: Pią Maj 07, 2010 6:10 pm
Argh, ilu tych magów jeszcze nadejdzie?! Skąd się ich w ogóle tu tyle wzięło?!
Białowłosy rozważył sytuację, najbliżsi "niemagiczni" wojownicy, sami rzucili się w jego płomienie opętani jakimś dziwnym amokiem, nie potrafił zrozumieć co się tu działo. Niestety, wiedział o jednym. Miał by większe szanse gdyby nie byli w tej pozbawionej ognia okolicy. Mógł oczywiście użyć pewnej sztuczki którą niedawno opanował, jednak wiązało by się to z atakiem bez rozróżnienia, co w tym momencie nie wchodziło w rachubę. Jedyną opcją była ucieczka. Diabeł przekazał telepatycznie Anosai'owi oraz Saurze pośpiesznie wypowiedziane słowa "Wynosimy się stąd, nie damy rady w tych okolicznościach!" wraz z wyobrażonym obrazem, pokazującym ogólny obraz sytuacji widzianej w wysokości. Droga ucieczki była tylko jedna, prosto do tyłu.
Kaiba sądził, że smok pomimo rany da radę najzwyczajniej odlecieć. Jedyną rzeczą o którą trzeba było zadbać, była chwila tak potrzebnego spokoju. Natychmiastowy zwrot w miejscu Kuronosa, popędzenie w dół, za siebie, kreślone pośpiesznie w powietrzu kształty za pomocą kostura, półksiężyc ognia. Wysoka na kilkadziesiąt metrów ściana, mająca w sobie ogromne pokłady mocy.
Nawet tej bandzie ludzkich magów zajmie chwilę przełamanie się przez nią.
Podtrzymywanie takiego zaklęcia kosztowało dużo wysiłku, zarówno mentalnego jak i fizycznego. Niesamowicie wielkim trudem okazało się zazwyczaj proste nawiązanie kontaktu telepatycznego, z elfką. Diabeł nie był do końca pewny gdzie szukać Saury, jednak Kuronos wiedział to dobrze, samemu galopował w odpowiednim kierunku, bez poleceń, jak zwykle. Kaiba przekazał telepatycznie wyimaginowany obraz. Pokazywał go samego przejeżdżającego koło Błękitnookiej, rumaka zatrzymującego się ryjąc kopytami pokrytymi płomieniami w ziemi.
Zaledwie po kilku sekundach stało się to samo co zostało przetransferowane, tym razem w rzeczywistości. Kaiba odsunął się do tyłu na grzbiecie Kuronosa, wyciągnął lewą rękę w stronę Saury dając jej do zrozumienia, że ma "wsiadać". Jedynym większym problemem, był brak jakiegokolwiek osprzętu, brak siodła, uprzęży, wodzy, czegokolwiek. Najzwyczajniejsza jazda na oklep. Choć Diabeł wierzył, że zapewne elfka doświadczyła już jazdy w ten sposób, to jednak nie sądził by przyśpieszenie konia z piekieł było choćby porównywalne, nawet do tych elfickich. Powiedział w ojczystym języku towarzyszki, krótko i z pośpiechem.
- Wsiadaj, nie mamy czasu, niedługo tu będą, a my musimy zniknąć w niebiosach póki moja bariera jeszcze trzyma.
Białowłosy rozważył sytuację, najbliżsi "niemagiczni" wojownicy, sami rzucili się w jego płomienie opętani jakimś dziwnym amokiem, nie potrafił zrozumieć co się tu działo. Niestety, wiedział o jednym. Miał by większe szanse gdyby nie byli w tej pozbawionej ognia okolicy. Mógł oczywiście użyć pewnej sztuczki którą niedawno opanował, jednak wiązało by się to z atakiem bez rozróżnienia, co w tym momencie nie wchodziło w rachubę. Jedyną opcją była ucieczka. Diabeł przekazał telepatycznie Anosai'owi oraz Saurze pośpiesznie wypowiedziane słowa "Wynosimy się stąd, nie damy rady w tych okolicznościach!" wraz z wyobrażonym obrazem, pokazującym ogólny obraz sytuacji widzianej w wysokości. Droga ucieczki była tylko jedna, prosto do tyłu.
Kaiba sądził, że smok pomimo rany da radę najzwyczajniej odlecieć. Jedyną rzeczą o którą trzeba było zadbać, była chwila tak potrzebnego spokoju. Natychmiastowy zwrot w miejscu Kuronosa, popędzenie w dół, za siebie, kreślone pośpiesznie w powietrzu kształty za pomocą kostura, półksiężyc ognia. Wysoka na kilkadziesiąt metrów ściana, mająca w sobie ogromne pokłady mocy.
Nawet tej bandzie ludzkich magów zajmie chwilę przełamanie się przez nią.
Podtrzymywanie takiego zaklęcia kosztowało dużo wysiłku, zarówno mentalnego jak i fizycznego. Niesamowicie wielkim trudem okazało się zazwyczaj proste nawiązanie kontaktu telepatycznego, z elfką. Diabeł nie był do końca pewny gdzie szukać Saury, jednak Kuronos wiedział to dobrze, samemu galopował w odpowiednim kierunku, bez poleceń, jak zwykle. Kaiba przekazał telepatycznie wyimaginowany obraz. Pokazywał go samego przejeżdżającego koło Błękitnookiej, rumaka zatrzymującego się ryjąc kopytami pokrytymi płomieniami w ziemi.
Zaledwie po kilku sekundach stało się to samo co zostało przetransferowane, tym razem w rzeczywistości. Kaiba odsunął się do tyłu na grzbiecie Kuronosa, wyciągnął lewą rękę w stronę Saury dając jej do zrozumienia, że ma "wsiadać". Jedynym większym problemem, był brak jakiegokolwiek osprzętu, brak siodła, uprzęży, wodzy, czegokolwiek. Najzwyczajniejsza jazda na oklep. Choć Diabeł wierzył, że zapewne elfka doświadczyła już jazdy w ten sposób, to jednak nie sądził by przyśpieszenie konia z piekieł było choćby porównywalne, nawet do tych elfickich. Powiedział w ojczystym języku towarzyszki, krótko i z pośpiechem.
- Wsiadaj, nie mamy czasu, niedługo tu będą, a my musimy zniknąć w niebiosach póki moja bariera jeszcze trzyma.