FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Znów czuł się zagubiony w całej tej sytuacji. Musiał mocno uścisnąć dłoń Feyli, gdyż miał ją śliską nieco od krwi, a nie chciał jej puścić. Następnie przybiegła jakaś kotołaczka i żądała czegoś od Adriena. Pomocy w czymś, Nie miał zielonego pojęcia o co mogło jej chodzić. Stał milcząc i obserwując sytuację. Zdawało się, jakby go tu nie było. Feyla zaproponowała mu wybór broni, lecz on nie zareagował. Adrien odjechał gdzieś z kotołaczką.. Właśnie, lisołaka ciągle obwiniali za to, że nie potrafił się maskować, a ją od tak przyjął i pojechał z nią? Widocznie wzięła go za hrabiego, a on wykorzystał tą sytuację. Miał teraz inne sprawy na głowie. Czuł się głupio, że zostawił kowalkę samą, a ona poszła za żołnierzami zapewne do zamtuza. Wyruszył za nimi nieco później. Nie wiedział, jak ma się tam dostać, lecz gdy żołnierze przypuścili szturm jakiś wojak ubrany tak samo biegł w ich kierunku. Może posłaniec? Niewiele myśląc skręcił mu kark, gdy ten znalazł się za elfem. Postanowił założyć kilka elementów jego pancerza, by wyglądać tak, jak on. Po kilku minutach udało się i przed zamtuzem stał już jako nieoficjalny żołnierz Fargoth. Czuł się głupio, że zostawił Feylę... Pewnie sądzi, że ją zawiódł. Będzie musiał jej to jakoś wynagrodzić. Wkroczył do zamtuza niepostrzeżenie w chwili, gdy kilku żołnierzy szło na górę, a kowalka otwierała jakieś drzwi. Poszedl w jej kierunku, a jego kroki były szybkie. Nie miał pojęcia co powiedzieć, tym bardziej gdy w drzwiach zobaczył Adriena, kotołaczkę, mężczyznę oraz jakaś umalowaną kobietę. Sprawa ta wydawała się dla niego dość kłopotliwa. Po chwili zastanowienia postanowił przemówić do Feyli.
-Wybacz, ze ciebie zostawiłem na ten czas. Coś jakby mnie sparaliżowało. Obiecuję, że ci to wynagrodzę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Mieliśmy być drużyną i działać wspólnie, a nie galopować w stronę zachodzącego słońca gdy tylko nawinie się jakaś niewiasta! - Feyla rozpoczęła tyradę swoich wyrzutów. Może i czas nie był teraz ich sprzymierzeńcem , ale musiała gdzieś wylać nadmiar zgromadzonego wewnątrz siebie żalu – Jak mogłeś? Zostawić mnie z elfem, za którego trzeba dodatkowo myśleć. Romansujecie sobie tutaj podczas gdy ja musiałam przebujać się po trupach żeby …
- Zamknij się wioskowa kuro! – Przerwała jej nieoczekiwanie madame Sisko – Czy nie widzisz głupia że przemawiasz do hrabiego, więcej szacunku do licha! - Wprawdzie grabarz wyjaśnił oficjalnie że jedynie reprezentuje hrabiego, ale w oczach kobiety w niczym to nie umniejszało jego statusu. Padając mu niemal do kostek oznajmiła – Łaskawy panie, zabij tą nieokrzesaną kwokę. Pozwól bym to ja była twoją ulubienicą. I Acila oczywiście. Obie będziemy cię wielbić w sposób na jaki zasługujesz hrabio. Zrobimy co tylko zechcesz. Tak prawda, znam krasnoluda Nurdina, wiem o nim tyle iż nie starczy dnia by wszystko ci opowiedzieć. Ale najpierw musimy się stąd uratować. Zabij tych wszystkich żołnierzy, przemień komandora w podległego sobie…
- Jak mnie nazwałaś pudernico?! – Wściekła się kowalka – A może odbić ci trochę tego tynku z twarzy kowalskim młotem? – Feyla było gotowa niemal natychmiast rzucić się do ataku, ale jedna rzecz nie dawała jej spokoju – Hrabia? Jaki hrabia? On? – Spojrzała na Adriena. – Pfff…….. , chyba hrabia truposzy.
Sisko przekonana iż grabarz musi być wampirem podobnie jak jego zwierzchnik, aż zbladła na uwagę kowalki. Oto wyczuła szansę dla siebie by przypodobać się nowemu panu. Rzuciła się do ataku na Feylę . Liczyła na to że nawet jeśli nie poradzi sobie w walce z drugą kobietą, hrabia doceni jej poświęcenie i wspomoże w razie niebezpieczeństwa.
- Jak śmiesz obrażać naszego pana! – Krzyknęła Sisko. Niestety dla siebie zupełnie nie doceniła siły jaką ma w rękach kowalka. Feyla powaliła ją ciosem prosto w nos. Nie musiała nawet uderzać mocno. Ot zwykły cios jakim posługiwała się w kłótniach z krasnoludem, tu wystarczył by pozbawić kobietę przytomności.
- Oj. Ale narobiłam. – Stwierdziła Feyla widząc nieprzytomną Sisko. – Chyba musimy ja zabrać by przesłuchać później. – Dodała uśmiechając się niewinnie.
Wykorzystując zamieszanie wywołane sprzeczka obu kobiet , ochroniarz Sisko, chwycił siedzącą w kącie Acilę za włosy i siłą wepchnął ją do tunelu którym przybył Adrien. Następnie zabierając leżący na ziemi worek z kosztownościami , pogroził mieczem w stronę zebranych.
- Na mnie czas. Zabieram kota i złoto. Niech nikt nie odważy się iść za nami bo ubiję jak psa.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Droga przez Alaranię była znacznie ciekawsza i porywająca, niż Loring mógłby sobie wyobrazić. Cztery, zaledwie cztery dni przebywał w jej granicach, a już przeżył kilka ciekawych epizodów. Dla blondyna kraina ta okazała się czymś nad wyraz interesującym, a różnorodność tutaj panująca go olśniła. Bywał w lokacjach mrocznych, ciemnych, pełnych szarych, ponurych istotek, życia które już dogasało. Z zadowoleniem zauważał wtedy, że sam w takim otoczeniu wygląda niczym bóg, lśniący złotą aurą, niby-światłem wydzielanym przez jego włosy i zbroję. Nie do końca podobało mu się to jak wielką uwagę przyciągał, choć była to odpowiednia zapłata za rozmaite konszachty z miejscowymi pannami, zaproszeniami na wytworne uczty, bale i posiedzenia. Gotlandczyk lubił wygodne życie, ale spokojnie przeżyłby i w dziczy, dlatego niejednokrotnie za cel wędrówki obierał sobie znacznie mniej okazałe miejsca, takie jak małe, rozpadające się karczmy, czy centra rozrywki. Ze śmiechem wspominał przygodę w jednym z miast, a tak dokładniej konkurs – „Kto wypije więcej piwa, i wciąż będzie stał.” Mężczyzna zatrważająco przecenił swoje możliwości, co skończyło się olbrzymią porażką i śmiechem. Zdarzały się też przykre incydenty, typu prowokacje bójek, próby kradzieży broni, zbroi czy nawet zwykłego stroju. Melmaro nie przyznawał się do tego głośno, ale cel dla którego odszedł z zakonu oddalił się, a jemu samemu mniej zależało na pomszczeniu brata. Wiedział, że to uczyni, ale czy zaraz musi od razu się spieszyć? Przecież ta kraina zasługuje na dłuższy pobyt, zdecydowanie dłuższy pobyt.
Fakt, że Alarania zamieszkana jest przez najróżniejsze stwory, jest trochę kłopotliwy, zważywszy na fakt, że Loring jest tylko człowiekiem, a jedyne co ma, to szkolenie, zaklęty miecz i wmieszane w niego srebro. „Na wampiry.” Blondyn zawsze się uśmiechał, gdy o tym myślał. Do tej pory jeszcze żadnego nie spotkał i w sumie nie wierzył w to, że są one tak złe, by wszystkie zabijać od razu po identyfikacji. Zasmuciło go trochę panujące w wielu miejscach chamstwo, i to, że kobiety często traktowane są na równi z mężczyznami, że nie oddaje im się należnego szacunku. Z uśmiechem doświadczał tego, że kobiety zwracają na niego uwagę tak samo jak w Gotlandzie, a może nawet mocniej, co potęgowało jeszcze - już i tak wystarczająco niezachwianą – jego pewność siebie. Owszem, trafiał na niewiasty opryskliwe, brutalne, z charakterem, ale ani trochę nie miał intencji w rozpoczynaniu konfliktów z takowymi. Po prostu za pomocą swego języka zmieniał atmosferę, i schodził im z drogi.
Aktualnym celem jego wędrówki było Fargoth – miasto, o którym usłyszał od jednego z karczmarzy. Podobno jest tam prawdziwej klasy burdel, co niezmiernie rozśmieszyło mężczyznę, a zarazem zniesmaczyło – w swojej krainie nigdy nawet nie słyszał o tego typu obiektach, i kobietach zajmujących się czymś takim. Tak, zamierzał obejrzeć sobie ten budynek, ale tylko z zewnątrz, do środka nie miał zamiaru wchodzić.
Trwała już noc, kiedy blondyn przekroczył bramę miasta. Zdziwiło go to, że nie było żadnych strażników, nikogo, kto choćby zapytał przybysza o cel wizyty. Jednym słowem całe miasto było ciche, ciemne i puste. Jakby wszyscy mieszkańcy pomarli. On sam, mimo, że był w pełnej – jak prawie zawsze w tej krainie – zbroi, nie wydawał prawie żadnego dźwięku. Ot, dowód mistrzowskiego kunsztu gotlandzkich rzemieślników.
Wytężył uszy i w końcu coś usłyszał, cichy gwar rozmów, stukot wielu stóp, jakby coś się działo, podsumowując – gwar. Słabe natężenie dźwięku świadczyło o tym, że wydarzenie dzieje się gdzieś w centrum miasta, z dala od bramy wejściowej. Loring postanowił się tam udać, i zobaczyć co się dzieje, może odkryje dlaczego to – z opowieści czarujące i charyzmatyczne miasto – prezentuje się dosyć… martwo. Złociste włosy drgnęły na delikatnym wietrze, kiedy postać wojownika obróciła się, i melmaro skierował swoje kroki w wyraźnie obranym już kierunku.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

-N-na mnie ssię nie krzyczy, do mnie sssię mówi z miłością! Odkrzyknął na jej zarzuty profilaktycznie zostając za bezpiecznym stołem wciąż bojąc się, że ta mu przywali czymś ciężkim w łeb. Nie uważał żeby zasłużył na taką awanturę, od kiedy miał jej się tłumaczyć z tego co robi? Nie była jego matką żeby jej się ze wszystkiego spowiadał. -I nie krzycz na mnie bo sssię zamknę w sssobie. Dzisiaj jego złośliwość sięgała zenitu a fakt, że jest za stołem dodatkowo dodała mu odwagi na odpydkoeanie Feyli. Jak ona w ogóle śmiała mu tak nawrzucać? Zapewne z tej perspektywy wyglądał jak pantoflarz najwyższego szczebla...
-Zobaczę co da sssię zrobić, madame...Odpowiedział patrząc na kobietę u jego stóp ze wstrętem w oczach."Doprawdy...ah...gyahaha...ta kobieta jest w stanie oddać mi się tu i teraz byle bym tylko ją stąd wyciągnął... Moje małe cierpiące jagniątko, zabawne co strach z tobą zrobił...Obrzydliwe " Tak właściwie była mu potrzebne tylko kotołaczka-znała drogę przez tunel. Zaś Sisko...Zbędny balast,była jak kielich wina- dopóki posiadała w sobie cenną zawartość jaką były informacje była coś warta, ale po ich wyssaniu stawała się już tylko okruchem, przeszkodą, pustą i nic nie wartą skorupą...Skorupą, którą trzeba będzie wyrzucić gdy stanie się zbędna. Zamierzał wypytać ją jeszcze w tunelu a potem cóż... Któreś z nich, elf lub kowalka może ją zabić, za dużo by wiedziała.
-Kobiety o mnie walczą, nie wytrzymam! Adrien niemal płakał ze śmiechu jedną ręką opierając się o stół żeby nie upaść. -Nie sssądziłem, że tego dożyję, Ihihihihi. Śmiech Grabarza dosłownie zadzwonił w szkle w całym pomieszczeniu a on sam ledwo trzymał się na nogach. Nie zamierzał się wtrącać, przedstawienie jakie obie kobiety dawały było warte każdych pieniędzy a nawet...śmierci któregoś z nich, prócz jego samego oczywiście...Stwierdził, że ta wyprawa była jedną z lepszych decyzji w jego życiu, praca właściciela i dyrektora zakładu pogrzebowego połączona wraz z pracą samego grabarza wprawdzie była bardzo zabawna, ale nie miała co równać się z tym co działo się tutaj.
Feyla ją po prostu...znokautowała. Crevan był w tskim szoku,ze aż przestał się śmiać. Miał coraz więcej obaw czy wyjście z za swojej małej "barykady" to będzie dobry pomysł. A jak go spotka to samo? Zupełnie zapomniał o mężczyznie z mieczem, wyparował mu z głowy co teraz odbiło się Upadłemu czkawką. Uniósł dłoń jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego po prostu zwątpił w swoją logikę i umiejętności merytoryczne. -Ręce mi opadły...Ah..hihi...mam na to lepszy pomysł...Powiedział trzymając prawą dłoń na biodrze a prawą przytrzymując palcem wskazującym i kciukiem nos u nasady. JAKIM PRAWEM ten marny żołnierzyk psuł JEGO przedstawienie? Grabarz jeszcze nie skończył, nikt nie miał prawa w taki brutalny sposób mu przerywać... Czuł, że gdzieś w środku narasta w nim ziarno gniewu, teraz wystarczyło je tylko czymś...podsycić.
"-No dalej, dalej! Oszpecimy mu nieco tę jego piękną buźkę! Wtedy odechce mu się podrywania mężczyzn! Krzyczał anioł o złotych lokach i tak niewinnej twarzy...Nikt by się nie spodziewał, że ktoś tak urodziwy i delikatny będzie zdolny do takich rzeczy. -Kiedy z Tobą skończę nikt na Ciebie nie spojrzy, Crevan. Złapał młodego anioła o białych włosach za brodę i zmusił go do spojrzenia w swoje oczy. -Nawet te twoje piękne oczka ci nie pomogą! Odepchnął anioła od siebie na posadzkę a Adrien z głuchym brzękiem łańcucha osunął się ma posadzkę lochu. Miał o tyle szczęścia, że wcześniej klęczał więc upadek nie był z wysokości, ale obie dłonie miał skrępowane za plecami, więc nie miał czym zamortyzować. Leżał więc na posadzce oddychając ciężko z bólu i czując, że umrze...Tutaj, w ciemnym lochu zabity przez kata. Nie miał pojęcia, że to dopiero początek jego męki. Wrzasnął z bólu czując kopniaka prosto pod żebra tak silnego,że prawie stracił przytomność. Śmiech. Ostry, nieprzyjemny śmiech. Tylko to zapamiętał. Z letargu obudził go krzyk z celi obok. Znał ten głos! -Anisto! Próbował poderwać się z ziemi,wyrwać z kajdan na oślep machając skrzydłami, których mu nie unieruchomili. Dawniej piękne, teraz przybrudzone, potargane...Lewe było ewidentnie złamame i piekło niemiłosiernie. Ale czy to ważne? W lochu obok ktoś krzywdził jego najdroższego...Nie mógł siedzieć cicho, serce pękło by mu z żalu. -Możesz mnie zabić, ale ja nigdy nie przestanę go kochać! Wydyszał w twarz swoim oprawcom patrząc im w oczy,z których sypały się złore iskry. Czuł się mocny jak nigdy dotąd... -Milcz, Crevan, nawet własny ojciec się ciebie wyparł! Tym razem odezwał się drugi z aniołów, wcześniej milcząc przyglądający się całej sytuacji. -Arell,kończmy to. Nakazał złotowłosy anioł z sadystycznym uśmiechem towarzyszowi, który skinął głową i posłusznie wyciągnął mały, srebrny nożyk, który błyszczał jak gwiazda w mroku celi. Zwodnicza gwiazd. Złapał przerażonego białowłosego za podbródek i chlasnął mu ostrzem po twarzy zostawiając krawą bliznę, po której więzień stracił przytomność. Bliznę, którą ma do dziś... Cała retrospekcja trwała dosłownie kilka sekund,ale wystarczyła by mężczyznie trzymającego Acilę zaczął palić się tyłek. Ot tak,po prostu. Adrien często używał tej sztuczki- prosta i skuteczna a przy tym nie do wykrycia kto to zrobił. Grabarz wyciągnął swój miecz i po prostu wbił mu go w plecy, wiedział, że to nie honorowe, ale...kogo to obchodziło? Gdy ten jeszcze konał przeszedł mu po twarzy obcasem krusząc mu nos w drobny mak.-Możemy iść? Zapytał niewinnym głosikiem stukając paznokciem w usta. -Panna Acila wyprowadzi nasss bezpiecznie do wyjścia. To nie była prośba, to był rozkaz. -Ja zaś zajmę sssię madame Sssisssko. Świetnie, już trudniejszego nazwiska mieć nie mogła. Podniósł bezwładną kobietę jak pannę młodą rad, że przynajmniej przez chwilę ma z nią święty spokój.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila siedziała w kącie uważnie obserwując zebranych. Właściwie było to dla niej bez znaczenia który z nich okaże się jej nowym panem. Madame Sisko najwyraźniej postanowiła pozbyć się jej by tylko ratować swoją skórę. Cóż służba u niej nie należała do łatwych, ale kotołaczka rzadko kiedy rozpaczała nad swoim losem. Do kogo trafi? Czy będzie to wysoki mężczyzna o długich włosach, którego omyłkowo uznała za hrabiego? A może wrzeszcząca kobieta, lub ten okrutny ochroniarz? Acila była przekonana że bez względu na wszystko da sobie radę.
Nasłuchiwała czujnie, chociaż to nie toczące sie rozmowy były przedmiotem jej zainteresowania. Szukała szczurów. Wyczuwała je wyraźnie, a oficjalnie cały czas pracowała dla madame i walka z gryzoniami była jedna z powierzanych jej zadań. Kobieta zagroziła że Acila straci palec za każdego szczura którego znajdą goście zamtuza, a póki co kotołaczka miała je wszystkie, co wskazywało na dobrze wykonywaną pracę. Teraz jednak była w rozterce. Wydawało jej się iż potrafi bez problemów wyczuć bliskość tych szkodników i rzeczywiście czuła że w pomieszczeniu znajdują sie aż dwa. Problem w tym że ilekroć próbowała bardziej skoncentrować sie na próbie lokalizacji szczurów jej zmysł podążał w kierunku wysokiego mężczyzny. Co to miało znaczyć? Albo ów osobnik jest jakimś szczurołakiem, co wydawało się Acili niedorzeczne. Kotołaczka nigdy nie słyszała by istniały takie stworzenia. Druga możliwość, jeszcze bardziej niedorzeczna niż ta pierwsza, to fakt że nieznajomy trzyma gryzonie pod płaszczem? Nie, to raczej bzdura. A może przez podróż w podziemnych korytarzach przesiąknął szczurzym odorem? Ale ona pachniała raczej tak jak zawsze, a również przebywała w tajemniczym tunelu.
Zajęta swoimi rozważaniami Acila zaczęła obwąchiwać samą siebie, by potwierdzić własne teorie. Włosy, ręce i stopy pachniały zwyczajnie. Nagle poczuła ból. Mężczyzna chwycił ją za włosy i pchnął. Poczuła że spada. Tylko dzięki kocim zmysłom udało jej się wywinąć w powietrzu i wylądować na cztery łapy. Przerażona rzuciła się do ucieczki w głąb tunelu.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Zmuszony był do wysłuchiwania słów Feyli, które zapewne nie spodobały się Adrienowi, kotołaczce lub jemu, jednak elf starał się na to nie zwracać uwagi. Niby za niego trzeba myśleć? Posiadał własny rozum, a chwila paraliżu i zagubienia w miejscu, w którym jest się po raz pierwszy jest zrozumiała. Po kilku zdaniach - dziwna jak dla niego - kobieta nawyzywała nieco Feylę i rzuciła się na nią. Byłby sam zareagował, lecz kowalka w tej sytuacji zdecydowanie nie potrzebowała pomocy, ani zapewne jej nie chciała. Nieco zaskoczyło go to, że ta kobieta wiedziała coś o Nurdinie. Może w końcu czegoś się dowiedzą? Chociaż nadal zastanawiało go "źródło" i zdawał się niemal być bardzo blisko rozwiązania zagadki. Przekonany był, że na pewno chodzi o złoże jakiego minerału i miał nadzieję, ze się nie myli. Następnie Adrien dorzucił kilka swoich słów, a sytuacja ta była komiczna, gdyby nie nagły zwrot akcji i wykorzystanie przez ochroniarza ich kłótni. Postanowił on wrzucić Acilę do tunelu, a sam groził zebranym tutaj osobom. Nie widział potrzeby zareagowania, gdyż ani nie znał kotołaczki, ani nie sądził, że warto lub trzeba jej pomóc. Pomagał zazwyczaj osobom, które znał i szanował, a na jej temat absolutnie nic nie wiedział, co więc miał uczynić? Adrien jednak postanowił zareagować i nim to zrobił, dziwnym przypadkiem przeciwnik nieco się podpalił. Zdarzyło się to już po raz drugi tuż przed jego reakcją, więc bardzo prawdopodobne, że para się magią ognia w mniejszym lub większym stopniu. Następnie po tym niespodziewanym płomyku mężczyzna zaatakował goryla i zabił go na miejscu. To oczywiście było o wiele bardziej spodziewane, jak również to, że kotołaczka uciekła. Nie chciał oberwać od Feyli niczym tępym lub ciężkim, więc odsunął się na bezpieczną dla niego odległość. Wiedział, że kowalka, jak każda inna kobieta musi odreagować takie sytuacje. Jemu samemu nie podobało się mimo wszystko, że Adrien odjechał z jakąś nieznaną kobietą. Dziwne było to, że straż się nie pojawiała mimo tylu wrzasków w tym pomieszczeniu. Nagle zauważył, że w jednej z kieszeni jego żołnierskiego pancerza znajduje się jakaś kartka, może list? Było to coś nabazgranego widocznie na szybko, gdyż nie potrafił tego rozszyfrować lub się doczytać. Postanowił wręczyć to Feyli i tak też zrobił. Kto wie, co jeszcze dzisiaj się zdarzy? Zdawało się, że wszystko, co było możliwe stało się w tym dniu, lecz elf przeczuwał, że coś złego będzie się jeszcze działo. Może będą zmuszeni opuścić miasto? Miasto zostanie zaatakowane przez smoki? A może strażnicy też wezmą Adriena za hrabię? Wtedy będą mieli poważne kłopoty, z których nie sposób się będzie wydostać, jednak on wierzył w zdolności dyplomatyczne mężczyzny.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Zaraz chwilka. Dowódco. Niby jak? Wszyscy mamy się pchać do tego tunelu? – Feyli nie podobała się wizja jej samej przeciskającej się w wąskim, ciemnym i dusznym korytarzu. Oczyma wyobraźni widziała siebie walczącą o każdy oddech, wpadającą w panikę i tratującą w pośpiechu pozostałych. Nie było mowy żeby tam weszła. – Podusimy się. Poza tym ja i Balwur, który o dziwo raczył się wreszcie pojawić – kowalka nie mogła darować sobie tej złośliwej uwagi – mamy doskonałą przykrywkę by wyjść stąd głównymi drzwiami. Przy okazji zamaskowalibyśmy wejście do tunelu tak by żołnierze nie odnaleźli go zawczasu. Moglibyśmy tu jeszcze co nieco powęszyć. Kto wie może znajdziemy coś interesującego – „A przy okazji tam przed zamtuzem zostawiłam worek z narzędziami z którymi nie chciałabym się rozstać” – Pewnie i tak będziemy pierwsi przy miejskiej bramie. Tylko nie dajcie na siebie długo czekać.
Podczas gdy Feyla usiłowała przekonać Adriena by ten nie zabierał jej z sobą, w głębi korytarza słychać było głosy zbliżających się strażników. Przeszukiwania zamtuza trwały w najlepsze. Na wieść o zwycięstwie grupy śmiałków pozostała część strażników zgromadzonych przed budynkiem także zapragnęła zobaczyć co z wewnątrz dałoby się zagarnąć dla siebie. Oficjalnie każdy szukał madame Sisko, a w rzeczywistości sprawdzana była każda najdrobniejsza szufladka.
- Zatrzymamy ich – Oznajmiła Feyla ciągnąc za sobą Balwura. Była gotowa zając żołnierzy jakąś historyjką na tyle by grabarz miał czas zniknąć w tunelu. Strażnicy, którzy przeszukiwali pomieszczania piwniczne dużo dokładniej niż wcześniej kowalka, zgromadzili się przed nieoczekiwanym znaleziskiem. Feyla potrzebowała chwili by przecisnąć się przez zgromadzony tłum. Wewnątrz jednego z pokoi stały cztery kotły, lub urządzenia przypominające kocioł dla niewprawnego oka. Problem w tym że żaden z nich nie posiadał drzwiczek wsypowych przez które można byłoby wrzucić węgiel lub drzewo. W samym pomieszczaniu nie było zresztą niczego co mogło przypominać materiał opałowy. Zamiast tego z tajemniczych urządzeń wychodziły dziesiątki rur o różnych średnicach. Rury te najwyraźniej rozprowadzane były po całym zamtuzie. Dodatkowo cała maszyneria wyposażona została w zestaw najdziwniejszych zaworów, bezpieczników ciśnieniowych, klap, zatrzasków i innych urządzeń których Feyla nie potrafiła nawet nazwać. Same kotły także wyglądały niezwykle. Okrągła konstrukcja wysokości człowieka obudowana została różnego rodzaju rurkami, naczyniami przelewowymi, oraz pokrętłami do regulacji. Dwa środkowe stanowiły swoje przeciwieństwa. Jeden z kotłów był czerwony od gorąca, wyglądał jakby za chwilę miał stanąć w płonieniach, drugi z kolei był lodowato zimny, do tego stopnie iż samo jego dotknięcie powodowało odmrożenia. Skrajny kocioł z prawej strony wyglądał zupełnie normalnie, za to ten lewy wyglądał tak jakby ciśnienie próbowało wessać go do środka. Cały był pogięty i pokrzywiony. Liczne metalowe łaty wskazywały na częste remonty. Żołnierze wpatrywali się w to wszystko nie mając pojęcia co tak naprawdę stoi im przed oczyma.
- Może to jakieś sejfy?
- Albo aparatura do pędzenia Bimbru?
„Do licha chciałam znaleźć coś nurdinowskiego i oto mam przed sobą cała komnatę” Pomyślała Feyla.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Widać to, że najpierw podpalił a następnie zabił żołnierza nie zrobiło na reszcie żadnego wrażenia. I bardzo dobrze, nie miał ochoty im się tłumaczyć ze swoich czynów. Mężczyzna przerwał mu przedstawienie i zapłacił cenę adekwatną do czynu. Przynajmniej według Upadłego. Kotka uciekła, co było dość logiczne z uwagi na to co się stało. Liczył się z tym, że będzie trzeba ją nawoływać...
Czy kowalka postawiła sobie za punkt honoru negowanie KAŻDEJ decyzji Adriena?! Miała szczęście, że białowłosy w pewnym sensie bał się jej, lub jak kto wol, jej kowalskiego młota bo inaczej na pewno by jej odpyszczył. Tragikomedia, dwustuletni Grabarz mordujący Anioły ze szczególnym okrucieństwem boi się góra dwudziestopięcio letniej kobiety... Rzadko kiedy czuł się jednocześnie tak upokorzy i rozbawiony jednocześnie.
On sam miał inny plan, co tutaj jeszcze można znaleźć? Mieli już kogoś kto posiada informacje, wielką głupotą było pchanie się w sam środek bitwy tylko po to żeby dalej oglądać zamtuz w którym i tak nic ciekawego już nie było. Bo co mogło być? Trupy zabitych? Szczątki mebli? Rozbite szkło? Bo cóż by innego? Co ona chciała tutaj znaleźć? Naprawdę spodziewała się, że w domu publicznym znajdzie coś stworzonego przez tego..jaku tam... Nurdina? Białowłosy niestety żył na tym świecie zbyt długo żeby wierzyć w takie bajeczki...
Sisko nie należała do lekkich kobiet, a świadomość, że będzie ją dźwigać przez duszny i wąski, ciasny tunel wcale nie poprawiała mu nastroju. W dodatku zdawał sobie sprawę iż nie ma mowy aby się przebrał w normalny strój, to jest wyrzucił róże z kapelusza i w końcu założył go normalnie,zapiął płaszcz i zawiązał szarfę.
Szczury po prostu wariowały w jego kieszeni tak, że niemal z niej wyleciały. Adrien tego nie rozumiał, przecież nie musiały się bać, były z nim, bezpieczne.
-Crevan, robisz to złośliwie! Specjalnie łazisz w pobliżu tego kotołaka!- Pisnął przerażony Aurum eysuwając z kieszeni biały łebek.
-Tak! Raz się z nim zgodzę! Ty się świetnie bawisz a my siedzimy w tej kieszeni i umieramy ze strachu- Wtórował czarny Argentum przepychając brata żeby mieć trochę miejsca.
-Oczywiście nie o ciebie, dziadku, tylko o nas. Dodał szybko biały z wrednym uśmiechem nabijając się z pana
-Ja także sssię cieszę, że nic wam nie jessst...-Odparł Adrien pogodnie nic nie robiąc sobie z dogryzania pupili; przywykł przez te wszystkie lata. -Wiecie co? Może ja zawołam panienkę Acilę... będziecie mieć towarzyyystwooo. Zapytał z najsłodszym uśmiechem na jaki było go stać patrząc jak oba szczury wciskają się w najgłębszy kąt kieszeni czarnej szaty.
Tyle, że kotkę naprawdę trzeba będzie zawołać... Sam sobie nie poradzi z kobietą w dodatku w labiryncie tuneli. Nie znosił prosić o pomoc, ale... -Panienkooo...? -zawołał w głąb tunelu -Sssam sssobie nie poradzę w tunelach...a ten mężczyzna jessst już martwy... dodał jakby na zachętę chcąc już się stąd wyrwać. I to jak najdalej.
Szczęście w nieszczęściu dziewczyna go posłuchała i wróciła po niego pomagając mu wydostać się z krętego labiryntu tuneli, co łatwe nie było. Jakim cudem ona to wszystko pamięta?
Świeże powietrze sprawiło, że Grabarzowi od razu wrócił dobry nastrój. Magazyn krawca świetnie nadawał się na przesłuchanie i docucenie madame, którą Upadły poradził na krześle. -Docuć ją panienko... Zagaił do Acili i podchodząc do okna sprawdzając, czy koń nadal tam stoi. Stał.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila nie miała pojęcia dlaczego zdecydowała się wrócić. Być może przywykła już do faktu iż zawsze jest ktoś kto wydawał jej polecenia i mimo że nieraz przyszło jej zebrać razy od swojego właściciela, to w ostatecznym rozrachunku ktoś taki zawsze starał się o nią dbać. Najwyraźniej niż była jeszcze gotowa na samodzielne życie. Przez jakiś czas siedziała w tunelu nasłuchując odgłosów dobiegających w budynku. Zwykle ta strategii się sprawdzała. Gdy Sisko wyładowywała na niej swoją złość, kotołaczka uciekała w bezpieczne miejsce, czekając aż jej gniew minie, po czym wracała z skruchą wymalowaną na twarzy. Głos mężczyzny nieco ją zaskoczył, ale uznała że jeśli madame chciała by obie mu służyły to powinna go posłuchać. Postanowiła więc wykonać każdy rozkaz nowego pana.
Dziewczyna nie wiedziała jak sprawić by madame odzyskała przytomność. Pierwszy raz widziała Sisko w takim stanie. Acila zastanawiała się chwilę co robić. Dawniej, gdy jej samej zdarzyło się omdleć, a właściwie to zostać pobitą do nieprzytomności , aby ją docucić najczęściej wkładano jej głowę do beczki zimnej wody. Taka kuracja była nadzwyczaj skuteczna. „Może to jakiś środek leczniczy” zastanawiała się, dźwigając jednocześnie kubeł wody z warsztatu krawieckiego. Miała niestety za małe wiaderko by móc zatopić w nim głowę Sisko, o czym kotołaczka przekonała się dopiero po kilkukrotnej próbie wciśnięcia łba madame do wiadra, nabijając przy tym swojej pani kilka dodatkowych siniaków. Mimo iż Acila działała zupełnie poważnie i z dużą troską, patrząc zboku można by uznać ja za wyjątkową sadystkę. W końcu dała za wygrana i postanowiła chlusnąć madame zawartością prosto w twarz. Pomogło. Orzeźwiona Sisko od razu rzuciła się z pięściami na swoją podopieczną.
- Co ty wyprawiasz głupia zdziro! Jak śmiesz. – Krzyczała okładając jednocześnie Acilę gdzie popadnie. Gdy już kobieta opanowała emocję, rozejrzała się wokół siebie. – Co to za miejsce? To ma być plan? Ucieczka? Co tez ten stary idiota sobie myśli? Uciec to mogłyśmy same – Wściekała się na Adriena. – Głupi cep. Chodź tu Acila. Wygląda na to iż jesteśmy skazane na łaskę tego durnia. – Odciągając na chwilę kotołaczkę od grabarza, z głośnym „Hrabia wybaczy ale potrzebujemy odrobinę prywatności”, kobiety udały się do osobnego pomieszczenia. – Słuchaj teraz uważnie. Wprawdzie deklarowałyśmy się mu służyć, ale musimy odwrócić nasze role. Uwiedziemy go, a gdy już będzie jadł nam z ręki, wtedy zapłaci za nasze męki. Pamiętaj o wszystkim czego cię uczyłam. Do licha, taki staruch powinien zwrócić uwagę raczej na doświadczoną kobietę a nie młodą siksę jak ty. – Madame od razu zabrała się do poprawy wizerunku swojego oraz Acili. Przede wszystkim zajęła się układaniem włosów, makijażem, wypukleniem biustu i innych kształtów mogących przykuć uwagę mężczyzny, a także ograniczeniem garderoby obu kobiet do niezbędnego minimum, co w przypadku kotołaczki i tak było już trudne. W czasie tych prostych zabiegów upiększających, Sisko przedstawiała Acili swój plan jak usidlić Adriana.
Po jakimś czasie kotołaczka wybiegła przerażona z pokoju, podbiegając do Adriena i wtulając się mocno w tors mężczyzny – Pan ratuje madame. On chyba nie żyje. Upadła i nie oddycha. Acila tak się boi … - W całej gamie zapachów jakie Acila wyczuwała będąc tak blisko grabarza, szczególnie jeden mocno oddziaływał na jej zmysły. „No nie, znowu te szczury”.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Melmaro spokojnym krokiem zmierzał ku źródłu tak wielu dźwięków. Uliczki były prawie całkowicie opustoszałe, jedynie nieliczni mieszkańcy przemykali szybko pod ścianami domostw, i w ciemnych, bocznych uliczkach. Zatrzymywani przez złotowłosego machali jedynie ręką, krzyczeli „Zamtuz atakują!” i tyle ich Loring widział. „Burdel? Co tutaj się, do srebrnego księżyca, wyrabia?” Mężczyzna potrzebował trochę rozrywki, a perspektywa obejrzenia oblężenia wydawała się całkiem interesująca. „Eh… Daleko jeszcze?” Gotlandczyk parsknął do siebie, zauważając fakt, że marudzi jak jakiś stary dziadek. „No pięknie, kolego. Uważaj, bo jeszcze osiwiejesz.
Głosy głośnych rozmów i szczęk arsenału, zdawały się być coraz bliżej. Człowiek po drodze uważnie rozglądał się po mieście, wiadomo – lepiej znać w jakimś stopniu miejsce obecnego przebywania. Zastanawiał się jak inni tutaj żyją, architektura prezentowała się dla niego na dobrym poziomie, jednak co z tego? Każdy wie, że sercem zabudowań są jego mieszkańcy, nie zimne, martwe kamienie. Uśmiechając się do siebie, przyspieszył trochę tempo, chcąc jak najszybciej dotrzeć do centrum zamieszania. Panował delikatny wietrzyk, w wyniku czego jego długie, lśniące włosy powiewały ostrożnie, niesione zewem natury. Jedynie te z przodu, wybrane do pełnienia funkcji osobliwego szalu, pozostały nieruchome i wypełniające swe zadania, tj. ochronę pana przed zimnem, odczuwanie przyjemnej miękkości i zapachu.
No, wreszcie.” Pomyślał Loring, wychodząc zza ostatniego, stojącego mu na drodze do celu, budynku. Z wrażenia aż zagwizdał. Do tej pory wyobrażał sobie jak może wyglądać taki dom publiczny, bo tego nie wiedział – bo skąd by miał? Teraz wydał mu się po prostu zwykłym – w porównaniu do reszty w mieście – budynkiem, tylko większym. Sam obiekt tylko na chwilę wzbudził jego ciekawość, zaraz po tym wzrok blondyna spoczął na ludziach przed nim. Zamtuz okupowała pokaźna liczba żołnierzy, a po luźnych rozmowach i śmiechach można się było domyślić, że oblężenie zakończyło się sukcesem. Jakby na potwierdzenie mężczyzna zauważył wyłamane odrzwia i kręcących się w środku wojowników. „No i tyle ich widzieli.” Przemknęło mu przez myśl. Oparł się o ścianę pobliskiego budynku, skrzyżował ręce na piersiach i z lekkim uśmiechem wszystko obserwował.
Zajmował taką pozycję przez kilka minut, aż podszedł do niego jakiś barczysty człowiek z pokaźnym wąsem i - nie do końca miłym – uśmieszkiem. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Loring zasalutował mu spokojnie, przykładając dwa palce do czoła, a później pochylił dodatkowo odrobinę głowę. Przybysza chyba to delikatnie zdziwiło, bo jego uśmiech jak gdyby zmalał, zaraz jednak powrócił na miejsce.
- Dobry, panie! Czemuż tutaj stoisz, skoro wydane zostało oświadczenie, by każdy skrył się w swym domostwie?
Panie? Poważnie?” Blondyn zaśmiał się w myślach. Uśmiechnął się miło do wąsacza i delikatnie ukłonił. – Wielmożny pan mi wybaczy, dopiero przybyłem do tego miasta, więc nic nie wiem o żadnym wydanym przed szlachetnych żołnierzy, poleceniu. Owszem, zdziwił mnie fakt, że ulice są puste, ale usłyszałem jakiś hałas i zgiełk rozmów, to pomyślałem sobie, że wszyscy są u jego źródła. Podążyłem za nim, i o to jestem.
Strażnik przez chwilę milczał, później odwrócił się w stronę żołnierzy i otworzył usta, jakby chciał coś do nich krzyknąć. Chyba się jednak rozmyślił, bo znów spojrzał na blondyna – jego wzrok nie był dyskretny, wąsacz natrętnie ilustrował go wzrokiem, szczególnie zbroję i włosy. Miecza nie widział, bo znajdował się na plecach gotlandczyka – i zabrał glos.
- Nie spotkałem jeszcze nigdzie tak wykwintnej zbroi, jak pańska. Można znać waszą profesję? Jesteście złodziejem?
Melmaro zaśmiał się delikatnie, tak, by nie zwabić pozostałych żołnierzy. – Żołnierzem? Ależ skąd, panie władzo! Moi rodzice są jednymi z najważniejszych handlarzy na północy, a ja zajmuję się prowadzeniem kilku szkół dla wojowników. Wszystko odbywa się legalnie, rzecz jasna.
Blondyn od razu zauważył, że jego rozmówca nie grzeszy jakąś specjalną inteligencją, a teraz jeszcze nie wie co zrobić. Wąsacz faktycznie jakby miotał się w sobie, zdekoncentrowany i oszołomiony. Kilka sekund milczał, aż w końcu znowu się odezwał, jednak już bez uśmiechu. Może martwił się, że rozmawia ze zbyt ważną personą, jak na takiego pospolitego robola?
- Czy ma pan kogoś znajomego w mieście? Inaczej muszę pana zatrzymać, dopóki w mieście nie zapanuje codzienność. „Zatrzymać? Tak, dobre sobie.” Loring zaśmiał się w myślach. „Pańskie niedoczekanie.
- Tak, oczywiście, jak najbardziej. Mam nieopodal przyjaciela, do którego zmierzałem. Już się do niego wybieram, jeśli szanowna władza tak zarządza. – Brodacz jeszcze coś tam powiedział w odpowiedzi, ale koniec końców pozwolił mu odejść, życząc bezpiecznej drogi i zapoznawania się na drugi raz z bieżącymi ogłoszeniami. Gotlandczyk uśmiechnął się, będąc już odwróconym, i udał się w z powrotem do tyłu, z czego za pierwszym budynkiem od razu skręcił w lewo. Jego wyimaginowany przyjaciel chyba może poczekać.
Blondyn postanowił udać się w pierwsze lepsze miejsce, by wszystko przeczekać. Czujne oczy melmaro akurat dostrzegły krawca. „O, świetnie!” Pomyślał. Zobaczy sobie co rzemieślnik ma do zaoferowania, może znajdzie jakąś ciekawą kreację, a czas sam szybko zleci. Skierował swoje kroki w tamtą stronę.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla żałowała że nie ma więcej czasu. Z chęcią posiedziałaby dłużej w pomieszczeniu z dziwnymi urządzeniami próbując rozgryźć zagadkę do czego służą. Niestety musiała działać szybko. Wyczuwała w tej konstrukcji rękę Nurdina, a to w praktyce oznaczało iż stanowi ona bąbel na wodzie i prędzej czy później rozpadnie się sama. „Raczej prędzej” uznała widząc dobierających się do kotłów żołnierzy z miejskiej straży. Tych najwyraźniej nie interesowała złożoność i przeznaczenie mechanizmu. Przede wszystkim byli ciekawi co zawiera w środku i czy da się z tego wyciągnąć jakieś korzyści. Feyla usiłowała wytłumaczyć jak niebezpieczna jest dewastacja tego typu urządzeń.
- Panowie, myślę ze nie powinniście tego robić. Te urządzenia mogą być bardziej niebezpieczne niż wam się wydaje, a jeśli je stworzył je ten o którym myślę, to szansa na to że będą stabilne jest jak szansa banki mydlanej w koronie świerku. – Oczywiście miała do czynienia z mężczyznami. Racjonalne argumenty nic tu nie pomagały. Kowalka postanowiła zmienić strategię.
- Zostawcie to! Wypad mi stąd. Ale już. – Krzyknęła, chwytając za kołnierz jednego z strażników i rzucając nim w stronę drzwi. Pozostali natychmiast ruszyli na nią chcą bronić swojej zdobyczy. Rozpoczęła się walka. Ostatnimi czasy na brak awantur nie mogła narzekać. Feyli udało się przewrócić na ziemię jeszcze dwóch napastników nim sama została z impetem rzucona na ścianę. O dziwo konstrukcja nie wytrzymała i kowalka wybiła otwór do pomieszczenia naprzeciwko kotłowni wpadając do sąsiedniego pomieszczenia. Zadowoleni z zwycięstwa strażnicy powrócili do prób rozmontowania maszyny. W tym celu usiłowali oderwać co się da, przekręcić każdy zawór, przestawić wszelkie dźwignię, krótko mówiąc zrobić wszystko by tylko dostać się do tajemniczych skarbców.
„Kto do cholery robi papierowe ściany?” zastanawiała się Feyla podnosząc się z podłogi. W pokoju do którego wpadła nie było żadnych drzwi czy okien. Wszędzie było ciemno. Jedyne światło dawał otwór który wybiła wpadając w to miejsce. Co dziwne otwór ten znajdował się jakieś dwa metry nad nią, co oznaczało iż posadzka tu położona jest niżej niż ta w pomieszczeniu z kotłami. Zaczęła przeszukiwać kieszenie. Była pewna że ma coś przy sobie czym może rozpalić ogień. Na co komu takie miejsce.
- Balwur! – zawołała towarzysza chcąc by ten ją wyciągnął. Czyżby i on wdał się w bójkę? Przyglądając się dziurze w ścianie, Feyla zdążyła jeszcze pomyśleć iż całość wygląda jakby ktoś celowo stworzył ten pokoik na wypadek gdyby coś złego stało się na górze, gdy niespodziewany huk eksplozji i podmuch gorącego powietrza zwalił ją z nóg. Kotły eksplodowały a cały zamtuz momentalnie zamienił się w stertę gruzów przykrywając uwięzioną pod nimi kowalkę.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Cóż, może Feyla powinna zostać jednak dowódczynią? Nawet Adrien jej posłuchał, a chyba nie miał w zwyczaju stosować się do poleceń innych. Upadły zawołał Acilę i wraz z madame Sisko poszli tunelem, który wiódł nie wiadomo dokąd. Znów się rozdzielili, lecz teraz nie było zbytnio innej możliwości, w końcu kto wypuściłby stąd hrabiego i madame Sisko żywych lub wolnych? Natomiast on i Feyla mieli doskonałe przebrania i nikt na nich niemal nie zwracał uwagi, jak kowalka na to, że Balwur dał jej list, który miał przy sobie posłaniec. Może potem go przeczyta? Nie spodziewał się, że Feyla będzie na tyle silna by po prostu go złapać i ciągnąć w stronę pomieszczenia, którym była jakaś kotłownia. W końcu nawet to nie było potrzebne, więc sam szedł, bo nie miał zamiaru jeszcze bardziej się rozdzielać. Te kotły nie były tym, co spodziewał się tam znaleźć. Zrozumiałby jeszcze różne ołtarze, ofiary, lochy, skarbiec, magazyn lub inne tego typu rzeczy, ale nie takie dziwne kotły. To było całkowicie nie do przewidzenia. Te wszystkie zawiasy, zawory, dźwignie , przekładnie i masa innych przełączników oraz elementów, z których zbudowane były kotły, to było coś niesamowitego. Wyglądało to niczym jakiś nowy wynalazek krasnoludów. Właśnie, krasnoludów - czyli prawdopodobnie Nurdina. Jeden był lodowaty i niemal niebieski, drugi gorący i czerwony niczym lawa, inny powyginany niemal na wszystkie strony, a ostatni całkiem normalny. Prawdopodobnie symbolizowały żywioły i służyły do pozyskiwania jakiejś energii lub czegoś innego. Oczywiście strażnicy byli na tyle mało inteligentni, by od razu wszystkiego dotykać, byleby dostać się do jakiegoś skarbu lub rzeczy innego typu. Feyla próbowała ich powstrzymać najpierw nieco dyplomatycznie, samymi słowa, lecz to nie wystarczyło. Zmieniła swą taktykę i postanowiła użyć przemocy, do ogłuszania oczywiście miała narzędzie, nie to co elf. Ogłuszyła dwóch ludzi, nim wpadła do tajemniczego pomieszczenia. Sam zdołał ogłuszyć tylko jednego człowieka, tłumacząc, że zrobił to przypadkiem. Udało mu się to wyłącznie dzięki rękawicom żelaznym, od ograbionego żołnierza. Chciał pomóc Feyli wyjść z owego pomieszczenia, lecz nagle rozległ się huk spowodowany wybuchem kotłów. Albo to, albo w końcu maszyna oblężnicza zapowiadana przez Swena dotarła na miejsce... Feyla padła plecami na posadzkę i chyba nic jej się nie stało. Balwur padł wprost na kowalkę, jakby się całowali, jednak do tego nie doszło, Wpatrywał jej się w oczy, a w plecach czuł ból - były poparzone. Teraz zostali tu uwięzieni, a tlen mógł się z czasem zacząć kończyć. Wydostanie się mogło trochę zająć pomimo magii struktury, którą władał w małym stopniu.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Mężczyzna nie patrzył na to co się dzieje w pomieszczeniu, nie interesowało go to zbytnio. Przez te wszystkie lata zobojętniał na ludzką krzywdę, na cierpienie, na ból pomagając tylko tym, w których miał interes. Jego serce było tylko bezkresną, lodową pustynią wyzierającą ze zwierciadeł duszy zwanych oczy, które choć tak niesamowicie piękne wiały chłodem i zimnem kontrastując z wiecznym uśmiechem na bladych wargach. Z resztą...i tak tego nie widział, znowu się zamyślił i swiat wokół niego nie istniał. Teraz była tylko pustka i jego własne myśli." Kolejny raz wstrzymując zimne łzy myslę, czy gdy nadejdzie czas otworzysz dla mnie ciemność czyniąc ją moją światłością. I wtedy ten szkarłatny głos znów zabarwi naszą melodię zmieniając jej słodki rytm w tysiąc grzmotow tak jak wieczna tesknota... Ale w lśniącej ciszy nocnego nieba jest mój ogród i pewnego dnia wspólnie się tam znajdziemy ginąc w uciekającej melodii naszych serc. A nocna ciemność księżyca będzie nam śpiewać kołysankę dopóki moje smutne oczy na zawsze nie wypełnią się wiecznym snem. Nie mowię ci "żegnaj, najdroższy", ponieważ wiem, ze jeszcze się spotkamy choć teraz czuję pustkę w mojej piersi jak gdyby to noc ja żłobiła szaleńczo i bezlitośnie oddalając nas od siebie, Anisto..." Stał przy oknie wpierając się łokciami o parapet i kładąc zmęczoną głowę na pajęczych palcach wzdychając ciężko. Nigdy by nie pomyślał, że w jego głowie powstaną tak piękne, majestatyczne myśli. Ale on tego tak nie widział... Dla niego był to tylko zwykły lament zbolałej, stęsknionej duszy pragnącej połączyć się z kochankiem wyrwanym mu tak brutalnie..."Jak to będzie gdy w końcu Anioły mnie zabiją? Albo jeśli tego nie zrobią, jeśli będę żył w spokoju do końca swych dni? Ah... to by był piękny zmierzch życia, patrzeć jak ci pierzaści idioci nie mogą posiąść się z gniewu, ze nie udało im się mnie zabić. Ah... Wyobrażam sobie ich miny..ihihihi, szkoda, ze nie będzie mi dane tego zobaczyć na własne oczy." Bawił się pierścieniem na palcu kręcąc go to w jedną to w drugą stronę pragnąc poczuć znajome pieczenie bardziej niż kiedykolwiek. Chciał odreagować to wszystko, chciał... się na kimś wyżyć. Przy okazji chciał znaleźć sobie nowy miecz, bo choć w prawdzie kochana Szpilka służyła mu wiernie to jednak była już mieczem dość starym.
Właściwie zapewne dalej tkwiłby gdzieś w odmętach własnych myśli, a potrafił tak do wieczora albo i dłużej, ale z transu wybudziła go Acila łapiąc go za przód szaty przez co szczury siedzące w środku dostały niemalże szału wijac się ze strachu w kieszeniach. Strój, a raczej jego brak, bo tego strojem nazwac nie mógł, fryzura... Co ta mała spryciara chciała wykombinować? "Czyżby ryzykowała próbę poderwania mnie? Nie jest jej wstyd podrywać kogoś, kto wygląda jak jej dziadek?" Oczywiście nie miał pojęcia jaką intrygę wymyśliła Sisko, ale fakt, że zapewne to ona nakazała kotce wyjść w taki sposób do Grabarza. Dopiero jej kolejne słowa zwróciły jego uwagę. "Jeśli ta kobieta naprawdę nie żyje, to Feyla mnie zabije." Westchnął cicho i bez słowa, cały czas wgapiony w ścianę poszedł za dziewczyną do drugiego pokoju, ale zatrzymał się w połowie drogi. -Poczekaj, panienko... Wyciągnął z kieszeni płaszcza oba szczury i wsadził je sobie na ramię pozwalając im bawić się cienkim, długim warkoczykiem z boku głowy, a odważniejszy Aurum zaczął bawić się zwisającym mu z boku ucha kolczykiem w kształcie krzyża. -Nie waż sssię ich ruszyć...-Przestrzegł ją od razu z demonicznym uśmiechem i oddał jej swój płaszcz nakrywając jej ramiona. -Przykryj się moje dziecko, więcej zakrywasz niż okrywasz... Tak, był strasznie złośliwy, ale nie mógł sobie tego darować, po prostu nie mógł. Był zupełnie nieczuły na wdzięki niewieście z wiadomych względów, ale postanowił się jeszcze zabawić ich kosztem.
Zupełnie spokojnie wszedł do pomieszczenia z rzekomym trupem i przyklęknął nad nią sprawdzając jej puls. Cóż, miały nieszczęście trafić na medyka, który co prawda w zawodzie nie pracował, ale wciąż się znał na swoim fachu. Zacmokal ze współczuciem. -Cóż...to już denat, nadaje sssię tylko do zakopaniaaa... Powiedział z najsłodszym uśmiechem na jaki było go stać. -Najlepiej od razu, bo zacznie gnić... Ah, te pełzające wszędzie tłusssste larwy, zgniłe mięso...nic przyjemnego, na pewno zaraz zlecą sssię szczury i inne robactwo... Aż zachichotał z uciechy, podobnie jak jego mali towarzysze na ramieniu. -Nic przyjemnego... Zaczął się przechadzać po pokoju aż natrafił na cebrzyk z wodą pozostawiony wcześniej przez kotołaczkę. Wziął go i... po prostu chlusnął lodowatą wodą wprost na madame, która natychmiast zerwala się z wrzaskiem, który to Adrien zupełnie zignorował. Dostała to, na co zasłużyła... -No dobrze, a teraz możemy przejść do interesów.... -powiedział splatając palce w wieżyczkę z najbardziej wrednym uśmiechem na jaki było go stać
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Świadomość że jej zaloty nie zrobiły na mężczyźnie żadnego wrażenia specjalnie nie zmartwiła kotołaczkę. Po pierwsze dlatego iż niezbyt pewnie czuła się w tego typu sprawach, a po drugie to jej zadanie przede wszystkim polegało na zwabieniu złotowłosego do pokoju w którym rzekomo umierała madame Sisko. Cała sprawa od początku wyglądała jak szyta zbyt grubą nicią. Normalnie kobiety raczej nie poprawiają uczesania i makijażu tuż przed tym gdy zamierzają omdleć, ale Sisko pochodziła z wyższych sfer więc najwyraźniej jej taki przywilej się należał.
Inaczej rzecz się miała z informacją że nieznajomy posiada dwa szczury i do tego nosi je przy sobie. Fakt ten zwalił Acilę z nóg. Po co komu trzymać gryzonie? Nie spotkała nigdy człowieka który byłby zadowolony z takiego towarzystwa. Tymczasem mężczyzna najwyraźniej darzył oba zwierzaki sympatią i martwił się o ich zdrowie. Kotołaczka była coraz bliżej przekonania iż nieznajomy jest jakimś zmiennokształtnym związanym z szczurami albo …. albo zamierza je zjeść a trzyma przy sobie żywe tylko dlatego by zachować świeże mięso. Takie rozumowanie miało dla Acili sens. Obawiał się że ona podprowadzi mu obiad i dlatego kazał nie ruszać szczurków. Oczywiście że będzie o nie dbała. Dziewczyna doskonale wiedziała co znaczy wykonywać polecenia. Tak naprawdę miała od razu chęć poprosić mężczyznę by dał jej oba zwierzaki do ręki. Pokazałaby w ten sposób jak bardzo jest posłuszna i że nie zamierza ich krzywdzić. Niestety nie zdążyła tego zrobić, gdyż Adrien od razu wkroczył do pokoju zając się madame.
Na miejscu potraktował Sisko dokładnie tak jak ona wcześniej. Acila była zadowolona z siebie. Okazało się ze miała rację, zakładając iż kuracja zimną wodą jest powszechnie stosowaną praktyką u ludzi na cucenie po utracie przytomności. Madame była innego zdania:
- Co ty wyprawiasz idioto?! Baranie głupi! – Wrzasnęła. Po chwili jednak uświadomiła sobie kogo ma przed sobą. Z napadu złości od razu wpadła w histerię zalewając się łzami. – O ja nieszczęsna. Całe moje życie legło w gruzach. Straciłam wszystko. Nikt już nie ulituje się nad losem biednej kobiety. Acila kochanie podaj mi proszę jakieś suche rzeczy. – Kotołaczka próbowała jeszcze dać madame dyskretnie znak że plan wzięcia mężczyzny przez litość także nic nie da, ale było już za późno. Sisko rozpoczęła przedstawienie i nie miała zamiaru go kończyć. Łzy na swojej twarzy potrafiła przywoływać na zawołanie. Płacząc biadoliła nad swoim losem, a przy okazji zdejmowała z siebie poszczególne części odzienia. Wprawdzie Adrien oblał jej tylko głowę ale wyglądał na to iż Sisko przemokła cała, łącznie z bielizną która również miała zamiar zrzucić. Była przekonana iż w końcu serce mężczyzny skruszeje i postanowi on przytulić nieszczęśliwą niewiastę.
Acila postanowiła że faktycznie znajdzie madame jakąś suchą garderobę. Byli przecież w warsztacie krawieckim. Na pewno znajdzie w nim ubrania nie tylko dla Sisko ale i dla siebie. Pan kazał jej się ubrać to kotka słucha. Udała się do pokoju zaraz przy wejście. Kiedyś był to sklep. Teraz pozostało po nim jedynie duże okno wystawowe. Krawiec przerobił pomieszczenia na magazyn, toteż poza zwojami materiałów, tkanin, płócien i koców, Acili nie udawało znaleźć się nic czym mogłaby okryć siebie i drugą kobietę.
W pewnym momencie podchodząc do okna. Kotołaczka zauważyła Lorinaga. Długowłosy rycerz w lśniącej zbroi najwyraźniej zmierzał do warsztatu krawieckiego. Acila przeraziła się bardzo, od razu zakładając że ów człowiek należy do miejskiej straży. Tylko oni chodzili po mieście uzbrojeni. Jeśli odkryje ich w tym miejscu najpewniej zostaną aresztowani. Była noc, żaden z nich nie wyglądał na krawca, a madame robiła tyle hałasu iż tylko głuchy mógłby tego nie usłyszeć. Musiała działać. Padając na ziemię by samej nie zostać zauważoną przez rycerza, kotołaczka na czworakach pokonała dystans pomiędzy pokojami. Sisko i mężczyzna kłócili się stojąc w miejscu z którego oboje byli doskonale widoczni. Acila uznała że jest za późno na tłumaczenia i próby przekonywania że powinni się ukryć. Zresztą madame nigdy jej nie słuchała, a nieznajomy także nie wyglądał na kogoś kto da się łatwo przekonać. Musiała znaleźć inne rozwiązanie. W pokoju pod ścianą stały kolejne zwoje krawieckich materiałów . Głównie jedwab. Dziewczyna postanowiła wepchnąć w nie złotowłosego. Mężczyzna był od niej dużo wyższy i silniejszy, ale kotołaczka miała przewagę zaskoczenia. Biorąc rozpęd skoczyła Adrienowi na ramiona pociągając ich obu w regały z jedwabiem. Upadając przewrócili mebel a po chwili oboje utonęli w kłębach rozwijającego się materiału.
Acila chciała jeszcze przewrócić madame Sisko. Kobieta darła się teraz w wniebogłosy. „Ratunku! Gwałcą!”. Niestety im bardziej kotołaczka usiłowała wyplątać się z tkanin, tym jeszcze więcej owijała ich wokół siebie i Adriena. Prawdę mówiąc nie miała pojęcia gdzie znajduje się mężczyzna. Najprawdopodobniej siedziała na nim, obejmując kolanami jego talię. Przerzucając na oślep materiał, Acila w pewnym momencie trafiła na coś co przy bliższych oględzinach okazało się białym szczurem. Biedak, musiał spaść z ramiom mężczyzny gdy ten się przewracał. Alcila uznała że weźmie zwierzątko z sobą. „Zaopiekuję się nim. Inaczej się tu udusi”.
Ostatnio edytowane przez Acila 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Wojownik do pokonania miał zaledwie kilkanaście kroków, dystans tak krótki, a w trakcie pokonywania go, tak wiele się wydarzyło. Był w połowie drogi, kiedy usłyszał przeraźliwy huk i odgłos taki, jakby cały świat się walił. Nie trzeba zbyt dużo dedukować, by dojść do konkluzji, że zamtuz po prostu runął. Ale tak sam z siebie? „Przecież dopiero co był cały…” Przeszło mężczyźnie przez myśl. „Nie widziałem tam niczego, czym można by rozwalić cały budynek. Owszem, był taran, ale jego przeznaczenie zostało już dokonane, wszakże wyłamali nim drzwi z zawiasów. Żołnierze wydawali się zadowoleni, świętowali zwycięstwo, nie wyglądali na takich, którzy mają zamiar zawalić konstrukcję. Jeśli wszystko runęło, to mogło ich przygnieść… Może powinienem się do nich wrócić, i sprawdzić, czy wszystko w porządku?” Loring przystanął na chwilę, podczas której zastanawiał się nad swoim pomysłem, zaraz jednak go porzucił. Wąsaty strażnik wyraził się dość jasno, najważniejsze, by melmaro dotarł teraz do swojego przyjaciela. No… powiedzmy, że przyjaciela, i, że dotarł. Po prostu zrobił wszystko, by go tej nocy już nie widzieli. Uśmiechnął się delikatnie do siebie i ruszył w stronę krawca.
Im był bliżej, tym zdawało mu się, że słyszy głośniejszy harmider. „Na srebrny księżyc, co jest z tym miastem nie tak?” Złotowłosy parsknął, i nadstawił uszy. Wyraźnie słyszał dwójkę ludzi, lecz nie był pewny podmiotu dyskusji. Czyżby się sprzeczali? Nie był pewien, nie mógł nawet potwierdzić, że na pewno jest to kobieta i mężczyzna. Zerknął przez jedno z okien. Przez chwilę widział chyba jakąś dziewczynę, która na niego patrzyła. Ale czy na pewno? „Chyba mi się zdawało.” Szybko porzucił widziane przed chwilą wyobrażenie, i podszedł do drzwi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jakie zachowania panują w tej krainie. W swym klanie po prostu pukał do drzwi, i po chwili wchodził. A jak jest tutaj? Wejść bez pukania? Tak samo jak w domu? A może oznajmić swoją obecność, i zaczekać na wezwanie? Gotlandczyk pokręcił w zadumie głową, i postanowił, że zacznie od zapukania. Akurat na środku drzwi, znajdowała się kołatka, więc sięgnął do niej dłonią. I wtedy ciszę kolejny raz przeciął jakiś hałas. Coś się zawaliło, lecz tym razem w środku budynku. Zawaliło, a co za tym idzie, pobudziło do życia kolejne symfonie dźwiękowe, odgłosy szamotania się, jęków, i krzyków kobiety, tym razem wystarczająco głośne i wyraźne.
Nastąpiła jedna z tych chwil, w których Loring myślał impulsywnie, pod wpływem chwili, co – podsumowując – znaczy, nie myślał. Uderzył z całej siły obutą w zbroję stopą, w okolice domniemanego zamka, czego skutkiem było naderwanie drzwi w konstrukcyjnych miejscach, odrzucenie ich na ścianę, i kolejny hałas, towarzyszący ich upadkowi na posadzkę. Blondyn nie ma siły katapulty w nodze, więc wszystko wskazywało na to, że odrzwia były po prostu otwarte. Zresztą zdawał sobie z tego sprawę, kiedy chciał zapukać, a zapomniał, kiedy pojawiła się inicjatywa jak najszybszego dostania się do środka. No, ale mniejsza. Później się wytłumaczy. Jego oczy nie skupiły się w żadnej mierze na otoczeniu, tj. pomieszczeniu wejściowym, od razu skierował swe kroki do źródeł dźwięku, a to co zobaczył, było delikatnie rzecz mówiąc… Niespotykane.
W pomieszczeniu – człowiek nie znał się zupełnie na tym zawodzie, nie wiedział czy to magazyn, czy pracownia, czy coś jeszcze innego – panował porządny bałagan. Pod jedną ze ścian znajdowały się setki jakiś nici, czy czegoś – Loring nie odróżniał jedwabiu od bawełny, materiału od ubrania -, w czym zaplątane były dwie postacie. Mężczyzna, teraz słabo widoczny, znajdował się w największej kłębie tego wszystkiego, przyciśnięty przez dziesiątki fragmentów tego „czegoś”, dodatkowo trzymany przez jakąś dziewczynę, której strój prezentował się dosyć… Ubogo. „Zaraz, zaraz, skądś ją kojarzę…” Loring musiał szybko skojarzyć fakty. Jednak nie zdawało mu się, w oknie naprawdę ktoś był. W pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna osoba, kobieta. Leżała na podłodze, nieopodal dwójki „więźniów nici”, a na sobie miała tylko bieliznę. Nie wydała się blondynowi zbyt atrakcyjna, pewnie ze względu na swoją wagę. Prezencją również, zachowywała się jak obłąkana, wierzgała jakby dotykały ją duchy, i krzyczała o gwałcie. Całość była taka, że Loring nie mógł inaczej zareagować. Po prostu wybuchł głośnym, perlistym śmiechem.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Oczywiście, że nie zamierzał dotykać żadnej z kobiet. Dla niego to, co się tutaj działo było istnym cyrkiem na kółkach. "czy one uważają, że uda im się mnie uwieść? Ihihihi... Niedoczekanie..." Z jednej strony czuł się mile połechtany z tego powodu, a z drugiej wiedział, że one mają w tym interes i wcale nie robią tego z przyjemnością.
Calutki czerwony na twarzy z uporem maniaka siląc się na obojętną minę zaczął wpatrywać się w trzycentymetrowe, czarne szpony sukając na nich nie istniejących odprysków czy jakiejkolwiek niedoskonałości na idealnie równej fakturze. Oczywiście nic tam nie było, tyle,ile poświęcał czasu na te paznokcie to jego i absolutnie nie czuł się z tym nie męsko. Znał się na ludzkim (i nie tylko ludzkim) ciele dobrze jak mało kto, profesja zobowiązywała. Nie raz i nie dwa przywożono mu trupy wymagające zszycia nieraz w dziwnych miejscach lub inne, równie krępujące rzeczy. Nie było więc niczym dziwnym,że dla Grabarza ludzkie ciało było tylko i wyłącznie obiektem badań i pracy, nie zaś czymś czego można porządać. " I czym ru się niby podniecać? Dwie półkule tłuszczu i płeć...To naprawdę takie ciekawe? Ah... hihihi...ciekawe kiedy moje biedne jagniątka zrozumieją, że to co naprawdę się liczy jest w środku? Że tak naprawdę wszyscy się kiedyś zbrukamy. Anioły, demony, zwykli śmiertelnicy...Pielęgnujemy pojemnik na duszę zamiast niej samej...gyahaha..." Większej hipokryzji świat chyba nie słyszał, o skarbie duszy mówił facet bardzo zadbany i pedantyczny. "Ciekawe jak wygląda moja dusza...Niegdyś biała jak śnieg a teraz...zroszona krwią aniołów..." Kolejmy raz zupełnie się zawiesił zupełnie nie zwracając uwagi na to, dzieje się wokół. Lamentu tej pseudo diwy nie słuchał wcale, ale jemu też kiedyś w końcu zaczynało brakować cierpliwości. Od stu lst był idealnie spokojny, ba, można się pokusić o to, że był beznamiętny. Już kładł dłoń na pochwie z mieczem zamierzając zmusić ją do gadania, gdy nagle....
-Kyaaa! Pisnął przywracaj się razem z balastem w postaci kotki wprost na szafę z msteriałem zupełnie nie mając pojęcia co się dzieje wokół. Im bardziej starał się wyplątać z tego włókienniczego piekła tym bardziej się w nim plątał gubiąc po drodze swój ukochany kapelusz i szczury, które były zbyt pochłonięte gapieniem się na wątpliwe wdzięki Madame nie zauważyły zbliżającej się kotki.
-Kobieta mnie bije! -wydusił mocno przyduszonym głosem starając się wydostać spod stosu tkanin i przetrącić tego, kto mu to zrobił. Na jego nieszczęście Acila usiadła na jego biodrach, więc czuł się skrępowany i zszokowany do tego stopnia, że bał się ruszyć. Czuł się krótko mówiąc molestowany! -Owszem, gwałcą! Mnie!- Odpowiedział tak spokojnie jak tylko potrafił.
Aurum panicznie bojący sie kotów po prostu... użarł Acilę w palec natychmiast chowając się Adrienowi pod szatę. Celował w rękaw, ale po chwili zdał sobie sprawę, że pan nie ma ze sobą luźnej szaty tylko mocno dopasowaną tunikę.
-Puścisz mnie sama czy mam użyć sssiły? -zapytał z z lodowatym uśmiechem.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość