Zatopione Miasto ⇒ [Zatopione Miasto] Na szlaku 3
- Morko
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: duch opiekuńczy
- Profesje:
- Kontakt:
Dziwiło i zarazem cieszyło ją tak spokojne powitanie. Właściwie zignorowali jej przybycie. Na razie to ptak budził największy niepokój. Dla Morko feniksy do tej pory były tylko mitycznymi stworzeniami, nigdy nie zastanawiała się, czy gdzieś jeszcze jakieś żyją. Ryciny z feniksami pojawiały się z rzadka w księgach dziadka. Przez moment szukała w pamięci, co o nich czytała. Nie pamiętała nic niepokojącego.
Zdjęła torby i postawiła je na ziemi. Teraz, gdy się zatrzymała, pot wystąpił jej na twarz. Włosy od razu przykleiły się do czoła i karku. Koszula też już nieprzyjemnie lepiła się do ciała. Usiadła tam gdzie stała, krzyżując nogi. Kij położyła przed sobą i sięgnęła po bukłak z wodą. Choć ze zmęczenia i gorąca nie była głodna zmusiła się do zjedzenia kilku suszonych śliwek. Żuła je powoli i dokładnie, przysłuchując się rozmowie z ptakiem.
Zdjęła torby i postawiła je na ziemi. Teraz, gdy się zatrzymała, pot wystąpił jej na twarz. Włosy od razu przykleiły się do czoła i karku. Koszula też już nieprzyjemnie lepiła się do ciała. Usiadła tam gdzie stała, krzyżując nogi. Kij położyła przed sobą i sięgnęła po bukłak z wodą. Choć ze zmęczenia i gorąca nie była głodna zmusiła się do zjedzenia kilku suszonych śliwek. Żuła je powoli i dokładnie, przysłuchując się rozmowie z ptakiem.
- Elianan
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Parsknęła śmiechem. Śmiała się głośno i szczerze a w tym śmiechu schodziło z niej całe napięcie, jakie odczuwała.
Widok nieznajomej robiącej tak prozaiczną rzecz jak jedzenie i przyglądającej im się, jakby byli wędrowną trupą aktorską w sytuacji, w której oni - jak sądzili - walczyli o życie rozbawił ją do łez.
Zastanowiła się, czy nie przesadzili z reakcją. Być może faktycznie tak było, ale i ghule i atmosfera miejsca usprawiedliwiały ich choć trochę.
Otarła łzy wierzchem dłoni i rozejrzała się po zebranych.
- No dobrze - powiedziała. - Przepraszam. Ale chyba nikt z nas nie ma złych zamiarów? Więc może odłóżmy broń i porozmawiajmy na spokojnie?
Widok nieznajomej robiącej tak prozaiczną rzecz jak jedzenie i przyglądającej im się, jakby byli wędrowną trupą aktorską w sytuacji, w której oni - jak sądzili - walczyli o życie rozbawił ją do łez.
Zastanowiła się, czy nie przesadzili z reakcją. Być może faktycznie tak było, ale i ghule i atmosfera miejsca usprawiedliwiały ich choć trochę.
Otarła łzy wierzchem dłoni i rozejrzała się po zebranych.
- No dobrze - powiedziała. - Przepraszam. Ale chyba nikt z nas nie ma złych zamiarów? Więc może odłóżmy broń i porozmawiajmy na spokojnie?
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Chłopak został daleko w tyle, gdy Mon-Adhur i Elianan szli pustynią. Dołączył do nich dopiero, gdy byli w towarzystwie ognistego ptaka i jakiejś kobiety. Wziął do ręki łuk i nałożył strzałę na cięciwę.
- Przepraszam, że na mnie czekaliście ale... - tu urwał i spojrzał niepewnie w kierunku dwóch potencjalnych przeciwników. Skinął na kobietę i feniksa.
- A oni to...? - może i był nieuprzejmy, ale w tych czasach łatwo było postradać życie. Przełknął cicho ślinę, lecz nie odłożył łuku. Jego bystre oczy dokładnie lustrowały wszystkich. Usłyszał dziwny odgłos. No i ten smród. Nie mógł uwierzyć w to, co teraz zobaczył. Z ciemności wyszło stado wygłodniałych ghuli. Elf cofnął się o krok i wytrzeszczył oczy.
- Eee... To co robimy...? - jęknął nieco.
- Przepraszam, że na mnie czekaliście ale... - tu urwał i spojrzał niepewnie w kierunku dwóch potencjalnych przeciwników. Skinął na kobietę i feniksa.
- A oni to...? - może i był nieuprzejmy, ale w tych czasach łatwo było postradać życie. Przełknął cicho ślinę, lecz nie odłożył łuku. Jego bystre oczy dokładnie lustrowały wszystkich. Usłyszał dziwny odgłos. No i ten smród. Nie mógł uwierzyć w to, co teraz zobaczył. Z ciemności wyszło stado wygłodniałych ghuli. Elf cofnął się o krok i wytrzeszczył oczy.
- Eee... To co robimy...? - jęknął nieco.
- Morko
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: duch opiekuńczy
- Profesje:
- Kontakt:
Śmiech dziewczyny strasznie ją speszył. Poczuła się głupio. Gdyby nie to, że twarz już miała zaczerwienioną od słońca, rumieniec wstydu byłby doskonale widoczny.
Przybycie kolejnego nerwowego osobnika - tym razem elfa - udaremniło jej usilne próby zapadnięcia się pod ziemię. Chciała się przedstawić, ale nim zdążyła się dobrze podnieść i otrzepać z piasku, pojawiły się ghule. I równie szybko znikły... Patrzyła z niedowierzaniem na feniksa. Teraz pojęła nadmierną ostrożność centaura.
Przybycie kolejnego nerwowego osobnika - tym razem elfa - udaremniło jej usilne próby zapadnięcia się pod ziemię. Chciała się przedstawić, ale nim zdążyła się dobrze podnieść i otrzepać z piasku, pojawiły się ghule. I równie szybko znikły... Patrzyła z niedowierzaniem na feniksa. Teraz pojęła nadmierną ostrożność centaura.
- Elianan
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Elianan nie zdążyła naciągnąć porządnie cięciwy, kiedy problem, w który mierzyła z łuku zniknął równie szybko jak się pojawił.
Milczała. Słowa Feniksa w zupełności jej wystarczały, jednak teraz wypadałoby zadecydować co dalej a ta decyzja należała w jej odczuciu do Mon-adhura - to była jego wyprawa.
Przyjrzała się raz jeszcze kobiecie i Feniksowi. Ptak swą wszechmocą budził podziw, ale i nieufność. Wydawał się być zupełnie inny od stworzeń, które znała i które potrafiła mniej lub bardziej zrozumieć. Wyprawa, w którą wyruszyła przyniosła jej więcej niespodzianek niż mogłaby oczekiwać.
Kobieta z kolei budziła w niej sympatię i Elianan chętnie powitałaby Morko w drużynie, gdyby zaszła taka ewentualność.
Milczała. Słowa Feniksa w zupełności jej wystarczały, jednak teraz wypadałoby zadecydować co dalej a ta decyzja należała w jej odczuciu do Mon-adhura - to była jego wyprawa.
Przyjrzała się raz jeszcze kobiecie i Feniksowi. Ptak swą wszechmocą budził podziw, ale i nieufność. Wydawał się być zupełnie inny od stworzeń, które znała i które potrafiła mniej lub bardziej zrozumieć. Wyprawa, w którą wyruszyła przyniosła jej więcej niespodzianek niż mogłaby oczekiwać.
Kobieta z kolei budziła w niej sympatię i Elianan chętnie powitałaby Morko w drużynie, gdyby zaszła taka ewentualność.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Patrzył wstrząśnięty na to, co zrobił Shreder. Wytrzeszczył oczy tak bardzo, że sprawiały wrażenie, jakby miały za chwilę wylecieć mu z oczodołów. Upuścił strzałę a i łuk wypadł z jego drżących dłoni. Prędko podniósł upuszczoną dłoń i zrobił krok w tył, tak dla pewności, że jeśli feniks zacznie ziać ogniem, przynajmniej jego nie sparzy. Spojrzał raz jeszcze w stronę spalonych ghuli i poczuł, że dzisiejsze śniadanie ma już w przełyku. Przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Wziął głęboki wdech. "Przecież Mon-Adhur to cudotwórca... Z pewnością Cię uratuje!" - pokrzepiał się w myślach. "Tak, chyba, że on pierwszy zostanie przemieniony w szaszłyk..." - odezwała się jakaś część jego podświadomości. Coś w zachowaniu ptaka przekonało elfa co do tego, że nie chce zrobić im krzywdy.
- Wy.. baczcie. - Wyjąkał. - Ja się jeszcze nie przedstawiłem. Jestem Daren, wędrowny elfi minstrel.
W ułamku sekundy z jego twarzy zniknął strach i teraz ukłonił się nisko przed tymi, których nie znał. Podniósł czoło, po czym schował zarówno łuk, jak i strzałę. Wyjął ze swej torby bukłak, odkorkował go i pociągnął jeden, porządny łyk, po czym na powrót schował butelkę.
- Wy.. baczcie. - Wyjąkał. - Ja się jeszcze nie przedstawiłem. Jestem Daren, wędrowny elfi minstrel.
W ułamku sekundy z jego twarzy zniknął strach i teraz ukłonił się nisko przed tymi, których nie znał. Podniósł czoło, po czym schował zarówno łuk, jak i strzałę. Wyjął ze swej torby bukłak, odkorkował go i pociągnął jeden, porządny łyk, po czym na powrót schował butelkę.
- Morko
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: duch opiekuńczy
- Profesje:
- Kontakt:
Naśladując Drena odkłoniła się równie nisko:
- Jestem Morko, wędrowny... medyk - zawahała się przez moment, ale przecież nie skłamała. "I znów głupio wyszło." Wyglądało to teraz na złośliwe przedrzeźnianie elfa. "Elfa! W dodatku minstrela! Na pustyni!" Potrząsnęła nieznacznie głową, by odgonić cisnące się do głowy myśli.
Uśmiechnęła się serdecznie do Darena:
- To ja powinnam prosić o wybaczenie. Bez zastanowienia podążyłam waszym tropem, gdy dziś rano natknęłam się na ślady. "Tak, tak, po prostu was śledziłam z braku lepszych pomysłów." Okoliczności nie sprzyjają zawieraniu nowych znajomości. "Jak, cholera." Ale z wielką ulgą przyjęłam obecność..."Ludzi? Centaurów? Elfów? Feniksów?..." jakichkolwiek istot na tym odludziu- zamilkła.
A cel podróży? Cóż, chyba i dla niej samej jest dość niejasny.
- Jestem Morko, wędrowny... medyk - zawahała się przez moment, ale przecież nie skłamała. "I znów głupio wyszło." Wyglądało to teraz na złośliwe przedrzeźnianie elfa. "Elfa! W dodatku minstrela! Na pustyni!" Potrząsnęła nieznacznie głową, by odgonić cisnące się do głowy myśli.
Uśmiechnęła się serdecznie do Darena:
- To ja powinnam prosić o wybaczenie. Bez zastanowienia podążyłam waszym tropem, gdy dziś rano natknęłam się na ślady. "Tak, tak, po prostu was śledziłam z braku lepszych pomysłów." Okoliczności nie sprzyjają zawieraniu nowych znajomości. "Jak, cholera." Ale z wielką ulgą przyjęłam obecność..."Ludzi? Centaurów? Elfów? Feniksów?..." jakichkolwiek istot na tym odludziu- zamilkła.
A cel podróży? Cóż, chyba i dla niej samej jest dość niejasny.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Grymas uśmiechu ściągnął siateczkę blizn i tatuaży na twarzy Mon-adhura.
- Tak to prawda że samotna podróż jest mniej pewna i bardziej męcząca od wyprawy w grupie zaufanych osób. Zawsze jest ta myśl że jest z nami ktoś kto poda pomocną dłoń. Mój cel wyprawy też nie jest jasny do końca. Poszukuję czegoś w ruinach tego miasta. I wiem tylko że bede wiedział czego szukam..... jak to znajdę. -
Stary ściągnął brwi. Popatrzył oczami Szangrin na feniksa.
- A ty przyjacielu? Cóż ciebie tu sprowadza? Czy tylko ciekawość, czy może coś więcej. -
Mówiąc te słowa zdjął strzały z cięciwy pradawnego łuku, który przyniósł koniec egzystencji wielu istnień, nie tylko śmiertelników.
- Tak to prawda że samotna podróż jest mniej pewna i bardziej męcząca od wyprawy w grupie zaufanych osób. Zawsze jest ta myśl że jest z nami ktoś kto poda pomocną dłoń. Mój cel wyprawy też nie jest jasny do końca. Poszukuję czegoś w ruinach tego miasta. I wiem tylko że bede wiedział czego szukam..... jak to znajdę. -
Stary ściągnął brwi. Popatrzył oczami Szangrin na feniksa.
- A ty przyjacielu? Cóż ciebie tu sprowadza? Czy tylko ciekawość, czy może coś więcej. -
Mówiąc te słowa zdjął strzały z cięciwy pradawnego łuku, który przyniósł koniec egzystencji wielu istnień, nie tylko śmiertelników.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
- Elianan
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 51
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Ptak uparcie milczał i Elianan pomyślała, że może nie chce mówić o celu swojej podróży - nie miał przecież obowiązku.
Należało jednak przedsięwziąć cokolwiek by nie stać na dość otwartej przestrzeni, zwracając na siebie uwagę wszystkich, którzy by tego chcieli. Nie wiedziała, czy ghule muszą ich zobaczyć czy nawet, jeśli się gdzieś schowają to stworzenia i tak ich wyczują.
Wolałaby jednak coś robić niż nie robić nic, chociażby po to, aby odciągnąć myśli od niebezpieczeństwa.
Rozejrzała się po okolicy szukając wzrokiem miejsca, które mogłoby im zaoferować choć cień schronienia...
- Mon-adhurze - powiedziała po chwili, kiedy to przypatrywała się odsłoniętym przez zniszczenia i czas schodom prowadzącym w dół, które najwyraźniej kiedyś dobrze ukryte, teraz były odsłonięte - spójrz.
Wskazała palcem na pozostałości po jakiejś, jak sądziła, świątyni, gdzie ziała dziura a w niej schody prowadzące do wnętrza ziemi.
Należało jednak przedsięwziąć cokolwiek by nie stać na dość otwartej przestrzeni, zwracając na siebie uwagę wszystkich, którzy by tego chcieli. Nie wiedziała, czy ghule muszą ich zobaczyć czy nawet, jeśli się gdzieś schowają to stworzenia i tak ich wyczują.
Wolałaby jednak coś robić niż nie robić nic, chociażby po to, aby odciągnąć myśli od niebezpieczeństwa.
Rozejrzała się po okolicy szukając wzrokiem miejsca, które mogłoby im zaoferować choć cień schronienia...
- Mon-adhurze - powiedziała po chwili, kiedy to przypatrywała się odsłoniętym przez zniszczenia i czas schodom prowadzącym w dół, które najwyraźniej kiedyś dobrze ukryte, teraz były odsłonięte - spójrz.
Wskazała palcem na pozostałości po jakiejś, jak sądziła, świątyni, gdzie ziała dziura a w niej schody prowadzące do wnętrza ziemi.
- Morko
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: duch opiekuńczy
- Profesje:
- Kontakt:
Na samą myśl o cieniu Morko jęknęła. Chyba. Sama już nie była pewna. Miała nadzieję, że jeśli już to niezbyt głośno. Ale jeśli się nie schowa przed słońcem, choć na chwilę to się definitywnie rozpuści.
Wtedy z kolei inna myśl ją pochłonęła. "A skąd niby, jak nie spod ziemi te śmierdziele wylazły." Zaraz jednak uspokoiła się. Jej towarzysze... "Towarzysze?" ...przecież wiedzieli, jak sobie z nimi skutecznie poradzić. "Ciekawe, co jeszcze mieszka pośród tych piasków? A jeszcze ciekawsze, czy wszystko tu pała żądzą mordu..."
Zerknęła na Mon-Adhura.
Wtedy z kolei inna myśl ją pochłonęła. "A skąd niby, jak nie spod ziemi te śmierdziele wylazły." Zaraz jednak uspokoiła się. Jej towarzysze... "Towarzysze?" ...przecież wiedzieli, jak sobie z nimi skutecznie poradzić. "Ciekawe, co jeszcze mieszka pośród tych piasków? A jeszcze ciekawsze, czy wszystko tu pała żądzą mordu..."
Zerknęła na Mon-Adhura.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Elf podszedł do dziury, którą pokazała Elianan. Zajrzał do środka.
- Ciemno jak w... - ugryzł się w język. - Jak w gęstym lesie podczas nocy... - poprawił się po chwili.
- Ale wydaje mi się, że Elianan ma rację mimo, iż ghule nie stanowią dla nas większego wyzwania, w tym mieście może czaić się coś okropniejszego i silniejszego niż zwykli potępieńcy. Dobrze by było znaleźć jakieś schronienie... - po skończonym monologu odszedł od schodów i stanął obok Morko. Założył ręce na torsie i czekał na odpowiedź towarzyszy.
- Ciemno jak w... - ugryzł się w język. - Jak w gęstym lesie podczas nocy... - poprawił się po chwili.
- Ale wydaje mi się, że Elianan ma rację mimo, iż ghule nie stanowią dla nas większego wyzwania, w tym mieście może czaić się coś okropniejszego i silniejszego niż zwykli potępieńcy. Dobrze by było znaleźć jakieś schronienie... - po skończonym monologu odszedł od schodów i stanął obok Morko. Założył ręce na torsie i czekał na odpowiedź towarzyszy.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Mon-adhur uśmiechnął się w stronę Morko lecz szybko ukrył ten grymas.
- Jeżeli chcesz Morko. Ktoś kto zna się na leczeniu... hmmm.. zawsze jest mile widziany. -
Odwrócił się w stronę towarzyszy i podszedł na skraj schodów. Popatrzył w dół i potarł zarośniętą twarz.
- Co o tym myślisz Szangrin? -
Wilczyca zjeżyła sierść w odpowiedzi i nerwowo węszyła powietrze. Esmodeusz kręcił się wokoło nóg centaura. Stary westchnął, po czym zrobił pierwszy krok.
- Cóż to czego szukam może równie dobrze znaleźć się tutaj.... . -
Nie dokończył zdania gdyż stopień nadwątlony czasem i pracowitością lotnych piasków pękł z suchym trzaskiem pod jego kopytem. Schody okazały się być niezbyt długie ale kolumna stojąca na ich wprost dostatecznie twarda. Mon-adhur podniósł się szybko na kopyta. I dosłownie w ostatniej chwili uchylił przed ciosem. Pomieszczenie wydawało się być wnętrzem jakiejś starej świątyni. Lecz uwagę centaura przyciągnęła bardziej gromada szkieletów uzbrojonych w miecze lub tasaki. Szkieleci wojownik właśnie zamierzał się do następnego ciosu... .
- Jeżeli chcesz Morko. Ktoś kto zna się na leczeniu... hmmm.. zawsze jest mile widziany. -
Odwrócił się w stronę towarzyszy i podszedł na skraj schodów. Popatrzył w dół i potarł zarośniętą twarz.
- Co o tym myślisz Szangrin? -
Wilczyca zjeżyła sierść w odpowiedzi i nerwowo węszyła powietrze. Esmodeusz kręcił się wokoło nóg centaura. Stary westchnął, po czym zrobił pierwszy krok.
- Cóż to czego szukam może równie dobrze znaleźć się tutaj.... . -
Nie dokończył zdania gdyż stopień nadwątlony czasem i pracowitością lotnych piasków pękł z suchym trzaskiem pod jego kopytem. Schody okazały się być niezbyt długie ale kolumna stojąca na ich wprost dostatecznie twarda. Mon-adhur podniósł się szybko na kopyta. I dosłownie w ostatniej chwili uchylił przed ciosem. Pomieszczenie wydawało się być wnętrzem jakiejś starej świątyni. Lecz uwagę centaura przyciągnęła bardziej gromada szkieletów uzbrojonych w miecze lub tasaki. Szkieleci wojownik właśnie zamierzał się do następnego ciosu... .
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Chłopak poszedł za Mon-Adhurem i omal nie upadł, gdy centaur wierzgnął. Elf prędko spojrzał na schody i zobaczył grupkę szkieletów.
- No to ładnie... - rzekł półgłosem i wymierzył do jednego z łuku. Strzelił w oczodół, ale nic wielkiego się nie stało. Postanowił wrócić do mniej wyszukanych sposobów walki. Złapał za jakiś większy kamień, którym dałoby się bez problemu rzucić i uczynił to. Rzucił w jednego kościotrupa, a tak dokładniej to w jego klatkę żebrową. Szkielet rozsypał się na drobne kawałeczki. Nagle, kątem oka Daren spostrzegł ghule wyłażące z jednego z zakamarków. Prędko wyjął łuk i począł szyć do nich z ów broni. Szkielety zostawił swym towarzyszom. Powietrze było przecinane co jakiś czas świstem lecącej strzały. Pierwszy ghul został trafiony w czoło. Drugi, trzema strzałami w brzuch, a trzeci w krtań. Reszta była już zbyt blisko, by strzelać do nich z łuku, toteż młodzieniec począł walczyć z nimi mieczem.
- No to ładnie... - rzekł półgłosem i wymierzył do jednego z łuku. Strzelił w oczodół, ale nic wielkiego się nie stało. Postanowił wrócić do mniej wyszukanych sposobów walki. Złapał za jakiś większy kamień, którym dałoby się bez problemu rzucić i uczynił to. Rzucił w jednego kościotrupa, a tak dokładniej to w jego klatkę żebrową. Szkielet rozsypał się na drobne kawałeczki. Nagle, kątem oka Daren spostrzegł ghule wyłażące z jednego z zakamarków. Prędko wyjął łuk i począł szyć do nich z ów broni. Szkielety zostawił swym towarzyszom. Powietrze było przecinane co jakiś czas świstem lecącej strzały. Pierwszy ghul został trafiony w czoło. Drugi, trzema strzałami w brzuch, a trzeci w krtań. Reszta była już zbyt blisko, by strzelać do nich z łuku, toteż młodzieniec począł walczyć z nimi mieczem.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 113
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Centaur
- Profesje:
- Kontakt:
Mon-adhur widząc że sytuacja staje się niewesoła skupił swą moc wokoło siebie. i wykrzyknął głosem niecierpiącym sprzeciwu.
- Na górę chłopcze! Zmykaj na górę! -
Gdy Elf znalazł się w połowie schodów szkielet ciął centaura w twarz swoim pordzewiałym tasakiem. Ból był potworny kiedy lewe oko starego zamieniało się w nieprzydatną papkę. W efekcie tego paskudnego zdarzenia Mon-adhur uwolnił zaklęcie prawie go nie kontrolując. Błysnęło a huk dobiegł ułamek sekundy później. Masywny gmach zakopany w połowie w piasku poruszył się w posadach a jego kopuła dachu powoli, majestatycznie runęła w dół grzebiąc wszytko i wszystkich którzy znajdowali się wewnątrz. Centaur dziękując Bogom Wiatru i Deszczu za to że ani Szangrin ani Esmodeusz nie zdążyli wejść za nim runął na schody pod ciosami kamiennego gruzu. Zapadła cisza a pył powoli opadał. Z pomiędzy gruzu zalegającego miejsce gdzie znajdowały się schody wystawało wytatuowane ramię wciąż dzierżące "Strażnika". Esmodeusz zawył żałośnie a Szangrin rzuciła się na stertę gruzu próbując łapami odrzucać kamienne odłamki. Po okolicy wciąż pełgały blaski dogasającego zaklęcia.
- Na górę chłopcze! Zmykaj na górę! -
Gdy Elf znalazł się w połowie schodów szkielet ciął centaura w twarz swoim pordzewiałym tasakiem. Ból był potworny kiedy lewe oko starego zamieniało się w nieprzydatną papkę. W efekcie tego paskudnego zdarzenia Mon-adhur uwolnił zaklęcie prawie go nie kontrolując. Błysnęło a huk dobiegł ułamek sekundy później. Masywny gmach zakopany w połowie w piasku poruszył się w posadach a jego kopuła dachu powoli, majestatycznie runęła w dół grzebiąc wszytko i wszystkich którzy znajdowali się wewnątrz. Centaur dziękując Bogom Wiatru i Deszczu za to że ani Szangrin ani Esmodeusz nie zdążyli wejść za nim runął na schody pod ciosami kamiennego gruzu. Zapadła cisza a pył powoli opadał. Z pomiędzy gruzu zalegającego miejsce gdzie znajdowały się schody wystawało wytatuowane ramię wciąż dzierżące "Strażnika". Esmodeusz zawył żałośnie a Szangrin rzuciła się na stertę gruzu próbując łapami odrzucać kamienne odłamki. Po okolicy wciąż pełgały blaski dogasającego zaklęcia.
Być ostatnim ze swojego ludu brzmi dumnie... .
- Morko
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 21
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: duch opiekuńczy
- Profesje:
- Kontakt:
Morko pobiegła na gruzowisko śladem Szangrin. Ujrzała tam, wystające spod gruzu, ramię Mon-Adhura. Odruchowo ujęła go za nadgarstek, sprawdzając, czy jest tętno. Żył. Za pomocą magii dowiedziała się, że stracił przytomność, ale nie była pewna, jak poważnie jest ranny. A w właściwie to nie była dobrych myśli...
- Trzeba go natychmiast wyciągnąć zanim się udusi - krzyknęła do pozostałych. Zagryzła zęby i sama zaczęła odrzucać kawałki gruzu.
- Trzeba go natychmiast wyciągnąć zanim się udusi - krzyknęła do pozostałych. Zagryzła zęby i sama zaczęła odrzucać kawałki gruzu.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
- Kontakt:
Chłopak posłuchał polecenia Mon-Adhura i pobiegł w z powrotem. Nie zdążył jednak do końca wyjść ze świątyni i jej gruzy przywaliły mu obydwie nogi. Syknął z bólu, lecz po chwili Shreder uniósł kamienie i Daren mógł odetchnąć z ulgą. Nogi jednak nie były zbytnio zdatne do użytkowania, w szczególności, iż były chyba połamane.
- Idźmy z tego przeklętego miejsca... - rzekł półgłosem. - Zanim wszyscy poginiemy przez klątwę, która ciąży nad tym miastem... - dodał po chwili. W sumie to nie miał racji? Radował go jedynie fakt, że nic nie stało się jego instrumentowi. Och, co by on począł, gdyby jego lutnia roztrzaskała się na milion malutkich drzazg?
- Idźmy z tego przeklętego miejsca... - rzekł półgłosem. - Zanim wszyscy poginiemy przez klątwę, która ciąży nad tym miastem... - dodał po chwili. W sumie to nie miał racji? Radował go jedynie fakt, że nic nie stało się jego instrumentowi. Och, co by on począł, gdyby jego lutnia roztrzaskała się na milion malutkich drzazg?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość