Szepczący Las[Niedaleko Wodospadu Snów] Ścigany. Znowu.

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- No szkoda, kocie fajniejsze, no ale no, nie chcę, byś był zły... - powiedziała, robiąc smutną minkę, gdy odpowiadał na pytanie elfki, piekielna wydawała się oburzona, jednak nie zatrzymała powodu jej stanu tylko dla siebie. - Cain, nie poświęcaj jej tyle uwagi, jestem zazdrosna!

Pokusa ze smutkiem spoglądała, jak towarzysze zmywają ze swych twarzy farbę. Nie musieli tak dobitnie pokazywać, iż im się nie podoba. Biedna Rozalie siadła na ziemi w siadzie skrzyżnym i z nudów zaczęła wyginać palce u rąk, tak, by kości wydawały charakterystyczny dźwięk podobny do łamania. Słuchała przy tym, jak pradawny tłumaczył jej, iż nie takie „lepsze poznanie się” miał na myśli, co już całkowicie dobiło dziewczynę.

- Zawsze wszystko robię źle! PRZEPRASZAM! BUUU! - Wybuchła płaczem, a jej łzy lały się strumieniami. Nagle jednak na jej twarzy zagościł iście diabelski uśmieszek. — Słyszałam tę kosmatą myśl, chciałbyś poznać dogłębnie moje ciało, co? Czyżby ktoś był napalony? Lubisz moją ludzką postać tak bardzo? - Z tego chaosu nagle wyszła istna pokusa. — Szkoda, tylko że jest tu taka jedna podglądaczka… - dodała szeptem z nutą bezradności w głosie.

Teraz jednak piekielna przerwała kuszenie, historia czekała! Może nie straszna, ale to nadal historia Caina, więc się zasłuchała. Po chwili wybuchła śmiechem i już miała pytania.

- Dwójki magów? Jakim cudem jesteś synem dwóch facetów? To niemożliwe! Chyba maga i magini… magiki… jak zwal tak zwał. W każdym razie, dwóch facetów robiących to… to eee...złe… bardzo złe, ale czasem też wcale nie złe, choć złe, ale w wyjątkowych sytuacjach, choć złe to niezłe… No a tak poza tym, twoja historia jest całkiem niezła, taka przygodowa! Napiszesz książkę o swych przygodach? - W tym momencie pradawny pokazał swój pierścień, Rozalie natychmiast wstała z ziemi i złapała za palec, na którym on był, by moc się dokładnie przyjrzeć. - JAAAKIE FAJNE ZNACZKI! Co znaczą? Umiesz je czytać? Oh, może mnie nauczysz? Zawsze fajnie jest poznawać nowe rzeczy! Jestem gotowa do nauki! Możesz zacząć nawet teraz!

Gdy tylko usłyszała, iż Jane nie bardzo chce opowiadać, podbiegła do niej i… pocałowała ją namiętnie z języczkiem.

- Opowiadaj, bo jak nie, to będę cię całować — powiedziała wesoło z psotną miną. — Zabijasz? Jesteś morderczynią? Pfff, słabe, każdy to potrafi… prawie każdy, ale Cain tez umie, no a ja chyba bym też mogła, ale nawet nie wiem, czy kiedykolwiek kogokolwiek zabiłam… a może mnie zabito? To by było ciekawe… Jak umarłam? Chwila! Skoro umarłam, to jestem martwa, to dlaczego nie jestem jak wampiry i inne truposze? To takie SKOMPLIKOWANE!

Po chwili Jane miała do niej pytania, więc przeniosła wzrok na długouchą, patrząc jej prosto w oczy, co mogło wywołać wrażenie niepokoju na elfce. Gapiła się tak dłuższą chwilę.

- No, jak myślę, co było, zanim obudziłam się w Szepczącym Lesie, to widzę ciemność… Taka głęboką i wnerwiającą, taki wielki brak, czyli jedno wielkie nic! - Posmutniała. — Nie wiem, nie znam żadnych innych pokus — dodała.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

- Poświęcam wam tyle samo uwagi, przestań być zazdrosna. Pokusie to chyba nawet nie wypada odczuwać zazdrości — odparł, na chwilę spoglądając na Rozalie. Nie był pewien tego, czy pokusy w ogóle powinny odczuwać coś takiego, jak zazdrość, w końcu mogły one wejść w umysł mężczyzny i sprawić, że będą wyglądać tak, jak wymarzona kobieta danego osobnika.
Następnie wytłumaczył pokusie, o co mu chodziło, gdy mówił o tym, że mogą lepiej się poznać. Dowiedział się też, że Rozalie jednak potrafi czytać w myślach, bo dziewczyna wspomniała o myśli, którą wyłapała w jego umyśle.
- Jestem pradawnym czarodziejem, mam już dość sporo lat na karku... ale wciąż jestem mężczyzną, więc takie myśli i tak czasami pojawiają się w mojej głowie — powiedział do Rozalie i wzruszył ramionami, jakby w ogóle się tym nie przejął i w rzeczywistości właśnie tak było.
- Zresztą... nie powinno to być dziwne, patrząc na to, że jesteś pokusą — dodał po chwili.
Później opowiedział im historię, która, tak naprawdę, była zlepkiem najważniejszych wydarzeń w jego życiu i opowiadała o nim. Nie pamiętał żadnej strasznej historii z dzieciństwa, więc opowiedział im coś więcej o sobie.

- Mogłabyś spróbować zabrać mi ten pierścień... ale wtedy skończyłabyś nieciekawie i niekoniecznie mogłabyś to przeżyć — odpowiedział pewny siebie czarodziej i nie były to jakieś przechwałki czy coś, bo sprawiał wrażenie osoby, która już niejednokrotnie była w sytuacji, o której wspomniała Jane.
- Magiem można nazwać zarówno kobietę, jak i mężczyznę — zwrócił się teraz do Rozalie i spojrzał na nią. Pokusa jak zawsze starała się dużo mówić w odpowiedzi na to, co powiedziała inna osoba, a przynajmniej tak wydawało się pradawnemu.
- Nie napiszę żadnej książki, nie mam talentu pisarskiego — dodał po chwili. - To nie są znaczki... to jest pismo runiczne. Umiem je odczytać, bo jestem magiem, a magowie, przeważnie, potrafią czytać pismo runiczne — odpowiedział na kolejne pytania, które zadawała Rozalie. Gdy był już pewien, że dziewczyna przyjrzała się pierścieniowi, zabrał dłoń, na której palcu spoczywał pierścień.
- Nauka czytania pisma runicznego jest dość trudna, nawet dla osób, które posiadają talent magiczny. Ja uczyłem się tego praktycznie od dziecka... zarówno zapisu, jak i odczytywania — dodał do tego, co powiedział wcześniej. Właściwie to było to tak jakby dopełnienie poprzedniej odpowiedzi.

- Rozalie... Nie każdy potrafi zabijać, a jeszcze mniej osób potrafi zabijać z finezją, z jaką robią to skrytobójcy. Skrytobójca eliminuje swój cel jak najciszej i tak, żeby zwrócić na siebie jak najmniej uwagi. Popraw mnie, jeśli się mylę, Jane — powiedział to, zanim elfka zdążyła się odezwać. Na samym końcu wypowiedzi spojrzał na Jane, bo w końcu to ona była cichym zabójcą i wiedziała o tym fachu najwięcej z tej trójki. Może też dodać coś do jego wypowiedzi, żeby to uzupełnić czy coś.
Po chwili Cainerath wstał i podszedł do niewielkiej sterty drewna, które przyniósł wcześniej, a jeszcze nie wrzucił do ognia. Następnie zabrał stamtąd kilka gałązek i dorzucił je do ogniska, a później usiadł dokładnie w miejscu, w którym siedział wcześniej.
Awatar użytkownika
Jane
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Skrytobójca , Zabójca , Szpieg
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Jane »

        Jane westchnęła, słysząc wymianę zdań między Cainem a Rozalie. Zmienność charakteru u pokusy robiła spore wrażenie. W jednej chwili wybuchała płaczem, żeby następnie pokazać swe rogi jako piekielna istota. Cóż za zróżnicowanie...
- A no, bardzo szkoda – dopowiedziała przeciągle. „Podglądaczka? Nadal?” - pomyślała, unosząc jeden z kącików ust ku górze.
        - A skąd wiesz, że nie miałabym jakiś niecnych sztuczek w zanadrzu? - Westchnęła. - Jeśli to jest naprawdę jakaś ważna dla ciebie błyskotka, nie pokazuj jej tak otwarcie. Kiedyś ktoś poważnie może ci ją świsnąć. - Usiadła po turecku, opierając głowę na dłoniach. Co chwilę spoglądała na Rozalie, która to energicznie komentowała każdy fragment historii Caina. Jane znudzonym wzrokiem przypatrywała się zachowaniu pokusy. Ile by nie myślała, za nic jej nie zrozumie... Doprawdy specyficzna osóbka.
        Wówczas piekielna zrobiła coś... niespodziewanego? Tak to mogła określić elfka. Rudowłosa podbiegła do niej i pocałowała ją z języczkiem. „Prasmoku, daj mi jeszcze więcej cierpliwości”. Mogłoby się wydawać, że za dosłownie moment pokusa straci większość organów, lecz Jane – jakimś cudem! - powstrzymała się przed wyciągnięciem sztyletu. A kiedy Rozalie odsunęła się i powiedziała coś, elfka przetarła usta z kamienną maską...
- Dzięki za ostrzeżenie – rzuciła sucho. - Zaczynasz sobie grabić... - Tak, to przestroga. A pewnego pięknego dnia, Jane będzie wypatrywać zleceń na pokusy...
        Już otworzyła usta, aby odpowiedzieć piekielnej na jej słowa odnośnie mordowania innych, lecz czarodziej ubiegł ją. Elfka uśmiechnęła się krzywo, słysząc jego wypowiedź na temat skrytobójców.
- Mało osób dostrzega różnicę między cichym zabójcą a prostym, walniętym mordercą. Godne podziwu – rzekła, po czym ponownie spojrzała na pokusę. - Rozalie, jestem skrytobójczynią, nie morderczynią. Może jedno i drugie brzmi podobnie, ale różnią się wielce. Osób, które po prostu zabijają, spotkasz na każdym kroku. Morderca, sadysta, psychicznie chory człowiek, opętany człek. Sekty – mówiła obojętnie. - I skrytobójcy. Każdy się czymś różni. A skoro rzeczesz, że potrafiłabyś zabić człowieka... - I mogłaby beznamiętnie spoglądać na jej twarz wykrzywiającą się w grymasie agonii? Albo chodzić z poczuciem wbitego w serce krzyża z ów zabitym? - Nieważne. Po prostu zapamiętaj, że jest różnica – dodała, wzdychając. Po chwili wstała, odgarnęła swoje krótkie włosy i podeszła pod jedną ze ścian w jaskini. Usiadła, oparła się. Mało ją obchodziło, że jest dalej od ogniska. Przebywanie w cieniu jest o niebo lepsze. W końcu, była do tego przyzwyczajona.
        - Mogłaś zostać zabita – oznajmiła, patrząc spod przymrużonych oczu na Rozalie. - Zważając na to, kim jesteś... Z tego, co wiem, pokusy to kobiety, które za życia nie były wierne jednemu mężczyźnie. Popraw mnie, jeśli się mylę, bo mogę. Wiem o twojej rasie tyle, co wyczytałam w księgach. - To z prawdą się nie mijało. Zabójca winien być przygotowany na każdą ewentualność spotkania wielu różnych osób. A czemu by nie dowiedzieć się o nich więcej i nie wykorzystać swej wiedzy w konieczności?
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- No… No dobra, mogę spróbować przestać być zazdrosna, no ale to naprawdę trudne! – powiedziała smutna, starając się usprawiedliwić. – Nie wypada! Pf! Bo co? Nienawidzę być ograniczana przez normy społeczne! Pfff!

Pokusa, widząc reakcję pradawnego na to, gdy odczytała jego myśli, nieco się zdziwiła.

- Czy musisz być taki poważny? No, niby masz rację, no… ale dlaczego masz taką kamienną minę?! To takie… smutne! – krzyknęła i usiadła w kącie, popłakując.

W czasie gdy Cain rozmawiał z Jane, piekielna w miarę szybko doszła do siebie, podeszła na czworaka do jednej ze ścian jaskini i czemuś się tam wnikliwie przyglądała. Wyglądało to tak, jakby coś chciała złapać. Oczywiście słyszała, co mówił do niej czarodziej, i tylko lekko westchnęła. Bardziej absorbujące uwagę było to coś, co znalazła.

- WRACAJ TU, MAŁA ISTOTKO! – krzyknęła i zaczęła biec w głąb jaskini za złotym, maleńkim światełkiem. Zatrzymała się jednak na moment, by odpowiedzieć pradawnemu. – Ale ja władam magią no! To jak będzie czas, to mnie jakoś nauczysz! – Ruszyła dalej za stworzeniem, które prawdopodobnie podchodziło pod wróżkę.

W pewnym momencie skoczyła w powietrze, znów zapominając o ukrytych skrzydłach, i złapała naturiankę, lądując na ziemi.

- Ou…auaa… Mam coś! MAM! … A… Jane, czemu chcesz wypatrywać zleceń na pokusy? Krążą ci po głowie jakieś kosmate myśli? Wiesz, jak coś, zawsze jestem tu ja! Jak już mówiłam, jestem baaardzo otwarta na nowe doświadczenia! – Puściła jej oczko. – Eh, zabijanie to zabijanie no… A nie wiem… to, czy bym mogła zabić i patrzeć na cierpienie bardzo zależy od nastroju no… Ale niech będzie skrytobójczyni, zapamiętam. – Uśmiechnęła się nawet całkiem przyjaźnie. – No ale co ja ci takiego zrobiłam, że chcesz mnie zabić? Nawet ci całusa dałam! – Posmutniała. – Nie wiem, może nie byłam wierna, ale naprawdę nic nie pamiętam! Pustka! Ciemność! – Rozpłakała się znów.

W tym czasie mała wróżka wyswobodziła się z dłoni Rozalie i chciała uciekać w głąb jaskini. Niestety pokusa to wychwyciła i momentalnie jej humor się zmienił.

- A TY DOKĄD?! GRR! – Pobiegła za biedną naturianką. Zniknęła w ciemnościach. Przez chwilę trwała dziwna cisza. Bardzo dziwna.
Przerwały ją jednak odgłosy szczęku metalu, Roza chyba na coś wpadła.

- CHOOODŹCIE TU! JANE! CAIN! SZYBKO! SZYBKO! TO NIEZWYKŁE! - wołała podekscytowana.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Cain nie odezwał się już. Znaczy, nie odpowiedział na słowa pokusy dotyczące zazdrości i ograniczania przez normy społeczne. Na kolejne jej słowa mógł coś odpowiedzieć.
- Zostałem wychowany na taką osobę, którą jestem — powiedział po chwili. Cóż, dzięki Dzierżycielom bardzo dobrze wyszkolił się, między innymi w używaniu określonej magii, jednak musiał także przestrzegać tam pewnych zasad, a odpowiedni nauczyciele wpajali mu "normy" zachowania, których miał przestrzegać. Podejrzewał, że z biegiem czasu, już po tym, jak Dzierżyciele zostali zniszczeni, jego zachowanie zmieni się, jednak tak się nie stało.

- Mógłbym zapytać cię o to samo — odparł, gdy Jane zadała mu pytanie odnośnie do wiedzy, a raczej jej braku, o niecnych sztuczkach, które mogłaby mieć w zanadrzu. - Chyba nie myślisz, że każdemu pokazuję ten pierścień, a nawet jeśli, to od razu mówię każdemu o tym, że jest on magiczny? - zapytał retorycznie, jednak to nie był koniec jego wypowiedzi.
- Jeśli złodziej jest naprawdę dobry w tym, co robi, to nawet nie musiałbym mu mówić o tym, że ten pierścień jest cenny, bo wiedziałby to... jednak nie zmieniałoby to tego, że i tak mógłby zginąć przy próbie ukradnięcia mi tej "błyskotki" - dokończył. Na sam koniec uśmiechnął się lekko w stronę Jane, jednak Rozalie nie mogła być o to zazdrosna, bo nawet nie widziała tego uśmiechu, gdyż była odwrócona do nich plecami i zajmowała się czymś, o czym tylko ona wiedziała.

Następnie, pokusa i elfka zaczęły rozmawiać, a pradawny zaczął wodzić wzrokiem za małą wróżką, której udało się uciec z "klatki", którą zrobiła jej Rozalie ze swoich dłoni. Pokusa zauważyła to i szybko pobiegła za wróżką, która uciekała w głąb jaskini. Czarodziej dopiero teraz przypomniał sobie, że jaskinia ciągnie się dalej i można by sprawdzić, czy znaleźliby tam coś ciekawego.
Rozmyślenia na ten temat przerwał mu szczęk metalu, który rozdarł ciszę, a po chwili dało się słyszeć głos Rozalie, w którym dało się wyczuć ekscytację. Cain przypomniał sobie o pomyśle wejścia w głąb jaskini i uśmiechnął się do siebie, gdyby wspomniał o tym wcześniej, to pewnie natknęliby się na to, na co wpadła teraz pokusa.
- Chodźmy do niej, może rzeczywiście znalazła coś niezwykłego — powiedział do Jane i wstał.
Poczekał na to, aż to samo zrobi elfka i razem z nią ruszył w stronę, w którą pobiegła piekielna.
Awatar użytkownika
Jane
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Skrytobójca , Zabójca , Szpieg
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Jane »

        Jane westchnęła zniecierpliwiona. „Nie przegadasz” - pomyślała, spoglądając na Caina.
- Jak wspomniałam dużo wcześniej, są to jedynie moje rozmyślania – rzekła, zakładając denerwujące kosmyki włosów za ucho. - Ale w takim razie sprecyzuję i zapytam inaczej – dodała, słysząc dalszą wypowiedź czarodzieja na temat jego pierścienia. - Ufasz mi? Albo jej? - Wzrokiem wskazała Rozalie. Mimo wszystko lepiej jest się upewniać co do takich kwestii. Zwłaszcza, że mężczyzna miał do czynienia ze skrytobójcą i piekielną istotą. A od dawna Jane jest niemalże pewna, że wiele osób wierzy nawet w proste słowa. Jak zwalenie winy na niewinną osobę, wystarczy przecież ślepy argument. Elfka szybko odgoniła od siebie te myśli. Nic jej nie da wspominanie przeszłości i wpychanie innym jej przekonań.
        - Tylko cię ostrzegałam. A skoro jesteśmy przy temacie złodziei – zaczęła – wy, wielce wielcy czarodzieje czy jakoś tak, moglibyście bez problemu rozpoznać kłamstwo? Myśli osoby? Jej prawdziwe „ja”? - Zmarszczyła brwi. - I czy czegoś takiego można się nauczyć? - Nie ukrywała nawet faktu, że aż za bardzo zboczyła z tematu o złodziejach. A jakże wyżej wspomniana umiejętność przydałaby się w jej zawodzie... Wlepiła zniecierpliwione spojrzenie w Caina, oczekując odpowiedzi. Niektórych mógłby przerazić fakt, że jej twarz całkowicie skamieniała, a sama kobieta wyglądała niczym posąg. Można by odnieść takie wrażenie, gdyby nie unoszące się i opadające ramiona, które wskazywały na to, iż oddycha.
        Spojrzała w końcu na pokusę, która goniła tajemniczy płomyk światła. „Jak dziecko... Bardzo ciekawskie dziecko” - skomentowała, lecz po kilku sekundach wyciszyła myśli. Rozalie potrafiła czytać w myślach, co udowodniła już nieraz. Teraz także. Trafnie odczytała intencje elfki.
- Tak sobie. Chcę sprawdzić, czy twój charakter jest chociaż odrobinę zbliżony do typowego zachowania innych pokus – skłamała. Szulerstwo, nawet podstawowa jego znajomość, to doprawdy przydatna umiejętność. Dzięki niej kłamstwa tak łatwo przychodzą...
        „Zabijanie to zabijanie...” - powtórzyła w myślach spokojnie, po czym westchnęła.
- Zależy, przez jaki pryzmat na to patrzysz – powiedziała. Kara, zemsta, zarobek, czysta chęć mordu... i wiele więcej. Istnieje dużo perspektyw. Jane uśmiechnęła się delikatnie. - Ależ ja nie mówiłam, że chcę cię zabić. - „Ewentualnie... a, miałam siedzieć cicho” - odepchnęła od siebie wszelkie myśli, wyciszając umysł.
        - Po prostu jestem ciekawa... - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, można by rzec. Wkrótce jednak pokusa rozpłakała się. Nim elfka zdążyła cokolwiek pomyśleć, humor rudowłosej poprawił się w mgnieniu oka, gdy ponownie zaczęła ona gonić tajemniczą istotkę. Skrytobójczyni nie czekała długo, kiedy wreszcie usłyszała przyzywającą ją i Caina Rozę.
Szybko stanęła na nogi i kiwnęła głową w kierunku czarodzieja. Momentalnie ruszyła w stronę, z której dobiegło wołanie. „Co ona tam znalazła?”. Już z kieszeni płaszcza elfka – niezauważalnym ruchem – wyjęła jeden z noży. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- Hmm, inne pokusy – zastanowiła się Rozalie. – Nigdy żadnej nie spotkałam, a w każdym razie nie spotkałam od czasu przebudzenia się wśród tych pięknych kwiatów w lesie. – Westchnęła, przypominając sobie dzień, od którego pamięta, co się działo. – Były tam róże! Dzięki nim skapnęłam się, że moje imię to Rozalie, bo przecież jest meeeega podobne do nazwy tych cudownych kwiatków! Są tak krwawo czerwone niczym… krew… pyszna krew… - Pokusa ukazała kły i spojrzała na swych towarzyszy tajemniczo. – Ej… dobrze udaję wampira?! Mam kły jak wampir! Mogę go udawać, chwila… a może jestem wampirzą pokusą?! To by było super, ale czy to oznacza krzyżówkę wampira i pokusy? A może pokuska i wampirki? Pokuski to pewnie łatwo nie mają… Wyobrażacie to sobie? A jak taki pokusek trafi na takiego spragnionego pokuska faceta? Musi go potem boleć… - Nie dokończyła jednak, była bardzo zaaferowana wróżką i tym, dokąd naturianka leci. Nie przejmowała się też tym, co do niej mówią.

W miejscu, do którego pobiegła, znajdowały się dosłownie góry złotych monet i kilka małych wróżek, które pewnie za sprawą magii emanowały złotym światłem. Jednakże znajdowało się tu także wiele klejnotów szlachetnych. Także mnóstwo mieczy, nawet zardzewiała zbroja z kościotrupem w środku, co raczej nic dobrego nie oznaczało. Światło dawały również pochodnie, znajdujące się na ścianach.
Gdy elfka i czarodziej przyszli, mogli zobaczyć całkiem ciekawe widowisko. Rozalie miała założoną zbroje, jej kościany właściciel leżał gdzieś na boku nieco rozwalony, natomiast w ręce piekielna trzymała miecz. Przeciwniczką okazała się mała wróżka z monetą służącą za tarczę oraz naostrzonym, cieniutkim patykiem. Jak łatwo się domyślić, pokusa wygrywała pojedynek, dopóki nie stwierdziła, iż dobrym pomysłem będzie założenie za dużego hełmu. Przez to przysłoniła sobie pole widzenia, a ukłucia zadawane przez naturianke tak bardzo ją łaskotały, iż się wywróciła, robiąc strasznie dużo hałasu, głównie przez jej śmiech, zdolny obudzić zmarłego.

- O! Przyszliście, nareszcie! – zawołała radośnie na widok długouchej i pradawnego. – Nie uwierzycie! Ta jaskinia pojawia się baaaaardzo, ale to baaaaaaardzo rzadko! Raz na kilka lat, a może kilkaset… Wróżki strasznie cicho mówią, ale ważne, że na ileś tam lat! No i ten szkielet, są tu też inne, został uwięziony w tym miejscu, bo nie wyszedł przed czasem! Dlatego mu się zmarło… Pewnie zagłodził się na śmierć biedaczek… - Podeszła do trupa i chwytając za kręgosłup, spojrzała w puste oczodoły czaszki, którą pogłaskała, po czym dała całusa. – To na poprawę humoru, choć pewnie to ci życia nie wróci. – Przytuliła trupa, po czym bez większych emocji wyrzuciła za siebie, przez co kości rozpadły się już całkiem. – Był strasznie sztywny, szczerze mówiąc… A wracając do tematu, JESTEŚMY BOGACI! Ale musimy stąd wyjść… przed eee przed wschodem słońca! Inaczej na zawsze tu pozostaniemy, umrzemy młodo… ale bogato! – powiedziała, zdaje się, że miała ochotę odgrywanie jakiegoś dramatu, w jej oczach pojawiły się łzy, prawą rękę uniosła w górę, jakby mówiąc do jakiejś istoty tam, drugą zaś położyła na sercu. – Byłabym dobrą aktorką, chyba, może? Co sądzicie? I by się zaoszczędziło na przebraniach! Wiecie, te pokusiaste zdolności! – Puściła oczko.

Tymczasem jedna z wróżek usiadła na ramieniu Caina i przyglądała mu się ciekawie, po czym ukuła naostrzonym, cienkim patyczkiem w szyję i uciekła, by usadowić się na uchu elfki. Coś do niej szeptała, ale mówiła zbyt szybko i piskliwie, o zgrozo.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Pierwsza myśl, która przyszła do Caina, gdy zobaczył to, co znalazła pokusa, była taka, że trafiła ona na jakiś skarbiec albo kryjówkę. To złoto, kosztowności i inne rzeczy, na pewno nie pojawiły się tu samoczynnie, a według czarodzieja istniały dwie możliwości dostarczenia ich tutaj - ktoś przyniósł tutaj te wszystkie rzeczy albo je tu przeniósł przez portal. Pozostawała też kwestia tego, kim jest albo kim była osoba, która dostarczyła to w to miejsce, a także to, skąd wzięły się tu wróżki... może są kimś w rodzaju strażniczek i albo zostały tu pozostawione przez właściciela skarbu, albo same tu trafiły. Ogólnie, to im więcej myślał o tym miejscu, tym więcej niewiadomych pojawiało się w jego głowie.
Cóż... zawsze mógł spróbować zapytać wróżki o kilka rzeczy i liczyć na to, że któraś z nich udzieli mu odpowiedzi.
- Jeśli magia działa w tym pomieszczeniu, to wystarczy być magiem i znać zaklęcia, które mogą otworzyć portal albo przenieść cię w inne miejsce... i już można nagiąć tę zasadę i uciec po czasie, a także nie zostać tu uwięzionym — powiedział Cain, rozglądając się po jaskini.
Po chwili, postanowił, że sam sprawdzi to, czy jego magia tu działa.
Najpierw jego oczy zaświeciły się tak, jak zawsze wtedy, gdy używa magii, a później w jego dłoni pojawił się niebieskawy pocisk, z którego, co jakiś czas, wyskakiwały miniaturowe błyskawice o takim samym kolorze. Magia energii działa, jednak ważniejsza jest magia przestrzeni, bo to dzięki niej pradawny mógłby przenieść siebie, Rozalie i Jane w inne miejsce. Postanowił, że spróbuje przy pomocy telekinezy przenieść kilka monet w inne miejsce. Co prawda, jego oczy zaświeciły się, jednak magia przemiany nie zadziałała.
- Dobrze... czyli mag nie może nagiąć tu zasad, bo nie działa tu magia przestrzeni... Podejrzewam, że inne rodzaje magii, które umożliwiają stworzenie portalu lub przeniesienie się w inne miejsce, także są blokowane — powiedział, spoglądając to na pokusę, to na elfkę.

Poczuł ukłucie na szyi i machnął obok niej ręką, jakby chciał odgonić natrętną muchę. Tym gestem o mały włos nie uderzył małej wróżki, co mogłoby skończyć się niedobrze, patrząc na to, jakich jest rozmiarów.
Postanowił spróbować zapytać o coś wróżki, jednak najpierw musiał sprawić, aby któraś z nich podleciała bliżej. Podszedł bliżej trzech naturianek, które latały blisko siebie i wystawił otwartą dłoń w ich stronę. Przez dłuższą chwilę żadna z nich nie zareagowała, jednak po upływie tego okresu, jedna z wróżek podleciała bliżej czarodzieja i w końcu wylądowała na jego dłoni. Cain spojrzał na małą naturiankę i uśmiechnął się lekko, bardziej do siebie niż do niej.
- Jestem Cainerath, ale nic złego się nie stanie, gdy będziesz skracać to do Cain. Skoro zwróciłaś już na mnie uwagę i nawet usiadłaś mi na dłoni, to ma do ciebie kilka pytań — przedstawił się i przy okazji zdradził jej, dlaczego chciał rozmawiać z jedną z nich.
- Skąd wziął się tu ten skarb i skąd wy się tu wzięłyście? - zapytał wróżki. Liczył na to, że mu odpowie, jednak nigdy nie wiadomo.
Nie zapomniał o tym, że oprócz niego i wróżek są tu także Jane i Rozalie, po prostu teraz bardziej skupił się na wróżce.
Awatar użytkownika
Jane
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Skrytobójca , Zabójca , Szpieg
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Jane »

        Nie doczekała się odpowiedzi ze strony Caina, przez co jedynie westchnęła. Czyżby ciekawoćć znowu ją zgubiła? Albo powiedziała za dużo... Mogło tak się zdarzyć, nikt nie przeczył. Zwłaszcza właśnie Jane. Elfka tym samym starała się jako tako ignorować rozmyślania Rozalie na temat jej „wampirzego-niby-ja”. Wampir może umrzeć i stać się pokusą? Miejmy nadzieję, że takie osoby też niespecjalnie wiele pamiętają ze swojego życia. Inaczej Jane będzie miała hordę ścigających ją piekielnych. A już ma wystarczająco problemów.

        Oczy kobiety zabłysły, kiedy tylko znalazła się w pomieszczeniu, które samo aż błyszczało! Tyle złota. Ale tu musi być jakiś haczyk. Na pewno. Czy te wróżki nie zamienią się w hordę rozwścieczonych kaczek-ludożerców, jeśli tylko któreś z nich tknie jakąkolwiek błyskotkę i uruchomi coś?
        - Zacnie tutaj – skomentowała cicho, a na jej twarzy mimowolnie zagościł uśmiech. Ze słów Rozalie wynikało, że są w miejscu bardzo... rzadkim. Cóż, nie często można zostać wybranym do oglądania takich cudów.
Zmarszczyła czoło, widząc poczynania czarodzieja. Może i Jane niespecjalnie miała okazję spoglądać na czary rzucane przez pradawnych, aczkolwiek w jej głowie zaświeciła się lampka ostrzegawcza.
        - Ej, przez te błyskawice nie skończę wgnieciona w podłogę, nie? - Spojrzała na sufit. Cała jaskinia wydawała się stabilna, ale cóż... Nigdy nie wiadomo, kiedy przypadkiem wielki głaz nie spadnie ci na głowę.
W tym momencie jej wzrok powędrował na pokusę.
        - Wschód słońca? W takim razie mamy całkiem sporo czasu na przeczesanie tego miejsca. - Chociaż wizja ludożerczych kaczek nadal spoczywała w głowie Jane, przez co zapewne skrytobójczyni nie dotknie tutaj nic... Te wróżki już wcześniej dźgały pokusę, która zdawała się zabawiać w wojownika. Cholerne małe bestie. Nie można im ufać.
        Jane z zaciekawieniem oglądała pomieszczenie. Powoli podeszła do sterty kości, która dosłownie kilkanaście chwil wcześniej była najzwyczajniejszym w świecie kościotrupem.
- Nie uśmiecha mi się ginąć, nawet jako bogacz – niemal wypluła ostatnie słowo. Uraz do szlachciców, ot co. - Dlatego też wolę się pospieszyć, kiedy przyjdzie czas na odwrót. A wówczas... można się rozejrzeć za czymś ciekawszym niż góra złota – powiedziała z chytrym uśmieszkiem. Gdy niespodziewanie jedna z małych naturianek usiadła jej na uchu, elfka potrząsnęła głową.
        - A kysz, sio, psik! - Spróbowała odgonić wróżkę. Maluszka kłapała jęzorem jak najęta. Krakanie skrzydlatej istotki było denerwujące. - Jak się przepędza wróżki? - Nie zwróciła się specjalnie do kogoś, po prostu zadała to pytanie.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- Nie da się przechytrzyć klątwy tego miejsca! – krzyknęła piskliwym głosem wróżka, nerwowo trzepocąc swymi malutkimi skrzydełkami.
Jednakże całkiem prawdopodobne było, iż nie usłyszał głosiku tak małej istotki, więc sam się przekonał. Naturianka westchnęła cicho i podleciała do pradawnego, siadając mu na ramieniu.

