ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin nie spodziewał się, że kapitan zareaguje w taki sposób. Mag nie był arogancki, jednak nie należał do ludzi pokornych. Zirytowało go to, że La Tranchte, choć uszczęśliwiona jego zaangażowaniem w intrygę, tak bardzo pragnęła mieć dominację. Alchemik uznał, że po prostu chce mieć posłuch wśród gwardii, więc postanowił nie utrudniać jej zadania. Jednak nie chciał, żeby myślała, że może nim rządzić. Dlatego postanowił w delikatny sposób przekazać jej, żeby uważała na rozkazy.
Odezwał się w odróżnieniu od niej bardzo spokojnym głosem, z nutką udawanej pokory:
- Jest wiele racjonalnych powodów, jak chociażby to, że skoro przed twierdzą jest tyle gapiów, a członkowie gwardii królewskiej wyjdą jak gdyby nigdy nic, będą się doszukiwać czegoś niezwykłego. Jak na przykład jakiegoś idiotę fruwającego nad miastem z księżniczką w ramionach. Ona będzie spała jeszcze długo, a ja mogę jej sen przedłużyć. - Postanowił nieco "postraszyć" kapitan. Wokół niego powietrze zdawało się być coraz cieplejsze, gorące podmuchy wiatru mogła wyczuć Escrim i pani Cadwes. Robił tak bezwiednie, kiedy był naprawdę zdenerwowany, więc pomyślał też, że tak może trochę przygotuje kapitan na przyszłość. - Proponowałbym odegrać dla gapiów scenę, w której okazałoby się, że upity Peu pobił się z Dorlandem. Obaj są poobijani, więc powinni wam uwierzyć. Gospodyni zaczęła się na nich wydzierać, żeby przestali się grzmocić, oni przez przypadek ją uderzyli i dlatego teraz jest taka roztrzęsiona. Ja tu jestem, żeby wszystkich uzdrowić. Wyjdę z twierdzy razem z wami. Później oknem dostanę się do środka i wezmę księżniczkę.
Gorące powietrze jeszcze jakiś czas falowało w przestrzeni między nimi. Wzrok Gavina był spokojny i nieco surowy.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim zamknęła oczy, zacisnęła pięści i spokojnie wzięła kilka głębszych wdechów. Była przekonana, iż jej twarz czerwienieje ze złości. Medyk okazał się być irytującym filozofem, uparcie forsującym własne wizje. Jeśli zaczną wzajemnie wykłócać się o takie drobiazgi, jak to, kto pierwszy opuści budynek, cały spisek już teraz mogli spisać na straty. Falę gorąca, jaka zawładnęła jej ciałem, kapitan potraktowała jako znak, iż nie panuje nad swoimi emocjami.
- Posłuchaj – usiłowała przemówić spokojnym tonem – jeśli zaprosisz mnie kiedyś do swojej pracowni, będziesz mógł rządzić do woli i decydować o wszystkim, ale teraz jesteś na moim podwórku, gdzie, jak widzę, nie masz pojęcia o panujących tu zasadach, więc niepotrzebnie nie mieszaj – wyjaśniła krótko, zdając sobie sprawę, jak bardzo dwuznacznie mogły zabrzmieć jej słowa. – Gdy dotarliśmy tu wraz z Siwcem i Peu, pani Cadwes już dawno szalała w najlepsze. Wyrzuciła stąd całą obsadę posterunku, awanturując się i wrzeszcząc na wszystkich. Dlatego też nikt z nich nie uwierzy w zaproponowaną przez ciebie historię. – La Tranchte nie uznała za konieczne wspominać, że w swoim amoku, kobieta zagalopowała się tak daleko, iż zdolna była poćwiartować ciało księżniczki byle tylko ukryć gdzieś jej zwłoki. Tracąca zmysły gosposia mogła okazać się nader niebezpieczna istotą. – I na złamaną klingę, Peu miałby się z kimś pobić? Pfff….. W to nie uwierzy nikt, kto mieszka w tej okolicy dłużej niż kilka godzin.
Peu Frisson znalazł się w Królewskiej Gwardii tylko dlatego, że, według wizji komandora, aby skutecznie wypełniać powierzoną im misję, strażnicy potrzebowali w swoich szeregach ludzi o wielu talentach. Melgar uznał, że sama siła, zręczność i umiejętności szermiercze to za mało, by stawić czoła zagrożeniom współczesnego świata. Między innymi dlatego skłonny był również współpracować z kimś takim, jak Siwiec.
Pozostawała jeszcze sprawa, którą Escrim nie chciała dzielić się z Gavinem. W szeregach swoich podwładnych miała tyleż samo zaufanych ludzi, co szpiegów i zdrajców, czekających na jej najmniejszy błąd, a liczba tych, którym mogła zaufać, dała się policzyć przy użyciu jednej ręki, więc każdy dodatkowy wspólnik był dla kapitan na wagę złota. Nawet jeśli medyk działał jej na nerwy i doprowadzał do tego, że zdolna byłaby kopnąć do w rzyć, byle tylko wzbił się w niebo.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Po ochrzanie, niezbyt dojrzałym zresztą, jakim poczęstowała go kapitan straży, Gavin głośno wciągnął powietrze przez nos, powoli je wydychał, starając się przy tym uspokoić.
- Dziwię się, czemu pytając mnie o powody moich rad, zareagowałaś tak agresywnie - odpowiedział lodowato. - Tak się składa, że latanie i medycyna są tak jakby "moim fachem", więc to, co chcesz zrobić, to nie jedynie twoje podwórko. Jestem tu charytatywnie, więc chcąc mną rządzić w taki sposób, możesz na tym kiepsko wyjść. Jeśli uważasz, że te tłumy gapiów was nie zatrzymają przy wyjściu z fortecy i pozwolą przemieścić się za miasto nie słysząc całości tej jakże niesamowitej historii, proszę bardzo, działaj, ja zrobię, jak rozkażesz.
Później bezczelnie odwrócił się w stronę pani Cadwes i szepnął do niej coś podając mieszek z ziołami:
- Pomoże pani dzisiaj zasnąć i się mniej więcej uspokoić. Na trzeźwo myśli się lepiej. Przy okazji, przydałoby się tu posprzątać...
Później, nie mówiąc słowa, irytująco powoli, podszedł do śpiącej księżniczki i wziął ją na ręce, unosząc się kilkanaście centymetrów nad podłogą.
- Gdzie dokładnie mam ją zabrać? - powiedział z nikłą uprzejmością w głosie.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

„Raz, dwa, trzy, cztery …” – Escrim zaczęła liczyć w myślach, mając nadzieję, ze dzięki temu nie wybuchnie i nie zrobi czegoś, czego za chwilę będzie żałowała. Gotowa była nakrzyczeć na Gavina o to, że tak naprawdę to on wrzeszczy, usiłuje dominować i podporządkować sobie innych. Wytknąć mu, iż jako medyk przywykł do pracy samodzielnej, że nie wie, co to jest współpraca, a jedyny wybór, przed jakim stają jego pacjenci, to absolutne posłuszeństwo lub cierpienie w czasie zabiegu. A może nawet jedno i drugie.
Na szczęście w porę ugryzła się w język. Mimo wszystko nie potrafiła długo gniewać się na Gavina. Z charakteru medyk był podobny do niej dużo bardziej, niż sama La Tranchte chciałaby to przyznać. Wprawdzie dzięki rodowemu nazwisku jej kariera w Królewskiej Gwardii potoczyła się szybko, sprawiając, iż została najmłodszą panią kapitan w historii, jednak jak każdy z jej poprzedników, Escrim zobowiązana była przejść przez kolejne stanowiska w wojskowej hierarchii. Niepokorna natura dziewczyny dała się odczuć jej zwierzchnikom od pierwszego dnia, w którym ta założyła mundur. La Tranchte raz za razem lądowała w gabinecie komandora, wysłuchując pretensji i oskarżeń pod swoim adresem. Melgar tłumaczył jej, iż straż nie potrzebuje osób inteligentnych, niepokornych i upartych. Dobry żołnierz nie powinien przekładać kreatywności nad dyscypliną. Komandor wrzeszczał wówczas, że Escrim ma wykonywać rozkazy zamiast błyszczeć inicjatywą i w zaparte trzymać się własnych pomysłów.
„Takich jak ty wyrzuca się z Gwardii albo powierza się im dowództwo nad tępą większością!” – zwykł kończyć Melgar. Jednak problem dziewczyny polegał na tym, iż nie miała pojęcia, jak powinna podzielić się władzą z Gavinem. Ostatecznie uznała, że da medykowi trochę swobody, samodzielności i okazji, by ten mógł się wykazać. Rzecz jasna, wszystko w granicach rozsądku i tego, co ona sama uzna za konieczne.
- Ale to dlatego, że jest mi potrzebny… – powiedziała nazbyt głośno, chcąc w zarodku zdusić myśl, że mogą istnieć inne powody, dla których chciałaby, aby Gavin z nią pozostał.
- Yyy oczywiście, nie będę się przed nikim tłumaczyć – powiedziała Escrim, uświadomiwszy sobie zawczasu, że medyk stoi tuż przed nią i może słyszeć za wiele. - Straż nie musi usprawiedliwiać się przed tłumem z swoich działań. Proszę bardzo, niech się gubią w domysłach i spekulacjach. Wątpię, by ktokolwiek tam zdolny był wymyślić coś, co chociaż po części byłoby zgodne z prawdą. Zwłaszcza jeśli nikt nie zobaczy jak … nikt nie zobaczy ciebie – poprawiła się kapitan. Escrim wciąż nie dopuszczała do siebie myśl o ludziach i lataniu.
- Tak jak mówiłam wcześniej, spotkamy się w starym młynie na południowych rozdrożach, a to, jak się tam dostaniesz, pozostawiam już twojej własnej pomysłowości. Ważne tylko, by nikt cię nie zauważył. Na miejscu zastanowimy się wspólnie, co robić dalej. Żeby wypaść przekonywająco. – Escrim nie miała pomysłu, w jaki sposób zastraszyć księżniczkę, a jednocześnie nie przekroczyć przy tym pewnych ustalonych norm. Poza tym wciąż pozostawały dziesiątki spraw, które wymagały dopracowania. Znalezienie odpowiedniego miejsca, charakteryzacja zapewniająca anonimowość, szczegóły planowanej historii, podział ról i wiele innych czynników mogących zadecydować o powodzeniu misji. Kapitan La Tranchte najbardziej przerażał fakt, iż wszystkie te rzeczy będzie musiała powierzyć w ręce kogoś innego. Ona sama była jedyną wśród spiskowców, którą Katrenna zna osobiście, i którą mogła rozpoznać, dlatego siła rzeczy Escrim nie mogła grać w tej historii pierwszych skrzypiec.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Wiem, że jestem jej potrzebny, pomyślał z delikatnym uśmiechem. Uspokoił się już całkowicie i zaczął myśleć o tym, do czego zaprowadzi go wzięcie udziału w tym zadaniu. W każdym razie jest to zdobycie sporej ilości doświadczenia. Zdarzyło mu się robić przekręty - oczywiście wyłącznie w słusznej sprawie - ale nie z udziałem rodziny królewskiej. Był ciekawy, jak kapitan poprowadzi całą sprawą. Teraz, kiedy wrócił mu dobry humor (co było tez poniekąd zasługą piwa) postanowił zrobić gwardii żarcik.
Kiedy kapitan La Tranchte wyjaśniła mu, gdzie ma się znaleźć, ten przestał latać, i podszedł do okna. Wszedł na framugę i skoczył z księżniczką głową w dół. Wyglądało to jak samobójstwo, jednak niemalże tuż przed zetknięciem się z ziemią Gavin poszybował w górę. Do ludzi wyglądających na niego zza okna zrobił tylko zdziwioną minę, z pytaniem "obawiacie się czegoś?", i następnie zaczął lecieć we wskazanym kierunku. Zaczął śmiać się pod nosem gdzieś w połowie drogi.
Chłodne powietrze kuło go po twarzy i wyciskało z oczu łzy.
- Ach, księżniczko, żebyś mi się nie wyziębiła... - mruknął pod nosem, chowając jej ciało pod nieszczelnym płaszczem. Naprawdę powinienem kupić nowy, pomyślał. Na szczęście cel podróży był już blisko. Powoli opadał do lądowania. Kiedy już poczuł stabilny grunt, wszedł do młyna. Było chłodno, więc postanowił ogrzać ciało swoje i księżniczki. Wytworzył więc magiczne ciepło, które ogrzewało jego i dziewczynę.
- No cóż, Katrenno, jeszcze kilka godzin zanim się obudzisz "uprowadzona". Ciesz się snem.
Wpatrywał się w dach młyna. Między deskami były prześwity, skąd można było zobaczyć nocne niebo. Gavin lubił obserwować gwiazdy.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim, Rainie i Dorland wyjechali z miasta krótko po zapadnięciu zmroku. Cała trójka nosiła na sobie cywilne ubrania w szarych i czarnych barwach, pozwalające łatwo zniknąć w ciemnościach. La Tranche nie czuła się dobrze bez swojej szpady i munduru gwardzisty. Naciągnęła kaptur na głowę, chcąc zamaskować w ten sposób swoje włosy i przynajmniej częściowo ukryć twarz przed wzrokiem niepożądanych osób. Dorland również skorzystał z kaptura, za to Rainie uznał, że bez kapelusza czuje się nagi i nie zamierza rezygnować z tej części garderoby. Ecrim miała nadzieję, że cała sprawa zakończy się w przeciągu jednej nocy. Im dłużej księżniczka przebywała poza pałacem, tym bardziej wzrastały szanse, iż ktoś zauważy jej nieobecność, a rozpoczęte wówczas poszukiwania tylko niepotrzebnie skomplikowałyby całą sprawę.
Męczyły ją też obawy co do tego, jak poradzi sobie Gavin. Udział medyka w intrydze nie bardzo podobał się pozostałym gwardzistom, przez co dziewczyna nieustannie musiała tłumaczyć się z swojej decyzji, odpierając zarzuty na temat braku wiedzy, zaufania i możliwej zdrady. Zwłaszcza Dorland pozostawał niespokojny, brylując w czarnowidztwie i przewidywaniu tego, co może się nie udać. Całą drogę pozostawał podejrzliwy i nerwowy. W każdym mijanych podróżnym widział zły omen lub szpiega gotowego wydać ich katu.
- Skupmy się lepiej na tym, co nas czeka – zaproponowała Escrim.
- Najlepiej jeśli to ja będę mówił – oświadczył Rainie. – Zastraszanie i groźby mam we krwi. Posiadanie trzech braci do czegoś zobowiązuje. Przerażę małą na tyle, iż zrobi pod siebie i z płaczem ucieknie do pałacu.
- Tylko bez przesady.
- Oczywiście, najpierw ten piękniś będzie musiał odegrać rolę bohatera i przekonać naszą księżulkę, iż źli oprawcy gryzą ziemię. Nie byłoby dobrze, gdyby Katrenna po czasie zażądała głów swoich porywaczy – zaśmiał się szermierz.
- Po wszystkim i tak oskarży nas o niekompetencję i o to, że nie byliśmy w stanie zawczasu uchronić ją przed porwaniem – biadolił Dorland. – Nawet, jeśli sama jest sobie winna.
- Jak myślicie, jak on sobie radzi? – spytał Rainie, gdy cała trójka dotarła do młyna. – Związał dziewczynę niczym prosiaka i zabawią się z nią w najlepsze? A może zagarnął dla siebie wszystkie kosztowności, które głupia Kat taszczy z sobą, i dawno już czmychnął do Fargoth?
Escrim zdzieliła towarzysza w głowę, strącając w ten sposób jego ukochany kapelusz.
- Nie nakręcaj się tak bardzo.
- Próbuję wczuć się w rolę, by wypaść przekonująco – odpowiedział Rainie.
- Co nie znaczy, że musisz raczyć nas swoimi chorymi wizjami – protestowała La Tranchte.
- Powinniśmy ją trochę poobijać, by dodać sprawie więcej kolorytu – nie dawał za wygraną gwardzista.
Escrim potrzebowała chwili, by przyjąć do wiadomości, że sama denerwuje się niemal w takim samym stopniu, co Dorland. Żart starszego szermierza miał na celu zarazić ich dobrym humorem i przynajmniej w minimalnym stopniu rozładować stres, jednak nastrój dziewczyny nie poprawił się dzięki niemu ani o trochę. Le Tranchte uznała, że nie poczuje się lepiej, dopóki Katrenna nie znajdzie się z powrotem w pałacu.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

-Nie bójcie się, księżniczka ma się dobrze - odpowiedział im dobywający się z mroku głos Gavina. Mimo chłodu nie miał na sobie płaszcza, którym owinął Katrennę. Można było pomyśleć, że jest szalony, ponieważ na sobie miał jedynie płócienną białą koszulę, spodnie i niezbyt szczelne buty z wysoką cholewą i nie wyglądało na to, że zamierza się ogrzać. Było to związane z jego wrodzoną przypadłością, o której być może niedługo przekonają się członkowie gwardii. Przechadzał się powoli z książką w ręku, oświecając jej stronnice zaczarowanym, radosnym płomykiem, który tańczył koło jego głowy. Niechętnie zamknął książkę i włożył ją z powrotem do torby.
- Sugeruję też, żeby nie obijać księżniczki, wystarczą jej tych kilka siniaków, które ma na sobie. Mogę powiedzieć, że miała ich więcej, ale w cudowny sposób ją uzdrowiłem.
Księżniczka zawinięta w płaszcz maga spała na stogu siana spokojnie. Gavin rzucił na nią spojrzenie, po czym podszedł bliżej do członków gwardii. Przyglądał się kapitan La Tranchte.
- Ten płaszcz, pani, dużo lepiej ci pasuje - powiedział całkowicie szczerze, po czym skłonił się delikatnie. - Powiedz, co zamierzasz zrobić dalej?
Mag był całkiem spokojny wobec całej tej sytuacji. Starał się wywołać wrażenie rozluźnionego tak, aby inni mogli się odstresować. Czasami napięcie sprawia, że cała misja zdaje się na nic.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Pojawienie się Gavina Escrim przyjęła z nieukrywanym uczuciem ulgi, zadowolenia i tryumfu. Na twarzy pani kapitan zagościł uśmiech, pomimo tego, że nie czuła się specjalnie w nastroju do komentowania swojego obecnego wyglądu. La Tranchte prowokująco spojrzała na towarzyszących jej gwardzistów. Z miną krzyczącą „a nie mówiłam”, domagała się przyznania jej racji w kwestii niesłusznie wysuniętych oskarżeń dotyczących medyka. Rainie westchnął cicho i, ignorując pozostałych, ruszył do środka budynku.
Ruiny starego młynu znajdowały się zdecydowanie za blisko głównych traktów, by ktoś, kto nie chciał zostać zauważonym przez przypadkowych podróżnych, mógł pozwolić sobie na podziwianie osobliwej konstrukcji. Mimo wszystko Escrim z zaciekawieniem przyglądała się masywnym kamieniom i solidnym belkom przytrzymującym sklepienie budowli. Rzekomo dawny właściciel oszukiwał okolicznych chłopów do tego stopnia, że ci nie wytrzymali i, chwytając za widły, sami zdecydowali się wymierzyć sprawiedliwość. Mroczne czasy, w których ktoś taki jak Królewska Gwardia nie miał racji bytu. Historia młyna mówiła również o tym, że miejscowi po śmierci młynarza sami próbowali przejąć jego interes, jednak zbieg podejrzanych wypadków sprawił, iż nikomu nie udało się na długo zagościć w tym miejscu. Okolica szybko owiana została legendą o mściwym upiorze, wykańczającym tego, kto próbuje zawładnąć cudzą posiadłością.
Obecnie przynajmniej kilka liczących się rodów uzurpowało sobie prawo do posiadania tej budowli. Każda z nich, między innymi również La Tranchte, przerzucała się dokumentami, mającymi rzekomo świadczyć, iż dawnej młyn należał do ich jurysdykcji. Sam budynek, jego lokalizacja oraz nutka tajemniczości, sprawiały, iż niegdysiejszy młyn nadawał się idealnie na gospodę, toteż warto było o niego walczyć.
- Rainie zgłosił się na ochotnika – odpowiedziała Escrim, wyrywając się z rozmyślań. – Gdy tylko księżniczka się obudzi, nastraszymy ją trochę, uświadamiając przy tym, jak nierozsądnie postępuje włócząc się samej po mieście. Mamy zamiar udawać zwykłych złodziei, którzy skusili się na łatwy łup w postaci córki bogatego kupca. Cokolwiek by nie mówiła Katrenna, nie damy wiary w jej arystokratyczne pochodzenie. Zabierzemy tą część kosztowności, które posiada przy sobie, wmawiając jej jednocześnie, iż liczymy na solidny okup za odprowadzenie jej do domu. Mam nadzieję, że dziewczyna będzie pojętna, co pozwoli nam szybko zakończyć całą sprawę. A potem ty, Gavinie, odegrasz rolę bohatera. Uwolnisz księżniczkę i eskortujesz ją do mojej kwatery.
Escrim przedstawiła swój plan, wchodząc wraz z medykiem i Dorlandem do środka.
- He, he, he. Łagodnie i naiwnie mówiąc, tak to właśnie będzie wyglądało – zaśmiał się Rainie. - Sugeruję, pani kapitan, abyś zaczekała tutaj. To, co zamierzam powiedzieć, nie będzie ani miłe, ani taktowne – zaproponował. – Oczywiście nie posunę się ani odrobinę dalej niż to będzie konieczne. Nawet jeśli nasza mała cię nie rozpozna, to obawiam się, że twoja szlachecka wrażliwości może spartaczyć całą misję. A mi naprawdę zależy na obiecanej nagrodzie.
- Niedoczekanie! – zaprotestowała La Tranchte. – Jeśli myślisz, że ruszą mnie byle pogróżki, to jesteś w błędzie. Poza tym, właśnie dlatego muszę tam być, aby nie strzeliło ci do głowy nadmierne wczucie się w rolę.
Rainie wzruszył ramionami. Przez chwilę Escrim żałowała, że medyk nie wygląda jak zwykły zbir. Wygodniej by było, gdyby to Gavin udawał oprawcę, a szermierz tajemniczego wybawiciela. Przynajmniej w ten sposób wdzięczna Katrenna wyręczyła by ją z problemu, jakim były żądania Rainie.
- Dobrze, ojczulku, budź naszą kochasię. Czas zacząć przedstawieniem – niecierpliwił się gwardzista.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Mimo kaptura zaciągniętego na twarz kapitan jej oblicze było dobrze widoczne, przynajmniej dla Gavina. Bujne loki wystawały spod materiału płaszcza, a cień nieśmiało tańczył na jej policzkach, tylko podkreślając jej rysy twarzy. La Tranchte nie chowała swoich emocji, dlatego medyk obserwował jej wyraz twarzy, chcąc odczytać w nich jej uczucia. Na początku zdawała się być zadowolona z czegoś, być może tego, że czarownik nie postanowił okraść księżniczki albo zrobić czegoś jeszcze gorszego. Poza tym, po cichym westchnięciu Rainie mógł wnioskować, że gwardziści zakładali się o to w drodze do młyna.
Później kapitan rozglądała się po młynie. Gavin zastanawiał się, czy nie myśli o swoim położeniu taktycznym, ale z drugiej strony nie był pewny, dlaczego miałaby to robić. Solidne belki mogłyby utrzymać kilku ludzi i się nie zawalić, i mogły być wykorzystane na zasadzkę. Dobry kamień, którym zbudowane były mury mógł ochraniać przed atakami z zewnątrz i można by się było tu zabarykadować. Pomyślał jednak, że plan "uprowadzenia księżniczki" nie jest aż tak dalekosiężny, i że La Tranchte zastanawia się nad tym, jakie zadania przydzielić sojusznikom.
- Rainie zgłosił się na ochotnika. Gdy tylko księżniczka się obudzi, nastraszymy ją trochę, uświadamiając przy tym, jak nierozsądnie postępuje włócząc się samej po mieście. Mamy zamiar udawać zwykłych złodziei, którzy skusili się na łatwy łup w postaci córki bogatego kupca. Cokolwiek by nie mówiła Katrenna, nie damy wiary w jej arystokratyczne pochodzenie. Zabierzemy tą część kosztowności, które posiada przy sobie, wmawiając jej jednocześnie, iż liczymy na solidny okup za odprowadzenie jej do domu. Mam nadzieję, że dziewczyna będzie pojętna, co pozwoli nam szybko zakończyć całą sprawę. A potem ty, Gavinie, odegrasz rolę bohatera. Uwolnisz księżniczkę i eskortujesz ją do mojej kwatery.
Nie zdążył skomentować planu kapitan, kiedy odezwał się Rainie i zaczął pyskować do kapitan, co nieco ją rozjuszyło. Cóż, gwardziści mają takie charaktery...
- Jeśli ja mam ją "uratować", to chyba nie powinno mnie tu być, kiedy się obudzi, prawda? Poza tym, droga kapitan, pomyślałem, że wygodniej będzie się wytłumaczyć, jeśli to ja przybędę tutaj z tobą próbując uratować księżniczkę. Ty będziesz mogła powiedzieć, że szukałaś jej w mieście, ja powiem, że widziałem podejrzanego zbira odchodzącego za miasto. Pobiegłaś tam ze mną, ponieważ jestem medykiem i mogłem ją uzdrowić, jeśli okazałoby się, że jest taka potrzeba. Mówię tak, ponieważ nie pokonałbym Rainie w walce wręcz, a pokazując swoje umiejętności magiczne - ognik, który cały czas latał gdzieś koło jego ramienia, wesoło trzasnął promieniami - tylko sprawiałoby, że musiałbym tłumaczyć niespotykaną obecność maga w takim mieście. Oczywiście, wytłumaczyć się zdołam. Ale nie wiem, wybacz, jeśli się mylę, czy dasz radę pani zagrać dobrze zdziwioną moją obecnością z nagłego przypadku?
Skłonił się ponownie, wyczekując odpowiedzi, patrząc jej łagodnie w oczy.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim znała Gavina ledwie kilka godzin, a już zaczęła przewidywać zachowania młodzieńca. Była przekonana, że medyk nie zaakceptuje milcząco jej planu, wtrącając do niego własne pomysły. Właściwie to była zaskoczona faktem, że zrobił to tak późno. Jednak tym razem nie zamierzała się z nim kłócić. Po pierwsze dlatego, że nie mieli czasu na kolejną sprzeczkę, a po drugie, cześć z proponowanych przez Gavina rozwiązań posiadała sensowną argumentację. La Tranchte, podobnie jak Dorland, żywiła obawy, iż po wszystkim gniew księżniczki skoncentruje się na gwardzistach, a ona sama zostanie zasypana dziesiątkami pretensji o to, że nie była w stanie zapewnić Katrennie bezpieczeństwa. Oskarżenie o niekompetencję było ostatnia rzeczą, jakiej obecnie potrzebowała. Z drugiej strony sumienie podpowiadało jej, iż lansowanie się na bohaterkę poprzez knucie intryg nie jest rzeczą, z której mogłaby być dumna. Przynajmniej rozwiązanie proponowane przez medyka sugerowało, iż większość zasług za uratowanie księżniczki należało przypisać właśnie Gavinowi.
- Na górze jest niewielki pokoik, w którym możemy zamknąć naszego „więźnia”. Rainie i Dorland wejdą do środka rozmówić się z Katrenną, a nasza dwójka pozostanie na zewnątrz. Zostawcie za sobą otwarte drzwi. W ten sposób dziewczyna nas nie rozpozna, a jednocześnie my damy jej do zrozumienia, że zbirów jest tylu, iż nie warto podejmować samodzielnych prób ucieczki – zaproponowała Escrim, która nie chciała rezygnować z kontroli nad tym, co miało się wydarzyć pomiędzy księżniczką, a rzekomymi porywaczami. Znając krnąbrny charakter księżniczki, La Tranchte obawiała się, że wybuch gniewu z strony Katrenny może sprowokować szermierza do nieprzewidywalnych działań. – Jeśli zaś chodzi o samą akcję ratowniczą, to nie zakładam odgrywania jakiś wielkich scen. Narobimy trochę hałasu, a potem wtargniemy do pokoju jako zwycięzcy wybawcy.
- Mam nadzieję, ze dobrze ją związałeś młodzieńcze? – ironicznie spytał Rainie. – Najlepiej, żeby sama doszła do wniosku na temat swojego położenia. Zaoszczędzi nam to sporo zbędnych wyjaśnień. Nasza damula gotowa pomyśleć, że jest na romantycznym wieczornym spacerze.
Escrim dopiero teraz zauważyła, że Gavin ubrany jest nader lekko jak na tak chłodną noc.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavinowi spodobało się to, że jego propozycje zostały wysłuchane. Zaraz więc jakby z większym ożywieniem zaczął się zabierać za przygotowania do "inscenizacji porwania".
- Nie związywałem jej - zwrócił się do Rainie, rzucając w jego stronę linę, która leżała na sianie w młynie. - Zrób to sam. Pójdę z wami na górę, żeby mniej więcej ocucić księżniczkę, a później jakoś się tu magicznie pojawię.
Po chwili księżniczka była już związana, a Gavin podał jej sole trzeźwiące i poklepał ją delikatnie po twarzy. Po tym szybko odsunął się w cień, za drzwiami pokoju w młynie. Miał zlecieć po schodach w dół, żeby majestatycznie wbiec tutaj udając bohatera ratującego księżniczkę, jednak chciał usłyszeć to, co powie księżniczka w chwili przebudzenia.
Kiedy wreszcie księżniczka odzyskała przytomność, a gwardia królewska rozpoczęła z nią dyskusję, Gavin zleciał na dół. Wtedy poczuł czyjąś aurę zbliżającą się w stronę młyna. To mogło być dla ich planu duże zagrożenie, dlatego ponownie bezszelestnie wleciał na górę, przywołując szeptem Escrim do siebie. Oboje zeszli na dół.
