Góry Dasso ⇒ [górski szlak] Irytująca góra mięsa
Czarodziej nie zważał na nic. Szedł ostatni w "stadzie", a duchem był obecny gdzie indziej. Odpłynął gdzieś. Wrócił dopiero, gdy ziemia zaczęła się trząść, a wszyscy byli zwróceni twarzą do niego. Instynktownie się odwrócił i zobaczył wielkie, włochate coś biegnące prosto na nich, a właściwie to w kierunku staruszki, jak się zorientował Zerr. "Ten stwór jest brzydszy, niż nasz rycerzyk." W pamięci utkwił mu elf biegnący w kierunku trolla, lecz ma on marne szanse dobiec tu przed potworem. "Może uda mi się pomóc zatrzymać trolla? Ściana ognia by tu mogła pomóc, tyle że może go spłoszyć. Mogłem uważać na lekcji o stworzeniach górskich lub humanoidach... Nie zaszkodzi spróbować. W innym wypadku staruszka może nie przeżyć tego natarcia." Mag zaczął działać. Tym razem bez żadnej zbędnej paniki. Widać jego refleksje przez całą drogę zadziałały. Oczy jego zaszły mgłą, a on sam zaczął emanować energią magiczną. Bez żadnych inkantacji, tylko gestami (w końcu to nie wymagające zaklęcie dla niego) nakreślił runę w powietrzu, a niedaleko przez nim pojawiła się ściana ognia na szerokość niewystarczającą do powstrzymania bestii, która potrafi się wspinać, lecz wystarczająca do spowolnienia jej. "Może by tak jeszcze jedno małe utrudnienie?" Od razu przeszedł do kolejnego kreślenia znaku w powietrzu, tym razem samymi dłońmi. Niedawno już to robił, więc nie wymagało to do wtargnięcia w głąb pamięci. Wykonał to płynnie i szybko, a w kierunku stwora zaczął dmuchać silny wiatr. Płomienie przechyliły się w kierunku bestii jak niezliczona ilość rozgrzanych do czerwoności włóczni i pik. Żar dmuchający w bestię musi być naprawdę dokuczliwy. Nie ma opcji, żeby niemyśląca bestia wpakowała się w ten podmuch. "Albo mi podziękują, albo mnie znienawidzą. Trudno, nie dbam o to..."
- Safron
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 17
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Fellarianinka
- Profesje:
- Kontakt:
Safron ciągle rozmyślała nad możliwością powrotu. Jej myśli przerwało nagłe trzęsienie się ziemi. Zobaczyła wielką bestię biegnącą w stronę starszej pani. Starsza pani nie miała szans z bestią. Mężczyzna, który nieformalnie rządził, był za daleko. Czarodziej użył magii ognia w ramach obrony starszej pani. Safron spojrzała na lewą rękę, która miała ślady po poparzeniu. Bała się ognia. Czarodziej nieźle też się posługiwał magią powietrza. Pewnie nie miał tyle pomysłów na zastosowanie co ona, ale umiał. Nie była potrzebna, a się strasznie bała. Co innego opowieści, a co innego bestia na żywo. Za chwilę ją pewnie zaatakuje i będzie tak samo bezbronna jak starsza pani. Jedyne co mogła zrobić dla tej starszej pani, to oślepić potwora. Pomogłaby też jej w ucieczce. Podmuch wiatru, który był w stanie udźwignąć piasek i małe kamyczki lub żwirek, dmuchnął w stronę oczu potwora. Taki podmuch był łatwy, mało skomplikowany i dobrze wyćwiczony. Wcześniej był jej potrzebny do latania. Safron nie wiedziała czy to zadziałało, czy potwór został oślepiony. Po prostu uciekła. Nie zastanawiając się, gdzie biegnie, zamierza później wrócić i sprawdzić kto przeżył. Nawet nie zauważyła, że już słońce zachodzi i trzeba znaleźć kryjówkę na nocleg. Słabo kontaktowała w nocy. Po prostu uciekła.
- Ellishalith
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 24
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Lodowy elf
- Profesje:
- Kontakt:
Wbrew oczekiwaniom czarodzieja, troll przebiegł przez jego ścianę ognia prawie bez szkody. Był tak masywny, że żeby go zatrzymać Zerr musiałby chyba wywołać lokalną trąbę powietrzną. Piasek i kamyki rzucone przez Safron też nie wyrządziły stworzeniu poważnej szkody, ale wraz ze sztuczkami czarodzieja wywołały dezorientację w małym umyśle trolla. Zwolnił biegu, potrząsając głową, żeby wyzwolić się od piasku z oczu. Dzięki temu Elli miał trochę więcej czasu na działanie, chociaż wciąż był za daleko.
