Ocean Jadeitów[Statek]Polowanie

Gdzie okiem sięgnąć turkusowa woda plącze się i zlewa z błękitnym niebem. Fale i wiatr szumią w tonie oceanu, na którego dnie znajdują się wręcz nieskończone pokłady jadeitu. Dom syren i trytonów, który skrywa skarby, zatopionych pirackich statków. Delfiny wyskakujące nad wodę. Ryby mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. I księżyc, który każdego dnia odbija się w tafli jadeitowych luster.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Fala, powstała z szamotaniny dwóch olbrzymich stworzeń, nie tylko zwaliła gryzonia z nóg, ale i z pełną siłą porwała go w morskie odmęty. Świat wirował z zawrotną prędkością, a wypełniająca płuca woda skutecznie uniemożliwiała logiczne myślenie. Nawet magicznie wzmocnione ciało z krótkimi łapkami i pazurkami godnymi jedynie śmiechu nie było w stanie wyratować maie z tej opresji. Bezskutecznie młócąc łapkami wodę, naturianin już wkrótce przekonał się, jak niewiele może zdziałać w swej obecnej formie. Ciężko uderzając plecami w wodę i czując jak to uderzenie wybija mu resztki powietrza z płuc, Darshes odrzucił resztki zdrowego rozsądku, który wciąż nakazywał mu się ukrywać przed ludźmi w zwierzęcej postaci i całkowicie porzucił swą fizyczną formę.
        Nieskrępowane przez ciało, kłęby barachitowej energii wzniosły się ponad wzburzoną taflę wodną, wirując niezwykle wściekle. Darshes uważał się za istotę dość cierpliwą, choć wielu mogło mieć o tym inne zdanie. Jednakże w tym momencie osiągnął swój limit. Bo ileż razy można być upokarzanym? Połkniętym? Wyrzyganym? Traktowanym jak podmiot? Dość!
        Przenikając przez burtę i deski pokładowe, z głuchymi trzaśnięciami i delikatnym rozbłyskiem zmaterializował na wciąż kołyszącym się pokładzie "Goniącego fale" swą ludzką formę. Jeśli ktokolwiek z żeglarzy zauważył niezwykłe pojawienie się nagiego mężczyzny, nie zdążył tego skomentować, gdyż powietrze przeszył kobiecy głos, odwracając uwagę wszystkich obecnych.
        - Nie wrzeszcz tak, od wody się nie rozpuści... - mruknął nieco zbyt głośno, podchodząc do relingu w celu zlokalizowania "nieszczęśnika". Jednakże jakaś jego mała część miała nadzieję, iż zobaczy rozpadającą się w słonym roztworze postać. Byłby to, przynajmniej w mniemaniu Darshesa, interesujący widok.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

Kiedy wywołane walką zwierząt fale ustały, a oba okręty powróciły do dawnego ułożenia Eskel stał już na relingu. Jego miecz leżał wśród wywróconych beczek, pilnowany przez Ys, podczas gdy jego pan zrzucił płaszcz i wyskoczył za burtę na ratunek tonącemu marynarzowi. Plusk, z jakim zniknął pod powierzchnią odbił się echem i zabrzmiał w uszach pozostałych majtków, którzy rzucili się do burt, by obserwować zajście. Najemnik ciął wodę i pozostałe fale swoimi ramionami, raz po raz zmniejszając dystans z okrętowym kucharzem, który powoli nabierał wody w usta. Reszta załogi przygotowała liny i, w razie konieczności, szalupę pełną uzbrojonych w harpuny majtków.

Nieco dalej dwa gigantyczne stwory wciąż toczyły krwawy bój, lecz nic nie wskazywało na to, że dwunastomackownica przegra. Nagle rozległo się ciche tąpnięcie, po którym ciało wieloryba sflaczało i zniknęło pod wodą.

- Rzućcie linę! - wykrzyczał najemnik, podpływając z szamoczącym się kucharzem do lewej burty.

Marynarze bez słowa zaczęli wciągać pana E, który najwidoczniej opadł z sił i kiedy stanął na pokładzie, zatoczył okrąg i legł na ziemię z zamglonymi oczami. Po deskach spłynęła krew.
Widząca całe zajście papuga zeskoczyła z pochwy miecza, podbiegła do niego i zaczęła dziobać materiał koszuli przy prawym boku. Jeden ze wstrząsów rzucił mężczyzną na skrzynię, która pękła i ugodziła jego bok ostrym kawałkiem. Teraz kilku calowy kawałek drewna sterczał z jego brzucha, sprawiając, że pokład wypełniła zamazana mozaika z jego krwi.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Z niemym rozbawieniem obserwując całe zajście, Darshes nucił pod nosem melodyjkę ze swoich rodzinnych stron. Wspierając podbródek na ręce, a tą z kolei opierając łokciem na relingu, obserwował jak żeglarze wyciągają z wody obu mężczyzn. Ponieważ przypatrywał się Panu E już dłuższą chwilę, znacznie wcześniej zdążył zauważyć czerwoną ścieżkę, jaką człowiek ów pozostawiał za sobą zarówno w morskim odmęcie, jak i na drewnianych deskach pokładu. Nie kwapił się jednak z rzucaniem na pomoc rannemu. Dopóki nie zobaczy w tym jakichś korzyści dla siebie, mężczyzna równie dobrze mógł posłużyć za karmę dla gryfa.
        - Hmmm~~♪ - zamruczał wesoło, od niechcenia zapuszczając odrobinę magii w głąb ciała najemnika. Informacje, jakie uzyskał dzięki takiemu procesowi, były na tyle dokładne, że mógł jedynie żałośnie westchnąć z rezygnacją. Przebita skóra oraz mięsień prosty i poprzeczny. Uszkodzeniu nie uległ żaden z wewnętrznych narządów. Oznaczało to, że jeśli tylko tym łysym małpom uda się jakoś zatamować krwawienie, to facet powinien się z tego jakoś wylizać. - Znaczy się, jeśli wcześniej nie wdało się zakażenie ♪
        W międzyczasie, wokół rannego zebrał się niezły tłumek. Część zajęła się już mężczyzną, który wcześniej topił się jak ostatnia oferma i wciąż w stanie szoku, drżał na całym ciele. Pozostali zaś postanowili pomóc Panu E. Chcąc lepiej przyjrzeć się ich komicznym wysiłkom, pośmiać się trochę z ludzkiej nieudolności i braku odpowiedniej wiedzy, Darshes zbliżył się odrobinę do gromady, wciąż bez zawstydzenia prezentując swoje wdzięki. Jeśli ludzie ci zaoferują mu dostatecznie dobre widowisko, to może nawet zlituje się nad najemnikiem i pomoże tu i ówdzie magiczną formułką.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

Czując na sobie spojrzenia marynarzy i widząc w ich oczach zakłopotanie, Eskel zrozumiał, że nie było na pokładzie nikogo, kto mógłby mu teraz pomóc. Kawałek drewnianej skrzyni przebił mu brzuch, lecz na szczęście przeszedł przez miękkie omijając ważne narządy. Chcąc się poruszyć najemnik usłyszał cichy zgrzyt, jakby jakiś dzieciak szorował deskę patykiem. Szybko jednak zrozumiał, że to on. Kawałek przeszedł na wylot przez plecy i w tej właśnie chwili ocierał się o reling pokładu. Z przekleństwem na ustach, mężczyzna poprosił o miecz, który natychmiadt mu podano. Z jego pomocą stanął na nogi, odpychając swoją papugę, która wciąż rozdzierała mu koszulę, by zrobić mu miejsce.

- Bywało gorzej - syknął, zdzierając odzienie i mimowolnie spoglądając na resztę blizn na swoim umięśnionym torsie. - Dajcie rumu.

Kiedy spełniono jego prośbę, najemnik bez ceregieli szarpnął wielka drzazgą, wypychając ją z ciała. Panem E rzucił wstrząc, miał ochotę przeklinać morze, ale skończyło się na krótkim "lej, kurwa", po którym zawartość trzymanej przez bosmana buteleczki wylała się na ranę.

- Nie pozwól mi zemdleć... - mruknął do Shiru, która, choć była nie w mniejszym szoku niż reszta, wydała mu się jedyną, godną zaufania osobą. Następnie wyciągnął papudze pióro i zaostrzył je pod kątem, wyrywając lotki i przywiązując w ich miejsce nitkę z poszarpanej koszuli.
- I szyj - dodkończył, zaciskając zęby na pochwie miecza, próbując nie myśleć o bólu i trzęsących się dłoniach dziewczyny.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

"Oszalał. Ból pomieszał mu zmysły. Nie ma tu żadnego uzdrowiciela?" Shiru rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś bardziej kompetentnego od przerażonej nastolatki. Krótki kurs pierwszej pomocy otrzymany od znajomej uzdrowicielki zdecydowanie nie przygotował jej do takiej sytuacji. Widząc jednak bezsilność obecnych na pokładzie mężczyzn, poczuła się zobowiązana, by okiełznać strach i niepewność, i pomóc.

- D-dobrze... - przełknęła ślinę, by nawilżyć nagle zaschłe gardło. - Ale nie zrobię tego piórem i przypadkową nitką. Przynieś moją torbę z kajuty pana E - poleciła najbliżej stojącemu marynarzowi. To, że dwa razy starszy od niej, doświadczony mężczyzna posłuchał ją bez wahania i pobiegł pod pokład na złamanie karku, przeraziło dziewczynę jeszcze bardziej niż wizja przeprowadzenia pierwszej w życiu operacji.

W czasie gdy czekała na swoje zawiniątko z podstawowym sprzętem medycznym, wyjętą z kieszeni haftowaną chustką z inicjałami zaczęła metodycznie osuszać brzegi rany, by ułatwić sobie szycie.
- Oddychaj jak najspokojniej, patrz na mnie, nie zamykaj oczu - mówiła do najemnika co tylko przyszło jej do głowy, zgodnie z jego nakazem usiłując zmusić go do zachowania przytomności. - Eee... jestem przy tobie, rana właściwie aż tak nie krwawi...
"Tak właściwie, to nie wykazał chyba żadnych oznak szoku... A, nie, przecież wyrwał sobie własnoręcznie kawał drewna z brzucha... Niewielu nazwałoby to racjonalnym zachowaniem. Z drugiej strony, ja bym tego nie zrobiła, oni raczej też nie" - rzuciła okiem na stojących i gapiących się marynarzy. To nie był dobry pomysł. Nie przestając mówić do pana E, skuliła się i wbiła wzrok w ranę. Gdyby pomyśleć o skórze tego człowieka jak o podartych spodniach, to może by nawet zadziałało...

W tym momencie obok dziewczyny na pokład upadła torba, z której Shiru drżącymi rękoma wyciągnęła specjalnie zakrzywioną igłę, która niegdyś wydawała jej się taka zabawna i bezużyteczna. Kurierka nigdy nie sądziła że kiedykolwiek jej użyje. Przez uszko igły była już przewleczona biała, jedwabna nić. Przed zapakowaniem zostały już zdezynfekowane, więc nie było teraz potrzeby robić tego jeszcze raz. Teraz jedynym problemem były trzęsące się ręce dziewczyny. Nie potrafiła się uspokoić pod ciężarem spojrzeń całej załogi.

- Co to ma być? Jakieś widowisko?! - przeraził ją krzyk kapitana. - Do roboty! Steve, Kyle, pomóżcie panience. Reszta...
Dalszej części Shiru nie usłyszała, skupiając się na swoim zadaniu. Po chwili większość żeglarzy odeszła.
- Przytrzymajcie go, żeby przypadkiem się nie poruszył - poleciła swoim pomocnikom. - Słyszysz mnie, panie E? Nie zasypiaj... Teraz założę pierwszy szew. Potrzebne będzie ich osiem na tę ranę i podobna ilość na ranę wylotową - uprzedziła pacjenta, tak jak nauczyła ją znajoma uzdrowicielka. Muszą wiedzieć co się dzieje.

"Jeden szew na raz, jeden szew na raz..." - powtarzając sobie w myślach, jedną ręką ścisnęła brzegi rany, a drugą wbiła igłę. Możliwe, że pierwszy szew założyła za płytki, lecz następne szły coraz lepiej. Cały czas cichym głosem informowała najemnika o postępach, mając nadzieję, że nie szkodzi mu zamiast pomagać. Po paru minutach kazała Steve'owi i Kylemu przewrócić pana E na plecy i po wytarciu również tej rany zaczęła ją zszywać. Nawet nie zauważyła kiedy jej ręce przestały drżeć.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        Z początku maie oglądał widowisko z rozbawieniem. Od niemal pierwszych dni swojego życia był w stanie zasklepić większość ran, nieważne czy u siebie, czy innych. Z biegiem lat nauczył się to robić w sposób korzystniejszy i mniej energochłonny - z pomocą magii. Dlatego też środki niemagiczne były mu w dużym stopniu nieznane, a cerowanie rany z pomocą nici wydawało się kompletnym barbarzyństwem. Jednakże im dłużej się temu przyglądał, tym trudniej było mu wyśmiewać sam proces.
        Założenia były całkiem niezłe. Skóra większości istot cielesnych miała jedną irytującą cechę - regenerowała się potwornie długo. W porównaniu do momentalnego zasklepienia rany magicznymi środkami, naturalne gojenie wielokrotnie zwiększało ryzyko wdania się zakażenia, zgorzeli czy innego paskudztwa, niezwykle trudnego do wyplenienia nawet z pomocą utalentowanego uzdrowiciela. W teorii zszywanie miałoby chyba być środkiem zastępczym, czy może raczej przejściowym, między magią a procesami naturalnymi. A no właśnie - w teorii. Bo problem zaczynał się w momencie gdy uszkodzeniu uległo znacznie więcej niż tylko sama skóra. Jeśli przerwane zostaną tkanki mięśniowe, ścięgna czy nawet narządy wewnętrzne, niemagiczny medyk ma niezwykle ograniczone pole do popisu. Nie tylko musiałby zgadywać rozmiar obrażeń - czego nigdy nie należało robić - ale jego możliwości "połatania" ograniczały się także tak naprawdę tylko do skóry. Jakakolwiek interwencja głębiej, jeśli nie była całkowicie niemożliwa, wymagałaby od niego przynajmniej poszerzenia rany. Nie trzeba chyba już wspominać o tym, że środowisko brudnego, zapchlonego, spróchniałego statku nie było najlepszym miejscem na tego typu operację.
        Pociągnąwszy nosem, druid skrzywił się niemiłosiernie. Zapach zmieszanej z krwią i solą morską brandy wypełnił mu nozdrza. Oczywiście że znał właściwości odkażające trunków alkoholowych, nigdy jednakże nie przemyłby rany któregokolwiek ze swoich pacjentów w przeszłości tym świństwem!

        Minuty mijały powoli. Wpatrując się niemal jak zahipnotyzowany w coraz pewniejsze ruchy dziewczyny, druid nie zauważył nawet, iż załoga rozeszła się na cztery strony, czy też to, że sam przysiadł na relingu, obserwując całą sytuację. Z niewiadomych powodów żeglarze zdawali się tymczasowo ignorować jego obecność. Mówiąc szczerze, gdyby ktoś spróbowałby go teraz "wyprosić", szybko sam zostałby wyproszony za burtę. Niespodziewanie jednak Darshes zamrugał, zdając sobie sprawę, że już od dłuższego czasu bezlitośnie wgapia spojrzenie złoto-zielonych oczu w ręce dziewczyny. Inni druidzi z Kręgu twierdzili, że ich to rozprasza i że nie mogą się skupić. Refleksje poniewczasie co prawda, ale lepiej późno niż wcale.
- Jesteś uzdrowicielką? - zagadnął, widząc że dziewczyna ma zamiar obciąć nadmiar ostatniej nici. Następnie szybko posłał zapytanie w kierunku gryfa: "Twój człowiek zna się na magii uzdrowicielskiej?"
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

Kiedy dziewczyna skończyła go opatrywać, najemnik podziękował jej głębokim ukłonem i z pomocą marynarzy, stanął na nogi. Następnie kilka razy wzruszył ramionami, rozluźnił się i usiadł ciężko na relingu.
- Kończmy ten rejs - wysyczał przez zęby, nakładając płaszcz na mokre ciało i natychmiast zaklął, gdy szorstki materiał przykleił się do ran. - Jak daleko do portu?
- Będzie z dziesięć godzin - odparł kapitan "Goniącego Fale", rozdzielając nowe zadania majtkom.
Okazało się, że dowódcy obu jednostek doszli do porozumienia i ich kupiecki szyper miał za zadanie pociągnać za sobą galeon i wyrwać go z mielizny. W tym celu bosman sporządził długą linę, którą związano statki, a załoga ruszyła do wioseł, by nadać impetu. I choć wiatr im sprzyjał, nic nie mogło zastąpić setek par umięśnionych ramion, tnących wiosłami wodę jakby była rzadką mgiełką. Chwilę później okręt o rubinowych żaglach był już na pełnym morzu, płynąc burta w burtę z "Goniącym Fale".

- To koniec? - zapytał kupiec, którego wypuszczono z kajuty. Jego rozbiegany wzrok błądził po całym okręcie, wypatrując strat i analizując szkody. Podczas wstrząsów, wywołanych walką bestii, okręt uszczuplał o kilka skrzyń i beczek, a także jeden stojak pełen harpunów. Na szczęście nikt nie został ciężko ranny i wszyscy mogli wrócić do swoich spraw.
- Koniec - potwierdził pan E, siadając wraz z papugą w cieniu głównego masztu. - Za dziesięć bitych godzin zawiniemy do portu, otrzymam drugą część zapłaty i każdy rozejdzie się w swoją stronę.
I już zamierzał nonszalancko zarzucić kaptur i zasnąć, lecz jego uwagę przykuł jeden, nie pasujący do reszty element - druid. Nie przypominając go sobie z portu, z którego wyruszali, najemnik wziął go z początku za pasażera galeonu, który odłączył się od nich kiedy zyskał okazję. Teraz jednak, zważając, że cały czas przyglądał się zabiegowi, a teraz rozmawiał z Shiru dały mu do zrozumienia, że nie jest tu przypadkiem. Musiał mieć jakiś cel, by tu przebywać.
- Nie pamiętam byś się zaciągał! - rzucił w jego stronę najemnik. - Co cię sprowadza na pokład?
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

- Nie nazwałabym się uzdrowicielką - odpowiedziała spokojnie Shiru, nie podnosząc wzroku znad rany. - Przeszłam jedynie szybkie, paru miesięczne szkolenie, żeby radzić sobie w nagłych sytuacjach i w większości moja wiedza jest jedynie teoretyczna.
Po zakończeniu szycia podniosła głowę, by ujrzeć właściciela głosu, lecz zaraz z powrotem wzbiła wzrok we własne dłonie, rumieniąc się z zakłopotania. "Powinnam mu zwrócić uwagę, że jest nagi?" - zastanawiała się rozpaczliwie, zza zasłony włosów rzucając niespokojne spojrzenia na załogę. - "Nikt nie reaguje... Wszystko jest w porządku?! To się nazywa szok kulturowy!"

Równocześnie Dakin odpowiedział, w końcu lądując. "Magia? I Shiru? To jedna z najbardziej niemagicznych istot jakie kiedykolwiek spotkałem! Już jej rodzice mają większy potencjał w tej dziedzinie. Czemu pytasz?"

Postanowiwszy zignorować tę jakże wytrącającą z równowagi różnicę kulturową, kurierka sięgnęła do torby po bandaże, lecz najemnik już się podniósł.
- Nie... Jeszcze trzeba zabezpieczyć rany... - zaprotestowała patrząc za nim, jednak chyba jej nie usłyszał. Gdy z westchnieniem odwróciła wzrok, padł on oczywiście na maie, stojącego tuż przed nią. Dziewczyna ponownie spiekła raka, czym prędzej opuszczając głowę i nerwowo pakując rzeczy do torby. Ręce ponownie zaczęły jej drżeć.
- Pan... Nie powinien pan się ubrać? - naprawdę nie znosiła nikomu zwracać uwagi, i jeśli zaraz zostanie skrzyczana za wtrącanie się w nie swoje sprawy, to pewnie przyzna nagiemu młodzieńcowi rację, ale mimo wszystko...
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

"To wyjaśniałoby kilka spraw..." - mruknął tajemniczo do skrzydlatego stworzenia.
- Wydawało mi się, że jestem dostatecznie ubrany... - maie przybrał zdziwiony wyraz twarzy i w niemal teatralny sposób spojrzał na swą nagą sylwetkę. Zaraz jednak na jego usta wypłynął krzywy uśmiech, a z głębi piersi wyleciało ciche westchnienie. - Żartuję oczywiście. Jednakże widzisz, moja droga, moje odzienie zapewne włóczy się gdzieś pomiędzy Thenderionem a Rubidią, a ja mam przedziwne wrażenie, iż w niedalekiej przyszłości będę musiał je odzyskiwać z rąk driad... Ughhh...
Na samą myśl o takiej możliwości, Darshesa przechodziły dreszcze. Nie dlatego, że driady to prawdopodobnie jedna z najniebezpieczniejszych leśnych kultur, ale dlatego że nigdy nie potrafił sobie z nimi radzić. Zawsze jakimś cudem obnażały go ze wszystkich masek i zmuszały do pokazania prawdziwego siebie, czego druid ewidentnie nie lubił. Lubił za to swoje maski i komfort, jakie one dają.
- Zresztą, nie uważam że mam się czego wstydzić. - dodał już nieco pogodniej. Wstając, rozpostarł ramiona jak gdyby chciał zaprezentować dziewczynie całego siebie. - Mogę wręcz powiedzieć, że jestem dumny z tego ciała! Naprawdę sporo wysiłku włożyłem, a żeby...
Dalsze słowa maie utonęły jednak w donośnym głosie, już z daleka przebijający się przez morski wiatr i gwar załogi. Przeniósłszy spojrzenie na zbliżającego się najemnika, Darshes uśmiechnął się przyjaźnie, a przynajmniej taką miał nadzieję. Temu najwyraźniej nie przeszkadzało nagie ciało.
- Ah! A oto i niekwestionowany pan tego statku! - przywitawszy mężczyznę tymi słowami, początkowo zignorował zadane mu pytanie. - Pan E, jak mniemam? Nie, nie trzeba potwierdzać. - dodał, gestem dłoni zatrzymując słowa najemnika. - Choć nie zostaliśmy sobie oficjalnie przedstawieni, zdążyłem już nieco się o panu dowiedzieć.
- Co zaś tyczy się moje bytności na tym "wspaniałym" okręcie, to przybyłem zapolować na pewną łysą małpę. I tak, ma pan całkowitą rację. Nie tylko nie należę do załogi tego okrętu, ale również jestem tu bez jakiejkolwiek wiedzy dowódcy tego statku... - Przechyliwszy głowę nieco w bok i wciąż utrzymując na twarzy sztuczny uśmiech, dodał niezwykle pogodnie: - A co? Może ma pan zamiar mnie wyrzucić? Za burtę, tak się tu mówi?
        
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- Nie pan, a ochroniarz - sprostował kapitan, przynosząc najemnikowi bukłak z wodą i pajdę chleba. - Dobrze się pan spisał. Gdyby nie pan, kucharza szlag by trafił.
Pan E nie odpowiedział. Kłaniając się na tyle, na ile pozwalały mięśnie, przyjął prowiant i podzielił się nim z papugą, która na sam widok zaczęła trzepotać skrzydłami i skakać wokół jego nóg.
- Za to zapłaciliście - mruknął, obmacawszy bok. - Chociaż co mnie podkusiło to zszywać? - zapytał sam siebie. - Mogłem przysmażyć.
Następnie przedarł pajdę na cztery części. Dwie schował do kieszeni płaszcza, trzecią zjadł, a ostatnią rzucił Ysowi, który chwycił ją w dziób i ukrył się na głównym maszcie, by w spokoju zjeść.
- Czy wyglądam panu na takiego, który ma teraz siłę i ochotę wyrzucać za burtę? - zapytał druida, teatralnie prostując ramiona.
Zmierzył nagiego gościa od stóp do głów, nie krępując się jego ubraniem. A raczej brakiem ubrania. Miesiące na morzu i w karczmach usunęły z niego dziwienie się i zadawanie zbędnych pytań. Tak było wygodniej. Dla najemnika jak i dla jego rozmówcy. Po za tym miesiące na okrętach pełnych marynarzy, nauczyły go się nie dziwić.
- I niezbyt interesuje mnie cel pańskiej wizyty - dodał, wskazując na młodego kupca, który tak jak Shiru był zakłopotany i odwrócił wzrok od nagiego druida. - Dopóki prowadzące do niego środki nie wpłyną na zdrowie i życie tego dżentelmena - Eskel wciąż mówił w teatralny sposób, po czym rozsiadł się pod masztem i odwrócił wzrok na horyzont, dając tym samym znak, że może lepiej by było, gdyby się ubrał.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

"Od kiedy to uformowała się tu trupa aktorska?" - zastanowiła się Shiru, zerkając co chwila na mężczyzn zachowujących się, jakby grali jakąś sztukę. Stała w milczeniu, przyciskając do piersi torbę ze spakowanymi już bandażami, i próbowała się przemóc by zaproponować panu E dalsze zabezpieczenie rany. Niestety, nigdy nie miała ciągot teatralnych i niezbyt nęciło ją dołączenie się do obecnego przedstawienia.

Rzuciła więc nagiemu maie blady uśmiech i uciekła pod pokład szukać celu swojej bytności na tymże statku, mając nadzieję, że mężczyzna jakoś dogada się ze zbliżającym się właśnie majestatycznym krokiem Dakinem.
"O jakiż to sprawach mówiłeś?" - zaciekawił się gryf. - "Jaki mają związek z Shiru? Poza tym, głowę daję, jeszcze przed chwilą byłeś myszą..."
Skrzydlaty stwór ułożył się na schnącym szybko pokładzie i oparłszy łeb na przednich łapach, uniósł pytający wzrok na stojącego nad nim maie.

Shiru tymczasem przemierzała ciemny korytarz, zastanawiając się, czemu Basil nie wyszedł na pokład, by zjeść ze wszystkimi posiłek. "Jeszcze rok temu nawet nie pomyślałby o opuszczeniu jakiegoś zgromadzenia... Był duszą towarzystwa... Po śmierci Yoselin trochę zdziwaczał, ale żeby do tego stopnia..." - martwiła się. - "Może coś mu się stało?"
Nie mogła uwolnić się od złych przeczuć, które wzmogły się, gdy nikt nie odpowiedział na pukanie do drzwi kajuty rachmistrza, a po ich otworzeniu ujrzała chaos i zniszczenie.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

"Nie wszystkie drapieżniki mają kły i pazury, pierzasty przyjacielu" odparł zerkając kątem oka na olbrzymią bestię. "Mój gatunek lubuje się w adaptacji, że tak się wyrażę. Co zaś tyczy się twojego człowieka, jeśli tylko nie jest spokrewniona z Iriadelami, to mogę ci obiecać, że krzywdy z mej ręki nie zazna."
Przynajmniej jeśli sama się nie podstawi - ale tego już gryf nie musiał wiedzieć.
- Yyy... co? Dżentelmena? - maie powtórzył, nie bardzo rozumiejąc. Samo słowo słyszał już chyba gdzieś i kiedyś, ale jakoś nic mu ono nie mówiło. - Masz na myśli tego podrostka o tam? W tych zabawnych szmatkach?
Nie czekając na odpowiedź, druid w kilku szybkich krokach przemierzył dzielącą jego i kupca odległość. Jego kroki z pewnością charakteryzowała niezwykła lekkość, a zarazem i stabilność, mimo iż dopiero pierwszy raz postawił stopy na okrętowych deskach. No cóż, w mniemaniu Darshesa było to trochę jak jedna z tych idiotycznych driadzich zabaw, wysoko w koronach drzew. Wyczuć środek ciężkości i odpowiednio nim balansować. I choć nigdy nie osiągnął w tym takiej sprawności co Córki Lasu, po kilku latach był przynajmniej w stanie utrzymać się na nogach... No, przez jakiś czas ma się rozumieć.
- Hmm? - zamruczał, stanąwszy nieco zbyt blisko młodzieńca. Ten, speszony jeszcze bardziej niż wcześniej, wykonał kilka drobnych kroków do tyłu. Ów nieco niezdarny ruch powiedział druidowi znacznie więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Wyszczerzywszy zęby, odparł:
- Nie bój się, Panie Dżentelmenie. Jesteś zbyt chuderlawy, bym cię zjadł. - Nie poprawiło to chyba nastroju młodzieńca. Wręcz przeciwnie, wyglądał jak gdyby odrobinę zbladł. I czyż z jego ust nie wydobył się cichutki odgłos przerażenia? To zawsze pobudzało drapieżny instynkt maie. - No, co innego gdybyś był atrakcyjną, młodą kobietą. Taką jak na przykład... - Tu wskazał za siebie.
Chwila ciszy, przerywana mało interesującą, skrzekliwą rozmową dwóch przelatujących nad statkiem mew, zaniepokoiła nieco Darshesa. Przyzwyczaiwszy się do tego, że większość kobiet jakoś reaguje na wypowiadaną o sobie opinię - w pozytywny bądź negatywny sposób - druid obrócił się za siebie i ze zdziwieniem odkrył, iż Shiru się ulotniła.
- A tą gdzież wywiało?
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- Tak, tego - odpowiedział najemnik, wchodząc między ich dwóch, jedną ręką podtrzymując miecz, drugą obolały bok. Wiedział, że niezabezpieczone szwy mogą pęknąć w każdej chwili, ale mężczyzna postanowił zaufać dziewczynie, która ma w ogóle jakieś pojęcie. Nie ważne, że tylko teoretyczne. W podobnych sytuacjach, gdzie Eskel nie wychodził cało, radził sobie przy pomocy alkoholu, ogniska i metalowej blaszki lub ostrzu miecza. Zatykanie w ten sposób ran nie było bezbolesne, ale szybkie i skuteczne. Tym samym czas powrotu do zawodu po przerwie był mniejszy.
- Jego ojciec sporo daje za to, by głowa jego syna wróciła cała i zdrowa - dodał najemnik, patrząc na druida spod przymrużonych powiek. - Sam kapitan też dorzuca za ochronę łajby. Taki mam zawód i nie chcę niepotrzebnych kłopotów. Przynajmniej dopóty, dopóki nie mogę chodzić o własnych siłach.

Nogi pana E momentalnie się pod nim ugięły, a on sam poleciał na deski pokładu z głośnym hukiem. Zaalarmowani hałasem marynarze popatrzyli najpierw na niego, potem po sobie, ale nikt nie kwapił się do pomocy. Nikt oprócz bosmana, który najpierw podniósł najemnika z ziemi, a gdy ten usiadł na skrzynce, rzucił druidowi workowate spodnie i białą koszulę.
- Ubierz się - mruknął pod nosem. - Chociaż ze względu na kobietę na pokładzie.

Następnie Eskel ukłonił się w podzięce i krótkim gwizdem przywołał papugę, która usiadła mu na ochraniaczu i zatrzepotała skrzydłami, wlepiając wzrok w gryfa.
"Ej, dziobaty. Nie podoba mi się ten druid. Miejmy go na oku."
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

"Mysz zdolna do ucieczki z przełyku gryfa nie może nie być niepokojąca" - zgodził się Dakin, grzejąc się w słońcu wyciągnięty na pokładzie. - "A taka zdolna do przemiany w człowieka istotnie martwi. Jednak przed chwilą obiecała, hmm... obiecał, że nie skrzywdzi Shiru, więc nie mam powodów do niepokoju. A jeśli nie znasz żadnych Irelów... Arelów... czy jakoś tak, to nie ma powodu przejmować się tą człekokształtną myszą."
To mówiąc, zamknął oczy, usiłując zapomnieć o głodzie i zastanawiając się, kiedy kurierka wróci na pokład. Mimo wszystko wolałby przed polowaniem upewnić się, że jest bezpieczna.
***


Wszędzie leżały rozrzucone i pomięte papiery oraz pergaminy, ściany opryskane były podejrzaną czarną mazią, która zaplamiła również większą część kartek. Oszołomiona tym widokiem Shiru zamarła na chwilę, lecz zaraz otrząsnęła się i zaczęła szukać wzrokiem rachmistrza, który powinien znajdować się w kajucie. Mimo dość małych rozmiarów pomieszczenia znalezienie go okazało się być wyzwaniem.
- Basil? - nieśmiało odezwała się dziewczyna, niepewnie wchodząc do kajuty.
Starała się nie podeptać zapisanych starannym pismem kart, jednak nie było to łatwe. Gdy schyliła się, by je pozbierać, tuż obok niej poruszyła się czarna postać. Shiru odskoczyła, ze strachu zapomniawszy nawet wrzasnąć. Lecz wówczas ciemny kształt jęknął i przybrał pozycję siedzącą. Czarna sylwetka miała humanoidalną formę, lecz kurierka nigdy by nie rozpoznała w niej rachmistrza.
- B-basil? - zdziwiła się drżącym głosem. - Co się stało?
Mężczyzna wymamrotał coś niezrozumiałego i zaczął się podnosić. Zaraz jednak się zachwiał, więc dziewczyna przypadła do niego, podtrzymując go, by nie upadł.
- Co się stało? - spytała ponownie, teraz już pewniejszym tonem.
- Wstrząs... Kałamarz... - nie do końca przytomnie odpowiedział Basil.
- Tak, zauważyłam, rozbił się kałamarz - stwierdziła cierpliwie, czekając na dalsze wyjaśnienia rachmistrza. Ten jednak zawisł na niej i oszołomionym wzrokiem obiegł kajutę, w której najwyraźniej całkiem niedawno odbył się pogrom.
"Wstrząs?" - głowiła się Shiru. - "Uderzył się w głowę? Czym? Musiałby naprawdę postarać się by uderzyć o ścianę... O podłogę? Gdy upadał?"
Wówczas dostrzegła na czole Basila fioletowawą plamę, niezbyt wyróżniającą się na czarnym tle. Ostrożnie posadziła mężczyznę na podłodze i brzegiem rękawa otarła jego twarz. Spod warstwy zasychającego już atramentu wyłoniła się osobliwa rana, będąca ogromnym krwiakiem okolonym promieniście rozchodzącymi się ranami ciętymi. "Kałamarz?! Kałamarz rozbił mu się o głowę?" Shiru syknęła ze współczuciem.
- Siedź tutaj i się nie ruszaj - rzuciła szybko do Basila, który i tak nie wyglądał na zdolnego do wszelkich działań. - Trzeba to opatrzyć. Idę po czystą wodę.
Szybkim krokiem ruszyła na pokład, gdzie błyskawicznie wypatrzyła kapitana.
- Przepraszam, czy mogłabym dostać trochę słodkiej wody? - spytała uprzejmie, ze względu na stan rachmistrza nie tracąc czasu na bycie nieśmiałą.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

        "To by było na tyle, jeśli chodzi o zgrywanie twardziela." pomyślał maie, przekrzywiając nieco głowę i z suchym rozbawieniem przyglądając się Panu E. Kiedy bosman do nich podszedł, druid rzucił młodemu kupcowi rozbawione spojrzenie, które zdawało się mówić: jeśli to jest twoja ochrona, to marny twój los. Chłopakowi zrzedła nieco mina, co nie umknęło uwadze Darshesa.
        - Cóż za uprzejmość... - mruknął ironicznie, odwracając się do marynarza i odbierając podane odzienie. Rzuciwszy pojedyncze spojrzenie na lnianą koszulę, powstrzymał się od odruchowego obwąchania materiału i zanurkowawszy w fałdach tkaniny, przecisnął głowę przez stanowczo zbyt duży otwór. Koszula była wyjątkowo szorstka i nieco drażniła, nie było to jednak nic, czego nie dałoby się wytrzymać. Ze spodniami sprawa się miała podobnie. Zdecydowanie uszyte zostały na mężczyznę o znacznie większych gabarytach i tylko skórzany rzemyk ratował je przed spadnięciem z drobniejszych kształtów maie.
        - Może i wydam się grubiański, ale uważam że lepiej wyglądałem paradując nago... - mruknął ze zrezygnowaniem, spoglądając na siebie w dół. Darshes może i nie był próżny, ale lubił dobrze wyglądać. Czego niestety nie mógł teraz o sobie powiedzieć. "Może powinienem był zostać w zwierzęcej postaci..."
Jeśli zaś o zwierzętach mowa, dwa nowe głosy dołączyły do gadatliwych mew, pewne że ich rozmowa jest całkowicie prywatna. Druid zwykle ignorował zasłyszane w ten sposób tematy - zwierzęta miały doprawdy w większości nudne życia, a co za tym idzie i tematy - ale tym razem wymiana zdać dotyczyła jego samego, a skoro tak, to czuł, że ma pełne prawo podsłuchiwać. "Twoja beztroskość, gryfie, jest wręcz rozczulająca."
        - Panie Najemniku! - zwrócił się do siedzącego na skrzyni mężczyzny, podszedłszy na odległość wyciągniętego ostrza. Choć to, co miał zamiar teraz powiedzieć, było wprawdzie tanim chwytem, to jednak istniała szansa, że osłabiony upływem krwi mężczyzna da się na to złapać. - Wasze oddanie robocie jest wręcz godne podziwu. Dlatego też dziw mnie bierze, iż tak łatwo zaufaliście załodze obcego okrętu i nawet nie zrewidowaliście ich pokładu czy przestrzeni podpokładowej. Równie dobrze mogliby być zgrają przemytników bądź nawet morskich rabusiów, czyhających na nieostrożnych kupców. - to powiedziawszy, przeniósł spojrzenie zielono-złotych oczu na statek o rubinowych żaglach i jego brudną, zmęczoną załogę. Wspomnienie nafaszerowanych magią desek, wywołało u niego nieprzyjemny dreszcz. Nie trzeba było być chyba wielkim geniuszem, by wiedzieć, iż zaklęcia wplecione w drewno miał chronić coś cennego.
Coś lub kogoś...
        
        
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

Wiatr zadął mocniej i "Goniący fale" osiągnął swoją standardową prędkość, wraz z uczepionym końca okrętem o rubinowych żaglach. Minięta przez nie mielizna i rafa stała się teraz tylko rozmazaną, kolorową wstęgą na tle błękitnej wody oceanu. Nie trzeba było też długo czekać, aż kapitanowie podziękują sobie wzajemnie ukłonami i odczepią holownik, by każdy popłynął w swoją stronę. Dla załogi kupieckiego bryga była to znaczna ulga, gdyż widok obcej, uzbrojonej załogi trochę ich zmartwił. Teraz jednak wszyscy odetchnęli z ulgą. Nawet pan E, który razem ze swoją papugą zajął się konsumpcją chleba, wpatrzony na linię horyzontu. Rana na jego boku cały czas pulsowała i sprawiała wrażenie gorącej i mokrej, mimo iż szwy, które założyła Shiru zdążyły już pokryć się grubym skrzepem.

Co za życie. Całe lata spędzone jako rabuś i najemnik i zero zadrapania. Pierwsza poważniejsza fucha na morzu i już poturbowany powtarzał sobie w myślach Eskel, drapiąc towarzysza podróży pod skrzydłem. Z niewyjaśnionych przyczyn sprawiało to Ysowi wielką radość, podczas której ptak stroszy i opuszczał pióra lub padał na ziemię, niczym kot i domagał się więcej. Dla pana E również to było relaksujące. Bliskość z papugą upewniała jego duszę, że nie jest sam i zawsze może z kimś porozmawiać. No prawie zawsze.

- Dziękuję - mruknął do druida, kompletnie ignorując jego słowa o swobodzie jaką preferuje w wyglądzie. - Ale gdybyś żył jak ja również pilnował byś wszystkiego.
- A co do tamtych - dodał, patrząc jak okręt o rubinowych żaglach zaczyna się z nimi równać burta w burtę - To nie interesuje mnie ich cel, ładunek i zamiary. Oczywiście jeśli nie naruszają spokoju tej jednostki i jej ludzi. Jeśli nas zaatakują, bądź pewien, że zreduję wszystkich, co do jednego.

"O ile bogowie dadzą siłą", mruknął cicho w myślach, ostrożnie rozmasowując bok. Następnie jego uwagę znów przykuła Shiru, tajemnicza dziewczyna z gryfem, która chyba coraz lepiej się czuła na pokładzie. Z niewiadomych sobie przyczyn, Eskel stwierdził, że ją lubi. Uprzejma, grzeczna, pomocna, przypominała jego samego z lat wczesnego dzieciństwa. Nie czekając na reakcję kogokolwiek najemnik poderwał się w górę i podszedł do niej, wręczając bukłak z wodą.
- Proszę.
Zablokowany

Wróć do „Ocean Jadeitów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość