Re: Niebezpieczne Trakty - Grupa I
: Wto Paź 21, 2014 4:07 pm
Nim zdążył odpowiedzieć na pytanie dotyczące kruka już otrzymał od driady polecenie. W zaistniałej sytuacji jakakolwiek dyskusja byłaby głupotą, więc słusznie wykonał rozkaz. Acheron najciszej jak umiał zszedł z dachu budynku i ruszył ku podejrzanym postacią.
"Co do... Budynek wyglądający na spichlerz lub magazyn. Do zabudowania włamuje się jakiś rzezimieszek i... strażnicy miasta? Chronią go? Do diaska! Demaro, czym ty się stałaś? Najpierw bandyci łupią okolicznych kupców, a teraz szpiegują miasto...
Fellarianin schował się za rogiem budynku. Wyciągnął z kołczanu jedną strzałę i zatruł grot. Użył najsłabszej trucizny jaką miał, nie powinna nikogo zabić, a jedynie mocno osłabić i być może wywołać krótki paraliż.
"Czy nie postępuję zbyt pochopnie? Czy moje podejrzenia są fałszywe? Co jeśli to prawdziwy strażnicy, a ja ich zaatakuję?"
Przez następne kilka chwil łucznik przyglądał się podejrzanej grupie. Im dłużej patrzał, tym mniej miał wątpliwości. Niektóre zbroje były źle założone i niedopasowane. Najprawdopodobniej zostały zabrane martwej straży, choć istniał cień szansy, że stan zbroi wynika z zaniedbania obrony w Demarze. Największe podejrzenia wzbudzał włamywacz. Wyglądał niczym stereotypowy złodziej - włosy oraz ubiór zaniedbane, to tu, to tam szramy po bitwie, po boku przypasane niewielkie ostrze. Prawdziwe władze miasta nie korzystałby z usług kogoś takiego. Acheron postanowił zaryzykować. Przykucnął, naciągnął łuk i przygotował zaklęcie mające nagiąć tor lotu strzały. Celował prosto w rękę włamywacza. Po kilku sekundach wahania wystrzelił i nie patrząc, czy trafił błyskawicznie przygotował się do kolejnego strzału.
"Co do... Budynek wyglądający na spichlerz lub magazyn. Do zabudowania włamuje się jakiś rzezimieszek i... strażnicy miasta? Chronią go? Do diaska! Demaro, czym ty się stałaś? Najpierw bandyci łupią okolicznych kupców, a teraz szpiegują miasto...
Fellarianin schował się za rogiem budynku. Wyciągnął z kołczanu jedną strzałę i zatruł grot. Użył najsłabszej trucizny jaką miał, nie powinna nikogo zabić, a jedynie mocno osłabić i być może wywołać krótki paraliż.
"Czy nie postępuję zbyt pochopnie? Czy moje podejrzenia są fałszywe? Co jeśli to prawdziwy strażnicy, a ja ich zaatakuję?"
Przez następne kilka chwil łucznik przyglądał się podejrzanej grupie. Im dłużej patrzał, tym mniej miał wątpliwości. Niektóre zbroje były źle założone i niedopasowane. Najprawdopodobniej zostały zabrane martwej straży, choć istniał cień szansy, że stan zbroi wynika z zaniedbania obrony w Demarze. Największe podejrzenia wzbudzał włamywacz. Wyglądał niczym stereotypowy złodziej - włosy oraz ubiór zaniedbane, to tu, to tam szramy po bitwie, po boku przypasane niewielkie ostrze. Prawdziwe władze miasta nie korzystałby z usług kogoś takiego. Acheron postanowił zaryzykować. Przykucnął, naciągnął łuk i przygotował zaklęcie mające nagiąć tor lotu strzały. Celował prosto w rękę włamywacza. Po kilku sekundach wahania wystrzelił i nie patrząc, czy trafił błyskawicznie przygotował się do kolejnego strzału.