Ostatnio edytowane przez Gavin 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

-Peu, zostaniesz tutaj i zajmiesz się naszym gościem - Escrim wskazała na Siwca. Następnie powiedziała, aby młody zaprowadził Łowcę w miejsce, gdzie miał on czekać na Komandora.Ten miał powiedzieć mu więcej o zleceniu, przez które zobaczył takie rzeczy jak przeszłość młodego maga i nieprzytomną księżniczkę. Nie były to przecież rzeczy, jakie dane były oglądać prostemu inkwizytorowi z Fargoth na co dzień. Odchodząc, usłyszał jeszcze jak młoda kapitan przekonuje Cadwes o tym, że nieprzytomna kobieta na podłodze to nie księżniczka, a kuzynka gwardzistki. Siwiec uśmiechnął się pod wąsem. Tymczasem Peu prowadził go przez miejskie uliczki nic nie mówiąc. Czy to ze strachu przed Łowcą, czy to przez wstyd po zajściu, jakie miało miejsce parę godzin temu. Doszli do małego budynku, w którym Siwiec zastał równie mały pokoik; w którym miał zaczekać na tajemniczego Komandora-zleceniodawcę. Stanął na środku pomieszczenia, odwrócił się oglądając stare meble, puste szafki i tego typu sprzęt. Peu patrzył na niego pytająco. Różnica wzrostu między nimi była kolosalna, toteż Frisson jakby wystraszony powiedział:
-T-to tutaj panie Łowco, t-tutaj - wyglądał jakby chciał jeszcze coś dodać, ale chyba się rozmyślił. Wyszedł nerwowo i niepewnie krocząc przed siebie. Gdy wyszedł, inkwizytor zamknął drzwi. Zrzucił płaszcz, aby móc zdjąć wreszcie ukryty, lekki pancerz, który uwierał najemnika wszędzie gdzie był podczepiony. Następnie zrzucił pas i zapas broni. W takim stanie mógł oddać się otchłani medytacji. Gdy tak spokojnie odpoczywał, coś mu przeszkodziło. Czyjś niepokój. Ktoś czuł narastający strach. Ktoś, kogo Łowca dzisiaj widział. Dzisiejsza wizja przeszłości maga niemalże wykończyła go psychicznie, ale teraz miał kolejne widzenie. Widział męczącą podróż piratów, którzy po coś szli. Bardzo łaknęli mieć to "coś", czuł to. Znużeni wędrówką i rozdrażnieni pragnieniem gotowi byli zamordować każdego, kto stanie im na drodze. I ktoś stał im na drodze. "To gwardziści i magik!" Łowca otworzył gwałtownie oczy. Począł wdziewać broń, zbroję i paszcz splamion krwią i winem z karczmy. Otworzył drzwi i zaczął biec jak najszybciej pozwalał mu ciężar swojego ekwipunku. Biegł tak ku... Dopiero po chwili zorientował się, że nie wie gdzie biec. Zatrzymał się i rozejrzał. "Na południe!" Noc świeciła milionem gwiazd. Na rozdrożach stary młyn stał nieruchomo, tak samo jak od kilkunastu lat. Stary, bezpotomny młynarz od dawna nie żył, a młyna nikt nie odziedziczył. Tam biegł Siwiec. Budynek nie był w najlepszym stanie, toteż inkwizytor przez chwilę zwątpił w swą intuicję. Nie trwało to długo. Będąc przy drzwiach zatrzymał się, poprawił pas i naciągnął mocniej kaptur, aby nie dało się odczytać jego wyrazu twarzy. Majestatycznie krocząc popchnął drzwi. Widząc czarownika i młodą Escrim zrzucił kaptur. Ku zdziwieniu tej dwójki jego twarz nie była straszna i wroga, ale wykrzywiona w serdecznym niemal uśmiechu.
-Witajcie! -rzekł- ...ponownie - chciał jeszcze coś powiedzieć, ale usłyszał głosy. Wiedział już czyje. -Idą tu, piraci! Gotuj broń, bo nie odpuszczą.-Łowca nie pozostawiał czasu na pytania. I wtedy weszli. Znużeni podróżą i rozdrażnieni pragnieniem rozbójnicy morscy.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim nie potrafiła ukryć swojego zdenerwowana gdy Rainie i Dorland weszli do pokoju księżniczki. Sporo wysiłku kosztowała ją samokontrola i pilnowanie się by nie zaglądać do wnętrza pomieszczenia w którym gwardziści przesłuchiwali Katrennę. Posyłając w kierunku Gavina szeroki uśmiech mający świadczyć o pełnej kontroli nad sytuacją, kapitan podeszła do jednego z okien, usiłując przejrzeć wzrokiem panujące wokół ciemności. Stojąc plecami do medyka, przynajmniej po części mogła zamaskować swój niepokój i nie zarażać nim Gavina.
- Dość wylegiwania się! Nie marnuj naszego czasu paniusiu! – Dał się słyszeć głos Rainie dochodzący z wewnątrz. Escrim oczyma wyobraźni widziała starszego szermierza kopiącego księżniczkę. Silniej chwyciła się krawędzi okna, powstrzymując się by od razu nie ruszyć w stronę pokoju.
- Lubisz przechwalać się swoim bogactwem, co nie? Czas zapłacić za swoją głupotę mała zdziro! – Kontynuował nie przebierając w słowach Rainie.
- Co to ma znaczyć? Jak śmiecie! – Protestowała Katrenna. – Macie natychmiast mnie rozwiązać bo inaczej pożałujecie. Żądam abyście zaprowadzili mnie do Cariada! Mieliśmy umowę!
- Zamknij pysk! Odezwij się raz jeszcze bez pytania a twój bogaty ojczulek odkupi cię w kilkunastu kawałkach.
- Nie masz prawa tak do mnie … - usiłowała bronić się dziewczyna, jednak Rainie zgodnie z zapowiedzią przerwał jej wywody. Do uszu Escrim dotarły odgłosy szamotaniny, rozdzieranego materiału, szeregu pisków i płaczu. Kapitan nie wytrzymała. Obracając się na pięcie, energicznie ruszyła w stronę pokoju. W tej chwili niewiele robiła sobie z tego iż Katrenna może ją rozpoznać. Była przekonana że jeśli nie powstrzyma Rainie, ten za chwilę zrobi coś naprawdę głupiego. Musiała powstrzymać to szaleństwo nawet jeśli będzie musiała wyrzucić szermierza przez okno.
- Zostaw mnie, ała, to moje … - Broniła się księzniczka.
- O cholera! Skąd to masz? –Rainie stał nad dziewczyną trzymając w ręku naszyjnik z pereł. Przerażony Dolrand kulił się pod ścianą. Escrim nie potrzebowała spoglądać po raz drugi by rozpoznać klejnot odebrany księżniczce. Znał go doskonale każdy obywatel miasta, chociaż tylko nieliczni mieli okazję ujrzeć go z bliska. Łza Oceanów, chluba i dziedzictwo panującego rodu. Duma Arturonu i jednocześnie jego najbardziej strzeżony skarb.
Niczym oparzony, Rainie rzucił naszyjnik w stronę Escrim, jakby uznał że w ten sposób pozbędzie się problemów. Posiadanie tak cennego klejnotu w znaczy sposób komplikowało całą sprawę. Oczywiście księżniczka musiała go ukraść. Problem w tym że la Tranchte nie miała żadnego pomysłu dlaczego Katrenna miałaby to zrobić.
Przez chwilę stała niezdecydowana z niedowierzaniem przyglądając się skarbowi jaki trzymała w dłoniach. Z zadumy wyrwał ją Gavin który pociągnął Escrim na parter. Szybko okazało się że cenna zdobycz nie jest jedyną niezwykła rzeczą jaka miała się wydarzyć w ruinach starego młyna. Ku zdziwieniu Escrim, na dole ujrzała Siwca. Tysiące pytań kłębiło się teraz w głowie kapitan, jednak nie zdołała wymówić głośno żadnego z nich. Nim inkwizytor zakończył swoje wyjaśnienia, do zaryglowanych przez niego drzwi zaczęli dobijać się ludzie z zewnątrz.
Wszędzie dały się słyszeć bojowe okrzyki i nawoływania do szturmu. Napastnicy, kimkolwiek byli, nie poprzestali tylko na próbach sforsowania głównego wejścia. Najwyraźniej wspinaczka nie była im sprawą obcą jako że część z nich usiłowała wtargnąć do środka przez okna na piętrze.
- Dorland zostań z dziewczyną. Ty Rainie pomóż Siwcowi odeprzeć tych z dołu, Gavin, pilnuj schodów. – Zaczęła wydawać rozkazy Escrim w pośpiechu wracając na górę. Natychmiast dobyła szpady, pieczołowicie ukrytej wcześniej przed swoimi towarzyszami. Dorland również nie chciał rozstawać się z służbowa bronią, dzięki czemu mógł stanąć do walki w pełnym rynsztunku.
- Po imieniu? Jaja sobie robicie, tak? – Zadrwił Rainie, przypatrując się broni pozostałych gwardzistów. – W ten sposób zamierzaliście udawać złoczyńców?
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin stał przez chwilę zupełnie skonfundowany. Nagle przed nim pojawił się Siwiec, mówiący o rychłym napadzie na wiatrak piratów. Wierzył mu, ponieważ wyczuwał ich aurę. Ale jego zmieszanie było powodowane tym, że nie miał pojęcia, skąd się tu wzięli. Spróbował połączyć fakty. Księżniczka coś ukradła, to mogło być cenne. Kiedy bandyci dowiedzieli się, że nie ma tego w skarbcu królewskim, być może brutalnie przesłuchali panią Cadwes, co się stało z ich zdobyczą. Wciąż jeszcze pozostawała niejasna kwestia "umowy"...
Jednak cieszył się, że łowca przybył ich ostrzec. Zaczął myśleć trzeźwo, kiedy do młyna wdarli się bandyci, a Escrim zaczęła wydawać polecenia. Wtedy, tak jak rozkazała, podbiegł do schodów, skupiając w sobie magiczną energię. Siwcowi i Rainie szło naprawdę świetnie, jednak piratów było zbyt dużo żeby wszystkich zatrzymać, więc część z nich przedostała się dalej. Gavin odepchnął ich silnym podmuchem wiatru. Zastanawiał się, co zrobić, żeby ich możliwie jak najdłużej od siebie odsuwać, ponieważ w walce wręcz od razu by poległ. Póki co, wykorzystał zaskoczenie złoczyńców (nie spodziewali się ataku maga). Uniósł się nad ziemię i wykorzystał zaklęcie płonących rąk. Liczył, że ich przestraszy, ponieważ bał się używać ognia w takim pomieszczeniu. Wszystko było drewniane, wokół leżało mnóstwo snopów siana, dzięki którym ogień mógł się łatwo rozprzestrzenić i spowodować niezły pożar. Gavinowi nic by się nie stało, ale przecież był tutaj, żeby chronić księżniczkę i gwardię, a nie siebie. Rzucił małym pociskiem ognia w jednego z piratów. Póki bandyci byli w szoku, Rainie i Siwiec zaatakowali ich i na jakiś czas odzyskali przewagę. Jednak ich liczba rosła, zmuszając maga, żeby wszedł na stopnie. Był w połowie schodów. Wtedy ponownie użył zaklęcia odpychającego na wspinających się w jego stronę piratów. Część z nich boleśnie upadła, przeturlawszy się po schodach, ale kilkoro z nich - ci silniejsi - zdołali zachować równowagę i ze wściekłością klęli pod adresem czarodzieja. Poczuł, że chcą go zaatakować, wiec w obronie ponownie użył zaklęcia płonących dłoni i zatrzymał je nad wysokim stogiem siana, które mógł dosięgnąć z takiej wysokości schodów.
- Ani kroku dalej - powiedział powoli - albo podpalę młyn.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Głosy było słychać coraz bliżej, tak, że aż dało się wyodrębnić poszczególne słowa. Nagle dało się słyszeć okrzyki bojowe i piraci z obnażoną bronią wpadli do młyna. Pani kapitan, jakby uważała, że może rządzić światem rzucała rozkazy we wszystkie strony. Dla Siwca oznaczało to tylko tyle, że on i Rainie mieli zatrzymywać nadbiegających zbójników. Rainie był szermierzem, o którym Siwiec miał dobre zdanie co do walki, ponieważ to on sprawił mu największy kłopot podczas bójki w karczmie. Kontent był Łowca mając takiego towarzysza broni choćby na tę jedną potyczkę. Toteż stanął ochoczo, wyjął włócznię i gotował się do boju. Rainie nie był niestety w podobnym nastroju, co inkwizytor zauważył po ponurym żarcie rzuconym przez gwardzistę. Najemnik chwycił oburącz swą rohatynę i począł nią wywijać raniąc przy tym nogi i ręce morskich rozbójników. Nie chciał ich zabijać nie wiedząc kto miał słuszność co do tej sprawy. Siwiec mimo że był tylko najemnym zbirem kierował się jedną, świętą dla niego zasadą. A mianowicie zawsze stawał w obronie racji, prawdy i słusznej sprawy, czegokolwiek by ona dotyczyła. Nie wiedział nic o klejnocie, który młoda Escrim dzierżyła w dłoni, ani o piratach, ale nie mógł pozostać też bezczynny wobec nadbiegającej bandy. Rainie mniej o to dbał, aczkolwiek nie zabijał każdego z nich za wszelką cenę. Po paru minutach walki podmuch jakowyś podniósł wrogów Łowcy i jego towarzyszy.
-Magia... Tfu! Przynajmniej po mojej stronie.
Siwiec chodził po Alaranii już trzydzieści pare lat, ale nigdy nie złamał jeszcze wpajanych mu od dzieciaka zasad. Nigdy aż do dzisiaj. Stanął ramie w ramie z heretykiem, magikiem, ale przede wszystkim ze swym wrogiem. To, choć tego teraz nie widział, było wielkim ciosem wymierzonym wprost w jego psychikę. Za chwile ręce Gavina zapłonęły żywym ogniem. To było oczywiście skutkiem kolejnego zaklęcia rzuconego przez maga. "Wie co robi..."- pomyślał Siwiec mając w głowie dosłownie ognisty scenariusz przyszłości tego budynku. Korzystając z odległości jaka dzieliła teraz Łowcę i wrogów cisnął w jednego z nich włócznią. Trafiony syknął i wycofał się z przerażeniem na twarzy. Najemnik tymczasem stał przed trudnym wyborem. "Miecz, kusza czy topór?..." Wybrał to ostatnie i rzucił się w wir bitwy. Wrogowie padali, jak gromem rażeni, a oczy Siwca zapłonęły ogniem tak samo żywym, jak ten na dłoniach Grimahawa. W kilka minut mag rzucił pare zaklęć, przez co zwrócił na siebie zbyt dużą uwagę. Wrogowie biegli w jego stronę, ale magiczny podmuch powstrzymał wszystkich. Prócz jednego. Temu mag zagroził podpaleniem młyna. Inni piraci cofnęli się. Każdy kto żyw w młynie patrzył na medyka. Napięcie rosło. Rainie nie wytrzymał. Skoczył na zbira stojącego przed magiem. Ten jednak był szybszy. Szybkim, precyzyjnym cięciem pozbawił szermierza życia. "Zginął jak bohater" - pomyślał Łowca. Choć znał gwardzistę tylko kilka godzin nie mógł powstrzymać się od pomsty.
- Ravari'le Entrivius! Sicus Amincis! - niezrozumiałe dla wszystkich tutaj okrzyki wydobyły się z piersi inkwizytora. Był to okrzyk w tajnej mowie gildii. Po jego rozbrzmieniu topór wojenny Łowcy przeciął czaszkę pirata i zatrzymał się dopiero na jego zębach. Krwawe truchło zwaliło się ze schodów. Piraci powoli się wycofywali lękając się Siri'itvita, co w ich języku znaczyło tyle co Krwawy młot zemsty. Tak go nazywając wycofywali się z budynku. Ale bitwa nie wyglądała na wygraną...
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

„Nie mogę zginąć. Nie teraz. Nie tutaj. Nie w podczas wykonywania tak absurdalnej misji.” – Powtarzała w myślach Escrim przygotowując się do walki. Świadomość że jeśli zginie okryje się hańbą na wieki, a jej rodzina popadnie w niełaskę, dodatkowo motywowała dziewczynę. Wydawanie rozkazów była rzeczą która przychodziła jej instynktownie. Jako kapitan rozumiała że tylko zorganizowane działanie może dać im szansę na zwycięstwo. Wprawdzie głupio zrobiła wykrzykując do towarzyszy po imieniu demaskując ich niejako przed Katrenną, jednak w tej chwili najważniejsza rzeczą było ocalenie księżniczki. La Tranchte czuła się odpowiedzialna za wszystko. Przede wszystkim to z jej powodu Katrenna znalazła się w centrum toczonej bitwy. Naraziła też na niebezpieczeństwo cywili których zgodnie z składaną przysięga zobowiązana była chronić. Fakt że zarówno Siwiec jak i Gavin, prawdopodobnie poradzą sobie w walce dużo lepiej niż ona sama, nie stanowił w tym przypadku żadnego usprawiedliwienia. Co gorsza przez swoją nierozwagę mogła stracić Łzę Oceanu. Escrim ukryła klejnot w cholewie buta, dokładnie w tym samym momencie w którym pierwszy z napastników pojawił się w oknie.
Precyzyjnie wyprowadzonym, szybkim wypadem rapiera, La Tranchte pchnęła pirata w pierś, strącając swojego przeciwnika za mury. Korytarz którego zdecydowała się bronić Escrim, miał kilka okien, a gwardzistka musiała uwijać się między nimi chcąc wykorzystać przewagę swobody ruchów jaką miała nad wspinającymi się napastnikami. Ciało kolejnego powalonego przez kapitan przeciwnika po prostu zawisło bezwładnie przewieszone przez okno, dzięki czemu dodatkowo utrudniało piratom dostęp do wnętrza. W Escrim zaświtała nadzieja na zwycięstwo. Jeśli tylko Gavin i pozostali nie dopuszczą na górę kolejnych zbirów, sytuacja powinna zostać opanowana.
Nagły krzyk księżniczki zmienił wszystko. La Tranchte natychmiast pobiegła w kierunku pomieszczenia gdzie przebywała Katrenna. W środku ujrzała ciężko rannego Dorlanda, dwójkę martwych piratów i kolejną parę intruzów usiłujących pochwycić młoda monarchinię. Niewiele myśląc Escrim skoczyła w kierunku tego który szarpał się z dziewczyną. Tym razem kapitan darowała sobie jakiekolwiek formy szermierki, uderzając przeciwnika rękojeścią w twarz, a następnie tnąc na ślepo. Drugi z piratów cofnął się pod ścianę dzięki czemu Escrim zdołała stanąć miedzy między nim a księżniczką. Zauważyła ze mężczyzna był bardzo młody i w odróżnieniu od swoich kamratów wyjątkowo przystojny. La Trachte przez moment pomyślała że szkoda byłoby odbierać mu życie i że jeśli udałoby się jej aresztować młodzieńca, wówczas być może dowie się czegoś o tym co ściągnęło piratów w okolice młyna. Niespodziewanie silny ból pod żebrami powalił ją z nóg. Oczy Escrim momentalnie zaszły mgłą. Ku swojemu niedowierzaniu zdołała dostrzec Katrennę z zakrwawionym ostrzem w ręku i młodego pirata wyciągającego rękę po księżniczkę. Rękę która ta chwyciła bez protestów.
- Musimy uciekać kochana, zaraz będą tu kolejni. – Powiedział pirat pociągając za sobą księżniczkę w stronę okna. Katrenna usiłowała przeszukać Escrim jednak szybko odpuściła ponaglana przez swojego towarzysza.
La Tranchte nie miała pojęcia skąd ta zdrada. Jej ciało ogarnęły zimne dreszcze. Nie była w stanie się poruszyć, bezradnie obserwując jak para młodych ucieka z młyna wykorzystując linę przerzucaną przez okno. Czuła ciepłą krew sączącą się z rany. Po chwili osłabiona upadła na ziemię.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości