Re: [Ulice Nemerii] Serdecznie witamy
: Sob Lis 19, 2011 10:56 pm
Zaczepki mężczyzny nie skomentowała, bo i nie widziała takiej potrzeby. Nawet się zbytnio nad nią nie głowiła- zrozumiała, że w domyśle miało być "w przeciwieństwie do niektórych, tj Ariene", więc brunetka pewnie coś nabroiła. Nie przejęła się tym, szybko przeszła nad wiadomością do porządku dziennego i skupiła się na rzeczach, które mogły jej się przydać. Cały czas nieufnie przypatrywała się Cadorowi, oceniając go pod każdym względem. Zastanawiała się ile mógł mieć lat, skąd prawdopodobnie pochodził, jak był zbudowany (bo, przyznajmy, jak na obrońcę to on dość chuderlawy). Dopiero ostatnia wypowiedź mężczyzny zyskała sobie jej zainteresowanie- uniosła brew ku górze, wykrzywiając usta w kpiący uśmieszek.
- Obrońca Aithne?- powtórzyła niedowierzająco. Wtrącenie Ariene jeszcze bardziej rozbawiło naszą bohaterkę; zerknęła krótko na brunetkę, po czym wyszczerzyła ząbki. Errian? A to ciekawe.
Udało jej się na powrót uspokoić. Nabrała głębokiego wdechu, przymknęła na kilka dłuższych sekund oczy i wypuściła powietrze, gdy znów uniosła powieki. Serce znów zaczęło pracować w normalnym rytmie, a mięśnie rozluźniły się. Skoro Ariene uważała, że mężczyźnie można zaufać, to niech tak będzie.
- Życzę powodzenia, generalnie.- mruknęła do Cadora, nawiązując do komentarza Ariene "sama oceń...". To dopiero będzie zabawne! Aithne szlag jasny trafi gdy tylko się dowie, a co dopiero, gdy mężczyzna faktycznie zacznie ją ochraniać...
Aithne. Anabde zagryzła w zdenerwowaniu wargi, posyłając ukradkowe spojrzenie zamkniętym drzwiom. Modliła się do wszystkich znanych sobie bogów (w których nie wierzyła) o to, by przyjaciółka do nich wróciła cała i zdrowa. Aithne nie może się poddać.
- Obrońca Aithne?- powtórzyła niedowierzająco. Wtrącenie Ariene jeszcze bardziej rozbawiło naszą bohaterkę; zerknęła krótko na brunetkę, po czym wyszczerzyła ząbki. Errian? A to ciekawe.
Udało jej się na powrót uspokoić. Nabrała głębokiego wdechu, przymknęła na kilka dłuższych sekund oczy i wypuściła powietrze, gdy znów uniosła powieki. Serce znów zaczęło pracować w normalnym rytmie, a mięśnie rozluźniły się. Skoro Ariene uważała, że mężczyźnie można zaufać, to niech tak będzie.
- Życzę powodzenia, generalnie.- mruknęła do Cadora, nawiązując do komentarza Ariene "sama oceń...". To dopiero będzie zabawne! Aithne szlag jasny trafi gdy tylko się dowie, a co dopiero, gdy mężczyzna faktycznie zacznie ją ochraniać...
Aithne. Anabde zagryzła w zdenerwowaniu wargi, posyłając ukradkowe spojrzenie zamkniętym drzwiom. Modliła się do wszystkich znanych sobie bogów (w których nie wierzyła) o to, by przyjaciółka do nich wróciła cała i zdrowa. Aithne nie może się poddać.