Ja Cię szukam, A Ty nic
: Czw Paź 13, 2022 9:03 pm
Gdy Camelia nie odczuwała nic, jej wstęgi leżały spokojnie, jakby były najzwyklejszym w świecie kawałkiem materiału. Razem z artefaktem demonica spokojnie siedziała w pozycji embrionalnej, oczekując swojego księcia na białym rumaku. Potencjalna osoba trzecia, która zobaczyłaby Camie w tym momencie, nie zauważyłaby nic szczególnego w tejże scenie. Ot, wymęczona życiem maie w sukni balowej i…
…z uśmiechem pełnej satysfakcji spogląda na głowę swego byłego, oprawcy jej życia. Zwykła, nic nieznacząca sytuacja. Prosta rozmowa bez słów z mordercą i jego ofiarą. Camelia nawet nie zwróciła uwagi, gdy role się odwróciły. Ongiś to ona była zwyczajną kobietą, którą perfidnie oszukał jej ukochany. Teraz głowa tego ukochanego leżała bezwolnie na ziemi, pilnując wzroku swej oprawczyni. Któż zaś mógł się spodziewać, co spotka następnego kochanka Camelii?
Oby tylko był dla niej dobry…
A propos kochanków. Demonica może nie posiadała wyczulonych zmysłów, instynktu tak silnego, który pozwoliłby jej rozpoznać, gdy bliska jej osoba nadchodzi. Cóż, czarnowłosa nie potrzebowała takowego. Wystarczyło, że jej obecny ukochany ma bardzo głośny sprzęt, którym zapewne teraz przemierzał przestworza.
- Tean - szepnęła Camelia, podnosząc się ze swojego dotychczasowego posłania. Nie trzeba było czekać długo, aż artefakt kobiety pójdzie w jej ślady. Wstęgi momentalnie zaczęły szaleć, miotając i niszcząc wszystko na swej drodze. I jeżeli to nie dało wystarczającego hałasu “tutaj jestem!”, to cóż. Diabeł wkrótce się przekonał, że kobieta jest jego największym przekleństwem w tym nudnym życiu. Wstęgi nie zamierzały bowiem długo znosić bólu emocjonalnego swojej pani, związanego z rozłąką, zatem postanowiły przyciągnąć jej ukochanego. Camelia nie zdawała sobie sprawy z tej wysłanej do artefaktu prośby. Czarny materiał wypruł z okna jak strzała i z miłością oraz tęsknotą objął nowe koła wozolotu, aby następnie przyciągnąć go do kryjówki demonicy, delikatnie go przy tym miażdżąc. Camie wiedziała bowiem, ile dla mężczyzny znaczą jego wynalazki, a zatem starała się nie zniszczyć go.
Całkiem.
Odrobinę tylko ucierpiały nowe części, aczkolwiek gdy tylko maszyna znalazła się wystarczająco blisko okna, Camie pozwoliła maszynie zatrzymać się gwałtownie na ziemi (ot, widocznie znajdowała się na parterze). Siła przyciągania jednak była na tyle konkretna, że diabeł nie mógł wytrzymać jej za sterami wozolotu i chcąc czy nie chcąc, wparował do pomieszczenia przez okno. Demonica wyszczerzyła się do niego, aby następnie z piskiem rzucić się mężczyźnie na szyję. Gdy tylko się odsunęła, podała mu głowę Briana.
- Proszę, prezent! - powiedziała, po czym wstęgi niezgrabnie puściły wozolot, a żeby ten pozostał bez żadnej asekuracji artefaktu maie. - … Przeprosinowy. Ale też powitalny!
…z uśmiechem pełnej satysfakcji spogląda na głowę swego byłego, oprawcy jej życia. Zwykła, nic nieznacząca sytuacja. Prosta rozmowa bez słów z mordercą i jego ofiarą. Camelia nawet nie zwróciła uwagi, gdy role się odwróciły. Ongiś to ona była zwyczajną kobietą, którą perfidnie oszukał jej ukochany. Teraz głowa tego ukochanego leżała bezwolnie na ziemi, pilnując wzroku swej oprawczyni. Któż zaś mógł się spodziewać, co spotka następnego kochanka Camelii?
Oby tylko był dla niej dobry…
A propos kochanków. Demonica może nie posiadała wyczulonych zmysłów, instynktu tak silnego, który pozwoliłby jej rozpoznać, gdy bliska jej osoba nadchodzi. Cóż, czarnowłosa nie potrzebowała takowego. Wystarczyło, że jej obecny ukochany ma bardzo głośny sprzęt, którym zapewne teraz przemierzał przestworza.
- Tean - szepnęła Camelia, podnosząc się ze swojego dotychczasowego posłania. Nie trzeba było czekać długo, aż artefakt kobiety pójdzie w jej ślady. Wstęgi momentalnie zaczęły szaleć, miotając i niszcząc wszystko na swej drodze. I jeżeli to nie dało wystarczającego hałasu “tutaj jestem!”, to cóż. Diabeł wkrótce się przekonał, że kobieta jest jego największym przekleństwem w tym nudnym życiu. Wstęgi nie zamierzały bowiem długo znosić bólu emocjonalnego swojej pani, związanego z rozłąką, zatem postanowiły przyciągnąć jej ukochanego. Camelia nie zdawała sobie sprawy z tej wysłanej do artefaktu prośby. Czarny materiał wypruł z okna jak strzała i z miłością oraz tęsknotą objął nowe koła wozolotu, aby następnie przyciągnąć go do kryjówki demonicy, delikatnie go przy tym miażdżąc. Camie wiedziała bowiem, ile dla mężczyzny znaczą jego wynalazki, a zatem starała się nie zniszczyć go.
Całkiem.
Odrobinę tylko ucierpiały nowe części, aczkolwiek gdy tylko maszyna znalazła się wystarczająco blisko okna, Camie pozwoliła maszynie zatrzymać się gwałtownie na ziemi (ot, widocznie znajdowała się na parterze). Siła przyciągania jednak była na tyle konkretna, że diabeł nie mógł wytrzymać jej za sterami wozolotu i chcąc czy nie chcąc, wparował do pomieszczenia przez okno. Demonica wyszczerzyła się do niego, aby następnie z piskiem rzucić się mężczyźnie na szyję. Gdy tylko się odsunęła, podała mu głowę Briana.
- Proszę, prezent! - powiedziała, po czym wstęgi niezgrabnie puściły wozolot, a żeby ten pozostał bez żadnej asekuracji artefaktu maie. - … Przeprosinowy. Ale też powitalny!