Fargoth[Ulice Miasta]Przechadzka

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Dosłownie wypłynęła z cienia ulicy. Zakapturzona postać dosiadająca białego konia. Powoli podjechała do karczmy przed którą toczyła się bójka. Zatrzymała konia i przyglądała się chwilę kłócącym się mężczyznom. Wreszcie, gdy opancerzony olbrzym uderzył tego drugiego w twarz, a potem zadawał ciosy naokoło, a była pewna iż przynajmniej jeden z trafionych padł martwy, zeskoczyła sprawnie z konia i długim okutym kijem zablokowała kolejny cios olbrzyma. - Nienawidzę, jak ktoś wymachuje przy mnie bez potrzeby bronią. Walka to świętość, a to co czynisz to zwykły bandytyzm, w którym nie ma krzty pietyzmu, zwanego szermierką.
Ostatnio edytowane przez Ayathell 14 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Chors mocno oberwał, ale wiedział, że zaraz mu się wszystko zagoi, dobrze jest być wilkołakiem, rany goją się w przeciągu kilku minut. Odsunął jakąś kobietę na bok, żeby nie dostała od niego przypadkiem. Tak czy siak był wkurzony na maksa, postanowił nie wyciągać sztyletów, tylko załatwić gościa normalną siłą. Rycerz zamachnął się w jego kierunku, po raz nie wie który zrobił unik. Podbiegł najszybciej jak potrafił i przyłożył rycerzowi w twarz z półobrotu. Gość obrócił się o 180 stopni i upadł. Chors doskoczył do niego z krzesełkiem i mu przyłożył w brzuch. Wiedział, że nie należy kopać leżącego, ale nim kierowała niepohamowana złość. Krzesełko złamało się nim. Chors bił go i kopał jak tylko potrafił, z całej siły. Już wyciągał sztylety aby osobnikowi poderznąć gardło, ale:
- Przecież tak nie wolno, i tak mu już dołożyłem. - Schował sztylety z powrotem.
Na wszelki wypadek, aby zlikwidować zagrożenie, przywalił mu krzesełkiem w głowę, to powinno go na jakiś czas ogłuszyć.
Rany na jego ciele już się zagoiły:
- Jak dobrze być wilkołakiem.
Usiadł przy ladzie, tak aby mieć na oku nieprzytomnego rycerza. Wziął sobie samemu piwo, karczmarz w końcu leżał nieprzytomny.
Pociągnął spory łyk z butelki.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Skrzywił się, kiedy Chors rzucił się na rycerza. Choć ten drugi na pewno nie był byle pijaczyną, to jednak wilkołak to... no cóż, wilkołak. Na wszelki wypadek teleportował się nieco do tyłu i słusznie, bo w chwilę później przez miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał, przeleciało krzesło. Tymczasem Luther znalazł się tuż za kobietą z kijem. A, to ta, co gadała o "świętości" walki. Rozpoznał w niej kolejną, przeklętą elfkę, chociaż ta przynajmniej nie miała łuku. A właśnie...

Wciąż trzymał brań wyrwaną elfowi i teraz odrzucił ją daleko, w mroczną ulicę. Jak właściciel będzie chciał, to sobie ją znajdzie. Tymczasem on wolał mieć obie ręce wolne, tak na wszelki wypadek. Klepnął elfkę w ramię.
- Jak dla mnie - odezwał się, jeszcze nim ta zdołała się obrócić - to walka nie ma w sobie ani krzty świętości. A jak ktoś cię atakuje w ciemnym zaułku, to lepiej dowalić mu nieczysto, za to raz a porządnie, zamiast wymachiwać skomplikowane wzory szabelką, bo wtedy jesteś, w najlepszym razie, tylko paskudnie poraniony i nieprzytomny.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Topaz
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek-Mroczny Rycerz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Topaz »

Cios całkowicie go zaskoczył. Od niego i dodatkowego uderzenia krzesłem jego hełm zaczął drgać i go na chwilę ogłuszył. Teraz, leżąc wciąż na ziemi, Topaz rozejrzał się dookoła. Ten przeklęty mężczyzna siedział wciąż w pobliżu. Teraz zerknął w prawo... Jest! Pod ścianą leżał jego topór, a niedaleko i tarcza, wciąż wbita w ciało, teraz może i innego osobnika. Podniósł się powoli i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku broni. Po drodze wpadł na pechowego uczestnika bójki, który zaliczył cios w głowę i osunął się na ziemię, do reszty niespotykanego "dywanu". Teraz od oręża dzieliło go już tylko pięć kroków. Już miał go złapać, gdy jego uwagę przykuła elfka w drzwiach. Nie walczyła. Zatrzymał się na chwilę, ale ona ciągle tam stała! To było dziwne, ale cóż, niektórzy tacy są. Z powrotem skierował swoją uwagę na topór. Podniósł go i przywalił pierwszemu lepszemu mężczyźnie płaską stroną w bok głowy. Kolejny kawałek podłogi zakryty. A teraz, gdzie jest tarcza. Jakiś krasnolud wymachiwał nią i ciął kilka innych obecnych istot po nogach. Topaz obrał cel.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Rycerz podniósł się i topór. Szedł w stronę krasnoluda, który miał tarczę. Chors krzyknął do krasnoluda:
- Podaj mi tarczę, którą trzymasz.
Krasnolud rzucił do niego. Chors złapał ostrą jak brzytwa tarczę.
Wiedział, co zatrzyma wielkoluda. Wyrzucił tarczę w kierunku drzwi najmocniej jak umiał. Tarcza, niby dysk, niby talerz, leciała mijając Luthra i dziewczynę o mały włos, wypadając przez drzwi poleciała daleko.
- Ma się ten cel.
Został jeszcze jeden problem - wielkolud. Chors krzyknął do dziewczyny, żeby się schowała, bo będzie niezła bójka.
Obawiał się, że kobieta nie ma najmniejszego pojęcia o walce.
Rycerz już pędził w jego stronę z toporem. Rzucił w niego krzesełkiem.
Chors błysawicznym ruchem wyjął sztylety. Szykował się do walki.
Awatar użytkownika
Topaz
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek-Mroczny Rycerz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Topaz »

Już miał dorwać nieszczęsnego karła, gdy ten odrzucił tarczę wilkołakowi. Strasznie się zdenerwował! Ostrze topora błysnęło w świetle świecy i krasnolud z głęboką raną w korpusie padł na ziemię. Złość pokierowała Czarnym i po drodze do Chorsa rozpłatał jeszcze kilka czerepów. Zbliżał się, już prawie był, gdy ten z niesamowitą celnością wyrzucił jego cel na zewnątrz. Topaza ogarnęła furia! Ciął kolejnego pechowego mężczyznę, z taką siłą, iż jego zwłoki znalazły się pod przeciwległą ścianą. Już miał zaatakować sprawcę opuszczenia pomieszczenia przez najważniejszą część jego ekwipunku, gdy uznał, że z tarczą będzie ciekawiej. Ruszył w stronę drzwi, siekając wszystko po drodze. Nagle ze schodów na wyższe piętro wyleciało kilka strzał, które zamieniły jego lewe ramie w poduszkę na igły, on jednak niewzruszenie parł naprzód. Co tam kilka marnych zadrapań! Przejął by się, gdyby ktoś mu odciął rękę, ale to? To chyba jakieś żarty.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Rycerz wybiegł za swoja tarczą. Chors błyskawicznym ruchem schował sztylety. Miał nadzieję, że awanturnik nie wróci. Stanął na stole i krzyknął:
- Stworzenia wszelkiej maści, uspokójcie się. Nie widzicie, że jest już wystarczająco trupów? Ma być jeszcze więcej.
Nie mało wam jest walki? Osoba, która to spowodowała, może jeszcze wrócić. Dlatego proponuję, aby zjednoczyć się przeciwko niemu i dać mu porządną nauczkę. Ten kto nie chce brać w tym udziału, proponuję aby poszedł do domu...

Po tym powiedzeniu zaprzestano walki i część osób wyszła, inni zostali, byli to w większości: elfy, ludzie, i mała część krasnoludów.
Zabarykadowali drzwi. Elfy ustawiły się oknach ze swoimi łukami.
- Jeśli go zobaczycie, to strzelajcie strzałami.
Ludzie ustawili się z tyłu z mieczami i nożami, niektórzy mieli tarcze.
Krasnoludy z potężnymi toporami ustawiły się plecami do ścian. Chors wiedział, że dla takiego rycerza przebicie drewnianej ściany do pikuś.
Zobaczył Luthra i dziewczynę stojących pośrodku i trochę zdziwionych tym wszystkim.
- A wy zostajecie czy wychodzicie?
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

Kai przyjechał do Farghot kiedy już było dobrze po zmierzchu. Natychmiast podążył do karczmy, gdzie wrzała niezła bójka. Podłoga była już wyściełana trupami lub po prostu nieprzytomnymi.
- Zostań tutaj i poczekaj. Wracam niedługo - rzekł do Kiera. Wiedział, że nie musi go przywiązywać, przecież przyjaciele nigdy nie uciekają od przyjaciół.
        Kai skierował swoje kroki do walczących między sobą ogromnego rycerza i... Tego samego nieznajomego najemnika, co spotkał na rynku w Valladonie! Natychmiast do niego podbiegł i powiedział:
- Czy zawsze gdzie jesteś ty, muszą być i kłopoty?! Przecież wiesz ilu ludzi zginie?! - Jednak nieznajomy zdawał się go nie słuchać.
        Po paru chwilach większość ludzi opuściła lokal i została dość spora grupa istot gotowych do obrony karczmy. Zabarykadowali drzwi, jakby się prz kimś bronili... Kai nigdzie nie widział ogromnego rycerza, za to natychmiast zobaczył nieznajomego. Stał na środku parkietu i ustawiał obrońców na pozycjach.
- Chyba się Ci nie przedstawiłem... Jestem Kai Kanon - rzekł elf do nieznajomego mężczyzny kierującego ludem. - Mogę wam pomóc? Lubię jak się coś dzieje... - dopowiedział czekając na odpowiedź najemnika.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

- To dobrze, jeśli jesteś skory do pomocy. Doceniam to. Ustaw się przy oknie. Domyślam się, że dobrze strzelasz z łuku. Jak zobaczysz rycerza w ciemnej zbroi, to strzelaj strzałami najlepszymi jakie masz. Nazywam się Chors.
Chors sprawdzał, czy wszystko ma na miejscu. Sztylety dobrze ułożone. Sprawdził umocnienie drzwi.
Zaczynał powątpiewać czy rycerz wróci, ale lepiej być ostrożnym.
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Zasyczała niczym żmija, kiedy Luther dotknął jej ramienia. Odwróciła się powoli, a jej oczy zapłonęły czerwoną barwą. - Nie potrzebuję wywijać skomplikowanych wzorów szabelką. Jeżeli chodzi o przywalenie komuś raz a dobrze, to nie potrzebuje pomocy do tego. - Jej długi okuty kij zapłonął bladoniebieskim światłem. - I nie dotykaj mnie więcej. Nigdy. - Kij błysnął oślepiającym światłem, odbierając Lutherowi na kilka sekund wzrok, a kiedy wróciła mu zdolność patrzenia, elfka stała o kilka kroków od niego. Wokoło płonęła zielonkawa poświata silnej tarczy magicznej. Ayathell ujęła uzdę konia i wskoczyła zgrabnie w siodło. - Zabijajcie się sami. A to dla ciebie - rzekła i cisnęła świetlistą kulę w Topaza. Zbroja mrocznego rycerza natychmiast zespoliła się w jeden kawałek, uniemożliwiając mu ruchy. - Do rana ochłoniesz, rzeźniku. - Zawróciła konia, nie spuszczając wzroku z Luthera, z zamiarem oddalenia się ulicą skrywana w cieniu.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

Kai usłyszał imię nieznajomego. "Chors. Typowe dla zmiennokształtnych..." pomyślał idąc do okna. Stanął szykując łuk, po czym zobaczył leżącego na ziemi czarnego rycerza. Chyba nie mógł się ruszać. Założył łuk na ramię, pobiegł do drzwi i wyważył je nie zwracając uwagi na krzyki Chorsa. Żwawym krokiem ruszył w stronę Czarnego. Gdy był już blisko, przypomniał sobie o jego niedawnych wyczynach.
"To morderca. Lepiej się nie zbliżać. W ogóle po co ja tu przyszedłem?! Czemu ja zawsze mam takie wielkie serce..." pomyślał z urazą do samego siebie.
- Rycerzu! Nic ci nie jest? - krzyknął z bezpiecznej odległości. W razie nagłego wypadku miał więcej czasu i miejsca na unik i ewentualne przyszykowanie broni.
Awatar użytkownika
Topaz
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek-Mroczny Rycerz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Topaz »

Zbroja zamknęła go w sobie, lecz jego pies, Onyks, wciąż był wolny. Topaz zagwizdał. Odpowiedział mu daleki skowyt. Rycerz zaczął szarpać się w swoim "więzieniu". Pasy skóry, przytrzymujące zbroję na właściwym miejscu, zaczęły pękać, jeden po drugim. Kiedy zostały tylko dwa, zaprzestał on rozrywania kolejnych i zagwizdał po raz drugi. Teraz skowyt stał się bliższy. Woj rozejrzał się. Jego topór i tarcza wciąż leżały na ziemi w bliskiej odległości. Zagwizdał po raz trzeci i teraz zza zakrętu wypadł Onyks. Jego łeb niemal sięgał dachów budynków, które mijał. Ogar ominął swojego pana i wbiegł całym impetem w drzwi, które oderwały się razem z framugą i kawałkiem ściany. Wiele osób zostało przygniecionych przez większe kawałki drewna lub łapy psa. Trzech lub czterech nieszczęśników zetknęło się z jego kłami. Czarny rozerwał ostatnie pasy. Teraz ukazała się jego umięśniona klatka piersiowa, naznaczona wieloma bliznami wszelkich rodzajów i kształtów, i kilkoma świeżymi, wciąż krwawiącymi ranami. Zerknął na Kaia.
- Teraz o wiele lepiej... - Rozruszał nadgarstki i podniósł z ziemi topór i tarczę - ...a teraz broń się! - Ruszył w stronę pół-elfa wymachując groźnie toporem.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

- Na pewno nie potrzebujemy do tego twojej asysty! - zawołał za znikającą elfką. Mimo wszystko go wkurzyła. Świętość walki, też coś. Powiedz to krewnym poległych w wojnach, ślicznotko.
Sytuacja w środku jednak wyraźnie wyrywała się spod kontroli. Luther mógłby odejść, wspiąć się na dachy i być już daleko stąd, kiedy rozpęta się piekło. Ale nie zrobił tego. Być może to przez tę elfkę, a może po prostu nie podobało mu się, jak się rozwija sytuacja. W każdym bądź razie teleportował się do wnętrza, obok Kaia. Chwycił go mocno i znów się teleportował. Znaleźli się za "linią obrony", jeśli można tak nazwać elfich łuczników. Luther poczuł wyraźny odpływ siły. Teleportacja łączona nigdy nie jest dobrym pomysłem, nawet jeśli to raptem dwa metry. Ale łucznicy mieli teraz wolne pole i jakkolwiek nie podobało mu się takie rozwiązanie, to było lepsze niż kolejne trupy.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Chors wkurzył się Kaia, który rozwalił barykadę. Zamienił się w wilka. Trzeba było się zabrać za psa, Onyksa jak słyszał, który sprawiał problem. Rzucił się na metrowego psa. Starał dobrać mu się do gardła. Wybuchła zażarta walka między nimi. Chors został mocno pogryziony, ręka uszkodzona, krew ciekła z niej ciurkiem. I bolała go głowa. Jednak ugryzł szczękami mocno w gardło. Pies uciekł ze skowytem. Chors zamienił się Hybrydę. I wycofał się do pomieszczenia. Kazał strzelać elfickim łucznikom w rycerza:
- Strzelajcie w jego odsłonięty brzuch.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

"Ależ on narwany! Ale Chors ma rację. Więc jest wilkołakiem... Dobrze, że jest po naszej stronie." pomyślał Kai. Chciał pomóc rycerzowi, a ten zamiast wdzięczności go zaatakował! Niech tak będzie!
- Dzięki za pomoc! - krzyknął przelotnie do Luthera i podbiegł do okna. Przygotował łuk i zaczął ciskać niezliczoną ilość strzał ze środkiem usypiającym. Nie miał zamiaru nikogo specjalnie zranić. Lepiej go uspokoić. Rycerz już biegł przez deszcz elfickich pocisków wciąż dostając kolejne rany. Jego brzuch wyglądał niczym poduszka na igły, kiedy był już przy drzwiach. Szybkim ruchem pozbył się przeszkody i tylko krok dzielił go od dostania się do środka karczmy.
- SZYBKO!!! KRASNOLUDY DO ATAKU! ŁUCZNICY NIE WSTRZYMYWAĆ OGNIA!!! - krzyczał Kai do obecnych na sali. Widok wyrazu twarzy Chorsa był bezcenny. Elf zrobił mu na złość wyważając barykadę, ale wydawanie rozkazów już go nieźle zdenerwowało. Krasnoludy już były przy samym rycerzu. Walka zawrzała na nowo!
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Chors był trochę zirytowany Kaiem, widać, że robił mu na złość. Widział jak krasnoludy zbyt szybkim dla nich ruchem zaatakowały toporami rycerza. Rycerz wyglądał jak szaszłyk od strzał.
- Trzeba przyznać, jest mocny.
Chorsowi po tych 30 minutach ręka dochodziła do siebie. Udało mu się nawet rozruszać. Wyjął sztylety i rzucił się na rycerza wbijając mu w brzuch dwa ostrza. Wyjął ostrza i skierował je w hełm rycerza. Próbował podważyć i zdjąć hełm, już prawie mu się udało, poluzował, ale nagle dostał od niego z pięści i poleciał na stół.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości