Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfce konkretny marsz nie przeszkadzał - jak na małe stworzenie przystało, była bardzo zawzięta. A przez ostatnie dni miała dość czasu by odpocząć, także żaden wysiłek nie był jej w tym momencie straszny, może nawet sprawiało jej to swego rodzaju przyjemność. W końcu coś się działo, mogła coś robić, a nie tylko włóczyć się od wioski do wioski. Miała cel i adrenalina aż jej buzowała w żyłach, czego starała się raczej nie okazywać - profesjonalizm nie pozwalał jej na zacieranie rąk z uciechy. Niedawna rozmowa ze Sjansem była średnio owocna jeśli chodzi o poznanie celu, ale w jego słowach było kilka cennych okruchów całości, a rzeczowy ton drwala pozwalał żywić nadzieje, że nie wszystko stracone. Dlatego do rozmowy z przybocznymi Guly’ego elfka przystąpiła z takim zapałem i z początku słuchała ich z nieudawanym zainteresowaniem i uwagą. Wstęp był istotny, pojawiło się w nim imię dziewczyny, jej wiek, bardzo ogólnie ujęta pozycja na dworze. Jeśli Przyjaciółka dobrze zrozumiała, ta cała Eldine nie była dziewczyną taką jak Kliri, zdecydowanie brakowało jej ikry. Na słowa Ważki “wiesz jak jest”, Skowronek tylko blado się uśmiechnęła. Nie, nie wiedziała, jak to jest. Ona nie dawała się zastraszyć obcemu środowisku, generalnie nie istniało zbyt wiele czynników wzbudzających w niej strach, bo gdyby było inaczej, cóż by z niej była za Przyjaciółka? Odwaga granicząca z szaleństwem, tego od niej wymagano. No ale, większość kobiet jednak była delikatniejsza od niej, więc Eldine nie wybijała się ponad średnią. Zdarzenie z występów z pewnością było dla niej wielką traumą, lecz elfka gdy tylko to sobie wyobraziła, zaśmiała się lekko pod nosem. Kulturalnie popatrzyła w innym kierunku, by nie obrazić Ily’ego i Ważki, gdyby ci trzymali stronę nieszczęsnej ukochanej ich lorda. Za to z rozwiązania problemu przez Guly’ego mogła śmiać się już w głos, z czego skorzystała. Chłopak miał fantazję.
        Skowronek spojrzała na Sjansa z zaskoczeniem, a po chwili na jej obliczu pojawiło się uznanie. Więc był i trzeci brat? Tym razem wojownik, jeśli dobrze zrozumiała? Dlaczego dopiero teraz padło jego imię? Dlaczego nie było go na Radzie, ne brał udziału w planowaniu działań w obronie honoru brata? Elfka miała jeszcze wiele pytań i chciała wypytać drwala o tego całego Cryfa, ale została zgaszona nim w ogóle nabrała wdechu. Trudno, musiała zadowolić się tym, co mieli jej do przekazania Ily i Ważka, a tym najwyraźniej zabrakło wartościowych informacji do przekazania i zaczęli opowiadać cokolwiek. ”Skunksy. Ja pytam o ich lorda i jego kochanicę, a oni opowiadają mi o skunksach. Prasmoku, widzisz, a nie ryczysz…”, wzdychała w duchu Skowronek. Na krótki moment uchwyciła wzrok idącego z tyłu Botana i uśmiechnęła się do niego jak do towarzysza niedoli - on pewnie słuchał tego bełkotu z taką samą radością co i ona. To nie był jednak jeszcze koniec czerstwych anegdotek…
        - Ily, poważnie… - Skowronek miała już ochrzanić łucznika i skierować jego historię na właściwe tory, bo błazenada jakiegoś szlachetki obchodziła ją mniej niż wcale, lecz Sjans wykazał się chyba jakimś szóstym zmysłem i przerwał jej, nim powiedziała coś niemiłego. W bardzo oględnych słowach podsumował to, co ona ubrałaby w bardziej dosadne słowa i na koniec i tak dał Ily’emu i Ważce werbalnego pstryczka w nos. Po raz kolejny zyskał w oczach Przyjaciółki. W przeciwieństwie do jego brata, który na podstawie tych wszystkich historii jawił się jako dandys, podrywacz i pajac, a nie poważny mężczyzna, który mógłby nosić miano lorda. Skowronka po raz kolejny dopadły wątpliwości, dlaczego to Sjans nie panuje na Bagnach. Przez długi czas wpatrywała się w jego plecy, wargi miała zaciśnięte, a oczy lekko zmrużone. Walczyła z przemożną chęcią, by spróbować przez te kilka dni podbudować ego drwala i podburzyć go przeciwko bratu, aby sam sięgnął po władzę, hamowało ją jedynie to, że nie widziała w tym zysku dla siebie. Była złą kobietą.
        - Drzewa? - powtórzyła z niedowierzaniem słowa Sjansa, a jej szept był niewiele głośniejszy od szelestu liści. Nie dyskutowała z zaleceniami drwala, bo sama nie była nawet w połowie tak dobra w odczytywaniu sygnałów lasu co on. Skradanie się było za to jedną z jej specjalności - już jej normalny krok był cichy i miękki, a gdy się postarała, nie usłyszałby jej nawet pies stróżujący, któremu przeszłaby tuż za ogonem. Sjans również mógł mieć przez moment wątpliwości, czy Skowronek nadal za nim idzie, elfka jednak nie zamierzała tchórzyć ani udawać cwaniaka, jedyne co zrobiła bez czekania na polecenie, to dobycie broni. Sięgnęła do rękawa i dobyła jednego z noży, by w razie czego móc od razu kąsać. Nie towarzyszył temu żaden głośny dźwięk, gdyż pochwa była skórzana, bez metalowych wzmocnień, które mogłyby chrzęścić w zetknięciu z ostrzem. Taka typowa zabawka Przyjaciół.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Przez krótką chwilę drwal mógł cieszyć się tym magicznym momentem, w którym wydawało mu się, że panuje nad sytuacją. Wydał rozkaz, a wszyscy wokół sprawiali wrażenie, że potrafią dostosować się do przekazywanych im poleceń i zrobić dokładnie to co powinni. Przez te kilka sekund Sjans poczuł coś na kształt dumy. Oto ludzie z Mglistych Bagien pokazali, że w wyjątkowych sytuacjach potrafią zapomnieć o beztroskim i lekkomyślnym podejściu do świata. Są w stanie odłożyć na chwilę wewnętrzne spory i problemy. Okiełznać awanturnicze charaktery w imię wspólnego celu, dając jednocześnie do zrozumienia, że nieobce są im słowa takie jak zorganizowanie, odwaga i dyscyplina. Piękna chwila, której aura niestety szybko rozpłynęła się w powietrzu.
- Auć! Moja noga. Patrz jak leziesz, baranie. To boli! – zaczęła Ważka, gotowa zaatakować niezdarę, który przemaszerował jej po stopie. Sjans nie zdążył jeszcze zareagować, gdy jeden z jego podkomendnych, z donośnym „łup” runął na ziemię. Tym razem w roli głównej wystąpił Botan. Niedźwiedź najwyraźniej zdecydował, że w obliczu zagrożenia to on powinien znaleźć się na czele pochodu. Drwal gotów był pójść o zakład, że przez ostatnie kilkadziesiąt minut Botan nie robił nic innego niż wpatrywanie się w sylwetkę idącej przed nim Skowronka, a mimo tego wlazł teraz prosto na elfkę jakby zapomniał o jej istnieniu. Ily również miał problemy. W czasie pożaru on i Gyneid ratowali z dobytku Ulki tyle ile się da, w skutek czego teraz oboje dźwigali mnóstwo zbędnych rzeczy wśród których łucznik nie mógł doszukać się swego kołczanu.
- Co z wami ludzie? – wyszeptał Sjans, dusząc w sobie przekleństwo. Miał wrażenie, że przez nieporadność swoich ludzi on sam czerwieni się bardziej niż młody niedźwiedź. I pomyśleć, że niedawno zachwalał ich jako zdolnych myśliwych. Zatrzymał się na chwilę krytycznie obserwując poczynania własnej drużyny. Musiał dać czas Ilemu, Ważce i Botanowi na opanowanie emocji i doprowadzenie się do porządku. Jeśli zacznie przeć na przód, to oni również zaczną się spieszyć, przez co narobią jeszcze więcej szkód. Honor nie pozwalał mu wysłać elfki na zwiady, a grupę niezguł z Mglistych Bagien pozostawić na miejscu. Mimo wszystko to była ich misja, a Skowronek nie może wyręczać ich z wszystkich zadań. Poza tym nie powiedział dziewczynie wszystkiego.
Opowiadając o Styfingu skupił się na faktach i potwierdzonych informacjach. Jak zwykle w tego typu sytuacjach dużo bardziej interesujące były krążące o lordzie plotki, ale ich autentyczność pozostawiała wiele do życzenia. Podobnie zresztą jak ich ewentualna przydatność do wykonania zadania. Jednak tą ostatnią mogła zweryfikować tylko elfka, o ile będzie miała ku temu okazję.
W chwili obecnej liczyło się tylko to, że jedną z domniemanych plotek było zamiłowanie Styfinga do drapieżników. To o jego kotowatych podopiecznych wspominał Asets na wiecu, a Guly był jedną z ofiar prowadzonych przez lorda eksperymentów. Styfing sprowadzał do swojej siedziby rzesze magów, druidów i innych znawców zwierząt, których zadaniem było kojarzenie ze sobą różnych mięsożernych gatunków zwierząt, w sposób mający wyeksponować ich naturalne predyspozycje do zabijania. Powiadano, że sam widział siebie w przyszłości dosiadającego takiego stwora. Bestie zrodzone w podziemiach styfingowej twierdzy niewiele miały wspólnego z naturą. Krzyżówki wszystkiego z wszystkim. Po trochu przypominały przerośnięte leśne pumy, jednak ich pyski były dużo szersze, zęby wydłużone, sierść budziła skojarzenie z łuskami, a masywne nogi zakończone były twardymi łapami, które zatraciły zdolność chowania pazurów. Sjans nie wierzył w istnienie tych stworów. Opowieści o nich uważał za bzdury do chwili gdy nie zobaczył ich przed sobą. Czarne bestie o świecących oczach przyglądały się z zaciekawieniem grupie prowadzonej przez drwala, jakby zdziwione pojawieniem się kolejnego posiłku. Kotowate istoty konsumowały coś, co z tej odległości nieprzyjemnie kojarzyło się z człowiekiem, a co w myśl idei Styfinga miało być głównym źródłem pożywienia dla stworzonej przez niego rasy.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek była profesjonalistką - Sjans kazał im być cicho i poruszać się wolno, więc ona się dostosowała. Była skupiona przede wszystkim na otwierającym pochód drwalu i tym, co działo się przed nią, gdyż uznała, że plecy ma osłaniane, w końcu za nią znajdowały się jeszcze trzy osoby… Trio, któremu najwyraźniej daleko było do tego, co mówił o nich Ulka. Zachowywali się jak dzieciaki na podchodach, co elfkę zirytowało mocniej niż skłonna była przypuszczać. Czy tylko ona i Sjans traktowali tę sprawę poważnie? Skowronek zaczęła mieć wątpliwości, czy naprawdę powinna się tak starać, skoro najwyraźniej osoby, których to bezpośrednio dotyczyło, nie zdawały sobie sprawy z wagi swojej misji. Ona w końcu mogła w każdej chwili obrócić się na pięcie i odejść, zostawiając za sobą te wojny, przepychanki i polityczne mariaże…
        Botan z wrodzoną sobie gracją ściągnął Skowronka na ziemię nim ta zbyt mocno się zacietrzewiła. Niedźwiedź po prostu po raz kolejny spróbował ją przewrócić, tym razem jednak elfka była na to prawie przygotowana i tylko zrobiła jeden gwałtowny ruch do przodu. Nawet nie wpadła na Sjansa, chociaż musiała przyznać, że było blisko. Gdy tylko odzyskała równowagę, obróciła się na pięcie i złapała Botana za tartan. Nie nawrzeszczała na niego, chociaż można się było tego spodziewać. Jedynie ściągnęła go do siebie, spojrzała mu w oczy i przyłożyła palec wskazujący do ust w geście milczenia. Po tym go puściła albo wręcz lekko od siebie odepchnęła.
        ”Biedny Sjans”. W jego głosie słychać było irytację graniczącą z rozpaczą. Tego dnia chyba wszyscy i wszystko sprzysięgło się, by zrobić mu na złość, a on za wszelką cenę starał się zachować twarz. ”Chyba trzeba będzie sobie szczerze pogadać przy najbliższej okazji…”, pomyślała elfka, już na wstępie uznając, że odpowiedni moment nastąpi raczej później niż wcześniej - patrząc na drwala dostrzegła ruch na ścieżce przed nim. Momentalnie wychyliła się, unosząc na wysokość głowy zaciśniętą pięść. Gest ten dla Przyjaciół był wymownym “cicho i ani dygnij!” - elfka zapomniała, że tylko ona z całej grupy zna te wszystkie symbole, ale zdawało jej się, że w tym przypadku przekaz był wystarczająco wymowny… O ile ktoś go w ogóle dostrzegł. Nie sprawdzała reakcji drużyny, zbyt skupiona na obserwowaniu tego, co było przed nimi. Bestie przypominające duże, drapieżne koty. Nigdy takich nie widziała i aż dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy patrzył w te jarzące się ślepia. Teraz trwała walka nerwów, obserwacja, badanie przeciwnika, a elfka musiała przyznać, że wcale nie była taka pewna, że wyjdą z tego bez szwanku. Jeśli pozostała część grupy się nie zepnie, tu zakończy się ich misja. ”Co za ironia…”
        Skowronek poklepała po ramieniu Botana, po czym złapała go za rękaw i pociągnęła dosłownie o krok w bok. Jedyną osobą, o której wiedziała, że posiada broń miotającą, był Ily - trzeba było zapewnić mu czystą linię strzału. Niedźwiedź ze swoją potężną sylwetką mógł przysłonić łucznikowi całą scenę i samemu zarobić strzałę w tyłek, tym samym dołączając do brata, który został w Kamiennym Targu… Oj biedny Thar, jego duma bardzo by ucierpiała. ”A Sjans by już wtedy wybuchł ze złości”, dopowiedziała w myślach elfka, zerkając przelotnie na drwala. Oprócz przestawienia Niedźwiedzia w inne miejsce nie wtrącała się w jego kompetencje, bo na dobrą sprawę nie znała zdolności bojowych tej miniaturowej drużyny. A oni nie znali jej, więc rachunek się wyrównywał. Elfka była gotowa do walki w każdym momencie, miała już w rękach oba noże i zajęła bezpieczną pozycję za plecami Botana. Nie, to nie było tchórzostwo, to było przemyślane - tacy jak ona nie byli najlepszym materiałem do szarży, ale gdy już dojdzie do spięcia i zrobi się ciasno, będzie jak znalazł. Oczywiście najlepiej by się sprawdziła, gdyby mogła obejść bestie i zajść je od tyłu, ale na to nie było już czasu, poza tym na tych bagnach pewnie napytałaby sobie biedy i trzeba by ją wyciągać z jakiegoś grzęzawiska... "Leśna elfka... Chyba raczej miejska. Chociaż nawet tacy spece od dziczy dali się zaskoczyć na swoim terenie"", rozgrzeszyła samą siebie z przekąsem.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Drwal zachowywał spokój. Wciąż mieli w swoich rękach wszystkie atuty by wygrać zbliżające się starcie. Niewielka grupa drapieżników wyglądała na dużo bardziej zaskoczoną przypadkowym spotkaniem niż oddział Sjansa. W otwartym pojedynku w którym żadna z stron nie wykorzystuje elementy zaskoczenia, o zwycięstwie powinna zadecydować ich przewaga liczebna, uzbrojenie i determinacja. Mieszkańcy Mglistych Bagien nie zwykli okazywać strachu. Poza tym dla kogoś takiego jak Ily, Ważka i Botan, kotowate bestie były w równym stopniu winne krzywdy wyrządzanej ich lordowi jak ten który wydał rozkaz okaleczenia Guly'ego. Dlatego też spotkanie z stworami potraktowali nie jako zagrożenie, lecz dar od losu i okazję do zemsty.
Cała drużyna sięgnęła po broń. Sjans dobył dwa z noszonych przez siebie toporów. Nieco przykucnął by mieć lepszy widok nie oddalone od nich o kilkadziesiąt metrów drapieżniki. Mniejszą z broni trzymał w prawej ręce, w taki sposób że jej ostrze schowane było za jego plecami. Sposobił się do rzutu. Drugi z toporów wyciągnięty przed siebie, stanowił dla drwala zabezpieczenie na wypadek gdyby mniejsza z broni nie sięgnęła celu. Dowódca dyskretnie dał znać łucznikowi i Gyneid że powinni skupić się na bestii stojącej po prawej stronie, natomiast Skowronkowi i niedźwiedziowi wskazał kota po prawej. Ten środkowy był jego.
Przez chwilę zwierzęta Styfinga wpatrywały się w towarzyszy drwala jakby zastanawiały się co powinny czynić. Rozsądek wskazywał na to że do starcia w ogóle nie dojdzie. Drapieżniki były najedzone, a oni wyraźnie dali do zrozumienia iż nie zamierzają grać roli przestraszonej ofiary. W podobnych sytuacjach instynkt zwykle dyktował zwierzynie że nie warto dążyć do konfrontacji która nie przynosiła żadnych wymiernych zysków, a jednocześnie wiązała sie z możliwością utraty zdrowia. Jednak bestie Styfinga kierowały się tylko jedną regułą, która to kazała im zabijać gdy tylko miały ku temu okazję. Klucząc między drzewami trzy stwory ruszyły do ataku.
Ily, który wreszcie odnalazł swój kołczan, odpowiedział im salwą. Nie na darmo zasłużył na miano najlepszego z miejscowych łuczników. Kolejne strzały wypuszczane jedna po drugiej dosięgały celu, wbijając sie w cielsko bestii. Niestety w żaden sposób nie zatrzymywało to jej pędu. Niezniechęcony tym łucznik kontynuował swoje dzieło. Trzecia, czwarta i piąta strzała wbijała sie głęboko w trzewia potwora. Jeśli będzie trzeba Ily był gotów nafaszerować swojego rywala niczym jeżozwierza byle tylko wysłać go w zaświaty. Ważka również dysponowała bronią dystansową. W jej przypadku była to proca z której Gyneid raziła stwora kulkami wypełnionymi jakąś nieznaną drwalowi chemią. Czymkolwiek były te pociski, w walce okazywały sie wyjątkowo skuteczne. Rozbijając sie na twarzy ofiary niemal wypalały jej oczy.
Będąc spokojny o losy tego starcia, Sjans zerknął na chwile w kierunku Botana i elfki. Niedźwiedź rzecz jasna znał tylko jeden sposób walki a mianowicie szarzę i bezpośredni atak. Posługując się olbrzymim toporem którego rozmiary zawstydziłyby niejedną halabardę, Botan ruszył prosto na przeciwnika. Sjans nie mógł pozwolić sobie nie przypatrywanie sie losom tego pojedynku. Musiał skupić się na własnym przeciwniku. W przeciwieństwie do Ily'ego on sam miał tylko jedną szanse. Cierpliwie czekał aż dystans miedzy nim a szarżującą bestią zmniejszy sie na tyle by uniemożliwić tamtemu wykonanie jakiegokolwiek uniku. W nieruchomy cel drwal trafiał bez problemu nawet z trzydziestu metrów, teraz jednak zdecydował sie zmniejszyć tą odległość o połowę.
Gdy tylko kotowaty sie zbliżył, drwal cisnął swój topór prosto w łeb zwierzęcia rozłupując czaszkę stwora na dwie części. W ów rzut włożył tyle siły iż ostrze wbiło się w mózg drapieżnika aż po sam trzonek. Zwierzak przewrócił sie w pełnym biegu, siłą rozpędu wciąż turlając się w stronę Ulki. Sjans odskoczył. Dopiero teraz przełożył drugi z toporów w prawą dłoń i dla pewności ciął nim w kark drapieżnika. Nie było to konieczne. Bestia była martwa nim zdążyła dosięgnąć miejsca gdzie pierwotnie stał Ulka.
- Zdychaj ścierwo!- Krzyczał Ily który wraz z Ważką również tryumfował nad swoim przeciwnikiem. Sjans natychmiast spojrzał w stronę Skowronka chcąc sprawdzić czy ta nie potrzebuje pomocy.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka rozglądała się nieustannie, by w razie czego reagować na wszystkie bodźce zewnętrzne - niestety tak jak wcześniej miała swego rodzaju zaufanie do reszty grupy, tak teraz wolała i ich uznawać za potencjalne zagrożenie. W pełni sobie zasłużyli na taką łatkę. Jej oczy naokoło głowy miały jednak też swoje dobre strony - dzięki temu dostrzegła przekaz Sjansa z podziałem kto kogo ma zaatakować. Przyjęła tę informację bez emocji, bo w końcu to było logiczne. Zakołysała się lekko na nogach, ostatni raz obrzucając spojrzeniem towarzyszących jej ludzi. Ily miał łuk, to wiedziała. Ulka trzymał w rękach dwa topory... w sumie sama nie wiedziała, czego się spodziewała, chyba drwal kojarzył jej się z bardziej konwencjonalną bronią, pewnie jednoręcznym mieczem. A z drugiej strony, na miłość boską, to był drwal, machał siekierą pewnie przez całe dnie, więc czemu miałby z nich rezygnować w trakcie walki? Były z pewnością tak samo dobre jak wszystko inne co ostre. "O? Proca?" Skowronek patrzyła na Gyneid ułamek sekundy dłużej niż na resztę. Ten dobór szalenie jej się podobał, broń była mała, łatwa do schowania, śmiertelnie groźna we wprawnych rękach i cichsza niż szept. Gdyby ona miała wybierać dla siebie coś dystansowego, pewnie również zdecydowałaby się na procę.
        No i się zaczęło. Trzy bestie ruszyły, jakby same również między sobą dokonały podziału przeciwników. Albo po prostu była to kwestia przypadku - Skowronek nie znała natury dzikich zwierząt a tym bardziej tego typu tworów. Razem z potworami z miejsca ruszył niedźwiedź. Trzeba było przyznać, miał po swojej stronie czynnik psychologiczny - wielki chłop, z wielkim toporem i z dzikim rykiem bojowym na ustach. Niejedna najemna kompania zwinęłaby nogi za pas na jego widok, a Skowronek widząc go na moment opuściła ręce. Czy był sens, by włączała się do walki? Botan mógł tego kota zwyczajnie rozdeptać, zdawało się, że to dla niego żaden przeciwnik. Zaraz jednak Przyjaciółka przypomniała sobie, że tym ludziom nie warto ufać i lepiej zawsze dmuchać na zimne - znowu wróciła do bojowego stanu napięcia. Przesunęła się, po skosie oddalając się od grupy i zbliżając do przypisanego sobie potwora. Kątem oka dostrzegła, że reszta również jest w ruchu, ktoś coś krzyczał, ale to jej nie dotyczyło. Właśnie doszło do starcia między Botanem i bestią. Nie było to wielkie widowisko, prędzej przypominało egzekucję. Kot skoczył na syna Thara, a w tym momencie wielki topór trzymany przez mężczyznę opadł, dosięgając bestię w locie i rozrąbując ją prawie że na pół. Czarne cielsko upadło z głuchym łupnięciem na ziemię i zostało przygwożdżone przez ciężkie ostrze, które zagłębiło się jeszcze mocniej w jego tkanki. Skowronek nie kiwnęła w tej walce palcem, lecz nie czuła z tego powodu żalu ani wstydu. Spojrzała na resztę - czy któryś ośmieli się jej to wytknąć? Sjans? Zaraz gdy tylko jego przeciwnik padł martwy, drwal obrócił na nią wzrok. Ona również na niego patrzyła, chowając przy tym niesplamione krwią noże do kabur w rękawach. Nie była typem, który wyrywał się do walki, miała ku temu kilka powodów. Jednym z nich była niechęć do odsłaniania wszystkich kart na raz, wolała zawsze zachować część swoich umiejętności w tajemnicy. Na dodatek bardzo lubiła, gdy to jakiś nadgorliwy mężczyzna odwalał za nią brudną robotę. No i po co się pchać do starcia, którego wynik był znany z góry?
        - Później mi powiesz co to było - oświadczyła elfka Sjansowi. Nie wzięła udziału w walce, dlatego jej złe emocje nie znalazły ujścia razem z utoczoną krwią przeciwników. Na dodatek doskonale pamiętała, że wcześniej obiecała sobie pogadankę i właśnie zamierzała się tym zająć.
        - Chyba jednak nadeszła pora, że muszę się odezwać - zaczęła, a ton jej głosu był nieprzychylny, trochę kąśliwy, słychać w nim było powstrzymywany gniew. - Czy wy sobie jaja robicie? Dociera do was w ogóle co się wkoło was dzieje, czy tylko Sjans jest tu osobą, która przejmuje się czymkolwiek? To nie jest zabawa! Nie jesteśmy na podchodach! Ja tu jestem dla zysku, bo podpisałam kontrakt z Asetsem i coś z tego będę miała, ta cała polityczno-emocjonalna otoczka... Dla mnie mogłoby jej nie być, nie jestem uczuciowo przywiązana do sprawy, a jednak się staram. Ale was to dotyczy, to o wasze ziemie toczy się gra i o waszego lorda, którego ponoć jesteście przybocznymi. Nie rusza was to? Skupcie się, poważnie, bo przed walką daliście plamę. Pobilibyście się między sobą i żadne koty nie byłyby potrzebne, przyszłyby tylko po fakcie i zjadły to, co by z was zostało. Naprawdę nie wiem, jak z takim podejście dajecie radę cokolwiek upolować, płoszycie chyba wszystko wkoło. Nie mówię już nawet o tym, że wypadałoby słuchać Sjansa, to w końcu on tu dowodzi.
        Skowronek sapnęła. Mogła tak jeszcze znacznie dłużej, ale uznała, że jeśli na tym etapie do nich nie dotrze, to nigdy jej się to nie uda. Nie liczyła oczywiście na to, że ktokolwiek się zreflektuje, przeprosi i zacznie zachowywać się jak profesjonalista, ale niech chociaż wyłuszczą jej swoje argumenty. Może umykał jej jakiś tajemniczy detal, który tłumaczyłby takie a nie inne zachowanie tych ludzi. Nie mogli wszystkiego zwalić na karb temperamentu.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans nie był w stanie powiedzieć, które wydarzenie dziwiło go bardziej. Łatwe zwycięstwo jakie jego ludzie odnieśli w walce z drapieżnikami, czy upust negatywnych emocji ze strony elfki jaki nastąpił bezpośrednio po bitwie? Zaskakująca była nie tyle sama treść przemowy Skowronka, z którą drwal w pełni się zgadzał, co moment, który elfka wybrała sobie do jej wygłoszenia. Ulka kilkakrotnie przygryzał język powstrzymując się przed udzieleniem swoim ludziom stosownej reprymendy, która zapewne brzmiałaby bliźniaczo do oskarżeń wypowiedzianych przez Skowronka, głównie dlatego, że rozumiał jakie miałaby ona szansę na dotarcie do odbiorców. Ily, Ważka i Botan zachowywali się dziecinnie, nierozważnie i nonszalancko, co jednak wcale nie oznaczało z ich strony braku zaangażowania się w sprawę.
Walka z bestiami stworzonymi przez Styfinga była tego najlepszym dowodem. Może nie została ona rozegrana najlepiej jeśli chodzi o taktykę ale jak to się mówi „zwycięzców nie należy sądzić”, więc drwal nie chciał tego czynić. Miał nawet zamiar pochwalić swoją drużynę za waleczność, jednak Skowronek zdołała go ubiec. Słuchając elfki, łucznik i Gyneid spoglądali po sobie z minami jakby nie potrafili zrozumieć o co jej chodzi, natomiast Botan zupełnie zignorował mówczynię, w dalszym ciągu zajęty okładaniem swojego przeciwnika. Najwyraźniej w przypadku niedźwiedzia rozcięcie ofiary na pół to wciąż za mało by uznać potyczkę za skończoną.
- Kiedy my właśnie jesteśmy śmiertelnie poważni – odpowiedział wreszcie Ily, posyłając przy tym kolejną strzałę w cielsko podrygującego w agonii zwierzęcia. W ten sposób chciał pokazać o jaką to „śmiertelność” mu chodzi. - Poważni do bólu - zażartował.
- O matko! Że też musiałam zakochać się w takim przygłupie! – Niedowierzała Ważka, przewracając przy tym oczami. Dziewczyna zdawała się być zbyt przejęta ledwo co zakończoną potyczką, by od razu przejść do swobodnego tonu. - Teraz przynajmniej wiem po co studiuję tą całą medycynę. Szukam odtrutki na własne uczucia.
Drwal szybko zrozumiał, że nie może pozwolić młodym by ci tłumaczyli się sami. Taka dyskusja wprawdzie mogła być zabawna, ale raczej nie załagodzi sytuacji, a Skowronek wyglądała na tak podekscytowaną, że gotowa była spoliczkować swoich rozmówców. Jakby tego wszystkiego było mało, Botan podszedł do elfki trzymając w rękach zakrwawiony łeb drapieżnika, ofiarując go dziewczynie w prezencie.
- Dla ciebie to.– oświadczył z dumą. – Żaden zasrany kocur nie będzie panoszył się gdy w pobliżu jest niedźwiedź.
„Ostatecznie to powinno ją przekonać” – Pomyślał z przekąsem Sjans – „Gdyby zamiast Ily’ego i Ważki był z nimi Thar i reszta z jego synów, Skowronek miałaby teraz do dźwigania trzy głowy zamiast jednej”. Mimo wszystko drwal poczuł się w obowiązku stanąć w obronie swoich ludzi.
- Spokojnie, jestem pewien, że damy radę wykonać to zadanie - zaczął, zbierając jednocześnie porzuconą na ziemi broń. - A zrobimy to dokładnie w tym składzie, w którym jesteśmy obecnie. Chciałbym cię prosić byś okazała trochę wyrozumiałości swoim towarzyszom. Potrzebują więcej czasu by ochłonąć i okrzepnąć z cała sytuacją. Wprawią się. Na część z nich propozycja tej wyprawy spadła całkiem nieoczekiwanie, a dla innych prawdopodobnie jest to pierwsza podróż, w której nie mają przy boku swojego ojca. - Sjans nie musiał głośno dodawać o kogo chodzi. - Poza tym nie każdy miał ten przywilej zdobycia odpowiedniej edukacji i prowadzenia za młodu przez wspaniałego nauczyciela. Ja miałem. I nie mówię tu o Asetsie, chociaż on również odcisnął tu swoje piętno. W każdym razie uczono mnie również tego jak kierować ludźmi i tą wiedze zamierzam teraz spożytkować. - Stwierdzeniem tym poniekąd Sjans przyznał się do błędu. Jeśli ich drużyna nie funkcjonowała jeszcze tak jak powinna to była to także i jego wina. Po cichu liczył na pomoc elfki w poprowadzeniu pozostałych właściwą drogą. Skowronek z całą pewnością miała doświadczenie, umiejętności i niezbędna wiedzę, którą mogłaby podzielić się z młodszymi.
Drwal odczekał jeszcze chwilę, by dać pozostałym okazję do wyjaśnienia sobie nieścisłości lub przemyślenia pewnych spraw w ciszy, po czym wydał rozkaz do kontynuowania marszu.
- W porządku. Pogawędziliśmy, a teraz czas ruszać dalej. Styfing ma więcej tych stworów niż ta trójka, dlatego od tej pory zachowamy większa ostrożność. Nie wiemy czy następnym razem nie natkniemy się na dwa razy liczniejsze stado, a wtedy nie będzie nikomu do śmiechu. - Odrobina strachu powinna wzmocnić w towarzyszach drwala potrzebę zachowania dyscypliny. - Jeśli chcecie rozmawiać to przynajmniej róbcie to tak by nie słyszano nas w całym Ekradonie. Zróbmy władcy niespodziankę naszą wizytą - zażartował na koniec.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronkowi opadły ręce. Nie czuła się już jakby mówiła do ściany, było jeszcze gorzej. Gdy patrzyła na Botana, który metodycznie przerabiał bestię na pokarm dla małych psów, zdawało jej się, że to jakaś komedia. ”W co ja się wpakowałam?”, pytała samą siebie, nieświadomie zaciskając pięści. Młodzi Przyjaciele mieli przynajmniej trochę pokory w stosunku do starszej, doświadczonej elfki, ci tutaj zaś zachowywali się jak na zabawie. I jeszcze Botan. Skowronek nie była w stanie ogarnąć umysłem tego, co się wydarzyło, Niedźwiadek wziął ją z takiego zaskoczenia, że bezwiednie przyjęła odrąbany łeb bestii. Co on sobie wyobrażał? Po co jej to wątpliwej urody trofeum, miała je sobie powiesić nad kominkiem? Rzucić mu się na szyję i podziękować? Nie, niedoczekanie. Prędzej była gotowa złapać za wywieszony z pyska jęzor i wziąć solidny zamach, by zdzielić Botana tym łbem. ”Co za absurd. To jakieś zaloty według niego? Gyneid pewnie już tworzy w głowie spiskowe teorie i zastanawia się, jak wyglądałyby nasze dzieci…”, pomyślała elfka, ale nie dała się tym spłoszyć. Łeb złapała jedną ręką i oparła go o biodro jak piłkę. Widać było, że zaciska szczęki i naprawdę wystarczyło jeszcze jedno głupkowate zdanie, by zdzieliła w łeb dowcipnisia, który przelałby czarę goryczy, wtedy jednak w rozmowę zaangażował się Sjans. I chociaż gniew elfki wcale nie minął jak ręką odjął, była w stanie go wysłuchać i po prostu na moment odciąć się od tego cyrku wkoło. Zdawało jej się, że drwal próbuje doprowadzić ją do pionu, rzuca jej zawoalowane “zachowuj się”. Niedoczekanie. Nie zamierzała równać do dołu, miała swoją dumę, swój honor, który splamiłaby nieodwracalnie, gdyby przejęła podejście do sprawy od Ily’ego i Gyneid. Pomyślała jednak, że nie ma co kopać się z koniem. Ze Sjansem mogła jednak logicznie porozmawiać, więc zdecydowała się to wykorzystać i przynajmniej mu odpowiedzieć. Odetchnęła, by w ten sposób symbolicznie się oczyścić i nie zaatakować werbalnie drwala.
        - Ja mogę poczekać - przyznała. - Ale pytanie, czy Styfing poczeka. Prosisz, więc dobrze, dam im spokój na chwilę, ale muszą się szybko ogarnąć. To nie jest kwestia mojego widzimisię czy sztywniactwa i parszywego charakteru. Przeciwnik nigdy nie będzie czekał aż chwila będzie dla ciebie dogodna, dlatego jeśli wchodzisz do gry, to się dostosowujesz. Spiski i radość z życia nie chodzą ze sobą w parze.
        Elfka westchnęła. Przez myśl przemknęło jej, że zachowuje się jak zgorzkniała stara panna utyskująca na “dzisiejszą młodzież”. Gdyby tak się chwilę nad tym zastanowić, faktycznie była starą panną otoczona smarkaczami, bo nawet Sjans był młodszy od niej… Ale przynajmniej był dojrzały. ”Schowaj dumę do kieszeni, głupia krowo”, zrugała nagle siebie w myślach, ”To nie są Przyjaciele, których dostajesz już przeszkolonych, by doszlifować ich w terenie. Sama mówiłaś o dostosowywaniu się...”. Ta myśl pomogła elfce spojrzeć na to z trochę innej strony. Nie bez znaczenia był też wyraz twarzy Sjansa, który sprawiał wrażenie bardzo przejętego, lecz okazywał to w zupełnie inny sposób niż ona. Bardziej... opiekuńczy? Jakby brał winę na siebie w chwili, gdy był najsilniejszym filarem tej drużyny. Może powinna mu trochę ułatwić pracę, by obojgu żyło się lepiej i może wtedy jakoś ten kram będzie się toczyć. Bez ostrzeżenia złapała go za rękaw, jak uczyniła to w Kamiennym Targu, gdy mówiła o losie, jaki może zgotować przeszkadzającym jej niedźwiadkom. Tak jak wtedy, tak i teraz nie patrzyła na niego, a gdzieś w bok, w ziemię, jej głos też był równie cichy co w tamtym momencie. Widać było, że ustawia się plecami do reszty, by ci nie mogli wiedzieć o czym mówi.
        - Nigdy nie pracowałam z takimi nowicjuszami - powiedziała, co zabrzmiało jak wyjątkowo wstydliwe wyznanie. Wyraźnie też zaakcentowała słowo "takimi', ale nie do końca było wiadomo, co chce w ten sposób przekazać. - Zresztą, generalnie pracuję raczej sama… Jeśli masz jakieś wskazówki jakim cudem do nich dotrę, posłucham.
        Skowronek podniosła wzrok na Sjansa, a w jej oczach widać było powagę i determinację. Puściła jego rękaw i schowała rękę w kieszeni. Nie czuła się wcale dobrze w tej sytuacji i coś jej mówiło, że pożałuje, ale czy miała inny wybór? Inny niż pójście swoją drogą, zostawiając za sobą tych tutaj? Tego nie mogła zrobić, cały czas miała nadzieję, że jeszcze się czegoś dowie. Zresztą, i tak spotkałaby ich ponownie w Ekradonie, a kto wie, co by się wtedy wydarzyło. Z ich talentem mogliby spalić jej wszystkie mosty w mieście i w ogóle w całym królestwie. "Lepiej trzymać ich przy sobie" - tak sobie myślała.
        - I przy okazji zdradź mi, co to jest? - zapytała drwala, mówiąc już głośno i bezpośrednio do niego. Podniosła przy tym na wysokość jego wzroku ofiarowany przez Botana łeb. - Nie bym znała się jakoś specjalnie na faunie, ale to nie wygląda mi na zwykłego drapieżnika.
        Elfka włożyła palce między zęby stworzenia i rozwarła jego szczęki - spodziewała się chyba znaleźć kły jadowe.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

- Przykro mi, ale nie mam dla ciebie gotowego rozwiązania – odpowiedział Skowronkowi Sjans. Skoro sam nie potrafił zapanować nad własną córką, drwal nie czuł się kompetentny w udzielaniu porad jak porozumiewać się z młodzieżą z Mglistych Bagien. – Najważniejszym wydaje mi się to, by sprawić, żeby oni uznali cię za „swoją” – polecił, chociaż miał wrażenie, że taką rade można od razu rozbić o kant dupy. Elfka potrzebowała konkretnych wskazówek, a on nie był w stanie ich udzielić. Poza tym określenie „swój” zdawało mu się najbardziej ogólnym opisem jakim można scharakteryzować przynależność kogoś do grupy. Jeśli posługiwać się nim w odniesieniu do miejsca, to Skowronek była i pewnie zawsze pozostanie obcą, jednak z drugiej strony akurat ona, jak mało kto, miała dużą szansę zyskać akceptację Ily’ego, Ważki i Biotana. Wyglądem zewnętrznym przypominała ich rówieśniczkę. Niedźwiedź już jadł jej z ręki, a łucznik i Gyneid zaufają jej jeśli tylko zyskają pewność, że Skowronek nie spiskuje z Asetsem.
- Wątpię by te wybryki natury miały jakąś nazwę. O to musiałabyś zapytać Styfinga. Nasz przyjaciel lubi poeksperymentować sobie w kwestii ulepszania tego co stworzyła przyroda, zwłaszcza jeśli chodzi o rozwijanie umiejętność zabijania. Najwyraźniej czeka go jeszcze wiele pracy – podsumował drwal wskazując na zwłoki drapieżników.
- A na koniec i tak stworzy Botana. – Nie omieszkał wtrącić Ily.
- Ruszmy się wreszcie. Skowronek ma rację. Styfing nie będzie na nas czekał. Droga Spóźnialskich jest niedaleko. Chciałbym tam dotrzeć zanim się ściemni.
Podobnie jak przez walką, drwal przewodził drużynie idąc na przodzie wraz z elfką, a Botanowi przyszło zamykać pochód. Ważka i Ily szeptali między sobą, chociaż robili to tak niezręcznie, iż podsłuchanie ich rozmowy nie było sprawą trudną. Sjans bez trudu domyślił się, że prawdziwym adresatem tej dyskusji jest młody niedźwiedź.
- Jak myślisz ile ona ma lat? – pytał łucznik.
- Jest elfką, może mieć nawet tysiąc – stwierdziła Acit.
- Tysiąc? I w tym wieku zdradza zainteresowanie naszym olbrzymem? – nie dowierzał Ily.
- Co się dziwisz. Botan to prawdziwy romantyk. Ty nigdy nie dałeś mi zakrwawionego łba jakiegoś sierściucha.
Drwal nie zagłębiał się dalej w rozmowę młodych. Cały czas miał w głowie jak rozwiązać problem Skowronka. Potrzebował elfki, dlatego też musiał coś zrobić, żeby ułożyć jej relację z pozostałymi członkami drużyny.
- W sumie miałbym dla ciebie pewną wskazówkę – kontynuował Sjans.- Jeśli zechcesz, być może z niej skorzystasz. Powiem ci dlaczego zdecydowałem się ciągnąć z sobą tą parę huncwotów. Nie łudzę się, że przemówię im do rozumu gadając o dobrach państwa, wzorcach, honorze, zemście czy sprawiedliwości. Wcale nie mam takiego zamiaru. W takim gadaniu dobry jest mój ojciec. Ja skupiam się na konkretnej pracy. A do wykonania jej nie potrzebuję osób gotowych umierać za ideały, tylko takich co posiadają odpowiednie kwalifikacje. Mój młodszy brat zwykł zajmować się wymyślaniem różnych głupawych intryg, które te szelmy wprowadzały następnie w życie. Weźmy na przykład pomysł ze świeżą żywicą wlaną do butów Asetsa tuz przed tym, jak lorda Kamiennego Targu obudził dźwięk alarmowej wieży.
- To nie my! – zaprotestowali natychmiast Gyneid i Ily.
- Pomijam w tym przypadku sens całej operacji i to, że żywica taka zastyga błyskawicznie tworząc jeden z lepszych klei w Alaranii – kontynuował Sjans. - Domyślasz się zapewne, że organizacyjnie nie jest to łatwe przedsięwzięcie. A do tego niebezpieczne. Wymaga zaangażowania, dyskrecji, umiejętności planowania, zgrania się w czasie oraz zdolności błyskawicznego reagowania na nieoczekiwane sytuacje. A oni to mają. W zasadzie jest mi bez różnicy czy ktoś pomaga mi w imię zasad, zarobku czy dlatego, że uważa to za dobra zabawę. Jedyne czego potrzebuję, to przekonać ich, że nasz pomysł wart jest tego by poświęcić mu trochę wysiłku i w tym celu potrzebuję odpowiednich argumentów. Muszę tylko je znaleźć, a niestety nie mam w tym kierunku talentów brata.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek nawet się nie zdenerwowała, gdy Sjans postanowił od razu rozwiać jej nadzieje - nie był to pierwszy raz, gdy nie dostała rozwiązania na złotej tacy. Zaraz jednak drwal dodał pewną ogólnikową wskazówkę, która wywołała na twarzy elfki krótki spazm niezadowolenia - nie wiedziała, co według niego znaczyło “uznać za swoją” i ta wątpliwość była jeszcze gorsza niż niewiedza, pozostawiała zbyt duże pole do popisu dla wyobraźni. Momentalnie stanęło jej przed oczami kilka obrazów i scen, które wyrzuciła z głowy gwałtownie nią potrząsając. Znowu utkwiła wzrok w przemawiającym do niej Sjansie i wyglądała na spokojną, chociaż w jej czaszce kłębiły się najróżniejsze myśli. ”To będzie ciężka misja” z pewnością dominowało. Całe szczęście temat szybko uległ zmianie - Ulka nakreślił przed nią definicję tego czegoś, czego łeb otrzymała w darze od niedźwiedzia. Wcale nie spieszyło jej się do poznania nazwy tego stworzenia - nie miała zamiaru kontaktować się ze Styfingiem, wszak kontrakt przypalikowywał ją na stałe po jednej konkretnej stronie barykady. Jej ciekawość musiała pozostać niezaspokojona, dowiedziała się jednak chociaż tego, że te koty nie są wybrykiem lokalnej fauny, a tylko chorym eksperymentem - istniała szansa, że nikomu nie będzie się chciało tego kontynuować, więc bestie zdechną razem ze swoim kreatorem. Jeszcze tego by brakowało, by takie indywidua chodziły sobie na wolności…
        - Sto dwadzieścia - odezwała się nagle, na tyle głośno, by ci z tyłu też ją słyszeli, chociaż cały czas patrzyła przed siebie. Po chwili jednak odwróciła wzrok, by nie było wątpliwości, że usłyszała rozmowę i właśnie się do niej odnosi.
        - Mam jakieś sto dwadzieścia lat - powtórzyła, tym razem pełnym zdaniem, patrząc na osoby, do których adresowała swoje słowa. - Wiecie, ponoć szpiczaste uszy są od podsłuchiwania, a nie tak same z siebie.
        Mówiąc Skowronek popukała palcem w ostre zakończenie swojego ucha. Nawet jak na elfkę miała wyjątkowo wrzecionowate i długie małżowiny, więc niezwykle często słyszała ten wyświechtany złośliwy slogan na temat wścibskiej natury swojej rasy, wręcz sama go często powtarzała.
        - Słucham - zgodziła się, gdy Sjans zasugerował, że ma dla niej wskazówkę. Zdawało jej się, że drwal cały czas myślał nad tą małą zagwozdką, więc jeśli teraz zamierzał się z nią podzielić jakąś wiedzą, z pewnością miał coś istotnego do powiedzenia. Zdecydował się jednak nie mówić wprost. Elfka lekko uniosła brwi w grymasie dezaprobaty, ale zdecydowała się go wysłuchać i może wyciągnąć jakieś wnioski, przeszło jej jednak przez myśl, że tutejszy lud wyjątkowo lubi gadać i wyczerpywać temat poza granice przyzwoitości. Widać było, jak wyraz jej twarzy zmienia się w trakcie całej przemowy, jak raz widać na niej rozbawienie, raz niedowierzanie, czasami może niezadowolenie. Roześmiała się, gdy Ily i Gyneid chóralnie zaprzeczyli uczestnictwu w takim spisku, później jednak zaraz spoważniała. Na sam koniec przemowy Sjansa utkwiła w nim wzrok, jakby próbowała przewiercić go na wylot. Zdawało się, że nie ufa jego słowom, że próbuje przejrzeć jakieś kłamstwo. W końcu jednak westchnęła i znowu patrzyła przed siebie.
        - Źle cię oceniłam - oświadczyła z pełną powagą, nie rozwinęła jednak myśli. Była po prostu przekonana, że drwal jest jednym z tych rycerzy w białej zbroi, w których ona wywołuje niechęć, by nie powiedzieć wręcz, że obrzydzenie. A tymczasem teraz sam przedstawił siebie w niezbyt przychylnym świetle. Zastanawiała się przez moment czy ta całą historia wraz z argumentacją to prawda, czy tylko retoryka, która miała ją przekonać. "Naprawdę jest dobrym mówcą".
        - Źle oceniłam całą waszą czwórkę - dodała Skowronek po dłuższej chwili milczenia. - Stwierdzam tylko, że się pomyliłam, a nie, że się polepszyło czy pogorszyło. To dopiero ustalę.
        Elfka westchnęła, nim powiedziała jeszcze o jedno zdanie za dużo. Przez moment chciała się odnieść jeszcze do tego szukania argumentów do przekonania Ily'ego i Gyneid do współpracy (bo wszak Botan był posłuszny jak dobrze wytresowany pies), ale co miała powiedzieć? Uważała, że nie może pomóc, bo sama miała problem z tą dwójką.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Dalszą część drogi pokonali w względnej ciszy. Fakt ten Sjans zawdzięczał bardziej opinii wygłoszonej przez Skowronka, niż swoim przykazaniom o konieczności zachowania ostrożności. Botan rozmyślał nad czymś ciężko, a że stan ten przychodził mu z trudem, niedźwiedź napinał z wysiłku każdy mięsień. Ily i Gyneid analizowali rewelacje usłyszane od elfki, tym razem starając się by ich wzajemne szepty nie rozchodziły się po całym lesie. Drwal zdołał usłyszeć z tej rozmowy tylko kilka zdań. "Jak Astes", "ale ile to właściwie jest w odniesieniu na nasze?" i "czy stuletnia elfka jest stara czy młoda". Ulka uznał, że najlepiej zrobi nie angażując się w te rozważania rasowe. Sam musiał skupić się na drodze jaką mają przed sobą i czekających na niej zagrożeniach.
Rzadko podróżował. Zdecydowanie wolał zostawać w swoim lesie. W samym Ekradonie był ledwie kilkakrotnie i to zawsze podróżując głównymi szlakami. Okoliczne tereny znał słabo lub nawet wcale. Zdawał sobie sprawę, że wkrótce to Skowronek będzie musiała zostać przewodnikiem jego drużyny. "Ale jeszcze nie teraz" - pomyślał, gdy cała piątka dotarła do wzniesienia.
- Dolinę, którą widzisz przed nami potocznie nazywamy Miską - wyjaśnił Skowronkowi. - To najniżej położone tereny na Mglistych Bagnach. Spływają tu wszystkie okoliczne rzeki oraz wody gruntowe, w skutek tego ziemia tutaj jest wyjątkowo grząska, nawet jak na nasze standardy. A ta cienka linia wijąca się wzdłuż drzew to właśnie Droga Spóźnialskich. Jak pewnie zdołałaś się domyślić dla Asetsa Ulki miejsce to wcale nie jest powodem do dumy. Odstrasza i zniechęca potencjalnych kupców, a my nie chcemy całkowicie izolować Kamiennego Targu od reszty świata. Poza tym bezpańskie dobra przyciągają różnej maści złodziei i innych niecnych osobników, a także wywołują konflikty wśród co bardziej pazernych mieszkańców Mglistych Bagien. Dlatego też obowiązkiem miejscowych jest sprzątanie traktu po każdej porze deszczowej i dbanie o to, by był on przejezdny i bezpieczny. W tym miejscu właśnie zaczyna się problem gdyż wozy, które ugrzęzną w błocie to jednocześnie główne źródło dochodów dla tutejszych klanów. - Jak na zawołanie na głowy drużyny zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, podkreślające informacje Sjansa o specyficznym klimacie panującym w Misce. Opady szybko przybierały na sile i wkrótce zamieniły się w prawdziwą ulewę.
- Mamy takie powiedzenie, że jeśli wyciągniesz przed siebie rękę i wciąż jesteś w stanie dostrzec swoja dłoń, to znaczy, że nie pada. Ale jeśli tobie to przeszkadza, możemy poszukać schronienia - zaproponował Sjans. Ily i Ważka zachowywali się jakby w ogóle nie dostrzegli oberwania chmury, a niedźwiedź wciąż pogrążony był w myślach.
- Poza tym jestem ci winien jeszcze jedno wyjaśnienie - kontynuował drwal. - Ludzie, których spotkałaś w Kamiennym Targu to... jak by to ująć, bardziej cywilizowana cześć naszej społeczności. Ci, których z pewnością spotkamy w Misce, są dużo bardziej dzicy, porywczy i przewrażliwieni na punkcie swojej dumy i posiadanego majątku. Niespecjalnie przepadają za Asetsem, ale Styfinga nie znoszą jeszcze bardziej. Punktem spornym są oczywiście podatki i różne podejście w kwestii drogi.
- Chrumole, dlaczego nie powiesz jej, że to są chrumole? - spytał Ily.
- Miałem właśnie zamiar powiedzieć, że zwłaszcza nie należy używać tutaj tej nazwy - zirytował się Sjans. - Ale widzę, że wy zrobicie to lepiej.
- Chrumole nazywają się tak ze względu na swoje uwielbienie do świń - wyjaśnił łucznik zadowolony z tego, że przypadła mu taka rola. - Śpią z nimi, wspólnie jedzą, pracują, biją się i szczają. Oczywiście na drogę, bo im ta bardziej mokra to dla chrumola lepiej. Powinno się ich stąd przepędzić, a trakt wybrukować.
- A poza tym knury, maciory i prosiaki to ich oficjalna waluta. Wszystko tu przeliczają na świnie, za które da się od nich kupić każdą rzecz. Począwszy od drewna na opał po córkę sąsiada - wtrąciła Ważka.
- Widzę, że wasza dwójka wie o tych ziemiach znacznie więcej niż ja - zdziwił się Sjans, a jednocześnie z satysfakcją odnotował fakt, że młodzi zdecydowali się włączyć do rozmowy z elfką. Niewielki gest, a jednak sugerujący, iż oboje są w stanie zaakceptować Skowronka w swoim gronie. - W każdym razie nie ma co silić się tutaj na racjonalne argumenty. Po prostu zejdziemy tam i stanowczo zażądamy tego czego potrzebujemy. Asets trzyma tutejszych twardą ręką, co prawdopodobnie jest jedyną skuteczną metodą.
- Dobrze, że kropi. Oszczędzi nam to trochę aromat chrumolowej woni - zauważył Ily.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek, skoro nie rozmawiała ze Sjansem, próbowała podsłuchać o czym to rozprawiają Ily z Gyneid. Nie starała się jakoś wybitnie, bo gra nie była warta świeczki, nie zamierzała się też wtrącać, bo gdyby chcieli poznać jej zdanie, z pewnością by zapytali, a w aktualnej sytuacji znowu wcięłaby się między nich nieproszona. Ich strata, bo mogłaby odpowiedzieć na wiele ich pytań dotyczących elfów, w końcu nie dość, że należała do tej rasy, to znała jeszcze bardzo wielu jej przedstawicieli. "Ciekawe, co też sobie teraz roi Botan?", zastanawiała się za każdym razem, gdy widziała jego pełne skupienia oblicze. "Biedak, zaraz z tego intensywnego myślenia zapomni o oddychaniu... Ale przynajmniej teraz zachowują się w miarę cicho", uznała Skowronek, co bardzo poprawiło jej humor.
        Sjans jak zawsze wystąpił w roli przewodnika i gdy tylko cała grupa weszła na wzniesienie, on opowiedział elfce o tym, co widzi, nim w ogóle go o to zapytała. Skowronek nie była specjalistką od geologii, ale wcale nie musiała nią być, by zauważyć, na czym polega problem Miski. Gdyby miała wydać swoją opinię, powiedziała, że głupcem jest każdy, kto zapuszcza się w to miejsce z ciężkim ekwipunkiem i sam jest sobie winien losu, jaki go spotka. Teren już na pierwszy rzut oka był zdradliwy, grząski, a droga pewnie nie mogła sobie nawet stanąć obok przeciętnego traktu na równinach, bo w końcu jak można zbudować pewną drogę na takim trzęsawisku? Logika jednak zawsze przegrywa w walce na argumenty z czystym zyskiem, dlatego ludzie byli skłonni ryzykować - byle zdążyć na targ, byle zdążyć do miasta, by interes się kręcił, by złoto wpadało do kieszeni... "A tymczasem jeden źle postawiony krok przekreśla wszystko..."
        - Nie jestem z cukru, możemy iść dalej - odpowiedziała Sjansowi, gdy ten zaproponował schowanie się przed deszczem. Już i tak tego dnia zdążyła przemoknąć do suchej nitki i wytarzać się w błocie, więc te kilka kropel nie robiło jej różnicy. Odruchowo jednak podniosła dłoń, by przekonać się, czy przypadkiem nie pomarszczyły się jej już opuszki palców. Nie, jeszcze aż tak źle nie było. "Przynajmniej deszcz zmyje ze mnie to błocko", uznała wciągając mimo wszystko kaptur na głowę. Dłonie schowała w kieszeniach kurtki i skuliła ramiona, bo chociaż zapewniła, że może iść dalej, nie znaczyło to, że takie warunki atmosferyczne jej odpowiadają. Miała w sobie coś z kota i jednak zdecydowanie wolała wylegiwać się na słońcu i w cieple niż moknąć pośród bagien. Czego się jednak nie robi, gdy wymaga tego zlecenie...
        Skowronek podniosła na Sjansa czujny wzrok, gdy ten zagaił o kolejnych wyjaśnieniach - to nie wróżyło nic dobrego. Musiała jednak przyznać, że spodziewała się czegoś gorszego, chociaż nie umiała dokładnie określić co by to mogło być. Banda dzikusów zazdrośnie strzegąca tego, co swoje - już pewnie kiedyś to przerabiała. Gdy jednak padła nieoficjalna nazwa tej społeczności, elfka nie zdołała się powstrzymać i parsknęła śmiechem.
        - Poważnie? - upewniła się. - Niech to, to jest dobre, naprawdę. Chrumole... Niemniej postaram się powstrzymać od używania tej nazwy - dodała. Pomyślała, że może lepiej by było, gdyby nie usłyszała tego określenia, wtedy przynajmniej byłaby pewność, że nie wypsnie jej się ono przez przypadek. To nie było coś, co można było wymyślić przypadkiem.
        Elfka odetchnęła, by w spokoju wysłuchać reszty tego, co mieli jej do powiedzenia Ily i Gyneid. Była trochę zaskoczona tym, jak konkretnych informacji jej udzielali, tym razem praktycznie rezygnując z anegdotek i opowiadania na okrętkę. Skowronek słuchała ich, jedynie od czasu do czasu machinalnie kiwając głową.
        - Dobrze - uznała w końcu. - Rozumiem. Więc chodźmy i załatwmy to, po co tu przyszliśmy.
        Skowronek obróciła się w kierunku zejścia do doliny i odruchowo przetarła twarz rękawem, by zetrzeć z niej krople deszczu - nie potrafiła ignorować niekorzystnej pogody tak dobrze, jak reszta drużyny.
        - Rozchodzi nam się o przebranie, o wóz, o łapanie koni... - powiedziała cicho, jakby mówiła sama do siebie, a nie do Sjansa, a już na pewno nie do osób idących z tyłu. - To sporo, skoro tutejsi z tego żyją. Sądzisz, że samo groźne spojrzenie i ostry ton nieznoszący sprzeciwu wystarczą? Nie jestem specjalistką, to wy znacie ten lud, ale zdaje mi się, że chyba trzeba będzie siłą wziąć to, co będzie nam potrzebne. Kradzież, zdaje się, nie wchodzi w grę. W końcu palenie za wami mostów mija się z celem. Chyba, że macie jakieś mocne argumenty. Obopólna niechęć do Stifinga wystarczy? Postaram się pomóc w negocjacjach w razie czego... Ale do tej pory chyba nie wychodziło mi to najlepiej, więc niczego nie obiecuję.
        Tak, Skowronek przyznała się do porażki - to się nieczęsto zdarzało. Z drugiej strony, mogła to powiedzieć, by za wiele od niej nie oczekiwano, by mogła później zastrzec "uprzedzałam, że nie pomogę". Kto ją tam wie.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Ku zaskoczeniu Sjansa, propozycja elfki by to ona zaangażowała się w negocjacje, spotkała się z głośną akceptacją pozostałych członków drużyny.
- Tak, niech ona to zrobi! - Od razu poparł Skowronka Ily. - Tak będzie najlepiej.
- Właśnie - zgodziła się Ważka. - Ponieważ ty wodzu wpakujesz nas tu w wielkie kłopoty, a i tak nie masz innych argumentów niż topór Botana.
- Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? - zapytał drwal. Uznał, że zdecydowanie za długo siedział bezczynnie w swoim lesie, przez co prawdopodobnie nie był na bieżąco w kwestii aktualnych wydarzeń rozgrywanych w ich niewielkiej społeczności. Z drugiej strony Mgliste Bagna nie należały do terenów, gdzie rzeczy zmieniały się dynamicznie. W tym miejscu wszelkie nowości przebijały się w ślimaczym tempie, napotykając na swojej drodze zatwardziały opór i niechęć miejscowych. Sjans nie potrafił wyobrazić sobie niczego co mogłoby drastycznie odmienić sytuację w Misce.
- Nie da się obrazić śmierdzącego chrumola bardziej niż wspominając mu o klanie Ulka - oświadczył Ily.
- Niby dlaczego? - Oczywiście, że Asets dusił miejscowych horrendalnymi podatkami i robił wszystko co w jego mocy by zmusić ich do dbania o trakt handlowy, ale tak było od zawsze. Każdy lord postępował w ten sam sposób i żadnemu nie udało się osiągnąć nic więcej niż obecnemu przywódcy Kamiennego Targu.
Widząc rozradowane miny łucznika i Gyneid, Sjans od razu pożałował zadanego pytania. Nie miał ochoty wysłuchiwać opowieści na temat chluby swojego klanu, a tym bardziej nie chciał by Skowronek słuchała takich rzeczy. Jednak było już za późno.
- Twoi bracia poszaleli tu każdy na swój sposób - zaczął Ily. - Niezwyciężony Cryf stłumił dwie miejscowe rebelie, a każdą rundę negocjacji zaczynał od zdania "Klęczysz Chrumolu, czy to twoja różowa kochanka kryje się w zaroślach? Tak się składa, że dziś jeszcze nie jadłem". Potem nie było już o czym rozmawiać - zaśmiał się głośno łucznik.
- Za to nasz Guly potrafił sprzedać tutejszemu wodzowi jego własnego wieprza. Wmówił mu, że trafił w Kamiennym Targu na prosiaka wyglądającego identycznie jak duma chrumola i od razu zrozumiał, że to rodzina, której nie powinno się rozdzielać. Minęło trochę czasu nim głupi chrumol doliczył do dwóch i zorientował się co się dzieje. Za to ścigał nas do samej granicy - dodała Ważka.
"Cudownie", pomyślał Sjans. Oto władcy Mglistych Bagien w pełnej okazałości. Oczywiście czuł się w obowiązku tłumaczyć własnych braci, zrzucić wszystko na błędy młodości i oświadczyć, że obecnie zarówno Cryf jak i Guly są na tyle dojrzali by sprawować rządy, jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jego kompani tylko na to czekają, mając na podorędziu dziesiątki równie niesamowitych opowieści. Z tą parą gawędziarzy drwal nie miał szans.
- Niech wam będzie. Skowronek przejmuje dowództwo. Kto wie, może uda ci się osiągnąć coś czego żaden Ulka nie był w stanie dokonać na tych ziemiach. Wyjść z twarzą - oświadczył drwal. Sporo wysiłku kosztowało go przekonanie samego siebie, że przecież nie może być odpowiedzialnym za błędy braci. Gdyby któreś z jego dzieci zachowywało sie podobnie, mógłby jeszcze czuć winę i zadręczać się wyrzutami sumienia. Na szczęście zarówno Wibart jak i Kliri nie przysparzali mu tego typu zmartwień, natomiast Cryf i Guly byli dorośli i sami odpowiadali za swoje czyny.
Nagle tuż obok głowy Sjansa przeleciała włócznia ciśnięta z okolicznych zarośli.
- Jesteście daleko od domu chciwe pizdy! - odezwał się męski głos wojownika ukrywającego się w gąszczu. - Wynocha z naszej ziemi albo nakarmimy wami nasze świnie! - padła groźba. Ily zagwizdał cicho. Czas działań dla Skowronka nadszedł szybciej niż Sjans podejrzewał.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Nie wiadomo, kto był bardziej zaskoczony - Sjans czy Skowronek. Elfce przeszło nawet przez myśl, że reszta się nabija albo że Ily’emu przypomniała się jakaś anegdotka i to pod jej wpływem chciał oddać jej pałeczkę. Z historyjką niewiele się pomyliła, tym razem jednak miało być ciekawie i to ponoć Sjans miał przysparzać kłopotów… Skowronkowi nie chciało się w to wierzyć, jednak po kolejnych kilku zdaniach zrozumiała, że chodzi tylko o konotacje rodzinne drwala. Jednak jej ocena była trafna - ich “wódz”, jak to określała Gyneid, był raczej nudnawym typem. Najwyraźniej jego bracia zebrali całą ikrę, jednak czy była to dobra czy zła wiadomość, tego jeszcze nie wiedziała. Po chwili uznała, że dobrze, iż trafił im się najbardziej opanowany z braci - przynajmniej panował, by nie zapanował chaos. Zastanawiała się tylko jaki sens ma robić sobie wrogów na każdym kroku, jak czynili to pozostali synowie Asetsa - zdawało jej się, że nie tak prowadzi się politykę.
        Świst włóczni, która przeleciała o włos od twarzy Sjansa sprawił, że elfka zamarła z szeroko otwartymi oczami. "Jakim cudem tak szybko…" No nic, po prostu musiała wykazać się prędzej niż później. Zaraz obróciła się w kierunku skrytego w krzakach krzykacza i uniosła ręce na wysokość głowy w geście bezbronności.
        - Hej, hej, spokojnie! - odezwała się. Głos jej nie drżał, mówiła bardzo pewnie. Powoli, kroczek po kroczku, zmniejszała dystans między sobą a zamaskowanym napastnikiem. - Bądź mężczyzną, wyjdź z tych krzaków i pogadaj ze mną. Chyba się mnie nie boisz, co? Nie mam przy sobie broni.
        Na potwierdzenie swoich słów elfka podciągnęła kurtkę, by jej rozmówca mógł się przekonać, że przy pasku nosi tylko sakiewkę. Zrzuciła też kaptur i odrzuciła włosy do tyłu, po czym rozpięła wierzchnie odzienie. Mokra od deszczu koszula lepiła się do jej ciała prawie jak druga skóra - na pewno nic nie dałaby rady ukryć pod spodem. Co z tego, że broń nosiła w rękawach, tego Chrumol mógł się nie spodziewać. Elfka liczyła też, że samym swoim wyglądem zdziała drobny cud - na wielu mieszkańcach Bagien zrobiła wrażenie swoimi szpiczastymi uszami, może ci tutaj nie będą wyjątkiem. A jeśli nie, pozostało liczyć na wrodzony wdzięk, którym mogła się pochwalić każda dziewczyna w klejących się do ciała, mokrych ubraniach.
        - Słuchaj, zamierzamy skopać dupę Styfingowi tak, by piszczał w kącie jak dziewica w noc poślubną - powiedziała prosto z mostu, mając w pamięci słowa Sjansa o niechęci miejscowych do przyszłego teścia Guly'ego. - Ale potrzebujemy do tego kilku gratów z Drogi Spóźnialskich. Puścisz nas, weźmiemy co chcemy i więcej nas nie zobaczysz. Nic na tym nie stracisz, nie chodzi nam o nic cennego. Potrzebujemy wozu i kilku ciuchów.
        Skowronek wyłuszczyła sprawę tak, jak to widziała po sugestiach Sjansa - bez obietnic, bez negocjacji, raczej stwierdzała niż prosiła. Pytanie, czy to faktycznie podziała. Szybkim ruchem samych gałek ocznych oceniła najbliższe otoczenie, aby nie oberwać przypadkiem kamieniem rzuconym przez kolejnego czającego się w krzakach Chrumola. Jak na złość oczywiście przypomniały jej się zacytowane przez Ily'ego słowa Cryfa Ulki i ledwo się powstrzymała, by się nie uśmiechnąć. Zdołała utrzymać pewny siebie i niewzruszony wyraz twarzy, chociaż w jej oczach na moment pojawiły się iskierki rozbawienia. Ciekawe, co by było, gdyby uderzyła w podobny ton?
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans jedną rzecz musiał Skowronkowi przyznać, elfka umiała przykuć uwagę na swojej osobie, a wykorzystywała do tego wszystkie możliwe środki. Nie tylko te słowne. Była odważna, pewna siebie, szalona albo po prosu głupia. Z całą pewnością nie znała miejscowych na tyle by zrozumieć w co się pakuje wystawiając się w pierwszym szeregu.
Drwal uważnie obserwował okolice skupiając swoja uwagę nie tyle na samym Skowronku, co na wydarzeniach wokół niej. Coś było nie w porządku. Już rzucona w ich kierunku włócznia dawała sporo do myślenia. Zwykle podobna broń w rękach Chrumoli charakteryzowała się krzywym drzewcem, praktycznie uniemożliwiającym lot włóczni w linii prostej, a samo ostrze, o ile w ogóle jakieś było, najczęściej wykonane zostało z marnej jakości metalu. Miejscowi nie używali broni dystansowej, gdyż prędzej kończyło się to zranieniem własnej stopy niż kontaktem ich arsenału z ciałem przeciwnika. Zresztą nawet w tym ostatnim przypadku nie skutkowało to niczym więcej niż potężnym siniakiem. Tymczasem broń ciśnięta w stronę drużyny Sjansa wyglądała na solidnej jakości dzieło jakiegoś zbrojmistrza.
- Ilu ich widzisz? - spytał Ily'ego, który posiadał znacznie lepszy wzrok niż Ulka.
- Siedmioro. I jeszcze dwie świnie w postawach bardzo bojowych. Nie lekceważyłbym ich. - Z wrodzoną sobie powagą odpowiedział łucznik.
- Zabawne. A ile z nich jesteś w stanie położyć gdyby wybuchła awantura? - zastanawiał się drwal.
- Żartujesz wodzu? Zajmę sie wszystkimi nim zdążysz podłubać w nosie.
Pewność siebie jaką zdradzał Ily nie wynikała tylko z wiary w własne umiejętności łucznika, ale z doświadczenia wielu starć ludzi z Kamiennego Targu z Chrumolami. Ci ostatni rzadko decydowali sie na atak jeśli ich przewaga liczebna nie była przynajmniej dziesięciokrotna. Ich uzbrojenie i umiejętności bojowe były tak liche, iż zwykle taki kontakt kończył sie rzezią. Fakt, że teraz postawili się im tylko w siódemkę wzbudzał podejrzenie Sjansa.
- Gdzie reszta? - zastanawiał się głośno.
Wojownik, który wcześniej ukrywał się w zaroślach, wyszedł stamtąd na wezwanie Skowronka. Jego widok wyjaśnił część wątpliwości drwala. Mężczyzna był wysoki i chudy, o budowie typowej dla Chrumola, to znaczy składającej się głównie z żylastych i twardych ścięgien. Powyższe niedostatki wcale nie umniejszały zagrożenia jakim był uzbrojony Chrumol. A brodacz, który stał przed nimi, okuty był żelazem od stóp do głowy. Wszystko to wyglądało trochę groteskowo i sprawiało wrażenie, że oto mieli przed sobą osobę, która właśnie dostała w prezencie całą zbrojownię, ale której zabrakło instrukcji do czego służy przechowywany w niej arsenał. Napierśnik założony był tyłem do przodu, hełm i buty dwa razy za duże, założone bez żadnych przeszyw, zamiast ochraniać tylko potęgowały ból, wywołując otarcia już od samego poruszania się. Miecz wyglądał jakby jakiś kowal nagle porzucił przy nim pracę decydując się w ostatniej chwili zdobić z tego co wyszło większy tasak, a rękawice zamiast stanowić parę, obie były przeznaczone na prawą dłoń.
Grupa Chrumoli, którą mieli przed sobą najwyraźniej znalazła wóz pełen broni, lub też znalazła arsenał, który ktoś celowo im w tym celu podrzucił. Ktoś taki jak Styfing byłby zdolny ofiarować miejscowym trochę z własnej zbrojowni wiedząc że wywoła tym odpowiednie zamieszanie. Niestety skutek tego był taki, że czując iż mają broń, Chrumole poczuli zgubną pewność siebie i zamiast zwyczajnych środków ostrożności, parli do otwartego konfliktu. Skowronek będzie musiała sporo się wysilić chcąc uzyskać cokolwiek bez rozlewu krwi.
- Chcecie naszych rzeczy? Będziecie musieli za nie zapłacić! - odezwał się Chrumol ukazując jednocześnie brudne pozostałości po swoim uzębieniu. Mężczyzna wcale nie ukrywał się z lubieżnym spojrzeniem jakim ogarniał sylwetkę elfki.
Ily i Ważka natychmiast chwycili za broń, lecz Sjans dał im znak by pozwolili Skowronkowi mówić. Przynajmniej jeszcze przez chwilę. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Chrumole nie uznają pieniędzy, a mówiąc o zapłacie również nie mieli ich na myśli.
- Spokojnie! Dajcie jej szansę. I pamiętajcie by w razie czego starać sie ograniczać liczbę trupów. Mimo wszystko to wciąż nasi ludzie - pouczył drwal. - Botan, zrozumiałeś?
Młady syn Thara, którego gałki oczne od dobrych kilkunastu minut znajdowały się gdzieś w okolicy pośladków Skowronka, a umysł galopował gdzieś w obłokach, stał niczym zahipnotyzowany.
- Botan!
- Niedźwiedź wyrwie obleśnemu Chrumolowi łeb, naszcza do środka, a jego brudny włochaty ryj ofiaruje elfce w prezencie - oświadczył Botan chwytając za topór.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Widząc Chrumola elfka zacisnęła wargi, by nie pozwolić sobie na śmiech ani pogardliwy grymas, z których mogłaby się już nie wytłumaczyć. W tej “zbroi” mężczyzna robił sobie tylko krzywdę, na dodatek miał pewnie mocno ograniczą swobodę ruchów, a słabych punktów... hoho, tych nawet nie było co wymieniać - Skowronek bez specjalnie wnikliwego przyglądania się byłaby w stanie określić ze dwa tuziny miejsc, w które mogłaby wrazić nóż tak, by bardzo boleśnie zranić albo wręcz zabić Chrumola. ”Lepiej by zrobił, gdyby stanął przede mną w samych gaciach…”, uznała w myślach, ”Nie wygląda na silnego, ale mógłby być szybki… Niech to, czy on jest w ogóle w stanie zacisnąć lewą rękę w pięść w tej rękawicy?”. Nie spuszczając z niego oka elfka starała się podsłuchać, o czym mówi drużyna za nią, spodziewając się jakiś komentarzy, które mogłyby okazać się przydatne. Oni jednak jak zawsze mówili o niczym, a w każdym razie nie powiedzieli nic, czego sama by już nie wiedziała. Zdawało jej się, że walka jednak będzie konieczna i nawet chyba pogodziła się z tą myślą - osiem osób to nie taka znowu przewaga liczebna, by należało się jej obawiać. ”Zwłaszcza jeśli wszyscy wyglądają jak ten tutaj…”.
        Skowronek uśmiechnęła się, jakby Chrumol powiedział dokładnie to, czego się spodziewała. Wsparła się pod boki i przesunęła ciężar ciała z nogi na nogę, po czym zrobiła kolejne pół kroku w jego stronę.
        - Mój drogi… - zaczęła. Jej uwadze nie umknęło spojrzenie, jakim uraczył ją żylasty pożal-się-boże-wojownik. Nie oburzyła się ani nie speszyła, bo przecież dokładnie o taki efekt jej chodziło. Gdy mężczyźni przełączali się na myślenie jajami o wiele łatwiej było nimi manipulować i uzyskać swoje. Tym bardziej, że Skowronek nie uważała swego ciała za sferę sacrum i łatwo przychodziło jej składanie nieprzyzwoitych propozycji, do których realizacji jednak z reguły nie dochodziło, bo szkoda jej było na to czasu. Tym razem mogłaby postąpić dokładnie w taki sposób i już na końcu języka miała ofertę powrotu w krzaki, do jej uszu dotarły jednak słowa wzburzonego Botana. ”No tak”, pomyślała gorzko, ”Widowni się to pewnie nie spodoba…”. Musiała szybko zmienić front, by wahanie w jej głosie nie przeciągnęło się do granic, które można by poczytać jako niezdecydowanie i słabość. ”Cholerna puszka… Niby wszystko ma założone nie tak, ale i tak jest dobrze osłonięty, wybija mi z ręki kilka argumentów…”
        - Naprawdę nie mam czasu bawić się w negocjacje z tobą - dokończyła wcześniej rozpoczęte zdanie i uśmiechnęła się jadowicie. Nim Chrumol zdążył się zorientować, Skowronek jednocześnie szarpnęła go za ramię i kopnęła z boku w kolano, by to samoczynnie się zgięło. Gdy już był na kolanach wystarczyła dźwignia na bark, by rozpłaszczyć go sobie pod nogami, ale z tego elfka nie skorzystała - wolała mieć w nim chociażby mierną osłonę, niż wystawić się na jakiś zabłąkany pocisk. By jednak Chrumol nie próbował się opierać, elfka wyciągnęła nóż i przyłożyła mu go do gardła, tak by mężczyzna czuł na skórze chłód metalu i to, jak ostre są jego krawędzie.
        - Słuchaj - elfka mówiła przez zaciśnięte zęby. - Nie będę się z tobą układała. Nie jesteście dla nas żadnymi przeciwnikami. Elfa nie zaskoczysz, słyszę oddech każdego z twoich kamratów w krzakach, wiem ilu was jest i wierz mi, nawet nas nie draśniecie. Nie warto mieć we mnie wroga, dobrze się zastanów, czy warto ginąć dla kilku szmat i desek.
        Skowronek zmrużyła oczy, a jej wzrok kojarzył się ze spojrzeniem żmii patrzącej na swoją ofiarę. Nawet powieka jej nie zadrżała i jeśli ktokolwiek podejrzewałby ją o blef, musiałby zweryfikować swoje przypuszczenia. Faktycznie sprawiała wrażenie kogoś, kogo można się bać. Na dodatek uśmiechała się z taką wyższością jednym kącikiem ust.
        - Powiem ci jeszcze coś - dodała tym samym tonem co dotychczas. - Słyszałeś słowa tamtego olbrzyma? Jeśli nie, pozwól, że ci je powtórzę. Chce ci urwać łeb i ofiarować mi go w prezencie tylko za to, że się na mnie gapiłeś. Wierz mi, to dla niego żaden wyczyn. Zabija bestie Styfinga gołymi rękami i przynosi mi ich głowy, więc na twoim miejscu bym nie podskakiwała.
        I znowu uśmiech, tym razem jadowicie uprzejmy, pasujący do zawoalowanej groźby.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Pomimo powagi sytuacji, Sjans nie mógł darować sobie stwierdzenia, że oto Skowronek wzięła sprawy w swoje ręce. Zarówno dosłownie jak i w przenośni. „A więc tak prowadzi się negocjacje w cywilizowanych narodach” uśmiechnął się przebiegle, a jednocześnie chwytając Botana za kaftan, przytrzymał niedźwiedzia by ten nie rzucił się natychmiast na pomoc wybrance swego serca.
- Powinniście posłuchać pani i zrobić co każe, a wtedy jest szansa, że jutro każdy z nas obudzi się w własnym łóżku – oznajmił drwal. W tej chwili to on wyglądał komicznie, szarpiąc się z młodym Tharem niczym z psem na uwięzi. Przez cały czas miał świadomość jak cienka linia dzieli ich od masakry. Atmosfera z minuty na minutę robiła się coraz bardziej nerwowa, a co najgorsze musieli odwołać się do rozsądku chrumoli czyli czegoś w co z założenia nikt nie wierzył.
Nie przejmując się klęską swojego wodza oddział chrumoli wyszedł z zarośli, prezentując swoje świeżo zdobyte uzbrojenie. Prawdopodobnie siódemka pozostałych napastników chciała w ten sposób wywołać uczucie grozy w szeregach oddziału Sjansa, jednak efekt końcowy był wręcz przeciwny. Mieszkańcy Miski wyglądali jeszcze gorzej niż ich dowódca. Wiele wskazywało na to, że podrzucone im łupy dzielili na zasadzie kto co wyrwie to jego. Poszczególne elementy zbroi w sposób losowy trafiały do kolejnych właścicieli, którzy zupełnie nie przejmowali się czy powierzone im mienie stanowi jeden komplet.
Sjans słyszał tylko strzępy z szeptów jakie wymieniali pomiędzy sobą napastnicy. Rozróżniał wśród nich zaledwie kilka słów, głównie „chrzanić to” i „dwie baby”.
- Przeklęte ulki, pożałujecie żeście tu przyszli! – odezwał się w końcu jeden z mężczyzn. Dla chrumoli każdy mieszkaniec Kamiennego Targu kojarzony był z Ulką. – Dostaniemy was, a wtedy zapłacicie. Wy i ta suka!
Tego było za wiele. Botan wyrwał się z uścisku drwala i z okrzykiem bojowym ruszył w kierunku gromady mężczyzn. Chrumole nawet nie podjęli walki. Widok rozwścieczonego niedźwiedzia wystarczająco przemówił im do rozsądku. Natychmiast rzucili się do ucieczki, przy okazji uświadamiając sobie, iż ze źle dopasowaną zbroją bieganie graniczy z niemożliwością. Połowa z nich leżała na ziemi nim młody Thar pokonał połowę z dzielącego ich dystansu.
- Botan! Botan, opanuj się! – krzyczał Sjans chcący zapobiec rzezi. Wyobraźnia podpowiadała mu widok młodzieńca wręczającego Skowronkowi garść nowych trofeów. Przeklął elfkę. Że też przyjęła wtedy głowę tej bestii. Przecież w ten sposób tylko zachęciła Niedźwiedzia do składania jej kolejnych prezentów. – Powstrzymajcie go! – rozkazał Ily'emu i Gyneid.
- Niedźwiedzia w rui? Niemożliwe – oświadczył łucznik, a Ważka przecząco pokiwała głowa.
„To twoi ludzie i jesteś za nich odpowiedzialny” – pomyślał drwal rzucając się w pościg za Botanem. Już wówczas wiedział, że nie zdąży. Był za daleko. Jeśli ktokolwiek miał jeszcze szansę zatrzymać szarżującego niedźwiedzia to tylko elfka.
- Skowronek! – krzyknął w jej stronę. Musiał ją ostrzec i dać jej szansę by zejść z drogi szalejącego Botana, który ogarnięty bitewnym zapałem wymachiwał swoją bronią po omacku.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości