Re: [Wioska] A gdzież ta zima?
: Pią Paź 30, 2015 8:15 pm
Vergrin potaknął w odpowiedzi na pytanie Rishann. Może i nie ufał jej dostatecznie, aby powierzyć w jej ręce los swój bądź kogoś, na kim mu zależało, ale schwytany mężczyzna nie należał do żadnego z tych kryteriów. Może i nieco niepokoił go bynajmniej nie sympatyczny uśmiech wampirzycy, ale przesłuchiwany człowiek nie był kimś, komu należałoby czegokolwiek oszczędzać. Głównie bólu.
Ton głosu Rishann był wyjątkowo pocieszny. Wampirzyca widocznie doskonale wiedziała, w jaki sposób ma dowiedzieć się tego, czego potrzebuje. Uspokoiło to Vergrina, który obawiał się, że przed chwilą poprosił kobietę o zrobienie czegoś, na czym się kompletnie nie znała. Sugerowanie, że ktoś potrafi wydusić z kogoś wiadomości kojarzyło się wilkołakowi z torturami, co mogło być niezbyt przyjemnym zarzutem. Tak czy owak, wampirzyca przystąpiła do przesłuchania. Vergrin przyglądał się temu z zainteresowaniem, pragnąc nauczyć się czegoś nowego. To jednak, co po chwili wydarzyło się przed jego oczami, zadziwiło go. Kobieta tak po prostu nakazała mężczyźnie odpowiedzieć na wszystkie swoje pytania. Wilkołak nie potrafił zrozumieć, jaki ma to sens, przesłuchiwany nie okazywał chęci współpracy. Po chwili jednak zmienił stanie i przybrał niewolniczą postawę. ”To magia?! Zrobiła z tym człowiekiem to, co Kusza niezliczonym niewolnikom przez wiele lat! I to w dodatku w kilka chwil! To... to takie... nieprawidłowe. Samo krzywdzenie ludzi rozumiem, ale naginanie jego woli w taki sposób... Lepiej, żebym uważał na Rishann. Skoro mogła w taki prosty sposób uczynić sobie niewolnika z dopiero co poznanego człowieka... brrrr. Tolerancja tolerancją, ale coś takiego jest naprawdę przerażające. Nie boję się niczego, z czym mogę walczyć, ale to? Jak można się temu oprzeć?”
Jakkolwiek Vergrin nie kwestionował sposobów działania wampirzycy (pośrednio także i dlatego, że czegoś takiego absolutnie nie mógłby się nauczyć), musiał jednak przyznać, że były skuteczne. Wyjątkowo skuteczne. Okazało się, że to wszystko miało tło religijne. Wilkołak zaczął się zastanawiać, czy to po raz kolejny ta dziwna sekta paląca wampiry. O ile dobrze pamiętał, ostatnio nie bawiła się w żadne rytuały, napadła na wioskę, pozabijała wszystkich krwiopijców, także tych rzekomych, po czym podpaliła ich ciała i wystawiła na widok. Później Vergrin nie widział zbyt wiele, zbyt zajęty był walką o życie.
Wilkołak otrzymał praktycznie wszystko, czego potrzebował. Liczbę napastników, ich lokalizację... Raczej nie miał żadnych pytań. Już miał odpowiedzieć wampirzycy, jednak po chwili naszła go pewna myśl. Chciał się upewnić.
- Dla kogo jest ten rytuał?
- Dla Bogini.
”Kurwa, no to jest stracony na wieki wieków. Już żadna racjonalna myśl nie zdoła się przebić przez zbroję fanatyzmu. Trzeba zapolować. I ocalić Zoyela. Na szczęście te ćwoki najpewniej nawet nie pomyślą, aby wziąć go jako zakładnika i zasłaniać się nim. Zoyel najpewniej uciekał w losowym kierunku, nie przyszło mu do głowy, żeby skierować się do wioski. Czyli pewnie są daleko. Nie dogonię ich jako człowiek.
Vergrin zaczął zdejmować z siebie górne części ubrania z zamiarem przybrania hybrydowej formy. O dolne nie musiał się tak martwić, przemiana zazwyczaj była dla nich łaskawa. No i nie było mowy, aby całkowicie się obnażał przed Rishann. Do tego dochodził chłód. Zima nawet bez śniegu pozostawała zimą. Wilkołak spojrzał jeszcze na zahipnotyzowanego mężczyznę.
- Długo będzie w tym stanie? - Chciał wiedzieć, czy mógłby mu zostawić do popilnowania ubranie. W przeciwnym wypadku po prostu gdzieś by się je schowało. Vergrin wolał nie uszczuplać wioski z jej dóbr przez jedną przemianę. Co prawda po tym lesie rzadko kto chodził, ale ostatnio dało się dostrzec drastyczną zmianę.
Ton głosu Rishann był wyjątkowo pocieszny. Wampirzyca widocznie doskonale wiedziała, w jaki sposób ma dowiedzieć się tego, czego potrzebuje. Uspokoiło to Vergrina, który obawiał się, że przed chwilą poprosił kobietę o zrobienie czegoś, na czym się kompletnie nie znała. Sugerowanie, że ktoś potrafi wydusić z kogoś wiadomości kojarzyło się wilkołakowi z torturami, co mogło być niezbyt przyjemnym zarzutem. Tak czy owak, wampirzyca przystąpiła do przesłuchania. Vergrin przyglądał się temu z zainteresowaniem, pragnąc nauczyć się czegoś nowego. To jednak, co po chwili wydarzyło się przed jego oczami, zadziwiło go. Kobieta tak po prostu nakazała mężczyźnie odpowiedzieć na wszystkie swoje pytania. Wilkołak nie potrafił zrozumieć, jaki ma to sens, przesłuchiwany nie okazywał chęci współpracy. Po chwili jednak zmienił stanie i przybrał niewolniczą postawę. ”To magia?! Zrobiła z tym człowiekiem to, co Kusza niezliczonym niewolnikom przez wiele lat! I to w dodatku w kilka chwil! To... to takie... nieprawidłowe. Samo krzywdzenie ludzi rozumiem, ale naginanie jego woli w taki sposób... Lepiej, żebym uważał na Rishann. Skoro mogła w taki prosty sposób uczynić sobie niewolnika z dopiero co poznanego człowieka... brrrr. Tolerancja tolerancją, ale coś takiego jest naprawdę przerażające. Nie boję się niczego, z czym mogę walczyć, ale to? Jak można się temu oprzeć?”
Jakkolwiek Vergrin nie kwestionował sposobów działania wampirzycy (pośrednio także i dlatego, że czegoś takiego absolutnie nie mógłby się nauczyć), musiał jednak przyznać, że były skuteczne. Wyjątkowo skuteczne. Okazało się, że to wszystko miało tło religijne. Wilkołak zaczął się zastanawiać, czy to po raz kolejny ta dziwna sekta paląca wampiry. O ile dobrze pamiętał, ostatnio nie bawiła się w żadne rytuały, napadła na wioskę, pozabijała wszystkich krwiopijców, także tych rzekomych, po czym podpaliła ich ciała i wystawiła na widok. Później Vergrin nie widział zbyt wiele, zbyt zajęty był walką o życie.
Wilkołak otrzymał praktycznie wszystko, czego potrzebował. Liczbę napastników, ich lokalizację... Raczej nie miał żadnych pytań. Już miał odpowiedzieć wampirzycy, jednak po chwili naszła go pewna myśl. Chciał się upewnić.
- Dla kogo jest ten rytuał?
- Dla Bogini.
”Kurwa, no to jest stracony na wieki wieków. Już żadna racjonalna myśl nie zdoła się przebić przez zbroję fanatyzmu. Trzeba zapolować. I ocalić Zoyela. Na szczęście te ćwoki najpewniej nawet nie pomyślą, aby wziąć go jako zakładnika i zasłaniać się nim. Zoyel najpewniej uciekał w losowym kierunku, nie przyszło mu do głowy, żeby skierować się do wioski. Czyli pewnie są daleko. Nie dogonię ich jako człowiek.
Vergrin zaczął zdejmować z siebie górne części ubrania z zamiarem przybrania hybrydowej formy. O dolne nie musiał się tak martwić, przemiana zazwyczaj była dla nich łaskawa. No i nie było mowy, aby całkowicie się obnażał przed Rishann. Do tego dochodził chłód. Zima nawet bez śniegu pozostawała zimą. Wilkołak spojrzał jeszcze na zahipnotyzowanego mężczyznę.
- Długo będzie w tym stanie? - Chciał wiedzieć, czy mógłby mu zostawić do popilnowania ubranie. W przeciwnym wypadku po prostu gdzieś by się je schowało. Vergrin wolał nie uszczuplać wioski z jej dóbr przez jedną przemianę. Co prawda po tym lesie rzadko kto chodził, ale ostatnio dało się dostrzec drastyczną zmianę.