Re: Gdzie diabeł nie może, tam elfa pośle.
: Pon Maj 20, 2019 8:51 pm
Nick roześmiał się głośno na sugestię elfa.
- Nie jestem aż tak silny, żeby taszczyć wszystkie graty z taką łatwością na swoim grzbiecie, drogi panie. Nie, na szczęście sama torba cały czas waży tyle, jakby była wypełniona zaledwie paroma najpotrzebniejszymi drobiazgami.
Uśmiechał się rozbawiony, a jego oczy przypominały dwie krople północnego morza, otoczone paroma roześmianymi zmarszczkami.
Reakcja Rammona wywołała u piekielnego cichutkie westchnienie ulgi. Zaiste, trafił na niesamowicie otwarty i tolerancyjny egzemplarz śmiertelnika. Z tego co czytał i wiedział, nie było to regułą na tym świecie.
Z lekkim powątpiewaniem patrzył jednak na rozmowę elfa z koniem, który jak na jego gust gapił się na wszystko z tak samo ponurą miną jak wcześniej. Łypnął na Nicka i prychnął cicho, ale pod doświadczoną ręką elfa powoli zaczął się uspokajać.
Propozycję podróżnika diabeł postanowił potraktować jednak jak wyzwanie. Kiedy indziej ma przełamywać swoje ograniczenia jeśli nie teraz i tutaj? Zdziwił się nieco, bo jeszcze niedawno chciał tylko wrócić do domu, ale ta podróż podobała mu się coraz bardziej. Postanowił więc zmierzyć się z Oberkiem i po krótkim instruktażu siedział (stosunkowo) pewnie w siodle na ciągle lekko naburmuszonym koniu.
Taniec brzucha mówił mu więcej niż mogłoby się wydawać, bo Pokusy lubiły ćwiczyć w Piekle swoje sztuczki. Nie powiedział jednak tego na głos, a jedynie uśmiechnął się lekko pod nosem i poprawił zjeżdżającą z ramienia torbę.
Po przejechaniu krótkiego odcinka pod przewodnictwem Rammiego, Nick był już w stanie obrócić konia w pożądanym kierunku i lekko zwolnić. Nie miał złudzeń, że jeśli Oberka poniesie fantazja do galopu to zrobi się nieciekawie, ale tym na razie nie zamierzał się martwić. Postanowił prowadzić konia samemu i powoli podążył za towarzyszem.
Gdy odjeżdżali, morska bryza dmuchała im w plecy na pożegnanie. Słony zapach Morza Cieni odprowadził ich za mury miasta, mieszając się z intensywnym aromatem lasu. Nick wyraźnie poczuł, że kończy się pewien etap jego podróży, a zaczyna coś zupełnie nowego. W przekonaniu tym upewnił go Oberek, który posłał mu przez ramię podejrzliwe spojrzenie. Z krzywym uśmiechem diabeł poklepał go po szyi i zapobiegawczo mocniej ścisnął w dłoni lejce. Powoli dwie sylwetki na koniach zniknęły z oczu strażnikom, opuszczając teren Arturionu.
Ciąg dalszy: Nick i Rammi
- Nie jestem aż tak silny, żeby taszczyć wszystkie graty z taką łatwością na swoim grzbiecie, drogi panie. Nie, na szczęście sama torba cały czas waży tyle, jakby była wypełniona zaledwie paroma najpotrzebniejszymi drobiazgami.
Uśmiechał się rozbawiony, a jego oczy przypominały dwie krople północnego morza, otoczone paroma roześmianymi zmarszczkami.
Reakcja Rammona wywołała u piekielnego cichutkie westchnienie ulgi. Zaiste, trafił na niesamowicie otwarty i tolerancyjny egzemplarz śmiertelnika. Z tego co czytał i wiedział, nie było to regułą na tym świecie.
Z lekkim powątpiewaniem patrzył jednak na rozmowę elfa z koniem, który jak na jego gust gapił się na wszystko z tak samo ponurą miną jak wcześniej. Łypnął na Nicka i prychnął cicho, ale pod doświadczoną ręką elfa powoli zaczął się uspokajać.
Propozycję podróżnika diabeł postanowił potraktować jednak jak wyzwanie. Kiedy indziej ma przełamywać swoje ograniczenia jeśli nie teraz i tutaj? Zdziwił się nieco, bo jeszcze niedawno chciał tylko wrócić do domu, ale ta podróż podobała mu się coraz bardziej. Postanowił więc zmierzyć się z Oberkiem i po krótkim instruktażu siedział (stosunkowo) pewnie w siodle na ciągle lekko naburmuszonym koniu.
Taniec brzucha mówił mu więcej niż mogłoby się wydawać, bo Pokusy lubiły ćwiczyć w Piekle swoje sztuczki. Nie powiedział jednak tego na głos, a jedynie uśmiechnął się lekko pod nosem i poprawił zjeżdżającą z ramienia torbę.
Po przejechaniu krótkiego odcinka pod przewodnictwem Rammiego, Nick był już w stanie obrócić konia w pożądanym kierunku i lekko zwolnić. Nie miał złudzeń, że jeśli Oberka poniesie fantazja do galopu to zrobi się nieciekawie, ale tym na razie nie zamierzał się martwić. Postanowił prowadzić konia samemu i powoli podążył za towarzyszem.
Gdy odjeżdżali, morska bryza dmuchała im w plecy na pożegnanie. Słony zapach Morza Cieni odprowadził ich za mury miasta, mieszając się z intensywnym aromatem lasu. Nick wyraźnie poczuł, że kończy się pewien etap jego podróży, a zaczyna coś zupełnie nowego. W przekonaniu tym upewnił go Oberek, który posłał mu przez ramię podejrzliwe spojrzenie. Z krzywym uśmiechem diabeł poklepał go po szyi i zapobiegawczo mocniej ścisnął w dłoni lejce. Powoli dwie sylwetki na koniach zniknęły z oczu strażnikom, opuszczając teren Arturionu.
Ciąg dalszy: Nick i Rammi