnie raził z takiej odległości. Powstrzymywał swoje uczucia i swą magię, a przynajmniej się starał. Gdyby nie jego wysiłki, bibliotekarka już dawno padłaby trupem.
- Widziałaś kiedyś spaloną twarz? Wypalone oczy? Zwęgloną skórę? Widziałaś jak ubranie i skóra, obie te rzeczy schodzą równocześnie, gdy pociągniesz za jedno z nich? Wiesz jakie to uczucie patrzeć na dobrze znane ci osoby i widzieć tylko pieczeń? - Dziewczyna miała taki wyraz twarzy, jakby miała się zaraz zwymiotować. - Ja widziałem. I powiem ci jeszcze coś. - Uśmiechnął się niebezpiecznie i kontynuował cicho. - Sukinsyn, który to zrobił działa zgodnie z prawem. Zgodnie z twoim cholernym, regulującym życie prawem spalił trzynastu mężczyzn własnej rasy!
Odsunął się od Winki na krok i spojrzał na uschniętą ziemie. Splunął z obrzydzeniem.
- Nie broń przy mnie swojej rasy. Widziałem dość waszego okrucieństwa, powodowanego przez ambicje i chciwość. Dość moich braci i sióstr zginęło, bo ich rogi świetnie wyglądały na ścianie, a skóry pięknie wyścielały małe pałacyki. Jak sądzisz, ile razy wymiotowałem w zaciemnionej alejce, gdy pobliski kupiec zachwalał pazury cienistego wilka?
Cieniste wilki były niejadalne. Samo mięso było potworną trucizną dla większości drapieżników, a niektóre słabsze istoty - bez wrodzonej odporności - umierały po paru dniach męczarni. Jedak zarówno pazury jak i kły przybierały piękny hebanowy odcień, idealnie nadający się na wyszukaną biżuterię.
- Ile chat i stolików, krzeseł i innych mebli potrzebuje jedna przeklęta wioska, że musi wyrąbywać całą puszcze! - Teraz już trząsł się na całym ciele, a jego członki ogarnął lodowaty chłód. Zacisnął dłonie w pięść tak mocno, że knykcie mu pobielały. - Kiedy zaspokoicie swoje potrzeby? Kiedy wytniecie każde pojedyncze drzewo? Kiedy wszystkie lasy zmienią się w wasze przepiękne statki? Kiedy każda rodzina będzie miała narzutę z niedźwiedziej skóry? Kiedy zabraknie jednorożców, kogo będziecie zabijać dla rogów?
Złapał się za głowę, jak gdyby coś sobie uświadomił.
- No tak! - powiedział głosem pełnym drwiny. - Przecież dla was jednorożce to mit! W całej Alarani występują ich zaledwie dwa stada, bo resztę wytępiliście!
Musiał odejść.
Musiał, zanim udusi ta małą biedną gąskę, ślepo powtarzającą regułki. Jej strach tylko wzmacniał jego mordercze instynkty, a zapach krwi, na pokaleczonych stopach, doprowadzał go tylko do szału. Świat powoli wirował i zasnuwał się mało ludzkimi barwami. Nie było dobrze. Bardzo niedobrze.
Przykląkł na jedno kolano i złapał się ręką za czoło. Zimna ręka... Był rozpalony, a las postanowił się zmienić w szaloną karuzelę barw i dźwięków. Zamknął oczy, starając się wytłumić wzbierającą w nim agresję i opanować niekontrolowane magiczne popisy. Złość nie miała sensu, utrudniała tylko myślenie i sprawiała, że stawało się słabym. Bardzo słabym.
Bezwzględnym.

- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem. - Odparł po dłuższej chwili i, zamiast wstać, usiadł na uschniętej ziemi. Uspokoił się na tyle, by opanować głos, a także przywrócić trzeźwość myślenia. Musiał kontynuować lekcje. - Wróćmy raczej do twoich argumentów.
Odetchnął głęboko i powoli otworzył powieki. Odchylił głowę i normalnymi już, całkowicie ludzkimi oczami spojrzał w korony drzew, migoczące w popołudniowym świetle. Wydawał się zmęczony... I stary.
- Tak, rośliny nie są złe. - Rzekł spokojnym tonem. - Pojęcie zło zostało wymyślone przez istoty myślące, dla okreslenia potwornych działań, do jakich są zdolne. Nie przeczę że flora zabijają. Śmierć jest szkodliwa i zabiera nam tych, których kochamy. Jest jednak częścią naturalnego cyklu życia. Kiedy królik zje roślinę, uśmierca ją, jednak nie staje się przez to zły. Kiedy wilk zje królika, również go uśmierca, a jednak i w tym nie ma nic złego. Gdy człowiek zabije wilka, sarnę czy królika dla mięsa; gdy ścina zborze czy zjada ziemniaki lub buraki, to również nie staję się zły. Gdy broni się przed napaścią i zabije grożącego mu człowieka, wasze społeczeństwo również nie uzna go za złego. Przecież się tylko bronił!
Podniósł zwiędnięty listek dzikiej róży i obrócił go w palcach, wciąż wpatrując się w migotliwe sklepienie.
- Zabijanie by przetrwać, by bronić siebie i własnego życia nie jest złem. Jeśli zetniesz drzewo, bo nadchodzi ciężka zima i musisz ogrzać siebie i swoją rodzinę, to nie popełniasz żadnego straszliwego czynu. Relatywnie, młodzi bezdomni włóczędzy w wielkich miastach równiez nie robią nic złego, gdy kradną. Jeśli nikt nie chce ich zatrudnić i nikt nie da im szansy wybicia się na prostą, nie mają wielu innych możliwości by przeżyć... W takim razie, skoro zabijanie i kradzież nie są złem wcielonym, to co jest złe?
- Zło tym różni się od krzywdy, że jest wyrządzane celowo i dobrowolnie. Gdy masz możliwość i wybór, gdy możesz postąpić inaczej i tego nie robisz; bądź gdy ta druga ścieżka nie skutkuje twoją śmiercią i gdy wreszcie swoimi czynami krzywdzisz druga istotę, wtedy jesteś zły.
- Do tego zła popychają was, a także i nas, silne uczucia. Zawiść i zazdrość - jak on może mieć więcej niż ja! Strach - on jest niebezpieczny, ma kły i pazury, zabije go by on nigdy nie mógł skrzywdzić i mnie. Czy rozumiesz jak cienka jest między nimi granica? Zaledwie powód dokonania czynu, a nie sam czyn rozróżnia zło od wyrządzonej krzywdy.
Wzruszył ramionami.
- Nie jestem człowiekiem, lecz czasami rozumiem waszą chęć zamordowania kogoś. Rośliny jednak nie pojmują tego tak jak my. Jemioła wysysa wodę i sole z drzewa; krzywdzi je na każdym kroku, lecz inaczej nie może żyć. Nie posiada wolnej woli, aby się zmienić,. Gdyby mogła rosnąć w ziemi, robiłaby to. Ale nie może. A więc trwa, wzrastając i żyjąc na jedyny dostępny sobie sposób i w przeciwieństwie do człowieka nie może z tym nic zrobić. To samo tyczy się huby drzewnej. Gdyby dostała wybór, gdyby miała choć możliwość stania się czymś innym, tej dyskusji by nie było.
Westchnął w końcu.
- Wasze społeczeństwo uparło się jednak, by nazywać to złem koniecznym. U was osoba nie będzie potępiana jako morderca, gdy zabije w obronie własnego życia. Powiecie po prostu, że nie było innego wyjścia i że jest to zło konieczne. A więc jeśli chcesz, możesz stosować to określenie do natury. Zastanów się jednak, jak niesprawiedliwe jest to określenie w kontraście do osób, które celowo wyrządzają krzywdę.
Odetchnął jeszcze raz i spojrzał na bibliotekarkę.
- Winko, w waszym świcie jest coś, co zastępuje wzrost. Jest to zdobywanie pozycji. Podobnie jak roślina, która wzrasta i rozwija się - nawet jeśli kosztem innych - by zdobyć więcej zasobów materialnych, tak wy zdobywacie lepsza pozycje w swoim społeczeństwie, zyskując przywileje i bogactwo. - Zatrzymał się na chwilę, zastanawiając się nad porównaniem. - Gdy roślina w pełni się rozwinie, jej korzenie mogą sięgać do głębszych zbiorników podziemnej wody, a olbrzymia ilość liści jest wstanie zbierać więcej promieni słonecznych. Zaś człowiek z wysoką pozycją, zdobywa więcej pieniędzy i towarów. Może wybudować sobie dom, złożyć rodzinę i pozwolić sobie na niektóre luksusy.
- Słońcem i energią zaś są pieniądze i towary. Jak roślina potrzebuje ich by wzrastać, wy potrzebujecie pieniędzy by zacząć się liczyć w danym środowisku. Kto nie posiada pieniędzy, a przynajmniej ich stałego dopływu, umiera. Nie przeżyjesz długo w żadnym społeczeństwie jeśli nie masz czym zapłacić za ciężką pracę innych ludzi. Posiadając błyszczące monety, możesz sobie kupić broń, wynająć ochroniarzy, a także wkupić się w łaski potężniejszych.
- Posiadając jedno i drugie, masz szanse stać się kimś. Nie gwarantuje ci to sukcesu... Może ci po drodze zabraknąć wody. Możesz paść ofiarą huby lub innego pasożyta. Możesz wreszcie trafić na nieodpowiedni grunt, który ograniczy twój rozwój. - Uśmiechnął się słabo do dziewczyny. - Takie jest przynajmniej moje zdanie i nie musisz się z nim zgadzać. Pragnę jednak byś zastanowiła się nad waszym społeczeństwem
Spoglądając na dziewczynę, rozciągnął swą sieć magiczną by odszukał energię życiową wilków. Były już niedaleko, ledwie kilka minut. Mają więc jeszcze trochę czasu na rozmowę.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka miała nadzieję jak najszybciej zakończyć toczoną dyskusję i udzielane jej lekcję. Bała się Darshesa i jego napadów gniewu, uznając go ostatecznie za szaleńca który zbyt długo przebywał w lesie i teraz uważa się za jakieś zwierzę, a dla ludzi żywi niespotykaną urazę. Nie zgadzała się z teoriami wygłaszanymi przez mężczyznę uznając je za niesłuszne i krzywdzące. Druid wypominał jej ograniczenie, niewiedzę i to że znajomość świata zawęża do własnej biblioteki, a jednocześnie sam zachowywał się jak niedźwiedź z puszczy dla którego wszyscy ludzie to myśliwi, polujący nań ale mięsa i futra. Leśne zwierzę co zna tylko tego człowieka którego spotkało na swojej drodze i na jego podstawie określa cały rodzaj ludzki.
- Masz rację że niewiele wiem o prawdziwym świecie gdzieś daleko za murami biblioteki, ale czy według twojej definicji człowieka nie powinnam pałać chęcią poznania go i podporządkowaniu sobie? Po co w ogóle ludzie u władzy dzielą się zgromadzoną wiedzą zakładając biblioteki i opłacając takie Winki? Przecież w ten sposób edukują biedniejszych i zwiększają ich możliwości? Czy nie właściwszym byłoby zamknąć tą wiedzę na kłódkę i nie dopuszczać do niej potencjalnych rywali?
Na parterze pod moim mieszkaniem jest warsztat starego szewca. Nie wiedziałam o tym póki on sam do mnie nie przyszedł bo po odgłosach z sufitu uznał że moim butą potrzebne są nowe fleki. Od czego czasu zagląda do mnie dzieląc się zapasami kleju i tworzywa które ja wykorzystuję w pracy introligatorskiej. Jego małżonka już dawno zmarła, a że nie miał dzieci przyjął do siebie sierotę z ulicy, dając młodemu dach nad głową i szansę nauczenia się zawodu. A dzięki mojej pomocy i sporządzeniu stosownych dokumentów został tez prawnym opiekunem chłopaka i w przyszłości będzie mógł zapisać mu swój warsztat.
Uważam że po to są bibliotekarki. By pomagać ludziom. Krawcowa, matka ośmiorga dzieci, gotuje też czasem dla mnie za to że w zamian poczytam czasem bajki jej pociechą i nauczę te ziółka podstaw arytmetyki i pisma. Zielarka Miren przychodzi gdy natrafi na trudny przypadek chorobowy i razem przeszukujemy księgi szukając w nich odpowiedzi na najlepszą w danej sprawie kurację. A i jest jeszcze drwal dostarczający drzewo na opał. Człowiek ów z resztek jakie mu zostają rzeźbi zabawki dla dzieci. Najchętniej zwierzęta. Bywa iż prosi by pokazać mu rysunki gatunków żyjących w odległych zakątkach świata by mógł wykonać ich podobizny i pokazać szkrabom jaki świat jest cudowny. Zdziwiłbyś się też jak wielu z miejskich kupców w ogóle nie potrafi czytać i ilu z nich trzeba pomóc przygotować dokumenty zezwalające na handel w Turmalii, nie mówiąc o zrozumieniu skomplikowanych przepisów dotyczących prawa i podatków w naszym mieście. Jakoś w tych wszystkich znanych mi osobach nie widzę cech o których ty mówisz. Łyżka soli sprawia iż woda w garnku nie nadaje się do picia. Ludzie nie są identyczni i jednorodni jak rośliny, a ocenianie ich wszystkich jedna miarą uważam za niesprawiedliwe.
Nie widziałam tych wszystkich okrucieństw o których wspominasz i w głowie mi się nie mieści iż można zrobić cos takiego. Ja bym nie potrafiła. Większość znanych mi osób zapewne tez nie. Kim zatem jesteśmy jeśli zaliczamy się do tego samego społeczeństwa? Nie przeczę że są też okrutni, podli, chciwi i zapatrzeni w siebie ale działanie jednostek przesiąkniętych ambicją nie powinno sprawiać iż pozostałych również wrzuci się do worka z napisem źli i występni.
Czy ci biedni wieśniacy też czymś ci zawinili? Czy to ich wina że nie posiadają kłów, pazurów i gęstego futra, że nie potrafią czerpać energii s samego powietrza i wody więc muszą walczyć o siebie w inny sposób by w ogóle przetrwać? Czy znasz inny sposób na to mogli czuć się bezpiecznie i nie cierpieli głodu? – Myślenie skryby może i było naiwne ale gdyby świat rzeczywiście miałby być tak brutalnym miejscem owa naiwność nie miała by podstaw by w ogóle się narodzić.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Moje małe, ludzkie dziecko. Możemy nie wrzucać dobrych ludzi do jednego worka ze złymi. - Powiedział smutno. Miał wrażenie, że już kiedyś o tym mówił. O zaufaniu, jakim druidzi obdarzyli resztę świata. O zaufaniu, jakie zawiodło Księżycowy Krąg na skraj zagłady. - Kto ich jednak rozdzieli moja mała okruszynko? Ty? Ja? Królowie? Smoki? Prasmok?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie kruszyno. Nie stać mnie już na zaufanie do was. Nie wierzę, że potrafię was od siebie rozróżnić. Kiedy na was patrzę, widzę jego twarz, wykrzywiającą się w niebezpiecznym grymasie. - Przełożył ramiona za plecy i oprał się na nich, starając się nie patrzeć w oczy dziewczyny. Nie był pewien co w nich zobaczy. Nie chciał wiedzieć. - Ktoś mi kiedyś rzekł: "Łat­wiej od­bu­dować zburzo­ne mias­to niż zburzo­ne zaufanie." Nie rozumiałem go wtedy, teraz rozumiem.
- Ale dość o tym temacie! - rzekł z nową werwą. - Nie prosiłaś mnie o krytykę twoich, a o wiedzę o moich. I tylko tą ci przekażę.
Podniósł się z ziemi i klasnął dwa razy, przywołując część swej mocy. Barachitowa energia zebrała się wokół jego stóp i pomknęła niczym fala we wszystkich kierunkach. Uzdrawiające okręgi zaczęły leniwie wpływać na rośliny powodując, że zwiędła trawa odżywać, powoli i stopniowo nabierając bardziej soczystego koloru. Liście - te które wciąż jeszcze trzymały się roślin - zaczęły się odradzać, a powykręcane łodygi krzewu róży prostować, wracając do swej naturalnej postaci. krzak zazielenił się, a na jego czubku wyrósł samotny pączek. Wrzeszczące dotąd w agonii rośliny, zanuciły radosną pieśń.
Zadowolony z uzdrawiającego efektu, podparł się wreszcie pod boki i wyrzucił z głowy ich temat ich poprzedniej rozmowy. Blask magii przygasł.
- Najważniejszą zasadą w dziczy jest brak przebaczenia. - Wygłosił to takim tonem, jaki wielokrotnie słyszał w ciągu dwudziestu długich lat nauk w kręgu. "Mentorski" jak go nazywał. - Natura nie zna tego pojęcia, a raz zaciągnięty dług musi zostać spłacony. Nie zawsze poszkodowany może zażądać spłaty długu. Czasami są to krewni czy opiekunowie. Jeśli na przykład skrzywdzisz członka wilczej sfory, nie przeżyjesz następnego spotkania z watahą. - Wskazał na nią smukłym placem. - Ty, lub ktoś z tobą powiązany.
- Drugą zasadą jest gra pozorów. - Uśmiechnął się, widząc brak zrozumienia na twarzy dziewczyny. - Prawo dziczy to bujda. Nie zawsze wygrywa silniejszy. Często wystarczy zademonstrować swoją potęgę, nawet jeżeli jest ona całkowicie fałszywa, by drapieżnik odpuścił starcie i poszukał łatwiejszej ofiary. - Czubkiem wskazującego palca dotknął skroni. - Wbrew pozorom większość zwierząt myśli.
- Kolejnymi zasadami są strach i złe intencje. Jeśli pokażesz zwierzęciu że się boisz, wyzwolisz w nim tylko agresję. Odzywa się ich instynkt dominanta, a nie znając odpowiednich zachowań nie będziesz się wstanie poddać.
Jego umysł nawiedziła wizja sprzed kilkudziesięciu lat. Był wtedy dość młody i wraz z przyjaciółkami bawił się w lesie(warto dodać, że były to driady). W Ash Falath'neh zwierzęta były w miarę oswojone i zwykle nie atakowały rezydentów złocistego boru, tzw. swoich. Ale tego poranka dziewczyna z pobliskiej wsi była dość głupia, by o wczesnej porze wybrać się do lasu. Basiory wywęszyły jej zapach i dopadły, gryząc, szarpiąc i rozrywając. Przełknął ślinę nieco zbyt głośno. Wieśniaczka miała sporo szczęścia, że atak zbiegł się w czasie z ich przybyciem.
Wtedy po raz pierwszy dowiedział się, że wymiotować żółcią.
- Zwierzęta posiadają też wrodzony instynkt. Potrafią wyczuć zamiary danej osoby, choć głównie odbierają tylko silne emocje. Pod tym względem szczególnie niebezpieczne są samice, zwłaszcza matki. - Pokręcił przecząco głową, jakby nie dowierzał własnym wspomnieniom. - Widok szarżującej lochy, tratującej dwa wilki jest znacznie lepszy od pokazu kawaleryjskiego!
"Tak jakby..." - dodał w myślach. Właściwie jedynymi pokazami kawaleryjskim, jaki dotąd dane mu było oglądać, były popisy godowe centaurów - wątpił jednakże czy którykolwiek z kawalerzystów spędził w siodle tyle czasu, ile żył półkoń.
- Ostatnimi rzeczami jest hierarchia i terytorialność. - odparł po dłuższej chwili przerwy, by Winka mogła wchłonąć informację. - Wśród zwierząt rządzi przywódca lub para dominująca. Dalej jest zastępca lub po prostu najbardziej imponujący członek w stadzie. W razie śmierci bądź wygnania przywódcy, to on przejmuje władze. Jeśli zaś chodzi o rośliny... - Przygryzł wargi, zastanawiając się czy bibliotekarka zrozumie tą delikatną jedność. - Ciężko tam wyróżnić pojedynczą istotę. Wszystkie zdają się być w jakiś sposób połączone, dzieląc wspomnienia i uczucia. Zachowują się jak jeden wielki organizm, mimo iż bardzo często szkodzą sobie wzajemnie. To coś jak rywalizacja fizyczna i współpraca mentalna w jednym. Naprawdę ciężko to wyjaśnić bez demonstracji...
W powietrzu rozległo się wycie. Blisko, stanowczo za blisko. Zbytnio się zagadał i nie zauważył zbliżającego się stada. Zapewne część samców wybierze okrężną drogę, by ich oskrzydlić i odciąć drogę ucieczki. Nie żeby miało to jakieś większe znaczenie, ale ciężko powiedzieć czy bibliotekarka zastosuje nowo nabytą wiedzę w praktyce.
- Oho, zdaje się że będą tu lada moment. - Rzucił dziewczynie uważne spojrzenie. Ziarenka czasu przesypywały się nieubłaganie. - Kwestie terytorialności będę ci musiał wytłumaczyć innym razem, nie jest to jednak jakiś skomplikowany temat. Dokładnie to samo co u ludzi. Jeśli masz jeszcze jakieś pytania dotyczące dziczy to zadaj je teraz. Później może nie być na nie czasu... - Wyszczerzył zęby w olśniewającym uśmiechu. - Kiedy wyczują samicę, niektóre wilki stają się niezwykle... troskliwe.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

- Zaczekaj! Moja podzielność uwagi kończy się tam gdzie zaczynają się Wilki. – Skryba usiłowała przerwać wykład Darshesowi. Zagrożenie z strony zbliżającej się watahy całkowicie zdominowało myśli i uczucia Winki. Bibliotekarka nerwowo kręciła się wokół druida usiłując dostrzec nadbiegające zwierzęta. Słyszała wycie, podświadomie wyczuwała obecność bestii, jednak otaczające ich zarośla nie pozwalały dostrzec napastników co jeszcze bardziej potęgowało uczucie lęku. Winka było dumna z swoich umiejętności analizowania kilku tekstów jednocześnie, czy chociażby równoległego prowadzenia obserwacji, pisania raportów i wysłuchiwania się w przekazywane jej informacje. Problem w tym że zdolności powyższe działały jedynie w warunkach komfortu i poczucia bezpieczeństwa. Tu w dziczy nie potrafiła skupić się na niczym innym niż wilki. Równie dobrze można by pytać skazańca prowadzonego na stryczek czy zwrócił uwagę na kreacje pań z drugiego rzędu.
- Tak mam jedno pytanie. Co powinnam teraz zrobić?! – Ponownie ogarnęło ją poczucie bezradności. Niby w jaki sposób miała pokazać że się nie boi? Jak w ogóle miała się nie bać? Nie miała przy sobie nic co mogło zagwarantować jej bezpieczeństwo czy dodać pewności siebie. Żadnej broni, stosownych umiejętności, czy szans na ucieczkę. Pozostawała zdana na łaskę bestii a ich intencje nie trudno było odgadnąć. Rozważała jeszcze możliwość wdrapania się na najbliższe drzewa. Skryba posiadała pewno talenty dotyczące wspinania się po bibliotecznych regałach więc być może da radę wdrapać się również na pień. Przynajmniej na moment ocali ją to od rozerwania na strzępy. Ale co potem? Wince pozostawała jedna jedyna nadzieja. Musiała liczyć na fakt że poza częścią teoretyczną nauki Darshesa będą zawierały także praktykę mówiącą o przetrwaniu w dziczy. I to paskudnie dobrą praktykę.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Winka była blada, przeraźliwie blada. Cóż, nie powinien się niczego innego spodziewać po człowieku, który do tej pory nie wyściubił nosa ze swojej nory.
- Spróbuj nie szczękać zębami. - rzucił półżartem. - Kłapanie wśród wilków jest odbierane jako przejaw wrogości.
Krzaki po prawej zaszeleściły. A więc krąg został zamknięty.
- Pokażę ci magiczną sztuczkę, jak pozbyć się drapieżników. - Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny i chwytając ją za ręce, położył jej własne dłonie na oczach. Miał przedziwne wrażenie, że z chęcią się temu poddała. - Zamknij oczy i rób tylko to, co ci powiem.
Kiedy skinęła delikatnie głową, pościł jej nadgarstki i stanął za nią, by móc obserwować całą polankę, składającą się na niewielki matecznik. Nie sądził by wilki zaatakowały ich znienacka, mógł jednak w ten sposób szybko powstrzymać dziewczynę przed jakimkolwiek głupim zachowaniem.
- Zapomnij o wilkach. Zapomnij o mnie. - szepnął do ucha. Jego oddech lekko wzburzył kosmyki jej włosów. - Jesteś tu sama. Zabłądziłaś na nieznane sobie tereny, a puszcza wydaje się jednym wielkim potworem, który chce cię pożreć. - Delikatnie położył palce na jej ramionach. Czuł jak delikatnie podskoczyła pod jego dotykiem. - Ale dziś masz szczęście. W całym lesie trafiłaś na najbardziej rozumne istoty: driady.
Wizualizacja była sposobem, jaki wielu druidów używało, by oswoić bardziej cywilizowanych kandydatów z sercem dziczy. Sam zastosował ją raz czy dwa razy, choć w jego przypadku bardziej odnosiło się to do ludzi, niżeli zwierząt.
- Społeczeństwo tworzą wyłącznie kobiety, które traktują mężczyzn najwyżej z zimna uprzejmością. - Nie chciał bibliotekarce wspominać teraz o fakcie, że większość osobników rodzaju męskiego albo kończyła ze strzałą w piersi, albo miedzy jej rozkraczonymi nogami. Najczęściej był to wybór ofiary, czasem jednak mężczyzna dostawał jedno i drugie. Tak w prezencie. - Są jednakże przyjazne, przynajmniej w stosunku do kobiet. Co jeszcze nie znaczy, że ci ufają.
Przysunął twarz do drugiego ucha Winki.
- Na razie jesteś dla nich obca. Jesteś potencjalną przyjaciółką bądź zagrożeniem. - Z krzaków na przeciwko wysunął się wilczy łeb. Czekoladowe oczy przyglądały się im uważnie, a wargi uniosły w górę ukazując zestaw żółtobiałych kłów. Darshes mógł wyczuć ostrożność, podniecenie i zdenerwowanie. Uczucia te zalewały go przez drobną nić komunikacyjną, która łączyła zarówno jego jak i zwierzę. - Czujesz na sobie ich wzrok? Słyszysz jak przemykają wśród listowia?
- Jedna z nich wychodzi na przód. Na jej zielonej twarzy maluje się ostrożna niepewność. Mruczy coś w swoim języku, ty jednak nie rozumiesz ani słowa. Driada marszczy brwi i pokazuje swoim siostrom znak, by się wstrzymały. - Westchnął. Ile razy już widział ten znak? Uniesiona ręka z otwartą dłonią. - Wiesz co to oznacza. Prawdopodobnie kilka grotów wycelowane jest teraz w twoje serce. Jeśli wystrzelą, zabiją cię. Driady nigdy nie pudłują. A jednak, mimo całej swoje przewagi, leśne kobiety na coś czekają. Na twój ruch zapewne.
Wilk wyszedł z krzaków, a za nim podążyli jego dwaj bracia, wszyscy powarkując cicho. Z tyłu dobiegło go kolejne warczenie - to zaganiający okrążył ich, odcinając drogę ucieczki. Według pośpiesznego skanu, jeszcze dwa basiory czaiły się w ukryciu, gotowe w każdej chwili wyskoczyć na niczego nie spodziewającą się ofiarę. Przywódca jednak rozkazał im się powstrzymać. Jeden z obcych był człowiekiem, ale pachniał również i wilkiem, i niedźwiedziem, i wiewiórką, a nawet i polną myszą. Zdawał się być wszystkim stworzeniami i żadnym równocześnie. To wzbudzało konfuzje w wilku. Nie mógł polować na coś, czego nie znał.
- Okaż im szacunek. - powiedział maie najciszej jak umiał. - Pokaż, że nie przychodzisz dominować. Że nie zagrozisz ani im, ani ich potomstwu. - Nacisnął delikatnie na ramiona dziewczyny. - Uklęknij i trzymaj głowę nisko. - Wyczul opór dziewczyny. Czuł jak mięśnie tężeją pod skórą. Nacisnął więc trochę mocniej, praktycznie zmuszając ją do posłuszeństwa. Powoli i z drżącymi kończynami, Winka upadła kolanami na leśną ściółkę. - Dobrze. A teraz wystaw swoje puste dłonie przed siebie. Pokaż, że nie przynosisz broni. Że twoje pazury nie mogą ich skrzywdzić. Że twoje intencje są czyste.
Samiec alfa wykonał niepewny krok, węsząc w powietrzu. Strach zniknął z uczuć drapieżnika, zastąpiła ją za to ciekawość. Ciągle nie wiedział co myśleć o tym-który-dziwnie-pachnie, ale ta samica rasy ludzkiej wydawała się niegroźna. Pierwszy raz w jego życiu człowiek nie wydawał irytujących odgłosów, ani nie miotał w niego błyszczącymi i twardymi przedmiotami. Wilk wykonał kolejny krok i następny. Dwa samce za jego plecami wymieniły długie spojrzenia i ruszyły za przywódcą.
W końcu drapieżnik dotarł do wyciągniętych(i drżących) rąk dziewczyny i obwąchał je ostrożnie. Mokry nos dotknął bladej skóry dziewczyny, co spowodowało jej drgnięcie. Nie cofnęła jednak rąk, za co Darshes był jej niezmiernie wdzięczny. Czarne nozdrza wciągnęły zapach skóry Winki i...
Niespodziewanie wilk kichnął.
Odskoczył, a na mentalnej nici popłynęło zdziwienie i rozbawienie. Jego ogon poruszył się raz, potem następny i już po chwili walił z zachwytem od prawej do lewej. Pysk przekrzywił się nieco, z zaciekawieniem przyglądając się dziwnej samicy. Pozostałe basiory również się rozluźniły i podniosły uszy. Ze wszystkich stron zmysły ducha lasu atakowało zaciekawienie, poprzeplatane z rozbawieniem. Wilki zawyły radosną pieśń.
- Gratuluje Winko. - rzekł maie z śmiechem, lekko klepiąc ją po ramieniu. - Właśnie awansowałaś z Żywego Mięsa na tą-samicę-która-powinna-się-wytarzać-w-trawie. Nawiasem mówiąc, zostałem mianowany tym-który-dziwnie-pachnie.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka posłusznie stosowała się do wskazówek Darshesa widząc w nich jedyny ratunek przed watahą wilków. W miarę swoich możliwości starała się wykonywać wszystkie czynności które zalecił mężczyzna. Nie było to jednak takie proste. Na przykład wyobrażenie sobie driady. Jak miał to zrobić ktoś kto nigdy w życiu nie widział takiego stworzenia? Winka nie była pewna czy kiedykolwiek napotkała stosowny opis tych istot w swoich zbiorach, a jeśli nawet to teraz w skutek stresu nie potrafiła przywołać go z pamięci. Opis którym posługiwał się Darshes również wydawał się jej dość lakoniczny aby na jego podstawie bibliotekarka mogła pobudzić własną wyobraźnię. Na potrzebę chwili uznała że driady to stworzenia będące krzyżówką kobiety i drzewa, z ciałem tej pierwszej, lecz z gałęziami zamiast włosów i korzeniami w miejscach gdzie powinny znajdować się palce.
Poza tym to nie driady były teraz największym problemem skryby. Nie rozumiała nauk Darshesa. Nie potrafiła przetłumaczyć sobie jego interpretacji na przystępny dla siebie język. Bibliotekarka miała wrażenie że ona i druid cały czas tylko w teorii mówią o tym samym, a w rzeczywistości ich tezy są zupełnie odległe. Musiała poszukać jakiegoś wspólnego mianownika między tym co mówił Darshes a tym o co w ogóle ona go pyta. Niby jak klęczenie przed wilkiem i robienie z siebie widowiska może uratować ją przed rozerwaniem na strzępy? Nawet jeśli teraz w obecności mężczyzny to zadziała, to w sytuacji gdy drapieżnik będzie głodny, nie znajdzie się nic co powstrzyma go przed atakiem. Takie rozumowanie nie miało sensu. Winka czuła że musi zmienić swój sposób analizy. Zmienić pierwotne założenia na podstawie których widziała własne relację z naturą.
Nagle dostała objawienia. W jej umyśle zaczęła rodzić się nowa teoria którą być może będzie mogła dopasować do całej reszty. Przede wszystkim winka zauważyła ze wszystkie te naukowe rozważania pozwalają jej się uspokoić i odizolować od otaczających ja niebezpieczeństw.
- Nienawidzisz ludzi. – odezwała się cicho do Darshesa cały czas bojąc się otworzyć oczy – Oceniasz ich i nienawidzisz, co jednocześnie oznacza że bliżej ci do człowieka niż zwierzęcia – Oświadczyła, zdając sobie jednocześnie sprawę iż prawdopodobnie ten fakt nie napawał dumą druida – Bo one nie potrafią kierować się takim uczuciem jak nienawiści. Mogą za to się bać i boją się człowieka. A to oznacza że boją się również mnie, uznając iż z racji gatunku jestem tu najskuteczniejszym z drapieżników. – Winka spróbowała odwrócić swój sposób myślenia. Do tej pory uważała się za potencjalną ofiarę, skazana na pożarcie. Tymczasem fakt iż nie posiada potężnych szczęk, mięśni czy pazurów wcale nie czyni człowieka bezbronnym. Wątła budowa fizyczna, powolność czy szczątkowy w porównaniu do zwierząt węch i słuch, wszystko to można nadrobić inteligencją i umiejętnością twórczego myślenia. Ludzie są znacznie lepszymi myśliwymi niż jakakolwiek grupa wilków. Oczywiście tak jak wilki w przypływie desperacji zdolne są zaatakować niedźwiedzia, tak i możliwy jest nawet atak z ich strony na człowieka ale to ten ostatni pozostaje dominującym drapieżcą. Dlatego w normalnej sytuacji wilk boi się człowieka i tylko poprzez przekonanie pokazanie mu że nie ma powodów do obaw jest możliwe jest nawiązanie takiego kontaktu jak ona zrobiła to teraz.
- Powiedz mi czy to jest właśnie tym co usiłujesz mi wytłumaczyć? – Spytała druida, a potem dodała coś na temat najbardziej nurtującej jej w chwili obecnej kwestii – A przede wszystkim powiedz mi co powinnam teraz zrobić żeby one sobie stąd poszły?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Wbijasz noże dla zabawy czy to może codzienność bibliotekarzy? - zapytał półżartem, maskując swoje uczucia.
Słowa Winki wybiły mu sztylet prosto w serce, będąc zabójczo prawdziwe. Już kiedyś przemknęło mu to przez myśl, nigdy jednak nie chciał się przyznać do tego, nawet przed samym sobą. Ze wszystkich stworzeń w jakie umiał się zmienić; jakich zwyczaje i zachowanie przyjął, to właśnie ludzkie emocja utworzyły w nim Darshesa, druida z wiecznie złocistego boru. I może nie było w tym nic złego - wszak przecież znał tylu wspaniałych ludzi - gdyby nie jego nienawiść, która zapuściła korzenie głębiej niż jakakolwiek logika.
A tak, z krwawiącym sercem, uśmiechnął się do dziewczyny i podszedł do basiorów. Nie cofnęły się przed jego wyciągniętą ręka, ale odsłoniły zęby w geście ostrzeżenia. Na psychicznej linii, łączącej ducha lasu i zwierzęta, przemknął ryk, niesłyszalny do istot pokroju Winki. Drapieżnik momentalnie skulił po sobie uszy i podwinął ogon, skomląc żałośnie. Stado poszło za przykładem przywódcy i teraz wyglądali jak sfora zbitych szczeniaków, a nie władców leśnych ostępów. Stanęli przed maie lasu, trudno więc się im dziwić.
- Zgadza się. - mruknął po chwili, gdy smukłe palce zanurzyły się w wilczej sierści. - Z racji rasy jesteś dominującym gatunkiem. Nawet gdy idzie o wilki czy niedźwiedzie, wasza krwiożerczość i zawziętość nie ma sobie równych, a zdolność odczuwania nienawiści robi z was jeszcze bardziej niebezpieczne istoty. Powiedz: wiesz czym się różni wściekłość od nienawiści?
- Wściekłość przemija w dość krótkim czasie. Jest to gwałtowne, niemal spontaniczne uczucie wzbierające w twoim wnętrzu gdy dzieje się coś złego tobie lub ważnym dla ciebie osobom. Nienawiść zaś rodzi się ze strachu. Z poznania możliwości i posiadania świadomości co może dana istota ci zrobić i co ci już zrobiła. Nienawiści nie zaspokoi szybki mord - ona będzie się unosić w twoim wnętrzu, aż krew nie przeleje czary goryczy. - Na opaloną twarz wypłynął smutny uśmiech. - To właśnie nienawiść stworzyła obraz złego wilka.
- Moja nienawiść do was, stworzyła obraz pokrętnych, wykrzywionych istot, bardziej zdradliwych niż Mroczne Bagna na północy. - I pojedyncze przypadki, jakie dziewczyna podała wcześniej wcale nie zmieniały tego obrazu. Jej ludzie pomagali, jego zapewne wynieśliby na widłach, bo reprezentował to, czego nienawidzili, a bez czego nie potrafili się obejść. Jakież to irracjonalne.
Odwrócił się do bestii i na psychicznej linii łączącej ich umysły przekazał polecenie. Jak na komendę stado usiadło na zadzie, pilnie wpatrując się w przybysza. Widzieli w nim opiekuna. Istotę, która będzie ich bronić i która ich nie skrzywdzi, dopóki będą podążać za jej poleceniami. On już był jednym z nich, choć nigdy wilkiem nie będzie.
- Wracając jednak do tematu. - odparł z chrząknięciem. - Wezwałem ich tutaj, ponieważ chciałaś nauczyć się życia w dziczy. Wilcze stada są kwintesencją natury, łańcuchem poprzedzającym ludzi. Łatwiej jest ci zrobić jeden krok w tył, niżeli rzucić się na główkę w przepaść. - ponownie zwrócił się do dziewczyny i wyszczerzył olśniewająco białe zęby w przewrotnym uśmiechu. - A więc zagryź kły, najpotężniejszy z drapieżników, bo oto wkraczasz na wody, po których żaden bibliotekarz jeszcze nie żeglował.
Druid zacmokał na samca alfa, a basior podniósł uszy.
- Zabierz nas do nory! - Wydał polecenie zarówno na głos, jak i na nici psychicznej. - Chcemy się zobaczyć z waderą.
Odpowiedziało mu wycie dominanta, któremu momentalnie zawtórowali pozostali członkowie stada. Jak jeden mąż, pięć basiorów podniosło się z ziemi i podczas gdy troje skoczyło w krzaki, dwa pozostałe naparły na nogi Winki zmuszając ja do postawienia kroku. Z piskiem wystawiła ręce przed siebie, starając się zachować równowagę, Darshes jednakoż szybko złapał ją za nadgarstki i pociągnął przez zarośla, nie przyjmując żadnego sprzeciwu. Cóż nie pozwalały na to również dwa futrzaki, drepczące im po pietach.
- Wygląda na to, że samica alfa niedawno się oszczeniła! - Zawołał radośnie, uchylając się przed jedna z gałązek. Nie zważał jednak na raniące naga skórę krzewy i porośla, szczególnie te kolczaste. Zresztą... Drobne ranki i tak niemal momentalnie się zamykały, nie pozostawiając najmniejszego nawet śladu. Władanie magią z pewnością miało swoje zalety. - Pomyśl tylko! - dodał ze śmiechem wyczuwając pierwsze próby oporu. - Która z kobiet w twoim mieście będzie mogła opowiadać dzieciom, wnukom i prawnukom, że trzymała w ręku wilcze szczenie, a ich rodzice niemal jedli jej z ręki?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Druid rzecz jasna w ogóle jej nie słuchał. Robił swoje ignorując protesty bibliotekarki. Przecież prosiła by zabrał ją jak najdalej od sfory wilków a nie wpychał ją w sam środek ich legowiska. Opierał się ile mogła by nie dać się zaciągnąć do wilczej nory. Trasę ich przejścia znaczyły głębokie bruzdy obcasów wbitych w ziemię. Bibliotekarka zapierała się nogami i rękoma, chwytając się rozpaczliwie każdego drzewa, krzaka czy kamienia napotkanego na swojej drodze. Jeśli Darshes chce wepchnąć ją do wilczego przybytku będzie musiał zmieścić tam całą roślinność której ona zamierzała się uczepić. Winka przywykła już do tego że zdanie skryby nic nie znaczy i nikt nie oczekuje od niej wypowiadania własnych opinii. W swojej pracy ma siedzieć cicho, notować to co mówią osoby ważniejsze od niej, opisywać obserwowane wydarzenia, a wszelkie uwagi i komentarze nie są mile widziane.
- Stój! Zaczekaj! Przecież nie o to mi chodziło! Nie chce tam iść. – Protestowała na całe gardło. – Mam uczulenie na zwierzęcą sierść, klaustrofobię, a nade wszystko boję się ciemności. – Najlepszy myśliwy Alaranii otwarcie przyznawał się do swoich słabości. Jednak błagania Winki trafiały w próżnię. Cokolwiek by nie powiedziała, mężczyzna i tak zamierzał doprowadzić swój zamysł do końca. Bibliotekarka zastanawiała się przez chwilę czemu ów człowiek jest taki okrutny? Czyżby aż tak zdenerwowała go swoją wcześniejszą opinią? Przeklinała siebie w myślach że nie zachowała swoich analiz na ciepłą noc pod własną kołdrą. Gdyby była cicho i nie komentowała nauk druida, może wtedy uniknęłaby tych wszystkich przerażających rzeczy. Może gdyby od początku zdecydowała się ze nie chce mieć nic wspólnego z poznawaniem natury, Darsches dałby jej spokój, a ona byłaby już bezpieczna. Przynajmniej taką miała nadzieję, ponieważ istniała jeszcze jedna możliwość …
- O nie. Tylko nie to. Proszę. – Nagle przerażająca myśl zaświtała w głowie Winki. Dziewczyna uświadomiła sobie jak straszliwe mogą być konsekwencję jej beztroskiej decyzji. Być może propozycja współżycia z naturą i nauki czerpania z jej darów w przypadku druida oznaczała zupełnie coś innego niż ona sama mogła sobie wyobrazić. Czyżby mężczyzna traktował ją dużo bardziej dosłownie? Oczyma wyobraźni Winka widziała siebie wyrwaną na zawsze z cywilizowanego świata i przemianowaną w istotę lasu. Czy miała zostać kolejna ofiarą lekkomyślnie udzielonej zgodny na naukę? Żyć w norze, obrosnąć w liście, gałęzie i mech? Na zawsze z dala od książek i papieru? Wizja taka wydawała się bibliotekarce dużo bardziej przerażająca niż rozszarpanie przez bestię. – Nie zamieniaj mnie w driadę czy cokolwiek takiego. – Rozpaczała zwiększając swoje wysiłki w celu wyrwania się z objęć Darshesa.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość