Re: [W mieście] Arena wojowników
: Pon Sty 28, 2013 9:38 pm
Czarodziejkę po raz kolejny oburzyło zachowanie elfa. Nie dość, że zwracał się do niej jak do typowej wieśniaczki to jeszcze nie raczył nawet spojrzeć na nią gdy mówiła. Cassadia mruknęła tylko niezadowolona.
Przyjrzała się temu co od dłuższej chwili podziwiał z takim zaangażowaniem długouchy. W ostatniej chwili powstrzymała ogromną chęć zwymiotowania na podłogę. Była niemal pewna, że jej magia nie mogła być odpowiedzialna za ten widok, a może mogła?
W następnej chwili poderwała się na równe nogi słysząc znajomy wrzask przeklętego topora. Czyżby jego właściciel ożył? To się zdarzało… A jednak nie. Chrząknęła i zawinęła się szczelniej w płaszcz. Próbowała nie patrzeć już na rozsmarowane na posadzce zwłoki. Zdobyła się na to dopiero gdy elf wspomniał o jakimś klejnocie. Mówił, iż chce go zatrzymać. W odpowiedzi Cassadia zagryzła wargę, klejnot przedstawiał się naprawdę interesująco, a ona wszak uwielbiała takie rzeczy. Zdecydowanie bardziej podobało by się jej gdyby Sareth zadowolił się wrzaskliwym orężem, a jej zostawił niecodzienną ozdobę. Niemniej chyba faktycznie była mu coś winna za wyciągnięcie z lochu. Niechętnie pokiwała głową.
- Weź go jeśli ci potrzebny… Tak przy okazji chyba powinniśmy się oddalić z tego miejsca. Strasznie tu cuchnie, a ja nie chcę drugi raz trafić do więzienia jednego dnia. – zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Odzyskała już na tyle sił by móc to samodzielnie robić choć zapewne o czarowaniu jeszcze nie było mowy. – Idziesz czy nie?
Przyjrzała się temu co od dłuższej chwili podziwiał z takim zaangażowaniem długouchy. W ostatniej chwili powstrzymała ogromną chęć zwymiotowania na podłogę. Była niemal pewna, że jej magia nie mogła być odpowiedzialna za ten widok, a może mogła?
W następnej chwili poderwała się na równe nogi słysząc znajomy wrzask przeklętego topora. Czyżby jego właściciel ożył? To się zdarzało… A jednak nie. Chrząknęła i zawinęła się szczelniej w płaszcz. Próbowała nie patrzeć już na rozsmarowane na posadzce zwłoki. Zdobyła się na to dopiero gdy elf wspomniał o jakimś klejnocie. Mówił, iż chce go zatrzymać. W odpowiedzi Cassadia zagryzła wargę, klejnot przedstawiał się naprawdę interesująco, a ona wszak uwielbiała takie rzeczy. Zdecydowanie bardziej podobało by się jej gdyby Sareth zadowolił się wrzaskliwym orężem, a jej zostawił niecodzienną ozdobę. Niemniej chyba faktycznie była mu coś winna za wyciągnięcie z lochu. Niechętnie pokiwała głową.
- Weź go jeśli ci potrzebny… Tak przy okazji chyba powinniśmy się oddalić z tego miejsca. Strasznie tu cuchnie, a ja nie chcę drugi raz trafić do więzienia jednego dnia. – zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia. Odzyskała już na tyle sił by móc to samodzielnie robić choć zapewne o czarowaniu jeszcze nie było mowy. – Idziesz czy nie?