Danae ⇒ [Okolice Danae] Las.
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Ethel wcale nie miał zamiaru uciekać. Pogwizdując błądził po lesie niedaleko jeziora, zbierając tyle chrustu ile tylko był w stanie unieść. Odkładał go na przygotowany stosik i czasami zapuszczał się kawałek dalej po co ładniejsze okazy suchych gałęzi. Kiedy wydawało mu się, że ma już dość, wziął cały stos na ręce i poszedł w kierunku jeziora.
Szedł właściwie na ślepo, bo sterta gałęzi zasłaniała mu widok. Znalazł jednak między nimi małą szparę, przez którą widział czy przypadkiem nie zderzy się zaraz z drzewem. Zatrzymał się gwałtownie, kiedy w owej szparze pojawiła się postać Arayo. Musiało to wyglądać dość zabawnie, bo widać go było jedynie od brzucha w dół no i trochę wystających skrzydeł po bokach. Wykręcił się lekko, spoglądając na dziewczynę.
- No nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam tej nocy marznąć i przymierać głodem. W dodatku to chyba nie poprawiło by humoru twojej przyjaciółce. I innym. - zerknął wymownie na Sopę, po czym wyminął ich mało ostrożnie, całkiem przypadkiem zahaczając jedną z wystających gałęzi o włosy Arayo, a drugą o ramię towarzyszącego jej mężczyzny. Żwawym krokiem doszedł do miejsca, w którym byli na początku. Słyszał niewyraźne głosy Irvina i Aruviel zza krzaków, ale nie przejmował się tym za bardzo. Rzucił chrust na ziemię, klękając na chwilę, żeby go poukładać w jakieś znośne stosy. Jeden gotowy do rozpalenia i drugi na zapas.
Chwilę potem podniósł się na nogi, spojrzał w niebo oceniając ile zostało do zmroku, po czym wziął swoją włócznię w dłoń.
- To jeszcze coś na szybko upoluję, a wy zajmijcie się ogniskiem, hm? - zerknął na dwójkę za nim, uśmiechając się lekkodusznie.
Szedł właściwie na ślepo, bo sterta gałęzi zasłaniała mu widok. Znalazł jednak między nimi małą szparę, przez którą widział czy przypadkiem nie zderzy się zaraz z drzewem. Zatrzymał się gwałtownie, kiedy w owej szparze pojawiła się postać Arayo. Musiało to wyglądać dość zabawnie, bo widać go było jedynie od brzucha w dół no i trochę wystających skrzydeł po bokach. Wykręcił się lekko, spoglądając na dziewczynę.
- No nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam tej nocy marznąć i przymierać głodem. W dodatku to chyba nie poprawiło by humoru twojej przyjaciółce. I innym. - zerknął wymownie na Sopę, po czym wyminął ich mało ostrożnie, całkiem przypadkiem zahaczając jedną z wystających gałęzi o włosy Arayo, a drugą o ramię towarzyszącego jej mężczyzny. Żwawym krokiem doszedł do miejsca, w którym byli na początku. Słyszał niewyraźne głosy Irvina i Aruviel zza krzaków, ale nie przejmował się tym za bardzo. Rzucił chrust na ziemię, klękając na chwilę, żeby go poukładać w jakieś znośne stosy. Jeden gotowy do rozpalenia i drugi na zapas.
Chwilę potem podniósł się na nogi, spojrzał w niebo oceniając ile zostało do zmroku, po czym wziął swoją włócznię w dłoń.
- To jeszcze coś na szybko upoluję, a wy zajmijcie się ogniskiem, hm? - zerknął na dwójkę za nim, uśmiechając się lekkodusznie.
- Aruviel
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 121
- Rejestracja: 15 lat temu
- Rasa: Anioł Ducha
- Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Wojownik
- Kontakt:
- Ale ja nie chce być udoskonalona. Całkiem dobrze czułam się w swoim ciele. Nie nie chce nawet tych głupich skrzydeł. Nie pojmujesz? Nie chcę ich, są ciężkie, niewygodne, nie wiem nawet jak się przez nie ubrać. Czy wy aniołowie macie jakieś specjalne umiejętności czy co, żeby się normalnie ubrać? Czy wycinacie sobie po prostu dziury na plecach? Uwierz mi, nie chce być aniołem, nie chce żadnej misji, ani opiekuna, chce wrócić do swojego ciała i być tym kim chce. Co ja mam według tego Twojego Pana teraz zrobić? Po prostu pójść w swoją stronę? tak o? Po prostu? A może odlecieć na tych wielkich, niewygodnych skrzydłach. To jedna wielka paranoja. I raczej tego nie zrozumiesz... - rzekła do Irvina.
- Irvin
- Zbłąkana Dusza
- Posty: 7
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
- Nie możesz wrócić do swojego ciała - powiedział spokojnie Irvin. - Twoje ciało umarło. Gdyby nie interwencja Najwyższego, byłabyś martwa a Twa dusza... najpewniej błąkała by się teraz gdzieś po zaświatach. Uwierz mi... czy ci się podoba Twoja nowa rola czy też nie, z pewnością jest ona lepsza od tego co mogło cię spotkać w innym przypadku.
Anioł zaczekał chwilę, by Aruviel mogła przetrawić te informacje po czym ją kontynuować:
- Z czasem przywykniesz do skrzydeł i nauczysz się z nimi żyć. Niektórzy aniołowie praktykują również sztukę ich magicznego znikania. Trochę praktyki i będziesz do tego zdolna, jeśli wciąż będą ci przeszkadzały. Lecz gdy pierwszy raz wzbijesz się w powietrze... wtedy już nigdy o nich tak nie pomyślisz.
Stali chwilę w milczeniu, po czym rzekł:
- Chodź, przejdziemy się.
I oboje odeszli w nieznaną stronę.
Anioł zaczekał chwilę, by Aruviel mogła przetrawić te informacje po czym ją kontynuować:
- Z czasem przywykniesz do skrzydeł i nauczysz się z nimi żyć. Niektórzy aniołowie praktykują również sztukę ich magicznego znikania. Trochę praktyki i będziesz do tego zdolna, jeśli wciąż będą ci przeszkadzały. Lecz gdy pierwszy raz wzbijesz się w powietrze... wtedy już nigdy o nich tak nie pomyślisz.
Stali chwilę w milczeniu, po czym rzekł:
- Chodź, przejdziemy się.
I oboje odeszli w nieznaną stronę.
Sopa słuchając Arayo nie ukrywał, że i tak nie ma pojęcia o czym mówi elfka. I w gruncie rzeczy nie bardzo go to ciekawiło. No, może poza faktem, że przybyło jeszcze więcej aniołów... Czuł się wyjątkowo dziwnie w tej grupie i gdyby nie to, że dookoła kręciło się pełno ogromnych, wygłodniałych niedźwiedzi, które takimi małymi, śmiesznymi mieczykami jak ten, którym wywijała Arayo, mogą co najwyżej zeskrobać z ostrych zębów resztki pożywienia, pewnie odszedłby swoją drogą. Tego rodzaju dywagacje mógł jednak odsunąć na później, bo elfka i tak ciągnęła go za sobą. Może jednak też bała się niedźwiedzi?
Słowa anioła uświadomiły go, że ciągle był w trudnej, kryzysowej sytuacji. Był głodny.
- Tak, tak, zostaw to mi - burknął z zadowoleniem, pozostawiając aniołowi polowanie. Potem znów burknął, ale tym razem był to jego brzuch, który chyba też sobie przypomniał, że od pewnego czasu pozostaje pusty.
Słowa anioła uświadomiły go, że ciągle był w trudnej, kryzysowej sytuacji. Był głodny.
- Tak, tak, zostaw to mi - burknął z zadowoleniem, pozostawiając aniołowi polowanie. Potem znów burknął, ale tym razem był to jego brzuch, który chyba też sobie przypomniał, że od pewnego czasu pozostaje pusty.
Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży,
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
- Arayo
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 550
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Wojownik , Łowca , Artysta
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Elfka była już wyjątkowo rozdrażniona i z każdą chwilą jej złość wzrastała jeszcze bardziej. Warknęła na nieostrożnego Ethela, kiedy ten zahaczył o jej włosy. Spiorunowała go spojrzeniem.
- No po prostu świetnie. - skomentowała całą sytuację i spojrzała tym samym wzrokiem na Sopę, który przyglądał się jej, jakby miał ją za jakiegoś dzieciaka, którym przecież nie była. Już otworzyła usta, żeby powiedzieć co myśli, ale powstrzymała się. Westchnęła głośno i przewróciła oczami, po czym wyminęła go i odeszła, rzucając kąśliwą uwagę na tema mężczyzn.
Szła w stronę dwojga aniołów, którzy nadal ze sobą rozmawiali, ten drugi nadal nie raczył zaszczycić reszty, chociażby jednym spojrzeniem. Dziewczyna powiedziała parę niecenzuralnych słów w myślach i kopnęła gałąź leżącą na ścieżce, którą szła. Kiedy znalazła się całkiem niedaleko Aniołów, zauważyła, że rozmowa nadal trwa w najlepsze, Aruviel była bezpieczna, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Arayo. Nie chcąc się wtrącać, pomachała przyjaciółce i wskazała miejsce gdzie będą na nich czekać, kiedy skończą rozmawiać.
Gdy znalazła się tam gdzie miało być ognisko, zobaczyła, że Sopa zabrał się za wzniecanie płomienia, uśmiechnęła się do niego złośliwie, przechodząc obok niego i udała parę kroków dalej, gdzie leżało małe, zwalone drzewo. Arayo usiadła na nim i westchnęła cicho. Jej długie włosy opadły nieco, zasłaniając jej twarz. Pojawiło się na nich jeszcze więcej białych pasemek. Dziewczyna podniosła spojrzenie i zerknęła na niebo. Słońce niedawno zaszło, a z nieba znikały ostatnie ciemne chmury.
- No po prostu świetnie. - skomentowała całą sytuację i spojrzała tym samym wzrokiem na Sopę, który przyglądał się jej, jakby miał ją za jakiegoś dzieciaka, którym przecież nie była. Już otworzyła usta, żeby powiedzieć co myśli, ale powstrzymała się. Westchnęła głośno i przewróciła oczami, po czym wyminęła go i odeszła, rzucając kąśliwą uwagę na tema mężczyzn.
Szła w stronę dwojga aniołów, którzy nadal ze sobą rozmawiali, ten drugi nadal nie raczył zaszczycić reszty, chociażby jednym spojrzeniem. Dziewczyna powiedziała parę niecenzuralnych słów w myślach i kopnęła gałąź leżącą na ścieżce, którą szła. Kiedy znalazła się całkiem niedaleko Aniołów, zauważyła, że rozmowa nadal trwa w najlepsze, Aruviel była bezpieczna, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Arayo. Nie chcąc się wtrącać, pomachała przyjaciółce i wskazała miejsce gdzie będą na nich czekać, kiedy skończą rozmawiać.
Gdy znalazła się tam gdzie miało być ognisko, zobaczyła, że Sopa zabrał się za wzniecanie płomienia, uśmiechnęła się do niego złośliwie, przechodząc obok niego i udała parę kroków dalej, gdzie leżało małe, zwalone drzewo. Arayo usiadła na nim i westchnęła cicho. Jej długie włosy opadły nieco, zasłaniając jej twarz. Pojawiło się na nich jeszcze więcej białych pasemek. Dziewczyna podniosła spojrzenie i zerknęła na niebo. Słońce niedawno zaszło, a z nieba znikały ostatnie ciemne chmury.
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Nawet nie czekał na ich odpowiedź, więc kiedy Sopa się odezwał, Ethel wzlatywał już w powietrze. Kilka silniejszych machnięć skrzydłami i już był dobre kilkanaście metrów nad ziemią. Zerknął kontrolnie na resztę na dole, szczególnie na dwie pary białych skrzydeł. Przyglądał się im chwilę, ale szybko potrząsnął głową płosząc swoje myśli. Prychnął i rozejrzał się wokoło. Sekundę później nie było już go widać.
Leciał kawałek czasu i czuł, że zaczyna go irytować ten las. Owszem, słyszał i wiedział, że jest w nim pełno zwierząt. Problem był w tym, że korony były tak gęste, że nic nie widział, a z ziemi miał raczej marne szanse upolować coś włócznią. W końcu chyba jednak los się do niego uśmiechnął, bo trafił na dość sporą polankę - a na niej kilka dzików.
Lewitował kilka chwil nad polaną, wyszukując najłatwiejszy cel - przynajmniej taki, który nie ucieknie zaraz po rzucie. W końcu wybór padł na sporego dzika, który chyba aktualnie drzemał wśród traw. Ethel zniżył trochę lot, starając się jak najmniej hałasować piórami. W końcu wygiął się dość komicznie, biorąc zamach i zaledwie ułamek sekundy później po lesie poniósł się urwany po chwili ryk zwierzęcia.
Anioł wylądował tuz obok niego, a widząc, że dzik jeszcze żyje, dobił go szybko ale tak, żeby nawet tego nie poczuł. Nadział dzika na włócznię, żeby jakoś go przenieść, po czym poderwał się z powrotem do lotu, ale tym razem z większym trudem i już zdecydowanie powolniej.
Kilkanaście minut później wylądował koło ogniska - chociaż inaczej - grzmotnął o ziemię, nie mając już siły dalej machać skrzydłami. Całe szczęście, że przynajmniej nie połamał sobie nóg. Upuścił dzika tuż przed sobą, opierając dłonie na kolanach i sapiąc ciężko ze zmęczenia. Kiedy w końcu złapał oddech, zerknął to na Arayo, to na Sopę. Rzucił też okiem w stronę, gdzie była dwójka aniołów, ale dostrzegł tylko dwie oddalające się postacie. Przez chwilę zrobił dziwną minę, jakby ktoś go solidnie walnął w brzuch czy coś w tym rodzaju. Jednak zaledwie po sekundzie potrząsnął głową i przywołał na twarz obojętny, swobodny wyraz. Spojrzał ponownie na dwójkę w pobliżu, pytając swobodnym silącym się na wesołość głosem.
- Pomoże ktoś? Chyba gdzieś zapodziałem swój nóż, a nie chcę wam dostarczać rozrywki próbując przygotować go do pieczenia włócznią... - uśmiechnął się krzywo, nie zamykając nawet ust, żeby łatwiej oddychać.
Leciał kawałek czasu i czuł, że zaczyna go irytować ten las. Owszem, słyszał i wiedział, że jest w nim pełno zwierząt. Problem był w tym, że korony były tak gęste, że nic nie widział, a z ziemi miał raczej marne szanse upolować coś włócznią. W końcu chyba jednak los się do niego uśmiechnął, bo trafił na dość sporą polankę - a na niej kilka dzików.
Lewitował kilka chwil nad polaną, wyszukując najłatwiejszy cel - przynajmniej taki, który nie ucieknie zaraz po rzucie. W końcu wybór padł na sporego dzika, który chyba aktualnie drzemał wśród traw. Ethel zniżył trochę lot, starając się jak najmniej hałasować piórami. W końcu wygiął się dość komicznie, biorąc zamach i zaledwie ułamek sekundy później po lesie poniósł się urwany po chwili ryk zwierzęcia.
Anioł wylądował tuz obok niego, a widząc, że dzik jeszcze żyje, dobił go szybko ale tak, żeby nawet tego nie poczuł. Nadział dzika na włócznię, żeby jakoś go przenieść, po czym poderwał się z powrotem do lotu, ale tym razem z większym trudem i już zdecydowanie powolniej.
Kilkanaście minut później wylądował koło ogniska - chociaż inaczej - grzmotnął o ziemię, nie mając już siły dalej machać skrzydłami. Całe szczęście, że przynajmniej nie połamał sobie nóg. Upuścił dzika tuż przed sobą, opierając dłonie na kolanach i sapiąc ciężko ze zmęczenia. Kiedy w końcu złapał oddech, zerknął to na Arayo, to na Sopę. Rzucił też okiem w stronę, gdzie była dwójka aniołów, ale dostrzegł tylko dwie oddalające się postacie. Przez chwilę zrobił dziwną minę, jakby ktoś go solidnie walnął w brzuch czy coś w tym rodzaju. Jednak zaledwie po sekundzie potrząsnął głową i przywołał na twarz obojętny, swobodny wyraz. Spojrzał ponownie na dwójkę w pobliżu, pytając swobodnym silącym się na wesołość głosem.
- Pomoże ktoś? Chyba gdzieś zapodziałem swój nóż, a nie chcę wam dostarczać rozrywki próbując przygotować go do pieczenia włócznią... - uśmiechnął się krzywo, nie zamykając nawet ust, żeby łatwiej oddychać.
Po rozpaleniu ogniska, Sopa uśmiechnął się i wyprostował dumnie, jakby dokonał jakiegoś bohaterskiego czynu. Chwilę potem zaczął wrzucać do ognia jeszcze parę gałązek, lub dmuchać w płomień, aby łatwiej zajął podpałkę (przynajmniej tak mu opowiadał wuj Dilbert). Miał nadzieję, że tym razem nie spali całego lasu...
Kiedy ukończył (z sukcesem!) to chwalebne zadanie, niespodziewanie przysiadł się do elfki. Zdawał się jednak ją ignorować, bo siedział cicho i nic nie mówił. Zastanawiał się, czy zapytać o parę rzeczy, czy może milczeć i nie wdawać się w konszachty z tą grupą dziwaków.
Rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się anioła, który (dosłownie) spadł z nieba. Sopa zorientował się, że zachowanie Ethela może wskazywać na zmęczenie, więc niespodziewanie przełamał obawy, które żywił wobec niego i ruszył z pomocą, wyciągając sztylet. Może nienajlepszy do oprawy zwierza, ale do tej pory jako tako spełniał swoje zadanie.
Kiedy ukończył (z sukcesem!) to chwalebne zadanie, niespodziewanie przysiadł się do elfki. Zdawał się jednak ją ignorować, bo siedział cicho i nic nie mówił. Zastanawiał się, czy zapytać o parę rzeczy, czy może milczeć i nie wdawać się w konszachty z tą grupą dziwaków.
Rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się anioła, który (dosłownie) spadł z nieba. Sopa zorientował się, że zachowanie Ethela może wskazywać na zmęczenie, więc niespodziewanie przełamał obawy, które żywił wobec niego i ruszył z pomocą, wyciągając sztylet. Może nienajlepszy do oprawy zwierza, ale do tej pory jako tako spełniał swoje zadanie.
Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży,
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
- Arayo
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 550
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Wojownik , Łowca , Artysta
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Elfka przeczuwała, że wizyta kolejnego Anioła nie wróży niczego dobrego. Aru odeszła razem Irvinem, co za pewne był konieczne, dziewczyna w głębi duszy liczyła na to, że jej przyjaciółka zrozumie to, dlaczego stała się Anielicą i jaka misja na nią czeka, no i oczywiście nie zapomni o Arayo.
Z zamyślenia wyrwał ją Sopa, który usiadł obok niej , co wyjątkowo ją zaskoczyło. Spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem, ale zrezygnowała z zadawania jakichkolwiek pytań. Czuła się wyjątkowo dziwnie i nie miała ochoty na rozmowę. Wyczuwała jedynie to, jak bardzo trzyma ich na dystans, choć to nie powinno dziwić. Teraz, kiedy zostali tylko oni, co nieco ulegnie zmianie.
Po dłuższej chwili, przy ognisku wylądował Ethel. Elfka nawet nie ruszyła się, gdy poprosił o pomoc. Uznała, że to rola mężczyzn, a poza tym Sopa mógłby się spokojnie wykazać. Dziewczyna czuła się wyjątkowo nieswojo, złość mieszała się ze smutkiem, zmęczeniem i rosnącą niechęcią. Do tego robiło się coraz chłodniej. Arayo podeszła do ogniska i usiadła wygodnie, chcąc się ogrzać choć trochę. Westchnęła cicho, nie zwracając uwagi na pozostałą dwójkę, wpatrywała się w płomienie, które lekko zaczęły odbijać się w jej oczach.
Z zamyślenia wyrwał ją Sopa, który usiadł obok niej , co wyjątkowo ją zaskoczyło. Spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem, ale zrezygnowała z zadawania jakichkolwiek pytań. Czuła się wyjątkowo dziwnie i nie miała ochoty na rozmowę. Wyczuwała jedynie to, jak bardzo trzyma ich na dystans, choć to nie powinno dziwić. Teraz, kiedy zostali tylko oni, co nieco ulegnie zmianie.
Po dłuższej chwili, przy ognisku wylądował Ethel. Elfka nawet nie ruszyła się, gdy poprosił o pomoc. Uznała, że to rola mężczyzn, a poza tym Sopa mógłby się spokojnie wykazać. Dziewczyna czuła się wyjątkowo nieswojo, złość mieszała się ze smutkiem, zmęczeniem i rosnącą niechęcią. Do tego robiło się coraz chłodniej. Arayo podeszła do ogniska i usiadła wygodnie, chcąc się ogrzać choć trochę. Westchnęła cicho, nie zwracając uwagi na pozostałą dwójkę, wpatrywała się w płomienie, które lekko zaczęły odbijać się w jej oczach.
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Oparł dłonie na biodrach, oddychając szybko i odpoczywając chwilę. Chwilkę potem sprawdził jak Sopa zajął się ogniem i pokiwał głową z entuzjazmem. Pozostało jedynie wykonać ruszt, na którym da radę upiec mięso. Chociaż biorąc pod uwagę, że dwie osoby się ulotniły, najedzą się do syta, a jeszcze zostanie. Wybrał więc kilka grubszych gałęzi i wrócił do ogniska. Wbił je w odpowiedniej odległości po dwie po przeciwnych stronach tak, żeby się ze sobą krzyżowały. W tym miejscu związał je kawałkiem pnącza, które znalazł w lesie i spojrzał z dumą na gotowy ruszt. Pomyślał, że chyba najlepsza do nadziania nań mięsa będzie jego włócznia. Spojrzał jeszcze tylko jak idzie Sopie z patroszeniem zwierzyny, po czym przeniósł wzrok na Arayo. Wydawało mu się, że w czymś się zmieniła.
Usiadł obok niej, klepiąc ją dłonią po udzie.
- Wróci, zobaczysz. Zrozumie parę spraw i będzie tu z powrotem - rzekł tym swoim swobodnym, wesołkowatym tonem. Uśmiechał się przy tym ciepło, ale nie patrzył na nią, tylko w ogień, który jasno oświetlał jego twarz skrytą częściowo pod hełmem. W końcu spojrzał na dziewczynę i zmrużył trochę brwi.
- Co z twoimi włosami? Są... inne?
Usiadł obok niej, klepiąc ją dłonią po udzie.
- Wróci, zobaczysz. Zrozumie parę spraw i będzie tu z powrotem - rzekł tym swoim swobodnym, wesołkowatym tonem. Uśmiechał się przy tym ciepło, ale nie patrzył na nią, tylko w ogień, który jasno oświetlał jego twarz skrytą częściowo pod hełmem. W końcu spojrzał na dziewczynę i zmrużył trochę brwi.
- Co z twoimi włosami? Są... inne?
Nie minęło wiele czasu, nim Sopa skończył przygotowywać dzika do pieczenia. Z dumą przyglądał się biednemu zwierzęciu i chociaż co wybredniejsi szlachcice czy patrycjusze mogli narzekać na jakość oprawienia, to źle z pewnością nie było i chyba każdy strudzony wędrowiec byłby usatysfakcjonowany.
- Ha! Gdyby to widział wujek Franquie z pewnością pokiwał by głową z zadowoleniem! - krzyknął nagle Sopa. - Ale pewnie znowu trzasnęłoby mu w krzyżu i ktoś musiałby smarować mu plecy... W takich chwilach zawsze udawało mi się zniknąć na czas - mruknął dumnie, wyprężając się. Następnie skierował wymowne spojrzenie na anioła, żeby zajął się resztą. Sam usiadł kawałek dalej przy ogniu, marudząc coś pod nosem.
- Ha! Gdyby to widział wujek Franquie z pewnością pokiwał by głową z zadowoleniem! - krzyknął nagle Sopa. - Ale pewnie znowu trzasnęłoby mu w krzyżu i ktoś musiałby smarować mu plecy... W takich chwilach zawsze udawało mi się zniknąć na czas - mruknął dumnie, wyprężając się. Następnie skierował wymowne spojrzenie na anioła, żeby zajął się resztą. Sam usiadł kawałek dalej przy ogniu, marudząc coś pod nosem.
Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży,
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
- Arayo
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 550
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Wojownik , Łowca , Artysta
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Zapatrzona w płomienie, nie zauważyła kiedy Ethel usiadł obok niej. Dopiero jego dotyk, wyrwał ją z zamyślenia, odwróciła głowę i spojrzała na niego, w jej oczach pojawiły się czerwone ogniki.
- Nie wróci.. ja to czuję... - powiedziała nieco ściszonym głosem, a kiedy Anioł spojrzał na nią, odwróciła wzrok. Zadał jej pytanie, na które nie miała ochoty odpowiadać, nie teraz, nie w takiej sytuacji. Jednak milczenie mogło narazić ich na niemałe niebezpieczeństwo.
- Z moimi włosami wszystko dobrze - odpowiedziała z udawaną swobodą i wstała. - Kwestia światła. - dodała po chwili.
Podeszła do Sopy, który całkiem sprawnie poradził sobie z ich przyszłą kolacją. Posłała mu lekki uśmiech i wyminęła go, kierując się w stronę ścieżki, prowadzącej do lasu. Zatrzymała się jednak, wiedząc, że tak łatwo nie uda się jej zniknąć. Odwróciła się do mężczyzn i posłała wesoły uśmiech.
- To ja zaraz wrócę, nie martwcie się... potrzebuję chwili ... dla siebie. - powiedziała nieco niższym tonem niż zawsze, a w jej oczach było coraz więcej czerwieni. Istota o wyostrzonym wzroku, dostrzegłaby również to, że kolor skóry Arayo, stał się nieco ciemniejszy. Elfka podeszła do Sopy i położyła obok niego swój miecz, a także dwa sztylety.
- Popilnuj... a najlepiej ukryj.
Arayo odrzuciła włosy i odwróciła się w stronę lasu, ruszyła w stronę ścieżki w miarę szybkim krokiem, chcąc uniknąć zbędnych pytań.
- Nie wróci.. ja to czuję... - powiedziała nieco ściszonym głosem, a kiedy Anioł spojrzał na nią, odwróciła wzrok. Zadał jej pytanie, na które nie miała ochoty odpowiadać, nie teraz, nie w takiej sytuacji. Jednak milczenie mogło narazić ich na niemałe niebezpieczeństwo.
- Z moimi włosami wszystko dobrze - odpowiedziała z udawaną swobodą i wstała. - Kwestia światła. - dodała po chwili.
Podeszła do Sopy, który całkiem sprawnie poradził sobie z ich przyszłą kolacją. Posłała mu lekki uśmiech i wyminęła go, kierując się w stronę ścieżki, prowadzącej do lasu. Zatrzymała się jednak, wiedząc, że tak łatwo nie uda się jej zniknąć. Odwróciła się do mężczyzn i posłała wesoły uśmiech.
- To ja zaraz wrócę, nie martwcie się... potrzebuję chwili ... dla siebie. - powiedziała nieco niższym tonem niż zawsze, a w jej oczach było coraz więcej czerwieni. Istota o wyostrzonym wzroku, dostrzegłaby również to, że kolor skóry Arayo, stał się nieco ciemniejszy. Elfka podeszła do Sopy i położyła obok niego swój miecz, a także dwa sztylety.
- Popilnuj... a najlepiej ukryj.
Arayo odrzuciła włosy i odwróciła się w stronę lasu, ruszyła w stronę ścieżki w miarę szybkim krokiem, chcąc uniknąć zbędnych pytań.
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Ethel nie wiedział, czy Arayo miała go za głupka, czy po prostu nie chciała o tym rozmawiać. Przyjął jednak tą drugą wersję i nie wypytywał o nic więcej, bo kto jak kto, ale on miał całkiem duże pojęcie co jest kwestią światła a co nie. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Kiedy Arayo zostawiła swoją broń i poszła do lasu, uniósł wysoko brwi. Wtedy raczej powinno się wziąć broń, a nie ją zostawić. Nie zatrzymywał jej jednak, odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Zerknął na Sopę, który właśnie skończył przygotowywać dzika. Wzruszył ramionami.
- Kobiety. Przynajmniej wiemy że nie chce sobie poderżnąć gardła - mruknął patrząc na jej broń, po czym wziął swoją włócznię i podszedł do dzika. Trochę mu zajęło dobre wpasowanie na nią przyszłej pieczeni, ale już kilka chwil później zawiesił końce broni na skrzyżowanych gałęziach. Dorzucił do ognia i usiadł tuż obok, żeby móc obracać pieczeń.
- Przynajmniej więcej będzie dla nas - rzekł swobodnie, uśmiechając się pod nosem. Zerknął znowu na Sopę. - A co człowiek robi w lasach elfów? jakiś szczególny cel? - zapytał chyba tylko po to, żeby zburzyć wieczorną ciszę. Może i tego nie okazywał, ale trochę martwił się co zamierzała zrobić Arayo. Ale w końcu nie znał jej zbyt dobrze, może robiła tak co wieczór? Cokolwiek to było.
Kiedy Arayo zostawiła swoją broń i poszła do lasu, uniósł wysoko brwi. Wtedy raczej powinno się wziąć broń, a nie ją zostawić. Nie zatrzymywał jej jednak, odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Zerknął na Sopę, który właśnie skończył przygotowywać dzika. Wzruszył ramionami.
- Kobiety. Przynajmniej wiemy że nie chce sobie poderżnąć gardła - mruknął patrząc na jej broń, po czym wziął swoją włócznię i podszedł do dzika. Trochę mu zajęło dobre wpasowanie na nią przyszłej pieczeni, ale już kilka chwil później zawiesił końce broni na skrzyżowanych gałęziach. Dorzucił do ognia i usiadł tuż obok, żeby móc obracać pieczeń.
- Przynajmniej więcej będzie dla nas - rzekł swobodnie, uśmiechając się pod nosem. Zerknął znowu na Sopę. - A co człowiek robi w lasach elfów? jakiś szczególny cel? - zapytał chyba tylko po to, żeby zburzyć wieczorną ciszę. Może i tego nie okazywał, ale trochę martwił się co zamierzała zrobić Arayo. Ale w końcu nie znał jej zbyt dobrze, może robiła tak co wieczór? Cokolwiek to było.
Sopa ani nie przyglądał się Arayo zbyt szczególnie, ani nie znał jej na tyle długo, by wyłapywać drobne zmiany w jej wyglądzie. Spojrzał na pozostawioną przez nią broń, oceniając czy jest coś warta, ale szybko porzucił tę myśl, skupiając się na elfce. Wiedział, że każda kobieta potrzebuje chwili dla siebie, więc nie próbował jej zatrzymać, chociaż w myślach ciągle przewijały mu się wizje ogromnych, głodnych niedźwiedzi. Kiwnął jednak głową w milczeniu, zgadzając się na schowanie przedmiotów... ale dlaczego miałby je ukrywać? Położył je tylko koło ogniska.
Nie bardzo wiedział o co w tym wszystkim chodzi...
- Gardła może i nie... - mruknął w odpowiedzi na stwierdzenie anioła. - To jakiś wasz zwyczaj, że chowacie broń, gdy idziecie na ubocze? - spytał nieśmiało, nie bardzo orientując się jak bardzo takim pytaniem się zbłaźni. Potem uśmiechnął się na chwilę, gdy Ethel uświadomił mu, że w tej sytuacji ma szansę więcej zjeść. Ale apetyt może szybko minąć, gdy rano znajdą rozszarpane elfie zwłoki.
- A, długa historia - odpowiedział dumnie, chociaż trochę tego żałował, bo anioł z pewnością przeżył więcej niż jego krótki czas wędrówki. - Szukam zmian, przygód i takich tam - burknął chwilę potem. - Nawet nie wiem gdzie jestem, ani ile już wędruję, ale nie bardzo mnie to interesuje - dodał jeszcze niepewnie z uśmiechem.
Nie bardzo wiedział o co w tym wszystkim chodzi...
- Gardła może i nie... - mruknął w odpowiedzi na stwierdzenie anioła. - To jakiś wasz zwyczaj, że chowacie broń, gdy idziecie na ubocze? - spytał nieśmiało, nie bardzo orientując się jak bardzo takim pytaniem się zbłaźni. Potem uśmiechnął się na chwilę, gdy Ethel uświadomił mu, że w tej sytuacji ma szansę więcej zjeść. Ale apetyt może szybko minąć, gdy rano znajdą rozszarpane elfie zwłoki.
- A, długa historia - odpowiedział dumnie, chociaż trochę tego żałował, bo anioł z pewnością przeżył więcej niż jego krótki czas wędrówki. - Szukam zmian, przygód i takich tam - burknął chwilę potem. - Nawet nie wiem gdzie jestem, ani ile już wędruję, ale nie bardzo mnie to interesuje - dodał jeszcze niepewnie z uśmiechem.
Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży,
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
- Arayo
- Urzeczywistniający Marzenia
- Posty: 550
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Wojownik , Łowca , Artysta
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Arayo nie wsłuchiwała się w rozmowę mężczyzn, jedyne czego chciała to jak najszybsze oddalenie się od miejsca odpoczynku. Szła tak szybko, na ile pozwalał jej proces przemiany, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej intensywny. W lesie panowała cisza, zupełnie jakby wszystkie stworzenia pochowały się w swoich domkach, przeczuwając jak wielkie zło czai się w mroku drzew. Wiatr ustał, przestał rozpaczliwie targać koronami drzew, zupełnie jakby poddał się w walce ze złem, które zawitało w lesie. Arayo oddychała coraz szybciej, serce waliło jej jak oszalałe, a każdy krok był dla niej coraz cięższy. Kiedy nie mogła zrobić kolejnego kroku, wsparła się ręką o drzewo i pochyliła, starając się złapać oddech. Jej długie, niegdyś czarne włosy, które teraz opadały jej na twarz, stały się zupełnie białe. Arayo spojrzała na swoją dłoń, która nie była już tak jasna i delikatna jak zawsze, kolor skóry nabrał nabrał ciemnoszarej barwy, a paznokcie nieco się wydłużyły. Elfka walczyła z całych sił, by nie poddać się przemianie, cały czas wymawiała słowa zaklęcia, którego nauczył ją Mag. Jednak nie było to wystarczające, chociaż w pewnym stopniu obniżało ból ogarniający całe jej ciało. Dziewczyna upadła na kolana, rękoma wsparła się na wilgotnej ściółce, jej ciało przeszły silne, nieprzyjemne dreszcze, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przegrała walkę kolejny raz, nie jest silna na tyle, by poradzić sobie z tym co dzieje się podczas takich nocy jak ta, jest słaba i to doprowadza ją do rozpaczy. Kolejne fale mdłości i bólu były czymś, czego dziewczyna nie dala rady znieść. Jej umysł przestał walczyć, a jej ciało bezwładnie osunęło się na ziemię.
Oczy dziewczyny otworzyły się po dłuższej chwili, ale nie były to już duże, niebieskie i mądrze patrzące na świat, a stały się przepełnione czerwienią i złem, które tkwiło w duszy tego, czym była teraz Arayo. Dziewczyna wstała i rozejrzała się wkoło, białe włosy opadały w nieładzie na jej ramiona i plecy, a morderczy wzrok starał się wyłowić w mroku jakąś ofiarę. Wyostrzone zmysły wyłapały zapach dymu, a gdzie dym, tam ognisko, a gdzie ognisko...
Z ust demona wyrwał się śmiech, który mógłby zmrozić krew w żyłach niejednemu, mężnemu wojownikowi. Na jej usta wpełzł uśmiech godny szaleńca, a w oczach zapłonęła ogromna żądza mordu. Pobiegła bezszelestnie w stronę, skąd przywędrował zapach ogniska.
Zobaczyła dwie osoby, siedzące przy ognisku i jedzące jakieś zwierzę, wcześniej upieczone nad ogniem. Dziewczyna przyczaiła się, chcąc przyjrzeć się im lepiej, a odbicie głodu i szaleństwa nie znikało z jej oczu ani na sekundę.
Oczy dziewczyny otworzyły się po dłuższej chwili, ale nie były to już duże, niebieskie i mądrze patrzące na świat, a stały się przepełnione czerwienią i złem, które tkwiło w duszy tego, czym była teraz Arayo. Dziewczyna wstała i rozejrzała się wkoło, białe włosy opadały w nieładzie na jej ramiona i plecy, a morderczy wzrok starał się wyłowić w mroku jakąś ofiarę. Wyostrzone zmysły wyłapały zapach dymu, a gdzie dym, tam ognisko, a gdzie ognisko...
Z ust demona wyrwał się śmiech, który mógłby zmrozić krew w żyłach niejednemu, mężnemu wojownikowi. Na jej usta wpełzł uśmiech godny szaleńca, a w oczach zapłonęła ogromna żądza mordu. Pobiegła bezszelestnie w stronę, skąd przywędrował zapach ogniska.
Zobaczyła dwie osoby, siedzące przy ognisku i jedzące jakieś zwierzę, wcześniej upieczone nad ogniem. Dziewczyna przyczaiła się, chcąc przyjrzeć się im lepiej, a odbicie głodu i szaleństwa nie znikało z jej oczu ani na sekundę.
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Zerknął na Sopę spod hełmu, uśmiechając się wesoło.
- Czyli skończyły ci się pieniądze, ewentualnie straciłeś pracę, albo komuś podpadłeś. Uciekłeś a zaraz potem najzwyczajniej się zgubiłeś. Dobrze się domyślam? A co do niej, nie mam pojęcia. Może poszła pozbierać jagody i nie chciała, żeby coś jej wypadło? - Wzruszył ramionami i skupił się na obracaniu pieczeni nad ogniem. Co chwilę dorzucał drewna, żeby było wystarczająco gorąco, bo nie chciał całej nocy czekać aż się upiecze. Dzik nie był wcale taki duży, więc powinno dość szybko pójść. W pewnym momencie aż musiał się odsunąć, bo nagrzana zbroja zaczynała go parzyć. Trochę go trapiło czy dziewczynie nic się nie stanie, dlatego cały czas nasłuchiwał, czy nie dotrze do nich żaden dźwięk z lasu. Tym bardziej go to martwiło, kiedy mijały kolejne minuty.
W końcu dzik się upiekł, kusząc okolicznych zapachem. Wcześniej Ethelowi wydawało się że nie jest taki głodny, ale z minuty na minutę coraz bardziej zmieniał zdanie. Nie dokładał już do ogniska, żeby mięso się nie spaliło. Chrząknął kiedy zorientował się, że nie bardzo ma czym jeść. Rozejrzał się szybko i wziął jeden ze sztyletów Arayo, które leżały niedaleko. Sprawnie oderwał spory kawał mięsa i siadając na ziemi zabrał się do jedzenia.
- Zjemy i jeśli nie wróci, pójdziemy jej szukać - mruknął trochę bardziej ponuro niż ostatnio i zabrał się do jedzenia. Co chwilę syczał, kiedy lekko parzył się jedzeniem - wszystko przez to, że jeden ze zmysłów zaczynał dziwnie reagować. Nie wiedział zbytnio co to, ale czuł pewien niepokój. Kiedy skończył, wytarł starannie sztylet elfki. Nie najadł się wprawdzie, ale to uczucie nie dawało mu spokoju. Najwyżej dokończy później.
Chciał podnieść się na nogi, ale znieruchomiał w jednej chwili. Przez jego głowę przebiło się tylko ejdno słowo, kiedy coś w lesie bardzo szybko zaczęło się do nich zbliżać. Demon.
- Boisz się demonów? Jeśli tak, za kilka chwil padnij na ziemię i udawaj trupa. Albo... biegnij szukać elfki, może jeszcze żyje - wymruczał pod nosem an tyle, żeby tylko Sopa go usłyszał. Nie powinien pozwolić jej iść samej do ciemnego, nieznanego lasu.
Ethel czuł że coś go obserwuje, więc starając się jak najmniej ruszać, przyciągnął do siebie miecz Arayo. Skarcił się w myślach, że użył włóczni jako rusztu... Ale cóż, zdarza się popełnić błąd.
- Ale na razie spokojnie... Dopiero jak zaatakuje - dodał cicho, skupiając wzrok na ogniu, ale starając się wyczulić resztę zmysłów. Nie podobało mu się to, nie słyszał ruchów.
- Czyli skończyły ci się pieniądze, ewentualnie straciłeś pracę, albo komuś podpadłeś. Uciekłeś a zaraz potem najzwyczajniej się zgubiłeś. Dobrze się domyślam? A co do niej, nie mam pojęcia. Może poszła pozbierać jagody i nie chciała, żeby coś jej wypadło? - Wzruszył ramionami i skupił się na obracaniu pieczeni nad ogniem. Co chwilę dorzucał drewna, żeby było wystarczająco gorąco, bo nie chciał całej nocy czekać aż się upiecze. Dzik nie był wcale taki duży, więc powinno dość szybko pójść. W pewnym momencie aż musiał się odsunąć, bo nagrzana zbroja zaczynała go parzyć. Trochę go trapiło czy dziewczynie nic się nie stanie, dlatego cały czas nasłuchiwał, czy nie dotrze do nich żaden dźwięk z lasu. Tym bardziej go to martwiło, kiedy mijały kolejne minuty.
W końcu dzik się upiekł, kusząc okolicznych zapachem. Wcześniej Ethelowi wydawało się że nie jest taki głodny, ale z minuty na minutę coraz bardziej zmieniał zdanie. Nie dokładał już do ogniska, żeby mięso się nie spaliło. Chrząknął kiedy zorientował się, że nie bardzo ma czym jeść. Rozejrzał się szybko i wziął jeden ze sztyletów Arayo, które leżały niedaleko. Sprawnie oderwał spory kawał mięsa i siadając na ziemi zabrał się do jedzenia.
- Zjemy i jeśli nie wróci, pójdziemy jej szukać - mruknął trochę bardziej ponuro niż ostatnio i zabrał się do jedzenia. Co chwilę syczał, kiedy lekko parzył się jedzeniem - wszystko przez to, że jeden ze zmysłów zaczynał dziwnie reagować. Nie wiedział zbytnio co to, ale czuł pewien niepokój. Kiedy skończył, wytarł starannie sztylet elfki. Nie najadł się wprawdzie, ale to uczucie nie dawało mu spokoju. Najwyżej dokończy później.
Chciał podnieść się na nogi, ale znieruchomiał w jednej chwili. Przez jego głowę przebiło się tylko ejdno słowo, kiedy coś w lesie bardzo szybko zaczęło się do nich zbliżać. Demon.
- Boisz się demonów? Jeśli tak, za kilka chwil padnij na ziemię i udawaj trupa. Albo... biegnij szukać elfki, może jeszcze żyje - wymruczał pod nosem an tyle, żeby tylko Sopa go usłyszał. Nie powinien pozwolić jej iść samej do ciemnego, nieznanego lasu.
Ethel czuł że coś go obserwuje, więc starając się jak najmniej ruszać, przyciągnął do siebie miecz Arayo. Skarcił się w myślach, że użył włóczni jako rusztu... Ale cóż, zdarza się popełnić błąd.
- Ale na razie spokojnie... Dopiero jak zaatakuje - dodał cicho, skupiając wzrok na ogniu, ale starając się wyczulić resztę zmysłów. Nie podobało mu się to, nie słyszał ruchów.
- Dobrze kombinujesz - burknął Sopa, drapiąc się po głowie. Pewnie jako anioł obserwował go z niebios czy coś... W tej chwili interesowało go tylko jedzenia, dlatego szybko dorwał się do dzika, gdy ten był gotowy i łapczywie oderwał sobie spory kawałek, który potem błyskawicznie pożarł. Zabierał się już do kolejnego, gdy anioł zaczął się nagle zachowywać strasznie dziwnie. I pewnie wcale by się tym nie przejął, gdyby nie to ostrzeżenie o demonach...
Sopa nie bardzo wiedział co ma teraz zrobić, wyciągnął miecz i cofnął się o parę kroków. Miał nadzieję, że to ponury żart. Albo jakaś wiewiórka. Wiewiórki też potrafią być demoniczne. Zwłaszcza te głodne, z dużymi zębami, które podjadają zapasy.
Sopa nie bardzo wiedział co ma teraz zrobić, wyciągnął miecz i cofnął się o parę kroków. Miał nadzieję, że to ponury żart. Albo jakaś wiewiórka. Wiewiórki też potrafią być demoniczne. Zwłaszcza te głodne, z dużymi zębami, które podjadają zapasy.
Bursztynek, bursztynek, znalazłam go na plaży,
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Słoneczna kropelka, kropelka złotych marzeń!
Bursztynek, bursztynek, położę Ci na dłoni,
Gdy spojrzysz przez niego, mój uśmiech Cię dogoni!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości