Re: Dwa oblicza obowiązku.
: Pon Cze 12, 2017 8:40 am
- Hej, co to za sugestia? – Nieco zdegustowana Escrim posłała ukochanemu solidnego kuksańca w ramię. Zaledwie przed chwilą oboje ustalili że w pokoju Komandora „nic” się nie wydarzyło, a tymczasem medyk zaczął spekulować ile owo „nic” mogło trwać. La Tranchte nie miała pojęcia w jaki sposób czarodziej tak dobrze radził sobie w świecie podziemia, skoro zachowanie tak prostej tajemnicy sprawiało mu trudność. Poza tym kapitan nie rozumiała co wspólnego z romantyzmem ma sytuacja w której świat wali ci się na głowę. Zdaniem Escrim, hrabina za ścianą miała obecnie więcej powodów do zmartwień iż ochoty do oddawania się cielesnym uciechom, a znając Komandora, Melgar prędzej doprowadzi do tego że gwardzistka i medyk skończą na dnie oceanu z kotwicą opętaną wokół stóp, niż pozwoli by jego sekret ujrzał światło dzienne.
Dlatego właśnie najbliższe minuty miały być dla nich tak ważne.
- Nic mu nie powiemy. Znaczy się nic więcej niż sam zechce zapytać. – Wyjaśniła kapitan. – Raporty składa się w formie pisemnej, a cała ta wizyta ma zna celu wyjaśnienie ewentualnych wątpliwości jakie może mieć twój zwierzchnik. Czasem po prostu stoisz tam i nie wypowiadasz ani słowa, innym razem Komandor ogranicza się do kilku zdawkowych pytań, a bywa też tak, że całe sprawozdanie jest opracowane na nowo.
Escrim nie miała czasu by odpowiedzieć na pytanie kiedy sporządziła dokumenty i co dokładnie w nich zawarła, ponieważ nagle pojawił się adiutant Melgara i nakazał im udać się do gabinetu Komandora. Jak się okazało la Tranchte miała wejść do środka sama, natomiast czarodziejowi przypadła rola czekającego za drzwiami, które pośpiesznie doprowadzono do takiego stanu by móc je zamknąć.
W środku gwardzistka miała wreszcie okazję ujrzeć swojego dowódcę takiego, jakiego spodziewała się zobaczyć. Melgar siedział za ciężkim biurkiem, otoczony stertą dokumentów, ksiąg i map, przytrzymywanych na blacie przy pomocy tego co akurat mężczyzna miał pod ręką, czyli kałamarza, sztyletu i modelu wojennego okrętu. Kapitan stanęła w pozycji na baczność, czekając na wytyczne. Miała nadzieję że czekająca ją rozmowa skoncentruje się na Katrennie, piratach, Łzie i wydarzeniach z minionych godzin, a nie zajściu sprzed chwili. Tymczasem Komandor najwyraźniej postanowił dać jej do zrozumienia kto tu dowodzi, w milczeniu studiując trzymany przed sobą pergamin, raz za razem poprawiając okulary na nosie.
- Kto z was teraz ją ma? – Zapytał w końcu Melgar.
- Peu. – Krótko odpowiedziała Escrim domyślając się że chodzi o klejnot.
- A ten, jak go nazwałaś… - mężczyzna ponownie spojrzał do tekstu – Gavin. Piszesz tu, że prawdopodobnie ma kontakty z półświatkiem, a do tego doskonale radzi sobie z zbieraniem informacji, które następnie wykorzystuje przeciw swoim ofiarom.
- Napisałam też że jest lojalny, dzielny, uczciwy i oddany sprawom Korony. – Natychmiast dodała la Tranchte, czując iż Melgar może uznać Gavina za tego, który byłby skłonny rozdmuchać jego sekrety. Jeśli w oczach Komandora medyk będzie jawił się jako zagrożenie, nawet największe zasługi nie będą w stanie ocalić czarodziejowi skóry.
- A więc szantażysta.
- Nie. – Protestowała Escrim.
- Pozostaje jeszcze sprawa naszego Siracka. Nazywasz go zdrajcą, jednak jako dowód nie przedstawiacie niczego więcej poza własnym słowem, co jest bardzo wygodne, biorąc pod uwagę fakt iż druga strona nie może powiedzieć nic w swojej obronie. Rozumiesz oczywiście, że w takim wypadku to do mnie należeć będzie decyzja czy uznać owo zdarzenie za zdemaskowany spisek, czy też wskazać mordercę oficera i przedstawiciela arystokracji?
- Tak.
- Upewnij się zatem że twój przyjaciel również to pojmie. A teraz trzymaj. To twoje nowe zadanie. Statek i załoga, czekają już w porcie. Nie spóźnij się. A wychodząc zaproś tutaj panicza Gavina.
Dlatego właśnie najbliższe minuty miały być dla nich tak ważne.
- Nic mu nie powiemy. Znaczy się nic więcej niż sam zechce zapytać. – Wyjaśniła kapitan. – Raporty składa się w formie pisemnej, a cała ta wizyta ma zna celu wyjaśnienie ewentualnych wątpliwości jakie może mieć twój zwierzchnik. Czasem po prostu stoisz tam i nie wypowiadasz ani słowa, innym razem Komandor ogranicza się do kilku zdawkowych pytań, a bywa też tak, że całe sprawozdanie jest opracowane na nowo.
Escrim nie miała czasu by odpowiedzieć na pytanie kiedy sporządziła dokumenty i co dokładnie w nich zawarła, ponieważ nagle pojawił się adiutant Melgara i nakazał im udać się do gabinetu Komandora. Jak się okazało la Tranchte miała wejść do środka sama, natomiast czarodziejowi przypadła rola czekającego za drzwiami, które pośpiesznie doprowadzono do takiego stanu by móc je zamknąć.
W środku gwardzistka miała wreszcie okazję ujrzeć swojego dowódcę takiego, jakiego spodziewała się zobaczyć. Melgar siedział za ciężkim biurkiem, otoczony stertą dokumentów, ksiąg i map, przytrzymywanych na blacie przy pomocy tego co akurat mężczyzna miał pod ręką, czyli kałamarza, sztyletu i modelu wojennego okrętu. Kapitan stanęła w pozycji na baczność, czekając na wytyczne. Miała nadzieję że czekająca ją rozmowa skoncentruje się na Katrennie, piratach, Łzie i wydarzeniach z minionych godzin, a nie zajściu sprzed chwili. Tymczasem Komandor najwyraźniej postanowił dać jej do zrozumienia kto tu dowodzi, w milczeniu studiując trzymany przed sobą pergamin, raz za razem poprawiając okulary na nosie.
- Kto z was teraz ją ma? – Zapytał w końcu Melgar.
- Peu. – Krótko odpowiedziała Escrim domyślając się że chodzi o klejnot.
- A ten, jak go nazwałaś… - mężczyzna ponownie spojrzał do tekstu – Gavin. Piszesz tu, że prawdopodobnie ma kontakty z półświatkiem, a do tego doskonale radzi sobie z zbieraniem informacji, które następnie wykorzystuje przeciw swoim ofiarom.
- Napisałam też że jest lojalny, dzielny, uczciwy i oddany sprawom Korony. – Natychmiast dodała la Tranchte, czując iż Melgar może uznać Gavina za tego, który byłby skłonny rozdmuchać jego sekrety. Jeśli w oczach Komandora medyk będzie jawił się jako zagrożenie, nawet największe zasługi nie będą w stanie ocalić czarodziejowi skóry.
- A więc szantażysta.
- Nie. – Protestowała Escrim.
- Pozostaje jeszcze sprawa naszego Siracka. Nazywasz go zdrajcą, jednak jako dowód nie przedstawiacie niczego więcej poza własnym słowem, co jest bardzo wygodne, biorąc pod uwagę fakt iż druga strona nie może powiedzieć nic w swojej obronie. Rozumiesz oczywiście, że w takim wypadku to do mnie należeć będzie decyzja czy uznać owo zdarzenie za zdemaskowany spisek, czy też wskazać mordercę oficera i przedstawiciela arystokracji?
- Tak.
- Upewnij się zatem że twój przyjaciel również to pojmie. A teraz trzymaj. To twoje nowe zadanie. Statek i załoga, czekają już w porcie. Nie spóźnij się. A wychodząc zaproś tutaj panicza Gavina.