Równina DriviiCzerwone i czarne

Wielka równina słynąca przede wszystkim z trzech jezior. Legenda głosi, że trzy siostry Cara, Sitrina i Doren - księżniczki Demary, córki króla Filipa miały zostać wydane za książąt Elisji, Fargoth i Serenai by utrzymać pokój pomiędzy krainami. Jednak żadna nie chciała zostać zmuszona do małżeństwa Księżniczki uciekły więc na północ kraju i nigdy już nie wróciły. Legenda głosi, że stały się one Nimfami i każda objęła panowanie nad jednym z jezior.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Dla Yastre wcale nie było przeszkodą to, że Novus z początku został w tyle - gdyby musiał, wziąłby elfa na barana. Naprawdę chciał uniknąć kłopotów za wszelką cenę, chociaż mijając bawiące się dzieci nie umiał się powstrzymać, by nie zrobić do nich śmiesznej miny z wywieszonym językiem. Śmiech maluchów jeszcze długo dźwięczał w jego uszach.
        Silny chwyt za kołnierz sprawił, że panterołak prawie się przewrócił - wierzgnął, machając wkoło rękami, dał jednak radę ustać na nogach. Momentalnie obrócił się, spięty do walki, w porę zorientował się jednak, że złapał ich przyjaciel Novusa. Yastre nie wtrącał się w ich przywitanie, skoro jednak byli w pomieszczeniu i nikt nie mógł ich tu zauważyć, zmiennokształtny zdecydował się odsłonić twarz, wszak mówi się, że przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi - panterołak optymistycznie uznał, że może zaufać temu mężczyźnie. Błąd. Kowal poczerwieniał na twarzy, skrzywił się i zaczął krzyczeć. Yastre momentalnie się wystraszył i zareagował instynktownie: uszy położył po sobie i odskoczył daleko do tyłu, wyginając plecy w łuk i prychając ostrzegawczo. Jego ogon był najeżony jak szczotka do czyszczenia butelek. Zawsze tak było, dlaczego nagle spodziewał się czegoś innego? To, że Novus go lubił, nic nie znaczyło, wszyscy ludzie są tacy sami. Pobić, wypędzić na wszelki wypadek, bez zbędnych pytań, by dziwoląg nie pomyślał przypadkiem, że uważają go za równego. Panterołak miał tyle oleju w głowie, by nie wdawać się w walkę, bał się jednak, że będzie musiał się bronić. Całe szczęście Novus się za nim ujął. Gdy z kowala zeszła cała para i wytłumaczył swoje zachowanie, Yastre odrobinę się rozluźnił. Ale tylko odrobinę - nadal miał stulone uszy i kulił się blisko drzwi, zrobiło mu się jednak w oczywisty sposób żal tego człowieka. Pojawienie się dziecka sprawiło, że panterołak jakby trochę się rozweselił. Pochylił się, aby mieć wzrok na wysokości oczu malca, dłonie oparł przy tym na szeroko rozstawionych kolanach, a jego ogon poruszył się swobodnie, po raz pierwszy od wkroczenia do miasta. Wtedy padły słowa "Nie rób krzywdy tatusiowi", a wszyscy obecni mogli zauważyć, jak oczy zmiennokształtnego posmutniały, a kąciki jego ust lekko opadły, ogon znowu oklapł. To go zabolało, bo chociaż wiedział, że zarówno kowal jak i jego dziecko mieli podstawy, by się go obawiać, on naprawdę taki nie był. Nie był nawet tygrysem, był panterą, to zupełnie co innego.
        Yastre cofnął się na sam próg, gdy kowal do niego podszedł. Przez moment niepewnie patrzył na jego wyciągniętą rękę, na jego oblicze i na stojącego w głębi elfa, z którym tu przyszedł. Widać było, że to nie kwestia wybaczenia, gdyż panterołak ani przez moment nie wyglądał na złego czy obrażonego. Bał się jednak i czuł się niechciany w tym miejscu. Stał przez moment pochylony, na lekko ugiętych nogach, nadal miał oklapłe uszy, a jego okrągłe oczy patrzyły przepraszająco na kowala. W końcu jednak Yastre założył kaptur i czmychnął, nim ktokolwiek zdołał go zatrzymać. Coś wymamrotał pod nosem, ale co - tego nikt nie mógł usłyszeć.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Obaj mężczyźni stali jak wbici w podłogę, Novus chciał pobiec za przyjacielem, ale za chwilę przyszło mu do głowy, że Khan może woli teraz zostać sam, więc poprzestał na posłaniu za nim Faliona. Sam został jeszcze chwilę, aby dobić interesu, poszło mu całkiem nieźle. Kiedy dostał już pokaźnych rozmiarów mieszek, ruszył na poszukiwania. Znalazł uciekiniera wieczorem, kiedy ten siedział przed jakąś zapadniętą stodołą i skubał trawę. Obok niego przycupnął jastrząb, gładząc lekko sierść panterołaka za uchem. Elf usiadł obok, spojrzał na swojego towarzysza podróży i powiedział, najkrócej jak umiał.
- Przepraszam, nie powinienem cię narażać na takie nieprzyjemności. - Nie zdążył dodać nic więcej, gdyż usłyszeli jakiś krzyk najwyraźniej kobiety. Obrócili się niemal jednocześnie w stronę skąd dobiegł ich ten dźwięk, ale to Khan wystartował w stronę trzech tygrysołaków, które szarpały bezbronną dziewczynę. Obaj skoczyli w wir walki, trwała ona dość długo, jednakże w końcu udało im się odgonić napastników, odnieśli jednak wiele poważnych obrażeń. Kiedy zmiennokształtny oparł ręce na kolanach ciężko dysząc, podeszła do niego blondynka o długich do bioder włosach, które spływały po plecach kaskadami. Była bardzo piękna i tylko duże okrągłe oczy, zdradzały jej młody wiek.
- Dziękuję - powiedziała cichutko, po czym wbiła wzrok w ziemię, przysunęła się do panterołaka i nieśmiało pocałowała go w policzek, czerwieniąc się jak delikatna różyczka.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, jutro wyruszam z moim mistrzem w podróż, może do nas dołączycie. - Kiedy zobaczyła stropioną twarz mężczyzny, zrozumiała w czym problem i zachichotała.
- Nie przejmuj się głuptasie, mój mentor jest druidem, co więcej bada życie zmiennokształtnych, bardzo ich lubi. Rzecz jasna o ile nie mają ochoty go zjeść - dodała z figlarnym uśmieszkiem, a potem zniknęła wśród budynków. Novus obserwował wszystko z boku, teraz podszedł z zagadkową miną.
- Decyzja należy do ciebie, jeśli zdecydujesz się do nich dołączyć, pójdę z tobą.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre zaraz po opuszczeniu zakładu kowala pobiegł w dół ulicy i skręcił w pierwszy lepszy zakamarek. Tam oparł się plecami o ścianę i usiadł, ogon zawijając do przodu, by go sobie nie przysiąść. Mamrotał coś pod nosem, ewidentnie niezadowolony, a jego ogon drgał niespokojnie. Czuł się trochę źle z tym, że tak po prostu uciekł, ale naprawdę nie chciał zostawać w tamtym miejscu. Dla rodziny kowala był potworem, bo nawet jeśli został przeproszony i zaproponowano mu gościnę, pierwsze odruchy były jednoznaczne. Yastre bał się, co by się stało, gdyby zrobił coś nietaktownego, coś zgodnego z jego kocią naturą na przykład. Znowu próbowano by go uderzyć? Oni się go bali, a on bał się przez to ich, koło się zamykało. Tylko co z Novusem? Panterołak wychynął zza węgła i spojrzał w kierunku wejścia do zakładu kowala. Elf pewnie najadł się wstydu przez jego reakcję albo teraz słuchał wymówek i kazań. "Kiepski ze mnie towarzysz, mówiłem mu to", pomyślał gorzko Yastre. Jęknął, po czym wstał, otrzepał spodnie i poszedł dalej, ręce chowając w kieszeniach i garbiąc się, całym sobą mówiąc "zostawcie mnie w spokoju, nie jestem nikim ważnym".
        Panterołak nie opuścił miasta, chociaż przez moment nosił się z takim pomysłem. Chyba tylko to, że spotkał po drodze Faliona sprawiło, że nadal był w Fargoth. Pomyślał, że jastrząb pewnie został za nim wysłany przez Novusa, a to znaczyło, że elf chciał go z jakiegoś powodu odszukać. Pytanie tylko, czy chodziło mu o ponowne połączenie się z towarzyszem, czy po prostu o stworzenie sobie sytuacji, aby zrugać go za nieodpowiedzialne zachowanie. Yastre z czasem przestał się nad tym zastanawiać - dotarł na przedmieścia, gdzie zabudowa stawała się coraz rzadsza i mało kto tu chodził, bez ciekawskich spojrzeń wkoło poczuł się trochę lepiej. Schował się za jakimś rozpadającym się budynkiem i usiadł na trawie, wystawiając twarz ku słońcu. Bezwiednie gładził murawę wkoło siebie, a gdy natrafił palcami na jej dłuższe pasmo, zerwał je i włożył sobie do ust. Mamląc trawkę zainteresował się tym, co rosło wokół niego, szukał jakiś znajomych liści albo chociaż czterolistnej koniczyny - ponoć przynosiła szczęście. Nawet się nie spostrzegł, kiedy nastał wieczór, dopiero Falion sprawił, że rozejrzał się wkoło. To, jak jastrząb iskał włosy panterołaka, sprawiło, że zaczął on nieświadomie mruczeć. Przestał, gdy tylko zobaczył Novusa. Wlepił w niego wzrok i patrzył, jak elf podchodzi i siada obok niego. Chwilę milczeli, po czym odezwali się jednocześnie.
        - Przepraszam - powiedział Yastre, gdy jednak zorientował się, że jego towarzysz również chce coś powiedzieć, gestem ręki oddał mu głos. "Nie chciałem ich wystraszyć. Nie jestem zły. Wiem, że tego po mnie nie widać, ale naprawdę nie krzywdzę niewinnych osób...", recytował w myślach. Tę przemowę ułożył sobie w głowie już jakiś czas temu i teraz chciał ją powiedzieć, lecz nawet Novus nie zdążył skończyć swojej kwestii, gdy wieczorną ciszę przerwał kobiecy krzyk. Panterołak nie zastanawiał się długo nad tym, co zrobić, usłyszał w głosie nieznajomej strach i ból, jak wezwanie rannego ptaka. Momentalnie zerwał się z miejsca i pobiegł tam, gdzie usłyszał krzyk. Trzech zmiennokształtnych szarpało jakąś dziewczynę, przypominali drapieżniki bawiące się swoją zdobyczą. Yastre zareagował instynktownie. Wpadł między nich, złapał ofiarę za ramiona i rzucił ją za siebie, w jakieś krzaki. Sam obrócił się w stronę oprawców. Stał na szeroko rozstawionych nogach, przed siebie wyciągał ręce z charakterystycznie wygiętymi palcami, zwiesił głowę, ale nawet na chwilę nie spuścił wzroku z tygrysołaków. Był zjeżony, spięty, gotowy do walki, mowa jego ciała była jednoznaczna. Tamci zaśmiali się, któryś nazwał Yastre wymoczkiem, który miesza się w nieswoje sprawy. Cała czwórka jednak wiedziała, że walka jest przesądzona. Ruszyli jak na komendę. Panterołak wiedział, że jest na straconej pozycji, był jeden przeciwko trzem, ale nie zamierzał zrezygnować z walki. Kątem oka dostrzegł, że Novus również wkroczył, to trochę wyrównało szanse. Yastre wykorzystał wszystko to, co umiał. Skoczył, złapał przeciwnika za fraki, chwilę się kotłowali, po czym panterołak złapał tygrysa nogami za szyję i rzucił nim o ziemię. Sam był ranny, ale nie wiedział, kiedy otrzymał te rany. Znowu syknął jak rozjuszony kot i rzucił się do kolejnego tygrysołaka. Oberwał od niego łapą w twarz, ale to tylko na chwilę wybiło go z rytmu. Kopnięciem w kolano przewrócił przeciwnika, cios kantem dłoni w szyję posłał oponenta na ziemię. Któryś tygrysołak zarządził odwrót, reszta usłuchała. Na placu boju został tylko Yastre, Novus i dziewczyna, której rzucili się na ratunek. Panterołak ciężko dyszał po walce i przez moment nie zwracał na nią uwagi, gdy tylko jednak stanęła przed nim, spojrzał na nią jak zaczarowany. Była śliczna jak malowana, Yastre prawie nie mrugał i niewiele brakowało, aby z jego uszu zaczęły wylatywać serduszka, tak go urzekła. Drgnął, gdy dziewczyna nagle znalazła się przy nim i tak, jak po buziaku na jej obliczu pojawił się śliczny rumieniec, tak panterołak cały spłoną czerwienią. Dopiero w tym momencie zorientował się, że ona widzi, z kim ma do czynienia, naciągnął więc pośpiesznie chustę na twarz i kaptur na głowę, ale już było za późno. Całe szczęście ona się nie wystraszyła, a wręcz z niego żartowała. Była taka słodka! Yastre z miejsca się zakochał i zapomniał języka w gębie. Stał jak kołek i patrzył za nią, gdy odchodziła, dopiero głos Novusa sprowadził go na ziemię.
        - Chciała być miła - uznał. To sprawiło, że przypomniał sobie o sytuacji u kowala. Westchnął, po czym złapał elfa za nadgarstek i zaciągnął go za stodołę, gdzie wcześniej siedzieli. Panterołak uklęknął na trawie i spojrzał poważnie na Novusa. Nim się odezwał, zdjął chustę i kaptur.
         - Przepraszam - zaczął. - Nie chciałem ich wystraszyć. Nie jestem zły. Wiem, że tego po mnie nie widać, ale naprawdę nie krzywdzę niewinnych osób... Jestem bandytą, ale nie jestem potworem, nie zabiłbym nikogo tak o. Ja nie wyszedłem stamtąd, bo się obraziłem. Nie chciałem ich straszyć. Ludzie wychodzą z założenia, że jestem bestią i ich pozabijam, patrzą mi na ręce i są przy mnie nerwowi. Bałem się, że oberwę niesłusznie, że będę musiał się bronić, a nie chciałem walczyć. Zwłaszcza przy szczeniaku. On się mnie bał, widziałem to. Gdyby miał ogon, podkuliłby go na sam brzuch. Dlatego wolałem pójść, nie chciałem robić ci kłopotów. To... To tyle.
        Yastre zwiesił pokornie łeb i czekał na to, co powie Novus. Nie wracał na razie do słów ślicznej blondynki, nawet o tym nie myślał - teraz ważniejsze było, co powie Novus. W oczekiwaniu na odpowiedź, panterołak zaczął nerwowo wylizywać ranę na swoim ramieniu.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Panterołak zaciągnął go z powrotem na poprzednie miejsce, gdzie zaczęli swoją wcześniejszą rozmowę. Novus spokojnie wysłuchał przemowy przyjaciela, kiedy tak go słuchał, poczucie winy zaczęło narastać z niewyobrażalną siłą i sięgnęło szczytu, gdy wreszcie potok słów ustał. Elf w końcu nie wytrzymał i po przedłużającej się ciszy, zbliżył się do Khana, jedną rękę położył mu na ramieniu, a drugą podniósł jego głowę tak, aby patrzyli sobie prosto w oczy. Zaczął mówić powoli z każdym słowem lekko podnosząc ton głosu.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak dobrą osobą jesteś w rzeczywistości i nie musisz mi tego tłumaczyć. Ba, jesteś bardziej ludzki niż większość tych, którzy przepędzają cię nieustannie! Oni sami bardziej przypominają zwierzęta, mówię tu o ich naturze nie wyglądzie, choć i to czasem też. - Widząc, że panterołak nie do końca rozumie o co mu chodzi zaczął wyjaśniać.
- Chodzi mi o to, że ich reakcje wobec ciebie są podyktowane instynktem nie rozumem. Unikają twojego towarzystwa bo się boją, a czy jest co bardziej pierwotnego i naturalnego niż strach. Zapamiętaj jednak, nie wszyscy są tacy, tego typu reakcje pojawiają się u ludzi, którzy na co dzień nie mają kontaktu z tak niezwykłymi istotami, za jakie was uważają. Kiedy mieszkałem w Ostatnim Bastionie widziałem zmiennokształtnych wszelkiego rodzaju żyjących razem z innymi ludźmi, znałem nawet kilka takich par mieszanych.
Skończył kazanie i zaczął przygotowywać zioła do kolejnej lekcji. Przez tych kilka dni nauki Khan poczynił ogromne postępy w zaskakująco szybkim tempie, jakiego nawet Novus się nie spodziewał, nagle przypomniał sobie o jeszcze jednej sprawie, która przed chwilą zeszła na dalszy plan. Poczekał, aż przyjaciel podejdzie bliżej, kontynuując swoje dotychczasowe zajęcie, podniósł wzrok, teraz na jego twarzy igrał dobrze już znany panterołakowi uśmieszek.
- Podejrzewam, że byłeś skupiony na eee... innych aspektach tej dziewczyny, ale ma ona domieszkę krwi kotołaka choć w minimalnym stopniu. - Patrząc na mrugającego w zdziwieniu Khana wyjaśnił.
- Jest córką moich dawnych znajomych to jedna z tych par, o których ci wspomniałem. Nie poznałbym jej teraz, gdyby nie spinka we włosach, zawsze miała ją przy sobie.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre widział, że wyraz twarzy Novusa zmienia się wraz z każdym kolejnym zdaniem przez niego wypowiedzianym, ale nie wiedział, co jest tego przyczyną - mina elfa była kwaśno-gorzka, jak wtedy, gdy słucha się jakiś przykrych słów. Dlaczego miałoby być mu przykro? Przecież panterołak nie obrażał ani jego, ani jego znajomego kowala, stwierdzał tylko fakty, mówił o ogóle a nie o jednostkach. Gdy skończył i zwiesił głowę, nie spodziewał się, że Novus go dotknie. Drgnął, a później bez oporu pozwolił unieść sobie głowę. Z początku patrzył swemu towarzyszowi w oczy, później jednak uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Nikt nigdy nie powiedział mu, że jest dobrą osobą, to sprawiło, że trochę się zmieszał. Słyszał, że jest miły, że jest fajny, ale nigdy, że jest dobry - to sporo dla niego znaczyło. Gdy tylko Novus skończył mówić, Yastre z wdzięczności postanowił go przytulić - nadal klęcząc podniósł się odrobinę i objął elfa po bratersku. Uszy lekko położył po sobie i gdyby był tylko odrobinę bardziej ckliwy, pewnie uroniłby łezkę. Samce jednak nie płaczą tak łatwo.
        - Dzięki - odezwał się. - Jesteś dobrym przyjacielem.
        Po tych słowach Yastre puścił Novusa i w końcu wstał. Przeszedł się odrobinę, robiąc szerokie wymachy rękami, po czym wrócił do elfa, który zajmował się przygotowywaniem ziół do kolejnej lekcji. To coś panterołakowi przypomniało - usiadł z rozmachem tuż obok Novusa i zaczął przeszukiwać swoje kieszenie. W końcu z jednej z nich wyciągnął kilka pomiętych listków.
        - Znalazłem tutaj - pochwalił się. Po bliższym przyjrzeniu się można było zauważyć, że Yastre trzyma na dłoni trzy czterolistne koniczyny. - Słyszałem, że jest dobra na rany i jak skóra złazi, ale zerwałem ją na szczęście. Masz.
        Yastre podał Novusowi jedną zmaltretowaną roślinkę, po czym patrzył z zainteresowaniem, co też wyprawia elf. Machinalnie zaczął oblizywać sobie dłoń i czyścić nią uszy, ale oprócz tego pilnie obserwował i słuchał. Gdy padły słowa o ślicznej blondynce, którą wcześniej uratowali, uśmiechnął się nikle, a po wyrazie jego twarzy widać było, że żywi do niej wiele ciepłych uczuć, chociaż nawet nie znał jej imienia. Tak to już z nim było - zakochiwał się w mgnieniu oka. Czy też raczej dawał się zauroczyć, gdyż do tej pory nie miał okazji, by z jakąś kobietą nawiązać jakąś bardziej znaczącą emocjonalną więź. A ta blondynka, cóż, podobała mu się aż za bardzo - młoda, o ładnej figurze i prześlicznym uśmiechu, nie mógłby prosić o nic więcej. Widać było, że wszelkie informacje o niej bardzo go interesowały.
        - Znasz ją? - upewnił się z trochę przesadnym entuzjazmem. - Jak ona ma na imię? To znaczy, że możemy z nimi jechać? Szczerze, chciałbym, ale tylko jeśli ty też byś pojechał. Przyjaciela dla samicy się nie zostawia, nie?
        Yastre mówił z pełną powagą - Novus był jego kumplem, już coś tam ze sobą przeszli, nie zamierzał go więc zostawiać tylko przez to, że jakaś dziewczyna była dla niego trochę milsza niż większość społeczeństwa. To jednak przypomniało panterołakowi o dylematach, które dopadły go wcześniej. Widać było, jak nagle zrobił się skrępowany i zaczął skubać trawę koło siebie.
        - Novus… Muszę ci coś powiedzieć - oświadczył, podnosząc na niego wzrok. Wyglądał jak szczeniak przyłapany na sikaniu na dywan. - Bo ja nie mam na imię Khan. Jestem Yastre. Podałem ci nieprawdziwe imię, przepraszam, ale ja zawsze tak robię. Możesz, jak chcesz, mówić do mnie Yastre. To imię nadali mi w cyrku i wtedy go używałem. Jak później zbójowałem, to też go używałem. Ale teraz nie, bo czasami ludzie mnie przez nie kojarzą i wtedy od razu mam jeszcze gorszą łatkę przypiętą niż normalnie, to coś zmyślam.
        Panterołak podniósł wzrok na elfa, czekając na to, co też on odpowie, chociaż zdawało mu się, że nie będzie źle - Novus był bardzo wyrozumiały i spokojny. Jednak ludzie różnie reagowali na wieść o tym, że nie znali prawdziwego imienia zmiennokształtnego. Większość co prawda nie miała z tym problemu, bo Yastre poruszał ten temat dopiero, gdy między nim a rozmówcą narodziła się jakaś więź, ale zawsze pozostawał pewien margines niepewności.
        - Szczęściarze z tych twoich znajomych - zauważył nagle panterołak, kładąc się na trawie z rękami pod głową. - Też bym chciał mieć partnerkę i młode. A ty? Masz żonę albo dzieci? Albo ukochaną chociaż?
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Za dużo pytań, zdecydowanie zbyt wiele jak na gust Novusa, mimo to uważał, że jest winien Yastre kilka wyjaśnień. Mimo zawrotów głowy jakie wywołały u niego słowa przyjaciela, aby dać sobie czas na pozbieranie myśli, wziął się do leczenia ich ran swoją laską.

- Jeśli chodzi o twoje pierwsze pytanie to owszem znam ją i nazywa się Lena. Właściwie sam chętnie się do nich przyłączę, a jeśli faktycznie uczy się u druida, tym lepiej bo pewnie jadą w stronę Gór Druidów, dokąd i tak teraz mieliśmy się wybrać. Jest tam dość niebezpiecznie, przez to lepiej podróżować w większej grupie. - Panterołak wyraźnie się ucieszył, ale szybko skupił się na tym co jeszcze elf miał mu do powiedzenia.
- Nie przejmuj się tą sprawą z nazwiskiem, jeżeli całe życie spotykasz na swojej drodze takie przeciwności jak dzisiejsza sytuacja, to wcale się nie dziwię twojej początkowej nieufności. - Wziął głęboki oddech, zupełnie nie miał pomysłu jak się zabrać do ostatniego pytania.
- Nigdy nie miałem specjalnego szczęścia do kobiet, zresztą do tej pory raczej rzadko zajmowały mnie te sprawy. Teraz siadaj obok mnie i bierzmy się do roboty.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre z fascynacją patrzył, jak Novus leczy ich rany magiczną laską. Pod wpływem mrowienia wywołanego działaniem magii, bezwiednie zaczął mruczeć, a na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Zreflektował się, gdy tylko elf cofnął swoją laskę - przygładził włosy, odchrząknął i już był spokojny.
        - Jak jest niebezpiecznie, to mogę się przydać - zauważył z entuzjazmem, uderzając się otwartą dłonią w pierś. - Dobrze walczę, nieźle tropię, na pewno się przydam i nie będę ciężarem.
        Panterołak był zadowolony z takiego obrotu spraw - skoro będzie ochraniał druida i Lenę, ci z pewnością go nie wyrzucą. Chyba, że ten druid sam potrafi ochronić siebie i swoją śliczną uczennicę, wtedy kiszka, pewnie Yastre zacznie im zawadzać. ”Ale chwila!”, zreflektował się zmiennokształtny, ”Jakby tak dobrze umiał ją ochronić, wtedy ja bym nie musiał przed chwilą stawać w jej obronie! Nie, by mi to przeszkadzało, ale mogła jej się stać krzywda, gdybyśmy akurat nie byli w pobliżu. Te tygrysołaki… Ciekawe, czego chcieli od Leny. I czy to przypadkiem nie byli ci sami, co w przypadku kowala…”. Yastre pokręcił głową, aby wyrzucić z myśli te niedorzeczne domysły - skupił się na tym, co mówił do niego Novus. Z ulgą przyjął to, że został zrozumiany.
        - To teraz mów do mnie jak chcesz - zachęcił po raz kolejny. Gdy elf już przestał mówić, bandyta podniósł się do pozycji siedzącej i przysunął się do niego. Zachichotał - on również nie miał szczęścia do kobiet, bo chociaż bardzo się starał, z reguły został wystrychnięty na dudka albo dziewoja porzucała go dla przypadkowego mężczyzny, który mógł zapewnić jej lepszy, bardziej stabilny byt - tak to już niestety działało, od zdrowia i waleczności partnera ważniejsze było dla kobiet to, że ma on gdzie mieszkać i ma regularną pracę. Yastre jednak się nie poddawał, przekonany, że w końcu znajdzie sobie partnerkę, która doceni jego walory. I był pewny, że to samo będzie w przypadku Novusa, tym bardziej, że elf był znacznie lepszą partią od niego.
        - Wiesz co... - Yastre przechylił się trochę i oparł brodę na ramieniu swego towarzysza, nie pierwszy raz mocno naruszając jego przestrzeń osobistą. - Tak pomyślałem: te tygrysołaki, sądzisz, że to mogą być te same, co w przypadku twojego kowala?
        Głos zmiennokształtnego był dość nieobecny, sprawiał wrażenie, jakby dręczące go wątpliwości same postanowiły dać o sobie znać, a on tymczasem był pochłonięty zupełnie czym innym. Z uwagą wodził wzrokiem za rękami Novusa, patrząc, co też wyprawia on z ziołami.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Wziął niewielką gałązkę i zaczął, nacinać ją przez środek, następnie zmieszał wypływającą żywicę z niebieskimi listkami w misce, rozcieńczył całość w wodzie i upił dwa łyki, później podał pozostałą część płynu Yastre. W tym czasie rozważał prawdopodobieństwo, powiązania tych dwóch ataków z jedną grupą tygrysołaków. Cała ta sprawa była aż nazbyt realna. Zauważył że panterołak nie pije.

- To tylko napój pobudzający, musimy być cały czas czujni, biorę pierwszą wartę. Uważam, że masz całkowitą rację co do tych napadów, Fargoth zamieszkują głownie ludzie.
Przeszukał juki w poszukiwaniu jedzenia, aby je przygotować, przy okazji natrafił na coś ciężkiego. Wyjął to, jego oczom ukazała się skórzana sakiewka, zapomniał o niej w tym całym zamieszaniu.
- Och, prawie zapomniałem!
Podał mieszek przyjacielowi, samemu zabierając się do rozpalenia ogniska. Obrócił głowę w stronę zmiennokształtnego.
- Sam zdecyduj ile mi zapłacisz za naukę.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre patrzył i uczył się, a gdy Novus uniósł do ust miseczkę ze swoją miksturą, panterołak podniósł głowę z jego ramienia i zbliżył się jeszcze trochę, aby powąchać uwarzony eliksir, bez cienia zażenowania przytulił przy tym swój policzek do policzka elfa, jego zarost podrapał delikatną skórę towarzysza. Całe szczęście nie trwał to długo - zmiennokształtny cofnął się, gdy tylko zostało mu podane naczynie, wyglądał przy tym na zaskoczonego, oczy miał szeroko otwarte, a uszy postawione. Ostrożnie przyjął miseczkę i trzymał ją przed twarzą, wąchając zawartość. Gdy Novus pośpieszył mu z wyjaśnieniami, co ma właśnie wypić, podniósł na niego wzrok, a z jego twarzy zniknęło wszelkie napięcie.
        - Mam to wypić całe? - upewnił się, po czym postąpił zgodnie ze słowami elfa. Tonik był w smaku podobny do wody bagiennej - mieszanina zielska i torfu, ale niezbyt wyraźna, przez co możliwa do wypicia. Yastre oblizał usta i kilkakrotnie przełknął ślinę, aby pozbyć się niesmaku z ust, nie pluł jednak i nie robił min, co można było wziąć za dobrą monetę. Nie poczuł póki co dobroczynnego działania mikstury, ale to może przez to, że nadal był pobudzony po walce.
        - Co, chcesz spać tutaj? - upewnił się z pewnym zaskoczeniem w głosie. - Myślałem, że będziesz wolał karczmę i normalne łóżko. Nie musisz ze względu na mnie obozować na odludziu.
        Yastre podniósł się i w kucki, podpierając się rękami, przesunął się bliżej Novusa. Patrzył, czego też on tam szuka w torbie i znowu miał ten zaciekawiony wyraz twarzy, a jego ogon poruszał się, jakby żył własnym życiem. Gdy została mu wciśnięta sakiewka, odruchowo ją wziął, ale nie do końca wiedział, co z nią zrobić. Patrzył to na mieszek, to na elfa, aż w końcu oddał mu sakiewkę.
        - Weź całe - oświadczył. - Ja pieniędzy aktualnie nie potrzebuję, starczy mi to, co zdarłem z tamtych typków wczoraj rano, a tobie się one należą.
        Dla panterołaka było to takie proste - nawet nie spojrzał, ile monet i o jakim nominale dostał przed chwilą do ręki. Po co, skoro na pewno nie umiał do tylu liczyć? Zresztą, dla niego to było logiczne: wszystkie rzeczy, które przyniósł ze sobą z baszty, przyniósł dla Novusa, więc to jemu należała się całość z ich spieniężenia. Przez moment zmiennokształtny miał wątpliwości, czy to wystarczy, bo zupełnie nie znał się na tego typu rzeczach, ale skoro elf poniekąd zasugerował, że to aż nadto, to tym lepiej, kolejny problem z głowy.
        - Ciekawe, o co im chodzi? - gdybał dalej Yastre, wracając do tematu tygrysołaków. - To chyba nie są tacy bandyci, którym chodzi o kasę, nie? Dziwni są. Aj, szkoda, że nie zapytałem Leny, co od niej chcieli, może by coś wiedziała. Zapomniałem przy niej języka w gębie.
        Panterołak westchnął dramatycznie, jednocześnie nad swoją słabością do kobiet i nad swoją rozbudzoną ciekawością. Ci zmiennokształtni działali mu na nerwy, chciałby wiedzieć, czego chcą i dlaczego to robią. Problem polegał tylko na tym, co zrobić z tą wiedzą? Do strażników nie pójdzie, bo jeszcze go rozpoznają. A samemu wymierzać sprawiedliwość? Taki nie był - ludzie pewnie opacznie zrozumieliby jego intencje i jeszcze miałby kłopoty. Gdyby ktoś mu kazał zająć się tą bandą albo gdyby robił to na przykład dla Leny albo Novusa, wtedy to co innego. Sam z siebie wolał się nie wychylać, by nie dostać po głowie.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Westchnął z rezygnacją wpychając sakiewkę z powrotem do swoich rzeczy. Przygotował im obu względnie wygodne posłania ze ściółki leśnej. Następnie wrócił, aby przygotować im skromny posiłek z tego co mieli, a było niewiele suchary, kilka ziół dających wrażenie sytości oraz manierka z wodą. W całym zamieszaniu dzisiejszego dnia całkiem zapomnieli coś upolować, teraz już za późno jakoś wytrzymają jedną noc. Kiedy skończyli jeść Novus przeciągnął się, wstał od ogniska i wskazał przyjacielowi naprędce sklecone posłanie.

- Pierwszą część nocy, ja popilnuję obozu, później się zmienimy.
To powiedziawszy zajął miejsce jak najbliżej ognia, tak by mieć dobry widok na wszystko wokół. Początkowo wszystko przebiegało spokojnie, ale w jednej chwili sytuacja uległa zmianie. Jakiś bliżej nieokreślony przedmiot wyleciał z gęstwiny drzew i uderzył elfa w głowę, co prawie doprowadziło go do omdlenia, tylko cudem zachował przytomność, przed oczami zatańczyły wielobarwne plamki, w momencie gdy wrócił do normy, zdał sobie sprawę, że ktoś nad nim stoi i trzyma go w stalowym uścisku, potrzebował całej siły woli by zogniskować wzrok i ujrzeć tygrsołaka. Dwaj pozostali szarpali się z Yastre, ten największy wyjął zza pasa sztylet, który zaczął powoli opadać, hamowany przez panterołaka. Novus wydał z siebie okrzyk, przypominający nawoływania wojowników podczas bitwy, cała trójka zwróciła głowy w jego stronę, tyle czasu wystarczyło mu na działanie. Pchnął pocisk energii w kierunku dwóch dalszych napastników, w następnej chwili leżeli martwi, z makabrycznie powykręcanymi kończynami. Bliższy niego zmiennokształtny przeobraził się w tym czasie w tygrysa i zamachnął się łapą, nie zdążył zadać cisu, elf skupił się na jednym punkcie pleców olbrzyma, który stał przed nim z wyrazem bezbrzeżnej wściekłości wymalowanym na twarzy, naparł wąską wiązką energii, po okolicy rozniósł się trzask pękających kręgów.

Patrzył na swoje ręce, nie miał odwagi podnieść wzroku na przyjaciela, bojąc się, że zobaczy pełne dezaprobaty spojrzenie. Pewnie zdarzało mu się zabijać w obronie własnej, ale nie w taki sposób, teraz mógł ich przecież tylko ogłuszyć, to nawet nie była walka tylko rzeź. Co więcej uświadomił sobie, że zabijając tę trójkę czuł zimną satysfakcję, przez łatwość z jaką mu to przyszło.
- Dlaczego ja to zrobiłem? - wychrypiał.
Nie dane było mu długo się nad tym zastanawiać, gdyż obaj usłyszeli ujadanie psów gończych.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre zdawało się, że Novus był przygnębiony, ale nie do końca wiedział, co może być tego przyczyną - w końcu zarobił, nic mu nie zagrażało, a następnego dnia mieli zacząć podróż z nowymi znajomymi. Fakt, na to ostatnie to panterołak cieszył się z pewnością bardziej ze względu na śliczną uczennicę druida, ale elf na pewno nie mógł być o to zły ani z tego powodu zasmucony. Może był po prostu zmęczony? Yastre uznał, że to najbardziej prawdopodobne rozwiązanie, więc robił wszystko, by pomóc swemu towarzyszowi: zajął się ogniskiem, przygotowaniami legowisk. Gdy Novus zarządził, że weźmie pierwsza wartę, zmiennokształtny próbował oponować, ale szybko się poddał. Obiecał sobie tylko, że gdy rano wstanie, spróbuje coś złapać, by Novus mógł się porządnie rano najeść - pełny żołądek zawsze poprawia humor.
        Yastre ułożył się na swoim posłaniu i dość szybko zasnął. Ta noc była chłodniejsza od poprzedniej, dlatego zmiennokształtny spał skulony, z kapturem naciągniętym na głowę, by nie zmarzły mu uszy. Panterołak odpoczywał raczej czujnie, jednak tym razem było trochę inaczej - miał towarzysza, który go pilnował, więc sam trochę sobie odpuścił. Przez to nie usłyszał ani nie poczuł napastników, dopiero nagły ruch w ścisłym pobliżu obozowiska sprawił, że Yastre się obudził. Adrenalina wyrwała go ze snu, od razu sprawiając, że panterołak był gotowy do walki. I tak zareagował za wolno - nie zdążył się zerwać, gdy jeden z tygrysołaków kopnął go w pierś, pozbawiając go tchu. Yastre osłonił brzuch kolanem i uderzył napastnika pazurami, wydając z siebie gniewne syknięcie. Kopnął, odpychając od siebie jednego z napastników, zaraz jednak dopadł go drugi. Zamachnął się nożem, ale panterołak zablokował jego cios. Chwilę się mocowali, Yastre musiał z całej siły powstrzymywać napastnika przed zadaniem ciosu, nie miał zbyt wielkiego pola do ucieczki. Ostrze powoli zbliżało się do jego torsu, w miejscu, gdzie pod warstwą skóry i mięśni tętniło oszalałe serce zmiennokształtnego. Panterołak gdzieś na granicy świadomości już zaczął godzić się z tym, że wyzionie tu ducha, nagle jednak jego oprawca został odepchnięty. On sam, leżąc płasko na ziemi, uniknął śmiercionośnego zaklęcia rzuconego przez Novusa. Chwilę zajęło mu nim zorientował się, co zaszło - spojrzał na zmasakrowane ciała tygrysołaków i aż cofnął się na ten widok. Przypomniał sobie w porę, że Novus jest jeszcze zagrożony, obrócił się więc. Dokładnie w tej chwili trzeci tygrysołak przemieniał się w swoją zwierzęcą formę i zaatakował elfa. Yastre skoczył do niego, gotowy do ataku, usłyszał jednak dziwny trzask łamanej kości, a cielsko ostatniego napastnika upadło na ziemię bez życia. Panterołak nie wiedział, co zaszło - nie miał w życiu za wiele do czynienia z prawdziwą magią. Walka była jednak skończona, więc na razie nie miał powodów, by przejmować się tym, jak do tego doszło. Podszedł ostrożnie do Novusa, cały czas czujnie mu się przyglądając. W jego oczach widoczna była troska i odrobina niepokoju - czy jego towarzyszowi coś się stało? Nie wyglądał na rannego, ale wyglądał dziwnie, jakby się przestraszył. Yastre przyklęknął obok niego i położył mu dłoń na ramieniu, nachylił się, by spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnął się pokrzepiająco.
        - Dzięki za uratowanie - powiedział ściszonym głosem, jakby bał się przerwać nocną ciszę. Już miał mówić coś więcej, gdy usłyszał w okolicy charakerystyczne ujadanie psów i trochę bardziej oddalone ludzkie głosy. Podświadomie wiedział, że jeśli zostaną w tym miejscu, będą mieli kłopoty, dlatego zaraz wstał i złapał Novusa za ramiona, by go podnieść. Pomógł mu się pozbierać i pociągnął go za sobą, w kierunku przeciwnym do tego, z którego słyszał psy. Po raz kolejny to on zmuszał elfa do ucieczki, ale nawet o tym nie myślał, teraz liczyło się tylko to, by nie dać się złapać. Luźna i chaotyczna zabudowa podgrodzia sprzyjała zmyleniu pościgu, psy jednak miały wyczulony węch i były szybkie, niełatwo było więc je zgubić. Yastre kluczył i często skręcał, przebiegał w miejscach, gdzie można było zatrzeć ślad zapachowy, cały czas jednak nie umiał pozbyć się ogona. W końcu zdecydował się na pewien desperacki krok.
        - Skręć tam i bardzo szybko biegnij, nie oglądaj się! - powiedział do Novusa. Gdy elf skręcił, on pobiegł jeszcze kawałek w przód. Obrócił się przez ramię i odrobinę zwalniając krzyknął kilka niecenzuralnych zaczepek, które polegały w głównej mierze na podważeniu rodowodu ścigających go ludzi. Podziałało - ściągnął na siebie większość pościgu. Liczył, że teraz Novus będzie bezpieczny, bo o siebie się akurat nie martwił - nie pierwszy raz był w takiej sytuacji i jakoś zawsze sobie radził. Tej nocy miało być dokładnie tak samo. Zaśmiał się nawet, jakby to była dla niego zwykła zabawa.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Kiedy łowca ma zły humor? Najczęściej wtedy, kiedy polowanie nie pójdzie tak jak pójść powinno... Wściekła Irme szła przed siebie pewnym krokiem, a jej postawa zdradzała, że musiało stać się coś, co zdecydowanie zepsuło jej dobry humor.
- Do diaska! – warknęła, kopiąc w kamień, który znalazł się na jej drodze, a ten poleciał daleko, znikając gdzieś w trawie. Dzień dobiegał końca, co w tym momencie było czymś naprawdę pozytywnym. Dziewczyna przesunęła dłonią po włosach, wkładając niesforne kosmyki za ucho, po czym odetchnęła głęboko i spojrzała w górę. Niebo było czyste, żadnej, zabłąkanej chmury, która mogłaby przysłonić gwiazdy. Lekki wiatr czasem owiewał jej twarz swoim podmuchem, przynosząc ukojenie, studząc nerwy i rosnącą złość.
Gdzieś przed sobą zobaczyła migoczący płomień ogniska, co sugerowało, że ktoś urządził sobie mały obóz. Szczerze mówiąc, Irme wcale nie miała ochoty na jakieś towarzystwo, dlatego jej kroki od razu skierowały się w drugą stronę, by ominąć obozowisko i uniknąć kontaktu z innymi ludźmi. Zdecydowanie wolała spędzić tę noc w samotności, nie interesując się nikim i niczym. W pewnym momencie dostrzegła jednak coś, co przykuło jej uwagę i nie pozwoliło odejść dalej.
Walka? Napad? Nie była pewna co tam się działo, podeszła odrobinę bliżej, ale tak by nikt jej nie dostrzegł. To co zobaczyła sprawiło, że jej oczy stały się większe, a usta niemal rozchyliły się w wyrazie zdziwienia. Młoda łowczyni zobaczyła ogromnego kota, który wyglądał zupełnie inaczej niż te, które miała okazję widywać wcześniej. Przez moment zaczęła zastanawiać się czy to czasem nie ten kot zaatakował obóz ludzi... Może był głodny? Ale kiedy zobaczyła działanie jednego z mężczyzn, który jakąś siłą powalił napastników, którzy mogli teraz odpoczywać ile dusza zapragnie, szybko zmieniła ocenę sytuacji. Po tym jak ostatni z mężczyzn został pokonany przez dziwną wiązkę energii, a może czegoś innego, Irme potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę z tego co właśnie zobaczyła. Dwójka mężczyzn walczyła z kimś, kto napadł ich, a pomimo przewagi liczebnej tych złych, zaatakowani poradzili sobie w dość zaskakujący dla niej sposób. Taki rozwój sytuacji wywołał w niej ciekawość, choć wciąż była zła, pomyślała, że może powinna udać się bliżej miejsca walki, choć najwyraźniej pomoc nie była już potrzebna. Koniec końców Irme zrezygnowała z pomysłu dołączenia na chwilę do dwójki wygranych i już chciała odejść, kiedy nagle usłyszała ujadanie psów. Od razu spojrzała w stronę ogniska, gdzie chwilowi zwycięzcy zbierali się do ucieczki.
Ktoś ma zdecydowanie gorszy dzień niż ja... – przebiegło jej przez myśl i bez zastanowienia ruszyła szybszym krokiem w kierunku uciekających mężczyzn. W pewnym momencie rozdzielili się, Irme schowana tak by nikt jej nie zobaczył, przyglądała się całej sytuacji i choć nie do końca była pewna, czy aby jeden z nich dobrze zrobił, postanowiła na razie nie ingerować w całe wydarzenie.
Co ty wyprawiasz! – niemal krzyknęła w myślach, kiedy jeden z nich użył znanego fortelu tylko po to, by chronić swojego przyjaciela, a takie coś niemal zawsze kończyło się źle.
Irme prawie przewróciła oczami, męska odwaga często szła w parze z głupotą, czego nie potrafiła zrozumieć, ale w końcu zwaliła to na kwestię genów i postanowiła pomóc im przetrwać.

Irme, pozostając w ukryciu, ruszyła przed siebie, nie wychylając się ani na moment. Psy łatwo dały się nabrać i ruszyły w kierunku mężczyzny, który skutecznie ściągnął ich uwagę na siebie. Dziewczyna sięgnęła po swój łuk i strzały, nie mając ochoty babrać się z czworonogami i póki jeszcze miała czas oraz dobre pole widzenia, wycelowała w jedno ze zwierząt, chcąc pozbyć się problemu. Naciągnięcie cięciwy, wycelowanie, świst pędzącej strzały... Jeden z psów przepadł i z impetem wyrżnął w ziemię, przesuwając po niej swoim cielskiem, po czym zastygł bez ruchu. Irme nie miała czasu na precyzyjne celowanie, czekanie na dogodny moment do wypuszczenia strzały. Psy były szybkie, nie odpuściły sobie nawet wtedy, kiedy ich towarzysz padł martwy tuż obok nich. Kolejna strzała, kolejny cel i padł drugi z psów. Niewiele myśląc, dziewczyna wyskoczyła z ukrycia, nie chcąc dopuścić do tego, by pościg ruszył za uciekinierem, bo wtedy nie mogłaby mieć na oku obu mężczyzn. Zdając sobie sprawę z tego, że agresywna sfora ma gdzieś swoich właścicieli, którzy zapewne zaraz przybędą, podniosła dłoń do ust i zagwizdała na palcach, by zwrócić uwagę psów i choć na pewno rozpoznały, że jest kimś obcym, tym gestem kupiła nieco czasu dla mężczyzny, który powinien zorientować się, że nie jest sam. Psy zwolniły nieco, dwa z nich dostrzegły Irmę i zatrzymały się nagle, ryjąc pazurami w ziemi. Jeden z nich zaczął groźnie szczerzyć kły, a głośne warczenie nie wróżyło niczego dobrego. Drugi natomiast nie zwlekał i ruszył za ostatnim towarzyszem, by nie zgubić ofiary.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Biegł chwilę, szczekanie psów oddalało się coraz bardziej, ale nagle Novus zdał sobie sprawę, że Yastre może nie mieć tyle szczęścia co on, zwłaszcza po tym co przed momentem wywrzaskiwał. Zawrócił i usadowił się w dogodnym miejscu, dzięki magii płaszcza był niewidoczny, sam za to dostrzegł postać stojącą w cieniu drzew, zamierzał wystrzelić z łuku. Kiedy z gęstwiny wypadły psy nieznana osoba zaczęła strzelać pierwsza. Elf musiał się włączyć dopiero gdy jeden z psów zaatakował, nie zdążył się nawet wybić do skoku kiedy przeszyła go strzała. Następnie Novus zaczął warczeć jak wilczur, efektem było to, że dwa pozostałe kundle podkuliły ogony i z piskiem zniknęły za drzewami.

Falion ciągnął panterołaka w stronę pola walki. Kiedy dotarli na miejsce, jego pan razem z jakąś młodą dziewczyną odpierali ataki łowców, którzy coraz bardziej zacieśniali krąg. Jastrząb rzucił się na tego znajdującego się najbliżej, rozpłatał go szponami, po czym wzleciał w górę i zapikował na kolejnego. Yastre radził sobie równie dobrze po zmianie formy.

Zeskoczył z drzewa i podszedł do potencjalnego sojusznika w nieuniknionym starciu. Nagle zorientował się, że on to w rzeczywistości ona. ,,Cóż z pewnością nie wygląda na bezbronną niewiastę.''
- Dobrze strzelasz. Dziękuję za pomoc, ale obawiam się, że to jeszcze nie koniec kłopotów.
Gdy skończył wypowiadać te słowa, ukazał się ostatni z psów, który pozostał nieco w tyle. Rzucił się na nich, jego bieg przerwało jednak ostrze z rękawa elfa. Właściciel śmiercionośnego narzędzia podszedł do zwierzęcia, po czym rozpoczął metodyczne patroszenie go, wsadził rękę we wnętrzności, a gdy ją cofnął, błysnęła stal.
- No co? Taka broń nie rośnie na drzewach - zwrócił się do dziewczyny, wzruszając ramionami i wycierając ręce z posoki. Chwilę później stali po środku kręgu mężczyzn. Chociaż Novus słabo radził sobie z walką wręcz, jakoś udawało im się utrzymać, jego przymusowa towarzyszka radziła sobie znacznie lepiej. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy do walki wkroczyła dwójka przyjaciół elfa. Na ten moment czekał, szybko przeszedł do ofensywy. Przyjmując jedno uderzenie na magiczną tarczę, sam wymierzył cios, pchnął też mocą kolejnego łowcę, w czwórkę szybko odparli rywali. Kiedy adrenalina przestała krążyć w żyłach, oparł się o drzewo. Miał ochotę zwymiotować, na jego twarzy pojawiła się straszliwa bladość. Pochwycił spojrzenia pozostałych.
- Spokojnie, to coś jak przeciążenie mięśni tylko magią - sapnął, po czym wlał w siebie dziwny błękitny płyn. Podziałało, rumieńce wróciły na jego policzki.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

Panterołak polegał głównie na słuchu, jeśli chodziło o to, jak daleko za nim znajdował się pościg. Obracanie się było niewskazane, wybijało z rytmu i z reguły właśnie wtedy wpadało się na jakieś przypadkowo rozstawione skrzynki albo wystające z ziemi korzenie i kamienie… Niemniej nagły przedśmiertny kwik jednego z ogarów sprawił, że zmiennokształtny spojrzał za siebie. Faktycznie, zwierzę zostało przebite strzałą, leżało martwe na ziemi, pozostawione przez resztę sfory, która nie zrezygnowała z pościgu za swoją ofiarą, a ofiara nie pozostała im dłużna i również nie zrezygnowała z ucieczki. Yastre zamierzał odciągnąć psy jeszcze kawałek, zmęczyć je odrobinę i wykończyć nim wróci do Novusa. Nie myślał w tym momencie, kto załatwił tamtego ogara - czy to było teraz ważne? Strzała nie była przeznaczona dla niego, była za nisko wycelowana, więc ktokolwiek celował, próbował mu pomóc w ucieczce i to w zasadzie wystarczyło. Gdy będzie bezpieczny, zacznie zastanawiać się, komu ma podziękować. Albo kogo unikać.
Yastre obrócił się gwałtownie, słysząc za sobą przeszywajacy gwizd. Był pewny, że to nie Novus, kierunek się nie zgadzał. Dostrzegł stojącą w oddali postać z łukiem, z tej odległości nie umiał jednak stwierdzić, czy to kobieta czy jakiś młodzieniec, nie wiedział też, czy to przyjaciel czy wróg. Za dużo niewiadomych, by się zatrzymywać. Zmiennokształtny skręcił gwałtownie, wbiegając za ruinę czegoś, co było kiedyś budynkiem mieszkalnym, zniknął tym samym z oczu nieznajomej. Dwa psy pobiegły za nim, tu jednak ich pościg się kończył - panterołak już na nie czekał. Gdy jeden z ogarów rzucił mu się do gardła, on przechylił gwałtownie ciało, zakreślając nogą szeroki łuk. Kopnięcie było tak silne, że złamało kręgosłup psa, który skomląc padł na ziemię. Yastre nie miał czasu, by od razu go dobić - drugie zwierzę również zaatakowało. Panterołak złapał je za szczęki, rozwarł je szeroko, aż usłyszał trzask pękających stawów. Szarpnął za potężny łeb, przekręcił - to wystarczyło, by pozbawić zwierzę życia. Miłosiernie dobił też drugiego psa. Był przekonany, że zaraz będzie miał na głowie resztę pościgu, tak się jednak nie stało - wkoło panowała cisza. Panterołak zaniepokoił się, w porę dostrzegł jednak Faliona, który przyleciał i ewidentnie dawał mu znaki, że ma iść za nim. Zwierzak zwierzaka zawsze zrozumie - Yastre zaraz ruszył na pomoc elfowi. I nieważne, że najkrótsza droga biegła po dachu ruiny - panterołak nabrał lekkiego rozpędu, jeden skok, drugi, odbił się od występu w murze i już był na dachu. Przebiegł po widocznej spod nadgniłej strzechy krokwi, balansując zarówno rękami jak i ogonem. W biegu naciągnął na głowę kaptur i chustę osłaniającą twarz. W ciemności widział równie dobrze, co w pełnym słońcu, dlatego szybko dostrzegł, że Novus nie jest sam. Rozmawiał z kimś - z człowiekiem, którego panterołak dostrzegł wcześniej, to była ta sama osoba, która zagwizdała na psy. Przyjaciel czy wróg? Yastre nie miał za wiele czasu, by się nad tym zastanowić - Novus zachowywał się w stosunku do nieznajomej przyjaźnie, więc postanowił zawierzyć jego ocenie i również traktować ją jako sprzymierzeńca. Ale bez przesady. Przewaga liczebna łowców okrążających elfa i dziewczynę była dość znaczna, lecz Yastre wiedział, że jego wkroczenie wyrówna szanse, bez względu na to, w jakiej formie będzie walczył. Przemienił się, by wprowadzić drobny zamęt. Biegnąc nagle rzucił się do przodu, jego ciało spowiła czarna mgła, a gdy się rozwiała, po mężczyźnie z ogonem nie było już śladu. Wielka czarna pantera ostatnie kilka metrów przebiegła w ciszy, niezauważona wśród wysokich traw. Zaatakowała bez ostrzeżenia, wyskakując spomiędzy zarośli prosto na plecy jednego z łowców. Zatopiła zęby w jego karku, powodując krótki krzyk bólu, przerwany gwałtownie wraz z pęknięciem rdzenia kręgowego. Drapieżny kot odskoczył przed kolejnym oponentem, który próbował go kopnąć, zaraz jednak wrócił i potężnym ciosem pazurzastej łapy rozerwał skórę na jego brzuchu. Mężczyznał padł na plecy, gdy pantera rzuciła się na niego i zatopiła kły w jego trzewiach. Śmierć była bolesna i niezbyt humanitarna, ale kto ganiłby za to dziką bestię. Gdy już zagryzła ona swoją ofiarę, od razu ruszyła do następnej - skoczyła na mężczyznę, który walczył z dziewczyną, zachwiała nim, przez co nieznajoma mogła go szybko wykończyć. Wszystko odbyło się w akompaniamencie krzyków boleści, strachu i złości.
Było po walce. Yastre nie przybrał swej ludzkiej formy, powodowała nim jednak ostrożność, a nie wstyd, no bo przecież jego ubrania zostały gdzieś tam w trawie. Nadal jednak nie wiedział kim jest ta kobieta i w zasadzie po czyjej była stronie. Pomogła Novusowi, ale mogła to zrobić z dobroci serca albo z niechęci dzielenia się zyskami z towarzyszami bądź konkurencją. W przeciągu ostatnich kilku dni panterołak sparzył się zbyt wiele razy, by po raz kolejny ryzykować. I przez moment nie liczyło się nawet to, że stojąca przed nim dziewczyna jest prawie tak śliczna jak Lena i na dodatek potrafi walczyć - Yastre spiął się w sobie i zachował czujność, nie dał się omamić pięknym oczom. Łypiąc co jakiś czas na nieznajomą podszedł do Novusa i przyjrzał mu się z troską. Gdy usłyszał zapewnienie, że towarzyszowi nic nie jest, obrócił się w stronę kobiety i stanął między elfem i nią. ”To mój pan, będę go pilnował”, mówiła mowa jego ciała, "Podejdź, a zrobię to samo co z tamtymi łowcami".
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Wkrótce do Irme dołączył mężczyzna, jeden z tych, którzy zostali zaatakowani w obozie. Na komplement chwalący jej zdolności, skinęła jedynie głową, nie uśmiechając się nawet, bo nie był to czas na przyjemne pogaduszki. Tak jak sam zauważył, prawdziwe kłopoty miały dopiero nadejść. Jedne z psów zaatakował dziewczynę i nieznajomego, lecz reakcja mężczyzny była na tyle szybka, że bez problemu pozbył się warczącego problemu. Irme uśmiechnęła się pod nosem, bo nie miała do czynienia z żółtodziobem i zapowiadała się całkiem ciekawa walka.
- A szkoda, prawda? – odpowiedziała szybko, kiedy zwycięzca drobnego pojedynku wycierał ostrze z krwi martwego zwierza. Niedługo przyszło im czekać na kolejne towarzystwo chętne na zarobienie paru kopniaków. Irme powoli odłożyła swój łuk na ziemię, odsunęła kosmyki włosów z czoła i westchnęła tak jakby była znudzona zbędnym towarzystwem. Po chwili zręcznie wyciągnęła dwa sztylety, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech.
- A już myślałam, że czeka mnie nudny wieczór – rzuciła szybko i bez wahania rozpoczęła walkę z właścicielami martwych psów. Walka u boku nieznajomego przebiegała całkiem gładko, choć tamci mieli przewagę liczebną, mężczyzna obok niej radził sobie całkiem dobrze, choć umiejętności Irme były znacznie większe. Kolejne ciosy, cięcia, kopniaki i z czasem pozbywali się niepotrzebnego towarzystwa. Była ich tylko dwójka, walka nie była tak łatwa jak mogła wyglądać, ba, musieli pilnować nie tylko siebie, ale i walczącego obok towarzysza. Irme wykonała zwinny obrót i wbiła sztylet prosto w plecy zbira, który zamierzał powalić jej chwilowego towarzysza, kopniakiem odrzuciła truchło przeciwnika i nie zwalniając tempa, próbowała odpychać ataki kolejnych złoczyńców.
Dziewczyna wciągnięta w wir walki, nie zauważyła, że pojawił się ktoś jeszcze, dopiero w momencie gdy Irme walczyła z jednym ze zbirów, ogromny, czarny kot zaatakował go od tyłu, co zupełnie rozchwiało mężczyznę, dziewczyna wykorzystała ten moment na zadanie śmiertelnego ciosu, a później spojrzała zaskoczona na kota, który pomógł jej wykończyć przeciwnika. Zaskoczona takim widokiem, przez moment zapomniała o tym w jakiej sytuacji się znajdują. Ostatnie trupy padły na ziemię, a Irme stała i wpatrywała się w zwierze poniekąd urzeczona jego widokiem. Zaraz potem potrząsnęła głową i wyprostowała się. Jej spojrzenie przebiegło po otaczających ich martwych ciałach, zdawało się, że ich kłopoty właśnie dobiegły końca.
- Boję się zapytać co właśnie wypiłeś, łuczniku – powiedziała do nieznajomego, który po wypiciu jakiegoś preparatu odzyskał naturalny kolor skóry, pomimo tego, że jeszcze niedawno był przerażająco blady. A to się jej trafiło towarzystwo... Kot i jego nietypowy właściciel.
Irme przyglądała się tej dwójce, zwierzę usiadło obok swojego pana, a jego postawa wskazywała na to, że dziewczyna ma zakaz zbliżania się i wykonywania podejrzanych ruchów. Łowczyni wzruszyła lekko ramionami, nie przejmując się zupełnie ewentualnym zagrożeniem, za to wyciągnęła jakiś kawałek tkaniny, który tkwił za skórzanym paskiem, a że nie był jej potrzebny, przetarła zakrwawione sztylety i schowała je uznając, że nie będą już potrzebne.
- Ładna walka – skinęła lekko głową, przyglądając się mężczyźnie, odruchowo sprawdzając czy wszystko z nim w porządku.
- Co takiego zrobiłeś, że podpadłeś takiemu towarzystwu? – nie bawiąc się w specjalne grzeczności, zadała pytanie, jednocześnie skinieniem głowy wskazując na trupy.
Dziewczyna podeszła do swojego łuku i podniosła broń z ziemi, przetarła go dłonią, po czym spojrzała na Futrzaka.
- Niech zgadnę, ukradłeś komuś to zwierzę? Może zadarłeś tym z jakimś szlachcicem? – Na jej ustach pojawił się niewielki uśmiech, choć zadając to pytanie wcale nie oczekiwała wyczerpującej odpowiedzi. Mógł zrobić byle co, ważne, że mogła trochę się rozerwać i wyrzucić z siebie całą złość tego dnia, a i tak wszyscy uszli z tej potyczki cało.. No... Prawie wszyscy. A jeśli kradzieżą kota dokopał jakiemuś możnemu, tym bardziej zyska w jej oczach.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna mimo swojego luźnego stroju jest niezwykle ładna. Postanowił jednak zachować w stosunku do niej pewną dozę ostrożności, w końcu widział co potrafi w walce. Yastre chyba też o tym pomyślał, dało się poznać jego zdenerwowanie. Za to młoda wojowniczka przyjęła dość rozluźnioną pozę, podczas oczyszczania broni po walce. Najlepszą odpowiedzią na jej pytanie była osoba panterołaka. Novus podszedł do niego i szepnął coś na ucho. Po chwili przemiana była zakończona, miejsce pantery zajął dobrze zbudowany mężczyzna. Łowczyni była wyraźnie zaskoczona.
- To była grupka myśliwych, jak myślisz co by zrobili gdyby trafili na zmiennokształtnego? Jak widzisz nikogo nie okradłem, a ten tu panterołak jest moim adeptem.
Każde słowo wypowiedział z typowym dla siebie spokojem, zabierając się do porządkowania sakiewek, których zawartość w trakcie ucieczki wysypała się z nich.
- A teraz jeśli można wiedzieć: kim jesteś? Nie wyglądasz na typową kobietę, tym bardziej nie przypominasz tych delikatnych panienek, które boją się ubrudzić butki.
Zablokowany

Wróć do „Równina Drivii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość