[Karczma Niezapominajka] O kurka wodna! Nala!
: Pią Wrz 25, 2020 8:52 pm
Pokiwała głową, gdy Rammon wypowiedział na głos to, czego ona szukała na końcu języka. Odpowiedź przyjęła tylko lekkim zmarszczeniem brwi. Artefakty tego typu nie spadały przecież z nieba.
Podobnie krótkie wyjaśnienia metafory nie zdawały się rozbawić Mozhan, która wciąż miała złe przeczucia. Pozostałość z innego fachu, którą nauczyła się ignorować, bo inaczej oglądałaby się przez ramię całe życie. Ale teraz… coś naprawdę było nie tak. Coś jak swędzenie, którego nie dało się podrapać.
Potarła bezwiednie dłoń.
W tym samym momencie Hive zwrócił elfowi uwagę na jego rękę.
- Rammon! – parsknęła Navabi, poirytowana brakiem reakcji uczonego.
Zrobiła krok w jego stronę (co w tym skromnym wnętrzu sprawiało, że dosłownie nad nim zawisła) i wyciągnęła rękę, by złapać elfa za nadgarstek. W przeciwieństwie do niego nawet nie pomyślała, że skóra może być przybrudzona. Spełnienie się jej pesymistycznych myśli znalazło w końcu ujście, co kobieta przyjęła niemal z ulgą. Jakby chciała fuknąć na niesforne dziecko, które poparzyło palce, mimo że ostrzegano go przed gorącym naczyniem.
Wtedy jednak Rammon zaklął w jej ojczystym języku, a Nazahirka podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, prosto na swoją dłonią.
- Hierra! – zaklęła szpetnie, jak kobiecie nie przystoi i komicznie wręcz strzepnęła dłonią, jakby spodziewała się, że czarna niby-spalenizna po prostu odpadnie.
Mozhan spojrzała ostro na elfa, który kompletnie zbagatelizował sprawę, po czym zaczął beztrosko snuć opowieść. Niewzruszona do tej pory cudzoziemka stanowiła teraz kompletne przeciwieństwo rozluźnionego badacza. Ze zwykłego pragmatyzmu wysłuchała opowieści Rammona, przy czym z każdym kolejnym jego słowem, była coraz mniej zadowolona.
- Czarna dłoń – powiedziała równocześnie z elfem. Yd sawda, tak u niej zwano klątwę, o której mówił jej znajomy. Pokrzepiający uśmiech Rammona spotkał się z lodowym obliczem Navabi.
- Nie jestem alssariq – powiedziała chłodno. Tylko po tym było widać jej wzburzenie; znała odpowiednie słowo, ale nie dbała o tłumaczenie. I wiedziała, że on to wie, ale i tak to powiedziała.
Dla niej perspektywa utraty ręki była niczym, w porównaniu do opinii złodzieja. Co za ujma na honorze! Rękę właśnie za to się traci; jej zdaniem kara adekwatna do przewinienia, ale na wszystkie piaski pustyni, kilka miesięcy obnoszenia się z takim znamieniem? Co za hańba.
Rozczapierzyła palce dłoni, wpatrując się w nią z mieszaniną irytacji i obrzydzenia. Pech chciał, że taki wzrok padł też na Hive, gdy chłopak się odezwał. Navabi wciąż milczała, ale nie wytrzymała, gdy Rammon po raz kolejny umniejszył problem.
- Jak to „nic się nie stało”, Rammon? Musimy iść teraz oddać figurkę – zarządziła już spokojniejszym tonem, ale Hive wciąż trzymał się od niej z dala. Tylko, że kobieta wciąż miała go na oku.
- Ty. Idziesz z nami.
- Co? Dlaczego? Nie, ja… ja nie pomogę. Tylko będę przeszkadzał – zaczął jąkać się rudzielec, ale Navabi już otwierała drzwi, a jej spojrzenie mówiło więcej, niż tysiąc słów. Chłopak spuścił głowę, skulił lekko ramiona i przemknął koło cudzoziemki.
- To są te twoje przygody, Rammon? – zapytała i pokręciła lekko głową, po czym skinieniem wyprosiła uczonego z pokoju. Muszą ruszać do Adrionu i to natychmiast.
Podobnie krótkie wyjaśnienia metafory nie zdawały się rozbawić Mozhan, która wciąż miała złe przeczucia. Pozostałość z innego fachu, którą nauczyła się ignorować, bo inaczej oglądałaby się przez ramię całe życie. Ale teraz… coś naprawdę było nie tak. Coś jak swędzenie, którego nie dało się podrapać.
Potarła bezwiednie dłoń.
W tym samym momencie Hive zwrócił elfowi uwagę na jego rękę.
- Rammon! – parsknęła Navabi, poirytowana brakiem reakcji uczonego.
Zrobiła krok w jego stronę (co w tym skromnym wnętrzu sprawiało, że dosłownie nad nim zawisła) i wyciągnęła rękę, by złapać elfa za nadgarstek. W przeciwieństwie do niego nawet nie pomyślała, że skóra może być przybrudzona. Spełnienie się jej pesymistycznych myśli znalazło w końcu ujście, co kobieta przyjęła niemal z ulgą. Jakby chciała fuknąć na niesforne dziecko, które poparzyło palce, mimo że ostrzegano go przed gorącym naczyniem.
Wtedy jednak Rammon zaklął w jej ojczystym języku, a Nazahirka podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem, prosto na swoją dłonią.
- Hierra! – zaklęła szpetnie, jak kobiecie nie przystoi i komicznie wręcz strzepnęła dłonią, jakby spodziewała się, że czarna niby-spalenizna po prostu odpadnie.
Mozhan spojrzała ostro na elfa, który kompletnie zbagatelizował sprawę, po czym zaczął beztrosko snuć opowieść. Niewzruszona do tej pory cudzoziemka stanowiła teraz kompletne przeciwieństwo rozluźnionego badacza. Ze zwykłego pragmatyzmu wysłuchała opowieści Rammona, przy czym z każdym kolejnym jego słowem, była coraz mniej zadowolona.
- Czarna dłoń – powiedziała równocześnie z elfem. Yd sawda, tak u niej zwano klątwę, o której mówił jej znajomy. Pokrzepiający uśmiech Rammona spotkał się z lodowym obliczem Navabi.
- Nie jestem alssariq – powiedziała chłodno. Tylko po tym było widać jej wzburzenie; znała odpowiednie słowo, ale nie dbała o tłumaczenie. I wiedziała, że on to wie, ale i tak to powiedziała.
Dla niej perspektywa utraty ręki była niczym, w porównaniu do opinii złodzieja. Co za ujma na honorze! Rękę właśnie za to się traci; jej zdaniem kara adekwatna do przewinienia, ale na wszystkie piaski pustyni, kilka miesięcy obnoszenia się z takim znamieniem? Co za hańba.
Rozczapierzyła palce dłoni, wpatrując się w nią z mieszaniną irytacji i obrzydzenia. Pech chciał, że taki wzrok padł też na Hive, gdy chłopak się odezwał. Navabi wciąż milczała, ale nie wytrzymała, gdy Rammon po raz kolejny umniejszył problem.
- Jak to „nic się nie stało”, Rammon? Musimy iść teraz oddać figurkę – zarządziła już spokojniejszym tonem, ale Hive wciąż trzymał się od niej z dala. Tylko, że kobieta wciąż miała go na oku.
- Ty. Idziesz z nami.
- Co? Dlaczego? Nie, ja… ja nie pomogę. Tylko będę przeszkadzał – zaczął jąkać się rudzielec, ale Navabi już otwierała drzwi, a jej spojrzenie mówiło więcej, niż tysiąc słów. Chłopak spuścił głowę, skulił lekko ramiona i przemknął koło cudzoziemki.
- To są te twoje przygody, Rammon? – zapytała i pokręciła lekko głową, po czym skinieniem wyprosiła uczonego z pokoju. Muszą ruszać do Adrionu i to natychmiast.