Re: [Droga z wioski do miasta] Kiepski początek przygody...
: Wto Sty 08, 2019 4:36 pm
Podniecenie i ekscytacja chłopca na aprobatę Lieselotty była tak wielka, że również nie zauważył kusznika strzelającego do niej. Lecz gdy usłyszał skamlenie swojego psiego towarzysza natychmiast podbiegł do niego i przytrzymał rękę w miejscu, w którym był wbity bełt w ciało zwierzęcia. Spróbował wypowiedzieć proste zaklęcie lecznicze.
Zrobił tak ponieważ nie miał żadnej dalekosiężnej broni. A wiedząc, że Lieselotta jest w pobliżu postanowił skupić się na Rufim i zaufać zdolnością elfiej smokołaczki. Na szczęście rana nie była zbyt głęboka, a Liza okazała się nad wyraz sprytna i z uznaniem Quid przysłuchiwał się jej ''wołaniem o pomoc'', o czym sam nie pomyślał, chociaż pewnie by tak postąpił na jej miejscu, z czego nie był dumny, ale cieszył się, że przynajmniej nauczył ją jak wykorzystywać pewne atuty i sytuacje na swoją korzyść.
Zaraz po tym jak strzelniczy rozbójnik zniknął z zasięgu wzroku, chłopak się zmobilizował i tak jak go uczono w świątyni, udzielił pierwszej pomocy swoim towarzyszom. Co trzeba przyznać nieźle mu wyszło.
- Nie traćmy czasu. Jeżeli to faktycznie był jakiś niedobitek od Dario, to może ich być więcej, trzeba nam się wydostać z miasta niezauważonymi, chociażby do tego stopnia by nikt nas nie śledził. - Quid zaczął rozglądać się nerwowo. - Musimy wrócić do miejsca gdzie się spotkaliśmy. Chodzi mi o drogę prowadzącą do miasta, tam gdzie grałem moją ulubioną pieśń. Schowałem tam pierwszy fragment mapy. No wiesz… jakby miejscowi strażnicy chcieliby przeszukać moje kieszenie lub ktoś bardziej ''utalentowany'' w działalności przestępczej by mnie oskubał. Nikt poza Rufim i mną o nim nie słyszał, ale gdyby ktoś się na niego natknął to na wszelki wypadek zabezpieczyłem go drobnymi pułapkami i zwodniczą magią ze zwojów, które podarowali mi moi nauczyciele ze świątyni.
Będąc w drodze powrotnej przez las, Quid opowiedział Lieselottcie o tym jak to odnalazł cześć mapy w zakurzonym domu pewnego arcymaga. I o tym jak to zręcznie podczas jego nieobecności ''pożyczył'' kilka magicznych ksiąg, które i tak musiał spieniężyć by starczyło mu na przeżycie w trudnych warunkach, jakie były obecnie w Grydanii a także jego rodzinnym mieście, a raczej wsi, która nie miała nazwy i po prostu mówiono na nią ''wieś w pobliżu Andurii". Jednakże nie mógł zapomnieć o swoich rodzicach i z tego co wiedział skarb był czymś, co było w pewnym sensie z nimi powiązane. Ojciec chłopaka często wspominał, że kiedyś wielkie skarby były źródłem nie tylko wspaniałego bogactwa, ale i magicznych artefaktów pomagających w dążeniu do celów niedostępnych zwyczajnym śmiertelnikom. A z tego co zdążył przestudiować Quidditch w księgach, można było się domyślić, że im większe niebezpieczeństwo tym większa szansa na odnalezienie potężnych przedmiotów. Poza tym Quid zawsze chciał zostać poszukiwaczem przygód, takim jak w opowieściach o błędnych rycerzach czy też sławnych bohaterach.
- Nie wiem czy to dobry moment, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że poszukuję skarbu dlatego, że moi rodzice zniknęli jak kamień w wodę i choć wielu sądzi, że już nie żyją, ja wciąż wierzę, że istnieje chociaż niewielka szansa na ich odnalezienie. A z tego co czytałem skarb ten może spełniać najskrytsze marzenia, a moim największym jest posiadanie prawdziwej rodziny, a nie takiej jaką mi podarował Dario. Nie spodziewam się, że mnie zrozumiesz, ale przynajmniej wiesz z kim chcesz podróżować i czego możesz się spodziewać. Chociaż znając mnie i Rufiego pewnie nie raz cię zaskoczymy.
Gdy już cała drużyna była na miejscu, zapadał zmrok. Oczy Quida był przystosowane nawet do większych ciemności (bo w końcu w nocy najczęściej ''pracował'') i z łatwością znalazł fragment mapy, co było nie tylko zasługą wzroku, co także pamięci i znaków pozostawionych tam przez chłopca.
- Widzisz? Długo musiałem to zabezpieczać, choćby po to żeby nikt nas nie ubiegł. Teraz tylko musimy znaleźć się na głównym szlaku i zorientować się gdzie aktualnie jesteśmy, bo samo to, że jest tu droga handlowa w okolicach Grydanii niezbyt dokładnie określa nasze położenie, a przynajmniej nie zaznaczono jej na tej mapie. Jak już mówiłem, musimy wyruszyć, do miejsca zwanego Wybrzeżem Cienia, tam ponoć jest sporo skarbów, ale z tego co wiem większość jest niedostępna dla nieznających szczegółowej drogi, bowiem nieostrożni trafiają tam tylko na swój własny grób. Skoro wiesz już jakie jest ryzyko i korzyści, mam czyste sumienie… Możesz wiec podążyć za mną a ja będę spełniał rolę przewodnika. Wiedz bowiem, że niestraszne mi są przeszkody, choć po prostu staram się je omijać w tym dziwnym i skomplikowanym świecie, bo tak jest mi łatwiej. Rufi, do nogi! Czas na podróż po nieznanych lądach!
Zrobił tak ponieważ nie miał żadnej dalekosiężnej broni. A wiedząc, że Lieselotta jest w pobliżu postanowił skupić się na Rufim i zaufać zdolnością elfiej smokołaczki. Na szczęście rana nie była zbyt głęboka, a Liza okazała się nad wyraz sprytna i z uznaniem Quid przysłuchiwał się jej ''wołaniem o pomoc'', o czym sam nie pomyślał, chociaż pewnie by tak postąpił na jej miejscu, z czego nie był dumny, ale cieszył się, że przynajmniej nauczył ją jak wykorzystywać pewne atuty i sytuacje na swoją korzyść.
Zaraz po tym jak strzelniczy rozbójnik zniknął z zasięgu wzroku, chłopak się zmobilizował i tak jak go uczono w świątyni, udzielił pierwszej pomocy swoim towarzyszom. Co trzeba przyznać nieźle mu wyszło.
- Nie traćmy czasu. Jeżeli to faktycznie był jakiś niedobitek od Dario, to może ich być więcej, trzeba nam się wydostać z miasta niezauważonymi, chociażby do tego stopnia by nikt nas nie śledził. - Quid zaczął rozglądać się nerwowo. - Musimy wrócić do miejsca gdzie się spotkaliśmy. Chodzi mi o drogę prowadzącą do miasta, tam gdzie grałem moją ulubioną pieśń. Schowałem tam pierwszy fragment mapy. No wiesz… jakby miejscowi strażnicy chcieliby przeszukać moje kieszenie lub ktoś bardziej ''utalentowany'' w działalności przestępczej by mnie oskubał. Nikt poza Rufim i mną o nim nie słyszał, ale gdyby ktoś się na niego natknął to na wszelki wypadek zabezpieczyłem go drobnymi pułapkami i zwodniczą magią ze zwojów, które podarowali mi moi nauczyciele ze świątyni.
Będąc w drodze powrotnej przez las, Quid opowiedział Lieselottcie o tym jak to odnalazł cześć mapy w zakurzonym domu pewnego arcymaga. I o tym jak to zręcznie podczas jego nieobecności ''pożyczył'' kilka magicznych ksiąg, które i tak musiał spieniężyć by starczyło mu na przeżycie w trudnych warunkach, jakie były obecnie w Grydanii a także jego rodzinnym mieście, a raczej wsi, która nie miała nazwy i po prostu mówiono na nią ''wieś w pobliżu Andurii". Jednakże nie mógł zapomnieć o swoich rodzicach i z tego co wiedział skarb był czymś, co było w pewnym sensie z nimi powiązane. Ojciec chłopaka często wspominał, że kiedyś wielkie skarby były źródłem nie tylko wspaniałego bogactwa, ale i magicznych artefaktów pomagających w dążeniu do celów niedostępnych zwyczajnym śmiertelnikom. A z tego co zdążył przestudiować Quidditch w księgach, można było się domyślić, że im większe niebezpieczeństwo tym większa szansa na odnalezienie potężnych przedmiotów. Poza tym Quid zawsze chciał zostać poszukiwaczem przygód, takim jak w opowieściach o błędnych rycerzach czy też sławnych bohaterach.
- Nie wiem czy to dobry moment, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że poszukuję skarbu dlatego, że moi rodzice zniknęli jak kamień w wodę i choć wielu sądzi, że już nie żyją, ja wciąż wierzę, że istnieje chociaż niewielka szansa na ich odnalezienie. A z tego co czytałem skarb ten może spełniać najskrytsze marzenia, a moim największym jest posiadanie prawdziwej rodziny, a nie takiej jaką mi podarował Dario. Nie spodziewam się, że mnie zrozumiesz, ale przynajmniej wiesz z kim chcesz podróżować i czego możesz się spodziewać. Chociaż znając mnie i Rufiego pewnie nie raz cię zaskoczymy.
Gdy już cała drużyna była na miejscu, zapadał zmrok. Oczy Quida był przystosowane nawet do większych ciemności (bo w końcu w nocy najczęściej ''pracował'') i z łatwością znalazł fragment mapy, co było nie tylko zasługą wzroku, co także pamięci i znaków pozostawionych tam przez chłopca.
- Widzisz? Długo musiałem to zabezpieczać, choćby po to żeby nikt nas nie ubiegł. Teraz tylko musimy znaleźć się na głównym szlaku i zorientować się gdzie aktualnie jesteśmy, bo samo to, że jest tu droga handlowa w okolicach Grydanii niezbyt dokładnie określa nasze położenie, a przynajmniej nie zaznaczono jej na tej mapie. Jak już mówiłem, musimy wyruszyć, do miejsca zwanego Wybrzeżem Cienia, tam ponoć jest sporo skarbów, ale z tego co wiem większość jest niedostępna dla nieznających szczegółowej drogi, bowiem nieostrożni trafiają tam tylko na swój własny grób. Skoro wiesz już jakie jest ryzyko i korzyści, mam czyste sumienie… Możesz wiec podążyć za mną a ja będę spełniał rolę przewodnika. Wiedz bowiem, że niestraszne mi są przeszkody, choć po prostu staram się je omijać w tym dziwnym i skomplikowanym świecie, bo tak jest mi łatwiej. Rufi, do nogi! Czas na podróż po nieznanych lądach!