[Aquentis-Tothion] Zaopiekuj się mną
: Pon Sie 29, 2022 4:02 pm
- Chcesz mi powiedzieć, że przez cały czas, kiedy mnie nie było nikt nie zajął się granicami? Czy ty sobie ze mnie dworujesz? - Tarald wyraźnie stał się poirytowany, co zupełnie do niego nie pasowało.
- Wiele jestem w stanie zrozumieć, nawet to, że moja siostra opuściła marchię, ale nie to, że na granicach nie ma posterunków.
- Magnus! - warknął.
- Siadaj! - nie dał mu wyjść.
- Po pierwsze, skoro listy nie docierały należało wysłać posłańca, jeśli nie, to dygnitarzy. Skoro moja siostra odsyłała wszystko z kwitkiem, należało odszukać mnie. I nie mówi mi proszę, że nie dało się ze mną spotkać, bo jestem pewien, że się dało. Nie wymawiaj się proszę, że było inaczej. Liriels można było obejść. Służysz zbyt wiele lat by mi wmawiać, że nie masz kurierów i "przyjaciół" wśród służby, którzy chętnie przekażą wiadomości.
- Dlaczego granice nie są strzeżone? Dlaczego nie ma na nich posterunków wojskowych. Gdzie są zwiadowcy? I nie mówi mi, że w mieście. Marchia to nie tylko jedno miasto, może i mnie nie było, ale nie jestem głupi. A co z Thalią? Nie wierzę, by pozwoliła by na jej granicznych terytoriach grasowały dzikie bandy. Podobnie Siv'Lead. Może i nie znam własnej marchii, ale znam swoich sąsiadów. Więcej byłem za granicą niż tu, przyznaję. Opuściłem swój kraj. Tak. Ale przecież nie stał tu sam jak palec.
- Żadnej hanzy. Dwóch zwiadowców, kurier i dwóch wojowników. Niech nie jadą głównymi szlakami. Weź takich, którzy znają inne ścieżki, mądrych i sprytnych. To oficjalne wiadomości z prośbą o pomoc. Nie będą przekazywane pokątnie. Być może tak zagrożone granice to tylko propaganda. Lieriels, Eohaid i całe Astron Oris nie chcą wyjść poza granice jednego kraju. Zamykamy się na sąsiadów, na nowości, na magię, na wszystko co może nam służyć. Czas to zmienić.
- Wiele jestem w stanie zrozumieć, nawet to, że moja siostra opuściła marchię, ale nie to, że na granicach nie ma posterunków.
- Magnus! - warknął.
- Siadaj! - nie dał mu wyjść.
- Po pierwsze, skoro listy nie docierały należało wysłać posłańca, jeśli nie, to dygnitarzy. Skoro moja siostra odsyłała wszystko z kwitkiem, należało odszukać mnie. I nie mówi mi proszę, że nie dało się ze mną spotkać, bo jestem pewien, że się dało. Nie wymawiaj się proszę, że było inaczej. Liriels można było obejść. Służysz zbyt wiele lat by mi wmawiać, że nie masz kurierów i "przyjaciół" wśród służby, którzy chętnie przekażą wiadomości.
- Dlaczego granice nie są strzeżone? Dlaczego nie ma na nich posterunków wojskowych. Gdzie są zwiadowcy? I nie mówi mi, że w mieście. Marchia to nie tylko jedno miasto, może i mnie nie było, ale nie jestem głupi. A co z Thalią? Nie wierzę, by pozwoliła by na jej granicznych terytoriach grasowały dzikie bandy. Podobnie Siv'Lead. Może i nie znam własnej marchii, ale znam swoich sąsiadów. Więcej byłem za granicą niż tu, przyznaję. Opuściłem swój kraj. Tak. Ale przecież nie stał tu sam jak palec.
- Żadnej hanzy. Dwóch zwiadowców, kurier i dwóch wojowników. Niech nie jadą głównymi szlakami. Weź takich, którzy znają inne ścieżki, mądrych i sprytnych. To oficjalne wiadomości z prośbą o pomoc. Nie będą przekazywane pokątnie. Być może tak zagrożone granice to tylko propaganda. Lieriels, Eohaid i całe Astron Oris nie chcą wyjść poza granice jednego kraju. Zamykamy się na sąsiadów, na nowości, na magię, na wszystko co może nam służyć. Czas to zmienić.