- Oczy ci świecą, jak czarujesz? – zdziwiła się mała istotka. – Mówiłam ci, że magia mogąca pomóc w ucieczce nie zadziała! Czemu nikt nigdy nie słucha wróżek?! – zirytowała się i aż poczerwieniała na twarzy.

Wszystko dodatkowo pogorszyło to, iż o mały włos nie została uderzona niczym natrętna mucha. Ostro gestykulowała i mówiła coś, ale strasznie cicho i nie dało się zrozumieć tego, co ma do powiedzenia. Latała teraz przed twarzą pradawnego w lewo i w prawo, gdy wystawił dłoń, usiadła i rzuciła mu oburzone spojrzenie.

- Nareszcie zwróciłeś na mnie uwagę! PFF! I TO JA JUŻ DAWNO ZWRÓCIŁAM NA CIEBIE UWAGĘ, TYLKO TY MNIE NIE WIDZIAŁEŚ! Skąd się wziął tu skarb? Przyniósł go jakiś człowiek, przynajmniej tak myślałyśmy, ale to był smok. I co tu robimy? MIESZKAMY! A WY TO INTRUZI! – Tupnęła w dłoń mężczyzny.

- Zacnie? Jest przezłotaśnie! O, spójrz, kolejne słowo do nowosłowokufra! Ale nowosłowokufer też jest… nowym słowem więc… AŻ DWA NOWE SŁOWA DO NOWOSŁOWOKUFRA! – Rozalie podskoczyła, ciesząc się z najnowszych neologizmów. – Tak, wchód słońca… obejrzymy go razem? Mam wrażenie, że jakiś głos z góry nakazuje nam, by wspólnie zasmakować w iście dorosłych sprawach, choć twoje małe…-zrobiła przerwę – ale milusie – wyszeptała – piersi jednak trochę mnie odciągają no i w sumie wolę facetów… ale gdyby Cain miał ochotę popatrzeć, to jestem gotowa się poświęcić! – Słysząc kolejne słowa elfki, Rozalie aż przez chwilę zaniemówiła. -… Ludożercze kaczki? JANE! ZNALAZŁAM TO W TWYCH MYŚLACH! TO TAK CHAOTYCZNIE NIELOGICZNIE LOGICZNE! KOCHAM CIĘ ZA TO! AŻ CHYBA… - No i oczywiście co mogło się stać? Mogła się stać ludożercza kaczka…wielkości pisklaka. Wredota zaczęła dziobać długouchą po nogach.

Tymczasem wróżka, którą chciała odgonić elfka, nie była tym zachwycona. Wzięła więc igiełkę, pewnie z kaktusa, tylko ciekawe skąd tego kaktusa wytrzasnęła, po czym zadała cios w szyje. Powstała w wyniku tego mała czerwona kropka, nic wielkiego, ale po chwili dało się odczuć iście piekielne swędzenie. Naturianka odleciała kawałek dalej w kierunku sklepienia, by być na bezpiecznej wysokości w razie czego.

Niespodziewanie wszyscy usłyszeli dość skoczną muzykę, choć zaczęła się niepozornie, pokusa natychmiast podłapała rytm i zaczęła do niego tańczyć. Tańczyła dość żywiołowo, chaotycznie i do bólu po swojemu. Naturianki pośpiesznie zatkały sobie uszy swoimi małymi rączkami. Patrzyły zaniepokojone na piekielną. Co gorsza, zarówno Cain, jak i Jane odczuwali chęć do tańca. Coraz to większą. Może i by to powstrzymali i jakoś dali radę to opanować, ale pokusa zaciągnęła ich do tańca i nie mogli przestać. Skocznie kierowali się w głąb jaskini. Piekielna cieszyła się jak dziecko, jednak co jakiś czas narzekała, że chciałaby sobie potańczyć w powietrzu dzięki skrzydłom, ale ostatecznie skończyło się tylko na marudzeniu wymieszanym ze śmiechem i setkami niezrozumiałych neologizmów.
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Uśmiechnął się ledwo zauważalnie, gdy usłyszał pytanie Jane.
- Patrząc na to, że jakakolwiek magia tutaj nie działa to... nie skończysz jako dodatek do podłoża jaskini — odpowiedział jej dość szybko.
Niedługo po tym usłyszał przy swoim uchu coś, co można by było porównać do bzyczenia, jednak wystarczyło skupić nieco więcej uwagi na odgłosie, aby usłyszeć, że jest to piskliwy głosik wróżki, która próbuje mu coś powiedzieć.
- Tak, świecą się, gdy czaruję i nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Przyzwyczaiłem się już do tego — odparł, chociaż wydawało mu się, że odpowiedź ta nie była potrzebna, skoro wróżka najprawdopodobniej widziała to, o co zapytała i mogła się domyślić tego, że tak się dzieje.
- Może gdybyście mówiły głośniej... - dodał po chwili i ledwo co powstrzymał się od uśmieszku, bo wiedział, że to, co powiedział, spokojnie może podchodzić pod przekomarzanie się z małymi naturiankami, nie tylko z tą, która z nim rozmawia.

Spojrzał na Rozalie, gdy zaczęła mówić.
- Jesteś pewna, że ten głos pochodzi z góry, a nie z dołu albo z twojej główki? - zapytał po chwili, jednak nie oczekiwał odpowiedzi, więc nie będzie czuł się urażony, gdy rzeczywiście jej nie usłyszy.
Jego uwadze nie uszło też to, gdy w jaskini nagle pojawiła się mała kaczka, która chwilę później zaczęła dziobać Jane.

Ta sama wróżka usiadła na jego dłoni, gdy ją wystawił. Wyglądała na oburzoną i było to słychać w jej głosiku.
- To skąd wy się tu wzięłyście? Mieszkacie tu od urodzenia czy co? - zapytał po tym, jak wróżka skończyła mówić.
Mógłby jeszcze zadać jej kilka pytań albo odpowiedzieć na jej pytania, jeśli jakieś by miała, jednak chwilę po tym, jak wróżka odpowiedziała, pradawny usłyszał muzykę i zobaczył, że Rozalie zaczyna tańczyć. Dwa lub trzy razy udało mu się uniknąć dłoni pokusy, bo w przeciwnym razie wciągnęłaby go do tego tańca, a on na razie panował nad chęcią rozpoczęcia tańczenia i dołączenia do piekielnej. Niestety, pokusie udało się go złapać, gdy zrobiła to kolejny raz, a wróżka, siedząca na jego dłoni, odleciała.
- To przez tę muzykę! Kieruje nas w głąb jaskini! - powiedział głośno, na tyle, że jego głos niemalże przebił się przez muzykę.
- Zatkajcie uszy! - dodał tym samym tonem głosu.
Przez chwilę próbował wyrwać swoją dłoń z dłoni Rozalie i w końcu mu się to udało, przy okazji odskoczył w bok, żeby pokusa nie pociągnęła go ponownie. Mimo że dalej tańczył w miejscu, to udało mu się zatkać uszy rękoma i dzięki temu stopniowo odzyskiwał kontrolę nad swoim ciałem, a także przestawał tańczyć. Miał nadzieję, że jego towarzyszki opamiętają się i również zatkają sobie uszy.
Awatar użytkownika
Jane
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Skrytobójca , Zabójca , Szpieg
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Jane »

        - I całe szczęście – odparła do czarodzieja. Oczywiście nie tylko jej szczęście... - Chyba – dodała szybko. Skoro magia tutaj nie działa, muszą zastosować się do ostrzeżenia i opuścić jaskinię przed wschodem słońca. Inaczej skończą jako kolejna ozdoba do tegoż miejsca, towarzysząc i tak rozwalonemu już trupowi pod ścianą. A wizja spędzenia reszty życia w zamkniętym pomieszczeniu z chaotyczną pokusą... To już te kaczki nie brzmią tak strasznie.
        Jane jednym uchem słuchała słów Rozalie, która tworzyła coraz to nowsze neologizmy. Aż w końcu – no kto by się tego spodziewał po pokusie? Każdy... - temat przeszedł na zupełnie inne tory. A elfka mordowała wzrokiem.
        - Idź od moich cycków. - Włożyła ręce do kieszeni. - Zajmij się lepiej swoimi... Czekaj, nie! - poprawiła się momentalnie, coby przypadkiem nie wykrakać czegoś i nie podać Rozalie kolejnego dziwnego pomysłu. - Trzymaj ręce przy sobie... To znaczy... Ugh! - warknęła. - Prasmoku, widzisz i nie ryczysz – wymamrotała. Wówczas była mowa o kaczkach? Była. Było błędem to, że Jane w ogóle o nich pomyślała. Ni stąd, ni zowąd przed nią pojawiła się ludożercza kaczka, która zaczęła ją dziobać. Odgonienie nic nie dawało, uparte to jak nic, także elfka mogła zrobić tylko jedną rzecz.
        Sprawić, iż biedactwo nigdy już nikogo nie dziabnie. Cała magia polega na jednym, szybkim ruchu. Jane cały czas trzymała przecież dłonie w kieszeni. A kto wie, co ona w nich trzyma? Ciężko się nie domyślić. Nim ktokolwiek zdążył mrugnąć, skrytobójczyni sprawnie odskoczyła kilka kroków dalej, po czym momentalnie wyciągnęła jeden ze swoich noży, który ze świstem ruszył na kaczkę. Ot, biedactwo nie zdążyło uniknąć. Będzie mięso! Co prawda, mało go trochę... Ale grunt, że jest, prawda? Prosta zasada, zjedz albo zostań zjedzony. Przecież ta kaczka była ludożercza! Nawet to pokusa wyłapała z umysłu Jane... Elfka instynktownie podrapała się po szyi. Wredne małe stworki, zwane także wróżkami. Gdyby nie fakt, że ciężko je złapać, już dawno byłby tutaj istny cmentarz... O ile już to miejsce nim nie było.
        - Dobra, czegoś jednak nie rozumiem – zaczęła, kompletnie ignorując martwą kaczkę u jej stóp. - „Jakakolwiek” magia tutaj nie działa. Ale jakaś działa. Jakim cudem udało jej się wyczarować tę małą cholerę? - Wskazała na kaczkę, spoglądając pytająco na czarodzieja. On powinien znać odpowiedź na jej pytanie. - Na magii znam się jak pies na uprawie ryżu – uzupełniła, coby na wszelki wypadek usprawiedliwić swoje niedoinformowanie.
        Cóż, w jaskini zwykło się odnajdywać więcej skarbów i trupy niedoszłych poszukiwaczy prawdy, a nie muzykę, która dochodziła znikąd. Elfka zmarszczyła czoło, obserwując reakcję naturianek. Wróżki zatykały sobie uszy. Jane rozszerzyła oczy. Skoro one tak robią, coś jest na rzeczy. Skrytobójczyni już zamierzała zasłonić sobie uszy, gdy nagle została porwana przez Rozalie w rytm muzyki. No na Prasmoka, aż zapaść się pod ziemię to za mało...
        Uśmiechnęła się cynicznie. Długo tak tańczyć nie będzie! Aczkolwiek nic nie wskazywało na to, że pokusa prędko ją puści. W końcu jednak, jak to na perfekcyjnego zabójcę i jego plany przystało, tak podeptała nogi piekielnej, iż ta była wręcz zmuszona do uwolnienia elfki. Jane w sekwencji kilku akrobatycznych ruchów – bo czemu by się nie pochwalić zdolnościami? - cofnęła się szybko pod ścianę. Zatkała uszy, coby muzyka całkowicie nie zawładnęła jej umysłem. Oparła się o ścianę, gdy nagle wszystko zaczęło się trząść. Wróżki popadły w panikę, latając z kąta w kąt i wkurzając każdą obecną tu istotę. Melodia ucichła, a za rudowłosą skrytobójczynią obraz zmienił się. Stał się czarny niczym heban.
        Jane nie zdążyła przewidzieć, co się stało potem. Ze ściany wyłoniły się dłonie równie czarne, aczkolwiek przeplatały je karmazynowe – wręcz krwiste – pasma. Nim taka dłoń przechwyciła elfkę, ta odskoczyła do Caina i Rozy jak oparzona.
        - Co to ma być...? - zapytała, marszcząc czoło i czujnie obserwując latające wokół ręce.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Oburzona słowami Caina naturianka wsadziła głowę niemalże do jego ucha i krzyknęła z całych swoich sił.

- TEEEERAZ LEPIEJ?! – Przez to, jak bardzo blisko była narządu słuchu, pradawnego mogły zaboleć uszy, a raczej ucho.

Tymczasem Rozalie spojrzała na Caina z nieco zirytowanym, ale i rozbawionym uśmieszkiem.

- No oczywiście, że z mojej głowy, a gdzie miałabym słyszeć głos niesłyszalny dla innych? Jakiś anioł czy coś do mnie przemówił i ten… I tak właściwie to mówiłam do Jane… chyba, że masz małe cycki... Chwila, to w sumie się zgadza, bo faceci… no w sumie... JANE NIE GNIEWAJ SIĘ! Nie uważam, że jesteś płaska… a jeśli to Cain nie jest płaski na klacie, choć powinien? O rety! Wybaczcie, mogłam to schować… to jest zachować dla siebie! Tylko nie próbujcie mi niczego odciąć…bo jesteśmy przyjaciółmi…heh… prawda? – Rozalie zadrżała nieco przerażona, choć wcześniej jakoś się nie bała, kobieta zmienną jest, a już szczególnie kobieta chodzący chaos. – Mam się zająć swoimi cyckami? No skoro to ci poprawi humor. – Piekielna nie usłyszała tej nagłej zmiany zdania Jane i zaczęła się bawić swymi piersiami z jakże wielkim zainteresowaniem. – To mam się zająć cyckami, czy trzymać ręce przy sobie?! Ależ ty wymagająca… - westchnęła i wyczarowała parę odciętych rąk i trzymała je przy sobie, na szczęście nie krwawiły, a były tylko przerażająco realistyczną rzeźbą.

Wróżka na ręce czarodzieja rozłożyła się wygodnie na plecach i założyła nogę na nogę, skrzyżowała też ręce z tyłu głowy, by leżało się wygodniej, spojrzała na swego rozmówcę.

- Ano, powiedzmy, że tak, na zewnątrz możemy wychodzić nawet, jak wszystko zostaję zamknięte, mamy swoje korytarze przystosowane do naszego wzrostu. – Gdy odpowiedziała, przeciągnęła się jeszcze i odleciała gdzieś.

Rozalie zachwycała się swoim tworem ludożerczej kaczki, co chwilę wykrzykiwała, jakie to urocze stworzonko. Gdy elfka je zabiła, pokusa wpadła w wielki gniew, skakała w jednym miejscu przez chwilę i odwróciła się plecami do skrytobójczyni wielce urażona.

- To nie cholera! Chciałam ją nazwać… Stefan… - stwierdziła Roz ze smutkiem.

- Zaklęcia, które nie pomogą bezpośrednio stąd wyjść, będą działać, inne nie – wytłumaczyła wróżka, której skrzydła lśniły intensywnym błękitnym blaskiem, tej tu jeszcze nie widzieli. Dodatkowo miała o wiele bardziej słyszalny głos niż pozostałe, choć rozmiar ten sam.

Muzyka stawała się coraz głośniejsza, coraz bardziej wciągała do tańca, dodatkowo wszyscy słyszeli kroki, widzieli, jak monety się ruszają, jakby ktoś na nich stąpał. Najgorsze, iż ten ktoś okazał się niewidzialny. Cain zatkał sobie uszy, co nie umknęło uwadze Roz, no trudno, nie chciał tańczyć, ale to, jak bardzo Jane podeptała stopy pokusie, to już miłe nie było.

- ZAPŁACISZ ZA TO, SUKO! – powiedziała przez płacz z bólu, miała w oczach czysty gniew, no a z tego nie wynika nic dobrego, stopy elfki zaczęły płonąć żywym ogniem. – A MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ ZAPRZYJAŹNIMY!

Ogień jednak zgasł równie nagle, gdy melodia ucichła i zaczęło się dziać coś dziwnego, ręce ze ściany? Pokusa nawet nie spojrzała na to, póki Jane nie odskoczyła w jej pobliże, wtedy Roz bez jakichkolwiek emocji, co jak na nią musiało być nad wyraz nietypowe, popchała długouchą w stronę tych dłoni. Rozległo się czyjeś klaskanie.

- Cudownie, cudownie. – Głos dochodził … znikąd? To chyba ten niewidzialny…ktoś. – Rozalie, długo na ciebie czekałem, a to, co teraz zrobiłaś, no iście diabelskie, posłałaś ją na pewną śmierć.
- Kim jesteś? – powiedziała całkiem poważna, jak osoba bez chaotycznych skłonności charakteru.
- Nie pamiętasz mnie, co? Heh. – Osobnik przestał być niewidzialny. Miał czerwoną skórę, całkowicie czarne oczy, dwie pary ostrych rogów i ogon. Bez wątpienia… diabeł.
- Nie…
- To oczywiste, to przez mnie nie pamiętasz. – Uśmiechnął się złowrogo.
- Ty… - Podbiegła do niego i powaliła go na ziemię, w tym ułożeniu wyglądało to dwuznacznie, ale Roz teraz była pełna gniewu i tylko gniewu. Pojawiły się jej pokusie atrybuty. Zaczęła okładać diabła pięściami. On jednak się śmiał, a każda rana od ciosu goiła się niesłychanie szybko.
- Rozalie, uspokój się. Mam ci coś do zaoferowania. – Ze ściany wyrosła kolejna para rąk i podobnie jak Jane, pochwyciły Caina.
- Co?
- Ty jedna dla mnie, za życia tej dwójki, która MAM NADZIEJĘ, NIE PRÓBUJE UŻYWAĆ MAGII! – Wyciągnął z kieszeni czarnego płaszczu dziwny klejnot, przejmująco czarny, każdy władający, choć odrobinę magią poczuł pewne osłabienie, oprócz użytkownika kamyczka.
-… - Roz zaniemówiła, nie wiedziała, co zrobić. Pomyślała jednak, iż zrobi to, co może, za diabłem rosła roślinka, trochę jej pomoże, w taki też sposób drobny chwast stał się potężną krwiożerczą muchołówką, która złapała piekielnego, kamyk wypadł mu z rąk, a Rozalie go chwyciła. – To ten, heh, mamy uciekać, no nadal się gniewam mocno na Jane, ale uciekajmy! Lepiej wykonajmy twoje zadanie Cain, lepsze to niż starcie z moimi wrogami, o których nawet nie wiedziałam, no! – Dłonie zniknęły, a ona chwyciła towarzyszy za ręce i wybiegli z jaskini, w samą porę, bo już słońce miało zacząć się piąć po niebie, czas podejrzanie szybko zleciał. – Ile my tam siedzieliśmy… o rety… - Pokusa zamachnęła skrzydłami i uniosła się lekko. – Jak dobrze rozprostować skrzydła! Ludzka postać jest męcząca… heh. – W jej zachowaniu również coś nie pasowało, za dużo smutku, za mało chaosu!

Do tego gdzieś w oddali znów słyszeli tę melodię...
Awatar użytkownika
Cain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 126
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Cain »

Poczuł lekki ból w uchu, w które krzyknęła mu wróżka.
- Powiedzmy — odparł po chwili. Cóż, gdyby on tak zrobił naturiance to prawdopodobnie trwale uszkodziłby jej słuch i mógłby spowodować, że wróżka ogłuchłaby, więc nawet nie zamierzał tego robić.
- Ja stawiałbym na demona, patrząc na to, co robisz i co mówisz — powiedział do pokusy i ledwo co powstrzymał się przed uśmiechem, który próbował wkraść się na jego twarz. Nie chciał go tam, bo wtedy dostrzegałby, że nie mówi poważnie, a bez niego była większa szansa na to, że będzie tak uważać.
- To, że jestem czarodziejem, od razu nie oznacza tego, że jestem chuderlawy i nie posiadam mięśni... bo je posiadam, tylko że mój codzienny strój je zakrywa. Poza tym mam mięśnie klatki piersiowej, a nie piersi- piersi macie wy, kobiety — dopowiedział po chwili. Tym razem uśmiechnął się, jednak ledwo zauważalnie, bo nie chciał, aby zabrzmiało to zbyt poważnie. Chciał też powiedzieć, że może kiedyś będzie mogła przekonać się o tym na własne oczy, jednak ostatecznie tego nie powiedział, a jedynie przemknęło mu to przez myśl. Po chwili skarcił się w umyśle za coś takiego, bo przypomniał sobie, że Rozalie w każdej chwili może odczytać jego myśli.
Przez chwilę przyglądał się temu, jak pokusa bawi się swoimi piersiami. Nie było wątpliwości, że miała czym się bawić... i pochwalić.

Chwilę później poczuł ruch na swojej dłoni i znowu spojrzał na wróżkę, która odpowiedziała na pytanie zadane jej wcześniej. Wróżka szybko odleciała, więc Cain nie mógł z nią dłużej porozmawiać.
Jane sama poradziła sobie z kaczką, którą wyczarowała Rozalie, więc nie musiał w to ingerować. Następnie przez jakiś czas tańczyli, jednak w końcu udało im się przestać, a niedługo po tym melodia ucichła. Następnie pokusa w przypływie gniewu zapaliła stopy elfki, które i tak szybko przestały się palić i wyglądało na to, że nic poważnego jej się nie stało. Powinni już udać się w drogę powrotną, jednak ze ściany wyrosły dziwne ręce, które pochwyciły najpierw Jane, przez to, że Rozalie popchnęła ją prosto na nie, a później pradawnego. Pewnie udałoby mu się uwolnić przy pomocy jakiegoś zaklęcia, jednak nieznajomy "miał nadzieję, że nie używają magii", więc Cain zrezygnował z tego sposobu, bo nie chciał znać konsekwencji. W dodatku czarodziej poczuł znaczne osłabienie, gdy nieznajomy wyciągnął z kieszeni czarny klejnot.
Wydawało mu się, że Rozalie zdecyduje się na coś, co zaproponował jej diabeł, jednak stworzyła ona wielką, mięsożerną roślinę z niewielkiej roślinki, która rosła dokładnie za piekielnym. Gdy tylko magiczne dłonie zniknęły, Cain posłał kilka kul energii w stronę zmutowanej rośliny i części ciała diabła, które z niej wystawały, powodując, że zarówno roślina jak i osobnik, którego trawi, zaświecili się na niebieskawy kolor, a później wyparowali, pozostawiając po sobie kupkę popiołu.
- Lepiej upewnić się, że nie spotkasz czy tam nie spotkamy go ponownie — powiedział, jakby tłumaczył im to, dlaczego to zrobił.

Następnie wyszli z jaskini. Wszyscy. Udało im się wydostać z niej kilka chwil przed wschodem słońca, a gdyby zostali tam chociaż chwilę dłużej, to nie udałoby im się to. Pradawny spojrzał w stronę słońca i uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do towarzyszek.
- Słyszycie? Znowu ta cholerna muzyka... - powiedział po chwili, a także spojrzał na pokusę i elfkę. - Nie wiem, co lub kto jest jej źródłem, ale ja z chęcią pozbyłbym się tego "źródła". Co o tym sądzicie? - zapytał. Zawsze mogli po prostu stąd odejść i nie przejmować się tym, a tajemnicze dźwięki nadal będą wabiły do siebie osoby, które są nieświadome prawdopodobnego niebezpieczeństwa.
Awatar użytkownika
Jane
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Skrytobójca , Zabójca , Szpieg
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Jane »

        Powiek jej drgnęła, kiedy usłyszała kolejny temat, odnoszący się w głównej mierze do piersi. No nie da spokoju... Jane nie miała zamiaru komentować tego, lepiej po prostu milczeć, coby ponownie nie wywołać wilka z lasu. A pokusa już nieraz udowodniła, jaką to ma rozwiniętą wyobraźnię i specyficzny sposób odbierania wszystkiego, co się jej powie.
Elfka zrozumiała już, że lepiej nie robić sobie z niej wroga. Jeżeli Rozalie potrafi być istnym usposobieniem chaosu, warto mieć ją po swojej stronie. Dlatego też skrytobójczyni uśmiechnęła się – chyba nawet miło, ale nie jej to oceniać – do piekielnej i uniosła ręce ku górze.
        - Ja już obiecałam, że nic ci nie będę odcinać – powiedziała. - A Stefan zasłużył na taką cudowną i szybką śmierć. - Momentalnie spoważniała. - Próbował mnie zjeść – dodała. Nie ufać kaczkom.
        Jane starała się starannie ignorować zabawę pokusy jej przednimi atutami. Tak, piekielna zdecydowanie rozumiała wszystko, sprowadzając się wprost proporcjonalnie do toku myślenia przedstawicielek jej gatunku. Elfka spochmurniała. Rozalie mogła kształtować swoje ciało, to było zdecydowanie zaletą. Myśli zabójczyni mimowolnie powędrowały do kolekcji blizn na jej ciele, z czego jednej charakterystycznie odwzorowującej się na jej twarzy, które ewidentnie nie dodawały jej na urodzie. Jednocześnie paskudne piętno przeszłości jak i ważna dla niej pamiątka. O ironio, chciała rzec.

        Po tym, jak „niespecjalnie” podeptała nogi pokusie, tak zaczęła drzeć się i ją wyzywać.
        - Ej, może po prostu nie potrafię tańczyć? - obroniła się elfka, spoglądając na Rozalie. Jednocześnie ledwo powstrzymała krzyk, który próbował wyrwać jej się z gardła, kiedy poczuła okropny gorąc w stopach. Multum wszelakich przekleństw, jakie tylko znała, przebiegło jej przez umysł w zatrważającym tempie. Nie, nie były skierowane do pokusy. Ot tak, coby wyładować gniew i nie wydrzeć się na całą jaskinię.
        A potem wydarzyło się coś, czego można, czy też nie, było spodziewać się po piekielnej. A gdyż ta pchnęła Jane prosto w łapska pewnej śmierci. Elfka bezskutecznie starała się wyswobodzić z pasm dziwnych, latających dłoni. Już jej wzrok skierował się ku Cainowi, coby ten jakoś pomógł, ale okazało się, iż on również wpadł w sidła tajemniczej zasadzki. Jane westchnęła żałośnie, a uczucie bezradności rozlało się po jej ciele. Kiedy piekielny człowiek, który pojawił się znikąd, wyciągnął kamień, elfka poczuła się jeszcze bardziej bezradna. Może i nie była specjalnie wyszkolonym użytkownikiem magii i znała głównie proste podstawy, aczkolwiek coś jednak umiała!
        Walka Rozalie z diabłem wydawała jej się specyficzna. Pokusa niby to zawsze była roześmiana, żartująca z każdej napotkanej sytuacji – i nieco nawet bardzo bezpośrednia, ale to można pominąć... - dziwnie było patrzeć, jak wściekła okłada diabła. Ale cóż, grunt, że wybrała ich zamiast tajemniczej propozycji mężczyzny. Następnie wyczarowała za nim roślinę, która wpierw go pożarła, a potem sama została spalona przez Caina...
        - O co na mnie niby? - zapytała zdezorientowana, po czym ruszyła prędko ku wyjściu z jaskini. Na zewnątrz znaleźli się szybko, dzięki Prasmokowi, słońce było już niemal widoczne na horyzoncie.
Jane poprawiła kaptur, po czym rozejrzała się po okolicy. Znikome ślady po zamieci jeszcze dawały się we znaki, cała ziemia była bardzo błotnista.
        - Pozbyć się źródła tego pierońskiego dźwięku? - Prychnęła. - Z przyjemnością. Chętnie zgotowałabym temu czemuś, komuś istne piekło na ziemi i śmierć na dwadzieścia sposobów. - Wykastrować, wypatroszyć, wypchać liśćmi, ożywić, powtarzać do skutku i dopełnienia satysfakcji. Aj, który to raz ktoś ją tak wkurzył...
Jane westchnęła, po czym kucnęła i zaczęła przeszukiwać ukryte kieszenie w swoich wysokich butach... Tak, nawet tam miała broń i kilka przydatnych rzeczy. Chodzący arsenał! Wyciągnęła ciemnoszarą chustę, a po krótkiej chwili z ów materiału pozostały strzępki. Skrytobójczyni z impetem rozpruwała go na coraz to drobniejsze kawałki. Kiedy były już wystarczająco małe, po dwa kawałki podała Rozalie i Cainowi.
        - Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę znowu łamać nóg na jakimś idiotycznym tańcu. A skoro to ta muzyka tak wpływa na umysł, warto się zabezpieczyć – powiedziała, coby rozwiać ewentualne wątpliwości. - Zatkajcie sobie tym uszy.
Awatar użytkownika
Rozalie
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- No w sumie racja, a co by było, gdyby zobaczyć faceta, co ma takie piersi jak kobieta? – zachichotała Roz, ale po chwili przybrała niezwykle poważną minę myśliciela, na szczęście była zbyt skupiona, by wczytywać się w myśli pradawnego. Następnie zwróciła się do Jane. - Obiecanki cacanki pfff… Żądam przysięgi na piśmie! – Spiorunowała elfkę wzrokiem. – Nie potrafisz tańczyć?! Widziałam jak zrobiłaś to specjalnie, ty wstręciucho o niemal króliczych uszach!

Po chwili zaczęła się akcja, diabeł, pokusa, uwięziona długoucha i czarodziej. Piekielny na szczęście przegrał… pożarty przez wielką roślinę, którą następnie zniszczył Cain.

- EJ! – krzyknęła pokusa, poważnie zirytowana. – Ona miała go strawić, cierpiałby bardziej… ugh… - Rozalie, jak przystało na diablicę, miała różki i właśnie je pokazywała. – Powinnam się nauczyć torturować, to by było iście ciekawe. Chaos plus tortury dadzą nam zgon bury… Chwileczkę, zgony nie mają barw… Brakuje mi rymu… Powinnam się też nauczyć poezji. Tak wiele powinnam umieć, a Prasmok jeden wie, ile już żyję i nic – skrzywiła się mocno.

Po wyjściu z jaskini, Rozalie rozsiadła się na trawie i zaczęła skubać źdźbła i robić z nich… sznurek. Dosłownie wiązała każde z każdym. Coś było za cicho.

- Muzyka… Ja chce sobie poczarować – stwierdziła bez emocji. – I w sumie to Jane jesteśmy kwita, obie mamy obolałe stopy… Ale nie chce sobie zatykać uszu… - Rozalie nagle się zamyśliła, po czym nabrała dużo powietrza i krzyknęła. – JESTEM GŁODNA! – Spojrzała na rosnącą nieopodal jabłoń. I po chwili w stronę całej trójki zaczęła lecieć pokaźna sterta skrzydlatych jabłek. Każde skrzydło miało inną barwę, a owoce były coś zbyt mocno rozpędzone. Czego skutkiem było wielkie bum i przewrócenie, elfki, Caina oraz chodzącego chaosu. – Będę mieć siniaka na czole… - Wzięła jedno jabłko i zaczęła zjadać, a skrzydełka wyrwała i odłożyła na bok.

Pokusa spojrzała na czarny kamień, który jako jedyny pozostał po piekielnym. Po dłuższej chwili bezmyślnego wpatrywania się na niego, wsadziła go do rąk elfce. Nic, żadnych efektów, więc Roz go zabrała. Natomiast muzyka niespodziewanie ucichła. Rozległo się za to warczenie i z krzaków wyłonił się niedźwiedź. Ryknął okrutnie, a diablica w przypływie paniki rzuciła w niego kamieniem, który… zrobił się czerwony jak ogień i zrobił zwierzakowi w ciele dziurę na wylot. Misiu padł na ziemię i zaczął wydawać agonalne dźwięki.

- O… O właśnie! – Rozalie wyczarowała srebrny kielich i przyjrzała się jego zdobieniom. – Kocham magię, jakież to piękne, akurat tego potrzebowałam! – Podeszła do miśka i napełniła świeżo wyczarowany przedmiot krwią, po czym ją wypiła. – No co? Chciało mi się pić! Ale nie jest to zbyt smaczne… Wolałabym wodę, ale już mi tak zaschło w gardle po tej walce… no wiecie… - powiedziała, jakby się tłumacząc i poszła po kamyczek. – Swoją drogą, ciekawe, jak smakuje ludzka… - Albo ktoś rzucił na pokusę jakiś urok, albo zaczęła wariować, w sensie bardziej niż normalnie. A może to ma związek z tym kamyczkiem?
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości