Re: [Przystań portowa] Perfumy i jedwab
: Pon Cze 25, 2018 3:03 am
- Tak myślisz? – spytał, z nutą ironii w głosie. – był miły, bo nie miał pojęcia kim jesteś. Gdyby wiedział, nie próbowałby szukać u ciebie pomocy, tak jak to zrobił. Po prostu nie znasz go dość dobrze żeby to wiedzieć... Albo po prostu on nie zna ciebie. – mówił, choć z każdą chwilą przykładał coraz mniejszą wagę do swoich słów. Czy był sens w tym żeby ją przekonywać? Zgodziła się przecież mu pomóc, teraz już pewnie zwyczajnie się droczyła i coraz bardziej stawało się to dla niego oczywiste. Nie było potrzeby tłumaczyć ponownie, skoro doskonale to wiedziała. Z każdą chwilą też czuł się coraz bardziej jak dureń, zdając sobie powoli sprawę z tego jak bardzo dał się złapać.
Melouria zdała się jednak jakby tego nie zauważyć. Może poza niewielkim uśmiechem, którego cień udało mu się dostrzec, zupełnie po sobie tego nie pokazała. Jednocześnie zbliżyła się do niego Jeszcze bardziej, niby przypadkiem łaskocząc go po trochę odsłoniętym brzuchu fragmentem sukni. Skierra ponownie miał teraz podobne uczucie co wtedy, gdy wcześniej zetknęła się z nim w dość intymny sposób. Uczucie to było dla niego wciąż dość obce i nieznane, coś czego nie bardzo miał okazję wcześniej doświadczyć. Domyślał się trochę co mogło to znaczyć, ale do tej pory nie miał jeszcze pewności czy naprawdę było to celowe. Po prostu nie wiedział tego.
Chwilę później jednak jego wątpliwości rozwiały się zupełnie, potwierdzając przypuszczenia. Poczuł jak jej kobiece ciało zbliżyło się do niego, jej głowa zetknęła się z jego piersią. Gładkie, łagodne ręce zaplotły się za jego plecami, jeszcze bardziej zbliżając ją do niego. Teraz Skierra już był praktycznie pewien do czego to wszystko zmierza. Tak naprawdę to miał jeszcze nikłą nadzieję, że może jednak będzie to częścią tego czegoś, co miała zrobić z nim by pozbyć się jego kapłańskiego ja, lecz coś mówiło mu że to jednak tak nie będzie. Pierwszy raz jednak, kiedy pojawiła się w jego głowie ta myśl, nie zaprotestował, a przynajmniej nie od razu. Nagła, niespodziewana bliskość działała na niego kojąco, uspokajająco, a nawet przyciągająco. W końcu Melouria obiecała mu że to zrobi, a przecież nie było powodu, by nie mogło to poczekać przez niezbyt długi okres czasu, prawda? Skierrze wydawało się że tak. Tak naprawdę to nie tylko ona chciała to zrobić z nim, on również czuł coś podobnego wobec niej. A skoro już tu byli...
Wtem poczuł że coś w jego otoczeniu zaczęło się zmieniać. Wrażenie było głębokie i dziwne, lecz na pewno pochodziło z zewnątrz. Szybko zlustrował spojrzeniem otoczenie, szukając źródła owego dziwnego odczucia. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że to tak naprawdę pochodziło od zmieniającej się w jego ramionach kobiety. Wiedział że to wciąż ona, ale to co zobaczył sprawiło że aż zadrżał – sam nie wiedział czy ze strachu, podziwu, wrażenia, pragnienia, czy kombinacji wszystkich czterech. Włosy Melourii zaczęły się kręcić w lekko niepoukładane loki, zmieniając kolor na ciemnobrązowy. Kształt jej ciała również zaczął się zmieniać, widać było że stała się jakby większa, znacznie bardziej umięśniona niż jej wcześniejsza postać wątłej elfki. Kolor skóry stał się trochę jaśniejszy, choć nie zmienił się aż tak bardzo. Twarz dziewczyny również przeszła transformację, przybierając bardzo znajomy mu kształt. W jego ramionach spoczywała Jude. TA Jude.
- Nie jesteś nią... – mruknął, lecz jego słowa jakby utonęły w natłoku myśli a ich wydźwięk był tak słaby, że były ledwo słyszalne. – Nie jesteś Jude... Widziałem już twoje sztuczki...
Mimo tego co mówił, wszystkie jego zmysły zdawały mu się mówić inaczej. Wyglądała prawie dokładnie tak, jak ją zapamiętał, tylko odrobinę dotknięta upływem czasu. Nie zmieniła się jednak na tyle, by były jakiekolwiek wątpliwości że to ona. Wilczyca w ludzkiej postaci, a nadto całkowicie obnażona, tuż przy nim. Widział ją w takim stanie ledwie dwa razy, jednak doskonale wystarczyło to by w całości ją zapamiętał. Te gęste, kręcone loki, jędrne usta i gwiazdy zamiast oczu... To wszystko wydawało mu się takie realne... Takie prawdziwe... Zupełnie tak jakby była tu z nim, teraz...
Wtedy jednak niczym młot uderzyła go duża, znacząca różnica. Dziewczyna którą trzymał wydawała się być łagodna, słaba, jakby zawstydzona. To nie była Jude. Ona zawsze była silna, mocna i dominująca. Nigdy nie dawała sobie w kaszę dmuchać, niezależnie czy chodziło o mniejsze czy większe sprawy. Jeszcze nigdy nie widział by w czymkolwiek na dobre ustąpiła. Gdyby nie irracjonalność jaką czasami się kierowała, już dawno byłaby alfą. Tym samym Skierra nie potrafił dopasować wizerunku słabej i niepewnej Melourii do silnej i charyzmatycznej Jude. Nawet to, że wyglądała teraz zupełnie jak ona niewiele mu w tym pomagało. Wilczyca zawsze była dla niego unikalna głównie poprzez charakter, a nie przez wygląd. To, czego doświadczył teraz, znacznie odbiegało od tego czego by się spodziewał.
Niemniej jednak taka bliskość kobiety była dla niego czymś dużym, czymś wyjątkowym. To był jego pierwszy raz kiedy robił coś takiego i szczerze powiedziawszy już teraz czuł przedsmak tej wolności jakiej dopiero miał zasmakować. Tak bliskie ciepło w chłodną noc dawało mu do myślenia, sprawiało że zauważał jeszcze bardziej niż zwykle jak bardzo brakowało mu ordynarnych, ludzkich czynności, od których zawsze był odizolowany. Samo to, że mógł wreszcie przeciwstawić się narzuconej mu z góry doktrynie sprawiało, że napełniał się czystą ekscytacją na to, co miało za chwilę nadejść. Nawet jeżeli kobieta w jego rękach nie była Jude a Melourią, to nie mógł się już doczekać tego bliskiego spotkania. Pomimo tego że nigdy czegoś takiego nie robił, to nie obawiał się że będzie mu to trzeba tłumaczyć. Jego zwierzęce... a może nawet ludzkie instynkty już teraz podpowiadały mu co zrobić. Czuł że powinien najpierw pozbyć się koszuli, tak więc ściągnął ją z pleców i rzucił niczym łachman za siebie.
Wyraźnie już czuł reakcję swojego organizmu na to, co się działo wokół niego wewnątrz swoich spodni. Nie musiał wcale zbyt długo na to czekać. Dalej instynkt nakazał mu zejść na ziemię, w dosłownym znaczeniu tego wyrażenia, czego natychmiast Skierra się usłuchał. W zasadzie trochę rzucił się na plecy, ciągnąc Melourię razem ze sobą. Na grzbiecie czuł mokrą ziemię, której zapach wdzierał mu się w nozdrza swoją wieczorną intensywnością i walczył tam z trochę ludzkim, trochę bestialskim zapachem Jude. Nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie, jedynie bardziej go to ekscytowało. Nie obchodziło go to, jak tak naprawdę ten zapach powstał. Nie mógł się doczekać tego kiedy wreszcie zaczną.
Melouria zdała się jednak jakby tego nie zauważyć. Może poza niewielkim uśmiechem, którego cień udało mu się dostrzec, zupełnie po sobie tego nie pokazała. Jednocześnie zbliżyła się do niego Jeszcze bardziej, niby przypadkiem łaskocząc go po trochę odsłoniętym brzuchu fragmentem sukni. Skierra ponownie miał teraz podobne uczucie co wtedy, gdy wcześniej zetknęła się z nim w dość intymny sposób. Uczucie to było dla niego wciąż dość obce i nieznane, coś czego nie bardzo miał okazję wcześniej doświadczyć. Domyślał się trochę co mogło to znaczyć, ale do tej pory nie miał jeszcze pewności czy naprawdę było to celowe. Po prostu nie wiedział tego.
Chwilę później jednak jego wątpliwości rozwiały się zupełnie, potwierdzając przypuszczenia. Poczuł jak jej kobiece ciało zbliżyło się do niego, jej głowa zetknęła się z jego piersią. Gładkie, łagodne ręce zaplotły się za jego plecami, jeszcze bardziej zbliżając ją do niego. Teraz Skierra już był praktycznie pewien do czego to wszystko zmierza. Tak naprawdę to miał jeszcze nikłą nadzieję, że może jednak będzie to częścią tego czegoś, co miała zrobić z nim by pozbyć się jego kapłańskiego ja, lecz coś mówiło mu że to jednak tak nie będzie. Pierwszy raz jednak, kiedy pojawiła się w jego głowie ta myśl, nie zaprotestował, a przynajmniej nie od razu. Nagła, niespodziewana bliskość działała na niego kojąco, uspokajająco, a nawet przyciągająco. W końcu Melouria obiecała mu że to zrobi, a przecież nie było powodu, by nie mogło to poczekać przez niezbyt długi okres czasu, prawda? Skierrze wydawało się że tak. Tak naprawdę to nie tylko ona chciała to zrobić z nim, on również czuł coś podobnego wobec niej. A skoro już tu byli...
Wtem poczuł że coś w jego otoczeniu zaczęło się zmieniać. Wrażenie było głębokie i dziwne, lecz na pewno pochodziło z zewnątrz. Szybko zlustrował spojrzeniem otoczenie, szukając źródła owego dziwnego odczucia. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że to tak naprawdę pochodziło od zmieniającej się w jego ramionach kobiety. Wiedział że to wciąż ona, ale to co zobaczył sprawiło że aż zadrżał – sam nie wiedział czy ze strachu, podziwu, wrażenia, pragnienia, czy kombinacji wszystkich czterech. Włosy Melourii zaczęły się kręcić w lekko niepoukładane loki, zmieniając kolor na ciemnobrązowy. Kształt jej ciała również zaczął się zmieniać, widać było że stała się jakby większa, znacznie bardziej umięśniona niż jej wcześniejsza postać wątłej elfki. Kolor skóry stał się trochę jaśniejszy, choć nie zmienił się aż tak bardzo. Twarz dziewczyny również przeszła transformację, przybierając bardzo znajomy mu kształt. W jego ramionach spoczywała Jude. TA Jude.
- Nie jesteś nią... – mruknął, lecz jego słowa jakby utonęły w natłoku myśli a ich wydźwięk był tak słaby, że były ledwo słyszalne. – Nie jesteś Jude... Widziałem już twoje sztuczki...
Mimo tego co mówił, wszystkie jego zmysły zdawały mu się mówić inaczej. Wyglądała prawie dokładnie tak, jak ją zapamiętał, tylko odrobinę dotknięta upływem czasu. Nie zmieniła się jednak na tyle, by były jakiekolwiek wątpliwości że to ona. Wilczyca w ludzkiej postaci, a nadto całkowicie obnażona, tuż przy nim. Widział ją w takim stanie ledwie dwa razy, jednak doskonale wystarczyło to by w całości ją zapamiętał. Te gęste, kręcone loki, jędrne usta i gwiazdy zamiast oczu... To wszystko wydawało mu się takie realne... Takie prawdziwe... Zupełnie tak jakby była tu z nim, teraz...
Wtedy jednak niczym młot uderzyła go duża, znacząca różnica. Dziewczyna którą trzymał wydawała się być łagodna, słaba, jakby zawstydzona. To nie była Jude. Ona zawsze była silna, mocna i dominująca. Nigdy nie dawała sobie w kaszę dmuchać, niezależnie czy chodziło o mniejsze czy większe sprawy. Jeszcze nigdy nie widział by w czymkolwiek na dobre ustąpiła. Gdyby nie irracjonalność jaką czasami się kierowała, już dawno byłaby alfą. Tym samym Skierra nie potrafił dopasować wizerunku słabej i niepewnej Melourii do silnej i charyzmatycznej Jude. Nawet to, że wyglądała teraz zupełnie jak ona niewiele mu w tym pomagało. Wilczyca zawsze była dla niego unikalna głównie poprzez charakter, a nie przez wygląd. To, czego doświadczył teraz, znacznie odbiegało od tego czego by się spodziewał.
Niemniej jednak taka bliskość kobiety była dla niego czymś dużym, czymś wyjątkowym. To był jego pierwszy raz kiedy robił coś takiego i szczerze powiedziawszy już teraz czuł przedsmak tej wolności jakiej dopiero miał zasmakować. Tak bliskie ciepło w chłodną noc dawało mu do myślenia, sprawiało że zauważał jeszcze bardziej niż zwykle jak bardzo brakowało mu ordynarnych, ludzkich czynności, od których zawsze był odizolowany. Samo to, że mógł wreszcie przeciwstawić się narzuconej mu z góry doktrynie sprawiało, że napełniał się czystą ekscytacją na to, co miało za chwilę nadejść. Nawet jeżeli kobieta w jego rękach nie była Jude a Melourią, to nie mógł się już doczekać tego bliskiego spotkania. Pomimo tego że nigdy czegoś takiego nie robił, to nie obawiał się że będzie mu to trzeba tłumaczyć. Jego zwierzęce... a może nawet ludzkie instynkty już teraz podpowiadały mu co zrobić. Czuł że powinien najpierw pozbyć się koszuli, tak więc ściągnął ją z pleców i rzucił niczym łachman za siebie.
Wyraźnie już czuł reakcję swojego organizmu na to, co się działo wokół niego wewnątrz swoich spodni. Nie musiał wcale zbyt długo na to czekać. Dalej instynkt nakazał mu zejść na ziemię, w dosłownym znaczeniu tego wyrażenia, czego natychmiast Skierra się usłuchał. W zasadzie trochę rzucił się na plecy, ciągnąc Melourię razem ze sobą. Na grzbiecie czuł mokrą ziemię, której zapach wdzierał mu się w nozdrza swoją wieczorną intensywnością i walczył tam z trochę ludzkim, trochę bestialskim zapachem Jude. Nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie, jedynie bardziej go to ekscytowało. Nie obchodziło go to, jak tak naprawdę ten zapach powstał. Nie mógł się doczekać tego kiedy wreszcie zaczną.