Jadeitowe Wybrzeże[Wejście/Salon] Za wysokie progi

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

W milczeniu wsłuchiwała się jak Lucan ją opisuje. Aż uśmiech pojawił się na jej twarzy, słysząc takie miłe słowa. Uznał ją za uczennice. Jednak skoro nią jest to powinien ją nauczyć swojej wspaniałej magii! Co to za osoba co nie umie nic od nauczyciela, wstyd. Strasznie się jednak upierał że nie chce tego robić, przynajmniej na razie, warto jednak próbować. Zdziwiło ją to że nie zna jej pochodzenia, to chyba oczywiste, las? Choć sama nie wiedziała gdzie dokładnie on się znajdował, została można tak powiedzieć wy teleportowana siłą i nie zdążyła się spytać co to za miejsce. Jakież to smutne, nawet nie znać dokładnie miejsca swoich narodzin.
Rzeczywiście, tutejsze zgromadzenie wyglądało na prawdę dziwnie, jedynie Driada i misiaczek tutaj nie pasowali. Wszyscy... bardzo podobni, mroczne elfy, tylko po co ich tu tyle i co to Shilean. Nie miała zbyt dużo odwagi by pytać otwarcie o takie rzeczy, wolała zostawić to na później.
Nie rozumiała czemu nazwał ją opiekunką niedźwiedzi. To że raz spotkała takowego, który miał zranioną łapę, wyleczyła go to nic nie znaczy. Potem ślad po znajomym zaginął, tak zazwyczaj bywało, ona się trudziła a potem zwierzątka sobie uciekały z dala. Dla niej był on normalnej wielkości, może dlatego że nie widziała ich zbyt dużo.
Usłyszała słowa Andrewa, biorąc je dosłownie.
- Związują cię? Chcesz żebym cię uwolniła? - znów zaryczała niedźwiedzim tonem. Może nie była gotowa na heroiczny atak teraz, ale ukradkiem uratować go nie było by większym problemem. Osobiście jednak niezbyt się jej podobał fakt że mają tutaj nocować. Miała dostać kostur i mieli zwiedzić tajemniczą dziurę, a nie zajmować się gośćmi. Na dodatek takimi niedobrymi co niszczą szyby.
Puściła się Lucana, już tylko stała za nim, wyglądając z jego boku.
- He... Hej Ayathell... - powiedziała z trudem, delikatnie się czerwieniąc. Wreszcie można było usłyszeć jej normalny głos.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Widział gest Ayathell i już zrozumiał, ze zaczyna się bawić swoją władczością. Jednak grał na razie rolę Niedźwiedzia, więc postanowił się nie odmieniać. Uśmiechnął się na propozycję ratunku ze strony małej driady Widział jej lekkie zakłopotanie. Zachowywała się prawie jak dziecko.
- Dziękuję za ofertę. Jednak trochę inne więzy mnie łączą z tą elfką. - Kontynuował pomrukując. Widać było po niej, że nie podobało jej sie towarzystwo. Jednak jedno mu się nie podobało. Lucan zachowywał się według niego zbyt poufale w stosunku do Ayathell. Rozumiał, że pewne zasady obowiązują dyktowane przez kulturę osobistą i wychowanie. Ale nie podobał mu się kontakt wzrokowy nawiązany między nimi. Co było widać w minie siedzącego niedźwiedzia wpatrującego się w tę parę.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Uśmiechnęła się przesłodko do Flory
- Witaj ognistowłosa. - powoli zabrała dłoń z ramienia Lucana, niektórym mogło by się zdawać że zbyt wolno. Podeszła do driady nadal sie uśmiechając uroczo i słodkim głosem rzekła.
- Ssinssrin satiir ussta velve pholor dosst jindurn? T'yin dont xta'rl guy'ya ssinjin. - odwróciła się do swoich ludzi i wydała im polecenia w swoim języku. Jeźdźcy sprawnie rozkulbaczyli konie puszczając je wolno. Jeden z nich pozostał aby mieć baczenie na tabunik a reszta zbierając swoje rzeczy była po chwili gotowa aby wejść do wieży. Ayathell obserwowała to chwilę władczym spojrzeniem, odwróciła sie do Lucana.
- To doskonały pomysł Lucanie. Prowadź. - posłała dodatkowo jeszcze szelmowski uśmiech Andrewowi i ruszyła prowadzona przez Lucana do wnętrza wieży.
- Dos nym'uer bauth faer khaliizi? - zagadała do gospodarza wieży.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Wszyscy się przywitali, świat nagle stał się landrynkowy i słodki, zatem bez najmniejszego problemu mogli wejść spokojnie do wieży. Lucan zmierzył wzrokiem konie, które prężne i wysokie nadawały się do długich wypraw pełnych krwi, podbojów i zwycięstwa. Ich władczość i temperament wyczytał w okrągłych czarnych oczach. Wierzchowce elfich wojowników lśniły dostojeństwem. Puszczone wolno przypominały jednorożce. Brakowało tylko rogów.
Przysłuchiwał się z boku; oj tak. Lucan potrafi być doskonałym słuchaczem. Stał wyprostowany, dłonie złączone ze sobą i skrzyżowane tuż nad podbrzuszem pokazywały tymże gestem, że Elf jest całkiem otwarty na wszelką dyplomację. Poniekąd taka była prawda, Demonolog oczekiwał szansy na szczerą rozmowę z chyba przywódczynią całej grupy, lecz ukradkowo wpatrując się w poszczególnych żołnierzy, a i niedźwiedzia, tracił pewność, że wie co robi. Chmura podejrzeń objęła mu głowę, a myśli o nowych kłopotach mogły od razu spowodować migrenę. Na szczęście delikatny, acz chłodny zefirek orzeźwił go. Jęzor wiatru odrzucił na prawy bok włosy Lucana, tak jak i reszcie długowłosych młodzieńców odzianych w pancerze i zbroje. Tylko przez moment wystarczający do tego, by usłyszeć krótką rozmowę między Florą, a Ayathell.
Lucan nie rozmawiał w "mrocznym narzeczu" od wielu lat. Nauczył się tego języka z potrzeby kształcenia się i wiedzy o własnej rasie. Nigdy nie sądził, że w końcu przyda mu się ta cenna umiejętność. Nigdy też nie sądził, że ktokolwiek może być tak słodki mówiąc tak okropne słowa. Lucan podniósł wysoko prawą brew. Stanowczo nie tego się spodziewał, ale zrobić nic nie mógł. Przynajmniej na razie.
- Zapraszam, tędy. - rzekł stanowczo, wskazując gestem dłoni wejście do środka Czarnej Wieży - proszę zdjąć obuwie, jak kto woli... zbroje, ciężary z siebie zdjąć. Tutaj jesteście bezpieczni. Przynajmniej ze mną.
Tak. Lucan miał wyrobioną opinię w tej części Jadeitowego Wybrzeża i raczej nikt nie śmiałby podnosić przeciwko niemu choćby kolana lub paluszka u stopy.
Idąc w parze z Ayathell, nie odrywał od niej wzroku. Zamyślił się przez moment, lecz jak na razie w ogóle nie odzywał. Przynajmniej głośno.
- Jeśli masz grozić mojej uczennicy, to grozisz i mi. Radzę ci zaprzestać takich czynów, Ayathell. - powiedział do niej w myślach, używając telepatii - Wszelkie konflikty mogą tylko spowodować, że będziemy musieli się pożegnać...
Mimo wszystko brzmiał całkiem optymistycznie. Nienawiść do innej rasy może znieść, lecz pod warunkiem, że jest tłumiona.
- Floro, moja droga... nie martw się. Zabaw jakoś naszych gości, zwłaszcza nowego kolegę, niedźwiedzia. Być może pomógłby ci w dostaniu się do Rubidii...? - to również wyrzekł przy pomocy telepatii. Mając już jednak dosyć niemego dialogu, chrząknął cicho.
- Panowie i panie, rozgośćcie się. Macie tutaj wszystkiego pod dostatkiem: wino, owoce, chleb. Odpoczywajcie i kosztujcie relaksu.
Pokazując zgromadzonym w wieży salon, poprowadził Ayathell po schodach. Zza pleców Lucana wyjrzała czarno-srebrna chmura, która podporządkowując się Demonologowi, zlała się z podłogą. Przypominała miękki dywan i taka też była w dotyku. Czerwone oczy bestii natychmiastowo zgasły.
Gdy znaleźli się przy drzwiach od gabinetu, Lucan uśmiechnął się rzewnie. Otwieranie zamka trwało chwilę, zwłaszcza kiedy nie był on zwyczajny.
- Usstan nym'uerus bauth nindol...Dos talintha bauth natha khaliizi xuil elghinyrrok yorn? I proszę... mówmy już wspólnym. Przede mną nie masz żadnych tajemnic. Możesz mi ufać.
Złota klamka puściła. Drzwi same z siebie puściły z zamków, magiczna wersyfikacja języka demonów zadziałała bezbłędnie. Elf puścił przodem podobną mu panią, uśmiechnął się na sam widok starego dobrego gabinetu.
Owalny pokój przypominał miniaturową biblioteczkę. Dookoła ścian wysokie dębowe regały i szafy podtrzymywały tomy ksiąg i map, każda z nich oprawiona w cenną skórę. W dwóch szafach mieścił się malutki barek. Zielone butelki i lampki do wina gnieździły się jak pszczoły w ulu. Chociaż nie bzyczały, i nie produkowały miodu, miało się ochotę włożyć tam dłoń. Lucan tak właśnie zrobił. Spośród wiernych mu alkoholi, wybrał podłużną smukłą postać. Nazywała się "Blanc". Wino z rejonów Równin Drivii. Niestety, zniszczona wiekiem etykieta nie mówiła nic więcej.
- Czuj się jak u siebie, miła mi Ayathell. - poprosił, kładąc butlę wraz z lampkami na prostokątnym twardym biurku na którym porozstawiane papiery, kałamarz, czy świece znalazły swoje miejsce wieki temu. - Doprawdy, nie wiem nic o twojej podróży i samym celu przybycia. Co taką piękną, zdolną Elfkę może kusić do świątyni demonów?
Nalewając wino do pierwszej z dwóch lampek, wskazał kobiecie purpurową kozetkę ułożoną między jednym regałem, a drugim. Na ścianie wisiał obraz pełen ognia i ciemnych barw. Tajemniczy portal ujawniający się po środku makabrycznej scenerii piekła skupiał w swym centrum mroczną postać z kosą. Czy był to Lucan... a może Śmierć? Samo płótno pachniało iście ponuro. Rama natomiast - brązowa i pasująca do czerwonej wiśni ścian - na pewno kosztowała sporo grosza.
- Jestem tylko skromnym demonologiem, który od dawna nie miał kontaktu ze swoją bracią...
W gabinecie, mimo zasłoniętych firanami okien, panował przyjemny półmrok. Nie było ani zbyt ciemno, ani za jasno. Wystarczająco, aby skupiać się na pracy a i przy tym móc przyjmować specyficznych gości. Zwłaszcza takich jak...
- Ayathell, to dla ciebie. - rzekł spokojnie, wręczając jej lampkę pełną czerwonego niczym krew wina. - Wiedz, że w mym domu zawsze znajdzie się czas na liche przyjemności i błahostki.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Inne więzy? Zastanawiała się o co może mu chodzić... Pewnie o łańcuchy skoro inne. Związywali go łańcuchami? Toż to karygodne. Musiała jak najszybciej mu pomóc. Tylko jak on zdołał się złapać i gdzie niby jest przyczepiony, nigdzie na ziemi nie plątają się żadne więzy. Czyżby Magia? Stwierdziła że rozpracuje to później, widocznie naprawdę oni chcą tu zostać.
Tylko trochę wstydziła się tej ilości różnej od niej osób. Wszystkie takie podobne, a ona odmienna. Trochę ją to dołowało, źle się czuła w tym towarzystwie.
Po chwili podeszła do niej Ayathell. Driada od razu już ją polubiła za ten przemiły uśmiech i słodki głos. Może jeszcze dodatkowo za to że była kobietą. Odpowiedziała jej wesołym i szczerym uśmiechem, uznała to za komplement, albo po prostu coś miłego. Nie wiedziała czemu obca osoba jest do niej tak przyjaźnie nastawiona, ale polepszyło to jej samopoczucie.
Weszli do środka, starała się utrzymywać kroku Lucanowi, tylko że z drugiej strony. Spoglądała co jakiś czas na Mroczną Elfkę idącą obok niego. Częściej jednak obracała się do tyłu, spoglądając czy jej ludzie cały czas idą. Zgubiła z pola widzenia niedźwiadka. Cały czas jednak miała nadzieje że się tam gdzieś z tylu pojawi.
To na nic. Dostała wiadomość od Lucana, oczywiście pierwszą jej część miała za nic. Nie miała siły siedzieć obok tylu mrocznych elfów, ledwo wytrzymywała z jednym. Myślała że mówił do niej na głos, nigdy nie odzywał się do niej w ten sposób.
- Wła... Właśnie... Rozgośćcie się... - odparła niepewnie. Widziała że nowo przybyli nie mają z tym problemu. Zrobiła zwrot w tył i poszła w stronę wyjścia.
Gdy była już na zewnątrz rozejrzała się wokół. Zauważyła go plątającego się gdzieś tutaj. Nie rozumiała czemu patrzy się w okna, jakby czegoś szukał. Podeszła do niego powoli.
- Heeej... - przeciągnęła niepewnie w ich zwierzęcym języku. Delikatnie nawet się zarumieniła. - Potrzebujesz czegoś? - kontynuowała.
Nie wiedziała zbytnio co mówić, chciała nawiązać jakiś kontakt, ale nie wiedziała zbytnio jak. Gdyby była bardziej odważniejsza od razu zapytała by się skąd tu się wziął, jak się nazywa i czemu podróżuje z mrocznymi elfami. Niestety nie miała na to siły.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Został na zewnątrz w postaci niedźwiedzia, kiedy pozostali weszli do domu. Odprowadził wzrokiem Ayathell do środka. Chciało mu się zjeść w końcu surowego mięsa, gdyż przez podróż Ayathell chciała mieć go przy sobie. Musiał więc żywić się tym samym co reszta. Jednocześnie przez obecność innych elfów obdarzała go mniejszą ilością uśmiechów i drobnych gestów, których tak bardzo wypatrywał.
Krążąc przed domem starał się Wywąchać przez któreś z okien, gdzie poszła elfka, kiedy nagle z drzwi wyszła dziewczyna, która niedawno towarzyszyła Lucanowi. Podeszła niepewnie z takim samym zaciekawionym uśmiechem na twarzy, jaki zawsze miały dzieci W wioskach, które odwiedzał. Odrobina strachu, lecz ogrom ciekawości. Przerwał na chwilę poszukiwania Ayathell, usiadł i posłuchał jej głosu. Dziwnie brzmiał z ust młodej dziewczyny.
- Nie bój się mnie, nie gryzę młodych dziewczyn. - odpowiedział najpierw widząc jej niepewne kroki, kiedy do Niego podchodziła. - Na razie szukam, pokoju, w którym zniknęła Ayathell z Lucanem. - Wciąż kontynuował ukrywanie przed nią swojej prawdziwej natury przemawiając niedźwiedzimi pomrukami. - Ale wiesz... - zaczął, po czym podszedł do niej szybko oblizując się, a przez dźwięk jego kroków przebił się pomruk wydobywający się z jego żołądka. Zatrzymał się tuż przed młodą, usiadł i pochylił się, żeby spojrzeć jej w twarz. - Zgłodniałem trochę w podróży, a nie miałem zbyt wielu okazji do polowania... Schrupałbym kawałek krwistego udźca, albo jakaś młodą łanię upolował. Chyba, że macie gdzieś w spiżarni trochę surowego mięsa ? - Ci którzy go znali mogliby się nie bać, gdyż znali go i wiedzieli, że umie się opanować prawie w każdej sytuacji. Jednak Ta mała istotka, której imienia zapomniał, miała prawo wystraszyć się ponad 2 razy większego od niej niedźwiedzia.
Ostatnio edytowane przez Andrew 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Kolor purpury przypadł jej do gustu, brakowało tylko zapachy przelanej krwi. Ayathell rozsiadła się wygodnie zarzucając obie nogi na oparcie. Zatoczyła wzrokiem po pomieszczeniu oceniając subtelny nieporządek, a w zasadzie zaplanowany chaos. Zapachniało gabinetem skryby pracującego w świątyni w jej rodzinnym mieście. Uśmiechnęła się i umoczyła usta w winie, na jej dolnej wardze zatrzymała się szkarłatna kropelka. wyciągnęła się wygodnie na meblu i lekko przeciągnęła aby w pełni wykorzystać komfort jaki jej dano.
- Dziękuje za przyjęcie mnie i moich ludzi Lucanie. - poruszyła zmysłowo rzęsami.
- Zaiste przybyłam tu z dwóch powodów. Pierwszy to potrzebuję rady a może i pomocy. Pracuję dla kogoś potężnego i chcę odnaleźć Kamień Mocy. Korzyść z tego płynąca napełni dwa kielichy, jeden mojego zleceniodawcy a drugi nasz...shilean. -
Podniosła na niego oczy i przyglądała się mu badawczo jakby szukała jakiegoś szczegóły w jego postaci.
- Drugi jest bardziej przyziemny. - oblizała wargi i szkarłatna kropelka zniknęła z jej pełnej wargi.
- Bardzo możliwe że jesteśmy spokrewnieni. -
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Krew niestety w tym pokoju nie należy do codziennych widoków. Czerwony płyn życia, wielokrotnie przelewany przez Lucana czy Ayathell, lepiej żeby została na zwłokach zabitych niż miała wpadać kaskadami do wykwintnych win nie wiadomo skąd wziętych. Trzeba przyznać, że smakowało naprawdę wybornie. Jagody i czereśnie zmieszane razem potrafią tworzyć doskonałą konsystencję smaku. Idealnie wyważone proporcje, świeże zbiory... nieznana reszta składu, nieznana etykieta. Kto by pomyślał, że w zwykłej zielonej butelce może ukrywać się aż tyle tajemnic. Picie "Blanc" było całkiem ryzykowne. Może właśnie para wypija zatrute wino stworzone przez mistrzów alchemii i skrytobójstwa? Umrą smacznie przynajmniej. Nie każdy zasługuje na taki zaszczyt.
Przypatrywał się Ayathell z widocznym zaciekawieniem. Zbadał jej obydwa policzki, zmierzył wzrokiem czoło na wpół zasłonięte przez przepiękne włosy podobne kolorem do jego, lecz zdecydowanie dłuższe i bardziej błyszczące. Konszachty z Otchłanią potrafią wzmocnić włosy, lecz pozbawić ich lśnienia... sprawić, by stały się prawie jak hardy metal. Włosy Ayathell przypominały jedwabne nici.
- Jestem do usług, moja pani. - odpowiedział kulturalnie, siadając po drugiej stronie purpurowej kozetki. W jednej dłoni Lucan trzymał lampkę z krwistym winem, za to drugą miał jak najbardziej wolną. Używając jej ostrożnie i rozważnie, zdjął poszczególne buty Elfki, które ułożył tuż pod siedzeniem. Stopy kobiety przyjął na swe kolana będąc nawet z tego zadowolonym. Ukazał to delikatnym, ledwo przebijającym się półuśmieszkiem.
- Demony, które przyzywam, również mówią, że pracują dla kogoś potężnego, acz nie lubią się tym chwalić. Czasami można powstydzić się swojego pracodawcy. Chciałbym dowiedzieć się dla kogo takiego pracujesz, Ayathell... Pierwszy raz widzę, by tak piękny, wszechstronnie uzdolniony Mroczny Elf miał chęć poniżania karku przed kimś "poteżnym", jak to nazwałaś. Myślałem, że klasa Shilean nie pochyla się przed kimkolwiek, tylko przed Patronką bóstw. Wiele musiało się zmienić...
Sztuczka z kropelką wina spodobała się Demonologowi. Również chciał się pochwalić swoimi zdolnościami, ale że w wydaniu męskim oblizywanie warg nie wygląda zbytnio pieszczotliwie, pozwolił sobie, aby kilka kropel czerwonego alkoholu spłynęło mu po dolnej wardze i bezdźwięcznie spadło na palce u prawej stopy Ayathell.
Popatrzył na nią uważnie, mrużąc powieki. Wyglądał nawet sympatycznie.
- Spokrewnieni...? Patrząc po twojej zaskakującej fizjonomii i podobieństwie... to nie ma wątpliwości, że łączą nas wspólne korzenie. Czy dobrze się obawiam... że jesteś moją... siostrą? - spytał spokojnie, przypominając sobie od razu czasy pobytu w domu dziecka. Właściwie to nigdy nie starał się odszukać ani rodziców, ani prawdopodobnego rodzeństwa. Był nikim pozbawionym jakichkolwiek informacji ani rodziny. Zaczynał od zera, kiedy wszyscy inni mieli tysiąckroć.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Tutaj na powierzchni poczuła się o wiele lepiej. Chłodny wiaterek ostudzał całe jej ciało, które nagrzewało się z powodu zbyt dużego stresu. Można nawet powiedzieć od zbyt wielu obowiązków, miała przecież zaopiekować się całą bandą mrocznych elfów i niedźwiedziem. Jednak niezbyt ją ci pierwsi obchodzili, Lucan sam nawet jej powiedział że misiu może jej pomóc w dostaniu się do Rubidii, tak więc on był priorytetem. Nie żeby chciała go wykorzystać, nie wiedziała by nawet jak go o to poprosić i za co. Zazwyczaj nikt dla niej bezinteresownie nic nie robił, a jeżeli tak było to źle się z tym czuła. Nawet jeżeli ta osoba powtarzała jej że to jest obowiązek, obietnica, albo inna głupota. Zawsze chciała jednak coś zrobić najpierw, lecz nikt nie chciał.
- Nie boje się... - odparła już trochę pewniej. Można było odczytać na jej twarzy jednak cały czas niepokój i rumieniec. Nie była jakoś zbytnio przestraszona, ciężko jej się po prostu nawiązywało nowe znajomości, zwłaszcza w takich dziwnych okolicznościach i w takim miejscu.
- Też nie wiem... - choć już trochę tu była nie zwiedziła jeszcze większości tutejszych miejsc. Nie wiedziała jednak po co mu to, chyba nie miał zamiaru wchodzić przez okno, raczej by się i tak nie zmieścił.
- Mamy twarożek i owoce... - osobiście mięsa nie jadała, nawet nie pytała o to i nie chciała nic wiedzieć na ten temat. Wolała by to było poza nią, ale ktoś wreszcie musiał poruszyć ten temat.
- Nie jemmm mięsa - zapewniła, żeby wina nie poszła na nią że wszystko wyżarła. - nigdy nie skrzywdziłam nikogo i nie zrobię tego. - pochwaliła się. Była dumna z tego że może coś takiego mówić i nie kłamie.
Mówiła oczywiście w ich zwierzęcym języku cały czas wierząc że jest on niedźwiadkiem. Nie bała się jego wielkości, był i tak słodziutki i przyjemny do tulenia. Przynajmniej jak większość zwierząt i demonów w jej wyobraźni.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Posmutniał słysząc odpowiedź małej. Jednak ta deklaracja, że nie je mięsa, oraz te słodkie zapachy, które wyczuwał dookoła niej zaświeciły mu lampkę w głowie... Driada. Ech, to trzeba będzie samemu postarać się o coś do jedzenia. Podniósł się, przeciągnął, po czym wystawił nos na wiatr. Szybko zaczął orientować się w zapachach niesionych przez niego.
Dosłownie chwilę zajęło mu zlokalizowanie jakiegoś szlaku, którym niedawno szły młode króliki. Ech znowu te maluchy. No cóż na jakiś czas powinny wystarczyć. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że burczy mu w brzuchu. Spojrzał się na Driadę, lecz ta dalej stała wpatrzona w niego z coraz śmielszym wyrazem twarzy. Ona strachu nie zna. Stać tak przy głodnym niedźwiedziu. Uśmiechnął się do siebie w duchu. Przyznał, że nigdy nie spotkał tak odważnego dzieciaka.
- Gdybyś była taka miła i zaczekała na mnie tutaj przez chwilę. To co zamierzam zrobić tamtym królikom nie będzie za przyjemne. - Po czym nie czekając na jej odpowiedź pobiegł za zapachem. Nie zauważył opadających delikatnie kącików ust Flory, która stała tam, gdzie ją zostawił.
Szybko zniknął za niedalekim wzgórzem. Zlokalizowanie nory królików zajęło dosłownie chwilę. Dopadł tam i paroma szybkimi ruchami rozkopał ją. Niewypał... Niestety była pusta. Zawiedziony rozejrzał się dookoła, ale nie zaobserwował nigdzie uciekających królików. Najwyraźniej już wcześniej musiały gdzieś pobiec.
Stanął na tylnych łapach chcąc poznać zapachy wydobywające się z pobliskiego lasu. Zamknął oczy robiąc to, więc znowu umknęła jego uwadze mała sylwetka stojąca przed wieżą.
Znalazł ! Ruszył na skraj lasu i w drodze zaobserwował wyłaniające się stado dzików. Nie zauważył nigdzie małych ani loch, więc nie czekając na nic rzucił się na jednego z większych odyńców. Stado widząc jak szarżował rzuciło się do ucieczki, jednak mieli małe szanse z rozpędzonym niedźwiedziem. Dopadł jednego ze środka, a reszta uciekła w las. Nie czekając aż ucichnie po nich w lesie zaczął rozszarpywać mięso zjadając wszystko poza kopytami oraz dwoma dorodnymi kłami. Oblizał się po tym posiłku. Mało tego było, lecz na chwilę obecną powinno mu wystarczyć.
Spokojnie bez pośpiechu ruszył z powrotem do wieży. Rozmyślając po drodze doszedł do wniosku, że elfka raczej nie potrzebowała w środku jego pomocy, gdyż powiedziałaby to, albo dała mu jakiś wyraźny znak. Wiedziała w końcu też, że nie reaguje na ukryte przesłanki. Czy to z lenistwa, czy z braku zrozumienia kobiecych zachowań. potrzebuje mieć czyjeś potrzeby wyłożone na tacy.
Doszedł z powrotem do driady. Widać było, że nudziła się przez ten czas jak go nie było. Podszedł do niej, rozejrzał się jeszcze raz w nadziei, że zlokalizuje Ayathell, jednak nic na to nie wskazywało. Położył się niedaleko driady i zlizując resztki posiłku z mordy mruknął.
- Wybacz, ale naprawdę byłem głodny. To powiesz co taka mała driada jak ty robi z mrocznym elfem ?
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Jak zahipnotyzowana patrzyła na spadające krople a potem na smugi które pozostawiając spływając wzdłuż jej stopy w dół. Jedna zatrzymała się na jej kostce i teraz przypominała malutki rubin przyklejony do jej ciała. Poruszyła nieznacznie stopą pozwalając tej kropelce spaść w dół na spodnie Lucana. Podniosła kieliszek i zamoczyła usta, jej rzęsy niczym pawie skrzydła z wdziękiem i gracją opały i ponownie się podniosły. Upiła łyk trunku i przyłożyła ściankę szklanego naczynia do policzka.
- Nie jestem z wosku, nie zginam karku przed nikim, a ten dla którego pracuję w zamian za usługę pomoże nam. -
Kieliszek ponownie powędrował do jej warg. Z pnad szkła popatrzyła w oczy rozmówcy a jej rzęsy wykonały ten dziwny ruch któy pobudza wyobraźnię. Poprawiła się nieznacznie na sofie i odchylając głowę do tyłu wybuchnęła śmiechem, aby po chwili znów upijając łyk wina popatrzyć zmysłowo na Lucana.
- Nie służę nikomu i niczemu, chyba tylko własnym zachciankom i naszej pani Lolth. -
Poruszyła stopami rozcierając kropelki wina po ich skórze. Uśmiechnęła się tak jak tylko umiała najbardziej zalotnie.
- Nie wiem czy jesteśmy bezpośrednim rodzeństwem. Wszyscy moi bracia byli zabijani zaraz po urodzeniu i wrzucani do "Studni Rozpaczy". Wszyscy.... . - skupiła spojrzenie na jego rysach twarzy.
- Lecz bardzo możliwe że ktoś z nich przeżył albo że jesteś moim kuzynem. -
Podniosła szkło ponownie jednak zatrzymując się w połowie drogi, lekko przechyliła głowe i z delikatnie otwartymi ustami przyglądała się obrazowi wiszącemu nad nimi.
- Pomożesz mi Lucanie. - raczej stwierdziła niż poprosiła. Gdzieś w głębi jej głosu dało się wyczuć nutke niecierpiącą sprzeciwu i odmowy.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Lucan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucan »

Gesty. Gra ciała. Ayathell jest w tym naprawdę dobra, wręcz niesamowita. Każdy jej ruch i gest miał jakiś ukryty sens, przesłanie. Dzięki ciału komunikowała się z nim, wmawiała mu wiele rzeczy. Kusiła. Tak, chciała nim obracać jak Szatan. W jej oczach tliła się kobieca energia zdolna ujarzmić każdego mężczyznę. Lucan dostrzegł to kiedy pomagał jej schodzić z konia, kiedy tylko ujął jej dłonie i spojrzał się po raz pierwszy w oczy. Spojrzenie Elfki zasługuje na specjalną uwagę. Powinien być zatem ostrożny w spoglądaniu na nią i wpatrywaniu się. Cielesne siły Ayathell mogą zwieść niczym zakazany owoc. Lucan lubi owoce.
- Mimo wszystko uciekasz od odpowiedzi na moje pytanie. Nadal nie powiedziałaś mi dla kogo pracujesz. Z twojej perspektywy może to być sekret i zabezpieczenie przed wydaniem, dla mnie szemrane interesy i bycie nie w porządku z kimś, kogo prosisz o pomoc. Nie jestem twoim sumieniem, baczę przed tym, aby kogokolwiek umoralniać i nauczać, lecz póki nie jesteś ze mną w stu procentach szczera... ja nie mogę kiwnąć palcem w twej sprawie, droga Ayathell. Musisz przemyśleć to, czego w ogóle oczekujesz... ode mnie, od swojego pracodawcy... od przyszłości. Gdybyś bowiem służyła zachciankom Lolth, nie zgodziłabyś się na sojusz z kimś... z kimś tak zaciekle tajemniczym.
Uśmiechnął się kącikami warg, ponownie sprawiając na stopach kobiety krople czerwonego wina. Dłońmi masował je wzdłuż i w szerz. Palce mężczyzny, choć wyglądały na twarde i okrutne w swym dotyku, przynosiły odprężającą rozkosz i ukojenie. Elf bowiem starał się jak mógł, aby żadna kropelka nie przegapiła roztarcia na boskiej skórze rozmówczyni. Wojowniczka, czując na sobie dotyk Lucana, mogła myśleć wiele rzeczy. To jej własna, prywatna sprawa. Zdecydowanie nie mogłaby myśleć niczego złego. Demonolog zachowywał się na swój sposób. Przywitał się, pomógł, zaprowadził do osobnego pokoju, pokazał gabinet. Teraz jeszcze wino i masaż... widać Demon Namiętności tkwi w jego jadeitowych oczach świecących przebiegle i tak zjawiskowo.
- Historia Mrocznych Elfów dowiodła, że nie wolno ufać nikomu, kto chce nam pomóc. Jesteśmy dla Alarani zbyt silni, abyśmy mogli istnieć jako duże ugrupowanie, naród. Tym bardziej nie wiem, czy mógłbym ci pomóc, kompletnie nie wiedząc, co miałbym do wykonania dla ciebie. Jak na razie okrążasz jedną i tą samą myśl... chodzisz o ścieżce ogólników. Ja natomiast chciałbym poznać szczegóły. Wszystkie.
Spojrzał się uważnie Ayathell.. wzrok zakotwiczył na figlarnych ustach i oczach.
- Porównując nasze twarze... naprawdę jesteśmy do siebie podobni jak rodzeństwo. Myślę, że gdyby dało się więcej, doszłabyś do tego samego zdania, co ja. Mam ci to jakoś udowodnić? - spytał spokojnie, w ogóle nie mrugając.
W nocy wszelkie doznania odkryć muszę... bo tylko nocą zmysły nie mamią ludzi.
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Nie spodziewała się niczego dobrego po jego słowach, nie miała jednak siły jakkolwiek go zatrzymać. Czemu chciał skrzywdzić biedne króliki, zrobiły mu one coś? Flora była czuła na to co się działo wokół, zwłaszcza dzięki swojej bogatej wyobraźni, dzięki której przeżywała to jeszcze mocniej. Wiedziała że skoro ona nie była zła dla kogoś to inni też nie muszą. Po co więc niektórzy rodzą się takimi brutalnymi. Nawet nie poczekał na to aż coś powie, od razu pobiegł. Driada tylko czekała mając na dzieje że on nic złego nie uczyni. Można powiedzieć że spróbowała mu zaufać, czekając na to co zobaczy. Pomyśleć ze nawet nie wiedziała jak do niego się zwracać a już uwierzyła w niego. Jakaż ona była naiwna.
Gdy zobaczyła go jej oczy się zaszkliły. Brutalne czerwone plamy na jego ciele nie mogły o niczym dobrym świadczyć. Na pewno nie o samoobronie przy takich jego wcześniejszych słowach. Im zwierze do niej bliżej podchodziło tym rzewniej zaczynała płakać. W swoim umyśle widziała niewinne białe istotki, bez skrupułów rozszarpywane. Wszędzie krew, wnętrzności i skóra. Następnie wszystko to lądowało w jego mordce. Całe tło było również o szkarłatnym kolorze, niebo, chmury, drzewa, podłoga. Na chwile przerwała łkanie, te wszystkie niedobre dla niej widoki się zbytnio skumulowały. Nie mogła wytrzymać widząc coś takiego. Nawet jeśli to nie było na żywo, tylko w jej głowie to widziała to bardzo dokładnie.
Stało się to po usłyszeniu jego słów. Była dosyć świeżo po posiłku tak więc przyszło jej to łatwo. Odwróciła się nagle i upadła na czworaka. Podtrzymywała się rękoma. Za nią leżał Andrew Wszystko co ostatnio skonsumowała poszło do góry i wyszło. Zaczęła wymiotować na podłoże. Na pewno było to słychać i widać. Już to kiedyś przechodziła, dlatego tak przy tym nie cierpiała. Na szczęście nic się jej nie pobrudziło dzięki szeroko rozstawionym rękom i robieniem tego dosyć nisko.
- Je... Jesteś potworem... - odparła gdy już wszystko z niej wyleciało. Tkwiła tak cały czas w tej pozycji.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Obserwował reakcję flory zlizując resztki krwi z mordy i z łap. Delikatna jest. Zbyt delikatna. Coraz lepiej zaczynał zdawać sobie sprawę z tego co mu się podoba w Ayathell. Elfka już nie raz widziała go z mięsem w pysku, a raz sama chciała, żeby ją poczęstował jakimś świeżo upolowanym smacznym kawałkiem.
- Nie rozumiem, dlaczego tak uważasz. Są zwierzęta mięsożerne i roślinożerne. Rośliny są mało odżywcze, więc chcąc utrzymać to cielsko na chodzie powinienem się odżywiać regularnie mięsem.
Wstał i podszedł do niej. Gdyby nie to, że był w postaci niedźwiedzia spróbowałby otrzeć trochę wymiocin z jej gładkiej twarzy. Jednak wydało mu się to złym pomysłem. Najprawdopodobniej wystraszyłaby się na amen gdyby teraz zmienił postać. Postanowił więc wciąż pozostać niedźwiedziem. Przynajmniej dopóki, dopóty postać człowieka będzie mu potrzebna.
Czystą już łapą jak najdelikatniej mógł podstawił jej pod brzuch. Z lekką jego pomocą wstała z powrotem na nogi. uważał tylko, żeby tylko nie przewróciła się do tyłu. Jak tylko stanęła o własnych siłach spojrzał się jej w oczy.
- Jeśli to cię pocieszy, to królików nie było.- małe króliczki. Co mnie naszło, żeby jej o nich mówić? . - I naprawdę byłem głodny po podróży, a sama mówiłaś, że nie macie mięsa. I odpowiesz co tutaj robisz ?
Musi naprawdę uważać co mówi przy tej małej. Już nawet dzieci po wsiach widziały jak ich ulubiona kura, czy inne zwierzę było Zabijane a potem lądowało na stole jako obiad. Nie miał pojęcia gdzie się wychowała, jednak jej opiekunowie nie spisali się jeśli chodzi o przygotowanie jej do życia na tym świecie. Dodatkowo istota ta mieszkała z mrocznym elfem, którego Ayathell chciała prosić o pomoc w jakiejś sprawie. Jak Ona się tutaj uchowała? Pokiwał głową. czekając na jej odpowiedź.
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Flora
Szukający Snów
Posty: 159
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Flora »

Była delikatna, ale co w tym dziwnego, nastawiona na taki widok mogła się tak zachować. Trzeba być bezuczuciowym chamem żeby nic nie poczuć widząc taki widok. Ona za to czuła to mocno. Działała szybko, dosyć instynktownie, zawsze wolała robić o co było pierwszą myślą niż głębiej nad tym się zastanawiać. Oczywiście, nie była nastawiona na krwiste widoki, ale może gdyby nie jej wybujała wyobraźnia to by do takiego stanu by się nie doprowadziła.
- Rośliny nie są odżywcze? Istnieją olbrzymy większe od ciebie żyjące na nich i dają rade zasilić ciało... - odparła poważnym głosem, jakby styranym przez życie, zupełnie nie pasującym do niej.
Po chwili została postawiona do pozycji pionowej. Nie przestraszyła się, czuła że nic się jej nie stanie, lecz bardziej się bała o te wszystkie inne istoty które on spotka.
- Nie króliki?! Pocieszenie? - spojrzała mu złowrogo w oczy. Cała ta jej miła aura zniknęła. - Myślisz że mnie tym pocieszysz potworze? Człowieka znalazłeś, albo Driadę? - prędzej już by wolała usłyszeć że najadł się jagód, albo czegoś czerwonego, niż takie coś. Na pewno nie polepszyło to jej humoru na lepsze, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej ją zdemotywował do siebie.
- Postanowił mi pomóc, bo byłam w potrzebie, może tobie też pomoże, przydało by się! - mówiła cały czas z widoczną złością.
Nagle przypomniały się jej słowa Lucana o jej magii. Może mutować i zmieniać organizmy... Być panią życia i wskrzeszać nieumarłych... Wszystkie złe emocje nagle zniknęły, a zastąpił je miły uśmiech. Tak znieważyła swoją moc, a dopiero teraz gdy jest jej potrzebna cieszy się z niej. Choć na pewno jeszcze ożywiać nie może, ale ze zmianami w ciałach sobie poradzi.
- Czy ty, niedźwiedziu, jesteś gotowy by przygarnąć moc możliwości życia tylko na roślinach odemnie? - szczerzę mówiąc nigdy tego nie próbowała, ale jeżeli właśnie w tym miejscu miała zacząć zmieniać świat to była najlepsza rzecz na start.
Awatar użytkownika
Andrew
Senna Zjawa
Posty: 297
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Niedźwiedziołak
Profesje:

Post autor: Andrew »

Wysłuchując zdenerwowanego głosu Driady zmienił zdanie. Znudziło mu się siedzenie w niedźwiedziej formie.
- Zgodzę się z tobą. Żyją takie osobniki, jednak żeby utrzymać się zdrowo muszą cały czas albo jeść albo spać. Dlatego wolę bardziej skoncentrowaną dawkę odżywczą. Mam często trochę więcej zajęć niż normalny niedźwiedź. - Odparł stanowczym tonem.
Już miał odejść na bok i zacząć ignorować dalsze wywody Flory, kiedy ta wspomniała o zjedzeniu innego człowieka. Zatrzymał się, i spojrzał na nią ponownie. Widział złość w jej oczach, lecz mało go to obchodziło. Zdenerwowała go ta krótka wzmianka o potworze. Raz powiedziane mógł potraktować jako komplement. Jednak powtórzenie jeszcze raz tej samej frazy podniosło mu ciśnienie. Za kogo ta mała się uważała, żeby uczyć go co powinien robić, a czego nie. Wzburzony jeszcze oskarżeniem o możliwość zjedzenia innego człowieka jego mordę skrzywił grymas złości. Nawet nie dotarło do Niego to co mówiła a Lucanie.
Wciąż widząc złość na jej twarzy zastanawiał się, co jej odpowiedzieć, kiedy ta nagle umilkła. Zdziwił go nikły uśmieszek, który pojawił się na jej twarzy. Przez chwilę wyglądała jakby patrzyła się wgłąb samej siebie. Przypomniała mu Ayathell, którą często widział w podobnej pozycji, kiedy obmyślała swoje plany.
Nagle ni stąd ni zowąd Mała driada rzuciła do niego zapytanie o zmianę jego przyzwyczajeń żywieniowych. Mógł jeszcze to potraktować jako żart, lecz jedno spojrzenie na twarz Flory powiedziało mu, że mała nie żartuje. Mówiła pewnie i świadomie wypowiadanych słów. I W tym momencie w jego głowie zaświeciła się kolejna lampka... Po co Mroczny elf brałby do siebie takie rozkapryszone dziecko, jeśli nie do nauki magii.
Jednocześnie zadziałało parę odruchów. Chcąc zapobiec jakiejkolwiek magii trzeba było rzucającego unieruchomić, jak również dobrze by było i zakneblować. Jednak nie chcąc skrzywdzić dziewczyny i to powiązanej z gospodarzem domu w którym gościli musiał zmienić się z powrotem w człowieka. Jednym skokiem rzucił się na driadę zmieniając swoją postać od razu w momencie, kiedy ta stanęła wyprostowana ze zdecydowaną miną. Po dość szybkiej i wymuszonej przemianie stanął Tuż przed nią. Chwycił Ją za barki dociskając ręce do ciała, żeby nie próbowała uciec i podniósł z ziemi, żeby mógł spojrzeć jej w oczy bez schylania się.
- Dziecko, nie wiem za kogo się uważasz, jednak do starszych takim tonem się nie zwraca. Obojętnie, czy do zwierząt czy do ludzi. Jeśli nie podobają ci się czym się żywię, twoja sprawa. Jednak nawet nie próbuj żadnych sztuczek na mnie, chyba, że twoje krótkie życie zdążyło ci zbrzydnąć. - Wypowiedział to głośno prosto w jej twarz. Od razu po tym odstawił ją z powrotem na ziemię. Przeklął siebie w duchu, że małą dziewczynkę potraktował jak starego maga. Niech się mała cieszy przynajmniej, że się opanowałem. Ale nie jest ze mną źle, skoro odruchy zostały. Dawno z żadnym magiem nie walczyłem. - Mam nadzieję, że dotarło, do tej zamkniętej na świat zewnętrzny główki, że są ludzie o innych niż Ty upodobaniach?
Neutralność niesie moc, ale również ogromne zagrożenie, będąc neutralnym mogę być wstrętny dla obu stron konfliktu...


Ludzka postać Andrew (bez miecza oczywiście)
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości