Księstwo Karnstein[Księstwo Karnstein] Polityka i obyczaje

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Roshio
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek (mag)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Roshio »

"Magusie? Magusie? Co to w ogóle miało oznaczać. Że jestem jakimś kuglarzem czy błaznem dworskim?"

Roshio nie był pewien, czy to określenie miało go wyprowadzić z równowagi, obrazić, czy też wypowiadająca go osoba była po prostu ignorantem dla tej sztuki. Prawdą było, że pokazał tylko jak zamienia kubek z cieczą, lecz co mógł zrobić. Zrównać z ziemią całą karczmę, a pogrzebanych pod nią ożywić jako szkielety. Ale po co miał by to robić. Gdy już trochę ochłoną, cieszył się z tego, że nikt nie był w stanie zobaczyć jego grymasu podczas tego określenia jego profesji. Nie był on w końcu jakimś barbarzyńcą który wpadł by w dziki szał i ciął i rąbał wszystko w zasięgu wzroku.

Niemniej jednak mag potrzebował trochę odpoczynku.

- No to w takim razie zostało ustalone - powiedział spokojnie - po zachodzie słońca spotkamy się przed karczmą, aby zwiedzić uroki tego miasta.

Mag skłonił się lekko, po czym udał się do wynajmowanego przez siebie pokoju. Po zamknięciu pokoju ciuchy opadły swobodnie na podłogę.

Gdy zbliżała się ustalona pora, ciuchy dotąd spokojnie leżące na podłodze zaczęły się wypełniać. Gdy już przybrały wcześniejszą formę, przedstawiającą po prostu ubranego w nie człowieka zaczęły zbierać się do wyjścia. Roshio miał szczęście nauczyć się takich mocy, za co był bardzo wdzięczny swoim przodkom. Nie przejmując się bardzo wystrojem pokoju, w którym to przecież nic nie zmienił ruszył schodami w dół kierując się w stronę wyjścia z karczmy. W końcu jak to określił szlachcic drugiej takiej szansy na pewno by nie uzyskał.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Klivien w milczeniu odprowadziła wzrokiem kobietę i mężczyznę. Dopiero kiedy mag zniknął z pola widzenia odezwała się półgłosem, stojąc wyprostowana w tej samej pozie. - Zadbałeś o towarzystwo - stwierdziła dość oczywisty fakt i zrobiła pauzę by zastanowić się jakich użyć słów, by nie odebrał ich jako wyraz zazdrości - Obawiam się, że niewiele się nauczę podczas tej wyprawy. Zapewne sporo o Karnsteinie i niemało o tobie, ale nie przypuszczasz chyba, że będziemy przy nich poruszać temat krwi?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard pożegnał oboje podróżników, a gdy ci udali się w miasto, rzekł do Klivien, która zdążyła go już spytać o kilka rzeczy:
- Mylisz się, moja droga - ta wyprawa to dopiero początek. Poznasz Karnstein, jego zwyczaje, główne rasy żyjące w Vaerren i co najważniejsze - to, czym się stałaś. Naturalnie o rozważaniach na temat eliksiru życia krążącego w ciałach zarówno naszych, jak i śmiertelników nie może być mowy. Przyjdzie na to czas innym razem. Chyba nie chcesz ich wystraszyć? Mag raczej nie ucieknie w sina dal, gdy ujrzy długie kły rozmówcy, natomiast ta dziwna dziewczyna... kto wie? Poza tym masz pewien drobny atut - artefakt maskujący pewne cechy fizjonomii wampirów, więc nie przejmuj się ich towarzystwem. Potraktuj ten wypad jako swego rodzaju wstęp do dalszych lekcji i odpoczynek po męczącej podróży. Wiem, że nie przepadasz za magami, ale czy od razu musimy oceniać kogokolwiek po samymi li tylko fachu?
Mrowie myśli kłębiło się w głowie Medarda. Sądząc po zachowaniu Klivien w rodzinnym Arturonie oraz tego, że przetrwała w środowisku pełnym ludzi - potencjalnych ofiar, które mogą szybko stać się groźnymi drapieżcami, stwierdził, iż wyprawa powinna przebiegać dośś spokojnie. Chyba że zdarzy się nieprzewidziany wypadek... Dodał po chwili:
- Proszę, to dla mnie bardzo ważne.
...
Pod wieczór znów pojawił się w zajeździe, gdzie czekali już towarzysze. Zagaił nie śpiesząc się ani trochę:
- Witajcie ponownie. Jak minął dzień w pełnym harmidru Vaerren? Zobaczyliście coś ciekawego?
Był zainteresowany prawdziwymi powodami, które przyczyniły się do przyjazdu obojga do odległego Vaerren. Poza tym wyczuwał dziwną aurę bijącą od dziewczyny, co nie wskazywało na żadną ze znanych mu choćby ze słyszenia ras. Może ujawni się podczas wyprawy - to byłoby wydarzenie dość spektakularne, nawet jak na swoisty tygiel społeczności Vaerren.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

We wnętrzu powitał ją, jak zwykle w takich miejscach, śmiech gości, gwar rozmów i brzdęk szkła. Gardenia obwiązała się szkarłatnym szalem dwukrotnie wokół pasa. Trzymaną w ręce nalewkę schowała do sakwy. Następnie udała się wprost do stolika, gdzie rano rozmawiała z Medardem. Jej nowy znajomy był już na miejscu.
- Rzeczywiście całkiem przyjemna okolica – odpowiedziała na pytanie i uśmiechnęła się lekko - Ilość towarów na targowisku robi wrażenie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Artie mknął tuż nad ziemią, płosząc bogu ducha winnych ludzi i zwierzęta którzy co żwaw, uciekać w popłochu zaczynali. Machał swymi potężnymi skrzydłami kierując się ku Księstwu Karnstein. Obiecał spotkanie pewnemu wampirowi, ale jak to u smoków już bywa, pojęcie czasu jest im nie mal obce i nierzadko zdarza się, że wizyta z następnego dnia odciąga się do następnego roku.
Nie chcąc aby jaśnie wielmożny pan dłużej czekał, pomknął wprost na zamek i płosząc co rusz jakiś biedaków, wylądował na dziedzińcu. Rozejrzawszy się dookoła wypatrzył parobka który w porę się nie schował, podreptał ku niemu i zapytał grzecznie.
- Gdzież waszego pana znajdę?
Chłopek, zlany zimnym potem, trzęsąc się na chuderlawych nogach, ukłonił się nie poradnie.
- Wielmożny Książę opuścił rezydencję i udał się do zajazdu.
Smok wysłuchał jeszcze tłumaczeń biedaka jak się dostać do owego miejsca po czym wzbił się w górę i zniknął.
Gdy doleciał w pobliże owego zajazdu wylądował nie opodal w lesie, i zmienił swą postać. Teraz, jako zwykły mężczyzna, z mieczem u boku i tarczą na plecach, przypominał jakiegoś najemnego woja który zmęczony trudem podróży postanowił coś zjeść i odpocząć. W lewym bucie od wewnętrznej strony miał schowany sztylet, a na wszelki wypadek skórę ukrytą pod ubraniem, pokrył łuską. Mimo iż miał już swoje lata i doświadczenie, ostrożności nigdy nie za wiele dlatego na to wszystko narzucił obszerny płaszcz z kapturem.
Wszedł do budynku i podszedł do lady, wyciągając z sakiewki kilka srebrnych monet i kupił talerz ciepłej strawy.
Nie spojrzał ani razu w stronę która interesowała go najbardziej, za to obrzucał kuglarkę swym wzrokiem niby to radując się widokiem zwinnych sztuczek które wyprawiała, niby to podziwiając jej zręczność a tak naprawdę skupiał się na rozmowie wampira.
Uznał że było jeszcze za wcześnie na ujawnianie się dlatego nim wszedł do zajazdu postarał się ukryć jak najlepiej swoją osobowość, skażając swe ubrania i ekwipunek wieloma aurami różnych stworów. Takie skażenia są normalne dla wędrujących wojaków, którzy za parę grosza nie zapytają o co mają walczyć. Smok uznał że tak zabezpieczony będzie mógł w spokoju poczekać na rozwinięcie akcji.
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Jak zwykle podeszła cicho. Bezszelestnie, nawet jak na wampira. Jeszcze jako człowiek była niemal niewidzialna, a zdolności jakie posiadła uczyniły ją w tej sztuce prawdziwa mistrzynią. Miała nadal na sobie tę sama skromnie, ale szlachetnie skrojoną suknię i szal owinięty wokół ramion i szyi. Jej szaro-błękitne oczy spoczywały na Medardzie i tylko na nim.
- Wybacz panie, ale przemyślałam ponownie twoje zaproszenie i zdecydowałam się odmówić - jej głos był cichy i spokojny lecz chłodny i zabarwiony smutkiem - Proszę, niech pan tego źle nie odbierze. Nie śmiałabym gardzić rozrywkami i pięknem tego miasta. Osobiste powody są przyczyną dla której nie szukam zabawy ani przyjemności i wole od nich stronić. Zechciej proszę okazać wyrozumiałość i przyjmij wyrazy wdzięczności i słowa pożegnania.
Cała postać kobiety tchnęła melancholijną apatią, niemal namacalnie. Jej jasne oczy przepełniało cierpienie, zmrożone i ukryte za błękitnymi tęczówkami niczym za taflą lodu. W rękach trzymała bagaż i niewątpliwie zaraz po odpowiedzi wampierza zamierzała opuścić szynk oraz samo miasto.
- Poznałam Karnstein od strony handlowej dostatecznie, więc to co zamierzałam mam osiągnięte, zaś to czego bym pragnęła... nieosiągalne - ściszyła głos wypowiadając ostatnie słowo. Nadal patrzyła mu w oczy w ten sam sposób.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard nie mógł zrozumieć, dlaczego Klivien tak stroni od rozrywek tego świata. Przecież zawsze, a na pewno od zarania dziejów jak glob długi i szeroki każde inteligentne stworzenie, którego gatunek mógłby zostać nazwany twórcą takiej czy innej cywilizacji w wolnym czasie lub po męczącej podróży pragnął czegoś interesującego dla ducha. Zamartwianie się i wciskanie ludziom kitu o sprawach osobistych nie za wiele daje i miast pozyskiwać ich przychylność, tylko zraża ich od siebie. Wąpierz spytał:
- Jakież to powody zmuszają Cię, moja droga do zmiany decyzji, a zarazem zaprzepaszczenia jedynej okazji poznania zwyczajów rasy, o której mistrz niewiele ci powiedział? Czego takiego pragniesz, że uważasz to za nieosiągalne, Klivien? Zostań, proszę. Łzy pragnęły wydostać się z oczodołów i popłynąć ku klepisku szynku.
- Zaraz, zaraz, a trytoński siepacz, na spotkaniu którego tak ci zależało cały czas siedzi w miejscowym więzieniu. Czyżbyś się rozmyśliła?
Gdyby to jednak zawiodło, przez łzy postanowił spróbować zdolności, dzięki której ofiary wampirów tracą przykre wspomnienia ataku, a także
niektórych zdarzeń go poprzedzających. Czasem zdarzało się, by jakiś krwiopijca użył uroku na pobratymcach z zadowalającym skutkiem, lecz nie zawsze jest to takie proste. Tego typu działań próbują niemal wyłącznie albo bardzo stare wampiry na młodzikach lub też przedstawiciele rodów arystokratycznych na konwertytach z ludzi bądź elfów. Ten drugi przypadek zazwyczaj stosowany jest w celu wzbudzenia zaufania lub wymuszenia okazania stosownego szacunku czy coś. Czasem też inne cele przyświecają wampirom stosowanie uroku na innych krwiopijcach, ale to już zupełnie inna historia...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Patrzyła w oczy władcy Karnsteinu i nie mogła wyjść ze zdumienia. Nie potrafiła z nich wyczytać niczego, co pomogłoby im nawiązać bliższy kontakt. Jego ton pachniał delikatną irytacją i pogardą dla jej specyficznego, wewnętrznego świata. Z drugiej strony oczy szkliły mu się lekko i drgały, jakby był zdolny uczynić coś, by ją powstrzymać. Postanowiła zignorować dopytywanie się o przyczyny osobiste i odpowiedziała dopiero gdy zadał drugie pytanie.
- Zrozumienia - powiedziała nadal cicho i poważnie. Jej głos był jak szum górskiego potoku. Jednostajny, chłodny i niezmienny.
Zobaczyła, że jej odpowiedź także go zaskoczyła. Jakże był konkretnym mężczyzną. Subtelności uczuć i to jak nadają one filozoficzny sens każdej chwili, były dla niego zapewne dyrdymałami przekraczającymi zdolności pojęcia. Tymczasem dla Klivien bezrefleksyjne "używanie życia" zdawało się tak prymitywne, że napawało ją czystą niechęcią.
Kolejne słowa Medarda, trąciły inne struny jej duszy.
"Garian... zapomniałam o nim" stwierdziła sama przed sobą lekko zaskoczona. Nie zamierzała z tego zrezygnować. Rozliczenie się z Thunnem było istotnie ważne. Ale czy koniecznie musiała być przy tym osobiście? Uznała, że nie.
- Pana Thunna proszę by pan puścił wolno. Proszę dopilnować, by wiedział, że odzyskuje wolność za moim wstawiennictwem. Nic więcej nie miałam mu do powiedzenia. Będę ogromnie wdzięczna, jeśli tyle zrobi pan dla mnie. A oto umówiona zapłata.
Sięgnęła do torby i wyjęła sakiewkę wcześniej odliczonych smoków.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Niestety Medard nie uzyskał niczego, co doprowadziłoby choć trochę do poznania pobudek, którymi kierowała się Klivien. Niewiele dające, wymijające temat odpowiedzi lekko denerwowały księcia, ale nie dał po sobie tego poznać. Spróbował za to czegoś innego. Źrenice jego oczu zaczęły rozszerzać się i kurczyć na przemian, jakby miały na celu oszołomić rozmówcę. Sam Medard zaś wpatrywał się w oczy Klivien, jakoby próbując zagłębić się w przepastnych otchłaniach jej umysłu. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze charakterystyczny, melodyjny głos hipnotyzera, przypominający trochę ton zaklinacza wężów, gdy ów nie używa fujarki do omamiania jadowitego gada. Spytał więc Medard:
- Zrozumienia czego, na bogów alarańskich i karnsteińskiego mamuta, bo ciebie jakoś zrozumieć nie sposób. Nie wiem, czym kieruje się społeczność podobnych nam w Arturonie, ale tutejsze realia dalece różnią się od panujących tam zwyczajów. Nie żyjemy w ukryciu jak szczury i nigdy nie przeszło na to przez myśl. Jeśli zrobiłem coś nie tak, powiedz to bez niepotrzebnego lawirowania wokół tematu, proszę. Dlaczegood jakiegoś juz czasu mówisz do mnie takim zimnym, monotonnym, martwym głosem? Chciałem pokazać ci świat pełen życia, coś, o co trudno by było w Arturonie, ty najwidoczniej wrosłaś w ów intrygujący świat chwili nadającej ukryty sens bytom. Nie uważam tego za coś nie do zaakceptowania czy godnego pogardy - jest odmienne, ale w żadnym razie złe. Zatem pytam raz jeszcze: co konkretnie skłoniło cię do tak nagłej zmiany planów? W drgającym spojrzeniu mogło być coś, co nie pozwalało na zignorowanie tego specyficznego gestu.
Subtelność uczuć - phi! Nagminne działanie pod wpływem emocji było dla Karnsteińczyka czymś odległym, nie do końca mieszczącym się w jego światopoglądzie. Dziwił go zamglony, jakby martwy ton głosu dziewczyny. Uważał z własnego doświadczenia, że osoby takie nie zaskarbiają sobie przyjaźni innych na dłuższy czas. Tak przynajmniej było w Therii.
Medard postanowił, że spełni prośbę Klivien i uwolni Trytończyka tak, by wiedział, komu ową wolność zawdzięcza. Odpowiedział krótko:
- Będzie wolny, masz moje słowo. Zatrzymaj smoki, tobie przydadzą się bardziej. Nie należę do ludzi, którzy są skłonni do zdarcia ostatniego miedziaka z kogokolwiek. Jeśli zaś chodzi o magiczny artefakt, w Anperii działa mag-rzemieślnik, który byłby w stanie coś takiego wykonać.
Medard czekał na odpowiedź, ale nie spodziewał się uzyskać czegoś, co pozwoliłoby rozwikłać ten dość specyficzny typ ludzkiego charakteru. Czyżby traumatyczne przeżycia ywołały taki szok, z którego po dziś dzień nie jest w stanie się otrząsnąć?
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia wolno opuściła głowę, oparła czoło na blacie stolika i tak już została. Było coś w tej scenie pożegnania, co trącało delikatną strunę w jej sercu. Być może działo się tak ze względu na fakt, że sama nie miała szczęścia w związkach. Maie westchnęła. Po części powodem było to, że większość czasu poświęcała na doskonaleniu umiejętności władania magią, jednak prawdziwy powód był poważniejszy. Za każdym razem kiedy wydawało jej się, ze znalazła właściwą osobę a cały świat nabierał tej radosnej, pastelowo-różowej barwy, jej druga połówka nagle i niespodziewanie ginęła w tragicznych, żeby nie powiedzieć makabrycznych, okolicznościach.
- Życie nie jest sprawiedliwe. Oj nie. – w przypływie nostalgii pociągnęła nosem i łyknęła niedawno zakupionej nalewki. Co chwilę łypała okiem na to co się działo u Medarda i jego towarzyszki. Przez krótką chwilę ten mroczny, złowrogi krwiopijca wydał jej się prawie, hmm… ludzki? No, może mniej straszny.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Głębiej wciągnęła powietrze, gdy zdała sobie sprawę z tego, że ulega hipnozie. Wcale nie próbowała zamykać przed nim umysłu. Przeciwnie, pragnęła by był zdolny go poznać i odczuć. Wola maga domagała się prostych odpowiedzi. Problem polegał na tym, że Klivien ich nie znała. Sondując jej głowę Medard mógł odczuć tylko to, że jest niezwykle wrażliwą i pełną uczuć osobą. Głębia i ogrom rozpaczy, na jaką się natknął była uderzająca. W porównaniu z tym, co nosiła ukryte na dnie serca, to co okazywała na zewnątrz było niczym cichutkie echo podziemnej eksplozji.
- Nie sposób mnie zrozumieć? Otóż to... Dlatego moje pragnienie jest nieosiągalne i nie mam czego szukać w Karnsteinie dostojny panie - nazywała go bardziej oficjalnie za każdym razem, a tak naprawdę usiłowała w ten sposób podkreślić dzieląca ich przepaść - Jestem samotna. Uparta... i odmienna. To czego chcę, to by ktoś mnie poznał i polubił właśnie taką... a nie usiłował mnie pouczać jak żyje się lepiej i sensowniej.
Nie chciała dalej mówić. Pragnęła zacisnąć wargi, ale nie mogła. Oczy wampira nie pozwalały jej na to. Chciała zamknąć powieki, ale nie miała dość siły, by przemóc jego wolę. Kontynuowała z uwidaczniającymi się na policzkach rumieńcami.
- Nie uczyniłeś nic złego i dziękuję za wszystko co zrobiłeś dla mnie do tej pory i za to co deklarujesz zrobić. Jednak... Niestety jesteś kimś, kto nigdy mnie nie pojmie. Mógłbyś dać mi wiedzę, ale nie bliskość... I szczerze nie mam ochoty upijać się, podrygiwać i śmiać się z dowcipów. Noszę w sercu żałobę, przed która nie zdołałam uciec nawet stając się tym kim jestem... Pozwól mi odejść. I pozwól mi pozostać sobą.
Pod koniec jej głos drżał, a na czole pojawiły się kropelki potu. Powiedziała o wiele więcej niż chciała i czuła się skompromitowana, będąc zmuszona czynić takie wyznania publicznie. W jej sercu budził się gniew.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

W trakcie zagłębiania się w zakamarki umysłu Klivien Medarda nieco przeraził ogrom traumatycznych przeżyć, cierpienia i związanego z nim szoku. Tego typu zdarzenia bardzo rzadko przytrafiały się osobom w jej wieku, nawet, jeśli owe indywidua prowadziły żywot szpiega, partyzanta bądź funkcjonariusza tajnej służby na usługach lokalnego władcy.
Rzeczywiście, takiego stanu rzeczy nikt nie mógł się spodziewać - natłok negatywnych emocji górował nad osobowością Klivien, jakby ją przytłaczając. niczym dziwnym nie były więc lodowato zimne słowa czy nie mniej pozbawione ciepła spojrzenie. Gdyby wzrok mógł zabijać sam z siebie, wokół zapewne roiłoby się od trupów.
Przy wzmiance o rzekomym pouczaniu o sensowniejszym życiu Medard rzucił:
- Nikt nie usiłował cię pouczać. Po prostu tego typu pozostałości po traumatycznych przeżyciach nie powinny być duszone gdzieś w głębinach psyche, bo odnosi to zupełnie odmienny skutek. Dlaczego więc kisisz w sobie ten jad, pozwalając by strawił resztki jakże zachwycającego i intrygującego zarazem charakteru?
Medard przerwał na chwilę, zebrał myśli i kontynuował:
- A czy pojmujesz sama siebie? Nie dane mi było poznać istoty, która opanowałaby tę zdolność w stopniu choćby zadowalającym.
Nie stawiaj przeto przed nikim nieosiągalnych z założenia celów, gdyż takie działania nie prowadzą do niczego dobrego. Poza tym w takim stanie roztrzęsienia emocjonalnego nie mógłbym pozwolić ci odejść. Z własnego doświadczenia wiem, czym potrafi kończyć się zaniechanie jakichkolwiek akcji. Nie wiem też, czy znajdzie się odważny, który zaakceptowałby taki, a nie inny stan umysłu, przede wszystkim skrywane przed światem lęki, ból i rozpacz. Ogrom rozpaczy, przy którym piekielny ogień to ledwie błędny ognik, w każdej chwili ów wulkan może doprowadzić do wybuchu. Skutki tegoż byłby chyba nie do przewidzenia. Podczas tej wyprawy nauczyłem się więcej, niż przez całe moje pełne hulanek życie, a tylko ty przyczyniłaś się do tego. Zatem błagam jeszcze raz: zostań, nie odchodź w nieznane!
Po tej długiej wypowiedzi Medard nie mógł już dłużej sprawiać pozorów opanowanego wyrafinowania, a cyniczny uśmieszek szydercy dawno zniknął zastąpiony przez smutny wyraz twarzy kogoś, kto obudził się z monotonii życia pełnego hedonistycznych skłonności i pogoni za dobrami materialnymi. Lokalna potęga Karnsteinu w tej chwili nie znaczyła dlań więcej niż pojawiające się na klepisku pierwsze karaluchy, szukające niefrasobliwie zrzuconych na podłoże resztek jedzenia. Na kamienie posadzki spadały niczym już nietłumione łzy. Bezradność, przerażenie natłokiem krzywd i prawdziwe współodczuwanie zwyciężyły w cynicznym arystokracie nad makiawelizmem, wewnętrznym mrokiem ducha i umiłowaniem w uciechach życia. Ze złowieszczego wizerunku cynicznego krwiopijcy, dla którego pozbawienie życia było niczym splunięcie pozostały mizerne ślady niczym popiół unoszące się w odmętach umysłu. Dalsze kilka łez skapnęło na klepisko, na którym położono lichej jakości kamienną posadzkę, łudząco podobną do kocich łbów jakże często spotykanych na ulicznym bruku.
Pośród marnych cieni zajmujących stoły w zajeździe wąpierz dostrzegł Gardenię. Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby obserwowała przebieg ich rozmowy. Cóż, żaden z von Karnsteinów nie przejmował się zbytnio przygodnymi świadkami nieistotnych dla kraju rozmów tudzież dyskusji na lekkie tematy omijające sprawy państwowe szerokim łukiem.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Złamał ją. Zmusił do wyznań i wyprowadził z równowagi. Mało kto potrafił tego dokonać. Jego słowa, a nade wszystko jego łzy podziałały jak ocet wylany na jej ranę. Nie była w stanie dłużej być uprzejma i spokojna.
- Mam nie dusić w sobie? - powiedziała podniesionym pełnym emocji głosem
- A co twoim zdaniem powinnam z tym zrobić ? Zabiłam się. Nawet to przyniosło niewiele ulgi. - Jego uczucia sprawiły, że nie był dostatecznie skupiony na utrzymaniu hipnozy i ich oczy straciły kontakt. Rozejrzała się po lokalu z zażenowaniem i wściekłością.
- Uważasz, że robienie podobnych scen stanowi lepsze rozwiązanie. W takim razie wybacz, ale mam odmienne zdanie... - Mimo, że jej słowa były gorzkie i pełne wyrzutu, to nigdy w jej szarawych oczach nie mógł widzieć nienawiści. Miała żal, ale jednocześnie wciąż patrzyła na niego z bolesną tęsknotą.
- Nie błagaj mnie. Ty jesteś tu panem - dodała szeptem, łagodniej
- Jeśli tego chcesz zostanę i przyjmę twoją naukę. Nie oczekuj jednak, że rozrywki tej nocy sprawią mi przyjemność.. -
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia oparła głowę na zgiętym ramieniu i utulona gwarem rozmów w oberży przysnęła. Śnił jej się płonący las. Ciągnące się w nieskończoność hektary smolistego dymu, pożogi, trzasku pękających gałęzi i chrzęstu ognia. Gdzieś bliżej ziemi porozrzucane niedbale leżały ciała nieumarłej armii Licha. Zwęglone, poskręcane od gorąca szczątki tliły się oślepiającym żarem. Nagle coś odwróciło jej uwagę. Spojrzała w górę, gdzie ponad lasem górowała samotna, kamienna budowla. Wieża Licha. A w środku skarby. Skarby i wiedza, która odpowiednio wykorzystana mogła skutecznie wzmocnić jej magię. Maie machnęła z całej siły skrzydłami, nabierając sporego przyśpieszenia, i pomknęła prosto przed siebie. Kiedy już się wydawało, że kamienna ściana jest na wyciągnięcie ręki, obudził ją głośny rechot jednego z bawiących się gości.
Powrót do rzeczywistości wyrwał z jej piersi pełne zawodu westchnienie. Jakby nie patrzeć skarbiec nieumarłych nekromantów wciąż pozostawał poza jej zasięgiem. Przeciągnęła się jak po długim śnie i odnalazła wzrokiem swoich nowo poznanych towarzyszy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Schadow
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wróżka.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Schadow »

Nagle niedaleko Gardenii, a właściwie na jej kolanach, w krótkim błysku zmaterializowała się Schadow. Wróżka natychmiast wstała, spłoszona. Jej mózg potrzebował krótkiej chwili, by skojarzyć wszystkie fakty.
Po pierwsze, najwyraźniej została dosyć nieuprzejmie odesłana zaklęciem teleportacyjnym i wylądowała tutaj. Po drugie, znak na jej dłoni zniknął. Po trzecie, skutkiem teleportacji był powrót do wróżkowej postaci. I po czwarte, najwyraźniej wywałała lekkie zdziwienie wśród tu zebranyc, najwyraźniej nie-ludzi.
Schadow natychmiast wystartowała w powietrze i zawisła dwa metry nad ziemią, tak by w razie czego móc uciec. Rozejrzała się niepewnie.
- Dzień dobry? - spróbowała.
*
Sądzimy po pozorach, łatwo i często oceniamy. Tymczasem nie wszystko jest tym, czym się wydaje.
Rafał Kosik
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Maie momentalnie spociła się i zbladła, kiedy ni stąd ni zowąd, na jej kolanach zmaterializowało się małe, skrzydlate…Coś. Zamrugała kilka razy i poruszała głową ale ono nadal tam było. Mała istotka miała niebieskie włosy i elegancką sukienkę. Gardenia mogłaby przysiąc, ze patrzyło się prosto na nią dużymi, równie jak włosy błękitnymi oczami.
- To ta nalewka z targu. To przez nią. – jej myśli kłębiły się gorączkowo. Była nieźle wystraszona – Musiała być czymś zanieczyszczona… zatruta…albo jeszcze gorzej... – poczuła jak coś ciężkiego podchodzi jej do gardła a żołądek zaciska się w kłębek - Jak tylko halucynacje miną, przysięgam, wrócę tam i…
W tym momencie stworzonko w sukience rozpostarło swoje małe skrzydełka, energicznie nimi zatrzepotało nimi i wzleciało het, wysoko, nad jej głowę. Potem zaczęło gadać we wspólnym języku, czym jeszcze bardziej przeraziło kobietę. Po chwili jednak Gardenia odetchnęła z ulgą, kiedy odkryła, że nie tylko ona mogła widzieć tą istotę. Przyglądała się jej teraz spora ilość z obecnych w oberży gości.
- Czyli to nie moja halucynacja – Gardenia odetchnęła z ulgą, po czym wstała, żeby lepiej przyjrzeć się nieznajomej – Jej aura…wygląda całkiem jak, hmm, wróżki? Tak, to wróżka. Ale jej zachowanie...prawdopodobnie jest w lekkim szoku po tej teleportacji. Wyjątkowo nieudolnie przeprowadzonej zresztą. – przez głowę przeleciały jej własne wrażenia z kilku ostatnich podróży tym sposobem - Tak. Nawet prawidłowo przeprowadzona jest mało przyjemna. Wiem coś o tym.
Gardenia ostrożnie zamachała ręką, chcąc zwrócić uwagę niebieskowłosej.
- Dobry wieczór. – szybkie spojrzenie dookoła poinformowało ją, że nowo przybyła zdążyła już wzbudzić spore zainteresowanie. Niedobrze. Lepiej było, żeby przypadkowi gapie nie wiedzieli, ze wróżka jest tu zupełnie sama. – Cieszę się, że w końcu się pojawiłaś – rzekła Maie głośno i wyraźnie, tak żeby było ją słychać w całym pomieszczeniu. Następnie drobnym ruchem głowy wskazała stolik przed nią i dodała pół tonu ciszej – Usiądź to porozmawiamy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość