Re: [Głąb lasów Kryształowego Jeziora] Smak ryzyka
: Wto Lut 24, 2015 4:59 pm
Acheron pustym wzrokiem wpatrywał się w powoli umierającego Aulusa. Każda sącząca się z ciała klauna kropla krwi wprawiała Fellarianina w coraz większy strach. Poczucie bezsilności jeszcze bardziej przygnębiało łucznika. Acheron od kilkunastu godzin był uwięziony w Falldaronie, nieustannie marzył o wolności, i właśnie obserwował jak prawdopodobnie jedyna osoba będąca w stanie przenieść Fellarianina z powrotem do Alaranii odchodzi. Nagle Pacynek przemówił bezpośrednio do umysłów wszystkich osób obecnych w jaskini. Jego wypowiedź odrobinę uspokoiła Acherona. Sytuacja była beznadziejna, lecz wciąż istniał niewielki promyk nadziei. Chwilę później Kragowie umieścili Aulusa w lektyce i wraz z uwięzionymi przez klauna przybyszami opuścili jaskinię i udali się do ukrytej na pustyni wioski Dakonów.
Podróż była niezwykle męcząca. Wędrówka przez zwyczajną pustynię potrafiła wykończyć niejednego śmiałka. W Falldaronie było jeszcze gorzej, ponieważ na błękitnym niebie znajdowały się aż dwa bijące żarem słońca. Fellarianin z niezwykłą prędkością opróżniał bukłaki z wodą. Zdecydowanie wolałby powrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło - na pokrytą śniegiem i lodem górę. Acheron podobnie jak swoi pobratymcy nie odczuwał zimna, jednakże skwar był dla niego niemalże nie do wytrzymania. Gdy oczom podróżników ukazały się stare ruiny Fellarianin poczuł olbrzymią ulgę. Cień rzucany przez monument pozwalał na ukrycie się przed parzącym żarem obu słońc. Wkrótce słońca zniknęły za horyzontem, a wraz z nimi odszedł gorąc. Gdy zapadła noc Fellarianin niemal natychmiast usnął.
Ze snu wybudził go głos Pacynka. Delikatnie to ujmując, Acheron nie czuł entuzjazmu w powodu okazji do poznania przedstawicieli kolejnego pokracznego gatunku obecnego jedynie w Falldaronie. Łucznik momentalnie wstał i chwycił jeden z wyczarowanych przez Aulusa mieczy. Następnie sięgnął po łuk i pełen strzał kołczan. Nim zdążył przygotować się do walki usłyszał głos Charlotte. Acheron wiedząc, że to nie jest odpowiednik czas i miejsce na sprzeczki wykonał dane mu polecenie. Rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze, aby chwilę później bezpiecznie wylądować na filarze. W Falldaronie Acheron był pozbawiony swego magicznego łuku, a korzystanie z tradycyjnego oręża tego typu sprawiało mu nieco trudności. Największy problem tkwił w naciągnięciu cięciwy broni. Cięciwa wzmocnionego magicznymi zaklęciami oręża Acherona uginała się pod jego palcami nie stawiając jakiegokolwiek oporu. Korzystanie ze zwykłego łuku wymagało siły, a ta nie należała do mocnych stron Fellarianina...
Wkrótce Acheron ujrzał pierwszych przeciwników. Krzyżówki człowieka i gada wyglądały przerażająco. Łucznik bez wahania wystrzelił pierwszą strzałę. Pocisk bez problemu przebił pokryte zielonkawymi łuskami ciało potwora powalając go na ziemię. Pozostałe wynaturzenia ujrzawszy śmierć jednego ze swych towarzyszy zaczęły znacznie szybciej biec w stronę ruin. Fellarianin nie przerywał strzelania. Niektóre pociski trafiały prosto w cel, inne tuż obok... Nieliczne jaszczurki zdołały uniknąć strzały. Choć minęło zaledwie kilkanaście sekund, Acheron odczuwał wrażenie, że walka trwa kilka dobrych godzin. Serce coraz szybciej kołatało w jego piersi niezwykle utrudniając walkę. Wkrótce wyczerpał się zapas strzał, a Fellariani przystąpił do walki w zwarciu. Błyskawicznie sięgnął po miecz i pomagając sobie skrzydłami zeskoczył na ziemię. Chaos... Kragowie wydając z siebie stłumione pomruki krzątały się po ruinach. Jaszczurki pojawiały się zewsząd. Potwory były niezwykle zwinne, wielokrotnie udawało im się uniknąć ostrej klingi miecza. Acheron był bardzo wycieńczony, lecz nie poddawał się. Dzierżone przez niego ostrze przeszywało coraz więcej gadzich ciał. Nagle Fellarianin ujrzał samotnego jaszczura zmierzającego w stronę nieprzytomnej Charlotte. O dziwo dziewczyna przybrała swą ludzką postać. Łucznik znajdował się zbyt daleko, aby zdążyć podbiec i pozbyć się potwora nim ten wykończy szczurzycę. Acheron pofrunął w stronę gada i spróbował oddzielić jego czerep od reszty ciała. Niestety wynaturzenie było szybsze i pozostawiło w lewej ręce Fellarianina dość długą i głęboką obficie krwawiącą ranę. Przy okazji jaszczur zignorował leżącą nieopodal dziewczynę i rzucił się w stronę Acherona. Chwilę później bestia leżała już martwa. Fellarianin podszedł do Charlotte i przyjrzał się jej ranie.
"Cholera... Trucizna!"
Acheron nie miał żadnych wątpliwości. Ciało dziewczyny zostało otrute. Co gorsza Fellarianin nie był w stanie jej pomóc. Wielokrotnie sporządzał trucizny i medykamenty, lecz nigdy nie miał styczności z jadem tutejszych istot. Ponadto walka jeszcze nie dobiegła końca i łucznik musiał zadbać jeszcze o własne bezpieczeństwo...
Podróż była niezwykle męcząca. Wędrówka przez zwyczajną pustynię potrafiła wykończyć niejednego śmiałka. W Falldaronie było jeszcze gorzej, ponieważ na błękitnym niebie znajdowały się aż dwa bijące żarem słońca. Fellarianin z niezwykłą prędkością opróżniał bukłaki z wodą. Zdecydowanie wolałby powrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło - na pokrytą śniegiem i lodem górę. Acheron podobnie jak swoi pobratymcy nie odczuwał zimna, jednakże skwar był dla niego niemalże nie do wytrzymania. Gdy oczom podróżników ukazały się stare ruiny Fellarianin poczuł olbrzymią ulgę. Cień rzucany przez monument pozwalał na ukrycie się przed parzącym żarem obu słońc. Wkrótce słońca zniknęły za horyzontem, a wraz z nimi odszedł gorąc. Gdy zapadła noc Fellarianin niemal natychmiast usnął.
Ze snu wybudził go głos Pacynka. Delikatnie to ujmując, Acheron nie czuł entuzjazmu w powodu okazji do poznania przedstawicieli kolejnego pokracznego gatunku obecnego jedynie w Falldaronie. Łucznik momentalnie wstał i chwycił jeden z wyczarowanych przez Aulusa mieczy. Następnie sięgnął po łuk i pełen strzał kołczan. Nim zdążył przygotować się do walki usłyszał głos Charlotte. Acheron wiedząc, że to nie jest odpowiednik czas i miejsce na sprzeczki wykonał dane mu polecenie. Rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze, aby chwilę później bezpiecznie wylądować na filarze. W Falldaronie Acheron był pozbawiony swego magicznego łuku, a korzystanie z tradycyjnego oręża tego typu sprawiało mu nieco trudności. Największy problem tkwił w naciągnięciu cięciwy broni. Cięciwa wzmocnionego magicznymi zaklęciami oręża Acherona uginała się pod jego palcami nie stawiając jakiegokolwiek oporu. Korzystanie ze zwykłego łuku wymagało siły, a ta nie należała do mocnych stron Fellarianina...
Wkrótce Acheron ujrzał pierwszych przeciwników. Krzyżówki człowieka i gada wyglądały przerażająco. Łucznik bez wahania wystrzelił pierwszą strzałę. Pocisk bez problemu przebił pokryte zielonkawymi łuskami ciało potwora powalając go na ziemię. Pozostałe wynaturzenia ujrzawszy śmierć jednego ze swych towarzyszy zaczęły znacznie szybciej biec w stronę ruin. Fellarianin nie przerywał strzelania. Niektóre pociski trafiały prosto w cel, inne tuż obok... Nieliczne jaszczurki zdołały uniknąć strzały. Choć minęło zaledwie kilkanaście sekund, Acheron odczuwał wrażenie, że walka trwa kilka dobrych godzin. Serce coraz szybciej kołatało w jego piersi niezwykle utrudniając walkę. Wkrótce wyczerpał się zapas strzał, a Fellariani przystąpił do walki w zwarciu. Błyskawicznie sięgnął po miecz i pomagając sobie skrzydłami zeskoczył na ziemię. Chaos... Kragowie wydając z siebie stłumione pomruki krzątały się po ruinach. Jaszczurki pojawiały się zewsząd. Potwory były niezwykle zwinne, wielokrotnie udawało im się uniknąć ostrej klingi miecza. Acheron był bardzo wycieńczony, lecz nie poddawał się. Dzierżone przez niego ostrze przeszywało coraz więcej gadzich ciał. Nagle Fellarianin ujrzał samotnego jaszczura zmierzającego w stronę nieprzytomnej Charlotte. O dziwo dziewczyna przybrała swą ludzką postać. Łucznik znajdował się zbyt daleko, aby zdążyć podbiec i pozbyć się potwora nim ten wykończy szczurzycę. Acheron pofrunął w stronę gada i spróbował oddzielić jego czerep od reszty ciała. Niestety wynaturzenie było szybsze i pozostawiło w lewej ręce Fellarianina dość długą i głęboką obficie krwawiącą ranę. Przy okazji jaszczur zignorował leżącą nieopodal dziewczynę i rzucił się w stronę Acherona. Chwilę później bestia leżała już martwa. Fellarianin podszedł do Charlotte i przyjrzał się jej ranie.
"Cholera... Trucizna!"
Acheron nie miał żadnych wątpliwości. Ciało dziewczyny zostało otrute. Co gorsza Fellarianin nie był w stanie jej pomóc. Wielokrotnie sporządzał trucizny i medykamenty, lecz nigdy nie miał styczności z jadem tutejszych istot. Ponadto walka jeszcze nie dobiegła końca i łucznik musiał zadbać jeszcze o własne bezpieczeństwo...