Re: [Wieś Sady] Będę na ciebie czekała
: Czw Cze 15, 2017 10:30 pm
- Spryciarz - oceniła, gdy Fenrir zdradził jej jaką strategię obrał podczas podkradania się do niej. - A w kwestii śniadania nie dyskutuj, bo jak by to świadczyło o moich uczuciach względem ciebie, gdybym tak po prostu dała ci miskę pomidorów? Chcę o ciebie dbać... I lubię, gdy komplementujesz moją kuchnię - dodała, nim smokołak ją pocałował. Jego czułości sprawiły, że z tym większym zaangażowaniem wróciła do przygotowywania posiłku.
- Wyspała - zgodziła się, gdy i Fenrir ją o to zapytał. - I spokojnie, nie zrywałam się skoro świt ze względu na mikstury, tak po prostu udało mi się wcześniej wstać. Nie miałam z nimi zresztą dużo roboty, bo najgorsze zrobiłam wczoraj - dodała. - A wszystko wyszło podręcznikowo, po prostu jestem w tym dobra - pochwaliła się, po czym ugryzła spory kęs grzanki. Chwilę jedli w milczeniu, lecz Sanaya uznała, że nie ma sensu czekać na nie wiadomo co z poinstruowaniem smokołaka w kwestii stosowania mikstur. Alchemiczka wytarła więc dłoń o ścierkę, którą wcześniej zaatakowała swojego ukochano, po czym sięgnęła po kartkę i przysunęła bliżej siebie cały stos fiolek.
- Tutaj masz napisane co jest do czego - wyjaśniła, pokazując spis. - A w razie czego butelki też są opisane. Te najmniejsze to ta odtrutka, o której wczoraj rozmawialiśmy. Podzieliłam ją na porcje na jeden raz, dostosowane do twojej wagi. Na słabe zatrucia bierzesz jedną porcję, na silniejsze dwie, a na takie najgorsze trzy. Tylko uważaj, bo przy braniu trzech mogą wystąpić skutki uboczne w postaci gwałtownego detoksu... Domyślasz się pewnie o co chodzi - zauważała by nie zagłębiać się w ten temat. - To tutaj jest na dezynfekcję ran...
Sanaya przygotowała dla Fenrira poręczny przegląd najbardziej niezbędnych mikstur przydatnych w podróży, włącznie z taką, która poprawiała wzrok w ciemności czy ze zwykłą rozpałką w płynie. Świetlika barwy złota, którego zażyczył sobie poprzedniego wieczoru, również przygotowała, lecz nie zaprezentowała jego działania, bo za dnia i tak by niczego nie dostrzegł, obiecała jednak, że na pewno daje odpowiedni odcień światła. Wyjaśniła, że gasi się go wodą, ale lepiej pozwolić, by sam zgasł, bo rozcieńczony zaczynał słabiej świecić.
- I jeszcze mam dla ciebie prowiant - oświadczyła, sięgając po pakunek, który został gdzieś na blacie roboczym. W środku był kawałek chleba, niepsująca się sucha kiełbasa, ser, trochę suszonych warzyw, kandyzowane owoce. Gdyby Fenrir żywił się tylko tym, starczyłoby mu na jakieś trzy-cztery dni.
Gdy już smokołak pozbierał wszystkie swoje rzeczy i stał przed alchemiczką gotowy do drogi, ona wyraźnie posmutniała, ale mimo wszystko starała się uśmiechać.
- Rozumiem - zgodziła się wychodząc mu naprzeciw i mocno go przytulając. - Powodzenia, najdroższy, obyś szybko odnalazł to, czego szukasz. Będę czekała... na wieści i na twój szczęśliwy powrót. Kocham cię - dodała na koniec i pocałowała go na pożegnanie. Później w milczeniu odprowadziła go do drzwi frontowych. Stojąc przed domem powiedziała jeszcze kilka miłych słów na powitanie, a gdy jej ukochany odchodził, jeszcze jakiś czas nie wracała do środka tylko odprowadzała go wzrokiem, machając jeśli obrócił na nią wzrok. Była trochę smutna, że odchodził, ale jednocześnie szczęśliwa, że mogła go zobaczyć i że on jeszcze do niej wróci. Bała się o niego i w myślach zaklinała rzeczywistość, by wszystko dobrze się skończyło.
- Powodzenia, najdroższy - szepnęła jeszcze ostatni raz, gdy Fenrir znikał za drzewami, po czym weszła z powrotem do domu.
Ciąg dalszy: Sanaya
- Wyspała - zgodziła się, gdy i Fenrir ją o to zapytał. - I spokojnie, nie zrywałam się skoro świt ze względu na mikstury, tak po prostu udało mi się wcześniej wstać. Nie miałam z nimi zresztą dużo roboty, bo najgorsze zrobiłam wczoraj - dodała. - A wszystko wyszło podręcznikowo, po prostu jestem w tym dobra - pochwaliła się, po czym ugryzła spory kęs grzanki. Chwilę jedli w milczeniu, lecz Sanaya uznała, że nie ma sensu czekać na nie wiadomo co z poinstruowaniem smokołaka w kwestii stosowania mikstur. Alchemiczka wytarła więc dłoń o ścierkę, którą wcześniej zaatakowała swojego ukochano, po czym sięgnęła po kartkę i przysunęła bliżej siebie cały stos fiolek.
- Tutaj masz napisane co jest do czego - wyjaśniła, pokazując spis. - A w razie czego butelki też są opisane. Te najmniejsze to ta odtrutka, o której wczoraj rozmawialiśmy. Podzieliłam ją na porcje na jeden raz, dostosowane do twojej wagi. Na słabe zatrucia bierzesz jedną porcję, na silniejsze dwie, a na takie najgorsze trzy. Tylko uważaj, bo przy braniu trzech mogą wystąpić skutki uboczne w postaci gwałtownego detoksu... Domyślasz się pewnie o co chodzi - zauważała by nie zagłębiać się w ten temat. - To tutaj jest na dezynfekcję ran...
Sanaya przygotowała dla Fenrira poręczny przegląd najbardziej niezbędnych mikstur przydatnych w podróży, włącznie z taką, która poprawiała wzrok w ciemności czy ze zwykłą rozpałką w płynie. Świetlika barwy złota, którego zażyczył sobie poprzedniego wieczoru, również przygotowała, lecz nie zaprezentowała jego działania, bo za dnia i tak by niczego nie dostrzegł, obiecała jednak, że na pewno daje odpowiedni odcień światła. Wyjaśniła, że gasi się go wodą, ale lepiej pozwolić, by sam zgasł, bo rozcieńczony zaczynał słabiej świecić.
- I jeszcze mam dla ciebie prowiant - oświadczyła, sięgając po pakunek, który został gdzieś na blacie roboczym. W środku był kawałek chleba, niepsująca się sucha kiełbasa, ser, trochę suszonych warzyw, kandyzowane owoce. Gdyby Fenrir żywił się tylko tym, starczyłoby mu na jakieś trzy-cztery dni.
Gdy już smokołak pozbierał wszystkie swoje rzeczy i stał przed alchemiczką gotowy do drogi, ona wyraźnie posmutniała, ale mimo wszystko starała się uśmiechać.
- Rozumiem - zgodziła się wychodząc mu naprzeciw i mocno go przytulając. - Powodzenia, najdroższy, obyś szybko odnalazł to, czego szukasz. Będę czekała... na wieści i na twój szczęśliwy powrót. Kocham cię - dodała na koniec i pocałowała go na pożegnanie. Później w milczeniu odprowadziła go do drzwi frontowych. Stojąc przed domem powiedziała jeszcze kilka miłych słów na powitanie, a gdy jej ukochany odchodził, jeszcze jakiś czas nie wracała do środka tylko odprowadzała go wzrokiem, machając jeśli obrócił na nią wzrok. Była trochę smutna, że odchodził, ale jednocześnie szczęśliwa, że mogła go zobaczyć i że on jeszcze do niej wróci. Bała się o niego i w myślach zaklinała rzeczywistość, by wszystko dobrze się skończyło.
- Powodzenia, najdroższy - szepnęła jeszcze ostatni raz, gdy Fenrir znikał za drzewami, po czym weszła z powrotem do domu.
Ciąg dalszy: Sanaya