Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Na twarzy wąsatego karczmarza odmalowało się zniechęcenie gdy spostrzegł, że drwal nie zamierza tak łatwo odpuścić tematu, miał jednak w sobie na tyle przyzwoitości, by nie wyrzucić za drzwi osoby w potrzebie i odpowiedzieć na jeszcze kilka wątpliwości Ulki. W międzyczasie pijaczyna, który przyniósł wieści od Zaskrońca, siedział sobie pod ścianą i obserwował Sjansa, jakby sam osobiście wywinął mu numer stulecia, chociaż przecież był tylko marnym posłańcem.
        Hans dramatycznie westchnął i mlasnął po pierwszej fali wątpliwości, jaką wylał z siebie drwal. Wysłuchał go mniej więcej do końca, dało się jednak dostrzec, jak ukradkiem zerknął w stronę pijaka w sposób, który nie wróżył nic dobrego. Mimo to długo nie podejmował żadnego ruchu i chyba dopiero wzmianka o kwestionowanej prawdomówności posłańca zdawała się do nie przemówić. Bez słowa wstępu ani wyjaśnień pochylił się, złapał niespodziewającego się niczego śmierdziela za kłaki i rąbnął jego twarzą o mur. Z rozbitego nosa pociekł strumyczek krwi, a ofiara jęczała z boleści, trzymając się za rozkwaszone oblicze.
        - Odpowiesz panu? - zapytał Hans, niby grzecznie, lecz jednocześnie tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, że w razie odpowiedzi odmownej ponowni uderzenie. Pijak zrozumiał aluzję i uniósł ręce, by powstrzymać karczmarza przed zachęcaniem go do mówienia. Splunął na podłogę mieszaniną śliny i krwi.
        - Zaskroniec nie wiedział, z kim współpracuje Skowronek, ale wiedział gdzie ona lubi przesiadywać i chciał sprawdzić czy wy to nie nasi - powiedział, po czym znowu splunął. - I kazał mówić tak, by w razie gdybyście byli z zewnątrz, aluzja była jasna. Chciał zobaczyć kto zareaguje i was załatwić, byście mu nie przeszkadzali.
        - I to ty miałeś ich niby załatwić? - drążył Hans.
        - Tylko wystawić. Nie wiem kto miał zająć się resztą. Mówię prawdę! - zastrzegł pośpiesznie, czując jak karczmarz mocniej łapie go za włosy i już bierze zamach, by znowu rąbnąć jego głową o ścianę. Do ciosu jednak nie doszło, co wywołało głośne westchnienie ulgi pijaka. Sjans miał czas wyrazić swoje kolejne wątpliwości i tym razem nawet nie trzeba było prosić śmierdzącego posłańca o odpowiedź, gdyż sam wyrwał się do mówienia, zaczynając wypowiedź od cwaniackiego chichotu.
        - Wygrywa ten, kto ważniejszy - oświadczył. - Ale Skowronek i Zaskroniec są równi więc wygrywa ten, kto więcej zyska na wykonaniu kontraktu - wyjaśnił w wielkim skrócie proste zależności rządzące tego typu sytuacjami. - A ptaszyna z tego co mi wiadomo, ma zakaz przyjmowania zleceń?
        Pijak zarechotał, co nadwyrężyło chyba już i tak słabiutkie nerwy Hansa. Wąsacz znowu zamachnął się jego głową o ścianę, lecz zamarł wpół ruchu, bo w końcu informacje były prawdziwe, więc nie było sensu karać posłańca niosącego złe wieści. Pijak, ze strachu albo wdzięczności, podzielił się jeszcze jednym skrawkiem informacji.
        - Zaskroniec ma dobry kontrakt, najlepszy, to nie odpuści. Ale chyba nie chciał nikogo z was zabić. Raczej nastraszyć, wybadać. Nawet sam się nie pofatygował, tylko został z tą lokatą pindą.
        Więcej nie zdołał wyjawić, gdyż przerwało mu dochodzące z głównej sali muczenie. Hans od razu usłyszał ten niezbyt typowy dla karczmy dźwięk i spojrzał w stronę drzwi. Nad jego głową zebrały się burzowe chmury, a pionowa kreska gniewu między brwiami wyglądała jak głęboki ślad po uderzeniu siekiery.
        - Masz dwa pacierze nim tam wyjdę i zrobię porządek z tym co tam zastanę - ostrzegł, sięgając już po schowaną przy futrynie solidną pałkę. - I lepiej więcej nie pokazuj mi się na oczy ani ty, ani Skowronek, ani którekolwiek z waszej bandy.

        Nadal nic nie szło tak jak powinno. Dziewczyna zamiast rozmawiać normalnie albo wrzeszczeć i wzywać pomocy, wybrała trzecią możliwą opcję i zacięła się w sobie. Skowronkowi już palce chodziły, by jej zrobić krzywdę, ale przecież chciała z niej coś wyciągnąć i gdyby Sjans się dowiedział, że te informacje zdobyła przemocą, cóż, pewnie wiele spraw by się skomplikowało, a już i tak było wystarczająco karkołomnie.
        Po jakimś czasie, który Przyjaciółce zdawał się wiecznością, obie dziewczyny wyszły z kamienicy. Elfka była w samej tunice, gdyż swoją kurtkę oddała dziewczynie, aby ta mogła się skryć przed niechcianymi spojrzeniami. Negocjacje zakończył się tym, że Skowronek niczego się nie dowiedziała, zgodziła się jednak zaprowadzić dziewczę w pobliże przeszukiwanego domu by mogła się przekonać, jak wygląda sytuacja - może wtedy tej przerażonej sarence rozsznurują się usta. Czubkiem schowanego w rękawie noża elfka nieustannie kuła uciekinierkę po nerkach, by ta nawet nie myślała wywinąć jej jakiś numer, bo i tak trudno było im poruszać się po ulicy bez zwracania na siebie uwagi. Przyjaciółka trzymała się wąskich przejść między budynkami kiedy tylko mogła i już była naprawdę blisko celu wędrówki, gdy prowadzona przodem dziewczyna nagle tuż za zakrętem stanęła jak wryta, pisnęła przerażona i wykonała jakiś gwałtowny ruch, któremu towarzyszył dźwięk rozbijanej doniczki.
        - Uciekaj! - zawołała do kogoś z przodu i sama rzuciła się do biegu, a elfka poleciała za nią. Dopadła dziewczynę po raptem kilku sążniach, łapiąc ją w pasie i przewracając na ziemię. Gdzieś nad sobą Skowronek słyszała lament starej kobiety “nie rób jej krzywdy!” i jęk o zaskakująco znajomej barwie głosu.
        - Ily - parsknęła, jakby było to wyrafinowane przekleństwo. Krawiec gramolił się z ziemi po celnym ciosie przerażonej koleżanki Skowronka, która teraz sama leżała na ziemi i nawet nie miała szansy wstać, dopóki nie zrzuciłaby z pleców siedzącej na niej elfki.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Chyba po raz pierwszy w swoim życiu Sjans nie widział co powinien zrobić. Był przyzwyczajony do częstego występowania w roli rozjemcy, nawet w najbardziej nieprawdopodobnych konfliktach jakie zdarzały się na Mglistych Bagnach, jednak wszystko wskazywało na to, że Botan i pozostali uparli się by sprawdzić czy istnieje sytuacja, z którą drwal sobie nie poradzi. Ulka przeklną w duchu, że wcześniej nie zakończył tajemniczego związku jaki łączył niedźwiedzia i Skowronka. Im dłużej to trwało tym on miał z tego tytułu większe problemy.
- Załatwię to – powiedział, dając jednocześnie znać Hansowi by ten chwilę poczekał. Nie chciał mieć wroga w osobie gospodarza „Kochanej teściowej”. Liczył na to, że w bardziej sprzyjających okolicznościach Hans wykazałby się nieco większą troską o los Skowronka. Wciąż miał do niego mnóstwo pytań, jak choćby te o to w jaki sposób oceniane są wspomniane wcześniej zyski. Jeśli to Styfing wynajął Zaskrońca do odnalezienia swojej córki, to oznaczało, że w przeliczeniu na oferowane złoto nie mogą z nim konkurować. Jednak niektóre rzeczy miały znacznie większą wartość niż pieniądze, a poza tym drwal podejrzewał, że ostateczna cena wciąż podlega negocjacji. Tylko, że on nie wiedział z kim powinien negocjować.
Za to doskonale zdawał sobie sprawę, że na bezczynnych rozważaniach, właśnie zmarnował połowę danego mu przez Hansa czasu. Na szczęście niektóre problemy rozwiązywały się same.
Gwar oburzenia wśród gości powoli cichł, a w jego miejsce dały się słyszeć wiwaty i odgłosy zachęty. Ludzie krzyczeli, bili brawo i wznosili toasty. Cokolwiek Botan wyprawiał za drzwiami, dla większości bywalców lokalu Hansa jego działania stanowiły dość miłą alternatywę dla monotonii dnia. Ulka raz jeszcze skinął głową w kierunku gospodarza, po czym skierował się do głównej sali. Atmosfera w środku przypominała biesiadną ucztę. Rozradowani uczestnicy imprezy klepali Sjansa po plecach, wyrażając uznanie dla jego chłopaka. Jakiś jegomość wcisnął mu w dłoń kufel piwa. Ludzie dyskutowali żywo, w niczym nie przypominając ponurej klienteli jaka stołowała się tu wcześniej. Nagła otwartość i przyjazne gesty zupełnie zbiły Ulkę z tropu. Drwal wypatrzył niedźwiedzia otoczonego tłumem wielbicieli. Sjans siłą odciągnął chłopaka chcąc zamienić z nim kilka zdań.
- Botan, co ty u licha wyprawiasz? Gdzie krowa? – wrzasnął Ulka.
- Nie ma jej tu – spokojnie odpowiedział rozpromieniony chłopak. – Źle się czuła w obecności tylu osób więc przeniosłem ja do pokoju Skowronka.
- Chcesz powiedzieć, że zmusiłeś bydlę do wejścia na piętro?
- Nie chciała iść po schodach. Zaniosłem ją – wytłumaczył Botan
W tym momencie Sjans dostrzegł Hansa, który pojawił się w drzwiach. Ulka podniósł swój kufel, nieco sztucznie wnosząc toast w kierunku zdezorientowanego gospodarza. Miał nadzieję, że ten ostatni nie zrealizuje swojej groźby i nie wyrzuci z karczmy gości stanowiących jej główną atrakcję. Hansa być może nie łączyły tak przyjacielskie stosunki z Skowronkiem jak podejrzewał drwal, ale z całą pewnością był to człowiek interesu, który jest w stanie zauważyć, że sprzedaż jego piwa znacznie wzrosła.
Gospodarz powinien być zadowolony. Przynajmniej do czasu gdy odkryje rogatą dojną w jednej ze swoich komnat. Sądząc po minie żony Hansa, która wyglądała jakby właśnie odczytywano jej wyrok, miało to nastąpić wkrótce. Rozradowany tłum zdawał się wyczekiwać dokładnie na ten moment.
……………………

Ily podniósł się z wysiłkiem, masując obolała głowę. W jego spojrzeniu dało się odczytać krótkie „co z wami kobiety?”. Mimo wszystko uradował się na widok Skowronka.
- Nie uwierzysz – zwrócił się do elfki. – Właśnie udało mi się dowiedzieć, że Eldine za nami nie przepada. A dokładniej rzecz ujmując, ma nas za gburów, awanturników i barbarzyńców. Takich co to są w stanie zabić za krzywe spojrzenie, nie mówiąc już o cięższej zbrodni.
Dopiero po chwili łucznik dostrzegł dziewczynę, z którą Skowronek turlała się po ziemi, momentalnie tracąc dobry nastrój.
- Gdzie jest Ważka? – zapytał rozglądając się wokół, jakby spodziewał się ujrzeć Gyneid stojącą za nim.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek podniosła wzrok na zadowolonego krawca jakby nie do końca podzielała jego entuzjazm, a już z jego zaskoczeniem nie zgadzała się w ogóle.
        - Ale przecież wszystko się zgadza - odpowiedziała mu. Z ostatniej doby Skowronek była w stanie wyciągnąć dość argumentów, by poprzeć każdą wymienioną cechę, włącznie z tym zabijaniem za krzywe spojrzenie - w tym momencie do głowy przychodziły jej dwa takie trupy, ale może było tego więcej. Co jak co, ale mieszkańcy Bagien rękę mieli ciężką, a pomyślunek bardzo swobodny.
        - Nie ma jej z wami? - Skowronek musiała przyznać, że jest zaskoczona tą nowiną. - Zgubiłam ją w tym całym zamieszaniu, byłam pewna, że jest z wami... Znajdzie się, wróciła pewnie do Teściowej - oświadczyła od razu, uznając temat za zakończony. Bez wstawania z rozpłaszczonej na bruku dziewczyny zmieniła temat. - Słuchaj, Ily, mamy przejebane. Trochę powęszyłam i dowiedziałam się, że straż nic nie wie o naszej zgubie i w ogóle jakby nikt jej nie szukał. Myślałam, że to na naszą korzyść, ale jest gorzej: jej stary również poprosił Przyjaciela o pomoc...
        Skowronek zamilkła, jakby nagle dotarła do niej pewna myśl. W istocie, w jej głowie zaświtała pewna hipoteza, która lepiej, by się nie potwierdziła, jednak zważywszy na pecha, jaki prześladował ją przez tę całą misję, pewnie właśnie taki scenariusz się ziści. Elfka przez moment bardzo gorączkowo myślała, miała jednak przed sobą zbyt wiele niewiadomych, by podjąć jakąś decyzję. W końcu wstała, asekuracyjnie jednak nadal trzymała stopę na karku leżącej dziewczyny.
        - Teraz to mamy już totalnie przerąbane - oświadczyła. - Muszę natychmiast porozmawiać ze Sjansem. Słuchaj no. - Skowronek nachyliła się do panny na bruku. - Przez tą chudą smarkulę Eldine i ten cały pomysł ze ślubem mamy na głowie jej starego, Mariedoka i jeszcze teraz połowę typów spod ciemnej gwiazdy jacy urzędują w Ekradonie. Jak nie zdecydujesz się z nami współpracować, to cię im wydam i nie obchodzi mnie co z tobą zrobią, bo skoro po dobroci nie chcesz pomóc nam, sobie i jej, to niech cię do jasnej cholery utopią w szambie.
        Elfka wstała, podniosła przerażoną dziewoję do pozycji stojącej i wepchnęła ją Ily’emu w ramiona.
        - To wpadło mi w ręce zamiast twojej dziewczyny, zdaje się, że coś wie, ale ze mną nie chce gadać - wyjaśniła w skrócie. - A teraz idę do Sjansa… Gdzie on jest? Dziękuję. Wy też lepiej chodźcie, ktoś tu na pewno węszy. Jasny gwint, co za beznadziejna misja, doprawdy…
        Elfka włożyła ręce w kieszenie spodni i ruszyła przed siebie. Musiała naprawdę poważnie porozmawiać z drwalem, bo sytuacja zrobiła się delikatnie mówiąc beznadziejna - Skowronek wedle wszelkich niepisanych zasad powinna odpuścić swoją misję, lecz nie umiała sama przed sobą przyznać, czy tego chce czy nie. Pewnie byłoby jej łatwiej, gdyby nie straciła już tyle energii na znoszenie tych ludzi z Bagien i gdyby nie rywalizacja, jaka od dawna trwała między nią a Zaskrońcem. Gdyby teraz odpuściła, bez względu na powód, musiałaby uznać jego wyższość.
        - No nie! - zirytowała się elfka, gdy dostrzegła podejrzanie wyglądającego typa tuż u wylotu ulicy. Co gorsze typ również ją dostrzegł, ale reszta była poza zasięgiem jego spojrzenia. Oboje mierzyli się długo wzrokiem, po czym on patrząc jej w oczy stuknął butem o bruk, jakby próbował usunąć kamyk ze żłobień w podeszwie. ”Podejdź”, nakazał w ten sposób, a Skowronek nie zamierzała z nim dyskutować na odległość, widać było jednak, że nie chce mieć świadków, co tamten uszanował i cofnął się w cień jednej z witryn sklepów. Nie był idealnie schowany, lecz ich dyskusję można było dostrzec jedynie z pewnego bardzo wąskiego kąta gdy przechodziło się tą samą uliczką.
        - Przyjaciel kazał cię pozdrowić - powiedział posłaniec.
        - Wzajemnie. Na mnie czekacie?
        - Na kogokolwiek z was. Ty wśród nich rządzisz, co? On już wszystko wie, nie ukryjecie się przed nim. Wiesz, że to on ma teraz pierwszeństwo, ustąp i nikomu nic się nie stanie.
        - Za długo się znamy, nie wierzę wam.
        - Mamy waszą dziewczynę.
        Skowronek zaklęła w myślach i była bliska wydrapania mu oczu. Tak przypuszczała, że zechcą zrobić z Gyneid przynętę albo chociaż gwarantkę. ”Nie ze mną te numery!”, zirytowała się w myślach.
        - Nie macie prawa. Zaskroniec zna zasady, wygrywa ten kto ma wyższy kontrakt, a mojego nie przebije - zablefowała. - Jak taki gruby w uszach, to niech negocjuje ze mną osobiście, a nie zasłania się byle jaką dziewką.
        - Przekażę - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem, po czym skłonił się i odszedł. Elfka jeszcze przez moment stała w miejscu, po czym bardzo szybkim krokiem skierowała się w stronę “Kochanej Teściowej”.

        Egzekucja została odwleczona w czasie. Hans nie zdążył się ani dowiedzieć co zaszło, ani skonsultować z żoną, gdy bywalcy zaczęli dopraszać się piwa i zaraz karczmarz musiał wrócić na zaplecze po nową beczkę. Przez uchylone drzwi do głównej sali czmychnął pijak z rozkwaszonym nosem i klucząc między stolikami tak by być jak najdalej Sjansa kierował się ku wyjściu. On swoje zrobił, oberwał za niewinność i naprawdę nie zamierzał już tu dłużej przebywać. Samym spojrzeniem radził drwalowi uczynić to samo.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans siedział przy stole wpatrując się w rozbawiony tłum. Potrzebował pomyśleć, opracować jakąś koncepcje związaną z tym co robić dalej, a nade wszystko wyżalić się komuś z faktu jak bardzo przebywanie w mieście zachodzi mu za skórę. Jako że aktualnie miał do dyspozycji tylko Botana, to właśnie młody Blewog musiał robić za słuchacza kiepskiego nastroju drwala. Niedźwiedź z całą pewnością nie był najlepszą osobą do prowadzenia tego typu dyskusji, jednak Ulka nie miał wyboru. Pod nieobecność Skowronka, odpowiedzialność spadała na jego barki.
Tymczasem bywalcy „Kochanej teściowej” świętowali w najlepsze, a piwo Hansa lało się strumieniami. Do stolika, przy którym znajdowali się Sjans i Botan co chwila podchodził jakiś biesiadnik i wielce przyjaznym gestem, uzupełniał zawartość ich kufli, a dokładniej rzecz ujmując, uzupełniał kufel Botana, jako że będący w paskudnym nastroju Ulka, nie miał ochoty na picie.
Pomimo licznych ostrzeżeń ze strony drwala, niedźwiedź z zapałem pochłaniał kolejne porcje podawanego mu trunku. Sjans obawiał się o to jak zareaguje organizm chłopaka na taką ilość alkoholu. Tutejsze piwo było znacznie mocniejsze od tego robionego na Mglistych Bagnach, a Botan nie był przyzwyczajony do spożywania go w dużych ilościach i tak szalonym tempie.
- Nic z tego nie rozumiem – irytował się drwal. – Jak można wszystko sprowadzać do zysku? To przypomina cholerna licytację. Liczy się tylko ten klient, który złoży najlepszą ofertę. A pozostałych możesz olać ciepłym moczem. A gdzie zobowiązania i jakiekolwiek znamiona uczciwości czy honoru? Jak można współpracować z kimś wiedząc, że ten ktoś może cię wystawić w każdej chwili? Nie pij tak dużo, bo łeb ci pęknie.
- Racja – odpowiedział Botan, cokolwiek to zdanie miało znaczyć.
- Nawet własnym informatorom nie możesz ufać. Bo przecież gdy tylko zwęszą okazję by sprzedać poufny cynk komuś innemu, nie zawahają się ani chwili. Ktoś musiał nas wystawić. Kas, Piórko albo Hans. Przecież sami nie wychylaliśmy się na tyle by zajść komuś za skórę. Do licha, Botan wolniej z tym piwem - kontynuował swoje rozważania Ulka, a Blewog cały czas mu w tym przytakiwał, jednocześnie robiąc swoje.
- Dokładnie.
- A najgorsze jest to dzielenie skóry na niedźwiedziu – ciągnął Sjans, a widząc pytające spojrzenie Botana, szybko dodał. – Nie, nie na tobie tylko prawdziwym miśku. Skowronek, Zaskroniec, my i czort wie kto jeszcze, skaczemy sobie do gardeł o to kto ma prawo odnaleźć Eldine, zamiast rzeczywiście zabrać się za jej poszukiwania. Więcej czasu i energii marnuje się tu na kłótnie, niż na to co rzeczywiście ważne. Ktokolwiek zarządza tą przyjacielską zbieraniną, powinien wziąć sowich ludzi za łby i doprowadzić ich do porządku. Gdyby współpracowali już dawno Styfingówna byłaby w ich rękach, a wówczas gadanie o prawie pierwszeństwa miałoby sens. A tak to dziewczyna pryśnie, a my obejdziemy się smakiem.
- Właśnie to trzeba zrobić – ponownie przytaknął Botan, którego wywody zaczynały brzmieć nad wyraz dojrzale.
- Nie powiem, że „gdzie dwóch się bije…”, bo uważam, że szuka jej znacznie więcej zainteresowanych stron. Eldine mieszka tu już tyle czasu iż pewnie miała jakiś przyjaciół, dłużników lub tych, którym sama była coś winna, a którzy chcieliby ją teraz odnaleźć. I co wszyscy mamy się pozabijać?
- Uhm.
- Dobra zrobimy tak. Raz jeszcze zamienimy słowo z Hansem, a potem spróbujemy pójść tropem niejakiego Vardy. Wygląda na to, że jegomość to ktoś ważny… - Ulka nie zdążył przedstawić młodemu swojego planu, gdyż Botan nieoczekiwanie wstał i energicznie uderzył pięścią w stół.
- A zatem postanowione! Niedźwiedź oświadczy się jej tu i teraz! – zadecydował Blewog.
- Botan! Czy ty mnie w ogóle słuchałeś? – nie dowierzał Ulka.
- Jest już krowa, goście i biesiada. Niedźwiedź może więc zaproponować siebie jako męża.
- Posłuchaj. Nie możesz podejmować tak ważnych decyzji w obecnym stanie. Powinieneś to przemyśleć, a nade wszystko jeżeli chcesz prosić Skowronka o rękę, to najpierw musisz ją odnaleźć – tłumaczył drwal.
- To nie problem. Właśnie przyszła – odpowiedział Botan, wskazują na elfkę, która pojawiła się w drzwiach „Kochanej teściowej”.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Droga do “Kochanej teściowej” nie była tak trudna, jak się elfce z początku zdawało. Najgorszy był początek - dziewczyna niemrawo się opierała, a na dodatek cały czas pętała się wokół nich starsza pani ogarnięta stanem przedzawałowym, rozemocjonowana i rozdygotana, chodzące źródło nieszczęścia. Skowronek z początku ją ignorowała, świadoma jednak, że to może się źle skończyć, zebrała w końcu w sobie resztki ludzkich odruchów, opanowała nerwy i zabrała staruszkę na bok.
        - Niech pani posłucha - zwróciła się do niej tonem tak spokojnym, uprzejmym i sympatycznym, że sama była w szoku, że dała sobie z tym radę w takich okolicznościach. - Jej nic przy nas nie grozi. Proszę mi zaufać, uratowałam ją spod nosa prześladowców. Wiem, że zostałyście nastraszone i nastawione przeciwko ludziom w tych kraciastych szatach, ale proszę mi wierzyć, nie wszyscy z nich są wrogami. Eldine się zakochała i my chcemy jej pomóc, wysłał nas jej ukochany. Słowo honoru - dodała, kładąc dłoń na sercu. - Nic im z nami nie grozi, dopilnujemy, by jej włos z głowy nie spadł. Każde z nas ma kogoś bliskiego, wiemy, jak ważne jest by byli cali i szczęśliwi, potrafimy się postawić w pani sytuacji. Proszę mi uwierzyć, jak kobieta kobiecie. Wiem, że do tej pory nie popisałam się taktem, ale ze mną dziewczyny będą najbezpieczniejsze, znam tych ludzi i ich metody… i bardzo nie chcę, by im się powiodło. Niech pani teraz wraca do siebie i się za nas modli, my doprowadzimy sprawę do szczęśliwego końca.
        Staruszka była chyba oszołomiona słowami Skowronka, gdyż długo patrzyła na nią bez odpowiedzi, jedynie machinalnie kiwając głową. Elfka nie wiedziała, ile udało jej się osiągnąć tymi mdłymi sloganami - sama w nie nie wierzyła i jakoś nie wydawały jej się one wiarygodne. By jednak nie kusić losu szybko odeszła razem z Ilym i ich nową koleżanką, która wedle domysłów Skowronka miała być Lupirią, jednak nie wiedziała tego na sto procent.

        Później było już naprawdę z górki. Dziewczę prowadzone przez Ily’ego chlipało sobie co jakiś czas cicho, ale już naprawdę nie stawiało oporu, a elfka miała moment by pomyśleć, chociaż i tak nie dochodziła do żadnych wniosków.
        - Nie martw się o Gyneid - odezwała się tylko raz w trakcie całego spaceru. - Wróci cała, moja w tym głowa. Zresztą, twoja dziewczyna jest zbyt twarda, by ją taki padalec miał uszkodzić.
        ”Za miękka się robię…”, uznała Przyjaciółka wracając do przerwanego marszu, bo jeszcze niedawno na pewno nie pocieszałaby łucznika. Gdy chwilę później dotarli w pobliże karczmy, Skowronek poprosiła Ily’ego, by razem z ich branką poczekał gdzieś na uboczu - spodziewała się czujek, a po co miała się chwalić, że ma towarzystwo? Przeczucie miała dobre, gdyż dostrzegła pewne znajome twarze kręcące się naokoło karczmy. Gapiła się na nich bezczelnie, by byli świadomi, że ona o nich wie - taka gra psychologiczna. Wiedziała, że dostali takie samo polecenie jak tamten, którego spotkała wcześniej, mieli ją tylko ostrzec, zaszantażować. Pewnie wkrótce polecenie zostanie odwołane.
        Elfka przystanęła w progu karczmy lekko zszokowana - w tym miejscu rzadko było tak… zabawowo. Jakby nagle wszyscy pili za darmo. A nad tym całym tłumem górował Botan z błyszczącymi oczami i lekko czerwonym nosem, chyba nie do końca trzeźwy… Skowronkowi momentalnie przypomniało się, że gdzieś tu stoi szafa, którą on przytaszczył i aż jej się słabo zrobiło na myśl, że teraz będzie ciąg dalszy (a o jałówce w swojej sypialni jeszcze nie wiedziała). Obrała więc strategię, by nie dać mu szans dojść do słowa. Szybki krokiem udała się do stolika.
        - Za chwileczkę, Botan, poważnie, za chwileczkę - zwróciła się do Niedźwiedzia, gdy ten się do nie zwrócił, nie pozwoliła mu pierwszemu dojść do słowa, co w sumie wcale takie trudne nie było. Gdy już go minęła, z rozmachem dosiadła się do Sjansa.
        - Musimy pogadać - oświadczyła, mówiąc szybko i cicho. - Ale gdzieś gdzie będzie mniej ludzi. Mam informacje, mam tropy, ale nie tu. I to może ci się nie spodobać… O matko, Botan, co ty robisz?
        Skowronek zerwała się na równe nogi, gdy Niedźwiedź gruchnął przed nią na kolana i właśnie składał się, by coś powiedzieć, a wszyscy goście w karczmie zamarli czekając na to, co się wydarzy. Przyjaciółka musiała przyznać, że totalnie spanikowała, bo ta scena była dla niej jak wyjęta z jakiejś komedii… albo raczej koszmaru. W normalnych warunkach Blewog zostałby totalnie wyśmiany i poniżony, lecz to na pewno nie pomogłoby ich misji, a co więcej mogłoby wywołać prawdziwą burzę. Przyjaciółka nie umiała też znaleźć żadnych logicznych argumentów, żadnej wymijającej odpowiedzi, która odwlekłaby w czasie katastrofę. Przeklinała tylko sama siebie w duchu, że tyle czasu go zwodziła. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z mężczyzną, który w swej prostocie byłby tak skomplikowany jak Botan.
        - Ty chyba nie mówisz poważnie? - upewniła się, ale on mówił jak najbardziej poważnie. - O matko…
        Skowronek zrobiła jedyną rzecz, jaka przyszła jej do głowy, by się z tego wykpić - zemdlała. Omdlenie nie było wcale trudne do wywołania, wystarczyły cztery odpowiednio wykonane wdechy i już się odlatywało - takiej sztuczki prędzej czy później uczyła się każda dziewczyna, która musiała w życiu grać na męskich uczuciach. Przyjaciółka w ostatniej chwili przytomności ugięła się tylko lekko pod kątem, by nie gruchnąć na ziemię czy na kant stołu, a na coś bezpieczniejszego - padło akurat na Sjansa, gdyż wierzyła, że on ją złapie. A padać w ramiona Botana się bała, bo jeszcze obudziłaby się już po nocy poślubnej.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Gyneid była w niebezpieczeństwie, Eldine wymykała im się z rąk, Mglistym Bagnom groził zbrojny konflikt, a on zamiast skupić się na ważnych sprawach, zajęty był próbą wyprowadzenia krowy z pokoju Skowronka. Ulka nieustannie powtarzał sobie w myślach, że tym razem to nie jest wina jego ludzi. Przynajmniej w jakieś części mógł zrzucić odpowiedzialność na elfkę i sposób w jaki Przyjaciółka traktowała Botana. Skoro decydowała się ciągnąc tą farsę to teraz przyszło jej za to zapłacić.
Bezpośrednio po tym jak Skowronek spektakularnie omdlała, padając w ramiona drwala, zebrany tłum zaczął wiwatować. Oczywiście zachowanie elfki odebrane zostało jaka akceptacja oświadczyn Niedźwiedzia. Sam Botan z wrażenia również stracił przytomność, chociaż to ostatnie mogło być równie dobrze skutkiem upicia alkoholowego. W każdym razie efekt był taki, że obu towarzyszy Sjans musiał zatargać na górę. Ponieważ wynajmowali u Hansa dwa pokoje, jeden Ważki i Skowronka, a drugi tak zwany męski, Ulka zmuszony był położyć dziewczynę razem z jej łaciatym prezentem ślubnym.
Drwal miał nadzieję, że elfka nie odzyska przytomności od czasu aż on, Ily i dziewczyna zwana Lupirią, uporają się z wyprowadzeniem krowy na zewnątrz. Robiąc to w miarę możliwości bez rozgłosu, a już najlepiej tak by nie dojrzał ich gospodarz i jego złowrogo wyglądająca pałka. Niestety mimo wielu starań nie udało im się ruszyć przerażonego zwierzęcia nawet o cal.
- Eldine miała rację. Wszyscy jesteście stuknięci – komentowała Lupiria, która razem z łucznikiem stała w drzwiach próbując manewrować zadem zwierzaka w czasie gdy Ulka pchał za jego rogaty łeb.
- Eee tam, krowa w chacie to u nas normalna rzecz, tylko ta tutaj jest wyjątkowo uparta. Od razu widać, że miejska z niej paniusia – odpowiedział Ily.
- Przestańcie gadać i skupcie się na robocie – nie wytrzymywał Sjans. Ulka nie dość, że wykonywał najcięższą robotę to jeszcze nieustannie musiał odciągać krowi pysk od łóżka, na którym leżała Skowronek. – Nikomu nie będzie tu do śmiechu jak Hans nas zauważy.
- Dlaczego nie położyłeś Skowronka w naszym pokoju?
- Do licha, Ily! Mając do wyboru widok krowiego cielska albo brudnych gaci Botana i spitego do nieprzytomności Niedźwiedzia, zdecydowałem się na ten mniej szokujący. I bez tego Skowronek pewnie pluje sobie w brodę, że podpisała przeklętą umowę z Asetsem.
- Trzeba ją obrócić. Widzieliście kiedyś, aby krowa szła tyłem? – filozofował Ily.
- A widzisz ile tu jest miejsca? Niby jak ma się obrócić? Zrobić korkociąg? Albo piruet? Zamiast udzielać bzdurnych rad, lepiej ciągnijcie – warknął Sjans.
- Jak to w ogóle możliwe? – powątpiewała Lupira. – Ma taki wielki brzuch. Przecież to niemożliwe, żeby zmieściła się w futrynie.
- Bo widzisz skarbie, nasz Botan to zdolny chłopak co to nie jednego potrafi zadziwić.
Drwal szarpną po raz kolejny zahaczając przy tym o łóżko. Z przerażeniem stwierdził, że elfka otwiera oczy. „Mamy przesrane”- zdążył pomyśleć. Ulka chciał coś powiedzieć, ale w tak paradoksalnej sytuacji żadne mądre słowa nie przychodziły mu do głowy. Za to Ily miał pod ręką cały repertuar niecelnych uwag.
- Hej, a może Skowronek by z nią pogadała? Przecież jest elfką – zaproponował. – Nie śpij kochana, bo ominie cię własne wesele.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Dar błogiej nieświadomości, którym została obdarzona elfka, zemścił się na niej błyskawicznie, gdy tylko otworzyła oczy, gdyż wszystkie absurdy tej misji tylko czekały aż ona odzyska przytomność. Nie liczyła w sumie na cud, wiedziała, że po przebudzeniu przyjdzie jej się zmierzyć z zakochanym Botanem i Sjansem, który pewnie będzie wściekły na nią za to co się tego dnia wydarzyło. Nie była jednak przygotowana na to, że po przebudzeniu zobaczy wpatrzone w siebie spojrzenie maślanych ślepi... krasuli. Bo Niedźwiedzia to może by jeszcze zrozumiała.
        -KURWA MAĆ! - krzyknęła, zrywając się do pozycji siedzącej i cofając do zagłówka. Świadomość wróciła jej w mgnieniu oka, napędzana gwałtownym wyrzutem adrenaliny, aż cud, że nie zemdlała ponownie, tym razem nie przez zapowietrzenie a z wrażenia. Nerwowym gestem zaczesała włosy do tyłu, gapiąc się bez mrugania na krowę, która była od niej niemniej zaskoczona.
        - W dupę sobie wsadź wesele - zripostowała niezbyt elokwentnie głupi komentarz Ily'ego, po czym znowu zamilkła. Krowa mrugnęła do niej porozumiewawczo - chyba obie chciały zwiać z tego miasta na jakieś zielone pastwisko. Skowronek przy okazji zaczęła się zastanawiać, czy może Zaskroniec nie robi jej przysługi, bo gdyby teraz elfka powołała się na system wedle którego przyjmowali zlecenia, mogłaby porzucić Sjansa i jego ekipę bez żadnych konsekwencji, pomijając oczywiście to, że czekałaby ją kara za branie zleceń w momencie, gdy miała się nie wychylać. Miała już tak kompletnie dość tej roboty...
        - Jasny gwint, no bądźcie poważni! - zirytowała się w końcu elfka wstając z łóżka. - Co wy chcecie zrobić z tą krową?
        - Wyprowadzić - odpowiedziała jej Lupiria. - Tyłem. Twój chłopak ją tu wniósł, ale teraz musimy się jej pozbyć...
        - Wy jesteście nienormalni - sarknęła elfka. - Ona prędzej zejdzie tu, bo jej serce stanie z przerażenia, a wyniesienie jej będzie niemożliwe.
        - Botanowi się udało - wtrącił Ily.
        - Co... - Głos ugrzązł Skowronkowi w gardle. Pokręciła głową, by zignorować to, co przed chwilą usłyszała. Cały czas zdawało jej się, że to jakiś żart, a na samo wspomnienie Niedźwiedzia robiło jej się mdło. Musiała załatwić kwestię tych cholernych oświadczyn, ale nagle okazało się, że jest to dopiero trzecia pozycja na liście pilnych spraw, a o dziwo na szczycie listy znajdowało się wydostanie wystraszonej krowy z pokoju jej i Ważki. Któż by przypuszczał.
        - Ej, Skowronku, może byś z nią pogadała? - nie dawał za wygraną Ily.
        - Chyba żeś oczadział - zirytowała się momentalnie Przyjaciółka. - Słuchaj, nie wiem co wy sobie roicie o mojej rasie, ale ja się wychowałam w mieście, nie-e-ej-hej!
        Jałówka bez ostrzeżenia zrobiła pół kroku do przodu i oparła głowę o pierś elfki. Nie tryknęła jej ani nie ubodła, po prostu oparła o nią bok swojej głowy i tak stała. "No nie!", zirytowała się momentalnie Skowronek, "Ona się do mnie przytula". Podniosła zdezorientowany wzrok na drwala i resztę, machinalnie głaszcząc krowę po nosie. Zwierzę zdawało się być niezwykle zadowolone, elfka nie wiedziała jednak czy na pewno tak wygląda szczęśliwa krowa - nigdy takowej nie widziała.
        - Ekhm... - odchrząknęła, bo nie przychodził jej do głowy żaden dobry komentarz. Spróbowała się cofnąć, ale krasula postąpiła momentalnie za nią. Skowronek przez moment stała oniemiała, po czym zrobiła krok do przodu. Rogacizna chwilę stawiała opór, ale w końcu również się cofnęła. Elfka nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać przez absurd tej sytuacji - ta bestia się jej słuchała. Nieważne gdzie postawiłaby nogę Przyjaciółka, tam zaraz szła za nią jej nowa wierna towarzyszka. Było to absurdalne, ale na ten krótki moment pomocne. Później będzie mogła się zastanowić co ma do jasnej cholery zrobić z zakochaną krową. No i przede wszystkim skąd i w jakim celu znalazła się ona w jej pokoju, chociaż tu akurat dysponowała już pewnymi przesłankami.
        - No... No dobra - uznała na głos. - To jak to bydle się do mnie przykleiło, to je wyprowadzę... Ale tak, by Hans tego nie widział, bo zrobi tatar i z niej i ze mnie. Sjans, załatwisz to? Powiedz mu, by ci zrobił wódkę z pieprzem dla Botana, to trzeba podgrzać, a piec jest na zapleczu. Tyle czasu powinno nam wystarczyć. Ily, będziesz asekurował. Ja wiem, że jak krowa spadnie ze schodów to święty boże nie pomoże, ale może akurat się przydasz. Dobra, chodźmy, nie ma co tego przeciągać.
        Skowronek razem z krasulą przesunęły się kawałek, by zrobić miejsce dla drwala. Chwilę później elfka powoli zaczęła wyprowadzać krowę na korytarz. To było o wiele trudniejsze niż myślała, trzeba było ją jakoś obrócić, a na piętrze było gorzej niż ciasno. Naszarpali się z nią tak, że Przyjaciółka była na koniec nerwowa i spocona jak mysz, a najgorsze miało się dopiero zacząć, bo oto właśnie podeszli do schodów. Jałówka wyraźnie się zaparła.
        - Betty, nie rób mi tego, chodź lepiej, bo ten buc z wąsem przerobi cię na siekane kotlety - pertraktowała z nią elfka, ale krowa nadal się boczyła. Ustąpiła dopiero, gdy Skowronek zaczęła jej grozić, że sama zaraz straci cierpliwość - wtedy ruszyła, raz a dobrze, po schodach wręcz zbiegła, prawie tratując przy tym swoją domniemaną właścicielkę. Przyjaciółka miała naprawdę szczęście, że zdołała utrzymać się na nogach, nie była jednak w stanie kontrolować tego co było za nią. I w ten sposób nagle znalazła się między Betty (no bo jakoś trzeba było ją nazwać - Krowa było imieniem za bardzo kojarzącym się elfce z jakąś złotooką zabójczynią), a ścianą karczmy. Całe szczęście impet nie był wielki, zdołał wypchnąć z płuc elfki oddech, czemu towarzyszył rozpaczliwy jęk, ale nic jej nie uszkodził. Mimo to gdy jałówka się cofnęła, Przyjaciółka spłynęła po ścianie jak rzucona szmaciana lalka, trzymając się za brzuch i przeklinając pod nosem.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans stał przy barze, obserwując zgromadzonych gości. Co jakiś czas dyskretnie zerkał w stronę schodów na akrobacje wyczyniane przez Skowronka i Ily’ego. Na szczęście okoliczności im sprzyjały. Większość uczestników biesiady była już w stanie, w którym dostrzeżenie czegokolwiek graniczyło z niemożliwością, a ci którzy w swej niezwykłej spostrzegawczości ujrzeli łaciatą krowę, natychmiast uznali iż najwyższa pora przestać pić. Jedyną osobą, która potrafiła trzeźwo kojarzyć i analizować fakty, była żona Hansa, która również nerwowo spoglądała na to co dzieje się w jej lokalu. Na szczęście gospodyni była inteligentną kobietą. Szybko zrozumiałam że dla dobra ich wszystkich, najlepiej będzie jeśli Hans nie zorientuje się w sytuacji. Oczywiście nie zamierzała ukrywać przed mężem tajemnicy, zresztą byłoby to niezwykle trudne, jednak równie dobrze mogła powiedzieć mu o wszystkim krótko po tym jak Ulka, Skowronek i cała reszta opuszczą miasto.
Sjans przymknął oczy i westchnął głośno, widząc łucznika ratującego się rozpaczliwą ucieczką przez barierki oraz elfkę zamieniającą się w ścienny gobelin. Powtarzał sobie w myślach że to tylko drobne komplikację i już wkrótce wszyscy oni będą mogli w spokoju omówić znacznie poważniejsze sprawy. Ulka podziwiał cierpliwość i determinację Skowronka. Przyjaciółka albo była wyjątkowo honorowa, albo uparta i do tego nie lubiąca przegrywać. W każdym razie mimo wielu przeszkód wyglądała na zdeterminowaną by ukończyć przyjęto przez siebie misję. A może po prostu drążyła temat dlatego, że ich lubi i nie chciała zostawiać ludzi z Mglistych Bagien samych sobie. W każdym razie widać było, że zwierzęta do niej ciągły, nawet jeśli sama Skowronek głośno wypierała się tychże zdolności.
W końcu uśmiechnięta twarz Ily’ego oraz uniesiony ku górze kciuk oznajmił sukces. Patrząc na wszystko z boku, Sjansowi ciężko było zrozumieć w jaki sposób takie działania mogą budzić sympatię. W każdym razie nieporozumienie z krową najwyraźniej było w stanie sprawić, że Lupiria uznała mieszkańców za niegroźnych i godnych zaufania. Dziewczyna, zamiast wykorzystać okazję do ucieczki, stała obok Ulki, z zaciekawieniem wypatrując końca historii. Z krótkiej informacji jaką drwal dostał od Ily’ego, zdążył się dowiedzieć tylko tyle, że Skowronek porwała ową służkę jako świadka w sprawie. „Od kiedy to porywamy ludzi?” – zastanawiał się Sjans.
- Jaki on jest? No i ten związek? To w ogóle coś poważnego czy też sama mogłabym spróbować? – dociekała Lupiria, nieustannie dręcząc drwala dziwnymi pytaniami.
- Posłuchaj dziewczyno. Ily jest zajęty. A jeśli będziesz drążyła temat, to Ważka odgryzie ci za to nos. A nadmienię, że nie będzie to pierwszy raz i że jest w tym dobra – Ulka próbował zniechęcić dziewczynę. Tego mu jeszcze było potrzeba. Widmo kolejnego romansu zbierało się niczym czarne chmury nad głową drwala.
- Nie mówię o tym wychudzonym blondasku tylko o bohaterze, który był w stanie sam zaprowadzić krowę na piętro. Nazywacie go Niedźwiedziem tak? A to niby czemu?
„To się nie dzieje” – zaklął w myślach Sjans.
- Botan. Ma na imię Botan. Jeśli chcesz wiedzieć jaki jest, to zbierz wszystkie okropności jakie mówiła o nas Eldine i włóż w charakter jednego człowieka. Wyjdzie ci Botan.
- Eldine opowiadała różne rzeczy. A najczęściej to, że pokochała jednego z was. I że był to romans jakiego tu w mieście nigdy nie uświadczysz – odpowiedziała rozbawiona Lupiria, której oczy niemal świeciły z podniecenia.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w tym momencie wróciła Skowronek, a Ulka od razu dał elfce znak skinieniem głowy, że powinni udać się do pokoju na górę. Najwyższy czas wrócić to omawiania poważniejszych spraw i popchnąć ich misję do przodu. Sjans miał nadzieję, że od tej pory wszystko pójdzie łatwo, chociaż słowa Lupiri brzmiały w jego głowie niczym sygnały alarmowe.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek dość szybko pozbierała się z ziemi, chociaż w jej zachowaniu znać było pewną boleść po bliskim kontakcie z krową - nadal była lekko zgarbiona i ostrożniej stawiała kroki. Mimo to podeszła do Betty i pewnie złapała ją za róg.
        - Tym razem ci wybaczę - oświadczyła, po czym pociągnęła ją za sobą. Rogacizna szła nadzwyczaj chętnie, jak wierny i na dodatek wyszkolony pies na smyczy. Nikt w karczmie nie komentował tych scen, ba, tak naprawdę tylko Sjans, Lupiria i żona Hansa łypali w kierunku tego pokracznego tria. Skowronka wzrok właścicieli nie obchodził - wiedziała, że ta kobieta woli udawać głęboko nieświadomą, bo nie chce ryzykować zamknięcia razem z mężem za jego lewe interesy. I dobrze, wręcz bardzo dobrze! Dzięki temu elfka mogła opuścić “Kochaną teściową” jakby nigdy nic się nie stało. Kilka osób na ulicy zwróciło jednak uwagę na to, że z karczmy wychodzi kobieta prowadząca za sobą krowę - był to bądź co bądź niecodzienny widok, lecz o tej porze nikt nie śmiał podchodzić, nikt nie zadawał pytań. Ani trzeźwi ani pijani nie chcieli mieć kłopotów.
        Skowronek pociągnęła Betty za sobą w stronę stajni. Krowa poszła bez szemrania, a gdy poczuła zapach siana nawet przyspieszyła sama z siebie. Elfka z pomocą Ily’ego dała radę wprowadzić swoją nową koleżankę do boksu i zaraz napełniła jej żłób, by miała co jeść i czym się zająć. Obiecała, że do niej jeszcze zajrzy, tylko niech będzie grzeczna. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nie była z Betty sama i Ily pewnie wszystko słyszał. Zła na siebie wbiła ręce do kieszeni i wybrała się w drogę powrotną, sucho zwracając się do krawca “chodź, szkoda czasu”. W myślach wykreśliła pierwszą pozycję ze swojej listy pilnych i bardzo pilnych rzeczy do zrobienia. Teraz czekało ją jednak trudniejsze zadanie, zaś następne… mogło okazać się niemożliwe do wykonania.
        Po powrocie do “Kochanej Teściowej” Skowronek rozejrzała się pośpiesznie po wnętrzu, by upewnić się, czy nie powstało jakieś nowe zamieszanie, panowała jednak cisza i spokój - każdy był zainteresowany głównie swoim szkłem. Dało się jednak zauważyć, że sporo gości poszło już do siebie - najwyraźniej deliryczna wizja krowy zbiegającej po schodach kazała im natychmiast iść spać w nadziei, że te resztki rozumu są jeszcze do uratowania. Tym lepiej dla elfki. Nawet nie podeszła do baru, by nie wchodzić w zasięg uzbrojonego w pałkę ramienia Hansa, tylko stojąc już na schodach pokiwała palcem na Sjansa i (dla niej nadal domniemaną) Lupirię, by razem z nią i Ilym udali się na naradę. Burza mózgów miała się oczywiście odbyć w pokoju dziewczyn, bo z męskiej sypialni aż na korytarzu było słychać charakterystyczne basowe chrapanie Botana.
        Gdy już wszyscy się zebrali, a Skowronek upewniła się, że drzwi są dobrze zamknięte, od razu pierwsza zabrała głos.
        - Będzie krótko - zapewniła na wstępie. - Ja idąc po śladach dotarłam pod dom matki Lupirii, ale nic dalej się jeszcze nie zdołałam dowiedzieć, nie spodziewałam się, że trafię na przeszukanie… A na miejscu, żeby wydostać Gyneid z ukrycia, gdzie była odcięta od reszty, zrobiliśmy małe zamieszanie, byłam pewna, że ją złapałam, ale okazało się, że ciągnę za sobą to. - Niedbałym gestem wskazała dziewczynę. - Po wrzaskach doszłam do wniosku, że jest zaznajomiona ze sprawą, to ją wzięłam ze sobą. A teraz ta najgorsza część. Stary od Eldine poprosił o pomoc Przyjaciół, w tym niejakiego Zaskrońca. Ważka wpadła mu w jakiś sposób w łapy, możliwe, że złapał ją w tym zamieszaniu przed domem Lupirii, chociaż nie wiem po co miałby to robić. Teoretycznie nic jej nie powinien zrobić, bo my nie mieszamy w nasze gierki osób postronnych, niemniej chyba coś mu się uroiło, że jeśli weźmie ją za brankę, to ja odpuszczę. Bo teoretycznie powinnam. On ma… wysoki kontrakt i już tylko przez to ma przede mną pierwszeństwo. A ja, cóż… Nie powinnam była brać roboty od was, nie powinno mnie być w Ekradonie. Ale ja nie ustąpię! - zastrzegła natychmiast. - Nie przed nim, mowy nie ma! Zamierzam to dokończyć, ale by to się udało, musimy renegocjować. Istnieje też szansa, że będę unikać konfrontacji z Zaskrońcem, jednak wtedy on może coś zrobić Gyneid, by mnie sprowokować. Decyzja należy do ciebie, Sjans, to twoje nazwisko widnieje pod kontraktem.
        - Jest jeszcze Mariedok - uczynnie pognębiła Skowronka Lupiria.
        - To mój prywatny problem - próbowała zbyć temat Przyjaciółka, ale widziała, że tak się nie wykpi. Westchnęła. - To zastępca dowódcy straży pałacowej, porusza się w szarej strefie i to pewnie on nagrał Styfingowi kontrakt z Zaskrońcem. To menda, która może chcieć mnie wyeliminować, by samemu nie tracić twarzy. Ale jak mówiłam, to mój problem. Załatwmy byle jak sprawę z tym kontraktem bym miałam czym się zasłaniać i wracajmy do roboty, konkurencja nie śpi, jak nam zgarną Eldine sprzed nosa to będzie rzeźnia! - zirytowała się na sam koniec. W tę sprawę było zamieszane stanowczo zbyt dużo ludzi.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Informacje przekazane przez Skowronka były wprawdzie złe, ale sama obecność i determinacja elfki napawała optymizmem. Sjans nie do końca zdawał sobie sprawę o jaki rodzaj negocjacji chodzi. Jeśli przyjaciółka chciała zmienić podpisaną przez siebie umowę tylko po to, by w konfrontacji z Zaskrońcem to ona była tą mającą lepszy kontrakt, to takie rozwiązanie Ulka musiał na początku odrzucić. Sjans nie był w tej sprawie stroną i w żaden sposób nie mógł podważać ustaleń jakie poczynił Astes. Nie odważyłby się nawet na sporządzenie fikcyjnego pisma, tylko po to by można tym mydlić oczy jakieś przestępczej organizacji.
Jakiekolwiek negocjację miedzi nimi a Zaskrońcem również nie wchodziły w grę. W końcu Gyneid i Eldine nie były czymś co można podzielić, a poza tym póki co nie mieli nic czym mogliby zachęcić drugą stronę do rozmów. Drwala nurtowała jeszcze jedna rzecz, co do której uznał, że będzie chciał o nią zapytać Skowronka. Wiedział już dostatecznie dużo by zorientować się, że zaangażowanie Przyjaciół w daną sprawę nie jest czymś pewnym, natomiast zastanawiało go co się dzieje w przypadku gdy właściciel „najlepszego kontraktu” pokpi sprawę i zawali swoje zobowiązanie. Naturalnie nie otrzyma spodziewanej zapłaty i pewnie zostanie uznany za mało skutecznego, ale czy pociągnie to za sobą dodatkowe konsekwencje? A ostatecznie czy gdyby to oni pierwsi znaleźli Eldine mogliby tym faktem szantażować Zaskrońca?
- Mam pewien pomysł, ale chciałbym usłyszeć od ciebie czy to przejdzie? – zapytał Skowronka - Proponuję nawiązać z Zaskrońcem współpracę, a dokładniej rzecz ujmując właśnie w ten sposób przedstawić mu sprawę. Tak naprawdę wasze „kontrakty” w żaden sposób się nie wykluczają i można zrealizować je oba. Ty powiesz, że obiecałaś wskazać Eldine nam, a na tyle ile znam Styfinga, on również chce tylko wiedzy na temat tego gdzie jest jego córka. Raczej nie posunął się do tego, by pozwolić komuś takiemu jak twój obślizgły znajomy, położyć łapę na swojej jedynaczce. A tą samą informację można sprzedać w dwa miejsca jednocześnie. Wciśnij mu mgłę, że w ten sposób oboje możecie zarobić, a to co się stanie z dziewczyną i czy wasi zleceniodawcy się o nią pozabijają to cię już nie obchodzi. Natomiast o Ważce nic nie wspominaj by w ogóle nie sugerować że jest dla nas ważna – zaproponował Ulka, który miał nadzieje, że w ten sposób zyskają swobodę prowadzenia dalszych poszukiwań. Ostatecznie mogą przecież przekazać Zaskrońcowi informację, że oto lokowana Eldine znalazła się cała i zdrowa w Kamiennym Targu.
- A przy okazji jak daleko sięga zasięg działalności waszej organizacji? Tylko stolica? Cały kraj? A może jeszcze dalej? No i co dzieje się z tymi, którzy nie są w stanie podołać zadaniu? – dopytywał się Sjans. Drwal zwrócił się następnie do pozostałych uczestników narady. – Tymczasem my wracamy do poszukiwań. Od twoich informatorów Skowronku dowiedziałem się tylko o tym, że nasza zguba była w miejscu zwanym „Czarnikiem”, a potem kontaktowała się z niejakim Vardą. Wspomnieli też o ulicy praczek i białej baszcie, choć w tym momencie nie bardzo wiem w jakim kontekście. Poza tym chyba dawno z nikim tu nie rozmawiałaś.
Ulka następnie spojrzał pytająco na Ily’ego oczekując od łucznika podzielenia się swoja wiedzą. Łucznik tylko wzruszył ramionami.
- My znaleźliśmy ją. – Wskazał na Lupirię. – Pomagała Eldine zwiać więc pewnie wie dokąd.
- Oczywiście, że pomagałam. Nie zamierzam się tego wypierać. Ale jeśli mam wam pomóc to nie zrobię tego za darmo – stanowczo oznajmiła służka.
- Cudownie. A niby czego oczekujesz? – z irytacja w głosie spytał Sjans.
- Chcę spotkać się z Botanem.
- Poważnie? – nie dowierzał Ily.
- W porządku, zostaniesz z naszym niedźwiedziem i przypilnujesz by nie zrobił niczego głupiego gdy tylko się przebudzi. A tymczasem my wznowimy poszukiwania.
Zadowolona z takiego obrotu sprawy Lupiria, odpowiedziała:
- Mogłabym wam zdać relację w jaki sposób udało nam się z Eldine wyprowadzić w pole całą pałacową straż i jak następnie kryłam jej ucieczkę, ale pewnie nie o to wam chodzi. Umówiłam pannę Styfing z człowiekiem zwanym Długim Cieniem, takim co to specjalizuje się w ukrywaniu tego typu przypadków.
- Do cholery mówże konkretnie kobieto! – nie wytrzymał drwal. – Czy nikt w tym przeklętym mieście nie może nazywać się normalnie? Wygląda na to ze tylko my dzikusy używamy imion i adresów. Co z wami ludzie?!
- Może ona będzie wiedziała? – Lupiria wskazał na Skowronka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Elfka tak jak stała, tak usiadła na ziemi i skrzyżowała nogi. Miała teraz kilka solidnych zagwozdek do rozwiązania i pytań do odpowiedzenia - sama musiała to sobie wszystko poukładać w głowie. Patrząc na kłębek kurzu pod jednym z łóżek podświadomie zaczęła paznokciami skubać dolną wargę i tak się zamyśliła, że wróciła do rzeczywistości dopiero po tym, gdy została wywołana przez Lupirię. Chwilę zajęło jej, nim dotarły do niej ostatnie fragmenty toczonej rozmowy.
        - Ej, zejdź z nas! - obruszyła się na Sjansa, wybierając najbardziej błahy element całej tej wymiany zdań by się przyczepić. - Nie mamy innych imion, ja swoje noszę od kiedy pamiętam, tylko to jedno od zawsze. Oczekujesz, że ludzie z półświatka będą się przedstawiać prawdziwymi nazwiskami? Może jeszcze będą mieli wpis do ewidencji? - ironizowała nim zeszła z niej żółć. - Ech, nieważne. Znam Długi Cień. Nie osobiście, dupek uważa się za lepszego od takich jak ja. Obrońca wdów i sierot - sarknęła. - Ale niczym się od nas nie różni, z tym jednym wyjątkiem, że pracuje w pojedynkę. No i ponoć ma wysoką kulturę pracy - nie zdradza klientów, nie podnosi stawek w trakcie roboty. Ponoć niezawodny - dodała, ale po tonie głosu dało się poznać, że sama w to nie wierzy. Przez chwilę mierzył się z Lupirią wzrokiem, elfka była przekonana, że wlazła dziewczynie na odcisk kwestionując skuteczność jej remedium na miłosne kłopoty młodej Styfingówny. Niespecjalnie ją to obeszło. Zamyśliła się na chwilę, lekko ściągając usta, bo wszystko zaczęło jej się składać w całość.
        - Ach! Verde! - zreflektowała się nagle. - Biała baszta, Verde, Długi Cień, tak, to ma zdecydowanie sens. Biała baszta to rewir Verde, niedaleko jest jego kasyno, a Cień ponoć ma rękę do kart… Reszta to tam nieważna, już nieaktualna. Sjans, może masz ochotę poszukać ze mną tego jegomościa? Twoje złote usta mogą okazać się nieocenione - dodała w ramach zachęty, nim przeszła do kolejnych poruszonych tematów: informacji na temat Przyjaciół.
        - Od Ekradonu po Trytonię i od Ostatniego Bastionu wszystko co na zachód. Ale nie w każdym jednym mieście jesteśmy - zastrzegła, bo jednak faktycznie jej organizacja obstawiała raczej największe miasta, a do mniejszych co najwyżej delegowała konkretne osoby na czas wykonywania misji. Co zawsze napawało ją dumą, było kilku Przyjaciół rezydujących nawet w Maurii, ci jednak byli raczej prawnikami niż zabójcami, bo w tym kraju nie było tak łatwo wykpić się od stryczka, trzeba było naprawdę dobrze interpretować przepisy, a wysłanie kogoś na szafot było przy tym proste jak splunięcie.
        - A kara za pokpienie sprawy jest różna - kontynuowała swoją odpowiedź elfka, drapiąc się po szyi i patrząc gdzieś w dół jakby nad czymś się zastanawiała. - Czasami nie dzieje się nam nic, jeśli robota nie powiodła się nie z naszej winy, bo na przykład pracodawca zataił jakieś informacje. Z reguły obcinają nam wynagrodzenie, czasami jednak kary są bardziej dotkliwe, moi szefowie nie wahają się przed stosowaniem kar cielesnych czy więzieniem. Ale pewnie pytasz co by się stało ze mną albo Zaskrońcem w naszym położeniu. Gdyby to Zaskroniec był głównym wykonawcą zlecenia i pokpiłby sprawę na moją korzyść, hańba by pewnie wystarczyła, straciłby naprawdę sporo ze swojego prestiżu i może nawet musiałby zmienić swój rewir. Gdybym ja miała tę lepszą ofertę i zawaliła, to już na pewno musiałabym się wynieść z Ekradonu, a mój przełożony udzieliłby mi bardzo bolesnej lekcji posłuszeństwa.
        Elfka wsparła brodę na dłoniach na znak, że skończyła - nie chciała teraz o tym myśleć, tylko zepsułaby sobie humor. Mimo to przez jej głowę przemknęła wątpliwość, czy skończyłoby się na samym bólu, czy zostałaby pozbawiona jakiejś części ciała - na przykład ucha albo palca. Bo zabić to raczej nikt by jej nie zabił - jednak specjalistką była całkiem niezłą i tak naprawdę główną jej przewiną było to, że wychyliła się gdy kazano jej siedzieć pod kamieniem i czekać na swoją kolej. Skupiła się na moment by przypomnieć sobie pytania, na które jeszcze nie odpowiedziała. Oczywiście: na to najważniejsze.
        - Wiesz, my to jesteśmy takimi psami ogrodnika - wyjaśniła. - Sami nie zjemy, innym nie damy… To nie wiem, czy dogadam się z Zaskrońcem. Ale mogę z nim porozmawiać, co mi szkodzi. Może nie zwęszy podstępu… Jest na lepszej pozycji ode mnie, więc mam szansę, że zgubi go brawura. Dobra, spróbujemy - zgodziła się, wstając w końcu z podłogi. - Niech to szlag trafi, macie na mnie zły wpływ - dodała bardzo lekkim tonem. - Idę więc go poszukać. Sama, bo jeszcze zwęszy podstęp. Wrócę za parę godzin.
        Elfka nie tak od razu wyszła z pokoju - dała jeszcze reszcie szansę na wyrażenie swojego zdania.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans westchnął ciężko spuszczając głowę w goście poddania. „Psami komornika”. Uczciwie przyznając, spodziewał się, że coś takiego nastąpi. Czegokolwiek Ulka by nie wymyślił, Skowronek potrafiła skutecznie sprowadzić go na ziemię, przy okazji udowodniając drwalowi jak niewiele wie o życiu w mieście. Wsłuchując się w wywody elfki, Ulka łatwo doszedł do wniosku, że bez Skowronka nie są w stanie ruszyć żadnej kwestii. Bez względu na to czy chodziło o uratowanie Gyneid, konfrontację z Zaskrońcem, czy wizytę u Vardy i odnalezienie Eldine. Niestety Przyjaciółka była tylko jedna, dlatego część z jej zadań musieli przejąć inni.
- Gadanie! – Głos Ily’ego wyrwał Sjansa z zadumy. – A może dla odmiany zamiast tyle debatować, zróbmy coś żeby wyciągnąć z Ważkę z rąk tych kanalii! Nakopmy im na te miejskie tyłki.
- Spokojnie, Ily. Będziesz miał ku temu okazję szybciej niż się spodziewasz. Ty również Skowronku. Chyba rzeczywiście nic z tego nie będzie – odparł drwal. – Tak się składa, że widząc dziesiątki dziur w poprzednim pomyśle, mam zamiar zaproponować coś innego. Koniec dyplomacji, czas zabrać się do pracy. Przede wszystkim musimy pozbyć się natrętnych oczu, które szpiegują nas odkąd znaleźliśmy się w Ekradonie – wyjaśnił Ulka, a widząc zaskoczenie w oczach Skowronka, szybko dopowiedział:
– Nie, nie jesteśmy tak dobrzy by sami się w tym połapać. Wiemy to od Hansa. Żałuję, że nie mamy lepszych stosunków z naszym gospodarzem, ponieważ jeszcze będziemy potrzebować jego pomocy. Ale może tobie Skowronku nie odmówi. Widziałem, że ma na wyposażeniu niewielki wóz. Chciałbym abyś ty, Ily, Botan i Lupiria, zapakowali się na niego i opuścili miasto na oczach wszystkich. Zwłaszcza ważne jest to by sługusy Zaskrońca ujrzeli ją. – Sjans wskazał na Lupirię. – Widok wyjeżdżającej z nami młodej dziewczyny z miasta, powinien dać im do myślenia. Wątpię, by któryś z nich kiedykolwiek widział Eldine. Zresztą dajcie im zobaczyć tylko tyle ile potrzeba by zacząć snuć domysły.
Gdy już nasz wóz przykuje ich uwagę, myślę, że ci którzy akurat na nim nie są, zyskają swobodę działania. Ty Skowronku mogłabyś zawrócić przy miejskiej bramie i spróbować wyciągnąć Ważkę z miejsca, w którym ją przetrzymują, a ja w tym czasie chciałbym spotkać się z Długim Cieniem i zluzować go z obowiązku dbania o pannę Styfing. O ile oczywiście jesteś w stanie wyjaśnić mi dokładnie jak go odnaleźć.
- A niby co my mamy robić w czasie gdy wy będziecie bawić się w bohaterów? – dopytywał się łucznik.
- Nie mam pojęcia jak szybko podwładni Zaskrońca zdąża się zorganizować. W mieście pewnie was nie dopadną, ale jak już znajdziecie się na trakcie, możecie być pewni, że nie pozwolą wam odjechać z czymś co w ich ocenie należy do nich. A raczej z kimś. Tylko postaraj się by do tego czasu nasz Niedźwiedź doszedł już do formy. Może ci się przydać. Tak w ogóle ile nasz Zaskroniec może mieć sługusów na podorędziu?
- Ej, ale ja się na to nie pisałam. Nie zamierzam narażać się na niebezpieczeństwo – protestowała Lupiria.
- Akurat tobie nic nie grozi. Raz, że będziesz pod dobrą opieką, a dwa jeżeli już, w co wątpię, coś miałoby pójść nie tak, ludzie Zaskrońca nie zrobią ci krzywdy. W końcu płaci im się za odprowadzenie Eldine do ojca, więc póki nikt nie wyprowadzi ich z błędu będziesz w oczach świętością.
- Moje wynagrodzenie za taką pomoc znacznie wzrośnie.
- O tym możemy pogadać jak będzie po wszystkim – postanowił Ulka.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek spojrzała na Ily'ego, jakby z jednej strony chciała mu przyłożyć, a z drugiej bardzo nie chciało jej się podnosić ręki. Chwilę milczała i już wydawało się, że porzuci kłótnie, ale to byłoby zdecydowanie nie w jej stylu.
        - Uspokój się! - zawtórowała Sjansowi, jednak nie tak polubownym tonem jak on. - Nic jej nie będzie, Zaskroniec nie ma czasu na zajmowanie się jakąś dziewką, która tak naprawdę może nie mieć dla niego żadnej wartości... Pewnie trzyma ją gdzieś pod kluczem i czeka aż zdradzimy się, że nam na niej zależy. Albo aż ona nie zdradzi się z jakimiś ważnymi informacjami, z tym że samo to, że będzie się powoływać, że ją znam albo że przyjdziecie ją odbić nie ruszy Zaskrońca, to zwykłe szczekanie. Dlatego jeśli nie chcesz jej krzywdy, to rób co mówi Sjans i nie wychylaj się. To nie jest twoje podwórko, tu panują inne zasady.
        Skowronek wykonała krótki gest ręką na znak, że temat jest zamknięty, gdyż nagle pojawił się nowy, o wiele ciekawszy: drwal podzielił się wieścią, że mają ogon. Nie była to nowość dla Przyjaciółki, ale sam fakt, że oni to dostrzegli... Niestety nie było tak dobrze, ale ważne, że byli świadomi wścibskich spojrzeń. I co więcej Sjans miał pomysł jak ugryźć ten problem. Elfka słuchała go z uwagą, żadnym grymasem twarzy nie dając poznać, co myśli o tym pomyśle. Z racji tego, że ta rozmowa miała jednak jeszcze trochę potrwać, Skowronek odstąpiła od drzwi i zajęła miejsce na jednym z łóżek, chociaż przysiadła na brzegu w taki sposób, jakby przy pierwszej lepszej okazji miała wyskoczyć z pokoju i ruszyć biegiem przed siebie.
        Plan drwala był... dobry. Ba, był wręcz świetny. Oczywiście na pewno nie pójdzie tak łatwo, bo cała ta misja to było jedno wielkie pasmo porażek, ale Sjans dobrze kombinował i - co ważniejsze - uwzględniał w swych wyliczeniach całą drużynę. Ona tego nie potrafiła, jedyną osobą, którą jeszcze brała pod uwagę był drwal, ale i to nie zawsze. Chyba przez to wszystko się tak waliło...
        - Pogadam z Hansem - zgodziła się. - Jakiś wóz na pewno mieć będziemy.
        "Najwyżej ukradnę jakąś furę...", uznała w duchu. Nie dzieliła się tym pomysłem na głos, bo po co denerwować te wrażliwe praworządne duszyczki. Gdy oni wyjadą już za bramy miejskie to i tak znikną jak kamień w wodę, nikt nie będzie szukał byle wozu gdzieś na gościńcach... Nikt z wyjątkiem Zaskrońca, który na wieść, że zdobycz wymyka mu się z rąk przetrząśnie wszystko od wozów drabiniastych po karoce.
        - Ktoś może ich śledzić - powiedziała nagle. - Ktoś od Zaskrońca za nimi pojedzie, to niemal pewne. Tym bardziej, że zamierzam dać mu bardzo wiele przesłanek do śledzenia tej fury. Głównie w postaci rzucania mu kłód pod nogi. No bo ja zostaję w mieście - wymknę się tak by nikt nie wiedział gdzie jestem, spokojna głowa, będą myśleli, że nadal jestem z nimi. Zniknę im na chwilę z oczu i będę mogła zająć się Ważką… Oddam ci ją w jednym kawałku - zwróciła się do Ily’ego tonem tak neutralnym, że aż irytującym, bo nie było w nim ani troski ani złośliwości.
        - A w kwestii sługusów Zaskrońca - podłapała jeszcze o wiele żywszym tonem. - To niewielu. Tak naprawdę jego siła polega na dobrej siatce informatorów w mieście, ale poza murami jego efektywność mocno spada. Jak da radę zorganizować sobie dwóch pomagierów to będzie cud, obstawiałabym raczej, że tak długo jak wóz będzie jechał, tak długo on nie poniesie na was ręki. Pewnie wolałby się przyczaić na jakimś postoju, przy przeprawie, gdziekolwiek byle nie doprowadzić do otwartej konfrontacji. Co wam się przyda: on nieźle operuje truciznami, więc w razie konfrontacji nie dajcie się nawet drasnąć i pilnujcie co pijecie. I módlcie się, by nie dał staremu Styfingowi znać gdzie zmierza przed ruszeniem w pościg.
        Elfka nie wytrzymała już napięcia i wstała ze swojego miejsca, ale jeszcze nie wyszła.
        - Lupiria - zwróciła się do dziewczyny. - Ciebie bez problemu można ucharakteryzować na Eldine, jak już przyjdzie do drogi to cię uczeszę w te jej obwarzanki i dam ci jedną z tych kiecek, które podarował mi Botan, są wystarczająco strojne by z daleka się nabrać, że to strój bogatej panny. Nic się nie bój, przy Botanie włos z głowy ci nie spadnie, prędzej poczujesz współczucie dla Zaskrońca i jego ludzi, że mieli nieszczęście na ciebie krzywo spojrzeć. Sjans - zwracając się do drwala elfka się do niego dosiadła. - Biała baszta pewnie nie wiesz gdzie jest? Tak myślałam…
        Skowronek nakreśliła Ulce najprostszą drogę do rzeczonej baszty i wyjaśniła, że niedaleko jest spory przybytek stanowiący jednocześnie zajazd, karczmę i kasyno, przy czym jego miało interesować przede wszystkim to ostatnie. O tej porze miało tam być niewiele osób, a że gra toczyła się głównie na prawdziwe pieniądze, a nie żetony, nikt nie powinien robić Sjansowi problemów z wejściem. Na miejscu miał szukać stolików do gry w karty, a przy jednym z nich mężczyzny, którego mieszane pochodzenie zdradzały wyraźne szpiczaste uszy i jednoczesna szczecina zarostu pokrywająca policzki. Złamany nos, krótko przystrzyżone blond włosy, ubrany po mieszczańsku.
        - Nie wspominaj o mnie ani o żadnym moim znajomym - zasugerowała, pocierając kącik oka w ten charakterystyczny sposób, który pokazała mu kiedyś, by również tego nie robił. - On nie lubi mojej organizacji, po co masz łapać minusa. Och, byłabym zapomniała: oficjalnie posługuje się nazwiskiem Alexandro Reda, to może ci się przydać. Pytanie jednak brzmi, co gdy będzie po wszystkim? Botan, Ily i Lupiria będą poza miastem, my gdzieś w środku, spotkamy się albo nie, ja będę miała przy sobie Ważkę. Ustalamy jakieś miejsce i czas spotkania? Nie wydaje mi się, by to było możliwe do zrobienia… Co najwyżej my we trójkę, maruderzy. Zakładając, że damy radę odzyskać Eldine, lepiej zapewnić jej najlepszą eskortę, jaka będzie na ten moment możliwa. “Kochana Teściowa” odpada, i tak już za długo tu się dekujemy po tym, jak do sprawy wtrącił się Zaskroniec. Kasyno Długiego Cienia? - zaproponowała.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Dzięki kreatywności Skowronka to co Sjans zawarł w luźnej koncepcji, zostało przekształcone w dość precyzyjny plan dopasowany do specyfiki Ekradonu. Drwal odetchnął z ulgą gdy elfka zaakceptowała jego pomysł. Teraz, gdy mieli jasno zarysowane cele, mogli ruszyć z miejsca, a co najważniejsze wszystko wskazywało na to ze już niedługo opuszczą miejskie zabudowania, które tak irytowały Ulkę. Sjans był przekonany, że wszystko musi się udać. Jeśli było coś czego się obawiał, to faktu, że rzekomy Długi Cień mógł nazbyt rzetelnie podchodzić do swojej pracy i dawno już wyprowadzić Eldine z miasta. Na szczęście z opisu Skowronka nic nie wskazywało na to, aby Reda jakoś szczególnie przykładał się do swojej pracy. Ostatecznie powinni przynajmniej zdobyć informację o kierunku w jakim się udał.
- A zatem bierzmy się do pracy. Szkoda czasu. My Skowronku spotkamy się w kasynie, a Ily zaczeka na nas w wiosce gdzie rozstaliśmy się z Fydlonem. W Małym Cirdonie. A póki co załatw nam ten wóz i zajmij się charakteryzacją Lupirii, a my w tym czasie zajmiemy się zniesieniem naszego Botana i próbą postawienia go na nogi – zakończył dyskusję Sjans.
- Duży wóz – wtrącił Ily. – Pamiętaj, że twój stan posiadania znacznie się zwiększył odkąd gościmy w mieście.
W głowie łucznika najwyraźniej zrodził się kolejny przebiegły plan, a jego twarz aż promieniała z podniecenia. Ulka szybko przekonał się, że zapakowanie niedźwiedzia na wóz będzie dla niego nie tylko wysiłkiem czysto fizycznym. Ily nieustannie zadręczał go pytaniami dotyczącymi tego co wydarzyło się w czasie jego nieobecności. Jak się okazało rzekomy związek pomiędzy Botanem i Skowronkiem był przedmiotem licznych zakładów i to nie tylko pomiędzy Ważką i jej chłopakiem, ale również połową Kamiennego Targu. Ulka nie mógł się nadziwić jak to się dzieje, że o niektórych rzeczach on dowiadywał się ostatni.
- Nie wierzę. Nasz Botan? Ten o posturze, sile, wdzięku i manierach niedźwiedzia? – dopytywał się Croes. – Tak sam z siebie? No niech mnie pokrzywą wychłoszczą.
W pokoju na piętrze okazało się, że łatwiej jest obudzić niedźwiedzia z zimowego letargu niż z alkoholowego upojenia. Młody Blewog chrapał w najlepsze, nie reagując ani na fakt iż został zepchnięty z pryczy ani na wylane na głowę wiadro wody. Botan otrząsnął się tylko i przewrócił na drugi bok, zajmując swoja posturą połowę podłogi.
- Dupa blada. Ocknie się, gdy najdzie go na to ochota. Łap za nogi Ily. Ściągamy go tak jak jest – zdecydował drwal, co natychmiast spotkało się z protestem łucznika.
- Nie ma mowy. Wąchałeś kiedyś jego stopy? To już wolę zjeść omlet z muchomorów – oświadczył Ily. – Losujmy.
Ulka policzył w myślach do trzech. Jeszcze dobrze nie zaczęli, a on już wyprowadzony był z równowagi. Ostatecznie to właśnie Sjansowi przypadł zaszczyt znoszenia Botana trzymając go za buty, w czasie gdy krawiec ciągnął niedźwiedzia za ramiona.
- Musisz mi wszystko powiedzieć. To ważne. Jak zareagowała. – Nie dawał za wygraną Ily, gdy cała trójka znajdowała się na schodach. – Dała mu w pysk prawda?
- Zgodziła się – odciął się Ulka, który miał nadzieję zakończyć tym sposobem ową dyskusję. Głowa Botana z hukiem uderzyła o stopień.
- Pieprzysz.
- Posłuchaj Ily, będziesz mógł wypytać naszego chłopaka o wszystko gdy wreszcie uda ci się go ocucić. A tymczasem skup się i postaraj się go nie zabić – cierpliwie starał się tłumaczyć drwal.
- Ale numer, będziemy musieli z Botanem to opić.
- Tak, kolejna porcja alkoholu jest dokładnie tym czego mu teraz potrzeba.
Gdy wreszcie wszyscy dotarli pod drzwi „Kochanej teściowej”, Sjans zaczął wypatrywać Skowronka z obiecanym wozem, a tymczasem stojący obok niego „sekretarz zakładów” Ily pieczołowicie przeglądał swoją listę. Croes wyczytywał na głos imię kolejnego dzieciaka i obstawianą przez niego reakcję elfki na oświadczyny niedźwiedzia. Ulka nawet nie chciał zgadywać skąd wszyscy wiedzieli, że do tego dojdzie. Najpewniej rolą łucznika i Gyneid było doprowadzenie do szczęśliwego finału. Tak czy inaczej, drwal zmuszony był wysłuchiwać wszystkiego od wyśmiania, po krótkie „nie” lub „wal się”, przez ucieczkę, do wszelakich reakcji cielesnych, przy czym jak się okazało należało dokładnie określić co zajdzie. Cios w szczękę, spoliczkowanie, czy nóż w oko – wszystko miało swoich wielbicieli.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Wystarczyło “a zatem bierzmy się do pracy”, by elfka wstała z posłania. Resztę ustaleń wysłuchała na stojąco, bo zostały już tylko detale, które nie miały zająć wiele czasu. Poczuła jednak lekki niepokój na myśl, że znowu będą przejeżdżać przez Cirdon.
        - Pamiętajcie, co mówiłam o truciznach i zasadzkach - upomniała Ily’ego, bo zdawało jej się, że to będzie to wąskie gardło, które spróbuje wykorzystać przeciwko nim Zaskroniec. - Idę.
        Przyjaciółka opuściła pokój nie czekając już na żadne dodatkowe instrukcje czy pytania. Zeszła na parter, gdzie żona Hansa zmywała już podłogę po nocnej popijawie, chociaż na stołach jeszcze leżeli pokonani przez alkohol klienci. Kobieta podniosła wzrok na Skowronka, jednak jak zawsze się nie odezwała, by nikt nie mógł jej później posądzić o przyjaźnienie się z półświatkiem - to była domena jej męża, który widząc idącą w jego stronę elfkę przerwał na moment zbieranie pustych butelek zalegających w różnych częściach karczmy. Jego spojrzenie jak zawsze było nieprzychylne, lecz Przyjaciółka nie była osobą, którą by to specjalnie obeszło.
        - Myślałem, że twoja organizacja jest bardziej profesjonalna - zagaił karczmarz głosem, w którym słychać było wyrzut, Skowronek jednak zbyła jego utyskiwania niedbałym ruchem ręki.
        - Ja tylko dla nich pracuję, już więcej się tu nie pojawią - zapewniła.
        - Oby. Co prawda przez tę hecę sprzedałem tyle piwa, że przez miesiąc czasami tyle nie schodzi… Ale wiesz, że nie potrzebuję niepotrzebnego rozgłosu, po co mi zainteresowanie straż… Ach, zapomniałbym: gratulacje - powiedział z lekkim jadem w głosie.
        - Nawet nie ruszaj tego tematu! - zastrzegła błyskawicznie elfka i żeby nie dać mu możliwości drążenia kwestii tych nieszczęsnych oświadczyn, zaraz przeszła do sedna sprawy. - Hans, potrzebuję twojej pomocy, jak to wśród przyjaciół bywa… Pożyczysz mi swoją furę, tę co stoi z tyłu pod plandeką? Czekaj, nie patrz tak na mnie! Zwrócę nim minie tydzień, w całości. Wiesz przecież, że na moje słowo można liczyć - dodała, by wytrącić karczmarzowi z ręki większość argumentów.
        - Po co ci ona? - burknął więc Hans, by nie dać tak szybko za wygraną.
        - A od kiedy to cię interesuje co klienci robią z tym, co im oferujesz? - zripostowała natychmiast Przyjaciółka. - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz… Po prostu zrobiliśmy co było do zrobienia i wracamy, a trochę mamy do zabrania i jeszcze towarzystwo nam się powiększyło i spieszy nam się… To jak?
        Skowronek teoretycznie rzucała ogólnikami, ale kto znał kontekst jej sytuacji ten wiedział, o kim mowa i jak wygląda sytuacja. Na dodatek Przyjaciółka mówiła dość głośno, więc jakieś gumowe uszy na pewno usłyszały jej słowa i zaraz doniosą komu trzeba… A jak nie to zawsze warto było spróbować.
        - No dobra - skapitulował Hans, lecz wzrok elfki kazał mu zadać to ostatnie pytanie. - Co ci jeszcze chodzi po głowie?
        - Potrzebuję kartki i czegoś do pisania - odpowiedziała Skowronek z uśmiechem osoby, która jest w pełni świadoma, że właśnie przegina. Widziała konsternację na twarzy Hansa - karczmarz pewnie nie wiedział jeszcze czy właśnie z niego zakpiono, czy też prośba była wypowiedziana w pełni poważnie. W końcu zdecydował się interpretować to na drugi sposób i zaprosił Przyjaciółkę na zaplecze, gdzie mogłaby nabazgrać to co chodziło jej po głowie.

        - Ała! - krzyknęła Lupiria. - Nie tak mocno, oczadziałaś?!
        - To jeszcze nie jest mocno! - odcięła się elfka, ciągnąc za tasiemki gorsetu. - Jeszcze się brzegi nie stykają… Matko, co te arystokratki mają w głowie, by tak się katować, w imię czego?
        - Z ust mi to wyjęłaś - burknęła duszona fiszbinami dziewczyna. Skowronek bez konsultacji z nią wybrała jedną z sukienek ze stojącej na parterze szafy, kierując się przede wszystkim tym, by nie była za krótka na udawaną Eldine, a to że akurat ta miała gorset - trudno, musiały to przeboleć. Czy też raczej Lupiria musiała, bo Skowronek dalej występowała w spodniach i odzyskanej kurtce. Obie kobiety musiały jednak przyznać, że ich mała maskarada dała całkiem przyzwoity efekt: służąca faktycznie mogła zostać z daleka pomylona ze swoją panią tak samo, jak Przyjaciółce wcześniej udawało się podszyć pod księżniczkę… Chociaż tamto było zasługą tylko i wyłącznie cudu, bo okazji do zdemaskowania było aż nadto.
        - Dobra, starczy - uznała na głos Skowronek poprawiając ostatnie detale w przebraniu Lupirii. Bez słowa wyjaśnień wręczyła jej pelerynkę z kapturem i następnie kazała czekać, aż ktoś po nią przyjdzie, “a ona idzie po furę”. I jak zapowiedziała, tak też zrobiła - przez zaplecze “Kochanej teściowej” wyszła na ulicę, by podprowadzić pod drzwi pożyczony wóz. Z niczym się nie kryła - chciała, by wścibskie spojrzenia ludzi od Zaskrońca ją dojrzały, aczkolwiek by zachować pozory założyła kaptur i zgarbiła się siedząc na koźle, co teoretycznie miałoby uczynić ją nierozpoznawalną. Po przestawieniu wozu wróciła do środka, by odeskortować udawaną Eldine do wozu. Tak jak wcześniej ustaliły, gdy Lupiria wsiadała do wozu kaptur jej pelerynki opadł na plecy ukazując charakterystyczne uczesanie w dwa obwarzanki.
        - To jest strasznie grubymi nićmi szyte - burknęła służąca, ponownie zasłaniając swoje oblicze.
        - Informatorzy nie są tak bystrzy by się na tym poznać - oświadczyła elfka. Ily’ego poprosiła, by to on powoził i zaraz wróciła do Lupirii na pakę, by nie musieć z nim rozmawiać, bo on ewidentnie miał do niej jakieś pytania, ale znając krawca nie było to nic związane ze zleceniem.
        Gdy mężczyźni taszczyli na pakę nieprzytomnego z upojenia alkoholowego Botana Skowronek nie mogła się powstrzymać, by nie złapać się za głowę i nie skomentować "Ja pierniczę, ale gąbka". Całe szczęście, że ludzie z Kamiennego Targu byli tak postawni, bo te ekradońskie chuchra nie byłyby w stanie nawet przeciągnąć Niedźwiedzia po mokrym bruku. Przyjaciółka patrząc na pijanego chłopaka zaczęła mieć obawy, czy nie będzie z tego jeszcze jakiś kłopotów, zaraz jednak odepchnęła tę myśl na sam tył głowy i zawołała do Ily'ego "ruszamy", a Sjansowi życzyła "powodzenia i do zobaczenia".

        O tej porze droga przez miasto nie była taka zła, a bramy miejskie były otwarte, więc wszystko szło płynnie. Elfka, gdy ich wóz zbliżał się już do murów, schowała się na pace, by jej brak zauważono dopiero po czasie i zaraz po opuszczeniu miasta życzyła reszcie szerokiej drogi, po czym wyślizgnęła się z wozu przez nikogo nie zauważona.
        - Czołem! - zwróciła się bardzo swobodnym, choć lekko zdyszanym głosem do strażnika na bramie, którego udało jej się zaskoczyć. Mężczyzna drgnął i spojrzał na nią z wyraźnym zaskoczeniem.
        - List... - wyjaśniła Skowronek klepiąc się po kieszeniach kurtki. - Z głównego posterunku.
        Elfka wręczyła mężczyźnie spreparowane u Hansa rozkazy. Nie była to wcale taka trudna sztuka, wystarczyło znać podpis komendanta i odpowiednio wczuć się w ton. Strażnik połknął przynętę bez mrugnięcia okiem i dostosował się do otrzymanych rozkazów. Od tej pory miał prowadzić szczegółowe przeszukanie każdego wozu i każdego podróżnego opuszczającego miasto, szukając przy nich podejrzanie dużej ilości złota. Do sąsiedniej bramy był spory kawałek do przejścia, a na dodatek trudno było się z niej przedostać na trakt, którym teraz podróżowali Ily i Botan - takie coś mogło powstrzymać pościg na kilka godzin i bardzo pasowało do modus operandi Skowronka, Zaskroniec więc powinien dojść do słusznych wniosków, że elfka dopięła swego. Teraz skupi się na gonieniu za cieniem, a Przyjaciółka w mieście będzie mogła robić co jej się żywnie spodoba.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

Sjans nie spieszył się z podejmowaniem działań, pozostając w gospodzie Hansa na długo po tym jak wóz kierowany przez krawca opuścił Ekradon. Chociaż wydawało mu się to paranoją, wolał nie rzucać się w oczy ewentualnym ciekawskim obserwatorom, którzy mogliby donieść Zaskrońcowi o jednym dziwaku który nie zechciał wyjechać z pozostałymi. Wierzył w słowa Skowronka o rozbudowanej siatce wywiadowczej drugiego z Przyjaciół, w związku z czym nie mógł wykluczyć faktu, że jakiś jej element zainteresuje się pozostałym w mieście przybyszem. Ulka zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie śladem elfki, wypatrzeć i zgubić ewentualny ogon. Spróbował co najwyżej zniechęcić szpiega do podążania jego tropem.
Pożegnawszy się z gospodarzem, drwal solidnie zapewnił mężczyznę, że bywa w stolicy góra raz na dekadę, więc Hans będzie miał czas od nich odpocząć. Sjans skierował się na plac targowy w poszukiwaniu pamiątek dla dzieciaków, aby tym samym jeszcze bardziej utrudnić zadanie komuś kto zadałby sobie trud by tropić Ulkę. Dwie godziny nieustannej, nieco chaotycznej wędrówki po mieście powinno skutecznie zmęczyć nienawykłego do marszu osobnika. Dopiero po tym czasie drwal skierował się w miejsce opisane przez Skowronka.
O jedną rzecz zapomniał zapytać. Ulka nie miał pojęcia czym jest kasyno i jak owo coś może wyglądać. Podejrzewał, że jest ono kolejnym wybrykiem natury stworzonym dla ludzi, którym z braku ciężkiej pracy zaczynało przestawiać się w łbach. Rozglądał się za czymś co przypominałoby zakład Piórka, gdzie ludzie trwonili własne pieniądze. Na szczęście okolicznej baszty nie dało się pomylić z niczym innym. Drwal szybko odnalazł gospodę i bez wahania wszedł do jej środka. Wprawdzie sam budynek z zewnątrz przypominał typowe lokale gastronomiczne, jednak atmosfery panującej we wewnątrz nie dało się pomylić z żadną inną. Ludzie znajdujący się wewnątrz sprawiali wrażenie skrytych, podejrzliwych i mimo pozornego luzu, niezwykle skupionych na otoczeniu, a przy tym skorych do wzniecania awantur. Praktycznie każdy ze stołów służył do jakieś gry czy też nieznanej drwalowi formy hazardu. Kłótnie, spory i bójki były tu na porządku dziennym, z tym że burdy wywoływane przy danym stole nie roznosiły się na inne części lokalu. Na Mglistych Bagnach podobne sprzeczki w tempie stepowego pożaru ogarniały cały budynek, natomiast tutaj pozostali gracze co najwyżej z ciekawością spojrzeli jak inni tłuką się po mordach. Krewkich graczy służba sprawnie wyprowadzała na zewnątrz dbając o jednolity stan krzeseł, stołów i innego wyposażenia. Podobnie zresztą traktowano tych, którzy z racji upojenia alkoholowego nie byli już w stanie trwonić swoich oszczędności.
Drwal rozglądał się po zgromadzonych szukając charakterystycznej twarzy Długiego Cienia. Niestety nikogo takiego nie udało mu się wypatrzeć. Nie mógł zresztą zbyt długo kręcić się miedzy grającymi nie ściągając na siebie podejrzliwych spojrzeń.
- Jestem umówiony z Alexandro, czy wiesz gdzie go znajdę? – Sjans spytał jednego z młodych chłopaków roznoszącego piwo.
- Z Długim? Nie miał dziś szczęścia. Wyjechał – krótko odparł zapytany, usiłując jednocześnie zgrabnie wyminąć drwala i kontynuować swoją pracę. Ulka chwycił młodzika za nadgarstek. To były wyjątkowo złe wieści, które oznaczały natychmiastową konieczność działania.
- Wyjechał? Kiedy? Czy mówił coś o tym dokąd się udaje? – Sjans przeklął w myślach. Akurat dziś, rzekomo dobry gracz jakim był Reda, musiał trafić na zły dzień który obrzydził mu ulubioną rozrywkę.
- Nowy tak? Mówiłem, że Długi nie miał szczęścia bo… nakryto go jak kantuje. No i wyjechał nogami do przodu - tłumaczył dzieciak, ciągnąc każde słowo tak jakby przemawiał do idioty.
- Nie żyje?
- Przecie wiadomo, że nie. Tak myśmy go wynieśli – prychnął kelner. - Ale jeszcze pocierpi. Wiadomo, szef nie lubi krętaczy to pewno się z nim policzy. No a chłopy od kulawego też mu nie popuszczą.
- Gdzie go znajdę? Reda i twojego szefa? – dopytywał się drwal, na co chłopak wskazał mu drzwi, przy których stał ochroniarz. Sjans natychmiast ruszył w tamtą stronę nie słuchając ostrzeżeń młodego.
Im więcej się o nim dowiadywał tym bardziej rzekomy Długi Cień jawił mu się jako nadęty błazen. Drwal nie był w stanie zrozumieć jak można narażać się w ten sposób przyjmując jednocześnie obowiązek wyprowadzenia Eldine z miasta. Podejrzewał, że niechęć Alexandro Reda do organizacji Skowronka mogła wynikać z tego, iż samego przemytnika nie przyjęto w szeregi bardziej szanujących się struktur.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość