Re: [Żelazna Twierdza] Sporne decyzje.
: Sob Lut 01, 2014 12:19 am
Nic nie mówił, a jedynie słuchał. Wyjaśnił jej tylko, dlaczego nie wierzy w bogów, ale skoro zechciała mu opowiedzieć o swoim kraju i swoich odczuciach słuchał uważnie. Całą swoją uwagę postanowił poświęcić w tej chwili dla niej. Zasługiwała na to.
Kiedy położyła dłoń na jego policzku spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. W komnacie płonęła jedynie mała świeca i to postawiona daleko od nich, na nocnym stoliku obok łoża. Ogień w kominku już dawno dogasł. W pokoju więc panował półmrok. Mimo słabego światła Tristan widział dokładnie jak mocno turkusowe są źrenice elfki. Jej wzrok nie był już jednak tak bystry jak dawniej. Był zmęczony, trochę smutny, wystraszony, ale też pełen nadziei.
Wojownik nie wiedział czy jego wzrok kiedykolwiek zmienia wyraz, miał wrażenie, że ciągle patrzy na świt jednakowo, że wyraz jego oczu wiecznie pozostaje taki sam. Tylko Ci, którzy na niego patrzyli mogli mu odpowiedzieć na pytanie, czy jego spojrzenie naprawdę nieustannie jest zimne.
Wyciągnął do niej rękę i położył ją nieco powyżej jej skroni, zaczesał jej włosy na bok odsłaniając młodą twarz.
- Robię to - odezwał się w końcu męskim, niskim głosem - bo nadal Cię kocham. Bo nie wyobrażam sobie byśmy potrafili żyć osobno, z dala od siebie. Robię to, bo tego chcę. Nie jesteś zła, popełniłaś tylko w życiu sporo błędów, ale każdy przecież powinien mieć szansę je naprawić, robię to bo Cię nie skreśliłem, bo chcę, żeby to dziecko, które nosisz było nasze, bo chcę żebyś była matką dla Elowena, mimo tego co się stało. Nie chcę żyć bez Ciebie, nie umiem. Nie potrafię znieść myśli o tym, że mogłabyś się związać z kimś innym. Gdybym wrócił do domu sam, bez Ciebie, zapewne pojąłbym w końcu jakąś żonę, żeby mój syn miał matkę, ale nigdy nie był bym szczęśliwy, bez Ciebie nie potrafię. Wierzę, że tylko razem możemy dać sobie szczęście.
Kiedy położyła dłoń na jego policzku spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. W komnacie płonęła jedynie mała świeca i to postawiona daleko od nich, na nocnym stoliku obok łoża. Ogień w kominku już dawno dogasł. W pokoju więc panował półmrok. Mimo słabego światła Tristan widział dokładnie jak mocno turkusowe są źrenice elfki. Jej wzrok nie był już jednak tak bystry jak dawniej. Był zmęczony, trochę smutny, wystraszony, ale też pełen nadziei.
Wojownik nie wiedział czy jego wzrok kiedykolwiek zmienia wyraz, miał wrażenie, że ciągle patrzy na świt jednakowo, że wyraz jego oczu wiecznie pozostaje taki sam. Tylko Ci, którzy na niego patrzyli mogli mu odpowiedzieć na pytanie, czy jego spojrzenie naprawdę nieustannie jest zimne.
Wyciągnął do niej rękę i położył ją nieco powyżej jej skroni, zaczesał jej włosy na bok odsłaniając młodą twarz.
- Robię to - odezwał się w końcu męskim, niskim głosem - bo nadal Cię kocham. Bo nie wyobrażam sobie byśmy potrafili żyć osobno, z dala od siebie. Robię to, bo tego chcę. Nie jesteś zła, popełniłaś tylko w życiu sporo błędów, ale każdy przecież powinien mieć szansę je naprawić, robię to bo Cię nie skreśliłem, bo chcę, żeby to dziecko, które nosisz było nasze, bo chcę żebyś była matką dla Elowena, mimo tego co się stało. Nie chcę żyć bez Ciebie, nie umiem. Nie potrafię znieść myśli o tym, że mogłabyś się związać z kimś innym. Gdybym wrócił do domu sam, bez Ciebie, zapewne pojąłbym w końcu jakąś żonę, żeby mój syn miał matkę, ale nigdy nie był bym szczęśliwy, bez Ciebie nie potrafię. Wierzę, że tylko razem możemy dać sobie szczęście.