Re: Ku bezpieczeństwu i szaleństwu
: Pią Lut 01, 2019 1:27 pm
Zniknięcie Elisy jakoś umknęło rozemocjonowanej nastolatce, która łypała wzrokiem na łaciatą centaurzycę. Dodatkowo rozdrażniło ją podejście Leny. Starsza od niej towarzyszka patrzyła na nią, jak na opętaną, ale tutaj nikt nie chciał słuchać Wil! Zdaniem innych, jej pomysły nie były godne uwagi, a przynajmniej tak to odbierała młódka, która za wszelką cenę pragnęła posłuchu i uznania. Szczególnie tak narwana buntowniczka Wil.
- Przecież mówię – momentalnie sparowała wypowiedź Leny, po czym syknęła czując dotknięcie na swojej nodze.
Dziewczyna obróciła się i rozjuszona zerknęła pytająco na siostrę. Nastolatka wydęła usta mamrocząc pod nosem, że nie trzeba, że ona nie chce. Najnormalniej w świecie poczuła ogromny wstyd przed innymi i teraz jej frustracja powoli przenosiła się na Nadeyę, która w przypływie rozsądku chciała pomóc swojej młodszej siostrze. Problem jednak polegał na tym, że od rozważnego działania były ważniejsze rzeczy – na przykład pokazanie się przed innymi. Przed Nessusem, jako harda wojowniczka zdolna do wielkich czynów oraz przed Leną, jako lepszą partię, zdolniejszą dziewczynę, utalentowaną naturiankę. A teraz? Teraz jej siostra zasklepia jej ranę, której tak się wstydziła! Że też w ogóle dała się drasnąć!
Stąd też Wiladye ledwie wymamrotała coś na wzór podziękowań, ale jakiś takich niesłyszalnych i mało zrozumiałych. Zawstydzona dziewczyna skuliła się i obróciła plecami do reszty przełykając wielką gulę w gardle święcie przekonana, że straciła w oczach pozostałej dwójki i ponownie zwątpiła w wyższość ponad Leną.
Mimo tego uczuciowego zamieszania od razu wyłapała niepokojący dźwięk. Oczy Wiladye pociemniały z napięcia jakie urosło w jej ciele. Rozejrzała się dookoła. Z ciemności wyłonił się potężny mężczyzna. Zlękniona nastolatka przyłożyła dłonie do piersi zdając sobie sprawę, że ów stwór stoi najbliżej niej. Strach jednak szybko ustąpił na rzecz zdenerwowania. Wil wypięła pierś do przodu mierząc stwora wzrokiem, była gotów się na niego rzucić z gołymi rękoma, ale gdy w tle pojawili się tubylcy to zrezygnowała z tego planu. Jeszcze miała odrobinę oleju w głowie by łatwo oszacować tak nierówne siły.
A co gorsza!
Ten zmutowany typ podszedł do Leny!
Mina Wil zrzedła. Co w niej takiego jest, że zawsze wybierają ją?! Nawet taka paskuda zawsze kieruję się w stronę Leny!
Dziewczyna opuściła ramiona i westchnęła zaczepnie, ale jej depresja z każdą chwilą się pogłębiała. Świetnie! Lena po raz kolejny wpadła komuś w oko, Nadi była wyjątkowa przez swoje uszy, a Nessus nadawał się do reprodukcji (oj, na pewno się nadawał!). A ona? Będzie zapomnianym, jednym z tysiąca eksperymentów by zrobić coś z niczego. Znając jej szczęście byłaby pierwszym zanotowanym, nic nie znaczącym zgonem na liście.
- Łapy precz – wytknęła palcem potwora, gdy ten pstryknął Nadeyę w ucho.
Kolejne słowa sprawiły, że Wiladye spojrzała na Elisę. Nie z wyrzutem, ani z wściekłością, raczej z zamyśleniem i rozkojarzeniem. „Ale jak to?”, zastanowiła się młódka, która nie odrywając spojrzenia od wampirzycy dała się poprowadzić do jaskini.
Potem Wil tajemniczo długo milczała słuchając rozmów dorosłych i nie wtrącając ani jednego zdania. Spoglądała na Zapomniane Miasto z góry. Migoczące światełka wyglądały przepięknie na tle ciemnego miasta, jakby teraz znajdowali się w przytulnie ustrojonym pokoju, w którym panuje romantyczny nastrój. Kilka świec oraz rozległa przestrzeń opętana przez jedna osobę – Boga Próżności.
- Ale... - zająknęła się Wiladye odrywając spojrzenie od miasta a kierując je na resztę stada.
- Ja... nie... - bełkotała, aż jej wzrok nie wlepił się w nowy punkt. Taki, który przyspieszał puls i sprawiał, że serce wyrywało się z klatki piersiowej – rozwścieczony, ociekającym męskością Nessus.
Na twarz Wil wstąpił lekki rumieniec, który zniknął pośród panującej wrzawy. Wyrwana ze świata przemyśleń, centaurzyca musiała szybko dobyć broni by odepchnąć od siebie pierwszych tubylców. Było z nimi coś nie tak, jakby nie myśleli sami za siebie przez co nastolatka miała mieszane uczucia, gdy ją atakowano. Niestety czas analiz przeminął i teraz musiała działać. Dała ponieść się instynktowi przetrwania, bo czy opętani, czy nie – atakowali ją. Póki byli trzymani na dystans radziła sobie bardzo dobrze, ale gdy przekroczyli pewien próg zaczęło być gorzej. Jeszcze gorzej, gdy Lena przebiła któremuś z nich łeb, jakby musiała ją ratować! Prychająca młódka zaciskała pięści na włóczni sprawnie nią wymachując i zabijając, bez względu na własne opory.
Oczywiście nie wyszła z tego bez szwanku. Dorobiła się kilku ran, zadrapań i rozcięć, a gdy wszyscy wokół leżeli martwi, ona ciężko dyszała ledwo utrzymując włócznię w dłoniach. Kilka brązowych kosmyków przylepiło się do jej czoła, a na polikach pojawiły się zaczerwienienia z powodu zmęczenia. Zlana potem i zaplamiona krwią spojrzała na Elisę, tym samym wzrokiem co wcześniej. Padło hasło „Za mną”, ale młódka opierała się temu poleceniu. Patrzyła to na odbiegająca grupę, to na wampirzycę, aż w końcu syknęła zrywając się do biegu.
Dogoniła resztę bez problemu, ale wciąż oglądała się za siebie. Do momentu.
Do momentu, w którym to nie usłyszała „kochany!”. KOCHANY?! Aż się jej kopyta zaplątały! Musiała utrzymać równowagę chwytając się Nadeyi, gdy potknęła się o własne nogi.
Czy ona dobrze słyszała?!
KOCHANY?!
Wiladye warknęła nie starając się już nawet próbować dogonić Nessusa czy Lenę. Zmęczona trzymała jednostajne tempo kierując się w ślad za dwójką. Jako ostatnia wyskoczyła z zarośli leniwie zgarniając z włosów pojedyncze patyki. Szata, którą kurczowo się osłaniała została porwana. Wiladye milczała odsuwając się delikatnie od reszty i dalej rwąc materiał. Nie rozumiała, co takiego ujmującego było w Lenie, ale może chodziło o zakryty biust? Gdy się do niej mówiło to patrzyło się jej w oczy a nie w cycki, więc to był pierwszy krok do tego, by ukryć swoje piersi. Dziewczyna spięła się i sztywno stanęła, gdy łaciata centaurzyca ją przytuliła. Niemalże wmurowało ją w ziemię, a potem spojrzała na naturiankę wzrokiem wyraźnie mówiącym „nie jestem twoją koleżanką”. W pełni spięta młódka zaczęła owijać się czerwoną szatą zasłaniając jedynie biust. Wiązała na plecach supeł, gdy w końcu odważyła się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Co ważniejsze, nie kierowała ich do najstarszej dwójki, a do Nadeyi, która miała wyjątkową słabość do Wil.
- A co z Elisą? - spytała drżącym głosem przyjmując zdziwione spojrzenie uszatej.
- Ona... ona potrzebuje pomocy – zaapelowała ze strapioną miną wciąż utrzymując spojrzenie na swojej siostrze.
Wiladye postąpiła krok do przodu obejmując dłonie Nadeyi. Mocno zaciskała na nich palce i niemalże z rozpaczą patrzyła na centaurzycę.
- Wiem, zachowała się okropnie, ale o co chodzi z jej siostrą? - spytała retorycznie. - Zdradziła nas, ale ja dla ciebie zrobiłabym wszystko! Sama słyszałaś tego potwora „czego się nie robi dla siostry?”. Ona również o niej wspominała! Może potrzebuje pomocy? Nadi, ja dla ciebie zabiłabym samego wodza plemienia, poświęciła kolekcję kamyków albo oddała się w niewolę, gdyby to miało oznaczać, że cie odzyskam! My... my nie możemy jej tak po prostu zostawić!
Oczy Wiladye stały się wielkie i okrągłe. Pokryła je lekka i wilgotna warstwa zbierających się łez. Dziewczyna momentalnie znalazła bardzo blisko siostry, niemalże do niej przylegając i przed nią klęcząc.
- Nadi... - powiedziała cichuteńko.
- Przecież mówię – momentalnie sparowała wypowiedź Leny, po czym syknęła czując dotknięcie na swojej nodze.
Dziewczyna obróciła się i rozjuszona zerknęła pytająco na siostrę. Nastolatka wydęła usta mamrocząc pod nosem, że nie trzeba, że ona nie chce. Najnormalniej w świecie poczuła ogromny wstyd przed innymi i teraz jej frustracja powoli przenosiła się na Nadeyę, która w przypływie rozsądku chciała pomóc swojej młodszej siostrze. Problem jednak polegał na tym, że od rozważnego działania były ważniejsze rzeczy – na przykład pokazanie się przed innymi. Przed Nessusem, jako harda wojowniczka zdolna do wielkich czynów oraz przed Leną, jako lepszą partię, zdolniejszą dziewczynę, utalentowaną naturiankę. A teraz? Teraz jej siostra zasklepia jej ranę, której tak się wstydziła! Że też w ogóle dała się drasnąć!
Stąd też Wiladye ledwie wymamrotała coś na wzór podziękowań, ale jakiś takich niesłyszalnych i mało zrozumiałych. Zawstydzona dziewczyna skuliła się i obróciła plecami do reszty przełykając wielką gulę w gardle święcie przekonana, że straciła w oczach pozostałej dwójki i ponownie zwątpiła w wyższość ponad Leną.
Mimo tego uczuciowego zamieszania od razu wyłapała niepokojący dźwięk. Oczy Wiladye pociemniały z napięcia jakie urosło w jej ciele. Rozejrzała się dookoła. Z ciemności wyłonił się potężny mężczyzna. Zlękniona nastolatka przyłożyła dłonie do piersi zdając sobie sprawę, że ów stwór stoi najbliżej niej. Strach jednak szybko ustąpił na rzecz zdenerwowania. Wil wypięła pierś do przodu mierząc stwora wzrokiem, była gotów się na niego rzucić z gołymi rękoma, ale gdy w tle pojawili się tubylcy to zrezygnowała z tego planu. Jeszcze miała odrobinę oleju w głowie by łatwo oszacować tak nierówne siły.
A co gorsza!
Ten zmutowany typ podszedł do Leny!
Mina Wil zrzedła. Co w niej takiego jest, że zawsze wybierają ją?! Nawet taka paskuda zawsze kieruję się w stronę Leny!
Dziewczyna opuściła ramiona i westchnęła zaczepnie, ale jej depresja z każdą chwilą się pogłębiała. Świetnie! Lena po raz kolejny wpadła komuś w oko, Nadi była wyjątkowa przez swoje uszy, a Nessus nadawał się do reprodukcji (oj, na pewno się nadawał!). A ona? Będzie zapomnianym, jednym z tysiąca eksperymentów by zrobić coś z niczego. Znając jej szczęście byłaby pierwszym zanotowanym, nic nie znaczącym zgonem na liście.
- Łapy precz – wytknęła palcem potwora, gdy ten pstryknął Nadeyę w ucho.
Kolejne słowa sprawiły, że Wiladye spojrzała na Elisę. Nie z wyrzutem, ani z wściekłością, raczej z zamyśleniem i rozkojarzeniem. „Ale jak to?”, zastanowiła się młódka, która nie odrywając spojrzenia od wampirzycy dała się poprowadzić do jaskini.
Potem Wil tajemniczo długo milczała słuchając rozmów dorosłych i nie wtrącając ani jednego zdania. Spoglądała na Zapomniane Miasto z góry. Migoczące światełka wyglądały przepięknie na tle ciemnego miasta, jakby teraz znajdowali się w przytulnie ustrojonym pokoju, w którym panuje romantyczny nastrój. Kilka świec oraz rozległa przestrzeń opętana przez jedna osobę – Boga Próżności.
- Ale... - zająknęła się Wiladye odrywając spojrzenie od miasta a kierując je na resztę stada.
- Ja... nie... - bełkotała, aż jej wzrok nie wlepił się w nowy punkt. Taki, który przyspieszał puls i sprawiał, że serce wyrywało się z klatki piersiowej – rozwścieczony, ociekającym męskością Nessus.
Na twarz Wil wstąpił lekki rumieniec, który zniknął pośród panującej wrzawy. Wyrwana ze świata przemyśleń, centaurzyca musiała szybko dobyć broni by odepchnąć od siebie pierwszych tubylców. Było z nimi coś nie tak, jakby nie myśleli sami za siebie przez co nastolatka miała mieszane uczucia, gdy ją atakowano. Niestety czas analiz przeminął i teraz musiała działać. Dała ponieść się instynktowi przetrwania, bo czy opętani, czy nie – atakowali ją. Póki byli trzymani na dystans radziła sobie bardzo dobrze, ale gdy przekroczyli pewien próg zaczęło być gorzej. Jeszcze gorzej, gdy Lena przebiła któremuś z nich łeb, jakby musiała ją ratować! Prychająca młódka zaciskała pięści na włóczni sprawnie nią wymachując i zabijając, bez względu na własne opory.
Oczywiście nie wyszła z tego bez szwanku. Dorobiła się kilku ran, zadrapań i rozcięć, a gdy wszyscy wokół leżeli martwi, ona ciężko dyszała ledwo utrzymując włócznię w dłoniach. Kilka brązowych kosmyków przylepiło się do jej czoła, a na polikach pojawiły się zaczerwienienia z powodu zmęczenia. Zlana potem i zaplamiona krwią spojrzała na Elisę, tym samym wzrokiem co wcześniej. Padło hasło „Za mną”, ale młódka opierała się temu poleceniu. Patrzyła to na odbiegająca grupę, to na wampirzycę, aż w końcu syknęła zrywając się do biegu.
Dogoniła resztę bez problemu, ale wciąż oglądała się za siebie. Do momentu.
Do momentu, w którym to nie usłyszała „kochany!”. KOCHANY?! Aż się jej kopyta zaplątały! Musiała utrzymać równowagę chwytając się Nadeyi, gdy potknęła się o własne nogi.
Czy ona dobrze słyszała?!
KOCHANY?!
Wiladye warknęła nie starając się już nawet próbować dogonić Nessusa czy Lenę. Zmęczona trzymała jednostajne tempo kierując się w ślad za dwójką. Jako ostatnia wyskoczyła z zarośli leniwie zgarniając z włosów pojedyncze patyki. Szata, którą kurczowo się osłaniała została porwana. Wiladye milczała odsuwając się delikatnie od reszty i dalej rwąc materiał. Nie rozumiała, co takiego ujmującego było w Lenie, ale może chodziło o zakryty biust? Gdy się do niej mówiło to patrzyło się jej w oczy a nie w cycki, więc to był pierwszy krok do tego, by ukryć swoje piersi. Dziewczyna spięła się i sztywno stanęła, gdy łaciata centaurzyca ją przytuliła. Niemalże wmurowało ją w ziemię, a potem spojrzała na naturiankę wzrokiem wyraźnie mówiącym „nie jestem twoją koleżanką”. W pełni spięta młódka zaczęła owijać się czerwoną szatą zasłaniając jedynie biust. Wiązała na plecach supeł, gdy w końcu odważyła się wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Co ważniejsze, nie kierowała ich do najstarszej dwójki, a do Nadeyi, która miała wyjątkową słabość do Wil.
- A co z Elisą? - spytała drżącym głosem przyjmując zdziwione spojrzenie uszatej.
- Ona... ona potrzebuje pomocy – zaapelowała ze strapioną miną wciąż utrzymując spojrzenie na swojej siostrze.
Wiladye postąpiła krok do przodu obejmując dłonie Nadeyi. Mocno zaciskała na nich palce i niemalże z rozpaczą patrzyła na centaurzycę.
- Wiem, zachowała się okropnie, ale o co chodzi z jej siostrą? - spytała retorycznie. - Zdradziła nas, ale ja dla ciebie zrobiłabym wszystko! Sama słyszałaś tego potwora „czego się nie robi dla siostry?”. Ona również o niej wspominała! Może potrzebuje pomocy? Nadi, ja dla ciebie zabiłabym samego wodza plemienia, poświęciła kolekcję kamyków albo oddała się w niewolę, gdyby to miało oznaczać, że cie odzyskam! My... my nie możemy jej tak po prostu zostawić!
Oczy Wiladye stały się wielkie i okrągłe. Pokryła je lekka i wilgotna warstwa zbierających się łez. Dziewczyna momentalnie znalazła bardzo blisko siostry, niemalże do niej przylegając i przed nią klęcząc.
- Nadi... - powiedziała cichuteńko.