Elf sapnął gniewnie i wyskoczył na moment w powietrze, trzymając topór oburącz. Wykonał szybki, szeroki zamach zza pleców i wypuścił broń prosto w stronę ogromnej łapy, która już sięgała po Helę. Odległość nie była już tak duża, przez co broń nie wytraciła zbyt szybko prędkości, w dodatku troll zawahał się jeszcze przez chwilę, trafiony strzałą Tanyi. Stwór warknął wściekle, kiedy lodowate ostrze wbiło się w jego ramię, chociaż dla tak dużego osobnika nie była to duża rana. Chwycił topór elfa tak jak ludzie chwytają sztućce i rzucił nim z powrotem w jego właściciela. Przynajmniej taki miał zamiar, ale niewprawiony w rzucaniu czymś innym niż kamieniami troll, niefortunnie posłał topór wprost na stojącą w oddali Tanyę.
W tym czasie Elli'Shalith zdążył już dobiec do starszej pani, chociaż nie wiedział zbytnio jak ma jej bronić bez swojej broni. Mimo to stanął kawałek przed nią. Troll ryknął wściekle, ale nie z powodu bólu zadanego toporem. Dopiero teraz zorientował się, że jego futro zapaliło się w jednym miejscu, a ogień powoli się rozprzestrzeniał. Machnął swoją wielką łapą, posyłając Elli'Shalitha w krótką powietrzną podróż, po czym najzwyczajniej zaczął uciekać, czasami przewracając się na ziemię i próbując ugasić mały pożar na swoim futrze. Hałasował przy tym tak, że równie dobrze mógł zaraz sprowadzić na nich lawinę z gór. Ale mimo wszystko wciąż pozostawał szybki, przez co pościg raczej nie miałby zbyt dużego sensu.
Elli'Shalith po oberwaniu łapą trolla wylądował dobre dziesięć metrów dalej, obijając się z chrzęstem zbroi o skalne odłamki. Sapnął cicho i podniósł się dopiero po kilku chwilach, masując krwawiącą głowę.
Elf sapnął gniewnie i wyskoczył na moment w powietrze, trzymając topór oburącz. Wykonał szybki, szeroki zamach zza pleców i wypuścił broń prosto w stronę ogromnej łapy, która już sięgała po Helę. Odległość nie była już tak duża, przez co broń nie wytraciła zbyt szybko prędkości, w dodatku troll zawahał się jeszcze przez chwilę, trafiony strzałą Tanyi. Stwór warknął wściekle, kiedy lodowate ostrze wbiło się w jego ramię, chociaż dla tak dużego osobnika nie była to duża rana. Chwycił topór elfa tak jak ludzie chwytają sztućce i rzucił nim z powrotem w jego właściciela. Przynajmniej taki miał zamiar, ale niewprawiony w rzucaniu czymś innym niż kamieniami troll, niefortunnie posłał topór wprost na stojącą w oddali Tanyę.
W tym czasie Elli'Shalith zdążył już dobiec do starszej pani, chociaż nie wiedział zbytnio jak ma jej bronić bez swojej broni. Mimo to stanął kawałek przed nią. Troll ryknął wściekle, ale nie z powodu bólu zadanego toporem. Dopiero teraz zorientował się, że jego futro zapaliło się w jednym miejscu, a ogień powoli się rozprzestrzeniał. Machnął swoją wielką łapą, posyłając Elli'Shalitha w krótką powietrzną podróż, po czym najzwyczajniej zaczął uciekać, czasami przewracając się na ziemię i próbując ugasić mały pożar na swoim futrze. Hałasował przy tym tak, że równie dobrze mógł zaraz sprowadzić na nich lawinę z gór. Ale mimo wszystko wciąż pozostawał szybki, przez co pościg raczej nie miałby zbyt dużego sensu.
Elli'Shalith po oberwaniu łapą trolla wylądował dobre dziesięć metrów dalej, obijając się z chrzęstem zbroi o skalne odłamki. Sapnął cicho i podniósł się dopiero po kilku chwilach, masując krwawiącą głowę.
W całej tej sytuacji był jeden plus. Jak się już zdążyła zorientować, trolle są łatwopalne. Ogień czarodzieja po części zadziałał. Kątem oka Tanya zobaczyła uciekającą dziewczynę. Musiała być poważnie spanikowana. Teraz obserwowała elfa, raniącego trolla. Ten stwór, ciut oszołomiony po strzale z łuku, oberwał dość mocno. Wyrwał topór z rąk Ellishalitha i rzucił nim. Obserwując trajektorię lotu broni, wywnioskowała, że leci on centralnie na nią. Wypuściła z dłoni łuk. W oczach miała pełno strachu, a na dodatek nie mogła się ruszyć. Teraz stwór wściekły, rzucił elfem jak najdalej. Widząc to zaczęła się cofać. Topór wbił się metr przed nią. "Uspokój się!" - krzyknęła sama na siebie w myślach. Ruszyła się niespokojnie, jakby wybudziła się z jakiegoś transu. Spojrzała ponownie na elfa. Ruszyła w jego stronę.
- Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
- Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
Kto zanurkuje, kiedy jestem na dole?
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Gdy starsza pani dojrzała trolla, był już naprawdę blisko. Jednak postanowiła czekać, a gdy tylko zobaczyła sięgającą po nią wielką łapę, zaparła się na nogach i, chociaż żal jej było poświęcać tak dobrą podporę, skierowała cieńszy koniec swojej laski w stronę zbliżającego się niebezpieczeństwa. Wtedy błysnęły swa ostrza topora elfa, który przybył ją osłaniać. Potem stwór zaczął płonąć i wyrzucił rycerza w powietrze. Kobieta gorączkowo zaczęła szukać jakiejś broni. Jednak nie mogła znaleźć nic odpowiedniego.
Chłopiec, w międzyczasie, znalazł odpowiedni kamień. Wydawałoby się, że jest za duży dla tak małego dziecka, jednak Snorri, w przeciwieństwie do swojej opiekunki, pamiętał, jakie są działania okropnej zupy i tylko dlatego zabrał się do jedzenia jej - nie przyszedł tu oglądać kogoś innego, on sam chciał zostać bohaterem. Na krótki okres zwiększała siłę, szybkość i wyczulała zmysł magiczny. Jednak na te efekty specjalne trzeba było poczekać. I właśnie w momencie, gdy mały chłopiec podnosił duży kamień, breja zaczęła działać.
Pierwszy głaz rzucił w krtań potwora, aby następnie stworzyć małą lawinę. Popychał kolejne bryły, mogące zaszkodzić trollowi, a ominąć sojuszników. Wszystko poza pierwszym rzutem wykonał to klęcząc, to czołgając się, by nie zostać zobaczonym przez ogromnego przeciwnika.
Chłopiec, w międzyczasie, znalazł odpowiedni kamień. Wydawałoby się, że jest za duży dla tak małego dziecka, jednak Snorri, w przeciwieństwie do swojej opiekunki, pamiętał, jakie są działania okropnej zupy i tylko dlatego zabrał się do jedzenia jej - nie przyszedł tu oglądać kogoś innego, on sam chciał zostać bohaterem. Na krótki okres zwiększała siłę, szybkość i wyczulała zmysł magiczny. Jednak na te efekty specjalne trzeba było poczekać. I właśnie w momencie, gdy mały chłopiec podnosił duży kamień, breja zaczęła działać.
Pierwszy głaz rzucił w krtań potwora, aby następnie stworzyć małą lawinę. Popychał kolejne bryły, mogące zaszkodzić trollowi, a ominąć sojuszników. Wszystko poza pierwszym rzutem wykonał to klęcząc, to czołgając się, by nie zostać zobaczonym przez ogromnego przeciwnika.
Ściana miała przynieść inny efekt niż przyniosła, ale to nie przeszkadzało czarodziejowi. Potwór jednak zwolnił, tak jak to zaplanował. Miał wtedy czas by się cofnąć i przygotować kolejne zaklęcia. Nie były jednak potrzebne. "Zobaczmy, na co stać tego elfa." Strzały ani ciosy, czy nawet kamienie, nic nie robiły trollowi. Co najwyżej go zniechęciły do działania, gdyż zawrócił. Gdyby był mądrzejszy, elf by już nie żył. Na szczęście był tylko ranny po tym starciu. "Opatrzenie tego, czy nawet wyleczenie, to dla mnie nie problem. Tylko czy warto?" Mag nad czymś się zastanawiał. Właściwie nie interesował go los elfa, tak jak jego nie interesował ich los.
- I co teraz? - spytał się Zerr, gdy troll zniknął mu z oczu.
- I co teraz? - spytał się Zerr, gdy troll zniknął mu z oczu.
- Ellishalith
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 24
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Lodowy elf
- Profesje:
- Kontakt:
Troll był już i tak kompletnie zdezorientowany przez ogień pełzający po jego sierści, więc nawet nie próbował małemu chłopakowi przeszkodzić w tym co robił. Przewracał się tylko co jakiś czas, ale zaraz zrywał z powrotem na nogi z niebywałą sprawnością. W końcu, kiedy w końcu udało mu się wyjść ze skał, którymi ciskał w niego ktoś z tamtej grupy, już chwilę później zniknął z pola widzenia.
Elli'Shalith siedział chwilę na ziemi, czekając aż wróci mu ostrość widzenia, która lekko się zaburzyła po tym upadku. Poza raną na głowie nic więcej mu się chyba jednak nie stało. Srebrne włosy z wolna przyjmowały czerwonawy odcień, ale chyba nie było to nic poważnego, bo elf po chwili wstał.
- Nic mi nie jest - mruknął spokojnie do podchodzącej Tanyi. Zmrużył oczy i wpatrywał się chwilę w miejsce gdzie zniknął troll. Dopiero po chwili poszedł tam skąd przyszła Tanya i wyrwał spomiędzy skał swój topór. Całe szczęście, że troll nie rzucił go gdzieś dalej.
- Teraz już wiecie, z czym mam do czynienia. I widzę, że jedna z osób poszła po rozum do głowy - uśmiechnął się krzywo, spoglądając w miejsce w którym ostatnio widział Safron. Po twarzy elfa ciekła mała strużka krwi, ale mimo to zdawał się on być rześki jak nigdy. Spojrzał krótko, czy reszcie nic się nie stało i czego można było się spodziewać, bez słowa ruszył w stronę w którą uciekł troll. Tym razem mieli ułatwione zadanie, bo co jakiś czas skały ochlapane były jego krwią.
Zbliżał się już wieczór, więc chłód mógł zacząć doskwierać zwykłym ludziom. Co prawda elf był na to nieczuły, ale wątpił, czy reszta ma jakieś sposoby na poradzenie sobie z zimnem. Od czasu starcia z włochatym stworem minęło zaledwie pół godziny, ale cel ich wyprawy chyba właśnie znajdował się tuż przed nimi w małej dolinie między skałami. Mimo panującego już półmroku, było wyraźnie widać ciemne wejście do jaskini - właśnie tam wiodły ślady krwi, za którymi podążali.
- Ostatnia szansa żeby zawrócić. To jego siedlisko, tym razem nie ucieknie, będzie walczył do upadłego - rzekł ponurym głosem, który chyba był naturalny dla jego osoby, ale nijak nie niósł pokrzepienia. Nie zważając, czy reszta podąży za nim, zaczął schodzić w dół doliny. Panowała cisza, tylko co jakiś czas dało się słyszeć wycie wiatru w górach przed nimi, albo stęknięcia czy pomruki dochodzące z dołu.
Elli'Shalith siedział chwilę na ziemi, czekając aż wróci mu ostrość widzenia, która lekko się zaburzyła po tym upadku. Poza raną na głowie nic więcej mu się chyba jednak nie stało. Srebrne włosy z wolna przyjmowały czerwonawy odcień, ale chyba nie było to nic poważnego, bo elf po chwili wstał.
- Nic mi nie jest - mruknął spokojnie do podchodzącej Tanyi. Zmrużył oczy i wpatrywał się chwilę w miejsce gdzie zniknął troll. Dopiero po chwili poszedł tam skąd przyszła Tanya i wyrwał spomiędzy skał swój topór. Całe szczęście, że troll nie rzucił go gdzieś dalej.
- Teraz już wiecie, z czym mam do czynienia. I widzę, że jedna z osób poszła po rozum do głowy - uśmiechnął się krzywo, spoglądając w miejsce w którym ostatnio widział Safron. Po twarzy elfa ciekła mała strużka krwi, ale mimo to zdawał się on być rześki jak nigdy. Spojrzał krótko, czy reszcie nic się nie stało i czego można było się spodziewać, bez słowa ruszył w stronę w którą uciekł troll. Tym razem mieli ułatwione zadanie, bo co jakiś czas skały ochlapane były jego krwią.
Zbliżał się już wieczór, więc chłód mógł zacząć doskwierać zwykłym ludziom. Co prawda elf był na to nieczuły, ale wątpił, czy reszta ma jakieś sposoby na poradzenie sobie z zimnem. Od czasu starcia z włochatym stworem minęło zaledwie pół godziny, ale cel ich wyprawy chyba właśnie znajdował się tuż przed nimi w małej dolinie między skałami. Mimo panującego już półmroku, było wyraźnie widać ciemne wejście do jaskini - właśnie tam wiodły ślady krwi, za którymi podążali.
- Ostatnia szansa żeby zawrócić. To jego siedlisko, tym razem nie ucieknie, będzie walczył do upadłego - rzekł ponurym głosem, który chyba był naturalny dla jego osoby, ale nijak nie niósł pokrzepienia. Nie zważając, czy reszta podąży za nim, zaczął schodzić w dół doliny. Panowała cisza, tylko co jakiś czas dało się słyszeć wycie wiatru w górach przed nimi, albo stęknięcia czy pomruki dochodzące z dołu.
Troll uciekł. Wzięła refleksyjny łuk do ręki i obserwowała elfa. Doszedł do siebie, dość szybko. Ani się nie przejmował, że krwawi. Widząc, że elf idzie dalej, wzruszyła ramionami i ruszyła za nim. Co chwilę widać było na skałach ślady jego krwi. Im ciemniej się stawało, tym chłodniejsze powietrze ją otaczało. Poprawiła kaptur na głowie, który zacienił całą jej twarz.
Słysząc, żeby ktoś zawrócił, wzruszyła ramionami. Tanya nie zawraca. Za daleko zaszła. No więc ruszyła na Ellishalithem. Huczący wiatr był dość denerwujący.
Słysząc, żeby ktoś zawrócił, wzruszyła ramionami. Tanya nie zawraca. Za daleko zaszła. No więc ruszyła na Ellishalithem. Huczący wiatr był dość denerwujący.
Kto zanurkuje, kiedy jestem na dole?
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Po jakimś czasie wrzawa ucichła. Wszyscy zaczęli zbierać się do dalszej drogi. Starsza pani chwyciła za swą podpórkę, która teraz miała służyć za broń. Nie zawróciła, zaczęła iść dalej wraz z innymi. Po chwili dołączył do niej jej mały towarzysz. Teraz trzeba było znaleźć tego tchórzliwego stwora. Szkoda tylko, że im większy mrok zapadał, tym mniej widziała. Trudno. Najważniejsze, że chłopcu nie ucieknie żaden moment.
Kobiecie przyszło też na myśl, że stwór nie będzie chciał już jej atakować, ale kto tam zna te wszystkie potwory?
Kobiecie przyszło też na myśl, że stwór nie będzie chciał już jej atakować, ale kto tam zna te wszystkie potwory?
"I znów ta nudna wędrówka. A już zaczęło się coś dziać!" Zerr nie liczył czasu wędrówki. Mierzenie czasu dla czarodzieja jest i tak nic nie warte. Właściwie nawet nie zauważył, że Safron nie ma z nimi. "I tak była milcząca i dziwna. Coś ukrywała."
Dotarli wreszcie do groty. "No to teraz się w końcu zacznie!" Czarodziej widocznie cieszył się na myśl walki. A może to było coś innego niż walka?
Dotarli wreszcie do groty. "No to teraz się w końcu zacznie!" Czarodziej widocznie cieszył się na myśl walki. A może to było coś innego niż walka?
- Ellishalith
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 24
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Lodowy elf
- Profesje:
- Kontakt:
Elli'Shalith spojrzał uważnie po twarzach całej reszty, dziwiąc się, że jednak nikt nie ucieka. Prychnął cicho pod nosem i naciągnął na głowę kaptur z wilczego łba. Obrócił się w stronę jaskini i co mogło niektórych zdziwić... zawył na całe gardło, niczym rasowy wilk. I to nie byle jaki wilk, a ogromny i wściekły. Co wrażliwszych mogły aż rozboleć uszy od tego wycia, które jednak ustało po dłuższej chwili tak nagle, jakby odcięte nożem od reszty dźwięków. Elf stał chwilę w bezruchu, dopóki z dołu nie rozległo się znajome już im warknięcie, poprzedzone dziwnymi pomrukami. Można było dostrzec ogromny, ciemny kształt trolla wynurzający się z jaskini. Elf uśmiechnął się szeroko, co niektórzy mogliby nazwać uśmiechem szaleństwa, i chwytając topór w obie dłonie rzucił się pędem w dół zbocza. Na tak krótkim dystansie trudno byłoby mu dorównać w szybkości z jaką się poruszał.
Troll ryknął głośno, widząc zbliżającego się przeciwnika. Całkiem małego, patrząc z wysokości jego oczu. Kiedy tylko Elli znalazł się w pobliżu, włochaty stwór chciał przygnieść go do ziemi jednym uderzeniem łapy, co niestety mu się nie udało. Błysnęła stal i kolejna szrama pojawiła się na ręce stwora. Zirytowany lekkim zadrapaniem troll ruszył do przodu, żeby zadeptać swojego przeciwnika, jednak znowu był za wolny. Elli'Shalith chwilę później wybił się z pobliskiej wyższej skałki i z impetem grzmotnął bestię w brzuch. Tym razem troll już poczuł uderzenie i kolejnym niekontrolowanym ruchem łapą trafił elfa, posyłając go na ziemię kilkanaście metrów dalej.
Troll ryknął głośno, widząc zbliżającego się przeciwnika. Całkiem małego, patrząc z wysokości jego oczu. Kiedy tylko Elli znalazł się w pobliżu, włochaty stwór chciał przygnieść go do ziemi jednym uderzeniem łapy, co niestety mu się nie udało. Błysnęła stal i kolejna szrama pojawiła się na ręce stwora. Zirytowany lekkim zadrapaniem troll ruszył do przodu, żeby zadeptać swojego przeciwnika, jednak znowu był za wolny. Elli'Shalith chwilę później wybił się z pobliskiej wyższej skałki i z impetem grzmotnął bestię w brzuch. Tym razem troll już poczuł uderzenie i kolejnym niekontrolowanym ruchem łapą trafił elfa, posyłając go na ziemię kilkanaście metrów dalej.
Elf swoim wyciem zmusił Tanyę do zatkania uszu. To było dość dziwne. Taki ryk wywołał trolla z jaskini. Ellishalith ruszył przed siebie, jakby palił się, żeby przyłożyć bestii. Biegł szybko, nawet bardzo, a potwór widząc to chciał przygnieść elfa. Ten był szybszy. Machnął toporem i zadał mu ranę, następnie drugą - w brzuch. Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie uderzenie trolla posyłającego elfa na ziemię.
Tanya postanowiła użyć łuku. Wyciągnęła jedną strzałę z kołczanu. Położywszy ją na cięciwie, naciągnęła ją. Celowała w jego oczy. Sierść była zbyt twarda, by przepuścić jedną strzałę. Strzała przecięła powietrze i mknęła prosto na stwora.
Tanya postanowiła użyć łuku. Wyciągnęła jedną strzałę z kołczanu. Położywszy ją na cięciwie, naciągnęła ją. Celowała w jego oczy. Sierść była zbyt twarda, by przepuścić jedną strzałę. Strzała przecięła powietrze i mknęła prosto na stwora.
Kto zanurkuje, kiedy jestem na dole?
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Walka była piękna. Tylko że za szybko elf dał się powalić i wyglądało na to, że nie uda mu się zabić potwora w trzech ciosach. Najgorsze było to, że chyba trzeba mu było pomóc.
Chłopiec zauważył to i zareagował szybciej niż starsza pani. Gdy dziewczyna wypuściła pierwszą strzałę, znów zaczął spychać odpowiednie kamienie. Liczył, że łuczniczce i może magowi uda się utrzymać bestię na dystans, a kamienie zrobią swoje. Jeżeli rycerz podniósł się po uderzeniu w głowę, to i teraz się podniesie. Tym twardym elfem nie trzeba było się teraz martwić. Byle nie starał się do niego zbliżyć troll.
Chłopiec zauważył to i zareagował szybciej niż starsza pani. Gdy dziewczyna wypuściła pierwszą strzałę, znów zaczął spychać odpowiednie kamienie. Liczył, że łuczniczce i może magowi uda się utrzymać bestię na dystans, a kamienie zrobią swoje. Jeżeli rycerz podniósł się po uderzeniu w głowę, to i teraz się podniesie. Tym twardym elfem nie trzeba było się teraz martwić. Byle nie starał się do niego zbliżyć troll.
Wycie zdezorientowało czarodzieja. "Kurwa! Czy ja pomagam wilkołakowi?! Czy to tylko zwykły popapraniec?! Nie można ufać wszystkiemu, co zmienia kształty. Paskudne i odrażające!" Zerr skrzywił się nieznacznie. Jednak szybko zapomniał o elfie, gdyż pojawił się troll. "A może by mu tak pomóc? Zasiać cień strachu potworniejszego od każdego bólu fizycznego w umyśle elfa? A potem uratować go i zostać uznanym za bohatera? Nie, zbyt haniebne. Zmęczyła mnie trochę ta wyprawa. Napiłbym się piwa, więc szybko ją trzeba skończyć i się w końcu napić!"
Gdy mag zbliżył się na wystarczającą odległość do czarowania, rozpoczął zabawę. Gesty nad wyraz skomplikowane, a słowa groźne i potężne. Słowa runiczne zabrzmiały głośno we wszystkich umysłach dokoła. Tak. To mogło być hipnotyzujące. Takie piękne. Niezrozumiałe. Pierwotne. Jak za dawnych czasów... Jednak w tym momencie marzenia zniknęłyby wszystkim z głów, gdyż z rąk czarodzieja wystrzelił strumień błyskawic. Nie obyło się też bez huków i grzmotów. Tak... Połączenie magii ognia i powietrza. Błyskawice tak groźne, że z pewnością mogłyby zabić i elfa. Lecz Zerr o to nie dbał. Był w euforii magii. Był teraz nieobliczalny. Dokoła sylwetki można było dostrzec małe wyładowania elektryczne. Cóż to za piękny widok, zapewne gdyby było kompletnie ciemno, byłby to widok jeszcze cudowniejszy. Każdy kto zerknąłby teraz na twarz czarodzieja, dostrzegłby nikły uśmiech oraz zamglone oczy. Przerwał ten łańcuch piorunów tylko na chwilę. By zacząć nową inkantację. Wyglądała ona na potężniejszą. W umysłach słowa zabrzmiały jeszcze potężniej, a gesty był jeszcze bardziej skomplikowane i wykonane wolniej, dokładniej. Tym razem jego dłonie stanęły w płomieniach, by zaraz złączyć się w jedną dużą kulę ognia. Ruszyła ona w kierunku trolla oraz elfa. "Oby tylko ten elf się odsunął. Nie chciałby spłonąć w tym ogniu magii." Tym razem w oczach maga można było dostrzec płomień. Mały jak u wypalającej się świeczki.
"Dziś będę miły i pomogę temu szkaradnemu elfowi. Odrobinę magii emocji i umysłu... Tylko odrobinę, od tego z pewnością nie oszaleje..." Wystawił rękę, a palcem wskazującym wskazał na elfa. Zatoczył nim niewielką spiralę i bez żadnych słów usiłował wtargnąć w umysł Ella. Nie wyczuwał w nim zmysłu magicznego, lecz wolę to on miał silną. Z pewnością. "Musi mi ulec. Musi, inaczej spłonie." Dodał do tego parę słów w języku magii ale nie brzmiały one groźnie, lecz uspokajająco. Zerr był mistrzem w dziedzinie umysłu. Tylko nieliczne istoty magiczne mu się opierały. "Strach. Poczuj strach. Niewyobrażalny strach! Uciekaj do mnie! Ogień cię pochłonie! Uciekaj! Przyjdź do mnie!" Teraz tylko pytanie - czy to zadziała?
Gdy mag zbliżył się na wystarczającą odległość do czarowania, rozpoczął zabawę. Gesty nad wyraz skomplikowane, a słowa groźne i potężne. Słowa runiczne zabrzmiały głośno we wszystkich umysłach dokoła. Tak. To mogło być hipnotyzujące. Takie piękne. Niezrozumiałe. Pierwotne. Jak za dawnych czasów... Jednak w tym momencie marzenia zniknęłyby wszystkim z głów, gdyż z rąk czarodzieja wystrzelił strumień błyskawic. Nie obyło się też bez huków i grzmotów. Tak... Połączenie magii ognia i powietrza. Błyskawice tak groźne, że z pewnością mogłyby zabić i elfa. Lecz Zerr o to nie dbał. Był w euforii magii. Był teraz nieobliczalny. Dokoła sylwetki można było dostrzec małe wyładowania elektryczne. Cóż to za piękny widok, zapewne gdyby było kompletnie ciemno, byłby to widok jeszcze cudowniejszy. Każdy kto zerknąłby teraz na twarz czarodzieja, dostrzegłby nikły uśmiech oraz zamglone oczy. Przerwał ten łańcuch piorunów tylko na chwilę. By zacząć nową inkantację. Wyglądała ona na potężniejszą. W umysłach słowa zabrzmiały jeszcze potężniej, a gesty był jeszcze bardziej skomplikowane i wykonane wolniej, dokładniej. Tym razem jego dłonie stanęły w płomieniach, by zaraz złączyć się w jedną dużą kulę ognia. Ruszyła ona w kierunku trolla oraz elfa. "Oby tylko ten elf się odsunął. Nie chciałby spłonąć w tym ogniu magii." Tym razem w oczach maga można było dostrzec płomień. Mały jak u wypalającej się świeczki.
"Dziś będę miły i pomogę temu szkaradnemu elfowi. Odrobinę magii emocji i umysłu... Tylko odrobinę, od tego z pewnością nie oszaleje..." Wystawił rękę, a palcem wskazującym wskazał na elfa. Zatoczył nim niewielką spiralę i bez żadnych słów usiłował wtargnąć w umysł Ella. Nie wyczuwał w nim zmysłu magicznego, lecz wolę to on miał silną. Z pewnością. "Musi mi ulec. Musi, inaczej spłonie." Dodał do tego parę słów w języku magii ale nie brzmiały one groźnie, lecz uspokajająco. Zerr był mistrzem w dziedzinie umysłu. Tylko nieliczne istoty magiczne mu się opierały. "Strach. Poczuj strach. Niewyobrażalny strach! Uciekaj do mnie! Ogień cię pochłonie! Uciekaj! Przyjdź do mnie!" Teraz tylko pytanie - czy to zadziała?
- Ellishalith
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 24
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Lodowy elf
- Profesje:
- Kontakt:
Elfa rzeczywiście trudno było się pozbyć, bo ledwo grzmotnął o ziemię, zaraz się podniósł i już pędził z powrotem na trolla. Cóż, żeby zabić przeciwnika trzema ciosami musiałby albo umieć latać, albo być tak dużym jak on. Albo chociaż mieć większą broń. Niestety, nie dane mu było znowu zaatakować, bo kiedy się zbliżał, walnęła w niego jedna z błyskawic miotanych przez czarodzieja. Ustał jednak na nogach, podpierając się na toporze, który świecił teraz niczym latarnia jasnym i zimnym światłem. Elli'Shalith potrząsnął głową i spojrzał gniewnym wzrokiem w stronę czarodzieja. Chyba nawet zapomniał o trollu, który właśnie oberwał strzałą Tanyi i kilkoma błyskawicami. W dodatku mały chłopiec skutecznie przeszkadzał mu w poruszaniu się.
Zerr chyba jednak przegiął z próbą wdarcia się do umysłu elfa. Całkiem możliwe, że był to jeden z większych błędów w jego życiu. Może i Elli'Shalith nie był mądry, ale doskonale wiedział kiedy ktoś próbował grzebać mu w głowie. Zbyt często próbowali to robić jego bracia przed wygnaniem. Wpatrzył się nienawistnym wzrokiem w Zerricusa, pozostawiając w głowie jedynie jedną myśl, uformowaną w głośne, wściekłe i niemalże dzikie kilka słów.
Zginiesz dzisiaj, człeczyno.
Kompletnie ignorując trolla, elf zaczął wracać do grupki, kierując się wprost na Zerricusa. Połowę twarzy miał zasłoniętą maską, w dodatku czoło przysłaniał lekko łeb wilka. Wściekłe oko wpatrzone było tylko w maga. Kiedy w jego i trolla kierunku leciała kula ognia, elf przyklęknął jedynie, zasłaniając twarz szerokim ostrzem Lodowego Topora, którego ogień chyba się nie imał. Zaraz potem podniósł się na nogi i szybkim krokiem zmierzał w stronę maga. Nie biegł. Szedł spokojnie, jak wilk bez strachu zmierzający po swoją uwięzioną zdobycz.
Zerr chyba jednak przegiął z próbą wdarcia się do umysłu elfa. Całkiem możliwe, że był to jeden z większych błędów w jego życiu. Może i Elli'Shalith nie był mądry, ale doskonale wiedział kiedy ktoś próbował grzebać mu w głowie. Zbyt często próbowali to robić jego bracia przed wygnaniem. Wpatrzył się nienawistnym wzrokiem w Zerricusa, pozostawiając w głowie jedynie jedną myśl, uformowaną w głośne, wściekłe i niemalże dzikie kilka słów.
Zginiesz dzisiaj, człeczyno.
Kompletnie ignorując trolla, elf zaczął wracać do grupki, kierując się wprost na Zerricusa. Połowę twarzy miał zasłoniętą maską, w dodatku czoło przysłaniał lekko łeb wilka. Wściekłe oko wpatrzone było tylko w maga. Kiedy w jego i trolla kierunku leciała kula ognia, elf przyklęknął jedynie, zasłaniając twarz szerokim ostrzem Lodowego Topora, którego ogień chyba się nie imał. Zaraz potem podniósł się na nogi i szybkim krokiem zmierzał w stronę maga. Nie biegł. Szedł spokojnie, jak wilk bez strachu zmierzający po swoją uwięzioną zdobycz.
Obserwowała teraz uważnie elfa, który trochę oszołomiony błyskawicą, podpierał się na swoim toporze. Spojrzała teraz na czarodzieja, który został właśnie spiorunowany wzrokiem Ellishalitha. Sytuacja pomiędzy tymi dwoma była bardzo napięta. Ani się nie obejrzała, jak elf ze wściekłą miną szedł teraz wprost na Zerra. Wysłała w pośpiechu dwie strzały w stwora. Potem spojrzała raz jeszcze na elfa i czarodzieja.
- Przesadziłeś, panie czarodzieju - wyszeptała w jego stronę.
Na chwilę zaprzestała ofensywy. Szybkim ruchem zdjęła sakwę i wyciągnęła z niej kawałek suchego mchu i dwa krzemienie. "Teraz albo nigdy." Oplotła grot strzały zielskiem i uderzyła dwa razy kamieniami o siebie. Za pierwszym razem nic, za drugim posypały się iskry. Nikły płomyk pojawił się na mchu. Z każdą chwilą stawał się coraz większy.
Tanya podniosła ostrożnie strzałę i nałożyła ją na łuk. Naciągnęła cięciwę. Języki ognia muskały jej dłoń. Cicho jęknęła z bólu, wycelowała i kolejna strzała przeszyła powietrze.
- Przesadziłeś, panie czarodzieju - wyszeptała w jego stronę.
Na chwilę zaprzestała ofensywy. Szybkim ruchem zdjęła sakwę i wyciągnęła z niej kawałek suchego mchu i dwa krzemienie. "Teraz albo nigdy." Oplotła grot strzały zielskiem i uderzyła dwa razy kamieniami o siebie. Za pierwszym razem nic, za drugim posypały się iskry. Nikły płomyk pojawił się na mchu. Z każdą chwilą stawał się coraz większy.
Tanya podniosła ostrożnie strzałę i nałożyła ją na łuk. Naciągnęła cięciwę. Języki ognia muskały jej dłoń. Cicho jęknęła z bólu, wycelowała i kolejna strzała przeszyła powietrze.
Kto zanurkuje, kiedy jestem na dole?
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Kto sprawi, że zacznę walczyć?
Kto przywróci mnie do życia?
Nie pozwól mi utonąć...
Wszystkie moje czerwone sny...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości