Re: [Chata Azalii] Gdy wąż spotka węża...
: Czw Lut 15, 2018 10:16 pm
- Ona nie… - Eliae już chciała zwinąć się w kulkę w ramionach Azalii, opowiedzieć jej o tym, że mała dziewczynka nie żyje, jednakże ten wzruszający moment przerwał Aldaren.
Eliae postanowiła nie komentować ich tematu rozmowy. To, co się działo w tym domu, przechodziło ludzkie pojęcie. Eugona nie miała ochoty zagłębiać się w szczegóły, inaczej zwariuje jeszcze bardziej.
A można bardziej?
Eliae panowała nad sobą. Szybko w głowie policzyła do dziesięciu, oceniając sytuację. Azalia niby jakoś pomagała tym ludziom, lecz wydawało się… niepokojąco zimno. Jej ruchy były nienaturalne. Tak samo reakcja Aldarena nie należała do normalnych; wampir stwierdził, że tutaj nic nie ma. Naturianka spojrzała na ludzi. Widziała ich, te postacie, ich ruchy…
Czy to coś mogło być tylko iluzją?
Eliae westchnęła i dopiero po pewnym czasie wyszła z ukrycia, pokazując się swoim towarzyszom.
- Moja żona nie żyje…! - wybełkotał mężczyzna, gdy tylko Aldaren zbliżył się do niego. Eugona osłupiała. Instynkt pchał ją do pokoju chorej kobiety, ale w ostateczności postanowiła zostać. Nie mogła pozwolić, aby sytuacja się powtórzyła; nie chciała narażać kobiety na niebezpieczeństwo. Jednakże mózg Eliae zaczął działać na szybszych obrotach.
- Dlaczego? - zapytała cicho. Nie miała pewności, czy ktokolwiek ją usłyszał.
Widziała już te oczy. Aldaren cofnął się, a czerwona poświata jego oczu wpatrywała się w nią. Eliae momentalnie wyczuła zagrożenie. Jej dłoń zadrżała. Nawet uspokajający dotyk przyjaciółki nie zadziałał. W ciemności spoglądały na siebie dwa potwory. Oczy koloru świeżej krwi i wzrok śmierci.
I trzask.
Dom się zawalił. Eliae widziała już tylko ramiona Azalii, które ją oplatały.
Nie...Nie!
I przemieniła się w potwora, którym tak bardzo gardziła.
To, co mogła ujrzeć Azalia, to silny ogon węża, który osłaniał jej ciało przed walącymi się deskami. Łuski poradziły sobie z drzazgami, a silna kończyna eugony odepchnęła gruzy. Eliae ciągle spoglądała w przestrzeń tymi strasznymi oczami, jednakże teraz kontrolowała swoje ciało.
Lecz z nieznanego jej powodu nie potrafiła wrócić do swojej ludzkiej postaci. Balansowała teraz na granicy szaleństwa i zdrowego rozsądku. Chciała wrócić, ale nie mogła. Eliae powoli wykonywała każdy ruch, jakby miała podnieść najdelikatniejszą na świecie istotkę w swe ramiona. Odsunęła ogon, uwalniając przy tym owiniętym nim Azalię.
- Pretr… - mówiła niewyraźnie eugona, a jej głos brzmiał jakby przez wodę. - Prekr… Prepraszom… Niz… Tobi nie e-est?
Eliae postanowiła nie komentować ich tematu rozmowy. To, co się działo w tym domu, przechodziło ludzkie pojęcie. Eugona nie miała ochoty zagłębiać się w szczegóły, inaczej zwariuje jeszcze bardziej.
A można bardziej?
Eliae panowała nad sobą. Szybko w głowie policzyła do dziesięciu, oceniając sytuację. Azalia niby jakoś pomagała tym ludziom, lecz wydawało się… niepokojąco zimno. Jej ruchy były nienaturalne. Tak samo reakcja Aldarena nie należała do normalnych; wampir stwierdził, że tutaj nic nie ma. Naturianka spojrzała na ludzi. Widziała ich, te postacie, ich ruchy…
Czy to coś mogło być tylko iluzją?
Eliae westchnęła i dopiero po pewnym czasie wyszła z ukrycia, pokazując się swoim towarzyszom.
- Moja żona nie żyje…! - wybełkotał mężczyzna, gdy tylko Aldaren zbliżył się do niego. Eugona osłupiała. Instynkt pchał ją do pokoju chorej kobiety, ale w ostateczności postanowiła zostać. Nie mogła pozwolić, aby sytuacja się powtórzyła; nie chciała narażać kobiety na niebezpieczeństwo. Jednakże mózg Eliae zaczął działać na szybszych obrotach.
- Dlaczego? - zapytała cicho. Nie miała pewności, czy ktokolwiek ją usłyszał.
Widziała już te oczy. Aldaren cofnął się, a czerwona poświata jego oczu wpatrywała się w nią. Eliae momentalnie wyczuła zagrożenie. Jej dłoń zadrżała. Nawet uspokajający dotyk przyjaciółki nie zadziałał. W ciemności spoglądały na siebie dwa potwory. Oczy koloru świeżej krwi i wzrok śmierci.
I trzask.
Dom się zawalił. Eliae widziała już tylko ramiona Azalii, które ją oplatały.
Nie...Nie!
I przemieniła się w potwora, którym tak bardzo gardziła.
To, co mogła ujrzeć Azalia, to silny ogon węża, który osłaniał jej ciało przed walącymi się deskami. Łuski poradziły sobie z drzazgami, a silna kończyna eugony odepchnęła gruzy. Eliae ciągle spoglądała w przestrzeń tymi strasznymi oczami, jednakże teraz kontrolowała swoje ciało.
Lecz z nieznanego jej powodu nie potrafiła wrócić do swojej ludzkiej postaci. Balansowała teraz na granicy szaleństwa i zdrowego rozsądku. Chciała wrócić, ale nie mogła. Eliae powoli wykonywała każdy ruch, jakby miała podnieść najdelikatniejszą na świecie istotkę w swe ramiona. Odsunęła ogon, uwalniając przy tym owiniętym nim Azalię.
- Pretr… - mówiła niewyraźnie eugona, a jej głos brzmiał jakby przez wodę. - Prekr… Prepraszom… Niz… Tobi nie e-est?