Równina Maurat[Szlak rubinowy - główny trakt] Podróż ze wschodu.

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Podróż na wschód okazała się kolejnym wielkim rozczarowaniem. Zawiedziona Melpomene nie miała już pojęcia, co czynić. Zawróciła na główny trakt Rubinowego Szlaku z setką pytań kołaczących się w głowie. Na żadne nie umiała sobie odpowiedzieć.
Najbardziej nurtowało ją jedno: co teraz?
"Pójdę z powrotem, i, i... Zobaczymy." - postanowiła, odgarniając z bladego czoła kosmyk niesfornych loków.
Szła już jednak cały dzień i nie zobaczyła niczego ciekawego. Z nastaniem wieczoru pomyślała o znalezieniu jakiegoś noclegu, acz nie chciała szukać karczmy czy gospody. Miast tego sprawnie wspięła się na jedno z rosnących w lesie drzew i ułożyła wygodnie między splecionymi gałęziami smukłej rośliny. Nie było tam kłującyh cierni czy wystających sęków, więc płaszcz wystarczył jej za całe posłanie. Chłód nie dokuszał jej zbytnio.
Zwiniętą w kłębek kobietę szybko ogarnęła senność. Trochę bała się tego odczucia.
"To bzdura. Obudzisz się po kilku godzinach, a nie latach." - powiedziała sobie stanowczo. Morfeusz objął ją powoli i łagodnie i zapadła w sen spokojnie.

Nie trwał on jednak tak długo, jak się spodziewała - nawet nie kilka godzin. Nie obudziły ją hałasy dobiegające z dołu... Raczej nie one. Emocje, które wyczuła, były bardzo silne. Nieufność. Pożądanie? Strach?
Zeszła kawałek po pniu i przycupnęła między niższymi gałęziami. Jej długi, biały ogon poruszał się niespokojnie, podczas gdy wielkie oczy analizowały sytuację. Burza emocji trwała krótko. Podobnie jak dwie na dole, była kobietą i chociażby z tego powodu powinna im pomóc.
"Ale czy dam sobie radę?"

Melpomene siedziała nieruchomo. Patrzyła.
"Jeśli dojdę do walki, muszę im pomóc." - obiecała sobie.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Sytuacja zaczynała robić się coraz bardziej nieprzyjemna i napięta. Kiedy czarodziejka wczytała się w myśli jednego z przybyszów nie napawało ją optymizmem. Do tego kiedy spojrzała na elfa uświadomiła sobie, że jest on podobnego pokroju co jego towarzysze. Jedynie różniło go dworne słownictwo, wyższa kultura i ładniejszy wygląd. Ale z charakteru był paskudny jak dwójka, która z nim była.
- To mi się nie podoba - nieznacznie popatrzyła się na Rouge aby posłać jej telepatyczny przekaz - Musimy mieć się na baczności i w odpowiedniej chwili uciekać.
Później zaś odwróciła się do elfa i spojrzała na niego zimno.
- Przykro mi, ale nie życzymy się panów towarzystwa - starła się wyrażać ładnie i kulturalnie, ale jednak stanowczo - W tym momencie mamy już swoich towarzyszy przy ognisku i tak zostanie - powiedziała dość zdecydowanie zaciskając mocniej dłoń na rękojeści sztyletu. Ale dopiero kiedy jeden z wieśniaków rzucił w stronę jej psa jakąś kulkę, kamień z zamiarem trafienia go dziewczyna nie wytrzymała. Była bardzo przywiązana do pupila i bardzo wrażliwa na to kiedy był w niebezpieczeństwie.
- Nord bierz go! - wykrzyknęła. Psu nie trzeba było powtarzać drugi raz. Wyrywał się już od samego początku na nich, ale teraz rzucił się z nieskrywaną wściekłością na człowieka, który chciał go trafić z zamiarem przewrócenia go i ugryzienia.
- Uciekaj! - w tym samym czasie Adria krzyknęła do Rouge. Czarodziejka zaś postanowiła zaatakować elfa w razie jego napadu. W jaki sposób. Chciała wniknąć w jego umysł (jeśli oczywiście nie miał żadnej blokady przez zaklęciami na umysł) i wzbudzić w nim negatywne uczucia do wolnego człowieka znajdującego się na polanie, po to żeby później dać mu rozkaz zaatakowania go.
W całym chaosie nie zauważyła ani nawet nie spodziewała się, że na drzewie może znajdować się sojusznik.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Rouge wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu, kiedy dostała przekaz telepatyczny od jasnowłosej. Uciekać? O nie, ucieczka to była ostatnia rzecz, na którą zjawa miała ochotę. Mimo to cofnęła się kilka kroków, jakby jednak miała zamiar to zrobić.

Elf słysząc słowa nie zmienił wyrazu twarzy po usłyszeniu słów czarodziejki. Szef kompanii zatarł ręce.
- Wielka szkoda - powiedział spiczastouchy - ale niestety moi kompani nie lubią, jak się im odmawia.
Mężczyzna z toporkiem wyszczerzył zęby w obleśnym uśmiechu i oblizał usta. Drugi też chciał się zaśmiać, ale kiedy zobaczył zbliżającego się w jego kierunku rozwścieczonego psa, pisnął zaskakująco jak na jego posturę wysoko i slalomem zaczął uciekać przed zwierzęciem. W stanie podchmielenia nie miał szans z całkiem trzeźwym pupilem czarodziejki. Dodatkowo pogrążył go fakt, iż potknął się o własne nogi zanim tamten go dopadł. Bronił się jak tylko mógł, za oręż mając jedynie szklaną butelkę, ale bestia zaciekle kąsała go i drapała pazurami.

W całym tym zamieszaniu elf wycofał się w las. Jasnowłosa jednak nie mogła tego zauważyć, bo w międzyczasie zaatakował ją drugi z ludzi. Wyjął zza pasa toporek i wymachując nim szaleńczo rzucił się w stronę dziewczyny. Wrzeszczał przy tym jak opętany. Zamachnął się kilka razy na jasnowłosą, ale wypity alkohol uniemożliwiał mu trafienie. Jeszcze raz podniósł broń do góry. Zdawało się, że tym razem uda mu się trafić.

Co w tym czasie działo się z Czerwonym Kapturkiem? Nie mogła ona walczyć bez fizycznego ciała. Dlatego właśnie postanowiła pożyczyć jedno. Takie, które leżało sobie przy ognisku i spało w najlepsze. Rouge korzystając ze swoich zdolności bez problemu przejęła ciało mężczyzny, który nie tak dawno temu uratował małą czarodziejkę. Będąc w tym ciele zjawa czuła jego zmęczenie, ale poza tym znajdowało się ono w dobrym stanie. Po kilku chwilach duch przyzwyczaił się do gabarytów i ruchów swoich nowych kończyn. I ruszył w las. Naturianin (bo po opętaniu zjawa mogła wyczuć jego aurę) był zwinny i szybki. Z tymi cechami i ze swoją umiejętnością tropienia dziewczyna nie miała trudności, aby dogonić elfa. Był on pewien, że nikt nawet nie zauważył jego ucieczki, dlatego nie spieszył się zbytnio. Nieumarła bezszelestnie zaszła go z lewej i szybkim ruchem miecza naturianina zakończyła jego żywot odcinając głowę nieszczęśnika. Zwróciła się w stronę obozowiska, by pomóc czarodziejce. Zaczęła biec, ale elf mimo wszystko uciekł daleko. Nie mogła obronić dziewczyny.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Wszystko działo się tak szybko. Mel kłuł w uszy wulgarny język mężczyzn, ale zanim się obejrzała, od słów przeszli do czynów. Szczekanie psa, krzyki...
Kobieta zwinnie zeszła z drzewa - wszak zarówno wchodzenie, jak i schodzenie miała opanowane perfekcyjnie - acz gdy na wysokości kroku nie chcąc tracić czasu odbiła się od pnia, straciła równowagę. Przy zetknięciu z ziemią nie utrzymała się na nogach i opadła na jedno kolano. Podniosła głowę i zamarła. Zdała sobie sprawę, iż jeśli czegoś nie zrobi pijus w przeciągu kilku uderzeń serca zakończy żywot (jak wydawało się kotołaczce)młodej kobiety.
Szybkim ruchem wydobyła sztylet i przyskoczyła do mężczyzny. Mogła być osobą niezbyt precyzyjną, acz trafienie go nożem w plecy nie przedstawiało dla niej problemu.
Problemem była szkarłatna ciesz, która nagle popłynęła po jej śnieżnobiałych palcach. Nie, żeby Melpomene nigdy nikogo ciężko nie zraniła.
Jednak nigdy przedtem nikogo nie pozbawiła życia.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

A wiec zaczęła się walka. Adria miała niejasne przeczucie, że tak to się może skończyć, ale miała nadzieje, że będzie to ostateczność. Na całe szczęście, okazało się, że zbirzy (bo tak już nazywała ich w myślach) okazali się mocni, ale tylko w słowach. Kiedy wściekły Nord wkroczył do akcji dwójka z nich, w tym elf uciekła w las. Z dala było słychać jedynie ujadania psa. Także jasnowłosa okazał się tchórzem i pomknął za swoim towarzyszem. Ale nie wszystko ułożyło się tak jak Adria by chciała. Został na polanie jeden z ludzi, który najwyraźniej chciał mierzyć się z czarodziejką. Kiedy tak stanął nad nią i chciał zrobić zamach dziewczynę oblał zimny pot. Nigdy wcześniej nie walczyła i nie chciała tego robić. A na pewno zabijać go. Ścisnęła mocno sztylet i chciała zrobić z niego coś ochronnego przed jego atakiem. Ale w zestawieniu z toporem sztylet było to marne pocieszenie. Jej przeciwnik jednak miał poważne problemy z utrzymaniem broni, jego ruchy były niezgrabne i koślawe. Zionęło również od niego alkoholem i już sam odór mógł Powalic. To mogło dać czarodziejce przewagę. Ale w tym momencie zdarzyło się coś niespodziewanego. Adria miała nieznanego jej sprzymierzeńca, w w zasadzie sojuszniczkę, gdyż z drzewa dość zgrabnymi ruchami i skoczyła na oprawcę od tyłu, wbijając mu zapewne jakiś nóż w ciało, gdyż po chwili czarodziejka zauważyła spływająca czerwoną ciecz na trawę. Dziewczyna w pierwszej chwili była bardzo zdezorientowana. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Dziękuję - wyjąkała zaskoczona. Przyjrzała się krótko swojej wybawicielce. Dziewczyna była dość ładna, miała jasne kocie oczy, ciemne chyba brązowe i długie włosy, smukłą sylwetkę. A najdziwniejsze w jej wyglądzie były kocie uszy. Nie widziała wcześniej takiej istoty na własne oczy. owszem, uczęszczając do szkoły dla czarnoksiężników i czarodziejek czytała o zwierzołakach i widziała ich ryciny w starych księgach, ale jej wybawczyni była pierwszą przedstawicielką tego gatunku. Musiała być kotołakiem, o czym świadczyły uszy a może też ogon.
- Dziękuję jeszcze raz - bąknęła do kotołaczki po czym podeszła do rannego zbira. Mimo, że chciał ją zaatakować dziewczyna pragnęła go uratować. W końcu dysponowała taką mocą. No i miała dobre serce.-
-Będziesz musiała mi pomóc - powiedziała do kotołaka - Chyba jeszcze żyje, ale trzeba będzie w jakiś sposób go rozebrać z łachmanów, a także zlokalizować zranienie. Czy broń była normalna czy zaklęta? To ma wielkie znaczenie dla jego życie - kontynuowała - Jeśli rana nie okaże się zbyt duza i głęboka nie będę musiała stosować magii do jej wyleczenia.
Kątem oka zauważyła, że jej towarzyszka zniknęła. Nawet nie zauważyła kiedy straciła ją z pola widzenia
- Po zajęciu się nim trzeba będzie ją odnaleźć - powiedziała w myślach do siebie - Musiała uciec pewnie. Poza tym ... nord! Wracaj do mnie! - przekazała telepatyczny przekaz swojemu pupilowi, który również zniknął w zaroślach za jednym ze zbirów.
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Żyje. To jedno słowo wystarczyło, by ciało Melpomene zalała fala ulgi.
"Byle spokojnie" - powiedziała sobie - "On żyje, tylko jej pomożesz, ona sobie poradzi, nie będziesz musiała go opatrywać. Spokojnie."
- To zwyczajny sztylet - mówiła cichutko, lekko mrugając oczami. Przyklęknęła na ziemi, zabierając się do zdjęcia z obdartusa brudnych łachów. Być może dla ludzi jego smród nie był wyczuwalny, jednak Mel należała do innego gatunku i marszczyła mały nosek w wyraźnie koci sposób. Jej zdenerwowanie uwidaczniało się szybko - poruszała nerwowo białymi uszami i ogonem, który unosił nieco rąbek płaszcza, a blade wargi podkurczały się raz po raz, ukazując zęby zbyt małe i ostre na człowieka.
- Zwyczajny... Zwyczajny sztylet - powtórzyła głosikiem niewiele głośniejszym od szeptu. Nie niepokoiła się ładną blondynką, a bandziorem i jego kompanami. Pomyślała, że mogą wrócić, a on, on... Czułaby się bezpieczniej, gdyby został w jakiś sposób obezwładniony.
- Wiem, bo skaleczyłam nim się kilkukrotnie i...nic mi nie było, choć nie jestem pewna, czy jest całkiem zwyczajny, dostałam go od przyjaciela, który...
"PRZESTAŃ PAPLAĆ."
- Ten sztylet nie wywiera żadnego dodatkowego wpływu na zadawane nim rany - zakończyła, zastanawiając się czy obrócić mężczyznę twarzą w dół.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Rouge nadal w ciele naturianina biegła ile sił było w jego nogach z powrotem na polanę. Elf już nie żył, ale pozostało jeszcze dwóch. To było trochę głupie pobiec do lasu i zostawić czarodziejkę z agresywnymi pijakami. Zjawa pokładała nadzieję w psie i sporej dawce szczęścia. Chociaż z drugiej strony jasnowłosa miała jakiś tam sztylet. Może umiała się nim posługiwać lepiej, niż na to wskazywała jej poza i drżenie dłoni?

Zjawa w przejętym ciele nie zdążyła nawet dobiec do polany, kiedy natknęła się na jednego ze zbirów. Był cały we krwi. Zdawało się, że jakimś cudem udało mu się uciec od psa, ale kudłata bestia zostawiła mu przepiękne szkarłatne wizytówki. Widząc postać rosłego mężczyzny z zakrwawionym mieczem padł na kolana.
-Proszę, nie zabijaj mnie! - wyryczał przez łzy i smarki. Czerwony Kapturek przechylił tylko głowę i uśmiechnął się. Szybkie pchnięcie mieczem i męki tego żałosnego bytu zostały zakończone. Nawet nie zdążył kwiknąć, kiedy ostrze zanurzyło się w jego trzewiach. Rouge wyjęła miecz z jego brzucha dość gwałtownie, przez co część wnętrzności malowniczo wylała się z rozciętego ciała. Dziewczyna nie zamierzała jednak kontemplować rozwalonych po ściółce leśnej bebechów.

Kiedy dotarła wreszcie na polanę zobaczyła obrazek, którego się zupełnie nie spodziewała. Oprócz jasnowłosej czarodziejki, jej psa i zdychającego pijaka na polanie znajdowała się jeszcze jedna osoba. Dziewczyna. W dodatku miała kocie uszy i ogon. A jej aura pachniała sierścią. To pewnie dlatego Rouge jej wcześniej nie zauważyła, a raczej wzięła ja po prostu za jakieś leśne zwierze. Ale nie tylko to było dziwne. Zdawało się, że czarodziejka właśnie próbuje uratować zbira.
- Co ty właściwie robisz? - zapytała Rouge surowym tonem podchodząc bliżej. Nadal znajdowała się w ciele mężczyzny, więc mogło to trochę dziewczynę zbić z tropu.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Czarodziejka dokładnie obejrzała rannego. Jego obrażenie było nie na tyle głębokie żeby używać magii. Starała się nie zwracać uwagi na ohydny zapach, kiedy zdejmowała łachy z człowieka i opatrywała jego ranę. Tak dokładnie to najpierw wyjęła z swojej torby przybory medyczne - wagę, miseczkę, kilka pojemniczków i tubek z balsamami i ziołami. Musiała przygotować na szybko miksturę wiążącą ranę w jedno.
- Przytrzymaj go delikatnie za ramiona - nakazała Melpomene - Ale uważaj, żebyś nie zrobiła zbyt gwałtownego ruchu. Rana jest jeszcze nie zasklepiona, a więc będzie odczuwał ból przy najmniejszym dotyku, choć ilość wypitego trunku w tym przypadku powinno być znieczuleniem.
Dopiero po chwili zauważyła, że z lasu przybiegł najpierw jej pupil, który chciał zaatakować jej niedoszłego oprawcę i kotołaczkę, ale czarodziejka powstrzymała go zdecydowaną komendą. Nord więc usiadł kilka metrów od niej obserwując całą sytuację. Później zaś zaczął szczekać na kogoś zbliżającego się z lasu. Adria wyczuła jego zaniepokojenie na nadchodzącego osobnika. Tym razem okazało się, że wędrowcem jest Severus. Czarodziejka odetchnęła z ulgą, choć wprawiło ją w zdziwienie zachowanie Norda. Pies zaczął ujadać na Seva jakby w ogóle wcześniej go nie widział. A jeszcze tak niedawno bawił się z nim w najlepsze. Na pytanie mężczyzny co robi popatrzyła się na niego dość dziwnie:
- Ratuję mu życie- powiedziała - Został ranny, a ja jestem również medykiem, więc mu pomagam.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Rouge prychnęła. Nie mogła się nadziwić głupotą czarodziejki.
-Odbiło ci? Wiesz, co ten łachmaniarz chciał ci zrobić?! Wiesz, co by zrobił, gdyby nie..?!- męski głos fellarianina nagle się załamał. Kilka rzutów okiem na całą sytuację. Rana, sztylet, dziewczyna z kocimi uszami i ogonem. No tak, to pewnie kotołaczka zadała ranę, niezbyt wprawnie, ale wystarczająco skutecznie. Wszystko, co trzeba było teraz zrobić, to poprawić cięcie i byłoby po wszystkim. Ale nadgorliwa medyczka zamiast dorżnąć tę parodię człowieka postanowiła go uratować! Zjawa krzywiąc wargi w wyrazie niesmaku podeszła bliżej. W prawej ręce wciąż trzymała miecz skąpany w posoce elfa i tego drugiego człowieka. Bezceremonialnie przyłożyła czubek ostrza do szyi ledwo żywego mężczyzny. Jeśli było trzeba, odsunęła zimnym metalem ręce czarodziejki od miejsca, gdzie była rana. Twarz Czerwonego Kapturka chwilowo nie wyrażała zupełnie nic.
- Nie każdego można uratować. I nie każdego powinno się ratować - powiedziała ustami mężczyzny w beznamiętny sposób. Szybkim i mocnym ruchem docisnęła ostrze do gardła zbira i równie szybko przecięła jego krtań. Na chwilę jej twarz się zmieniła, wyglądała, jakby zabijanie sprawiało jej szaleńczą przyjemność, ale trwało to nie dłużej niż mrugnięcie okiem. Niedawny przywódca trójki pijaków zacharczał, spróbował wziąć kilka głębszych oddechów, jego ręce powędrowały w stronę gardła, ale nie dosięgnęły celu. Zanim umarł, zabulgotał jeszcze, przez co Rouge zachciało się śmiać. Utopił się we własnej krwi.

Trzech złych ludzi w jeden dzień to niezłe osiągnięcie. Zjawa była zadowolona, ale nie okazywała tego po sobie. Jej twarz, a raczej twarz opętanego, znów była bez emocji. Rouge skierowała zielone oczy mężczyzny na obie kobiety, a czarodziejce posłała surowe spojrzenie.
- Nie powinniśmy tu zostawać. Nie chcę spotkać żadnych trupojadów - stwierdziła wycierając miecz w łachmany zabitego przed chwilą mężczyzny. Właściwie to pragnęła jak najszybciej opuścić to towarzystwo bez względu na to, jakie były jej przesłanki, by do niego dołączyć. Chciała tylko dostarczyć "pożyczone" ciało w bezpieczne miejsce, w końcu była coś winna temu niczego nieświadomemu mężczyźnie. Nie mogła tak po prostu wyjść z ciała, bo najprawdopodobniej powróciłoby ono do swojego pierwotnego stanu, czyli snu.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Mężczyzna, który zaledwie chwilę wcześniej spał przy ognisku wyszedł nagle z lasu. Niebywale spłoszyło to Melpomene. Dopiero na jego widok jak przez mgłę przypomniała sobie o usłyszanym z daleka błaganiu o litość. Wcześniej zwyczajnie nie zwróciła na nie uwagi.

Pytanie zabrzmiało nieprzyjemnie w jej uszach. Co ty właściwie robisz?
"Ratuję życie złego człowieka i pomagam osobie, której w ogóle nie znam" - chciała już powiedzieć, zdała sobie jednak sprawę iż słowa mężczyzny trzymającego w dłoni okrwawiony miecz skierowane są do blond czarodziejki.

Przytrzymaj go delikatnie za ramiona. Było to polecenie, które pomogło kotołaczce oderwać się od rozważań.
"Może to zły człowiek, ale go zraniłam. W jakiś sposób jestem mu winna pomoc."
Dalsze słowa dziewczyny, wyjaśniające sytuację, uspokajały Mel. Wydawało się, iż wszystko będzie dobrze...
...szorstkie słowa naturianina, potępiające dobroć...i, i krew...
Mel hałaśliwie wciągnęła powietrze do płuc i gwałtownie puściła trupa. Świat dookoła zachwiał się i rozmazał, a także zakołysał pod jej stopami. Kątem oka zauważyła psa i odruchowo zasyczała, ale potem przestała odbierać bodźce we właściwy sposób.

Najgorsze nie było okrucieństwo zielonookiego, ciepła, czerwona ciecz czy zdławione charczenie konającego. Jego oczy wyglądały jak...oczy innego, który umarł w jej ramionach...

Zamrugała, wracając do rzeczywistości. Odsunęła się daleko od ciała, wytarła okrwawiony szylet i schowała go do pochwy.
"Co teraz?" - zastanawiała się. Jakkolwiek okrutny, mężczyzna miał rację. Nie powinna tu zostawać. Cofnęła się kilka kroków między drzewa czekając na reakcję blondynki.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Kocia dziewczyna zdawała się być gotowa do drogi. Czarodziejka nie wykazywała takiego entuzjazmu, ale Rouge nie miała zamiaru jej do niczego namawiać. Podeszła za to do wierzchowca, który, bacząc na to, co miał przytroczone do siodła, należał do fellarianina. Odwiązując zwierzę od drzewa powiedziała, nie odwracając się:
- Nie będę waszą niańką, ale zalecam wam iść ze mną. W razie czego mogę was obronić, gdy będziemy szukać innego miejsca do odpoczynku. Do świtu zostało jeszcze kilka godzin, a nie wiadomo, czy po lesie nie kręci się więcej takich, jak ta trójka.
Dopiero teraz, trzymając konia za uzdę, zjawa zwróciła się w stronę obu kobiet. Minę jak zawsze miała zaciętą, ale w rzeczywistości była nieco poruszona. Kwestia, która wypowiedziała przed chwilą była jedną z dłuższych, które wyszły z jej ust w jej drugim życiu. Nie mniej jednak nie zamierzała się tym emocjonować nie wiadomo jak długo. Prowadząc wierzchowca przeszła bez słowa koło kotołaczki. Rouge szła powoli, tak, żeby obie z dziewczyn miały czas na zastanowienie się i dogonienie jej. Lawirując między drzewami i powalonymi pniami zagłębiała się coraz bardziej w las szukając polany wolnej od wszelkiego rodzaju ludzkiej i nieludzkiej obecności.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Adria już miała pomóc poszkodowanemu, była pełna gotowości i poświęcenia do wybaczenia całej krzywdy. Ale w tym momencie jej towarzysz pokazał swoje prawdziwe oblicze. Jasnowłosa była zaskoczona w zupełności jego zachowanie Poza tym Nord o mało nie oszalał z wściekłości kiedy to fellarianin podchodził do nich.
- Jestem lekarzem. Moim świętym prawem jest pomoc każdemu rannemu - powiedziała do jeszcze niedawnego przyjaciela twardo i zdecydowanie - Moim obowiązkiem jest leczyć, a później oddać tego łotra w odpowiednie ręce prawa w najbliższym mieście. Nie będę przeprowadzała samosądów i nikomu nie pozwolę tego zrobić - dodała twardo. Jakby na potwierdzenie tego jej pupil stanął obok niej i zaczął ostrzegawczo warczeć.
Poza tym później fellarianin wykonał ruch, który rozwścieczył czarodziejkę. Severus wykonał szybki sztych mieczem i pchnął ostrze w gardło rannego. Oczy czarodziejki w tym momencie zalśnił wściekłością. Siedziała wściekła i patrzyła na minę Seva. Nigdy nie widziała takiej przyjemności z zabijania w niczyich oczach. Był zarazem straszny i piękny w tym co robił.Dziewczyna natomiast wściekała się coraz bardziej.
- Co on zrobił? Dlaczego? Nie wybaczę mu tego! - w jej głowie kołatały się takie myśli. Nie podeszła do Severusa i kotołaczki, kiedy ten zaczął szykować się do drogi. W sumie postać zmiennokształtnej była dla niej do tej pory jakby niewidoczna. Istota w żaden sposób nie włączała się do ich dialogu. Jedynie patrzyła i obserwowała. Czarodziejkę denerwowała ta bierność.
- Jak każe ci utopić się w strumyku to tez to zrobisz? - posłała Melpomene telepatyczny przekaz pełen złości.
Sama tymczasem postanowiła ostatecznie rozmówić się z Severusem.
- To co zrobiłeś jest niedopuszczalne - powiedziała wściekła do niego - Nie powinieneś pozbawiać go życia. Mimo, że był jedynie pijanym łotrzykiem i chciał nas napaść to nie do nas należy wymierzanie sprawiedliwości. Dlatego - teraz dopiero stanęła od trupa człowieka i popatrzyła się na fellarianina - Wyzywam cię na pojedynek. - było to śmieszne żądnie, gdyż była o wiele słabsza od niego, ale nie mogla pozwolić na taką niesprawiedliwość.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Słysząc słowa czarodziejki Rouge prychnęła. Jasnowłosa była niezła. Nikomu do tej pory nie udało się rozśmieszyć zjawy, a ona prawie tego dokonała.
- Nie bądź niedorzeczna - odpowiedziała donośnym głosem nie zatrzymując się ani nie zwalniając, więc Zbawczyni Swoich Oprawców mogła mówić co najwyżej do pleców fellarianina. Dopiero na wzmiankę o pojedynku Rouge stanęła, a nawet odwróciła się.
- Chyba naprawdę życie ci niemiłe. Najpierw próbujesz ratować kogoś, kto nie miałby najmniejszych skrupułów przed zabiciem cię, a teraz wyzywasz kogoś, o kim zupełnie nic nie wiesz. Jeśli chcesz umrzeć, to proszę bardzo, nie będę cię zatrzymywać, ale nie licz na to, że ci w tym pomogę! - Pod koniec głos mężczyzny podniósł się znacznie, ale nie był to jeszcze krzyk. Rouge rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie w stronę czarodziejki i ruszyła dalej. Mogła wyczuć jej aurę, wiec wiedziała, czy ta postanowiła za nią pójść czy też nie, ale zupełnie ją to nie obchodziło. Jeśli była na tyle głupia, by zdecydować się na samotną wycieczkę po lesie w środku nocy, to jej sprawa. Zjawa nie zamierzała ratować jej po raz kolejny.

Nie trzeba było odejść daleko, żeby blask ogniska całkowicie zniknął. Las był gęsty, a ciemność zdawała się nieprzenikniona. Tylko od czasu do czasu wśród liści przeświecał nikły blask księżyca, który właśnie rozpoczynał swój cykl i był jedynie małym sierpem. Czerwony Kapturek czuł się w takich okolicznościach wyśmienicie. Koń był co prawda niespokojny i co jakiś czas przerywał ciszę rżeniem, ale nawet to nie psuło mrocznej atmosfery. Wkrótce drzewa i krzaki przerzedziły się, aby po chwili odsłonić niewielką polankę. Była mniejsza od poprzedniej i nie posiadała takiego udogodnienia, jakim było ognisko, ale za to była całkowicie osłonięta od wiatru i wymoszczona miękkim mchem. Dopiero po przywiązaniu wierzchowca do chudego drzewka Rouge obejrzała się za kobietami.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

Jasnowłosa była w tym momencie bardzo zdenerwowana. Jej towarzysz po prostu zignorował jej propozycje odnośnie pojedynku i po prostu odjechał. Dziewczyna nadal stała przy drzewie nie ruszając się. Gotowało się ze złości w niej. Nord tymczasem warczał cały czas. W sumie nie było się czemu dziwić - obok nich znajdowała się kotołaczka (o ile nie poszła za Rouge w ciele fellarina), a jak wiadomo psy nie lubią kotów. Towarzysz Adrii także nie był w tym momencie jakimś wyjątkiem. Jasnowłosa postała do psa przekaz myślowy nakazujący mu uspokojenie się. Sama również musiała się ogarnąć i wyzbyć z emocji.
Duma nie pozwoliła jej na pojechanie za Severusem. Postanowiła zostać tam gdzie była i poczekać do świtu. Wtedy ruszy do jakiegoś miasta. Tak więc zaczęła przechadzać się po polanie szukać swoich rzeczy, ubrań oraz tobołka z rzeczami. Chciała mieć wszystko w jednym miejscu. Co do kotołaczki to nie wiedziała co zrobi istota. Czy zostanie z nią czy pójdzie za fellarinem. Sama zaś siadła sobie przy drzewie wołając Norda. Chciała wreszcie odpocząć i uspokoić się jakoś.
- A więc zostaliśmy sami przyjacielu - wysłała pewien przekaz do psa, lekko smutny.
Awatar użytkownika
Melpomene
Szukający Snów
Posty: 158
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zmiennokształtna - kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melpomene »

Nie drgnęła nawet, gdy fellarianin przeszedł obok niej. Jej dusza przez chwilę kołysała się między niebem a ziemią, na poziomie czubków drzew, ogarniając okolicę łagodnym spojrzeniem. Tak przynajmniej wyobrażała sobie Melpomene.
Należało jednak bezzwłocznie powrócić do brutalnej rzeczywistości.
Wszędzie niepowodzenia - pomyślała z lekką irytacją - Podróż na wschód - niepowodzenie, powrót - czy trzymanie w rękach trupa już pierwszego dnia można nazwać powodzeniem? Na bogów! Mam już prawie trzydzieści lat i nie będę żyć wiecznie!
Znajdę swoje miejsce na tym świecie,
postanowiła po raz kolejny, lekkim krokiem zanurzając się w panujący pomiędzy smukłymi drzewami półmrok.
Przekaz zranił ją, nie jednak tak mocno jak zszokowały wypowiedziane później słowa. Jej serce przestało na sekundę bić, gdy wyobraziła sobie, jak mała dziewczyna stawia czoła potężnemu mężczyźnie z okrwawionym mieczem w dłoni. Widok był nieprzyjemny.
Nie chcę, by to się stało, uświadomiła sobie zmiennokształtna, gdy wnętrze jej dłoni zadymiło. Bezradna podświadomość starała się zmienić bieg rzeczywistości wąskim płomykiem, którzy oparzył boleśnie blade palce. Mel syknęła z bólu, czując też napływające do oczu z nieznanego powodu łzy. Nienawidziła tych chwil, kiedy cały świat wydawał się być czymś zbyt wielkim, by kiedykolwiek mogła pojąć choć najmniejszą jego cząstkę.
Naturianin, na szczęście, odrzucił wyzwanie. Jakaś część kotołaczki odetchnęłą z ulgą, inna zdała sobie sprawę z przytłaczającego zmęczenia, które runęło na nią z całą siłą. Zachwiała się na nogach, spojrzała w prawo i lewo. Ciemność nie była ciemnością. Mel widziała wszystko wyraźnie.
Widziała dwa światy, świat czarodziejki, która wierzyła w dobro, i świat fellarianina, który wierzył w miecz. A w co ja wierzę?, zadała sobie pytanie. Nie umiała zdecydować. Zdrowy rozsądek i rozczarowanie krótkim(choć jej wydawał się długi) żywotem kazały pójść za silnym, trzymać się go, aż znajdą się na bezpiecznym terenie...a potem?
Odwróciła twarz w stronę płonącego jeszcze ogniska. Przyciągało ją ciepło, łagodne falowanie płomieni i trzask pękającego drewna. Czuła, iż skrywa się w tym jakaś tajemnica - możliwość odmiany? Poruszyła nerwowo białymi uszami.
Nie jestem mordercą - powiedziała sobie. I postąpiła krok w kierunku złotego blasku.

Postąpiłaby kolejne, gdyby nie dźwięk. Wdarł się do jej umysłu. Była pewna, że nie słyszy go nikt inny. Zaczął jej sprawiać ból.
- Co się dzieje? - wyszeptała oszołomiona, z drżeniem osuwając się na kolana. Dziwne głosy odbijały się echem pod jej czaszką.
- Co... jak... - wymamrotała, muskając ręką czoło. Nie umiała sobie wytłumaczyć sytuacji. Skuliła się, ciasny kłębek pomiędzy rozłożystymi korzeniami drzewa, czekając tylko, aż to okropieństwo ustanie. Fellarianin oddalał się. Mel miała wrażenie, że ognisko gaśnie. I bała się.
Don't be afraid to cry at what you see - the actors gone, there's only you and me...
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

W ciemności lasu Rouge nikogo nie zauważyła. Pogardziły jej ofertą opieki i bezpiecznego schronienia? Świetnie! Niech same sobie radzą, małe niewdzięcznice! Uratowała im życia, a nawet nie usłyszała słowa "dziękuję"... Zjawa była pewna, że powinna teraz być wściekła. Ale nie była... Było jej smutno. Poczuła się odrzucona i niepotrzebna.
To żałosne... - pomyślała. Nie był to pierwszy raz, kiedy spotkała się z brakiem wdzięczności i pewnie nie ostatni. Westchnęła jeszcze, chciała poczuć, jak powietrze wypełnia płuca, nawet, jeśli nie były one jej, a potem opuściła ciało fellarianina. Bezwładne opadło na miękki mech. Naturianin spał, tak jak wtedy, gdy doszło do opętania. Nie mógł nic pamiętać z tego wydarzenia, co najwyżej mógł to uznać za sen. Może to i lepiej? Niech nie pamięta zjawy. Niech nikt jej nie pamięta. Ona i tak będzie robić swoje. W końcu dopadnie Wilka, choćby miało to być na końcu świata.

Gdyby ktoś przyszedł na polanę w środku lasu wyłożoną miękkim mchem i otoczoną starymi drzewami zaledwie kilka chwil wcześniej, mógłby zobaczyć, jak widmowa dziewczyna w czerwonym płaszczu rzuca ostatnie spojrzenie na śpiącego mężczyznę. Gdyby ktoś się jej przyjrzał, mógłby zauważyć, że na jej twarzy zwykle wykrzywionej w grymasie pogardy, widać jedynie smutek. Smutek i niewyobrażalna wręcz samotność. Los, którego nie chciała. Los, który był jej narzucony przez nienawiść do świata. Ale nikt nie mógł tego zobaczyć. Nikt nie szwendał się przecież po lesie o tej porze.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Zablokowany

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość