Re: Przy brzegu Jeziora
: Czw Lis 14, 2013 12:21 am
Historia miłosna między Alią a młodym druidem, utwierdziła Angvena w opinii, że niezależnie kim jest człowiek to jednak tylko człowiek i że nawet w grupie znanej ze swojej dobroci i miłosierdzia, jaką są druidzi, znajdują się ludzie o prostych gustach, niezdolni do odrzucenia uprzedzeń względem ciała.
Wspomnienia o nieszczęsnej miłości do tamtej dziewczyny z lat zakonnych zawsze odbijały się na świadomości Angvena. Tym razem nie było inaczej. Momentalnie się zatrzymał. Znów widział stos, płomienie obejmujące jego ukochaną oraz pożerające jego znienawidzonego wroga. Smutnym jest niezdolność przypomnienia sobie ich imion. Coraz dalej brnął w wspomnienie. Czół zapach palonego ciała. Słyszał krzyki i błagania... Wspomnienie rozprysło się niczym kawałek lustra, kiedy mały futrzak zeskoczył na ziemie i czmychnął czym prędzej.
- Ma ukochana nie żyje. I nie żyje z mojej winy. Z mojego błędu. z mojej głupoty. - Odezwał się ostrym, wręcz nie miłym głosem wojownik. - Również cię kocham. -Powiedział, pogłaskał uzdrowicielkę po policzku i uronił mimowolnie łzę. Zrobił parę kroków i znów wróciła jego dobra osobowość.
- Nie powinnaś się ze mną zadawać. Kiedy, ty jesteś jak lilia, czysta, delikatna, tak ja... Jestem mordercą, łgarzem, zdrajcą własnych uczuć. Nie wiem czy będziesz zdolna zaufać człowiekowi, który więcej ludzi zabił, niż kiedykolwiek uratuje. - Ton Angvena nie brzmiał już tak brutalnie, ale wciąż było w nic coś pokutnego lub żałobnego.
W końcu doszli do stodoły. Solidna drewniana budowla, w wielu miejscach skutecznie łatana. Wewnątrz znajdowała się balia z wodą, trochę materiału, który miał posłużyć za ręcznik, oraz wino. Po wejściu do środka, puścił dziewczynę, w taki sposób by dać jej do rozumienia, żeby chwilowo sama się sobą zajęła, gdy ona zaś przystąpił do zamykania drzwi. Z niezadowoleniem zauważył, że drzwi się nie da zamknąć. "Dlatego karczmarz wspominał o sianie." Pomyślał i zaczął nosić pojedyncze bele siana pod drzwi.
- Powiedz. Czy przyjęłaś moją pomoc, bo jej potrzebujesz, czy dlatego, że jej chcesz? - Zagadał, podnosząc kolejne snopki. W między czasie, na podłodze, oko wojownika dostrzegło coś błyszczącego, coś ostrego, coś niebezpiecznego. Odłamek ostrza kosy, szybko znalazł się w rękach Angvena, który zaczął go dokładnie oglądać.
Wspomnienia o nieszczęsnej miłości do tamtej dziewczyny z lat zakonnych zawsze odbijały się na świadomości Angvena. Tym razem nie było inaczej. Momentalnie się zatrzymał. Znów widział stos, płomienie obejmujące jego ukochaną oraz pożerające jego znienawidzonego wroga. Smutnym jest niezdolność przypomnienia sobie ich imion. Coraz dalej brnął w wspomnienie. Czół zapach palonego ciała. Słyszał krzyki i błagania... Wspomnienie rozprysło się niczym kawałek lustra, kiedy mały futrzak zeskoczył na ziemie i czmychnął czym prędzej.
- Ma ukochana nie żyje. I nie żyje z mojej winy. Z mojego błędu. z mojej głupoty. - Odezwał się ostrym, wręcz nie miłym głosem wojownik. - Również cię kocham. -Powiedział, pogłaskał uzdrowicielkę po policzku i uronił mimowolnie łzę. Zrobił parę kroków i znów wróciła jego dobra osobowość.
- Nie powinnaś się ze mną zadawać. Kiedy, ty jesteś jak lilia, czysta, delikatna, tak ja... Jestem mordercą, łgarzem, zdrajcą własnych uczuć. Nie wiem czy będziesz zdolna zaufać człowiekowi, który więcej ludzi zabił, niż kiedykolwiek uratuje. - Ton Angvena nie brzmiał już tak brutalnie, ale wciąż było w nic coś pokutnego lub żałobnego.
W końcu doszli do stodoły. Solidna drewniana budowla, w wielu miejscach skutecznie łatana. Wewnątrz znajdowała się balia z wodą, trochę materiału, który miał posłużyć za ręcznik, oraz wino. Po wejściu do środka, puścił dziewczynę, w taki sposób by dać jej do rozumienia, żeby chwilowo sama się sobą zajęła, gdy ona zaś przystąpił do zamykania drzwi. Z niezadowoleniem zauważył, że drzwi się nie da zamknąć. "Dlatego karczmarz wspominał o sianie." Pomyślał i zaczął nosić pojedyncze bele siana pod drzwi.
- Powiedz. Czy przyjęłaś moją pomoc, bo jej potrzebujesz, czy dlatego, że jej chcesz? - Zagadał, podnosząc kolejne snopki. W między czasie, na podłodze, oko wojownika dostrzegło coś błyszczącego, coś ostrego, coś niebezpiecznego. Odłamek ostrza kosy, szybko znalazł się w rękach Angvena, który zaczął go dokładnie oglądać.