Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy
: Nie Wrz 18, 2016 12:53 am
- No, teraz przynajmniej z powrotem wyglądasz jak żaba - uznała Hirondelle, patrząc na trzymanego w ręce płaza, szczelnie pokrytego dość grubą warstwą zielonej maści. - Choć uprzedzam, maść została stworzona na bazie ciemiężycy, co, jak zapewne już wiesz, oznacza że wyłączyło nam jedynie receptory czuciowe w skórze - "lub jej pozostałościach." - Rany są też chronione od zakażenia... ale Veratrum nie powoduje regeneracji tkanek. Nie możemy na niej zbyt długo polegać... Zresztą właśnie wykorzystałam ostatnie resztki preparatu - dodała, ze smutkiem oglądając wytarte do czysta wnętrze słoiczka. - Ciemiężyca rośnie tylko w Górach Druidów... - westchnęła ciężko. - No cóż, potem mogę się tym martwić.
Niezdarnie wzbiła się w powietrze. Choć nie czuła już bólu, w boku nadal ją ciągnęło i obawiała się, podczas dłuższego lotu zwęglona skóra po prostu pęknie. Wtedy sytuacja wyglądałaby naprawdę nieciekawie. W najgorszym wypadku mogła się wykrwawić na śmierć nawet tego nie czując.
"W mieście raczej nie zdołamy się ukryć... Takie poważne rany na pewno zwrócą uwagę... Na bezpieczeństwo w gronie ludzi też nie ma co liczyć, jeśli nie dorwą nas w jakimś zaułku potencjalni zabójcy Ezechiela, to czy mało jest rzezimieszków którzy nie zechcą wykorzystać czy obrabować młodej, rannej dziewczyny?" Jej doświadczenia nie nastawiały fellarianki zbyt przychylnie do szukania pomocy u mieszczan. "No cóż, może w sytuacji kryzysowej polecimy do Demary, ale teraz wolę ukryć się z dala od ciekawskich oczu." - podsumowała swoje rozmyślania będąc już w połowie drogi do baszty, którą opuścili nie tak dawno temu.
Niezdarnie wzbiła się w powietrze. Choć nie czuła już bólu, w boku nadal ją ciągnęło i obawiała się, podczas dłuższego lotu zwęglona skóra po prostu pęknie. Wtedy sytuacja wyglądałaby naprawdę nieciekawie. W najgorszym wypadku mogła się wykrwawić na śmierć nawet tego nie czując.
"W mieście raczej nie zdołamy się ukryć... Takie poważne rany na pewno zwrócą uwagę... Na bezpieczeństwo w gronie ludzi też nie ma co liczyć, jeśli nie dorwą nas w jakimś zaułku potencjalni zabójcy Ezechiela, to czy mało jest rzezimieszków którzy nie zechcą wykorzystać czy obrabować młodej, rannej dziewczyny?" Jej doświadczenia nie nastawiały fellarianki zbyt przychylnie do szukania pomocy u mieszczan. "No cóż, może w sytuacji kryzysowej polecimy do Demary, ale teraz wolę ukryć się z dala od ciekawskich oczu." - podsumowała swoje rozmyślania będąc już w połowie drogi do baszty, którą opuścili nie tak dawno temu.